Szef cz.4

Jeszcze przez chwilę leżałam w jego silnych, znajomych ramionach, gdy on odsunął się i podstawił mi pod nos szklankę wody i leki.
- Masz, poczujesz się lepiej. Zaufaj mi chociaż ten jeden raz i zrób to o co cię proszę. – Spojrzał mi w oczy i dopilnował, abym wszystko ładnie połknęła. Ból odchodził w niepamięć, więc postanowiłam pójść do łazienki, aby się odświeżyć. Byłam również bardzo ciekawa, w jakim stanie aktualnie się znajduję, ponieważ psychicznie czułam się okropnie. Weszłam do środka i zamknęłam drzwi. Opłukałam twarz wodą, wytarłam ją ręcznikiem i przyjrzałam się swojej twarzy. Nie było źle, poza opuchniętymi oczami, wyglądałam normalnie. Wyszłam i poszłam do Sebastiana pogadać z nim o tym. Siedział przy biurku i z kimś rozmawiał przez telefon, wyglądał na strasznie wściekłego.  
- To nie jest zabawne, Frank. Masz to załatwić jasne? Albo inaczej pogadamy! – krzyknął, po czym rozłączył się i przeczesał ręką gęste, ciemne włosy. W tym momencie weszłam, nic nie mówiąc usiadłam na kanapie naprzeciwko jego.
- Co jest? – spytał z troską, próbując ukryć wcześniejszy wybuch gniewu.
- Chciałam porozmawiać. Dzięki za pomoc. – powiedziałam patrząc mu w oczy. – Byłam w jego kryjówce, więc pewnie ją zmieni. Musimy dowiedzieć się gdzie teraz będzie jego nowa baza. Jak się już dowiemy to będziemy mogli zaatakować, ale na razie możemy spróbować znaleźć haka na niego. – zamyśliłam się na chwilę, po czym spytałam. – Widział twoją twarz?
- Oczywiście, że tak. Spotkaliśmy się w restauracji więc ciężko byłoby przyjść tam w kominiarce. – zaśmiał się. – Co do twojego planu, to ja się wszystkim na razie zajmę, a ty masz odpoczywać.  Dostajesz urlop do odwołania, jasne?
- Nie będziesz mi dawał żadnego urlopu. Za kogo ty się uważasz?
- Za twojego nowego szefa, właśnie załatwiałem wszystkie ważne sprawy, kiedy to twój nowy przyjaciel do mnie zadzwonił. Tak więc zostajesz u mnie do odwołania. O kota się nie martw, jest tu i ma się dobrze. Jest bardzo grzeczny, czego nie można powiedzieć o jego pani. – mówiąc to zmierzył mnie wzrokiem. – Tak więc jak wspominałem, masz tu siedzieć do odwołania, albo będę musiał podjąć odpowiednie środki. – powiedział, wstał i wyszedł z pokoju.
Zerwałam się z łóżka i poszłam za nim.  
- Niby jakie? – prychnęłam.
- Tego dowiesz się jeśli nie będziesz się słuchać, jednak mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Teraz muszę wyjść, powinienem wrócić za trzy godziny, jak mnie nie będzie zadzwoń pod ten numer. – podał mi kartkę, ubierając czarny płaszcz. – Aha i pamiętaj, że masz tu być i nigdzie nie wychodzić nawet na chwilkę. Masz tu wszystko czego byś potrzebowała, razem z kotem przywiozłem parę twoich rzeczy, więc nie masz narzekać. – spojrzał na mnie gotowy do wyjścia i przytulił mnie. – Dasz sobie radę?
- Tak, co to za pytanie? – uśmiechnęłam się i odsunęłam od niego, aby spojrzeć mu w oczy.
- To dobrze, na razie. – powiedział i już go nie było.
- To co? Cały dom dla nas? – uśmiechnęłam się do kota i wróciłam do salonu. Usiadłam się na kanapie i włączyłam telewizor, niestety nie było nic ciekawego, spać mi się nie chciało, a wyjść nie mogłam, nie chciałam znowu wywoływać kłótni, więc grzecznie siedziałam  i skakałam po kanałach. W końcu go wyłączyłam i poszłam po moje ubrania, ręcznik i jakieś rzeczy do kąpieli. Udałam się do łazienki i wszystko ładnie przygotowałam. Wzięłam moją ulubioną flanelową koszulę w czerwoną kratę i czarne dresowe szorty. Puściłam ciepłą wodę pod prysznicem, po czym rozebrałam się i związałam włosy. Przyglądałam się swojemu ciału przez chwilę w lustrze. Zobaczyłam w nim niską, szczupłą, ale nie chudą brunetkę z wielkimi zielonymi oczami. Zawsze byłam blada, ale po ostatnich dniach, moje ciało zbladło jeszcze bardziej. Miałam małe, jędrne piersi, z czego się cieszyłam. Zawsze podziwiałam kobiety, albo inaczej, nie rozumiałam ich, kiedy chciały mieć jak największe piersi. Przecież to nie wygodne, pomyślałam. Weszłam pod gorący strumień wody, wzięłam żel pod prysznic i zmyłam z siebie wspomnienia ostatnich dni. W momencie, gdy stwierdziłam, że już jest okej, zamknęłam wodę i okryłam się ręcznikiem. Wytarłam się szybko i ubrałam przyszykowany strój. Wiedziałam, że teraz nie zasnę, więc poszłam do jego sypialni poszukać jakiejś książki. Kiedy byłam tu ostatnio widziałam, że ma ich sporo. Zaczęłam przeszukiwać jego regał, aż w końcu natrafiłam na coś co mnie zainteresowało.  Jednak nie była to książka, a wycięty artykuł z jakiejś gazety, mówiący o jakimś wypadku samochodowym, który wydarzył się parę lat temu. Pod nim znajdowało się zdjęcie pokazujące zmasakrowany samochód o ile można było to coś nim nazwać. Zabrałam ten wycinek razem z sobą do salonu, położyłam go na stole, a sama poszłam do kuchni, aby nalać sobie soku winogronowego i wróciłam do pokoju. Położyłam się na sofie i zaczęłam czytać. W zdarzeniu zginęła młoda dziewczyna, upiłam łyk napoju i wróciłam do czytania. Ciekawe dlaczego Sebastian trzyma to schowane między książkami. Kim była ta dziewczyna? To pytanie nie dawało mi spokoju. Zginęła tylko ona, było jeszcze parę rannych osób, jednak nie było o nich dużo informacji. Cała uwaga skupiła się na zmarłej. Dziwne, zazwyczaj równie dużo uwagi przypada na poszkodowanych, ponieważ mogą zdać relację z całego zajścia. Wygląda to tak, jakby oni nie chcieli, aby o nich mówiono. Odłożyłam skrawek gazety z powrotem na swoje miejsce, sięgnęłam po jakąś książkę, ale nie mogłam się na niej skupić. Cały czas rozmyślałam, jaki ma związek cała ta sprawa z Sebastianem.  Zmęczona długim rozmyślaniem zasnęłam, przed tym poczułam tylko miękkie futerko mojego kota, który położył się obok mnie.  
