A rush of blood to the head cz. 2

Rozdział 2

    Kilka miesięcy wcześniej

    Po nieudanym „zamachu”, Aleksi spędził w szpitalu trochę czasu na obserwacji, ale i rehabilitacji, gdyż śpiączka farmakologiczna zawsze wywiera na organizm pewien wpływ – czasem większy, bądź też mniejszy. Szczęściem, szybko do siebie dochodził, bowiem poza „potężnym” wstrząśnieniem, mózg nie doznał trwałego uszczerbku. Przez pewien czas musiał się jednak borykać ze zmianami nastrojów: od euforii po przygnębienie, a także z chwilowymi zanikami pamięci krótkotrwałej, jak i tej, jaka towarzyszy nam przez całe życie. Lekarze twierdzili jednak, że to wkrótce minie.  
    Zarówno Tanja, jak i Hanna codziennie odwiedzały go w szpitalu. Musiał przyznać, iż ta pierwsza wiele wówczas dla niego zrobiła: cierpliwie tłumaczyła mu wszystko, co chciał wiedzieć, i to z najdrobniejszymi szczegółami, a także znosiła „humory”. Ileż to bowiem razy „furczał” na nią, prowokowany potwornym bólem głowy. Starała się to jednak rozumieć i ciągle wracała, mimo że, taka Enni na przykład, obraziła się do tego stopnia, iż nie zaglądała do niego przez cały tydzień. Hanna zaś zdawała się zwracać do niego nieco cieplej, aniżeli, jak to miało miejsce, jeszcze przed „wypadkiem”. Przynosiła owoce, ciasta własnej roboty i „zadręczała” pytaniami o samopoczucie, jak to się dokładnie stało, że został prokuratorem, czy już wcześniej miał podobne problemy, jak ten z „wyjcem”… Robiła to nawet wtedy, gdy wyraźnie dawał jej do zrozumienia, że go tym drażni.  
    Z dużą ulgą opuścił więc szpital, gdyż miał dzięki temu świadomość, iż od teraz będzie mógł „uciekać” przed „kłopotliwą mamuśką”, podczas, gdy do owej placówki mogła przyjść zawsze (no, chyba, że nie była to pora odwiedzin). Z drugiej jednak strony wraz z faktem opuszczenia szpitala, czekał go nie lada kłopot: czym się teraz zajmie? Wszak, zrezygnował z funkcji prokuratora, gdyż to już nie było miejsce dla niego. Nie, nie mógł wrócić do prokuratury. Nie tylko dlatego, że obiecał odejść, jeśli zostanie tam skorumpowany szef, ale i osobistych przyczyn – strach, przed tym, że taka historia się powtórzy, że ktoś znowu nastanie na jego życie. Właściwie, odkąd wybudzono go ze śpiączki, dręczyła go jakaś „głupia” myśl, iż Perttu nie musiał być jedynym, jaki chciał odstrzelić mu głowę. Przecież nie tylko z nim się procesował, nie jego jednego przesłuchiwał. Może to coś było strachem, tyle, że jemu nie wolno było się do tego przyznać? W domu dziecka panowała jedna zasada: radź sobie sam i krocz przez życie bez obaw, bo inaczej to cię pożre. Może źle pokierował swoim…?  
    Nie, niby dlaczego? Lepiej byłoby skończyć po drugiej stronie, to znaczy za kratami, miast jako były prokurator z raną postrzałową? Przecież chciał zostać kimś, właśnie to sobie obiecał! I rzekomo tak było, ale do czasu… bo kim był teraz? Bezrobotnym, „szarym” „człowieczkiem” i to, póki co, bez żadnych szans na jakiekolwiek zajęcie, bowiem lekarze zalecili odpoczynek, co wiązało się z unikaniem stresów, jakie bez wątpienia spotkałyby go w nowej pracy.  
    Tak więc Aleksi Kietala stanął przed kolejną, ciężką próbą: jak znieść okres niemalże całkowitej bezczynności? Nie był, wszak, do tego przyzwyczajony. Jeszcze do niedawna wstawał i od razu jechał do prokuratury, gdzie zajmował się sprawą Tanji… a wcześniej… właśnie, kogo? Śmieszne, ale zapomniał! W takim więc razie, gdyby doszło do kolejnego zamachu na jego życie, i tak się nie domyśli, któż to pragnie się go pozbyć…  
    Po całej tej historii zyskał jednak to, co było zapewne o wiele ważniejsze, aniżeli zasiadanie za prokuratorskim biurkiem: nowych przyjaciół, dziewczynę i… rodzinę. Co prawda, nie układało mu się z Lehtinenami, ale teraz przynajmniej mógł mówić, że ma matkę, gdy ktoś pytał go o rodziców.  
    Ci pierwsi, to znaczy wspomniani przyjaciele, stanęli na wysokości zadania, tym samym próbując uchronić go przed pogrążeniem się w depresji z powodu „wszechobecnej” niemocy. Chociażby dzisiaj on, Tanja, Tahti, Matii, Enni oraz Kaari wraz z Jyrkim (który, szczerze mówiąc, „wepchnął się” między nich na siłę), wybrali się na seans do kina. Był to film przygodowy, by „dogodzić” wszystkim – bowiem „męska część” towarzystwa nie byłaby zadowolona z „komedii romantycznej”, zaś damska z „krwawego” filmu akcji. Początkowo oglądało mu się dobrze, nawet wciągnął się w fabułę, lecz po jakiejś pół godziny zaczął mu dokuczać ból głowy – dźwięk był zdecydowanie za głośny, co najwyraźniej musiało rozdrażnić wciąż jeszcze „obolały” mózg…
