Czarna róża #15 - Koniec

Czarna róża #15 - Koniec-Karisma zbieraj się – krzyknął Justin z pokoju.

-Tak już idę – wyszłam z łazienki. Zobaczyłam całą grupę ludzi czekających tylko na mnie.  

-Odwiedzimy was kiedyś tam – powiedział Scooter przytulając mnie.

-Trzymam za słowo – uśmiechnęłam się i zaraz po nim podeszli do mnie pozostali. Wybiegłam z autobusu i wsiadłam do samochodu Justina. Kilkanaście minut później byliśmy na lotnisku. Pożegnałam się z Caroline i chłopakami po czym razem z Justinem pojechałam dowiedzieć się czy wygrałam ten konkurs fotograficzny. Godzinę później byliśmy już w budynku, gdzie odbywała się cała impreza. Usiadłam na krzesełku i czekałam na rozpoczęcie. Widziałam swoje zdjęcia na jednej ze ścian. To oznaczało, że na pewno zajęłam, któreś z miejsc. W pewnym momencie przyszedł jakiś mężczyzna i zaczął czytać wyniki.  

-Trzecie miejsce zdobywa….Larissa Clark. Drugie…..Sebastian Nelson. Natomiast pierwsze….nasza gwiazdeczka Karisma Collins – zaczęłam się śmiać i ruszyłam do tego pana, aby odebrać nagrodę – Nagrodą jest 100 tys. złotych oraz kontrakt z firmą "Darkness”- uśmiechnął się i wręczył mi kartkę. Po rozdaniu nagród była jeszcze wspólna kolacja. Nie zostałam na niej, ponieważ wiedziałam, że Jus na pewno umiera z nudów w samochodzie. Przeprosiłam i opuściłam budynek. Otworzyłam drzwi do samochodu i zobaczyłam śpiącego Justina na tylnych siedzeniach. Uśmiechnęłam się i próbowałam go obudzić. Zasnął na dobre. Zaczęłam myśleć co robić. Bo przecież nie będę siedziała i czekała, aż się obudzi, ani nie wrócę do budynku. Przecież ja mam prawo jazdy, no tak! Wyciągnęłam z tylnej kieszeni spodni Jusa kluczyki i usiadłam za kierownicą. Odpaliłam i zaczęłam cofać. Jakoś mi się to udawało. W pewnym momencie pomyślałam, że jeżeli coś stanie się z samochodem to Justin mnie zabije. No trudno. Teraz tylko tak. Gdzie my mieszkamy? To jest podstawowe pytanie. Przypomniało mi się, że Jus ma napisane jak tam dojechać. Zabrałam jego telefon i odblokowałam. Zobaczyłam nasze zdjęcie. Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam szukać. W końcu znalazłam i ruszyłam za wskazówkami. 20 minut później byłam na miejscu. Otworzyłam garaż i zobaczyłam 6 samochodów i motor. Kiedy on to zdążył przewieźć? Yhh, nie wnikam. Zaparkowałam auto i otworzyłam bagażnik, by przenieść walizki do domu. Wyciągnęłam najpierw swoje, a potem Justina. Brałam po jednej i zanosząc do domu od razu rozpakowywałam. Kiedy skończyłam usiadłam w salonie i włączyłam telewizję.  

Oczami Justina:
Obudziłem się i zauważyłem, że jestem w domu. Szybko wysiadłem z samochodu i zacząłem się zastanawiać jak tu trafiłem. Karisma kierowała? Wpadłem szybko do domu i zobaczyłem ją oglądającą telewizję. Stanąłem naprzeciwko niej i wyłączyłem sprzęt.

-Kto prowadził samochód? – zapytałem próbując się nie denerwować.

-Ja – zaczęła się śmiać.

-Czy ty jesteś mądra?! – krzyknąłem – Jeżeli na tym samochodzie jest jakakolwiek ryska to… – pohamowałem się. Zdałem sobie za chwilę sprawę jak bardzo mogłem się wkopać.  

