Dwie miłości. Cz. 3

Wakacje mijały leniwie. Pewnego dnia matka Daniela stwierdziła, że czas (jak to określiła) „ruszyć tyłek” i poinformowała rodzinę o wyjeździe w góry. Wybór padł na Karkonosze, a konkretnie Karpacz. Daniel postanowił jechać z rodzicami, choć właściwie nikt go o zdanie nie pytał. Miał jechać i już. Było mu na rękę, że matka wybrała góry. Gdyby to było morze, miałby obawy, że może natkną się gdzieś na Zuzę i jej faceta. A tego Daniel za wszelką cenę wolałby uniknąć.  
- I w ten sposób szlag trafił romantyczny wypad we dwoje – zażartował ojciec. – A miało być tak pięknie.
- Ja się na siłę nie pcham – Daniel odpowiedział równie żartobliwym tonem. – Jeżeli chcecie jechać sami, to proszę bardzo. Jestem już duży, mogę zostać sam.  
- O, co to to nie! Nie ma takiej opcji. – wtrąciła się matka – Właśnie dlatego, że jesteś dorosły, pojedziesz z nami.  
- Ależ, mamo! – Daniel objął kobietę wpół. – Czyżbyś mi nie ufała?  
- Tobie ufam. – matka odwzajemniła uścisk – Ale nie tym wszystkim dziewczynom, które się wokół Ciebie kręcą. Sama jestem kobietą i wciąż jeszcze pamiętam, jak to jest. – uniosła rękę i pogładziła syna po policzku. – Dziecko – powiedziała z żartobliwym uśmiechem – jestem za młoda na babcię.
- A ja na ojca, więc możesz być spokojna. Poza tym, prędzej wy przywieźlibyście mi pamiątkę z gór w postaci braciszka lub siostrzyczki. To was ktoś musi mieć na oku.  
- No to wszystko ustalone. – ojciec zakończył dyskusję. – Przestań paplać, kobieto i zacznij nas pakować. Jutro wyjeżdżamy.  
- Jak to „jutro”? – Daniel był szczerze zdziwiony. – Tak szybko?
- A na co mamy czekać? Na zmianę pogody?
- Coś Ci nie pasuje? – matka stała się nagle podejrzliwa. – Boisz się, że nie zdążysz się z kimś pożegnać?  
- Nnnieee … to nie tak. – Chłopak nie bardzo wiedział, jak wybrnąć z kłopotliwej sytuacji. Rzeczywiście, przyszło mu do głowy, że może Zuza wróciła już z wakacji i zamierzał zajrzeć do sklepu. Teraz okazało się to niemożliwe. „Może to i dobrze”- pomyślał – „Tak będzie lepiej”.  

Okazało się, że pensjonat, w którym wynajęli pokoje, znajduje się niemal na końcu miasta, co oznaczało dość długą i forsowną wspinaczkę wzdłuż głównej ulicy.  
- Jutro idziemy na Śnieżkę – zawyrokowała matka któregoś dnia. – Przygotujcie się, bo to będzie prawdziwa wyprawa.
- Powiedziałaś: „idziemy”?  - ojciec spojrzał na Daniela, ale ten pokręcił tylko głową. – Kochanie, czy Ty się tam wybierasz pieszo?  
- Oczywiście, a jak inaczej?
Ojciec ponownie spojrzał na syna szukając pomocy.
- Mamo. – Daniel spróbował perswazji – Nie wiem, czy wiesz, ale na Śnieżkę można wjechać wyciągiem. Nie trzeba aż tak się forsować.
- Chcesz powiedzieć, że Twoja matka jest za stara, aby iść pieszo w góry?
- Nic takiego nie powiedziałem. – Daniel podniósł ręce w obronnym geście. – Nie chcę tylko, żebyś się za nadto zmęczyła. Poza tym pomyśl o ojcu, on też nie jest w najlepszej formie.  
- Poradzi sobie, możesz być spokojny. Nie jesteśmy aż tak stetryczali, jak Ci się wydaje.  
- To może chociaż dasz się namówić na wjazd na Kopę? Stamtąd możemy pójść pieszo.
- Ty chyba  żartujesz! – matka była oburzona. – Przecież z Kopy to już tylko zwykły spacerek, żadna wspinaczka. – podniosła wskazujący palec – Idziemy pieszo! Mogę Wam jedynie obiecać, że to nie będzie czarny szlak. – Uśmiechnęła się filuternie.
Szlak, który wybrali, okazał się trudniejszy niż oczekiwali, ale kiedy dotarli na szczyt, widok stamtąd wręcz odebrał im mowę. Daniel patrzył jak urzeczony, dysząc lekko. Słyszał oddechy innych osób obok i wiedział, że czują dokładnie to samo co on.  
- Warto było – usłyszał jakby na potwierdzenie własnych myśli. Obejrzał się i zobaczył niemłode już małżeństwo stojące nieopodal i podziwiające roztaczający się widok. Mężczyzna objął kobietę i pocałował w czubek głowy.  
- Zmęczona? – zapytał czule.
- Tak – odparła – odrobinę. Ale to, co widzę, wynagradza mi wszystko.  
- Rozumiem, że masz na myśli mnie – zażartował.
- Oczywiście, kochanie. Ciebie również.  
Daniel zamyślił się. Spojrzał na swoich rodziców, którzy oddalili się kawałek i uśmiechnął się widząc, jak matka strofuje ojca sama udając niezmordowaną. „To musi być miłość” – pomyślał. Przyszło mu do głowy, że chciałby kiedyś przeżyć coś podobnego. „Może z Zuzą? Nie! Na litość boską!” – ofuknął się w myśli – „Nie czas na takie myślenie. Jeszcze nie pora.”  