    Tanja natomiast raz po raz zerkała w stronę Jyrkiego, prychając przy tym pod nosem, zaś siostra bezskutecznie się od niego opędzała. Z całego towarzystwa jedynie Tahti wraz z Mattim świetnie się bawili – to wymieniając między sobą uwagi, znów śmiejąc z niektórych scen – gdyż Enni co chwila wzdychała, żałując, iż nie ma z nimi Kalle. Ale jak mogłoby być inaczej, skoro niedawno ze sobą zerwali? Były chłopak okazał się być, jak to sama określiła, „tępym, zadufanym w sobie dupkiem”. Nie kogoś takiego pragnęła mieć u swego boku, a zwłaszcza, gdyby miał zostać jej mężem, może ojcem dzieci… Jego przyrodni brat, to znaczy Aleksi, zdawał się stanowić jego zupełne przeciwieństwo: nie zależało mu na pieniądzach, mimo że do niedawna nieźle zarabiał. Był cierpliwy, sympatyczny w obyciu i tak bardzo poświęcił się dla Tanji w tej historii z Perttu… Ale właśnie: był jej, czyli jej najlepszej przyjaciółki, a ona straciła do niego wszelkie „prawo”, „przerzucając się” na Kalle. No, ale, tak na dobrą sprawę, to czy kiedykolwiek miała u niego jakieś szanse? Bynajmniej, od początku to Tanja interesowała go bardziej (a przynajmniej ona tak to widziała, bo faktem, fakt, iż początkowo Aleksego nie zajmowało nic poza sprawą o gwałt)…  
    Wtem, o wilku mowa, ten, o którym właśnie myślała, opuścił rząd. Tanja była tak zajęta obserwowaniem siostry, że początkowo nawet tego nie zauważyła.
- Nie rozpychaj się tak! – mruczała Kaari, gdyż Jyrki umyślnie kładł łokieć na oparciu, jakby w ten sposób chciał mieć z nią stały kontakt poprzez dotyk. Owszem, był to ten sam Jyrki: dawny przyjaciel Perttu i tym samym członek „Fairy Tales”, zespołu, którego nienawidziła tak samo, jak Tanja (stąd jej zaciekła obserwacja). Kaari zaczęła się z nim spotykać, by… wybić sobie z głowy Aleksego. Głupie, ale to uczucie wciąż „żyło”, choć to jego i siostry zdawało się jeszcze bardziej ugruntować po tym postrzale w głowę. Tanja była mu dozgonnie wdzięczna za uratowanie życia, a codzienne wizyty w szpitalu jeszcze bardziej ich do siebie zbliżyły. Powinna więc choćby przez wzgląd na to, raz na zawsze skończyć z „panem prokuratorem”, ale nie! Serce jest w końcu tak „głupie”, że potrafi „wielbić” kogoś nawet wtedy, gdy jest zajęty… i to „na poważnie” zajęty. Co prawda, z Jyrkim od początku byli jedynie na stopie przyjacielskiej, lecz i tak gdzieś wewnątrz siebie liczyła, że wkrótce znajdzie powód, by zmienić to w coś głębszego.  
    Prędko się jednak rozczarowała: Jyrki nie miał „poukładane w głowie”, jak to zwykła mawiać Krystyna. Był niezależny i zanadto jak dla niej żywiołowy. Do tego ten jego styl… niczym jakiś sfrustrowany nastolatek, a ona poszukiwała „dojrzałego faceta” takiego, jak…! No właśnie, i znowu wracało to samo… Mimowolnie spojrzała więc w stronę Aleksego, ale tam, o dziwo, pusto… Pewnie tylko poszedł do toalety, więc po co Tanja również opuszcza salę? Z pewnością idzie za nim, jakby potrzebował pomocy, niczym małe dziecko! Phe!
    Przystanął na pustym holu, intensywnie masując skronie. Ów tępy ból wracał, jak bumerang, przypominając mu ten dzień, gdy ujrzał nad sobą lekarzy. Jakież to było dziwne uczucie: nie wiedział, kto to, gdzie jest, i przez chwilę, kim w ogóle on jest…? Odruchowo chwycił się za czoło i dzięki temu poczuł pod palcami opatrunek. Jakże był na niego zły, chciałby go już zdjąć! Ten „durny” plaster wciąż przypominał o tym, iż jest „niedołężną kaleką”, która nie może nawet prowadzić samochodu!  
    Wtem wyszedł przed niego „powód” owej sytuacji – Tanja.
- Co jest? – przyjrzała mu się z troską – znowu boli? – nie lubił tego pytania, bo był znudzony ciągłym odpowiadaniem, że tak. Miał ochotę odburknąć „oczywiście, a co myślałaś?! Nie widać?!”. Nie chcąc jej jednak urazić, bo i tak pokłócili się już w tym tygodniu ze dwa razy (i to właśnie przez to), przemilczał odpowiedź. Tanji nie było jednak trudno zgadnąć, co też naprawdę myśli – orientowała się w jego zachowaniu już na tyle, by zdawać sobie sprawę z tego, iż nawet, jeśli mocno cierpi (czy to fizycznie, czy psychicznie), i tak się do tego nie przyzna – schyl głowę – poleciła więc. Od razu posłał jej zdziwione spojrzenie – jakoś nie słyszał, by coś takiego miało pomóc… ale, skoro ona tak mówi…? Ledwie to uczynił, a wspięła się nieco na palcach i ucałowała go w czoło – nie wiem, czy to coś da, ale zrobiłam, co mogłam – posłała mu uroczy, „dziewczęcy” uśmiech.  
    Początkowo miał ochotę zbesztać ją za „zbywanie”, „naigrywanie się” zeń, bo tak to w pierwszej chwili odebrał, ale pod wpływem jej wzroku „stopniał”. Jak mógłby się na nią gniewać, iż wyszła z tak „dziecinnym” zachowaniem, jeśli patrzyła nań z taką litością? Na siłę próbowała wczuć się w jego sytuację? Chwilami była taka „słodka”, gdy wychodziła doń z tymi wszystkimi gestami w postaci uścisków, całusów, czy chociażby „zwyczajnego” trzymania za rękę. Dotąd czynił takie gesty mechanicznie – bo tak trzeba było, jeśli inni zaczynali – ale ona uczyła go wkładać w nie i serce, bo chyba właśnie to było istotą tego wszystkiego.  
    Jej coraz śmielsze zachowanie upewniało go też w tym, że może już wkrótce zaufa mu do końca? Stworzą razem rodzinę…? O ile, jak reszta kobiet, nie zacznie żądać od niego czegoś więcej, wciąż będzie cierpliwie go uczyć… Ale i on musiał okazywać tu sporo cierpliwości, bowiem taki Hannu, czy Timo wykazywali mu, iż nie można być ze sobą i jednocześnie nie utrzymywać kontaktu fizycznego – takie coś po prostu nie mogło się udać! Było „bez sensu, stratą czasu”! Do tego sama Hanna wmawiała mu, że nie podoła i w końcu… ją zdradzi.  
