- Wyjeżdżam. To już postanowione.
- Co ? Jak to wyjeżdżasz? Dokąd? Z kim? - zapytał zasakoczony tata. W sumie to nie wiem co go bardziej zaskoczyło, to że, wyjeżdżam, czy moja pewność w głosie.
Już kilka dni temu zdecydowałam się na wyjazd zaraz po obronie licecjatu. Muszę zacząć od nowa. Sama. Bez kogokolwiek, kto próbowałby na mnie wpłynąć.
- I co ? - kontynuował tata - zostawisz mnie tak samego ? Nie obchodzą Cię uczucia starego ojca? - wydawał się zawiedziony.
- och, tato - przytuliłam się do niego- nie jadę na koniec świata. Poza tym mamy przecież telefony, internet. Będę często Cię odwiedzać. Obiecuje
Musiałam jeszcze porozmawiać z dziewczynami i w końcu postanowić dokąd właściwie wyjadę. Tak, podjęłam decyzję o wyjeździe, ale w ogóle nie miałam planu dokąd... i tu miałam nadzieję na wsparcie przyjaciółek. Może one pomogą mi podjąć decyzję.
Kiedy pod uczelnią spotkałam Marcina dopiero on przypomniał mi o egzaminie, na który kompletnie nie byłam przygotowana. Wydarzenia ostatnich dni kompletnie zawładnęły moimi myślami. Jakoś przeżyłam egzamin. W sumie nie było najgorzej, zaliczyłam. Po zajęciach zaprosiłam dziewczyny na wspólny obiad. Potrzebowałam rady. Koniecznie. Sama sobie nie poradzę.
- No to co się dzieję? - zapytała bez ogródek Magda.
- Wyjeżdżam.
- Dokąd? - zapytały chórem.
- No właśnie... tu musicie mi pomóc. Nie mam jeszcze żadnego planu. Pomożecie?
- Żeby wyjechać musisz mieć zapewnione jakieś lokum i prace - zauważyła Marlena.
- W sumie - zaczęła Inga - no wiesz... Rafał ma firmę w Niemczech. Wiem, że za nim nie przepadasz, ale to jakiś start. Pogadam z nim, może potrzebuje kogoś u siebie i pomoże Ci znaleźć jakiś nocleg.
- Fakt, nie przepadam za nim, ale pomysł jest niezły. Tylko wolałabym sama z nim pogadać. Jestem już duża i dam radę. Daj mi tylko jego numer.
- Słucham? - usłyszałam w słuchawce głos Rafała.
- Yyy... cześć. Tu Klara. Koleżanka Ingi.
- O! Witaj. Co się stało, że dzwonisz? Chcesz jednak odzyskać swoją własność?
- Nie. Dzwonie w zupełnie innej sprawie. Możemy się spotkać?
- Jasne. Tylko myślałem, że nie masz ochoty mnie oglądać.
- Dobra, jeśli nie chcesz to nie. Żałuje, że zadzwoniłam - rozłączyłam się i rzuciłam telefon na łóżko. Zaraz usłyszałam dzwonek telefonu. Oddzwaniał do mnie Rafał. Odebrałam,ale nie zdążyłam nic powiedzieć, bo mnie ubiegl.
- Przyjadę jutro po Ciebie na uczelnie. Wiem, o której kończysz. Do jutra - rozłączył się, a ja stałam z telefonem przy uchu i otwartymi ustami. Chciałam coś powiedziec, ale już nie miałam do kogo.
Następnego dnia podczas zajęć byłam zestresowana. Bałam się spotkania z Rafałem. Nie byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, delikatnie rzecz ujmując, a teraz miałam go prosić o pomoc. Inga zapewniała mnie, że jej brat jest w porządku i na pewno mi pomoże, nawet jeśli nie za bardzo potrafiliśmy się na początku dogadać. Tylko, że ja miałam coraz większe wątpliwości.
Kiedy po zajęciach wychodziłam z uczelni coraz bardziej się denerwowałam. A co będzie jeśli mnie wyśmieje i każe spadać? Raz kozie śmierć - pomyślałam otwierając drzwi. Gdy byłam na zewnątrz zaczęła rozglądać sie w poszukiwaniu chłopaka,ale nigdzie go nie widziałam. No tak, mogłam się domyslić. Wystawił mnie. Już miała iść do domu i zapomnieć o swoich planach wyjazdowych, gdy przed budynek podjechało czarne Audi A6 i wysiadł z niego Rafał. Na jego widok zmiękły mi kolana. Wyglądał jak młody bóg. Idealnie skrojony, grafitowy, trzyczęściowy garnitur i biała koszula z odpiętym pod szyją guzikiem, sprawiała, że oczy wszystkich kobiet w pobliżu zwrócone były na niego. Kiedy mnie zauważył uśmiechnął się i ruszył w moim kierunku. Gdy był już blisko poczułam cudowny zapach perfum zmieszany z zapachem dymu papierosowego, który sprawił, iż zrobiło mi się gorąco, a nogi jeszcze bardziej zmiękły.
