Zaufaj mi Caterina. Rozdział 26

Katarzyna obudziła się gwałtownie, nie wiedząc w pierwszej chwili, dlaczego. W sypialni było prawie ciemno. Fabio spał spokojnie obok niej. Dotknęła dłonią jego ramienia, jakby chciała sprawdzić, czy jest realny. Poruszył się i odetchnął głębiej. Wtuliła się w niego, ale nie mogła zasnąć. To ostatni raz, kiedy mogę Cię poczuć tak blisko, pomyślała z żalem.  
     Fabio był z pewnością mężczyzną wartym zachodu, ale czy był wart ryzyka? Jeszcze poprzedniego dnia była pewna, że tak. Teraz wszystko się zmieniło. Ukryła twarz w dłoniach i zapłakała. Nie tak wyobrażała sobie ich ostatni wspólny dzień i ich ostatnią noc. Na co liczyłaś, głupia, zadała sobie w myślach pytanie. Wiedziała, że spotykał się z kobietami i wiedziała, ze żadna nie zagrzała miejsca u jego boku. Dobrze, że poznała prawdę teraz, choć nie poprawiło jej to samopoczucia. A gdyby rzuciła wszystko i przyjęła jego propozycję? Zakochałaby się w nim bez pamięci, a on po miesiącu, czy dwóch powiedziałby: Mi dispiace, e finta! (Przykro mi, to koniec!). Co wtedy? Można żyć ze złamaną nogą, czy ręką, ale ze złamanym sercem? Boże, dlaczego mi to robisz? – jęknęła bezgłośnie – Odebrałeś mi dwóch mężczyzn, których kochałam. Teraz, dałeś mi nadzieję na szczęście i zaraz mi ją odbierasz? – Popatrzyła w blednące gwiazdy, widoczne za podłużnym oknem. Oddaj mi go, poprosiła w myślach. Poczuła się, jak mała dziewczynka, bezbronna wobec bezdusznego świata rządzącego się zasadami, których nie rozumiała.  
---
     Kiedy Fabio otworzył oczy, w sypialni było widno, a on leżał sam w ogromnym łóżku. Usiadł i poczuł, że jacht się kołysze. Spojrzał za okno. Stali w miejscu. Kołysał się on. No tak, przypomniał sobie wczorajszy wieczór i do kołysania dołączył się ból głowy. Wstał i powlókł się do łazienki. Zauważył, że zniknęły wszystkie kosmetyki Cateriny. Poczuł się dziwnie, jakby czegoś mu brakowało. Mam kaca, pomyślał i spojrzał w lustro. Poza ponurą miną, nie zauważył niczego niezwykłego. Dłużej niż zwykle stał pod strumieniem chłodnej wody. Wytarł się szybko i ruszył do szafy. Sukienek też nie było. No tak, miała się spakować, pomyślał, ale walizek też nie zauważył. Ogarnął go dziwny niepokój. Spojrzał na zegarek, dochodziła dziewiąta. Wybiegł na korytarz, dopinając po drodze koszulę.  
- Dzień dobry – Caterina siedziała w jadalni, uniosła głowę na jego widok – Nie chciałam Cię budzić. Mocno spałeś… - głos miała miękki i cichy. Patrzyła na niego smutnymi oczami. - Musimy porozmawiać…
- W hotelu, błagam – powiedział przez ściśnięte gardło i usiadł obok niej. Na widok kawy zrobiło mu się słabo. – Za chwilę pęknie mi głowa…
- Przykro mi, ale nie mamy tyle czasu – odparła spokojnie – Nie jadę z Tobą do hotelu, Fabio. Za trzy godziny mam samolot.  
- Co Ty mówisz? – jej słowa docierały do niego jakby z opóźnieniem – samolot masz jutro…
- Nie, Fabio – pogładziła go z czułością po policzku – musimy się pożegnać teraz. – dwie ogromne łzy zalśniły w jej oczach i potoczyły się po policzkach – Ja wyjeżdżam… - głos uwiązł jej w gardle.
