Świat według Suzan cz.23 OSTATNIA

Świat według Suzan cz.23 OSTATNIA-Nikodem. Mam do ciebie prośbę.-mówiłam nieśmiało.
-Tak?- zapytał wyraźnie zaciekawiony.
-Czy mógłbyś mnie zawieźć do mieszkania mojego brata?  
-Jasne, że tak! Podjęłaś dobrą decyzję.-mówił radośnie.
-Chyba mnie przekonałeś, że powinnam z nim pogadać. A w końcu... Jak teraz nie zbiorę się na odwagę, to już nigdy tego nie zrobię, prawda?
-Tak.-odparł stanowczo.- Więc zawracamy?-pytał szybko, jakby bojąc się, że zmienię zdanie. No bo w sumie to szybko potrafiłam zmieniać zdanie i podejmować czasami pochopne decyzje, co niestety czasami mnie gubiło.
-Jasne.- uśmiechnęłam się smutno.
Wróciliśmy tą samą drogą. Po odprowadzeniu koni i pożegnaniu się z nimi, wsiadłam razem z chłopakiem do jego samochodu. W drodze do pojazdu zatrzymali nas rodzice Nikosia. Po miłej pogawędce z nimi, wsiedliśmy do auta. Z radia leciały hity tegorocznego lata.
-Całkiem nieźle prowadzisz.
-To był komplement?-zapytał odrywając wzrok od ulicy.
-Tak -powiedziałam szczerząc się.
-Dziękuję. Ależ długo musiałem czekać by usłyszeć komplement z twoich ust... Ale warto było czekać.-puścił mi oczko i wrócił wzrokiem do ulicy.
Po kilkudziesięciu minutach byliśmy już na mecie. Poznałam to miejsce z daleka.
-Jestem Ci winna przysługę za to, że mnie tu zabrałeś.
-Oj przesadzasz.
-Nie. Tym razem mówię serio.-mówiłam odpinając pas.- Okey to idę. Jeszcze raz dzięki. Jeśli kiedykolwiek będę mogła coś dla Ciebie zrobić to nie krępuj się i mów.
-Jasne. Zapamiętam. -uśmiechnął się promiennie.  
Jeszcze raz spojrzałam na budynek i westchnęłam. Chwyciłam za klamkę samochodowych drzwi...  
-Dasz radę sama? Mogę iść z Tobą jeśli chcesz.
-Nie, nie. Naprawdę dam sobie radę.-spojrzałam mu w oczy i dałam buziaka w policzek.
-Na ten moment też musiałem się trochę naczekać.- oboje się z tego śmialiśmy.
-Twój wielki dzień nastąpił.
-O tak! Z pewnością.
-Do zobaczenia.-powiedziałam i zniknęłam za drzwiami.
Mój niepokój związany z rozmową z Dominikiem trochę się zmniejszył, dzięki Nikodemowi. Niezbyt miły ochroniarz nie chciał mnie wpuścić do akademickiego pokoju brata, mimo wielu prób przekonywania go o naszym pokrewieństwie. Trochę zła wyszłam z budynku. I na szczęście... A może raczej dziwnym trafem natknęłam się na pewną dziewczynę.
-O hej! Zuzia, prawda?-mówiła krótko-włosa szatynka.
-Tak... A my się znamy?-pytałam lekko zagubiona. Ta sytuacja wydawała mi się ogromnie dziwna. Podeszła do mnie obca dziewczyna i zna moje imię. To nawet trochę niepokojące.
-Oj przepraszam. No tak, nie kojarzysz mnie.-dotknęła dłonią swej skroni.
-A powinnam?-pytałam coraz bardziej zaciekawiona tożsamością dziewczyny.
-Jestem Bianka.-wyciągnęła w moją stronę dłoń, w geście powitania.
-Zuzia.-odwzajemniłam uścisk dłoni.
-Dominik mi o tobie wiele opowiadał. Pewnie go szukasz.
-Tak. Chciałam iść do niego ale...-mówiąc to wskazałam głową w stronę budynku.
-Nie wpuścił Cię?- dokończyła za mnie. W odpowiedzi pokiwałam twierdząco głową.
-Chodź, wprowadzę Cię.
Jak mówiła tak zrobiła. Weszłyśmy obie do budynku i chwilę później stałyśmy pod drzwiami pokoju Dominika. Bianka zapukała do drzwi które otworzył współlokator mojego brata.
-Witaj Bartku, jest Dominik?-zapytała dziewczyna.
-Nie ma.-odpowiedział przyglądając się mi z dziwnym uśmieszkiem.-Może przedstawisz swoją śliczną koleżankę?
-Bartek-Zuzia. Zuziu to jest największy podrywacz na tym piętrze-Bartek.-podałam mu dłoń a on ucałował ją w przegub jak prawdziwy gentleman.
-Miło mi cię poznać-odrzekłam.
-Z tym podrywaniem to troszkę koleżanka przesadziła.-mówił patrząc mi w oczy.
-Uwierz, że nie.-zachichotała Bianka.
-Bianko, kogo ty ze mnie robisz przy kobietach? Po prostu jestem miły i szarmancki.
-Przedstawiam cię takim jakim jesteś, nie owijając w bawełnę. Ale jeśli zniszczyłam twoją kolejną szansę na podryw to wybacz. Jej nie zaliczysz. My już musimy iść. Pa.-pożegnała się i odchodziłyśmy już od tego chłopaka.
-Do widzenia ślicznotko i żegnaj zła Blanko ziejąca ogniem.-dodał, gdy byłyśmy już kilka metrów dalej. Stał tak jeszcze przez chwilę obserwując nasze oddalające się sylwetki.  
Dziewczyna nachyliła się do mnie i szepnęła mi na ucho "On już jest taki specyficzny, musisz mu to wybaczyć". Na jej słowa się uśmiechnęłam się. Szłyśmy długim korytarzem w stronę wyjścia.  
-Dziękuję, że chciałaś mi pomóc w szukaniu go-odezwałam się w ciszy, która zapanowała między nami.  
-Nie masz za co. Może jest w pracy, szukałaś go tam?-zapytała z troską.
-Tak jakby...-zmieszałam się, nie chcąc opowiadać o wszystkim osobie, którą poznałam kilka chwil wcześniej. Nasza rozmowa nie trwała zbyt długo, podziękowałam za wszystko dziewczynie i wyszłam z budynku kierując się w stronę opartego o maskę samochodu Nikodema. Streściłam mu całą historię w drodze do domu. Niki zajechał prosto pod mój dom, pod którym stały dwa samochody. Rozpoznałam jeden z nich, należał do Seby, za to drugi był mi całkiem nieznany. Chromowane klamki błyszczały, gdy padało na nie światło z auta mojego szofera.  
-Więc jesteśmy...-powiedział wypuszczając z głośnym świstem powietrze.
-Tak, jesteśmy.-potwierdziłam.
-Fajnie było Cię znowu spotkać, mała. Mam nadzieję, że nie ostatni raz.
-No pewnie, że nie ostatni.-uśmiechnęłam się szeroko.-Chodź!-otworzyłam szeroko drzwi i wysiadłam z samochodu.
-Nie, ja...
-Nie ma nie! Musisz chociaż wypić ze mną herbatę, należy nam się chwila odpoczynku po dzisiejszym dniu.
-Noo...
-Nalegam.-ciągnęłam temat.
-Dobrze, ale tylko na chwilę.-zgodził się, po czym udaliśmy się do domu. Pociągnęłam delikatnie za klamkę i już od progu słyszałam kłócące się osoby.  