Kiedy się obudziłam było około piątej rano, szybko zerwałam się z kanapy, niechcący budząc przy tym kota, po czym pobiegłam do sypialni mojego nowego szefa. W domu panowała martwa cisza, podeszłam do jego łóżka, lecz nikogo na nim nie było. Obeszłam całe mieszkanie, było puste. Sprawdziłam czy nigdzie nie ma żadnej kartki z wiadomością, że wrócił i nic mu nie jest a wyszedł na przykład po coś do sklepu, lecz nic takiego nie znalazłam. W końcu przypomniało mi się, o co mnie prosił, jakby jednak nie wrócił. Sięgnęłam po telefon, zero wiadomości, połączeń, czegokolwiek. Błyskawicznie wybrałam numer podany wczoraj przez Sebastiana i czekałam, aż ktoś odbierze. Jednak z drugiej strony wydobywało się tylko ciągłe, irytujące pikanie. Rzuciłam telefon na łóżko, po chwili usiadłam obok niego i schowałam twarz w dłoniach. Martwiłam się, nie wiedziałam co się stało, czy ma to jakiś związek z moim wczorajszym wybrykiem, a może wypadkiem sprzed lat. Nic nie wiedziałam, czułam się jak dziecko zagubione we mgle. Nie mogłam tu siedzieć bezczynnie, nie wiedziałam  czym grozi wyjście z domu, ale postanowiłam zaryzykować. Ogarnęłam się, ubrałam i już miałam wyjść, kiedy usłyszałam dzwonek swojego telefonu. Odebrałam nie patrząc na numer. W słuchawce usłyszałam zdyszany głos mojego towarzysza.
- Nie ruszaj się nigdzie, mamy problemy. Nie wrócę do domu jeszcze przez parę dni, ale nie wolno ci z niego wychodzić, rozumiesz? – powiedział głosem nie znoszącym sprzeciwu. Zdziwiłam się trochę, byłam ciekawa co takiego się stało, jednak czułam, że nie ma zbyt dużo czasu na pogaduchy, więc  nie przedłużałam tego o zbędne pytania po co i dlaczego.
- Zrozumiałam. – powiedziałam tylko, a on się rozłączył. Zdjęłam kurtkę i wróciłam na kanapę. Zapowiadał się nudny dzień, w sumie to nudne parę dni. Miałam siedzieć tu sama jak palec nie licząc kota i nudzić się całymi dniami. Szkoda, że nie miałam żadnej bliższej przyjaciółki, tak jak inne dziewczyny w moim wieku, kogoś komu mogłabym zaufać, jednakże wybrałam takie życie jakie mam, zazwyczaj nie narzekałam na to, ale w takich chwilach jak ta czułam się strasznie samotna, nie miałam nikogo poza kotem. Gdybym miała kogoś komu mogłabym zaufać, to chyba nic by się nie stało, gdybym zaprosiła tą osobę tutaj, lecz nikogo takiego nie miałam. Chociaż czy, gdybym  miała kogoś takiego, to potrafiłabym tej osobie zaufać? Nigdy nie ufałam ludziom, są zmienni i okrutni. A Sebastian prawdopodobnie zabiłby mnie za to. Bardzo ceni sobie prywatność i nie chciałby nikogo obcego w jego domu. Wzięłam koc z jego sypialni, zrobiłam sobie herbatę i położyłam się na kanapie, czując nadchodzącą powoli, lecz nieubłaganie nudę razem z monotonią. Zamknęłam oczy i próbowałam zasnąć, bez skutku. Po paru takich próbach usiadłam się i wypiłam do końca herbatę, to dopiero początek a ja już miałam dość. W sumie to on nie zauważy jeśli wyszłabym na chwilkę, o niczym nie musi wiedzieć. Wraca dopiero za parę dni, o ile w ogóle wróci. Wyszłabym tylko na chwilę, na krótki spacer. Chociaż nie, nie mogę, powiedziałam, że będę tutaj, a co jeśli on chce mnie sprawdzić i wróci na przykład jutro. Wtedy wszystko byłoby stracone. Włączyłam głośną muzykę, aby się w niej zatracić, uwolnić od wszystkich niepotrzebnych myśli. Ostre dźwięki gitary i głośne uderzenia perkusji zaczęły mnie uspokajać. Przestałam myśleć o wszystkich sprawach związanych z pracą, to wszystko stało się nie ważne i odległe. Powoli wstałam i wyszłam na balkon, chłodne powietrze przeszywało moje ciało. W oddali słychać było słychać dźwięki budzącego się do życia miasta. Wróciłam do mieszkania, zamykając drzwi. Opatuliłam się kocem i poszłam zrobić śniadanie, muzyka zdążyła się skończyć i teraz słyszałam spokojne, melodyjne dźwięki w piosence Darkest Ocean – All Tvvins.  Zrobiłam sobie płatki z mlekiem, pierwsze dwie rzeczy, które wpadły mi w ręce i poszłam zjeść. Po śniadaniu pozmywałam naczynia i postanowiłam poćwiczyć, poranne bieganie miałam z głowy.  
     Po godzinnym zmaganiu się z własnymi słabościami, usiadłam zmęczona na podłodze i podniosłam telefon, który leżał obok, postanowiłam spróbować jeszcze raz dodzwonić się na numer, który podał mi Seba. Jeden dzwonek, drugi, trzeci i nic. Znowu znana mi na pamięć formułka, że telefon nie odbiera. . Byłam strasznie zdenerwowana, nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Czy on naprawdę chce, abym umarła z nudów? Czas dłużył się nieubłaganie, a ja musiałam tkwić w tej klatce, kiedy on najprawdopodobniej zabawia się w najlepsze. Lepiej dla niego, żeby nie wrócił. Hmm, a gdyby tak skończyła się karma dla kota, przecież nie może umrzeć z głodu tylko dlatego, że jaśnie pan sobie ubzdurał, że nie mogę wychodzić z domu, pomyślałam i uznałam, że to świetne wytłumaczenie. Zostawiłam karteczkę, na której napisałam, że wyszłam do sklepu, zaraz będę i nic mi nie jest, jakby jednak zdecydował się wrócić. Ubrałam się w jakiś sweter i jeansy, na to kurtkę i szybko wyszłam z domy, z obawy, że się rozmyślę. Zamykając drzwi czułam się wolna jak nigdy dotąd. Uśmiech cały czas towarzyszył mi na twarzy, już miałam wejść do windy, kiedy drzwi się otworzyły i ujrzałam w nich...
C.D.N.