    Jak na razie coś takiego ani mu nie było w głowie! Tanja była w końcu pierwszą, która wytrzymała z nim tak długo, bo już przecież prawie dwa lata. Nie zniechęcała się, pomimo jego wad, i niestrudzenie zniosła okres jego rekonwalescencji. Wierzył więc, że w zamian powinien pozostawać wobec niej lojalny i być z nią, bo nie tylko tego chciał, ale i ona mocno tego pragnęła. Z jednej strony przerażało go, iż ktoś był doń tak mocno przywiązany, ale z drugiej było miłe… Ale, jak tak się nad tym zastanowić, nie znał żadnej, z którą mógłby Tanję zdradzić, więc co by było, gdyby ta się jednak pojawiła…? – Chcesz wracać do domu, czy idziemy z powrotem na salę? – dobiegł go głos „jego dziewczyny”. W odpowiedzi polecił, by szła sama, a on idzie jeszcze do toalety, po czym wróci do reszty. Nie udał się tam bynajmniej za potrzebą – to tylko tutaj, w „publicznym kiblu”, mógł pozostać sam na sam ze swoim bólem. Tanja była „urocza”, ale zanadto się wokół niego ostatnio kręciła. Nie przywykł do aż takiej troski.  
    Czy więc zniósłby ją, gdyby z nim mieszkała? Nie, z pewnością byłoby to o wiele lepsze, aniżeli powrót stąd do pustego mieszkania – jak chociażby dzisiaj. Jak więc miał przystać na to, by wrócili do domu? Woli iść na salę i nadal się męczyć, bo wtedy dłużej pobędzie z ludźmi – sprawa była w końcu oczywista: reszta zostanie na seansie (bo i z jakiej racji miałby im go psuć swoją osobą?), zaś Tanja wróci do siebie, bo ani myśli, by zostać z nim sam na sam w jego „włościach”.  
    Przeklęte zmiany nastroju… przeskok myślowy… Raz uważał tak, za chwilę już inaczej: nagle docierało doń, że to wspaniale, iż ma dziewczynę, a zaraz potem, że ta się go boi, więc jaki w tym wszystkim sens? Raz chciał być otoczony bliźnimi, zaraz potem zostać sam, jak palec… Owszem, dziś jest w towarzystwie, ale co będzie jutro? Każde z nich pójdzie do pracy, a on… będzie siedział w domu. No, chyba, że Tanja gdzieś go wyciągnie… Ale co, jeśli nie będzie miał nastroju? Znowu będzie boleć go głowa?  
    Z ową myślą spojrzał w lustro. Z pozoru wyglądał normalnie, jedynie biały opatrunek nad łukiem brwiowym odróżniał go od „dawnego” Aleksego, który pracował w prokuraturze, jeździł wszędzie swoim peugeotem i zbierał dowody… Patrzył przez moment, aż wreszcie odgarnął włosy i zaczął odrywać przyklejony plaster. Bolało, ale było to niczym w porównaniu z bólem, jaki przeszywał teraz głowę. Właściwie, czemu to robił? Ze złości. Może też i naiwnie wierzył, że dzięki temu „migrena” ustanie? W jednym momencie ogarnęła go wściekłość, jaką przelał na ów opatrunek. Bo to przez niego musi siedzieć w domu, nie może już pracować tam, gdzie od zawsze chciał…!  
    W takich chwilach zapomina się bowiem o skorumpowanych szefach.  
    Nareszcie: plaster „opuścił” swoje miejsce i tym samym ukazał brzydki, czerwony ślad. Rana, choć zadana prawie trzy miesiące temu, wciąż była świeża, gdyż głęboka. Komórki regenerowały się bardzo powoli, być może dlatego, że pierwotnie uległy rozszarpaniu? Nie wiedział tego, zastanawiał się tylko, czy zostanie blizna? Z pewnością tak… Tylko, żeby nie zapomniał, iż w czwartek ma iść do kolejnej kontroli! Jasne… oczywiście, że tak będzie, skoro potrafi postawić czajnik na herbatę, a za chwilę już zupełnie pominąć ten fakt, zajmując się czymś z goła innym? Właśnie dlatego Hanna zaprosiła go do siebie – by nie spalił się po tym, jak wpierw „upiecze” garnek, a potem całe mieszkanie wraz z sobą, rzecz jasna… Nie mógł się jednak na to zgodzić! Nie tylko przez wzgląd na swego „durnego braciszka”, ale i nie czuł się z nią na tyle związany (jeśli w ogóle był). Poza tym, Aleksi zawsze był „samowystarczalny”, radził sobie sam i nie potrzebował niczyjej troski, a w ten sposób przyznałby się do własnej słabości, jakże „głupiej” w dodatku – zapomina się, jak „staruszek”…  
    Choć Tanja by się na to nie zgodziła (wiedział i bez pytania), i tak nie mógłby jej zaproponować, by to ona z nim zamieszkała, bo wówczas stałaby się świadkiem jego „niedołężności”, musiałaby pilnować, czy kuchnia się nie pali… Nie, i tak, póki co, nie pozbędzie się tego opatrunku: rana jest zbyt odpychająca, dzięki czemu tylko odstraszałby od siebie ludzi, wywoływał „sensację”, a nareszcie chce się odciąć od tego wszystkiego – gazety bowiem szeroko opisały śmierć lidera „Fairy Tales”, przy okazji wzmiankując i o nim, przez co na jakiś czas stał się „sławny”. Gdzie tam, w mediach urósł niemalże do rangi bohatera, a przecież on robił tylko to, co do niego należało – to z jego winy zakładniczka (czyli Tiina, której imię zapomniał) znalazła się w niebezpieczeństwie, więc winien jej był ratunek. Tanja? Ją ocalił, bo… zapewne, jak to mówią, z „całej tej” miłości, ale jakoś nie lubił słowa „kocham”, trudno mu było je wymawiać.

