Popiół I

Z głębokim zadumaniem wpatrywałam się w treść szarego, anglojęzycznego listu. Nie rozumiałam dziwnego poczucia humoru nadawcy. "..Jest Pani zobowiązana zgłosić się do komisji rekrutacyjnej w dniach 5-12.07 na rozmowę wstępną w Sorcery Porto University. Bilet lotniczy oraz potwierdzenie rezerwacji zakwaterowania na czas rozmów dołączone są do listu...". Rzeczywiście wraz z pismem dołączone były jakieś dokumenty, aczkolwiek nie wierzyłam w ich prawdziwość. Rzuciłam w kąt pokoju dziwną wiadomość i wzięłam głęboki oddech.  

Magia. Zaśmiałam się cicho do samej siebie. Jakbym była obdarzona jakimkolwiek tego typu darem, moje życie wyglądałoby inaczej. Nie musiałabym w wieku piętnastu lat uciekać z patologicznego domu do przyrodniej siostry, której wcale nie widziało się przyjęcie mnie pod swój dach. Ostatecznie z matką zgodziły się przyjąć mnie na czas nauki szkolnej. Krótko mówiąc, nadużywam ich gościnności już okrągły miesiąc, o czym na każdym kroku dają mi znać.

Zaczęłam nawet wierzyć, że ta wiadomość ma być jakimś nieśmiesznym sygnałem do tego bym jak najszybciej się stąd wyniosła. Wtedy nawet w prawdziwość biletów mogłabym uwierzyć. Przynajmniej w jedną stronę.

-Jesteś tam – dopiero teraz doszło do mnie, że Sandra nerwowo puka w drzwi.

Wzięłam list do ręki i otworzyłam drzwi.

-Serio?  - spytałam i pokazałam na dokument – Powiedziałam, że w połowie lipca się wyniosę, zapłaciłam nawet za cały miesiąc. Nie musiałaś sobie w ten sposób żartować.

Sandra wzięła list i zaczęła go sumiennie czytać.

-Składałaś do uniwersytetu w Porto? Skąd niby weźmiesz pieniądze by się tam utrzymać. Nie startuj z motyką na słońce – powiedziała oddając mi list z wyjątkowo wrednym uśmieszkiem.

-Nie składałam papierów na żadne studia i dobrze o tym wiesz. Zwłaszcza nie na te magiczne, wymyślone przez kogoś z bujną fantazją – popatrzyła się na mnie jak na idiotkę.

-Magiczne? Chyba te pieniądze, które przepijesz ze znajomymi powinnaś zainwestować w lekcje angielskiego – pokiwała głową – Ale mniejsza o to. Twój chłopak na ciebie czeka na dole.

-Adam to nie mój chłopak – sprostowałam, ale tylko wzruszyła ramionami i odeszła.  

Zbiegłam na dół z listem by przesłuchać kolejnego podejrzanego. Może to dziwny sposób na zrobienie mi niespodziewanych wakacji, aczkolwiek wątpiłam, by mógł tak spontanicznie się zachować.

-Hej, czy to Twoja sprawka – przeszłam od razu do rzeczy i dałam mu list. Przeczytał treść i spojrzał na mnie z lękiem.

-Chcesz wyjechać do Portugalii? Czemu nic nie mówiłaś – mruknął z niedowierzaniem – Mieliśmy razem zamieszkać.

-Nie chcę nigdzie wyjeżdżać. Kto mógł mi zrobić taki kawał? – odetchnął z widoczną ulgą.

-Nie wiem, Lena. W każdym bądź razie mnie nie podejrzewaj. Może ktoś chciał ci pomóc i cię tam zgłosił.

-Do szkoły magii? – spytałam sarkastycznie.

-Jakiej magii? – wyglądał na mocno zdezorientowanego.

Wskazałam na słowo „Sorcery”. Dopiero teraz zauważyłam że przy jego druku został użyty inny tusz. Słowo wydawało się lekko mienić.

-No nie róbcie ze mnie idiotki. Wiem co to znaczy.

-To znaczy „duża tabulator w tekście”. Nie wiem co ty tam widzisz.

Pierwszy raz dzisiaj zaczęłam wierzyć w możliwość, że ten list nie został wysłany w ramach żartu. Adam był najbardziej poważną osobą na świecie i nie było możliwości by w ten sposób grał mi na nerwach. Obiecałam sobie, że zadzwonię na lotnisko, by potwierdzić prawdziwość biletu, zanim już kompletnie zeświruję.

-Mniejsza o to. Przyjechałem by wziąć cię na ognisko nad Łyną z okazji końca szkoły. Pisałem ci o tym, ale nie wiem, czy nie zignorowałaś mojej wiadomości. Cała ekipa będzie.

Rzeczywiście coś pisał, ale od rana miałam zmianę w kawiarni, a gdy wróciłam to na łóżku czekał ten dziwny list. Potrzebowałam się wyłączyć i zabawić. Może znajdę tam żartownisia od listu.