"Jak mogłeś do tego dopuścić.... Ona sama... Nie wiń go to też nasza wina.. Nie to przeze mnie... Nie, ja mogłem szybciej zareagować...”  
  
Spojrzałam na mojego towarzysza z zaskoczonym wyrazem twarzy.
-To może ja już...-szeptał zakłopotany Nikodem.
-Nawet na to nie licz, idziesz ze mną.
Przekroczyliśmy próg mieszkania, przeszliśmy hol idąc w stronę jadalni w której toczyły się zawzięte rozmowy. Nawet nas nie usłyszeli, tak byli zajęci wymianą zdać między sobą. Przy stole siedział Sebastian, obok niego Dominik z głową wspartą na ręku. Mama opierała się ręką o stół a Tata stał tuż obok. Po drugiej stronie stołu siedział Remek, całkowicie nie odzywający się i obserwujący całą sytuację. To on zauważył nas jako pierwszy.  
-Słychać was od progu, coś się stało?-odezwałam się nieśmiało. Po moich słowach zapadła grobowa cisza a każdy zawiesił swój wzrok na mnie z niedowierzaniem. Mama wzięła mnie w objęcia, wylewając w tym uścisku całą matczyną miłość. W jej ślady poszedł również Tata. Na około słyszałam różne pytania ale na żadne nie potrafiłam odpowiedzieć duszona przez rodziców. Kiedy już rodzice wypuścili mnie z objęć, na spokojnie wytłumaczyłam im co się stało, choć spokojna atmosfera wcale nie była. Przedstawiłam im Nikosia, który szybko jednak opuścił nasze progi, wracając do domu. Sebastian również przepraszał moich rodziców, że nie dopilnował bym z nim wróciła. Po godzinie rozmów i przepraszania się wzajemnie w domu został tylko Dominik, z którym przeprowadziłam rozmowę, którą powinniśmy mieć już dawno za sobą. Pogodziliśmy się i od tej pory jesteśmy ze sobą szczerzy we wszystkich sprawach, bo wiadomo, że rodzeństwa się nie wybiera, a on jest moim jedynym bratem. Mimo ostatnich zdarzeń to on zawsze był osobą na której mogłam polegać.