-To co? – powiedziała i rozszerzyła oczy.

-Nic – machnąłem ręką i ją przytuliłem – Przepraszam – pocałowałem ją – Ty masz prawo jazdy? – zaśmiałem się przerywając pocałunek.  

-Tak – uśmiechnęła się – Właściwie to jestem głodna –spojrzała na mnie.

-Chodź do kuchni. Zobaczymy czy coś tam w ogóle jest – zaśmiałem się i pociągnąłem ją za rękę do kuchni. Otworzyłem lodówkę i zobaczyłem puste pułki – Restauracja? – uśmiechnąłem się łapiąc ją w talii.

-Fanki – pocałowała mnie w policzek.

-Sklep? – zapytałem słysząc burczenie mojego brzucha. Zacząłem się śmiać, a Kar razem ze mną.

-To samo – uwolniła się z moich objęć.

-Więc jaki masz pomysł? – uśmiechnąłem się i podszedłem bliżej niej.

-Poczekaj – pocałowała mnie i pobiegła na górę. Usiadłem sobie przy stole i oparłem ręką głowę. Czekałem chwilę i nagle weszła do kuchni. Uśmiechnęła się i spojrzała w okno. Usiadła naprzeciwko mnie i nadal patrzyła w swój obiekt. Obserwowałem ją i zacząłem myśleć co by było, gdyby jej tu nie było. Jest moim szczęściem. Każdego dnia budzę się z przerażeniem, że to tylko sen. Wymysł mojej wyobraźni, a tym czasem spoglądam w bok i ją widzę. Nie mogę nigdy przestać na nią patrzeć. Kiedy jej nie ma przy mnie patrzę godzinami na jej zdjęcie. Uzależniłem się od niej. Staję się królem pod jej kontrolą.
Nagle spojrzała na mnie, a po chwili rozległ się dzwonek do drzwi. Godzina 22. Kto o tej porze mógłby przyjść? Karisma wstała i poszła otworzyć. Po chwili usłyszałem pisk. Pobiegłem tam i zobaczyłem śmiejącą się Karismę i przepełnionego szczęściem dostawcę pizzy. Zrobił sobie z nami zdjęcie i poprosił o autograf. Powiedział, że pizza jest za darmo. Na koszt firmy. Zaprzeczyłem i zapłaciłem mu. Uśmiechnął się i odjechał. Usiedliśmy razem w salonie i włączyłem film. Mianowicie "Projekt X”.  

-Czyli nie wracasz do Londynu? – przełknąłem głośno ślinę.

-Jak na razie mam 2 tygodnie wolnego bo jest remont, a później yhhh nie wiem – pokiwała głową i wzruszyła ramionami.  

-Oczekiwałem innej odpowiedzi – uśmiechnąłem się i popatrzyłem na nią. Wzruszyła tylko ramionami, ciągle patrząc na film.

Następny dzień:
Obudziłem się pierwszy. Wstałem i postanowiłem pojechać do sklepu. Szybko ubrałem się i pobiegłem do garażu. Odpaliłem jeden z moich samochodów i po chwili znalazłem się na ulicy. 10 minut później byłem już w sklepie. Zrobiłem chyba największe zakupy na świecie. Zajęło mi to około 2 godziny. Potem wróciłem do domu. Rozpakowałem rzeczy i z myślą, że mój skarb jeszcze śpi zrobiłem jajecznicę. Ułożyłem talerze z nią na stole i poszedłem po Karismę. Otworzyłem drzwi do pokoju i tam jej nie było. Sprawdziłem łazienkę. Tam też jej nie zobaczyłem. Przeszukałem wszystkie pomieszczenia i nie mogłem jej znaleźć. Przyszło mi do głowy, że może jest na tarasie. Poszedłem tam i zobaczyłem ją przy płocie. Rozmawiała z naszym sąsiadem. Gdybyście widzieli te jego maślane oczka. Gapił jej się na cycki i nie tylko. Dlaczego ona stoi przed nim w samym staniku? Podbiegłem do nich cały czerwony ze złości. Jak to ja.  

