Tęsknota

To było mniej więcej tak: siedziałem na fotelu w autobusie i czytałem książkę, gdy nagle przysiadła się ona. W zasadzie to nic w tym zaskakującego. Godziny szczytu, zapchany autobus i jedyne wolne miejsce. Usiadła więc koło mnie. Spojrzałem na nią i po chwili mój wzrok  z powrotem powędrował ku gęsto zapisanym stronicom powieści. Nie pierwszy - i zapewne nie ostatni - raz przysiada się do mnie nieznajoma podróżniczka, studentka wracająca do domu z wyczerpujących wykładów, pracownica zakładu produkującego kosmetyki, matka spiesząca do swych dzieci, czyjaś dziewczyna, żona, córka. Najważniejsze jednak jest to,  iż nie jest to robotnik po kilku głębszych, wydzielający zapach przepoconych skarpetek, gawędziarz opowiadający swoje chwile wzlotów i upadków. Już nie raz przysiadał się do mnie taki typ, a ja cierpliwie wysłuchiwałem jego zniekształconych słów czekając, aż wysiądzie na swoim przystanku. Niestety najczęściej zdarzało się tak, iż jego przystanek był także moim. Dzisiaj miałem szczęście i spokojnie mogę czytać zapominając o otaczającym mnie świecie.  
     Właśnie przeniosłem się do wielobarwnego Istambułu. Kroczę ciemnymi zaułkami. Razem z bohaterem próbuję odkryć przyczyny zagadkowego  zniknięcie kobiety, która zaczytywała się w kryminałach i popijała kawę. Nagle słyszę chrząkniecie. Na chwilę odrywam wzrok od kartki i nieśmiało,  ukradkiem, spoglądam na dziewczynę, która przed chwilą usiadła obok mnie. Ujrzałem długie, ciemne włosy i piękną, zarumienioną twarz. Chyba była ładna. Mówię „chyba” dlatego, że tylko przez sekundę moje oczy zatrzymały się na jej twarzy. Jednak ta chwila wystarczyła, by jej uroda mnie zaintrygowała. Trwało to zaledwie kilka, nic nieznaczących sekund. Ponownie zatopiłem się w fascynującej opowieści tureckiego pisarza, lecz mój spokój został zmącony.         Co chwilę spoglądałem w szyby. Odbijała się w nich sylwetka nieznajomej. Odbicie było jednak niewyraźne i nie mogłem dostrzec rysów jej twarzy. „Kim jesteś?” Głupie pytanie – skarciłem siebie - przecież to jest nieistotne, gdyż i tak cię nie zdobędę, nie wypowiem ani słowa. Wysiądziesz na swoim przystanku i zostaniesz tylko wspomnieniem, obrazem malejącym wprost proporcjonalnie do odległości twojego przystanku. Gdy będę wysiadał, twoja twarz zatrze się w mojej pamięci.  
     - Yhhmm... - Kobieta chrząka. Brzmi to jakby domagała się przypomnienia, lecz nie zwracam uwagi. Z doświadczenia wiem, że niemożliwym jest to, by mnie kobieta zaczepiała. Przecież jestem tylko okruszkiem na planecie zwanej Ziemia. Nie ma we mnie nic, co mogło by zwrócić czyjąś uwagę, a tym bardziej uwagę dziewczyny.  A może ona właśnie coś we mnie zauważyła? Może chce nawiązać rozmowę, lecz nie wie jak zacząć i chrząkaniem chce sprowokować mnie do wypowiedzenia pierwszych słów? Nie, to jest jednak niemożliwe. Zresztą, jak zależy jej na rozmowie, to niech pierwsza się odezwie. Co prawda jest atrakcyjna, lecz moja wrodzona nieśmiałość nie pozwala mi na nawiązanie kontaktu. Postanawiam nie reagować!
     Tak więc, siedzę i czytam dziewiętnastą książkę w tym roku. Tak, mam manię liczenia przeczytanych książek. Niewątpliwie można zaliczyć mnie do wymierającego gatunku bibliofilów, lecz jestem z tego dumny i szczerze mówiąc, chełpię się tym. Czuję, że mało kto może mi dorównać w liczbie przeczytanych lektur. Czytam nie dla przyjemności - chociaż czerpię wiele radości z tego - lecz szukam czegoś, co pozwoli mi zrozumieć siebie. Często czuję, że jestem kimś innym, postacią literacką z kiepskiej powieści.  
     - Yhhmm... - Dziewczyna  nie daje za wygraną. Teraz jestem pewien, że te chrząknięcia mają na celu zwrócenie mojej uwagi. Odwraca głowę w moją stronę. Patrzy przez chwilę próbując złapać mój wzrok.  
- Co czytasz? – zaczęła rozmowę.
