Szef cz.3

- A kogo my tu mamy? Mamusia nie mówiła, że nie ładnie jest podsłuchiwać? – zaśmiał się i pochylił nade mną. Cały czas patrzałam mu w oczy z irytacją. Nie czułam strachu, tylko gniew, ból ręki cały czas rósł w siłę, parę razy próbowałam się wyrwać bez skutku, więc dałam sobie spokój. Rozejrzałam się spokojnie po pomieszczeniu. Kiedyś była to chyba hala produkcyjna, zamarłe wielkie urządzenia, teraz całe pokryte kurzem i pajęczynami. Z powrotem spojrzałam na mężczyznę, który stał teraz z wielkim uśmiechem na twarzy. – Co? Mowę ci odebrało? – spytał i poklepał mnie po policzku, błyskawicznie odwróciłam głowę od jego dłoni. – Słuchaj nie lubię wścibskich ludzi, powinni nauczyć się nie wpierdalać się w sprawy innych. Nie myśl, że nie wiem kim jesteś, znam cię, dużo o tobie słyszałem, jesteś sprytna, inteligentna i piękna. Teraz mogę potwierdzić to ostatnie, jednakże z dwoma pozostałymi, po takim pierwszym wrażeniu nie mogę się zgodzić. Powiedz, co cię tu sprowadza? – spytał spokojnie, to że odwróciłam głowę wcale go nie zraziło, tylko chyba tym bardziej zadowoliło, ponieważ nie wziął dłoni, wręcz przeciwnie, zaczął gładzić mój policzek patrząc mi w oczy.  
- Wypuść mnie, myślisz, że jesteś taki wspaniały? To się grubo mylisz! Jesteś zwykłym, podstarzałym frajerem, któremu poszczęściło się w życiu, przez co ma zbyt przerośnięte ego. – powiedziałam, czym doprowadziłam go do niepohamowanego śmiechu.  
- Widzę, że ktoś tu ma niewyparzony języczek. – śmiał się w najlepsze. – ale nie o to pytałem.
- No wie pan, właśnie szłam do mojej kochanej przyjaciółeczki, kiedy ten oto idiota mnie zaczepił, więc stwierdziłam, że muszę sprawdzić co tu się dzieje, aby w razie czego zainterweniować i zadzwonić po gliny. – powiedziałam, udając słodką idiotkę. W tym momencie telefon znowu zaczął dzwonić, mój rozmówca zbliżył się do mnie i zabrał mi go brutalnie, po małej szarpaninie z nimi dwoma, byłam trochę zmęczona, więc przez resztę czasu siedziałam cicho i tylko patrzyłam na niego spode łba. Odebrał nic nie mówiąc, zrobił na głośno mówiący, pokazując dryblasowi za mną, żeby zamknął mi usta, gdybym chciała krzyczeć. Z telefonu usłyszałam wkurwiony głos Sebastiana, pytał gdzie do cholery jestem, bo wie, że nie ma mnie w domu. Przed chwilą wrócił z kotem, a mieszkanie było puste, jak moja głowa. Nie mogłam w tym momencie powstrzymać  uśmiechu.  
- Słuchaj, jeśli nie chcesz, aby coś się stało twojej ślicznej koleżance, to lepiej przyjedź do baru przy Walkout Street o ósmej. Nie lubię spóźnialskich, więc lepiej, abyś wyrobił się na czas. – powiedział znudzonym głosem Costello do telefonu, po czym się rozłączył. Spojrzał na mnie z uśmiechem. Wspominałam już, że ja zawsze muszę mieć ogromnego pecha? Jeśli nie to teraz już o tym wiecie. Klęknął przede mną i mocno przetrzymał za mój podbródek.
- Co mała? Myślisz, że przyjedzie? – zaśmiał się szyderczo i wznowił swoją wypowiedź, nie czekając na moją odpowiedź. – Ja na jego miejscu bym przyjechał. Uwielbiam mądre, a zarazem piękne kobiety. Niestety mało jest takich, wiesz? – pokręcił smutno głową. – Może nie będziemy tutaj tak sterczeć, zimno jest, jeszcze nam się nasza dziewczynka przeziębi. – Wstał i kiwnął na chłopaka za mną. Szarpnął moją rękę, zmuszając do wstania. Pchał mnie jak szmacianą lalkę do samochodu, pięknego, czarnego BMW, po czym pomógł mi wsiąść do środka i puścił mnie. Wreszcie mogłam rozmasować obolałe nadgarstki i ramiona. Costello usiadł za kierownicą.