* * *

Minęło już kilka miesięcy... Wspomnienia wracają do mojej głowy jak bumerang. Powrót do domu, później śpiączka, dziwne spotkanie z Dominikiem, pożar... Tyle się ostatnio działo. Wakacje dobiegły końca. Ja jestem już w pełni zdrowa, choć jak twierdzą rodzice, nadal nie powinnam się przemęczać. Dominik, zagląda częściej do domu, czasami zabiera mnie na wycieczki swoim nowym samochodem, bo stary został skasowany podczas wypadku. Zrozumiał, że to co się stało, już się nie odstanie. Zostaną po tym wspomnienia, których się nie wykasuje. Wspomnienia, które będą towarzyszyć nam przez całe życie, ale wszystko dobre, co się dobrze kończy. Nasza relacja stała się silniejsza. Pewnie powinnam wspomnieć również o Sebastianie... Słyszałam, że przeprowadził się gdzieś do sąsiedniego miasta. Chodzą plotki o jego nowej wybrance. Ciężko mi w to uwierzyć ale Dominik wspominał coś o tym, że Seba planuje się oświadczyć niejakiej Kamili. Wiadomo jak jest z plotkami... Jedno ziarenko prawdy i reszta domysłów. Życzę mu jak najlepiej. Nie mamy ze sobą kontaktu, nie zależy mi na tym. Mimo to mieszkając w mojej małej miejscowości i tak słyszę wszystkie plotki o nim.
Po kilku miesiącach szkoły nadeszły święta. W wigilijny poranek spadła masa śniegu. Do mojego domu zjechała się cała rodzina. Między innymi radosna jak zawsze Emilka, która wciąż opowiadała mi o swoich miłosnych historiach. Wspominałyśmy wakacje. Wszystko wydawało się takie bliskie, jakby wydarzyło się kilka dni wcześniej. W rzeczywistości minęło kilka miesięcy podczas których wszyscy się zmieniliśmy. Chociażby Maks i Artur. Bliźniacy, którzy niegdyś zmieniali dziewczyny jak rękawiczki. Maks poznał Pati z którą jest od połowy października i wydaje mi się, że to jest to dziewczyna z którą zostanie na dłużej, bo mówiąc krótko, jest w nią niesamowicie zapatrzony. Za to Artur pracuje jako fotograf i w pełni oddaje się tej pasji. Co prawda jest z jakąś Sylwią, ale wmawia całej rodzinie, że nie łączy ich nic oprócz przyjaźni. Ale my z Emi twierdzimy, że jest inaczej.

Na kolacji wigilijnej pojawiła się również Ela. Nie zaskoczyło mnie jednak to, że towarzyszył jej Staszek (kierownik ekipy budowlanej, pracujący przy powstaniu pensjonatu). Uwielbiam ten moment, gdy spotykamy się całą rodziną. Magia świąt udzieliła się szczególnie, gdy po rozdaniu góry prezentów i ich odpakowaniu spotkała nas dodatkowa niespodzianka. Emocje powoli opadały a wszyscy zajęci byli rozmową. Panie opowiadały o planach na Sylwestra a panowie prowadzili rozmowy na tematy motoryzacyjne. Nieoczekiwanie, Staszek poprosił wszystkich o uwagę i jak się domyślaliśmy, oświadczył się Eli. Wszyscy składali im gratulacje. Ciocia zachwycona spoglądała wciąż na swój pierścionek a ja, tak jak mnie poprosiła poszłam wstawić wielki bukiet czerwonych róż do wazonu. Nie mogąc znaleźć żadnego w kuchni, udałam się do mojego pokoju, przypominając sobie, że tam go zostawiłam. Otworzyłam drzwi i spojrzałam odruchowo na sufit, który błyszczał od gwiazd. W okamgnieniu przypomniałam sobie jego słowa, gdy po raz pierwszy ujrzałam ten skrawek nieba...

"Otworzyłam drzwi do swojej komnaty i weszłam trzymając chłopaka za rękę.  
-Jak ty to zrobiłeś?-pytałam wstrząśnięta. Jego niespodzianka przerosła wszelkie wyobrażenia. Na suficie przyklejone były gwiazdy. Cała masa gwiazd. Czułam się jakbym miała cząstkę nieba w moim pokoju.”