Chciałem bezczelnie odpowiedzieć, że czytam książkę, lecz  „ugryzłem” się w język i po chwili namysłu podałem tytuł  książki i autora.  
- Czytam „Czarną księgę” tureckiego noblisty Orhana Pamuka. Czytałaś może coś tego autora?
- Nie, w ogóle go nie znam – odpowiedziała.
Miałem teraz okazję by przyjrzeć się jej dokładniej. Piękna – pierwsze słowo, które pojawiło się w głowie.  Pociągła twarz, delikatne rysy, niebieskie oczy, w których znajdował się cały wszechświat i anielskie dobro.  
Nastąpiła chwila milczenia. Miałem pustkę w głowie, a w sercu pojawił się smutek. Tak, mimo tego, że siedziałem obok niezwykle pięknej kobiety, nie czułem zadowolenia. Od trzech lat mieszkam sam, otoczony książkami oraz płytami winylowymi, które kupuję na pchlich targach. Mam już całkiem niezłą kolekcję. Przyzwyczaiłem się do tej rutyny – poranna kawa, praca, podróż autobusem, literatura, muzyka i ja przepełniony tęsknotą za.... sam nawet nie wiem za czym. Teraz - gdy ona spojrzała na mnie i wypowiedziała te kilka nic nieznaczących słów - coś mnie ukłuło, gdzieś tam, na dnie duszy pojawił się smutek i zrozumiałem skąd się bierze ta moja tęsknota.  
-  Rzadko czytam powieści, lecz uwielbiam zatapiać się w poezji. Lubisz czytać wiersze?
- Czasami lubię, lecz muszę być w odpowiednim nastroju – odpowiedziałem.
- Lirycznym?
- Tak, w lirycznym nastroju. Tylko, że... poezja to nie tylko słowa.
- Nie?
- Poezja to także słońce, które skrywa się za horyzont, śpiew słowików, krople deszczu odbijające się od blaszanego dachu. Wszystko jest poezją. Przeprasza, gadam głupoty.
-Nieprawda! To jest piękne i prawdziwe - odparła uśmiechając się.  
Tak, być może jest to prawdziwe i piękne, lecz ulotne jak ta rozmowa i to spotkanie. Pewnie za chwile wysiądzie na swoim przystanku, a ja zostanę sam ze swoją tęsknotą, której na imię Bliskość.  
Autobus się zatrzymał. Wysiadło kilka osób, lecz ona nadal siedziała obok mnie. Mój przystanek pewnie nie jest jej przystankiem, nie widziałem, żeby kiedyś wsiadała lub wysiadała w tym ponurym mieście, gdzie ludzie snują się jak cienie po brudnych ulicach. W ogóle nie kojarzę, żebym ją kiedykolwiek widział. Cóż, nie ma w tym nic dziwnego. Przez całą podróż nos wciśnięty mam w książkę, tylko od czasu do czasu podnoszę głowę by sprawdzić, czy to już czas wysiadać.  
- Daleko jedziesz? - zapytała po chwili.
- Do końca.  
- Aha....ja za chwilę wysiadam.  
- Chyba na co dzień nie jeździsz tym autobusem?  
- Codziennie, lecz gdy wsiadam, autobus jest tak zapchany, że zazwyczaj stoję i dlatego może mnie nigdy nie zauważyłeś. Ciebie jednak trudno nie dostrzec.  
- Tak? Czym się tak wyróżniam? Nie jestem wysoki, nie ubieram się ekstrawagancko i nie mam dziwnej fryzury.  
- Wyróżniasz się tym, że jako jedyny czytasz. Inni wpatrują się w ekrany swoich telefonów, drzemią, a co niektórzy sączą dyskretnie piwo. Ty natomiast wyglądasz jakbyś był w innym świecie. Nie ma Ciebie w autobusie.  
- A gdzie jestem?
- Przechodzisz na drugą stronę lustra i odwiedzasz bajkowy ogród.
- Bardzo to poetyckie.
- Tak jak powiedziałeś: wszystko jest poezją. To mój przystanek. Do zobaczenia.  
- Pa. Miłego wieczoru.
     Wysiadła. Wiersz się skończył, a słowa uleciały. Wróciłem do lektury, lecz nie mogłem się skupić. Myślałem o tej rozmowie i o niej. Jutro może znowu ją spotkam. Położę torbę na siedzeniu, zajmując dla niej miejsce.  


     Wracam zmęczony po pracy. Obok mnie usiadł śmierdzący facet, który coś do mnie bełkocze. Nie zwracam na niego uwagi. Czytam wiersze. Mija już miesiąc, a ona się nie pojawiła. Być może nigdy nie istniała. Była pięknym, ulotnym wierszem, który czytałem znajdując się po tej drugiej stronie lustra.

szejkan

opublikował opowiadanie w kategorii miłość, użył 1390 słów i 7847 znaków.

2 komentarze

 
  • pola25

    Rewelacja <3

    2 lip 2016

  • Bramkareczka

    Piękne  :)

    1 lip 2016