- Cześć - stanął przede mną i spojrzał mi w oczy. - podobno chciałaś się ze mną pogadać.
- No tak. Słuchaj,bo... no Inga mówiła...znaczy zaproponowała, bo ja chciałabym...
- No nie wierze . Tobie brak słów? Naprawdę jestem w szoku.
- Dobra . Nie zamierzam się dziś kłócić. W sumie to chcę Cię o coś prosić. Inga wspominała, że masz firmę w Niemczech, a ja zamierzam zaraz po obronie wyjechać. Chciałam zapytać czy nie znalazłbyś dla mnie jakieś stanowisko. Cokolwiek. Mogę sprzątać, parzyć kawę...
- Czekaj... Chcesz, żebym zatrudnił Cię w swojej firmie? Dobra. Zrobimy tak, ja się zastanowię i dam Ci znać do wieczora czy coś dla Ciebie znajdę, a teraz już wypuść powietrze - dopiero teraz zauważyłam, że wstrzymałam oddech. - i chodżmy na kawe. Przy okazji opowiesz mi co potrafisz, a ja będę mógł się przekonać czy mi sie przydasz. - skinęłam tylko głową na znak zgody i podążyłam za nim do samochodu.
RAFAŁ
- Maciek, daj spokój to nic nie da. Wiesz, że ona jest uparta i nic nie poradzę . Zraniłeś ją i wcale mnie nie dziwi, że posłała Cie na drzewo. Kurwa człowieku, przecież przyłapała Cie jak uprawiałeś sex ! Z innym mężczyzną !!! - darł się jakiś facet, gdy wchodziliśmy do hotelowej restauracji.
Spojrzałem na Klarę i zauważyłem, że pobladła.
- Wszystko ok? Zbladłaś.
- Tak ok. Wiesz coś mi się przypomniało. Muszę już iść, przepraszam. - odwróciła się i niemal wybiegła z hotelu.
- Klara! Klara zaczekaj! - wybiegłem za nią - Co się stało? Kogo tam zobaczyłaś? - widziałem, że była cała roztrzęsiona, a w jej oczach stały łzy.
- To ja.
- Co Ty?
- O mnie mówił ten facet . To ja nakryłam tego faceta z innym w biurze jak... no wiesz... to mój narzeczony, już teraz były - na te słowa z jej oczu popłynęły łzy. Nie wiedziałem co zrobić, więc po prostu ją przytuliłem. Kiedy trzymałem ją w ramionach poczułem się tak bardzo na miejscu. Tak jakbym nigdy nie robił nic innego tylko przytulał ją do siebie i głaskał jej delikatną skórę. Już pierwszego dnia kiedy ją zobaczyłem coś mnie w niej zafascynowało i nie potrafiłem przestać o niej myśleć. Zachowywałem się wobec niej jak dupek, ale tak naprawdę chciałem ją pocałować już wtedy w klubie kiedy tańczyła ze mną, a w jej oczach widziałem te śliczne iskierki. Urzekły mnie jej pięknę oczy, w których można było wyczytać wszystko co chciała ukryć. Miałem ochotę wrócić do restauracji i udusić tego kretyna, który ją zranił, własnymi rękoma. Tylko niestety nie mogłem jej powiedzieć o swoich uczuciach, bo przecież w Niemczech czekała na mnie żona...
KLARA
- Rafał, ja... przepraszam. - powiedziałam tylko tyle i uciekłam. Nie wiem dlaczego uciekłam, a raczej wiem. Wystraszyłam się tego co poczułam kiedy mnie przytulił. Nie chciałam mącić w swoim i tak już bardzo popapranym życiu. Miałam świadomość, że po tym jak zachowałam się jak totalna kretynka nie zaproponuje mi żadnej pracy i muszę się pogodzić z tym,że jeśli chce wyjechać muszę wymyślić coś sama.
Wieczorem postanowiłam w internecie poszukać pracy za granicą. Przeglądałam oferty dla dziennikarzy i innych zawodów związanych z moimi studiami, ale niestety wszędzie szukali kogoś z doświadczeniem. Zastanawia mnie tylko gdzie mam nabyć to doświadczenie, kiedy wszyscy chcą młodych pracowników. Najlepiej gdyby nie miało się skończonej trzydziestki i jakieś dwadzieścia lat doświadczenia. Po pewnym czasie musiałam obniżyć wymagania i szukałam już czegokolwiek. Postanowiłam, że na początku zaczepie się gdziekolwiek, a później znajdę lepszą prace. Pole poszukiwań zawęziłam do kilku krajów. Zaczęłam przeglądać oferty w Szwecji kiedy zadzwonił telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Rafał. Dzwoni pewnie po to żeby powiedzieć, że nic dla mnie nie ma.