- Dokąd panienka sobie życzy? – spytał rozbawiony. Tak naprawdę, gdybyśmy poznali się w innych okolicznościach, wzięłabym go za całkiem fajnego gościa. Wyszło jednak inaczej, byliśmy wrogami. Ten człowiek zabił jedyną osobę, dla której się liczyłam, jedyną osobę, którą kochałam. Nie wybaczę mu tego nigdy. Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem.
- Jak najdalej od ciebie, pieprzony potworze. – wysyczałam
- Pieprzona możesz być ty i to nawet teraz jeśli się nie zamkniesz, suko. – powiedział spokojnie.
- Trzeba było nie pytać. – odezwałam się znudzona i spojrzałam przez okno.
- Mogłaś grzeczniej odpowiedzieć. – powiedział, spoglądając na mnie w lusterku. – Jedziemy do mnie, nie musisz się bać, nie będę niczego próbował z tobą, widzę, że nie lubisz się podporządkowywać, a że ja sam nie znoszę, kiedy ktoś próbuje mnie zmusić do czegoś wbrew mojej woli, tak więc oszczędzę ci tego. Nie próbuj uciekać kiedy mnie nie będzie, i tak nie dasz rady. Będzie z tobą mój ochroniarz, masz być dla niego miła, zrozumiano?
- Tak zrozumiałam, tylko nie rozumiem po co mieszasz w to Sebastiana? To idiota, wątpię, aby się zjawił. On mnie nienawidzi.  
Mężczyzna uśmiechnął się, kiedy znowu na mnie spojrzał widziałam w jego oczach iskierki podniecenia, jak u małego dziecka, które dostało długo wyczekiwaną zabawkę. Przestraszyłam się trochę, ponieważ ten wzrok, raczej nie wróżył nic dobrego.
- Wiesz, ja nie mam nic przeciwko temu, abyś została u mnie dłużej. Jeśli ten twój kolega jest naprawdę takim idiotą, aby nie przyjechać, uratować ci życia, to ja na tym na pewno skorzystam. Będziemy mieli więcej czasu, aby się dobrze poznać. – powiedział i podjechał pod piękny, duży dom, który cały był oświetlony przez lampy. Przed nim znajdował się piękny ogród, z zieloną, równą skoszoną trawą, gdzieniegdzie zasiane były czarne i białe orchidee. Na środku stała olśniewająca fontanna wykonana z białego marmuru, podświetlana białym światłem. Całość robiła niesamowite wrażenie, było tu cudownie, jak w raju. Mój towarzysz, chyba zauważył mój podziw, ale nie skomentował tego, tylko zaparkował przed budynkiem, wyszedł z samochodu i otworzył mi drzwi.  
- Tylko nie próbuj kombinować, nie uda ci się, cały teren jest strzeżony. – szepnął cicho i pomógł mi wyjść. Podszedł do drzwi, otworzył je i przepuścił mnie przodem. Zdjęłam kurtkę, którą szybko ode mnie odebrał. Nagle poczułam jego dłonie sunące po moi ciele, próbowałam się wyrwać, lecz on już znalazł to czego szukał, zabrał mi pistolet i spojrzał na mnie.
- Naprawdę myślałaś, że ci go zostawię, abyś zniszczyła mi pół domu oraz pozabijała pracowników? – spytał z niedowierzaniem w głosie. Prawda była taka, że o nim zapomniałam, byłam w szoku. Stałam tak kilka minut, zanim doszłam do siebie. Teraz do mnie dotarło gdzie jestem, kim jest człowiek stojący przede mną. Łzy cisnęły mi się do oczu, nie panowałam nad sobą.
- Ty bydlaku! Zabiłeś John’ego, a teraz myślisz, że ja będę grzecznie robić wszystko na co masz ochotę?! Musisz być albo niepokornym optymistą, albo zwykłym debilem. – prychnęłam.
