Hogwart - nowa historia cz. XXVII - Dolej to Dumbledorowi

Hogwart - nowa historia cz. XXVII - Dolej to Dumbledorowi- Marto?! To ja, Draco! - krzyknął Malfoy wchodząc do łazienki na pierwszym piętrze. - Nie ma jej, jesteśmy sami, ojcze - powiedział do Lucjusza podążającego za nim. Rozejrzał się jeszcze raz dokładnie, ale nie dostrzegł ducha ani nikogo innego. - Pewnie to coś bardzo ważnego skoro nie zdecydowałeś się przysłać zaszyfrowanej wiadomości.
- Tak.  
- Czy jest to związane z powrotem...? - wydukał przerażony chłopiec.
- Voldemorta - potwierdził jego ojciec.  Dracona przeszły dreszcze na samo wypowiedziane imię. - Czarny Pan jest coraz bliżej. Powoli odzyskuje moce, jednak to nie wystarczy. Potrzebuje naszej pomocy.  
- Naszej pomocy? - kolejny dreszcz przebiegł po ciele młodego Malfoya.
- Dokładnie. Voldemort powierzył ci misję - spojrzał mu głęboko w oczy. - Obawiam się, że nie podołasz jej sam. Rozmawiałem z nim i pomoże ci w tym Pansy Parkinson oraz...- przerwał na moment i dokończył akcentując każdą głoskę. - Jeremy Morgan.
- Kto to jest? - Draco słyszał to nazwisko po raz pierwszy.
- Wyjątkowy zdolny absolwent naszej szkoły, mój wierny przyjaciel. Możesz liczyć na jego zdolności i doświadczenie.
- Na czym polega nasze zadanie? Kiedy mamy zacząć? - ślizgon przeszedł do sedna.
- Nie będzie to pojedyncza, prosta misja. Musisz wykorzystać całą wiedzę, którą ci przekazałem i odziedziczone umiejętności, a przede wszystkim kierować się rozumem. Jutro opuścisz normalnie Hogwart razem z resztą uczniów. Przekaż wszystko co ci powiem Pansy, Morgan będzie wiedział co ma robić. Trzeba działać natychmiast.
- Natychmiast oznacza? - dociekał czując, że nie jest do końca przygotowany,
- Dzisiejszej nocy. Weź to - podał mu szklany flakonik, w którym znajdowała się zielona ciecz wypełniająca go do połowy. - Pilnuj jak oka w głowie. Od tego zależy powodzenie pierwszego zadania. To specjalny eliksir, niezwykle trudno go dostać. Musisz podać to Dumbledorowi - objaśniał bez pośpiechu. Draco sięgnął po leżącą na parapecie latarnię, podniósł ją i uniósł do góry naczynie. Obejrzał je uważnie pod ogniem świecy.
- Mam mu to do czegoś dolać? - upewnił się obracając w dłoniach zielony płyn.
- Wlej cztery krople. Za trzy, może trzy i pół godziny zakradniesz się do jego gabinetu. Mam nadzieję, że wiesz, gdzie go znaleźć?
Przytaknął szybko oddychając.  
- Dopilnuj, by koniecznie to zażył. To dopiero pierwszy krok, na razie najłatwiejszy, ale niezbędny do dobrego rozpoczęcia polecenia. Nie przewidujemy możliwości niepowodzenia.
Chłopiec schował buteleczkę do kieszeni mundurka zabezpieczając ją specjalnym zaklęciem.
- Bardzo dobrze. Trzeba zachować wszelkie środki ostrożności - pochwalił go tata.
- Co zrobi z Dumbledorem?
Lucjusz odpowiedział mu milczeniem. Po dłuższej chwili dodał tylko:
- Liczę na Ciebie, synu.
***
Tej nocy stukot butów wydawał się głośny jak nigdy dotąd. Schody również próbowały wywijać psikusy, ale drugoklasista jednym słowem przywrócił je do porządku. Cały czas wydawało mu się, że jest przez kogoś obserwowany. W połowie drogi ujrzał długi cień postaci przechodzącej z drugiego korytarza. Błyskawicznie ukrył się za filarem i wstrzymał oddech. Cień jednak zbliżał się do niego nieubłaganie i w końcu wyrosła przed nim profesor McGonagall.
- Pan Malfoy? - rozbłysnęło światło różdżki. - Co pan tu robi o tej porze? Czyż nie rozsądniej byłoby położyć się już do łóżka?
- Patrzyłem, czy nikt nie włóczy się pod osłoną nocy. To już ostatnia w tym roku, a często uczniom przychodzą do głowy różne głupoty - kłamał jak z nut.
- W takim razie niech mi pan wyjaśni, Panie Malfoy, co takiego zmusiło pana do ukrycia się przede mną za filarem? - poszerzyła źrenice i pobłażliwie się uśmiechnęła. Minęło pół minuty nim odpowiedział:
- Byłem pewny, że to któryś z uczniów. Nie chciałem, by mi uciekł, więc postanowiłem poczekać w tym miejscu. Miałbym szansę dokładnie się mu przyjrzeć i wywnioskować kto to - wymyślił kolejne kłamstwo.
- Doprawdy sprytne. Dziękuję za troskę - zażartowała. - Niech pan odpocznie - po czym odeszła dostojnym krokiem. Draco odetchnął z ulgą i kierował się dalej do gabinetu dyrektora. Gdy dotarł na miejsce zakradł się bezszelestnie do środka i schował za murkiem otaczającym kominek. Nawet bicie serca stało się donośne niczym krzyk jęczącej Marty. Obserwował, jak profesor siedzi nad dokumentami. W pewnym momencie Dumbledore podrapał się po głowie, wstał z krzesła i skierował się do regału pełnego książek. Była to jedyna okazja. Malfoy na palcach dostał się do biurka i wyjął tajemniczy flakonik. Ostrożnie go otworzył i odmierzał cztery krople. Profesor znajdował się zaledwie dwa kroki od niego i wystarczyła sekunda, by mógł go dostrzec. Po zakończeniu zadania Draco wymknął się jak najszybciej z gabinetu i ruszył żwawym krokiem do dormitorium na zasłużony odpoczynek. W głowie ciążyła tylko jedna myśl: To koniec Dumbledora.

Igi

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 905 słów i 5113 znaków.

1 komentarz

 
  • Nataliiia

    Kiedy next???

    10 wrz 2016

  • Igi

    @Nataliiia dziś albo jutro :D

    10 wrz 2016

  • Nataliiia

    @Igi ok

    10 wrz 2016