***

    Minął kolejny miesiąc, lekarze wciąż zalecali spokój… tyle, że już sama myśl o ciągłym „lenistwie” sprawiała, że cały aż drżał z nerwów. Do tego Tanja postanowiła wrócić na studia, więc i ona będzie miała jakieś zajęcie. Świadomie, może nie, ale zazdrościł jej tego. Dzisiaj miała udać się wraz z Enni (albo i sama, nie pamiętał już) na uniwersytet, by zacząć w ogóle załatwiać owe sprawy, bo, kto wie, czy jeszcze ją przyjmą? Może nawet życzył jej, by tak jednak nie było? Właściwie, czemu to robiła? Chciała mu dorównać, bo on skończył studia na wydziale prawa, a ona żadnych? Po co, jak i tak nie obchodziło go jej wykształcenie? Gdyby nie cel, jaki postawił sobie w życiu, z pewnością nie skończyłby nawet średniej szkoły, gdyż wylądowałby za kratkami, bądź jako „żul” w rynsztoku… Zresztą, nigdy nie przywiązywał wagi do takich „bzdur” – on musiał się wykształcić, bo bez tego nie mógłby pracować w prokuraturze. Poza tym, w razie, gdyby kiedyś spotkał matkę (co w końcu się ziściło), chciał się przed nią pokazać jako „ktoś”: daleko zaszedł, mimo że go „perfidnie” zostawiła. Poradził sobie bez niej i nie wyrósł na „drania”, jak, wszak, z góry sobie założyła. Ba, wręcz wtrącał za kratki tych, co to niewłaściwie traktują kobiety…!  
    Ale właśnie: to było wtedy, a teraz jest teraz. Hannu, stary przyjaciel z prokuratury, z jakim się właśnie spotkał w jednej z helsińskich „knajp”, skutecznie mu o tym przypominał…
- Mówię ci: bez ciebie tam są totalne nudy! Nawet nie ma z kim pogadać! – „marudził”, popijając kolejny łyk piwa. Aleksi w ogóle go jednak nie słuchał, mimo że poświęcał mu ustawową przerwę od pracy. Od dłuższej chwili spoglądał w jeden i ten sam punkt, wyraźnie coś analizując – tak w ogóle to Celli kazała cię pozdrowić, więc przekazuję – wzruszył ramionami, dopijając napój do samego dna – nie wiem, jak ty, ale ja bym się jeszcze napił, tyle, że robota wzywa! – puścił oczko. Owe słowa wreszcie doń dotarły, gdyż wywołały na twarzy grymas niezadowolenia: on nie mógł iść z nim do prokuratury, choć jeszcze nie tak dawno temu… znowu ta bezczynność! Jednakże nie mógł tego okazać przed towarzyszem: zrezygnował z własnej, nieprzymuszonej woli, więc sentymenty byłyby nie na miejscu.
- Jak nie robisz też tyle pijesz, a potem siadasz za kółkiem? – mruknął od niechcenia.
- Coś ty taki sztywny, Aleks? – parsknął śmiechem – nie mów, że i ty tak nie robisz? – dodał szeptem, by zaraz potem znowu się roześmiać.
- Mnie już wolno, ale prokuratorowi chyba nie bardzo – odparł ironicznym uśmiechem.
- Właśnie, a jak tam twoja bryka? – zmienił temat, wyglądając za okno lokalu, w jakim się spotkali.
- Pod domem… lekarz zabronił mi na razie jeździć, podobno mam jakieś problemy z koncentracją – skrzywił się na samo tylko wspomnienie „doktorka”.
- Rany, ale cię załatwił! – odparł tym samym – gdyby mnie to spotkało, chyba bym się powiesił! Kocham moje autko i nie pozwoliłbym nikomu innemu prowadzić – mrugnął znacząco.
- Po prostu idę na piechotę… nikt ze znajomych nie ma prawa jazdy z wyjątkiem Hanny i mojego durnego braciszka – trącił szklankę czubkiem palca.
- A ta twoja… - odchrząknął - …nie myśli o tym? – dokończył z „niewinną” miną, jakby bał się, że ofuknie go za takie pytanie.
- Tanja? A nawet jej o to nie pytałem – wzruszył ramionami.
- No jak to? Skoro ma faceta z czterema kółkami, powinna się o to postarać! W końcu chyba o to im chodzi, nie? – ponownie się roześmiał, gdyż z natury nie lubił być długo poważny. „Kumpel” zawsze mu w tym wtórował, lecz tym razem zaczął się denerwować…
- O co ci biega? Jak niby im chodzi? – zmarszczył brwi.
- Nie obraź się, stary, ale cię nie rozumiem – westchnął, kręcąc przy tym głową na boki – opłacało się w ogóle dla niej zabijać? – popatrzył pytająco.