- Być może jestem jednym i drugim? Niestety, nie zgadłaś, w życiu jestem realistą, a co do tego stwierdzenia, iż jestem zwykłym debilem, mam nadzieję, że nie dałem ci podstaw do takiej oceny mojej skromnej osoby, jeżeli tak to przepraszam i mogę zapewnić cię, że jestem całkiem inteligentnym mężczyzną, który tylko próbuje osiągnąć swoje cele, a to przecież nic złego, nie zgodzisz się?
- Nie jeżeli ktoś za swoje cele obstawia pozbawienie drugiej osoby życia.
- Jesteś w tym momencie hipokrytką, sama zabiłaś wiele osób. Skazałaś ich na cierpienie powiązane z nałogiem i długą, bolesną śmierć. Ja przynajmniej zabijam szybko i w miarę bezboleśnie. Nie mam sobie nic do zarzucenia, a ty? Nie czujesz się z tym źle, że tyle istnień ludzkich przez ciebie poszło na zmarnowanie?  
- Ja nie zabijam dla przyjemności, a poza tym jak ktoś chce się truć, by znalazł kogoś innego kto by mu to zapewnił, ale towar mógłby być o wiele gorszy, wszyscy wiemy, że Johny miał najlepszy i dlatego go zabiłeś. A więc jak zauważyłeś, nie można porównywać tych dwóch spraw, ponieważ to zupełnie co innego.
- Zdziwiłabyś jak wiele je łączy. – powiedział ze smutkiem w oczach.
Byłam ciekawa skąd on się wziął, czyżby ten potwór też miał uczucia? Na pewno nie, przestań się nad nim użalać idiotko, on zabił ci szefa. Ogarnęłam się i weszłam do wielkiego salonu. Pokój był w jasnym odcieniu szarości, na środku stała czarna, skórzana sofa, na której leżał biały, futrzany ozdobnik. Przed sofą stał duży stolik do kawy o nieregularnym kształcie. Wszystko było utrzymane w stylu minimalistycznym i chłodnym. Podeszłam i usiadłam się. Właściciel tej pięknej posesji, ruszył za mną.  
- Chcesz coś do picia? A może jesteś głodna? – spojrzał na mnie wyczekując odpowiedzi.
- Chętnie napiłabym się wody. – nie zwracałam na niego uwagi. Cały czas podziwiałam urodziwy wystrój domu, w którym się znajdowałam. Widać było, że Costello miał gust, albo zatrudnił naprawdę świetnych ludzi, do tego nie żałował kasy na wykonanie, dzięki czemu nie wyglądało to tandetnie. Zainteresowana przyglądałam się srebrnej rzeźbie, przedstawiała ona zniekształconą kobietę, gdy nagle przede mną wyrósł jak z podziemi Costello.  
- Twoja woda. – podał mi szklankę z przeźroczystym płynem. Spojrzałam na nią podejrzliwie, westchnął głośno. – Mam lepsze sposoby, abyś mi się poddała niż podawanie ci jakiś rozpuszczonych prochów. Możesz być spokojna.  
Upiłam łyk wody, po czym zaciekawiona spojrzałam na niego.
- Jakie na przykład?
- Dowiesz się, dopiero w dniu, kiedy stwierdzę, że zasłużyłaś, na tak duże zainteresowanie z mojej strony.
- Och, to na to, aby być przez ciebie wykorzystanym trzeba sobie zasłużyć? Nieźle. – mruknęłam pod nosem.
- Kocham ten twój niewyparzony języczek, malutka, ale teraz muszę iść na spotkanie z twoim drogim kolegom. Czuj się jak u siebie i bądź grzeczna, bo jak wrócę nie muszę być taki miły dla ciebie jak teraz. – powiedział z przebiegłym uśmiechem i wyszedł.