Przez cały czas pobytu w górach Daniel ani razu nie pomyślał o Zuzie. Poza tym jednym razem na szczycie Śnieżki. Uznał  to za dobry znak, że może jednak dziewczyna nie zrobiła na nim aż takiego wrażenia, jak mu się pierwotnie wydawało. Nic bardziej mylnego. Już pierwszego dnia po powrocie przyłapał się na chęci pójścia do sklepu, choćby tylko dla sprawdzenia, czy Zuza wróciła już z wakacji. Wytrzymał jednak postanawiając pójść następnego dnia. Poza tym wiedział, że wyglądałoby to dość podejrzanie, gdyby wymknął się tak od razu. Matka na pewno zadawałaby mnóstwo pytań. Wolał poczekać.  

Zatrzymał się naprzeciwko sklepu, po drugiej stronie ulicy. Stał tam przez dłuższą chwilę, nie mogąc się zdecydować. Sam nie wiedział, dlaczego tak się zachowuje. Przecież nawet nie miał pewności, że Zuza jest teraz w pracy. Z jakiegoś powodu jednak  nie mógł zdobyć się na odwagę, by wejść do środka. W końcu wziął głęboki oddech, przeszedł na drugą stronę i wszedł do sklepu.  
Była tam. Wiedział to, odkąd tylko przekroczył próg sklepu. Podniosła głowę i spojrzała na niego z uśmiechem. Widać było, że go poznała. A Danielowi, kiedy ją zobaczył, serce zatrzepotało z radości. Od ich ostatniego (i jedynego jak dotąd) spotkania minął prawie miesiąc. Powoli zaczynał już zapominać jak wyglądała, choć w jego głowie wytworzył się obraz dziewczyny, pieczołowicie pielęgnowany przez wyobraźnię. Pamiętał, że była ładna, ale nie że aż tak.  
Potrząsnął głową, żeby odegnać resztki niezdecydowania.
- Dzień dobry – zagaił. – Witam ponownie. Dawno się nie widzieliśmy.
- No, dzień dobry, dzień dobry. – Zuza wyglądała na naprawdę uradowaną. – Faktycznie dawno. Zaczynałam myśleć, że już się nie pojawisz.  
- Tego bym Ci nie zrobił. – Daniel puścił do niej oko, na co dziewczyna odpowiedziała uśmiechem. – Masz może coś dla mnie?
- To zależy, co masz na myśli. – Zuza spojrzała na chłopaka filuternie. – Bo jeżeli szukasz pokemonów, to tutaj ich raczej nie znajdziesz.  
Daniel roześmiał się
- Rzeczywiście szukam – odparł. – Ale pokemonem bym jej nie nazwał. Zresztą – tu spojrzał na nią wymownie – już znalazłem.  
- No to masz farta, bo ja wciąż szukam. Swojego szczęścia. – dodała. Odwróciła się, sięgnęła ręką do szuflady i wyjęła płytę. – Proszę – podała mu – po to przyszedłeś, prawda?
- Poniekąd – odpowiedział odbierając od niej krążek. – Ale to tylko jeden z powodów, dla których tu dzisiaj jestem.  
- Ooo! – zdziwiła się. – A jakie są inne, jeżeli mogę wiedzieć?
- Innym, może nawet ważniejszym powodem, jesteś Ty. – Przybliżył się i oparł o ladę. – Chciałem Cię zobaczyć, porozmawiać. Tęskniłem. – dodał znowu do niej mrugając.
Teraz Zuza się roześmiała, Daniel jej zawtórował.  
- Jasne, już w to wierzę – powiedziała dziewczyna z uśmiechem. – Założę się, że przez cały ten czas ani razu o mnie nie pomyślałeś.
- Tego się nie dowiesz – chłopak przybrał nieco bardziej oficjalny ton. – Chyba, ze dasz się zaprosić na kawę.  
- What?! – teraz naprawdę była zdziwiona. – Szybki jesteś.  