- Chyba zaczynasz mnie wkurzać… - odwzajemnił się cynicznym uśmiechem. Zaraz pewnie znowu zacznie z tym samym… Tanja jest „be”, bo unika „pogłębienia” znajomości…
- No, ale popatrz: niby masz babkę, a do tej pory mieszkasz sam… sprowadź ją wreszcie do domu, a jak chcesz, to się chajtnij, ale zrób coś wreszcie! Co to za takie podchody, jak jakieś nastolatki? Już chyba one wiedzą lepiej od was! – …i się zaczęło…
- Nie no, ja już sam nie wiem, czy spotkałem się z facetem, czy jakąś starą dewotą?! – wywrócił oczyma – jesteś moją mamuśką? O sorry, nie poznałem cię, strasznie dzisiaj zbrzydłaś! – zmierzył go z wyrzutem.
- Tylko ci pomagam, człowieku! Po prostu, jak tak czasem na was patrzę, to mi się wydaje, że ona cię roluje, nie jarzysz? – puknął palcem w blat stolika.
- Mam gdzieś taką pomoc, to moja prywatna sprawa, więc z łaski swojej się nie wtrącaj!
- Nie kapujesz, tu chodzi o całość! Najpierw sprawa i Aleks jest na każde zawołanie! Potem wariat w chacie i kto tam polazł, żeby unieszkodliwić świra? Oczywiście Aleks i prawie go dzięki temu zabili!
- Wszedłem tam, żeby nie zabił tej…! No jak jej tam było?! – strzelił palcami. Wciąż nie mógł przypomnieć sobie jej imienia, co wprawiło go w jeszcze bardziej nerwowy nastrój.
- Tiina – wtrącił, kręcąc głową na boki.
- No więc za nią, a nie Tanją, a to różnica! – uśmiechnął się triumfalnie.
- Ale wszystko zaczęło się od niej – odpowiedział w ten sam sposób – i co? Zostałeś bez pracy, z rozwalonym łbem i do tego wszystkiego ciągle jesteś sam, chociaż za to wszystko powinna skakać obok ciebie i być na każde twoje skinienie! – o nie, tutaj nie mógł się do końca zgodzić, bo Tanja wiele dla niego zrobiła podczas pobytu w szpitalu, ale… nie mógł zaprotestować. Jakoś tak nie pasowało…
- Acha, to twoja żonka tak właśnie robi? Sorry, ale jakoś tego nie widziałem – burknął więc tylko, zrywając się z miejsca.
- Stary, no! – poderwał się za nim – ja ci tylko dobrze radzę! Jak masz babkę, to babkę, ale jak zwykłą przyjaciółkę, nie pozwól się rolować! Mało ci jeszcze w życiu? – tłumaczył gorączkowo.  
    Aleksi zaczął się łamać – jak zawsze po spotkaniu z nim, bądź Timo. A jeśli oni mają rację? A jak w istocie tylko go wykorzystuje? Tak naprawdę nie ma ochoty na związek z mężczyzną, lecz podoba się jej, gdy ten „smęci” jej o swojej miłości, przytula ją i całuje? Jednak nic poza tym, żadnych zobowiązań! W tym musiało coś być…  
    Nie zważając na to, że Hannu wciąż „wykłada”, ruszył do wyjścia, pogrążony w zupełnym zamyśleniu – Poczekaj, podrzucę cię do domu! – zawołał, biegnąc za nim, lecz nic z tego: opuścił lokal. Przyjaciel zrezygnował więc, mrucząc coś do siebie pod nosem. Jakże był zły! Gdyby nie to wszystko, wracaliby teraz razem do pracy, a tak? Owszem, nie miał nic przeciwko temu, by „kumpel” wreszcie znalazł sobie kogoś na stałe, ale nigdy nie pomyślałby, że odejdzie przez to z pracy.
    Tymczasem Tanja zmierzała już po uniwersyteckich schodach. Ciężko dyszała, a policzki oblewał rumieniec – to stąd, że musiała „konfrontować” się z pracownicą sekretariatu, jak i zamienić słowo z kilkoma profesorami, w celu wyjaśnienia, dlaczego poprzednio porzuciła studia. Ci w lot pojęli, z kim też mają do czynienia, i tym samym w ich oczach zapaliła się żądza sensacji, co było szalenie krępujące… Ale to chyba właśnie dzięki jej „tragicznej” przeszłości wyrazili szczere chęci na ponowne jej przyjęcie – „biedaczka po przejściach”, więc niech ma, czego chce. W końcu, ponoć na naukę nigdy nie jest za późno.  