     Odetchnęłam z ulgą i ułożyłam się wygodnie na kanapie. Wypiłam wodę do końca. Poczułam, że odpływam do krainy snów i marzeń. Śnił mi się koszmar. Byłam sama w opuszczonym domu, matka znowu wyszła pieprzyć się z jakimiś fagasami, była zwykłą dziwką, nie dziwię się, że mnie jej zabrali. Ojca nie znałam, zostawił nas jak byłam mała, przez co matka co noc się upijała i spędzała noce z coraz to różniejszymi facetami. Stałam i wpatrywałam się w przeciwległą ścianę, znowu byłam tą dziewczynką, która wszystkiego się bała. Zamknęłam oczy i uklękłam, zatkałam rączkami uszy i zaczęłam krzyczeć, aby przegonić złe demony przeszłości. Obudziłam się zlana potem i zdyszana, nade mną stał Sebastian, byliśmy w u niego w domu. Było już ciemno, za oknami było słychać dźwięki miasta, które nigdy nie śpi. Chciałam się podnieść, ale poczułam tylko tępy ból głowy oraz dłonie Sebastiana, które kazały mi się z powrotem położyć. Widziałam w jego oczach wiele skrajnych emocji, strach, gniew, troskę, ulgę.  
- Kurwa co ty sobie wyobrażasz? Mówiłem nigdzie nie wychodź, ale najwidoczniej ty nie rozumiesz. Tak trudno spełnić proste polecenie? No słucham, jesteś, aż tak tępa? - był autentycznie wkurwiony, nagle przypomniało mi się wszystko, cały dzisiejszy dzień. Było mi głupio, że dałam się tak podejść. Chociaż, tak naprawdę to była jego wina, gdyby wtedy nie zadzwonił nic by się nie stało. Chciałam mu o tym przypomnieć, ale on zaczął kontynuować swój monolog. – Myślisz, że się o ciebie nie martwię? Wiem za jakiego mnie masz, ale ja też mam uczucia, a ciebie lubię, więc proszę, nie narażaj się tak więcej, obiecaj mi to, że od teraz nie ważne co powiem, będziesz się słuchać.
- Niestety nie mogę ci tego obiecać znając ciebie, aż tak dobrze. – powiedziałam i zaczęłam się śmiać, ale śmiech ugrzązł mi w gardle, ponieważ poczułam ogromny ból w całym ciele. Skrzywiłam się, on to zauważył i od razu zaczął panikować.
- Wszystko w porządku? Nie ruszaj się przyniosę ci coś przeciwbólowego. – wstał i zniknął za drzwiami łazienki. Leżałam, wgapiona w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał. Łzy poleciały mi ciurkiem, naprawdę nie sądziłam, że aż tak się o mnie martwi. Po paru minutach wrócił ze szklanką wody i tabletkami. Zobaczył moje łzy. Błyskawicznie znalazł się przy mnie, przytulił mnie delikatnie i zaczął pocieszać, rozryczałam się jeszcze bardziej. On naprawdę był w porządku, a ja miałam go za takiego skurwiela. Czułam się głupio. Łkałam jeszcze długo w jego szyję, aż jego koszulka cała była mokra. Byłam bardzo szczęśliwa, że mam go teraz przy sobie.

Nobodybutsomebody

opublikowała opowiadanie w kategorii inne, użyła 2347 słów i 13021 znaków.

3 komentarze

 
  • pola251990

    Rozdziały są konkretne nie za krótkie.Sensowna treść która przyciąga czytelnika.Naprawde super opowiadanie <3

    24 sty 2016

  • Nobodybutsomebody

    @pola251990 dziękuję za miłe słowa :)

    25 sty 2016

  • Malineczka2208

    Nieźlee <3

    23 sty 2016

  • Nobodybutsomebody

    @Malineczka2208  dziękuję :3

    25 sty 2016

  • spragniona.kontynuacji

    Hmmm bardzo ciekawe i widzę że akcja się rozkręca.  Oby tak dalej  :cool:

    20 sty 2016

  • Nobodybutsomebody

    @spragniona.kontynuacji dzięki, właśnie pracuję nad następną częścią, mam nadzieję, że też się spodoba :)

    21 sty 2016

  • spragniona.kontynuacji

    @Nobodybutsomebody Jeżeli tylko będzie tak dobra jak poprzednie  :cool: to nie ma się o co martwić :-)

    21 sty 2016