- Ale ja nie chcę… – nie wiedział, co powiedzieć. Nagle dotarło do niego, że już zdecydowała – Caterina, Ty nie rozumiesz…
- Mylisz się. Wiem, że to przez Twoją żonę – wyszeptała – wszystko rozumiem…
- Daj mi to przemyśleć… - w jego głosie brzmiała desperacja.  
- Kochany, ja nie chcę wymuszonych obietnic. Nie zbudujemy na tym szczęścia… - głos jej się załamał.
Wstała i pocałowała go szybko w usta, a potem pobiegła do schodów. Zerwał się z miejsca i ruszył za nią. – Odwiozę Cię! – zawołał.
- Nie! – odkrzyknęła już ze schodów – Nie!
     Patrzył bezsilnie, jak schodzi po trapie do czekającej taksówki. Za nią szedł Antonio, niosąc walizki. Poczuł na ramieniu dłoń i odwrócił się. Stefano przyglądał mu się z powagą. – Nic nie zrobisz? – spytał.
- A co mogę zrobić? Nie chciała nawet żebym ja odwiózł – wycedził przez zaciśnięte szczęki.
- Ja to zrobię – głos Stefano zabrzmiał głucho. Ruszył w kierunku schodów – Antonio, zatrzymaj na chwilę taksówkę – rzucił do krótkofalówki i przyspieszył kroku.  
- Dziękuję – wyszeptał Fabio, choć wiedział, że przyjaciel nie może go słyszeć.
---     
- Przed czym uciekasz, Caterina? – Stefano wciąż trzymał ją za rękę, nie pozwalając odejść.
- Uciekam? Skąd Ci to przyszło do głowy? – spojrzała na niego, z trudem hamując łzy. W jego oczach zobaczyła upór. Nie miał zamiaru dać się zbyć byle czym – Dobrze – powiedziała, przełykając z trudem ślinę – powiem Ci przed czym uciekam. Kiedy straciłam męża, myślałam, że to się już nigdy nie stanie! Ale się stało. Zakochałam się i nie wiem, jak mam dalej żyć. Nie chciałam tego, ale serce nie pyta! Nie pyta też, czy osoba którą kochasz, kocha ciebie…
- Caterina – Stefano chwycił jej drugą dłoń i pociągnął do siebie, tak, że stali twarzą w twarz. Spojrzał w jej oczy pełne łez – On Cię kocha! Wiem to. Możecie być razem…
- Nie! – szarpnęła się, ale jej nie puścił.  
- Dlaczego nie chcesz dopuścić do siebie tej myśli? Dlaczego krzywdzisz jego i siebie? – Stefano ściskał jej dłonie jak desperat – Jesteście dla siebie stworzeni…
- Słuchaj – głos jej drżał - Przeszłam dość, żeby nie podnieść się z klęczek, ale ja się podniosłam. Nie wiem, dlaczego Bóg postanowił, że nie da mi spokoju. Nic na to nie poradzę. Ale ty mnie zostaw, bo za chwilę zacznę wołać o pomoc – odetchnęła głęboko i otarła łzy wierzchem dłoni – Nie jestem naiwna. Nie można być ze sobą trochę, tak jak nie można kochać trochę. To nie wyjdzie, a ja nie wytrzymam rozstania, rozumiesz?  
- Proszę Cię – wyszeptał błagalnie – wiesz, że Fabio jest dla mnie jak brat. Wyjaśnij mi, dlaczego? Ja znam go najlepiej. Byłem przy nim, kiedy był szczęśliwy i kiedy był na dnie rozpaczy. Potrafię rozpoznać…
- Stefano – przerwała mu – nie przeczę, że był ze mną szczęśliwy, ale nie możemy być razem – wysunęła dłonie z jego rąk i rozmasowała zbielałe od ucisku kostki – wiem, jak Ci na nim zależy, dlatego Ci powiem. Uwierz mi, że odczuwam ból, kiedy o tym myślę – przycisnęła pięść do mostka – Po tych wszystkich latach, dla niego nadal liczy się Tiziana. On się nie zwiąże z nikim… - z najwyższym trudem pokonała ucisk, jaki czuła w gardle.