-Co robisz? – wydałem z siebie sztuczny uśmieszek.

-Jak widzisz to rozmawia ze mną – wtrącił się ten koleś.

-Ciebie nie pytałem – spojrzałem groźnie w jego kierunku.

-Wybacz – uśmiechnął się.

-Kar idziemy do domu – złapałem ją za rękę i chciałem pociągnąć za sobą.

-Justin to boli. Ja z nim tylko rozmawiałam – próbowała się wyrwać.

-Tak? Ale nie wspomnisz o tym jak świeciłaś przed nim cyckami. Niedługo będzie tak, że pod latarnią staniesz – powiedziałem i zobaczyłem łzy w oczach Karismy. Puściłem ją, a ona pobiegła do domu.  

-Mhm Justin Bieber się zdenerwował. Masz 23 lata i nie umiesz ogarnąć swoich emocji. Jak ona może z tobą być? Nie dość, że wyglądasz i zachowujesz się jak dziecko, to do tego krzywdzisz swoją dziewczynę – zaśmiał się. Czy to prawda? Serio taki jestem?

Pobiegłem do domu za Karismą. Zamknęła się w łazience. Słyszałem jak płakała.

-Kar otwórz mi – szarpnąłem za klamkę.

-Już wiem za kogo mnie masz. Jak możesz tak do mnie mówić! – krzyknęła i jeszcze głośniej zaczęła płakać.

-Przepraszam. Powinnaś wiedzieć, że kiedy jestem zdenerwowany to mówię, to co mi do głowy przyjdzie – stanąłem plecami do drzwi i zjechałem na dół.

-Odejdź od tych drzwi. Bo chcę wyjść! – krzyknęła, a ja podniosłem swój tyłek z ziemi. Kar wyszła nawet na mnie nie patrząc. Pobiegłem za nią i złapałem ją tak, że stała do mnie przodem.

-Spójrz na mnie – złapałem jej podbródek i podniosłem tak, żeby spojrzeć w jej oczy –Kocham cię i nie mam cię za dziwkę. Przepraszam i obiecuję, że taka sytuacja się więcej nie powtórzy – znowu popłynęła jej łza. Pocałowałem ją. Nie stawiała oporów, co bardzo mnie cieszy.  
Nienawidzę kiedy jest między nami źle.

Oczami Karismy:
Bolało mnie to jak do mnie powiedział, ale kocham go i przez takie coś mam odejść od niego? Nie. Nigdy w życiu. Za bardzo go kocham. Przerwałam pocałunek i przytuliłam go.

-Jeszcze raz bardzo przepraszam – powiedział drżącym głosem.  

-Chciałam powiedzieć, że nic się nie stało, ale jakoś nie mogę – spojrzałam mu w oczy.  

Kochanie ja cię tak bardzo kocham i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie – popłakał się. Chwycił moje dłonie i pocałował.

-Już jest dobrze. Przestań – wytarłam jego łzy.

-Zrobiłem śniadanie. Chodź – powiedział kiedy się trochę uspokoił. Złapał mnie za rękę i przeszedł do kuchni.

Tydzień później:

-Gdzie moja turkusowa koszulka?! – krzyknął z pokoju.

-Skąd ja mam to wiedzieć? – zaśmiałam się.

-Sprawdź w łazience! – znowu krzyknął.

-Przestań się drzeć. Przecież cię słyszę – powiedziałam patrząc na sznurek z ubraniami – Nie ma

-Ku*wa – usłyszałam jego zdenerwowanie. Wyszłam z tej łazienki i poszłam do garderoby. Przepatrzyłam szafę i znalazłam jego koszulkę. Poszłam do sypialni i zobaczyłam go siedzącego na podłodze. Wyrzucał wszystkie rzeczy z szafki.