- Czy ja wiem, nigdy tak o sobie nie myślałem. Aczkolwiek z drugiej strony, na co mam czekać? Aż umówisz się z kimś innym?  
- W sumie masz rację – zamyśliła się. – Ale nie wiem, czy będę mogła. Bo wiesz – zawahała się – ja już mam kogoś.  
- No i? – zapytał Daniel. – Czy ten ktoś nie pozwala Ci wypić kawy ze znajomym? Przecież nie proszę Cię o rękę. Poza tym – dodał lekko poirytowany – wiem, że masz faceta. Byłem tu już wcześniej i Twoja zmienniczka mi powiedziała. To tak a propos szukania szczęścia, o którym mówiłaś. Chyba jednak już swoje znalazłaś.  
Kiedy to mówił czuł, że jest na nią zły. Aż sam się temu dziwił. Wkurzało go wszystko, cała nagromadzona i tłumiona do tej pory złość wezbrała w nim i musiał to z siebie wyrzucić. Dziewczyna spojrzała na niego poważnym wzrokiem, jakby rozumiejąc jego nastrój.  
- Hej! – powiedziała pojednawczo. – Nie bądź zły. O co właściwie Ci chodzi?  
Na szczęście w tej chwili usłyszeli dzwonek alarmujący otwarcie drzwi i do sklepu weszła para. Przeszli do działu z płytami szukając ulubionego gatunku. Przechodząc, spojrzeli kątem oka w stronę rozmawiających. Daniel speszył się nieco, nie lubił być tematem czyichś uwag. Odsunął się odrobinę udając, że przygląda się towarom rozłożonym na ladzie. Rozmowa na chwilę ucichła. „Dobrze, że ci ludzie tu teraz przyszli.” – myślał Daniel, Zuza zapewne była podobnego zdania. – „Inaczej pewnie byśmy się pokłócili. A tego chyba nie chcesz, prawda?” – mówił sam do siebie. – „Opanuj się, bo wszystko diabli wezmą. Trzeba jej to jakoś wytłumaczyć, ale nie tutaj. Gdyby tylko zgodziła się na tę cholerną kawę.”  
Para najwyraźniej nie znalazła tego, czego szukała, bo oboje podeszli do lady.  
- Przepraszam? – zagadnął mężczyzna. – Może Pani nam pomoże …? – tu przerwał, spojrzał na Daniela i ponownie zwrócił się do Zuzy – Mogę? Nie przeszkadzam?  
- Nie, oczywiście, że nie. – zapewniła. – W czym mogę Państwu pomóc? Czego Państwo szukają?  
- Czegoś romantycznego – wtrąciła kobieta. – Ale nie banalnego. Chcielibyśmy posłuchać czegoś wieczorem, podczas kolacji przy świecach, przy lampce wina.
- Proszę nam powiedzieć, czego Pani słucha? – mężczyzna oparł się o ladę w miejscu, gdzie poprzednio stał Daniel. – Ma Pani chłopaka, prawda? Na pewno słuchacie razem muzyki. – Zuza rzuciła spojrzenie w stronę Daniela, który w tej chwili usilnie oglądał jakiś gadżet. Nie musiała widzieć jego twarzy, żeby wiedzieć, że aż się w nim gotuje. Tymczasem mężczyzna ciągnął dalej – Proszę mi wybaczyć, nie chciałem być wścibski. Po prostu moja pani i ja szukamy czegoś na wieczór.
- Ależ naturalnie, nie ma o czym mówić. – Dziewczyna uśmiechnęła się do nich. – Znają Państwo Bonnie Bianco? – potrząsnęli głowami. – Nie? A Chris Norman? Mówi coś Państwu to nazwisko? Jeżeli nie, to radzę posłuchać. Ręczę, że będą Państwo zachwyceni. Ja jestem. Zresztą, proszę się przekonać. – Podeszła do starej szafy grającej, stojącej w rogu pomieszczenia. Daniel patrzył za nią, co zamierza zrobić. Dziewczyna nastawiła wybraną piosenkę i włączyła sprzęt. Chłopak uniósł brwi dziwiąc się, że ten stary gruchot jeszcze działa. Był przekonany, że to tylko atrapa, taka sklepowa atrakcja.