     Stefano stał jak oniemiały, kiedy odwróciła się na pięcie i podeszła do urzędnika przy najbliższym okienku. - Miłej podróży – krzyknął za nią z desperacją. Spojrzała na niego z dezaprobatą. Równie dobrze mógłby jej życzyć miłej wizyty u dentysty. Odwróciła się, przeszła przez wąski korytarzyk między przeszklonymi stanowiskami odprawy i po chwili zniknęła mu z oczu.
---
Gdyby odeszła z pracy i przyjechała do kliniki, mogłaby zostać na tak długo, jak długo by zechciała. Mogłaby zamieszkać u niego, byliby razem, poznałby ją z Alessią... Fabio odruchowo zacisnął dłoń na lśniącej poręczy. Spojrzał w morską toń, jakby patrzył w oczy Cateriny. Miał ochotę powiedzieć, jak bardzo jej potrzebuje, jak mu dobrze, kiedy zaraz po przebudzeniu słyszy jej oddech, jak uwielbia leżeć wieczorem i czekać aż przyjdzie do niego prosto spod prysznica, owinięta ręcznikiem… Jak to się stało, że polubił to w ciągu tych kilku dni tak bardzo, że już mu tego brakowało?  
Powlókł się z powrotem do sypialni. Przez otwarte drzwi zobaczył Concettę zmieniającą pościel. Na jego widok zostawiła wszystko i wyszła bez słowa ze spuszczoną głową. Dlaczego miał wrażenie, że spojrzała na niego z wyrzutem? Odszukał poduszkę Cateriny i wtulił w nią twarz. Wdychał zapach, który na niej pozostał. Nigdy nie było mu tak ciężko po odejściu kobiety. Nigdy, od śmierci Tiziany…  
---
Katarzyna otworzyła oczy i zorientowała się, że jest w samolocie. Musiała zasnąć ze zmęczenia, ale dlaczego się obudziła? Aha, miała sen. Widziała jak Robert wpada pod samochód. Chciała go ostrzec, ale była za daleko, chciała krzyknąć, żeby się zatrzymał, ale szyba jej to uniemożliwiła. Szyba? Była w samochodzie? Nie, była w restauracji, raczej w barze… Ale potem podbiegła do niego. Rozmawiała z nim. Boże, we śnie on nie zginął! Coś mówił, tylko co? Zakryła oczy dłońmi i spróbowała się skoncentrować.  
- Zostaw to w spokoju! Ty się znasz na leczeniu ludzi, a nie na łapaniu przestępców – tak powiedział.
     Zaraz, przecież to powiedział Fabio a nie Robert. Wróciła pamięcią do snu. Co było dalej? Robert ściskał jej rękę, aż zaczęła boleć. Dotknęła lewej dłoni. Była zimna i jakby nieswoja. Musiała zasnąć w niewygodnej pozycji i ją przycisnąć, stąd ból. Dlaczego mam to zostawić, zastanawiała się. Skoro mi się to przyśniło, to widocznie podświadomie o tym myślę, wytłumaczyła sobie. To tylko głupi sen, nic nie znaczy. Przecież nie widziałam wypadku, znam go tylko z policyjnego opisu, powtarzała sobie w myślach. Wszystko mogło wyglądać zupełnie inaczej, samochód, droga, bar… powieki jej opadały… bar już widziała, zanim jej się przyśnił, miał takie fikuśne żyrandole… otworzyła szeroko oczy. Sen uleciał bezpowrotnie. Znała ten bar, mieścił się naprzeciw siłowni, do której chodził Robert. Przechodziła obok dziesiątki razy, ale weszła tam tylko raz, na samym początku. Robert tam zrobił zdjęcie Łucji. Więc tam się spotykali, na uboczu. Mogli spokojnie porozmawiać, przekazywać sobie informacje…