-Wezmę szybki prysznic i możemy iść – powiedziałam i pobiegłam do łazienki. Zostawiłam list w rękach Adama i postanowiłam ograniczyć myślenie o nim do minimum.
***

Miną dokładnie tydzień od otrzymania listu. Nadal nikt nie przyznawał się do wysłania go. Od paru dni, męczył mnie dziwny sen, który zapewne był podświadomym wynikiem dziwnej wiadomości. Stałam w nim przy wejściu do wielkiej opuszczonej sali balowej. Mrok spowijał pomieszczenie i nie czułam niczyjej obecności. Widać było, że budynek był bardzo stary. Okna miały powybijane wszystkie szyby, a w niektórych miejscach leżały kupki gruzu. Nagle podłoga na środku zaczęła się zapadać , aż powstała ogromna czarna dziura. Moja ciekawska natura została widocznie uwzględniona w śnie, bo mimowolnie zaczęłam podchodzić w stronę ogromnego dołu. „Stój” usłyszałam krzyk zza pleców. Odwróciłam się, by napotkać wzrok ogromnego białego renifera. Zwykle wtedy sen się kończył, a ja budziłam się z uczuciem niepokoju.  

Dziś jednak spałam spokojnie, dopóki Sandra nie weszła bez pukania do mojego pokoju.

-Wstawaj natychmiast. Ktoś po ciebie przyjechał. Mówi, że wynajęto go, by odwieźć cię na lotnisko – wrzasnęła i wzięła moją kołdrę.

Szybko połączyłam fakty. Zerwałam się z łóżka i  Wyjęłam list z szafki biurka. Na bilecie widniała dzisiejsza data.

-Nie rozumiem, myślałam że to żart – powiedziałam, wciąż nie rozumiejąc tego, co właśnie się działo.

-Miałaś zadzwonić i spytać się o co chodzi, ale jak zwykle olałaś sprawę. Wyjdź do tego typa i spytaj się za ile masz wyjść.

Wzięłam szybko bluzę i wybiegłam na zewnątrz. Pod bramą stało czarne auto, a obok niego staruszek w czarnym płaszczu. Wpatrywał się w telefon i wyglądał na mocno podirytowanego.

-Dzień dobry. Pan po mnie? – nie wiedziałam jak inaczej zacząć rozmowę z niezidentyfikowanym intruzem.

-Jeśli nazywasz się Helena Kruk to tak. Jak zwykle wiedziałem, że takie młode panny są niepoważne i przyjechałem przed czasem. Proszę się przygotować, ma pani 15 minut. Radzę się pospieszyć.

-Ale – chciałam zadać jeszcze jedno pytanie, ale podniósł wzrok na mnie i wiedziałam, że lepiej po prostu robić co każe.

Pobiegłam szybko do domu i z pośpiechem wparowałam do pokoju.  

-I co? – spytała Sandra, która czekała przy moim łóżku – Jedziesz do Porto? Masz w ogóle pieniądze? Po co się tam zgłaszałaś?

Przewróciłam oczami. Do mojej torby wrzucałam na szybko najważniejsze rzeczy.  

-Daj spokój, ktoś mnie musiał zgłosić. Jeśli to prawda co piszą, a chyba tak, to zakwaterowanie jest również opłacone – powiedziałam.

Sama nie wiedziałam, czemu zamiast zadawać milion pytań staruszkowi, wzięłam się od razu bezsprzecznie za pakowanie.Jakby w jego spojrzeniu kryła się jakaś niezrozumiała moc perswazji. A przede wszystkim nie wiedziałam, czemu nagle zaczęłam uznawać treść listu za prawdziwą. Zupełnie jakbym czuła, że to co się dzieje, jest właściwe, po mimo że wcześniej całą sobą chciałam to traktować jak żart.

-Weź letnie rzeczy – powiedziała Sandra i pokazała mi wykres pogody w telefonie – Będzie straszny upał. To szaleństwo.

-Nie musisz mi tego mówić. Sama nie wiem co się dzieje.  

Dopchałam torbę kurtką przeciwdeszczową i poszłam do łazienki przygotować się do wyjścia. Słyszałam za plecami pomrukiwania Sandry, ale wolałam to przedyskutować po moim powrocie. O ile staruszek nie zakopie mnie w lesie.  

Na szczęście matki Sandry akurat nie było w domu. Wrzeszczałaby, że wydaje pieniądze na głupoty, zamiast zwrócić jej za koszty przygarnięcia mnie. Wzięłam spakowaną torbę na ramię i ruszyłam do wyjścia.

-Poczekaj – Sandra zatrzymała mnie w progu – Trzymaj się i życzę powodzenia w rozmowie. Przyda ci się. Nie spodziewałam się, że w ogóle jakakolwiek zagraniczna uczelnia mogłaby się tobą zainteresować. W każdym bądź razie tygodniowy wyjazd dobrze ci zrobi.

Wiedziałam, że na siostrzany uścisk nie ma co liczyć. W jej słowach było tyle chłodu, ile tylko mogła z siebie wydobyć.

-Dzięki – wydobyłam z siebie z trudem.

Skierowałam się w stronę auta. Nie wiedziałam co może mnie czekać, ale już wtedy czułam, że to zmieni całe moje życie.

opopoo12

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 1495 słów i 8474 znaków, zaktualizowała 6 maj 2020.

3 komentarze

 
  • agnes1709

    Fajne. Łapa.

    7 maj 2020

  • eksperymentujacy

    Dawaj dalej- przynajmniej pociągiem Cię nie zabrali ;)

    7 maj 2020

  • shakadap

    Brawo. Fajnie napisane.
    Dobra robota.  
    Pozdrawiam i powodzenia.

    6 maj 2020