- Halo?
- Cześć, słuchaj w sumie mam dla Ciebie pewną propozycję pracy. Nic wielkiego w sumie, ale potrzebujemy w firmie kogoś kto zajmie się właściwie wszystkim. Chodzi o to żebyś była asystentką. Moją. Poprzedniej zachorowało dziecko i niestety musiała zrezygnować. Wyszło to w sumie w ostatniej chwili.
- Wszystko super. Naprawdę dzięki, tylko nie wiem czy powinnam jednak prosić Cię o coś takiego. Nie znamy się prawie. Poza tym, musiałabym ogarnąć jakieś mieszkanie, a to może trochę potrwać.
- Jeśli chodzi o mieszkanie to nie przejmuj się, w firmie na górze jest mieszkanie. Nic wielkiego pokój z aneksem kuchennym i łazienka, ale póki sobie czegoś nie znajdziesz możesz się tam spokojnie zatrzymać. Wiem, że obronę masz za trzy tygodnie, ja wyjeżdżam za cztery, więc możemy jechać razem.
- Dobra ok. Dziękuje. Zdzwonimy się jeszcze ok?
- OK. W takim razie do usłyszenia.
- Pa.
***
- Nie wierze . Nie wierze, że to już po wszystkim. Wszystkie się obroniłyśmy i już jesteśmy licecjonowanymi dziennikarzami- Magda była tak podekscytowana, że niemal unosiła się nad ziemią.
- No, a ja zaraz wyjeżdżam. Zacznę całkiem nowe życie.
- I o nas zapomnisz - boczyła się Marlena.
- No co ty! O was? Nigdy! Będę dzwoniła tak często jak tylko się da, a jak się już znajdę własne mieszkanie i się urządzę, zapraszam na parapetówkę.
- Zaraz,zaraz... -Magda nagle się zatrzymała i omal na nią nie wpadłyśmy- jak to dopóki nie znajdziesz własnego mieszkania? A teraz gdzie będziesz mieszkała?- zapytała krzyżując ręce na piersi. Poczułam,że robię się czerwona jak burak.
- Znaczy... bo... no brat Ingi zaproponował,że mogę zamieszkać...
- U niego? - przerwała mi Magda
- Jeju ... nie - tam w firmie jest jakieś mieszkanie. Nic wielkiego, ale póki co mogę tam zamieszkać.
- No, no... nieźle. Czyżby jakiś romans?
- Pieprz się, Walicka! - krzyknęłam na Magdę - Idziemy się napić?
- Myślałam,że już nikt tego nie zaproponuje! - wtrąciła się Marlena - "Piwnica" ?
- Jasne - udałyśmy się do pubu. Piłyśmy, śmiałyśmy się i płakałyśmy. Obiecałyśmy sobie,że co roku w rocznice obrony będziemy się tu spotykać.
***
Cały kolejny tydzień spędziłam zamykając wszystkie sprawy w Polsce, wieczory spędzałam z tatą, który nie mógł się pogodzić z moim wyjazdem, ale jak twierdził, że nie chce mnie ograniczać. Dzień przed wyjazdem poszłam na cmentarz, na grób mamy. Przyniosłam jej bukiet białych róż,które uwielbiała.
- Cześć mamo, przyniosłam ci kwiaty i przyszłam się pożegnać. Wiesz wyjeżdżam, po tej całej sprawie z Maćkiem muszę zacząć od nowa, gdzieś daleko. Będę często przyjeżdżać, obiecałam tacie. Niedługo cię odwiedzę. - mama była ostatnią osobą, z którą chciałam się pożegnać.
Następnego dnia wstałam wcześnie rano,przygotowałam tacie śniadanie i zostawiłam mu krótki liścik na pożegnanie. Dopijałam kawę, gdy zobaczyłam podjeżdżający pod dom samochód Rafała. Więc to już - pomyślałam- czas na samodzielne życie. Wyszła z domu, cicho zamykając za sobą drzwi.
4 komentarze
królowaja:3
Piknie
Micra21
Kochana! Mam nadzieję, że to jeszcze nie koniec... Bardzo dobre, tylko brak paru przecinków. Choć zakończenie sugeruje jednak koniec Pozdrawiam
Xsara94
@Micra21 nie, nie koniec. Tak naprawdę dopiero początek. Jak zwykle dziękuję za uwagi
NataliaO
Fajnie podsumowałaś, i dajesz początek nowemu rozdziałowi w jej życiu
Pina
Bardzo fajne, już nie mogę się doczekać kolejnej części