     Głos pilota informujący, że za chwilę będą podchodzić do lądowania, wyrwał ją z rozmyślań. Wyjęła z torebki lusterko i przyjrzała się podpuchniętym oczom. Gdyby miała przy sobie jakieś krople… Ciekawe, czy Fabio doszedł już do siebie? Wypił chyba z pół butelki whisky i rano wyglądał naprawdę kiepsko. Co Cię to obchodzi, zganiła się w myślach. Spadnie na cztery łapy, jak kot. Jak zawsze, zaskrzeczała jej w głowie nieprzyjemna myśl. Szybko odwróciła się do okna i zaczęła śledzić ruch na przybliżającym się z każdą chwilą lotnisku.  
     Kiedy wreszcie wylądowali, włączyła komórkę i wysłała sms-a do Karoliny i do mamy. Nie miała odwagi sprawdzić, czy próbował do niej dzwonić, więc wyłączyła telefon i schowała go do torebki. Idąc po bagaż, miała wrażenie, że ma "dejavu”. O czym ja wtedy myślałam, zastanowiła się. Aha, że życie obeszło się ze mną z wdziękiem walca drogowego. Mimowolnie się uśmiechnęła. Może w poprzednim życiu budowałam drogi, pomyślała?  
     Odebranie bagażu i dotarcie do samochodu zajęło jej trochę czasu, ale nigdzie się nie spieszyła. Napisała mamie, że już jest w Warszawie, ale jedzie najpierw na cmentarz, więc nie powinna się denerwować. Kiedy dotarła na grób ojca, dochodziła trzecia i Katarzyna była naprawdę zmęczona. Usiadła na rozgrzanej słońcem płycie i zaczęła ją gładzić z czułością. Długo wpatrywała się w zdjęcie przystojnego mężczyzny, którego tak kochała, a potem zaczęła mówić. Najpierw o tym, jak strasznie była zagubiona po śmierci Roberta i jak straciła wiarę w siebie, a potem jak odzyskała ją przy Fabio i jak teraz było jej ciężko. Mówiła i mówiła, aż zabrakło jej słów. Chwilami płakała albo śmiała się ze swoich lęków, a potem znów płakała nad swoim losem. Nagle za plecami usłyszała szelest i zobaczyła zbliżającą się do niej mamę. – Dziecko! – zawołała na jej widok na wpół z radością na wpół z gniewem – czy Ty wiesz, która godzina? Od zmysłów odchodzę… - zamilkła na widok jej zapłakanej twarzy.
     Katarzyna spojrzała na zegarek. - Jezu, jest siódma! Przepraszam – spojrzała w zatroskane oczy mamy – nie zdawałam sobie sprawy…
- Karolina dzwoniła do mnie chyba ze sto razy! – głos jej drżał – Co się stało?  
     Nie miała zamiaru wtajemniczać mamy w swoje sprawy, ale chyba nie miała wyjścia. Z drugiej strony, raz już wszystko powiedziała. Teraz powinno pójść jej lepiej. – Mamo – zaczęła, kiedy doszły do samochodu – spotkałam mężczyznę mojego życia. Wiem, że to trudne do pojęcia. Ja też myślałam, że był nim Robert, ale widocznie niektórzy dostają drugą szansę…

Roksana76

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2320 słów i 12657 znaków.

6 komentarzy

 
  • Dominiani

    Głupia ty. Tak latwo go odpuscilas. Te twoje tlumaczenia na mnie nie robia wrazenia po prostu uciekłaś tak jak mowil stefano

    3 maj 2019

  • kasia

    Swietne opowiadanie, pisze to pod każdą częścią i to jest w 100% prawda;-)

    9 paź 2014

  • jaaaa

    Uwielbiam to opowiadanie! Dodaj szybko kolejna część!

    9 paź 2014

  • lola

    kocham to czytac jestes niesamowita pisz dalej

    9 paź 2014

  • Judyta

    Ja bardzo prosze o kolejna czesc moje marzenia :)

    8 paź 2014

  • natala

    Zaje.. Czekam na kolejna tylko dlaczego takie krotkie?:-*

    8 paź 2014