Oclenie koguta

Miły pan przyszedł do Urzędu Celnego z żywym kogutem pod pachą. Urzędnik aż otwarł usta i ściągnął okulary ze zdziwienia, gdyż zalało ono mu całą twarz. Na co dzień jego praca była wolna od podobnych ekscesów.

- Przyszedłem oclić mojego koguta – powiedział miły pan.

- Co proszę?

- No, innymi słowy chcę go wykastrować.

- To jest Urząd Celny.

- No właśnie.

- Nie wykonujemy tego typu… zabiegów.

- Już nie?

- W ogóle nic takiego nie robiliśmy.

- Kolega powiedział mi, że wczoraj oclił u pana koguta.

- Przepraszam, ale na pewno nie tutaj. Powtarzam, to Urząd Celny.

- To co tu się robi?

- Na ogół nic, a w szczególności dużo rzeczy.

- No to proszę oclić mojego koguta.

- Proszę iść do weterynarza, bo zaraz to pana oclę.

- Co pan zrobi?

- Nieważne. Weterynarz powie panu co robić.

- A może pan zrobić coś z jajami?

- Wypieprzaj pan stąd!

- Tak się traktuje miłych klientów? Mój kogut musi się oclić i to zaraz.

- Do cholery, dawaj go pan.

Urzędnik złapał gilotynę do papieru i odciął kogutowi głowę.

- Ale… Co pan zrobił?

- Ocliłem go w najszybszy możliwy sposób. U nas takie metody są najlepsze. Teraz może pan iść do weterynarza.

fanthomas

opublikował opowiadanie w kategorii inne, użył 240 słów i 1214 znaków.

1 komentarz

 
  • Margerita

    :lmao:  łapeczka w górę

    20 lis 2017