    Była zadowolona, gdyż powrót na studia traktowała, jako początek swej drogi ku „całkowitej normalności” – zacznie od nich, a potem uporządkuje resztę spraw, wróci do tego, co było przed historią z Perttu. Wszak, już go nie ma, więc teraz nic, ani nikt nie jest w stanie przeszkodzić jej w realizacji planów. Na nowo, i to w całej pełni, stanie się dawną Tanją (a przynajmniej w to wierzyła)!  
    No, ale tak naprawdę większość spraw wyglądała teraz o wiele inaczej, aniżeli wtedy, więc siłą rzeczy część dawnego życia wrócić nie mogła. Przed Raniellim bowiem nie była w poważnym związku, a wręcz „bawiła się” mężczyznami, była otwarta i wesoła… A w tej chwili? Czy nie powinna myśleć raczej o tym (prócz studiów, rzecz jasna), czy nie czas, by zacząć coś planować z Aleksim? Wszak, każdy związek musi do czegoś prowadzić, bądź się rozpaść: w końcu każda ze stron czegoś oczekuje, a jeśli nie widać rychłego spełnienia się owego wyczekiwania, irytuje się, czasem wręcz cierpi, posądzając towarzysza o „wodzenie za nos”.  
    Ale Tanji właśnie tak było dobrze: miło spędzają czas, mają wiele tematów do rozmów, jeszcze fajniej jest, gdy może się do niego przytulić, czuć się kochana… bo tego, w rzeczy samej, bardzo potrzebowała, by móc leczyć się z zaniżonego poczucia własnej wartości. Miała świadomość, iż nie jest aż tak bardzo „do niczego”, skoro „Aleks” ją kocha – bo tegoż uczucia była pewna. Ale zostać jego narzeczoną, później żoną…? Nie, tego już nie brała pod uwagę. Dobrze jej się żyło pod „skrzydłami rodziców” – wstawała, o której chciała, nie martwiła się obiadem, matka robiła pranie, a do jej obowiązków należało jedynie zmieniać piasek w kuwecie Aleksa, bo wszak był to jej kot, więc jeszcze czego, by ktoś inny miał wykonywać ową, jakże „brudną” robotę?  
    Tak więc, poza spotkaniami z Aleksim i resztą przyjaciół, to siedziała przed komputerem, czy telewizorem, prowadziła długie rozmowy przez telefon to z nim, bądź z Enni, i projektowała ubrania, co było jej hobby’m. W ten sposób powstało błędne koło: miała „ukochanego”, ale jednocześnie wolała być sama. Tyle, że coś takiego nie mogło ciągnąć się w nieskończoność. Póki Aleksi był w szpitalu, miała spokój od ciągłych pytań, co dalej? „Nadal bez zobowiązań, czy wreszcie jakieś na siebie nałożymy?” Ale teraz, gdy czas mijał, to się mogło zmienić i „jej facet” wreszcie zacząć mówić…  
    W całym natłoku myśli i ta przemknęła jej przez głowę, gdy oto dobiegł ją… potworny pisk opon. Odskoczyła, niczym rażona piorunem.
- Wszystko w porzo?! – z luksusowego renaulta wyskoczył jakiś młody mężczyzna. Zabrakło jej tchu, jak zwykle sama nie wiedziała, co odpowiedzieć. To był w końcu „facet” i do tego nieznajomy, a takich wciąż się jeszcze bała. Jedyne więc, co mogła zrobić, to chwycić się za pierś i próbować złapać oddech – słyszysz mnie?! – obcy bezczelnie doń podszedł i próbował wziąć pod ramię.
- Tak, jasne! Bez takich! – prędko się wycofała, odzyskując głos – jak jeździsz?! Zabiłbyś mnie! – zawołała z wyrzutem.
- No sorry, ale trąbiłem! Nie cofnęłaś się, nie? – zaprotestował urażony.
- Na serio…? – od razu zrobiło się jej głupio, aż tak się zamyśliła…? – dobra, nieważne… nic się nie stało – czym prędzej go wyminęła, starając się jak najprędzej o tym zapomnieć. Toż to była w końcu „kompromitacja”!
- Czekaj! To też moja wina, trochę za szybko jechałem – wtem nieznajomy „bezczelnie” zatarasował jej drogę. Ze strachu aż cofnęła się do tyłu. Przewrażliwiona natura (co całkiem zrozumiałe) nakazała pomyśleć sobie, iż on czegoś od niej chce, i to niekoniecznie dobrego…
- To na drugi raz jedź wolniej, proste! – mruknęła chłodno, po czym spróbowała go wyminąć.
- Ale nie wkurzaj się o to! Może w ramach przeprosin jakaś kawka, co? – znowu pojawił się obok… zaczęła się coraz bardziej denerwować!