Tymczasem z głośników popłynęła muzyka. Szafa może była stara, ale nagłośnienie miała jak najbardziej współczesne. Rozległ się lekko chropawy głos wokalisty. Płyta była w środku, co świadczyło o częstym używaniu. Przez kilka minut w sklepie zaległa cisza, wszyscy obecni zasłuchali się w słodko-romantyczne brzmienie piosenki. Kobieta uśmiechnęła się, najwyraźniej słyszane nuty trafiły do jej duszy.
- Niezłe, prawda?  - powiedziała Zuza zauważając jej reakcję. – Facet był kiedyś wokalistą zespołu „Smokie”, jeżeli Państwo kojarzą.
-„Smokie”? Oczywiście, że znamy. – Mężczyzna od razu poweselał. – To wprawdzie nie moje pokolenie, ale ten głos nadal jest rozpoznawalny. Widzę, że mojej pani również przypadł do gustu. To jak, kochanie, bierzemy?  
- Jak najbardziej. – odpowiedziała kobieta. – I dziękujemy Pani za polecenie. Płyta wydaje się idealna na romantyczny wieczór.  
- Cieszę się, że mogłam pomóc. – Zuza uśmiechnęła się. – Życzę Państwu przyjemnego wieczoru.
- Dziękujemy – odpowiedzieli wychodząc. Wydawali się naprawdę zadowoleni. – Również za miłą obsługę i poradę. Do widzenia, z pewnością jeszcze tu wrócimy.  
- Zapraszam, będą Państwo zawsze mile widziani.  
Kiedy wyszli, zapadła niezręczna cisza. Żadne z obecnych nie wiedziało, jak zacząć rozmowę i czy w ogóle jest jeszcze coś do powiedzenia. W końcu Daniel uznał, że powinien przerwać ten impas.  
- To na czym stanęło? – zapytał. – O czym rozmawialiśmy, zanim ci ludzie tu weszli?
- O kawie. – Zuza najwyraźniej postanowiła zignorować zły nastrój chłopaka. – To na kiedy chcesz się umówić?  
- Mówiłaś, że nie jesteś pewna, czy będziesz mogła.  
- A Ty spytałeś, czy mój facet mi na to pozwoli. Otóż tak, pozwoli. Nie muszę go pytać o zgodę, ale oczywiście powiem mu o tym.  
- Doskonale – ucieszył się Daniel. – Masz mój numer, prawda? To może Ty zadzwoń, kiedy będziesz mogła. Nie znam Twojego grafiku. Albo daj mi swój numer.
- Może lepiej Ty zadzwoń. – Zapisała coś na kartce i podała mu. – Tu masz mój numer.
- Okej. Będziemy w kontakcie. – Daniel wyjął portfel i schował do niego kartkę. – Może przy okazji mógłbym zapłacić za płytę?  
Uśmiechnęła się.
- Jasne. Myślisz, że wypuściłabym Cię bez zapłaty?  
- Nigdy bym nie śmiał mieć wobec Ciebie długów.  
W tej chwili znowu ktoś wszedł do sklepu, więc Daniel pożegnał się i wyszedł. Zanim to zrobił, kiwnął głową Zuzie na pożegnanie, dając znać, że będą w kontakcie.  
Będąc już na ulicy, uśmiechnął się sam do siebie. Szybko przeanalizował w myślach wizytę i uznał ją z udaną. Dotknął kieszeni w miejscu, gdzie była płyta. „Dodatkowo, mam czego posłuchać.” – pomyślał – „Ta płyta już zawsze będzie mi się kojarzyła z Zuzą.”

Erica

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2527 słów i 14388 znaków.

1 komentarz

 
  • Zboczonyy

    akcja moglaby w koncu zrobic sie troche bardziej pikantna  :jupi:  if you know what i mean  :sex2:

    8 lis 2016