Rudzielec cz. XIII

Ech...
Może niektórzy myśleli już, że nigdy nie wrócę do ,Rudzielca". Przyznam szczerze, że sama ja tak myślałam, ale udało się, napisałam kolejną część. Wiem, że okropnie długo z mojej strony było cicho. Nie odpowiadałam na żadne komentarze. Przepraszam. Nie obiecuję też, że wróciłam już na zawsze ani, że wkrótce bedzie kolejna część. Nie chcę znów zawieść. Pozdrawiam wszystkich cieplutko i życze wszystkim miłego czytania i dziękuję, że czekacie na dalsze losy Oliwki, mimo braku odzewu z mojej strony. A.





- Rodzeństwem... -powtórzyłam. Troche zbiło mnie to z tropu, ale postanowiłam grać twardą. Nie było miejsca na załamania nerwowe. Ledwo zdążyłam pozbierać myśli. - To fajnego masz brata. On przynajmniej może jeździć autem na legalu.
    Zaśmiałam się kpiąco.  
- A jednak szliście na piechotę? - odgryzł się Robert.
- Czyżby romantyczne spacery już cię nie kręciły? - igrałam z nim i bardzo mi się to podobało.
- Zależy z kim... - zamruczał, pochylając głowę w moją stronę.  
- No właśnie - podjęłam temat - twój brat jest bardzo miłym kompanem do spacerów, w odróżnieniu od ciebie. - podkreśliłam.
    Zdecydowanie przesadziłam. Przez chwilę w jego oczach błysnął smutek i przez myśl mi przeszło, że może jednak on też coś do mnie czuje, ale wkrótce na twarzy Roberta zagościł szeroki uśmiech.
- Za to jestem dobry w innych rzeczach. - Spojrzał wymownie w mój dekolt. Zarumieniona poprawiłam koszulę. Czyli jednak, mimo wszystko, nasza znajomość sprowadza się do jednego.  
- Nie dane będzie mi się o tym przekonać. - odparłam cierpko.
- Zobaczymy, ale na razie może pójdziemy na spacer i zdołam cię przekonać, że ja też nie jestem takim złym towarzyszem?
     Pokiwałam twierdząco głową. Szybko zapłacił rachunek, pomógł mi się ubrać i wyszliśmy. Szliśmy tym samym parkiem co poprzednim razem. I tak samo jak wcześniej zapomniałam o bożym świecie, pogrążona w rozmowie o niczym. Głównie to odpowiadałam na pytania zadane przez Roberta. Sama bałam się zapytać o szczegóły, które tak mnie w nim interesowały. Pytania wprost cisnęły mi się na usta. Czym zajmował się jego ojciec? Jaki on brał w tym udział? Co właściwie robił? Co miało miejsce w piwnicy marka? Czy to było legalne? Chciałam znać odpowiedzi, ale czy jestem na nie gotowa?
- A czym zajmują się twoi rodzice? - zapytał chłopak.  
     Hmm.. Tym pytaniem mogłam poprowadzić rozmowę na odpowiednie tory.
- Tata pracuje w firmie ubezpieczeniowej. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - A mama do niedawna zajmowała się domem, ale odkąd przeprowadziliśmy się tutaj, otworzyła własną kwiaciarnię. Zawsze lubiła zajmować się kwiatami i interesowało ją ogrodnictwo. W końcu mogła spełnić swoje marzenia.
     W moim głosie brzmiała duma.  
     Zapadła chwilowa cisza. Czyżby pytania się wyczerpały? Hmm... Czas na jego przesłuchanie.
- A tak w ogóle, skoro Konrad jest twoim bratem, to czemu nie chodzi do naszego liceum? - W głowie ułożyłam już sobie plan rozmowy.
- Bo jest też strasznym prymusem i mamusia posłała go do najlepszej szkoły w mieście. - odparł, cicho zgrzytając zębami. - Poza tym nie mieszka z nami.
- Z nami? - powtórzyłam.
- Ze mną i ojcem. - sprecyzował. - Wyprowadził się razem z matką.
     W jego głosie słychać było żal, choć starał się go ukrywać.
- Czyli twoi rodzice są po rozwodzie? - dopytywałam dalej, korzystając z tego, że się rozgadał.
    Pokiwał głową z twarzą bez wyrazu.
- Tak mi przykro... - Szczerze mu współczułam.
- Stare dzieje. - Machnął ręką lekceważąco, ale w oczach miał ból.
- Musi być ci ciężko bez mamy w domu...
- Nie. - zaprzeczył szybko. - Doskonale sobie radzimy. W ogóle jest lepiej niż było. Oni do siebie nie pasowali od początku. Jak ogień i woda. Dziwne, że byli małżeństwem aż przez dziesięć lat. Matka jest adwokatem, a ojciec... prowadzi swój własny interes. Praca ich poróżniła do końca. Choć od początku wiedzieli w co się pakują. Głupcy myśleli, że uczucie zwycięży wszystko...
    Zaśmiał się głośno, ale nie był to wesoły śmiech szczęśliwego dziecka.
- Czyli ty nie wierzysz w miłość? - zapytałam z udawaną obojętnością, ale głos mi zadrżał.
    Robert uświadomił sobie chyba, że powiedział za dużo. Spojrzał mi głęboko w oczy. Trudno było odczytać coś z jego spojrzenia. Za to miałam wrażenie, że w moich wszystkie myśli są podane jak na tacy.
- Już późno. Odwiozę cię do domu.
    W ten sposób pozostawił kolejne moje pytanie bez odpowiedzi.

                              ***

    Odprowadziłem ją wzrokiem do samej furtki. Miała bardzo seksowne nogi. Nie mogłem oderwać od niej spojrzenia.  
    Chwilę jeszcze stałem pod jej domem i ruszyłem. Jechałem do Wojtka. To jego towarzystwa potrzebowałem właśnie teraz. Zerknąłem na komórkę. Ku*wa, trzy nie odebrane od ojca. Oddzwoniłem szybko.
- O co chodzi? - zapytałem. Głos w słuchawce wydał mi jasne polecenia. Dziś wieczorem nie będzie miejsca na miłe pogawędki u przyjaciela. Dodałem gazu.
    Rozmyślałem o wszystkim, co dowiedziałem się dziś od niej. Sposób w jaki mówiła o swoich rodzicach... Ta czułość w głosie, której on nigdy nie miał. Poniekąd jej zazdrościł miała pełną, kochającą rodzinę.
    Pokręcił głową ze złością.
Nie. Tak mu dobrze, a ona jest tylko przelotną znajomością. Nie da się ukryć, że go pociąga, ale nic więcej. Nie jest przecież taki głupi...

C. D. N.

zakr3cona

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1054 słów i 5558 znaków.

3 komentarze

 
  • Ksiezniczka25

    No nareszcie  :) świetne opowiadanie, czekam na kolejne części  :)

    23 lut 2016

  • zakr3cona

    @Ksiezniczka25 następna część już za chwilę :)

    23 lut 2016

  • Brewka9812

    Wiedziałam że powrócisz :D

    22 lut 2016

  • zakr3cona

    @Brewka9812 ktoś mnie przekonał :D

    22 lut 2016

  • RobotKuchenny9000

    :eek: Normalnie nie mogę uwierzyć ! :D Chyba muszę przeczytać od nowa "Rudzielca" bo mi już z głowy wszystko wyparowało co napisałaś wcześniej.

    22 lut 2016

  • zakr3cona

    @RobotKuchenny9000 tak właśnie tego się spodziewałam xD sama też tak musiałam zrobić :)

    22 lut 2016