- Nie, dzięki – burknęła zimno, przyśpieszając kroku.
- Jesteś studentką? Wychodziłaś z uczelni, nie? Ja też tam właśnie jechałem – ten jakby w ogóle jej nie słuchał. Czyżby nie zrozumiał ostatnich słów…?
- No to idź tam, co mnie do tego?! – prychnęła, coraz bardziej zdenerwowana. „Koleś” wyraźnie próbował ją poderwać, a jej wcale to nie odpowiadało! Gdzie tam – wręcz przerażało.
- To jak, nie wkurzasz się już? – pytał natrętnie. Miała ochotę przystanąć i dać mu w gębę!
- Tak, odczep się, dobra?! – syknęła wściekle.
- To czemu taka jesteś? – parsknął zaczepnie. „Co z niego za kretyn”! Z wrażenia aż ją zatkało, jaki tu wymyślić kontrargument…?
- Jestem! Sorry za spóźnienie – szczęściem, zjawiła się Enni, która miała się z nią spotkać pod uniwersytetem. Niedawno podjęła pracę, więc nie mogła, ot tak, chodzić sobie, gdzie i o której chciała, lecz Aleksi o tym zapomniał i stąd sądził, że będzie towarzyszyć Tanji. No, ale wracając do owej sytuacji, to student, bądź i nie, od razu przystanął, obserwując ją od góry do dołu – to co? Idziemy? – podeszła bliżej.
- Jak coś, to mogę was podwieźć w ramach rekompensaty – wtrącił, nim Tanja zdążyła cokolwiek odpowiedzieć. Wściekła się nie na żarty!
- E, sorry, ale my się znamy…? – przyjaciółka od razu uniosła brew.
- Nie, nie trzeba, już coś mówiłam! – zdenerwowana Tanja chwyciła ją pod ramię, po czym prędko popędziła przed siebie.
- Uważaj na auta, nie zawsze się ma takie szczęście, jak ze mną! – usłyszała za sobą „wredny” chichot. Miała ochotę rzucić czymś za nim!
- Co to za jeden, znasz go? O co mu chodzi? – dopytywała zaskoczona „kumpela”.
- Kretyn chciał mnie zajechać, a teraz się głupio nabija! – prychnęła z niesmakiem – nie wiem, co to za dureń, pewnie jakiś student. Gadał, że jedzie na uniwersytet.
- Ja nie mogę! Ty to masz powodzenie! Gdzie się nie ruszy, już ktoś się do niej przystawia! – towarzyszka „bezczelnie” parsknęła śmiechem na takie rewelacje.
- Przestań! Mnie to wcale nie bawi! – spochmurniała jeszcze bardziej. Nie lubiła takich docinków od czasu historii z Perttu – ale ty serio z tym…? – dodała niepewnie – on mógł próbować mnie poderwać…?
- A to nie? Przecież to stary numer! Jak koleś chce poderwać babkę, to udaje, jaki to on nie jest mocny w gębie, nie? Słaba płeć ma polecieć na jego poczucie humoru – parsknęła śmiechem.
- Debilne… - bąknęła, prędko odszukując w pamięci, czy aby Aleksi nie kierował się podobnymi „fortelami”…?
- Oj, no dobra już! Co się tam będziesz jakimś gościem przejmować? Już go w życiu na oczy nie ujrzysz! – machnęła ręką.
- Mam nadzieję… - mruknęła pod nosem, po czym obejrzała się za siebie. Wyobraźnia zdążyła już odmalować „pełny obraz” owego „kolesia” i w żadnym wypadku nie zachęcał on do ponownego spotkania z nim! A nuż w istocie próbowałby… ją poderwać? Sama tylko myśl o tym przyprawiała ją o ciarki. Bała się tego chyba równie mocno, co dziecko zastrzyku… Ale niby dlaczego? Wyznałaby wówczas wszystko „Aleksowi”, a on już „ustawiłby” „niepokornego adoratora”!  
    O tak, teraz było zupełnie inaczej, aniżeli za czasów Perttu, bo miała swojego „obrońcę”, który sprawdził się na tyle, by w żadnym wypadku nie można byłoby stwierdzić, że powinna wymienić go na innego. A już zwłaszcza takiego „gogusia” (znaczy się owego nieznajomego), co to w głowie miał z pewnością tylko to, co młody Ranielli… a nie, zaraz, przecież Perttu był „świrem”, więc to nieco zmieniało postać rzeczy… Ale nie faktu, iż w jej przekonaniu każdy „facet” (za wyjątkiem Aleksego) był „bezczelnym draniem-podrywaczem”!  
    Prychając w ten sposób w duchu, w jakieś 10 minut potem odebrała sms’a od swojego „bohatera”: „Aleks” prosił o spotkanie.