Nobodybutsomebody

opublikowała opowiadanie w kategorii inne, użyła 2172 słów i 11633 znaków.

4 komentarze

 
  • majli

    Bardzo spodobało mi się to opowiadanie i jestem zawiedziona, że nie ma kolejnych części. Mam nadzieję, że napiszesz dalsze losy bohaterów tej historii. Trzymam za cb kciuki. :kiss:

    14 lip 2016

  • magdai

    Bombowe

    19 kwi 2016

  • Princess.

    Czy w najbliższym czasie można się spodziewać kolejnego części bo bardzo mi się to opowiadanie podoba i jest dobre wiec szkoda go zostawić na 4 części

    19 mar 2016

  • Nobodybutsomebody

    @Princess. postaram się, nie miałam czasu ani weny, zaczelam pisać kolejna, wiec może niedługo się pojawi, dziękuje za mile słowa

    29 kwi 2016

  • Princessa.

    Liczę na bardzo szybką kontynuację chociaż wiem ze to nie takie łatwe pisać . Bardzo mnie zaciekawiło to opowiadanie i na pewno zostanę do ostatniej części  :jupi:

    30 sty 2016

  • Nobodybutsomebody

    @Princessa. bardzo mi miło z tego powodu, niestety ostatnio brak mi weny, ale postaram się dodać coś jak najszybciej :)

    2 lut 2016