[...]"Chłopak położył się obok mnie i trzymając za rękę powiedział:
-Jedna z tych gwiazd należy do ciebie. Zgadnij która.
Remuś i jego zgadywanki... Ehh.. Cały sufit gwiazd a on mnie pyta o jedną.
-Hmm..-udawałam że się zastanawiam.- Może ta.-wskazałam palcem na gwiazdę wiszącą nade mną.  
-Nie, no co ty... -spojrzałam na niego marszcząc brwi.- Ta jest moja.-dodał.
-Twoja to ta obok..”
Spojrzałam na moją gwiazdę, chwilę później moje spojrzenie uciekło na tą, wiszącą obok. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Wróciło wspomnienie "strasznej szopki”, pierwszego pocałunku, randki na dachu, ogniska, pożegnania przed wyjazdem do Eli... Wszystkie wspomnienia wracały tylko przez taki drobny szczegół jak spojrzenie w gwiazdy na moim suficie. Za każdym razem, przed zaśnięciem w swoim łóżku patrzyłam w to samo miejsce i cieszyłam się na myśli o Remku. Podeszłam do stolika, chwyciłam za wazon i miałam już wychodzić z pokoju, jednak zatrzymało mnie jakieś stuknięcie. Obróciłam się w stronę okna i zauważyłam śnieżkę, która rozprysła się na szybie. Zmarszczyłam lekko brwi i podeszłam do okna, stawiając wazon na ziemi. Spojrzałam w dół i moim oczom ukazał się Remigiusz. Na moich ustach pojawił się uśmiech. Przekazałam mu niewerbalnie by poczekał, na co kiwnął głową. Zbiegłam po schodach z wazonem w rękach, wstawiłam do niego kwiaty i ustawiłam wazon na stole. Ubrałam zimowy płaszczyk i buty oraz ciepłą wełnianą czapkę po czym wyszłam z domu. Nie widziałam jednak nigdzie mojego chłopaka.                            
-Remek!- wołałam ukochanego.- Remuś, gdzie jesteś?              
Nagle zza tui wyskoczył on.                        
-Chciałem Cię przestraszyć, ale chyba...                  
-Tak. Nie udało Ci się tym razem.-dokończyłam.-Co tutaj robisz? Mieliśmy spotkać się dopiero jutro.                          
-Mam coś dla Ciebie i nie mogłem się powstrzymać, by Ci tego nie dać. Zamknij oczy-rozkazał.                        
Wykonałam jego polecenie. Z kieszeni kurtki wyjął małe pudełeczko z wstążeczką zawiązaną w kokardkę.                      
-Teraz wystaw rękę.-polecił, tak też zrobiłam. W mojej dłoni znalazło się małe pudełeczko.- Teraz możesz już otworzyć oczy.-zaśmiał się. Otworzyłam pudełeczko i zobaczyłam srebrny łańcuszek, na którym zawieszony był wisiorek w kształcie serca, przedzielonego na pół wzdłuż nierównej linii. Moje oczy się zaświeciły.                            
-Jest cudny! Dziękuję!-rzuciłam mu się na szyję.                                  
-Nie chcesz go założyć?-zapytał.                      
-No jasne, że tak.                              
Chłopak pomógł mi go zapiąć, choć sam się chwilę męczył nad małym zapięciem lecz w końcu mu się udało. Staliśmy naprzeciw siebie i patrzyliśmy sobie w oczy. Nagle ujrzeliśmy spadającą gwiazdę.              
-Ooo... Takie zjawisko zdarza się raz na czasami parę lat...-mówiłam zaskoczona.                          
-Taka osoba jak ty, zdarza się raz na miliard..                
-Trzeba zamknąć oczy i pomyśleć życzenie.-wyszeptałam.            
-Okej, ja już mam.- odparł szczęśliwy.                    
-Ja też. O czym, pomyślałeś?-zapytałam.                  
Zbliżył twarz i swymi ciepłymi i miękkimi ustami dotknął moich, co sprawiło, że przeszedł mnie dreszcz. Jego oczy iskrzyły się radośnie a z twarzy nie schodził ten zadziorny uśmieszek. Nie zapomnę nigdy jego twarzy, naszego pocałunku i tańczących wokoło płatków śniegu. Serce nie sługa... Moje już od dawna należy do niego.
                                                        
* * *                                          

Kochani moi czytelnicy! To już ostatnia część tego opowiadania. Chciałabym wam wszystkim podziękować za to, że znaleźliście czas na nie. Bez was nie byłoby tylu części, bo to wy dawaliście mi motywację do pisania, dzięki komentarzom, które po sobie pozostawialiście. Bardzo się cieszę, że przypadła wam do gustu historia Suzi. Jednak największe podziękowania ślę tym, którzy są ze mną od początku i cierpliwie wyczekiwali na kolejne części <3  

Pozdrawiam gorąco! Buziaki!

Karolayn

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2741 słów i 15308 znaków, zaktualizowała 11 sty 2017. Tagi: #miłość #nastolatki #rodzina

1 komentarz

 
  • Misiaa14

    Kocham kocham kocham !!!

    5 wrz 2016

  • Karolayn

    @Misiaa14  <3  <3  <3

    6 wrz 2016