nutty25

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 5753 słów i 32232 znaków.

4 komentarze

 
  • Freya

    Pierwsza część kontynuacji opka jest świetna, bardzo dobre wprowadzenie i w ogóle pomysł na taki format wybiegający do przodu. Jednak w tej części zauważalny jest lekki chaos, zbyt wiele wymieszanych wątków z poprzednich części. To moja subiektywna opinia, a więc nie musi być racjonalna. Starając się nadążyć za twoim trybem myślenia, przewiduję, że właśnie pojawił się na planie "koleś", który wywoła kolejny kryzys w relacji Tanji i Alesiego. Pozdrawiam :beek:

    9 lis 2016

  • nutty25

    @Freya ten koleś po części tak ;) może źle zrobiłam, że tak ustawiłam fabułę, bo zaczęłam to wymyślać tak naprawdę od końca i już tak zostawiłam... a wątki są wymieszane, bo traktuję je jako ciąg dalszy do poprzednika i nie chciałam tworzyć z tego osobnej historii, bo wtedy relacje T&A wydawałyby mi się nie do końca "ciepłe" - dopiero, jako całokształt, wiadomo o co chodzi z tymi jej lękami, i tym, co będzie dalej. dzięki za, jak zwykle, szczerą opinię ;) również pozdrawiam :) :hi:

    9 lis 2016

  • DemonicEagle

    Taka troszkę nudna część,ale i tak fajna ;)

    9 lis 2016

  • nutty25

    @DemonicEagle no tutaj, a przynajmniej na razie, nie będzie takich akcji, jak tam, bo w końcu wariat nie żyje ;)

    9 lis 2016

  • DemonicEagle

    @nutty25 nie w zawsze muszą być jakieś akcje aby było ciekawie, ale jednak przyznam się że się przyzwyczaiłem do tego że cały czas coś się dzieje. Z drugiej strony jednak bardziej nawiązywałem do poprzedniej części,a nie wcześniejszego 'tomu/etapu' tej historii.

    9 lis 2016

  • nutty25

    @DemonicEagle tak, rozumiem ;) na razie to takie wprowadzenie, przyznam się, że jak czytałam po napisaniu po jakimś już czasie też doszłam do wniosku, że w tym momencie trochę przynudzam. mam nadzieję, że mimo wszystko będzie się dalej podobać ;)

    9 lis 2016

  • DemonicEagle

    @nutty25 podobać mi się podoba,więc myślę że z następnymi częściami będzie jeszcze lepiej

    9 lis 2016

  • nutty25

    @DemonicEagle oby ;) narzuciłam sobie taki poziom tą pierwszą, że już sama nie wiem czy sprostam  :lol2:  ;)

    9 lis 2016

  • DemonicEagle

    @nutty25 jestem dobrej myśli i czekam na kolejne części

    9 lis 2016

  • nutty25

    @DemonicEagle ;)

    9 lis 2016

  • DemonicEagle

    @nutty25  :)

    9 lis 2016

  • Beno1

    :bravo:

    9 lis 2016

  • jaaa

    jeeej <3

    9 lis 2016