Jeżeli znajdę twoją koszulkę, to ty sprzątasz ten syf i przez ten tydzień ty zajmujesz się obowiązkami w domu ok? – zapytałam z nadzieją, że się zgodzi.  

-Dobra – spojrzał na mnie. Rzuciłam w niego tą koszulką, a jego mina była najlepsza – Gotowa jesteś? – zapytał śmiejąc się.

-Jeszcze nie. Myślę, że zdążysz to posprzątać – wskazałam palcem na ubrania, które były na podłodze. Głośno westchnął i zaczął wrzucać je do szafki – Wyjmuj to. Musisz to poskładać – uśmiechnęłam się.  

-Muszę teraz? – zapytał z wielkim niechceniem.

-Tak – zaśmiałam się i poszłam do łazienki. 15 minut później byłam gotowa. Poszłam do pokoju zobaczyć jak radzi sobie Justin. Zobaczyłam go leżącego na podłodze – Możemy jechać – zaśmiałam się. Szybko otworzył oczy i stanął na równe nogi. Zeszliśmy do garażu – Chcę prowadzić – stanęłam przy drzwiach od strony kierowcy.

-Nie ma mowy – złapał mnie w tali i oparł swoje czoło o moje.  

-Dlaczego? – zrobiłam minę smutnego szczeniaczka.

-Bo nie masz przy sobie prawa jazdy, ani nic – uśmiechnął się. Odstąpiłam mu i przeszłam na drugą stronę. Justin odpalił samochód i ruszył. No właśnie nie powiedziałam, gdzie jedziemy. Mianowicie do Justina mamy. Mam nadzieję, że będzie ok.  

Godzinę później byliśmy na miejscu. Justin zaparkował na podjeździe i wyszliśmy z samochodu. Stanęliśmy pod drzwiami, a ja złapałam rękę Justina. Spojrzał na mnie i zaczął się śmiać. Po chwili jego mama nam otworzyła. Rzuciła się na Jusa i nie chciała puścić. Kiedy w końcu Justin uwolnił się z objęć swojej mamy to przedstawił mnie.

-Mamo to Karisma. Mój skarb – uśmiechnął się – Karisma to moja mama Pattie – zaśmiał się, a kobieta mnie przytuliła.  

-Miło mi cię poznać – powiedziała z uśmiechem puszczając mnie.

-Mi panią również – uśmiechnęłam się i spojrzałam na Justina.  

-Nie pani tylko Pattie – zaśmiała się i weszliśmy w głąb domu. Jus zaproponował, że pokaże mi go. Przeszliśmy przez salon i weszliśmy na górę. Spojrzałam przed siebie i ujrzałam biały korytarz z lampionami. Justin otworzył pierwsze drzwi. Była tam sypialnia Pattie. Czerwone ściany, białe łóżko, białe meble i bordowy fotel. Przeszliśmy dalej. 2 pokoje gościnne. Były zwyczajne. Łazienka również. Został nam pokój Justina. Weszłam i rozszerzyłam oczy. To nie był zwyczajny pokój 16-latka. W rogu stały instrumenty. Kolor ścian to bardzo ciemny niebieski. Na każdej ze ścian na środku był granatowy pasek. Wisiały na nich plakaty motocykli. Miał ciemne łóżko obok okna. Weszłam głębiej i zobaczyłam biurko oraz szafę. Na biurku leżały nutki i zeszyt. Chwyciłam go i otworzyłam. Były tam teksty piosenek. Czytałam i czytałam. Robiły na mnie duże wrażenie. Spojrzałam na Justina. Uśmiechał się. W pewnym momencie podszedł do mnie i mnie przytulił tak, że stałam do niego tyłem.

- I jak ci się podoba? – szepnął mi do ucha.

- Cały dom czy tylko twój pokój? – zaśmiałam się i odwróciłam do niego twarzą.

-Dom – uśmiechnął się i mnie pocałował.

-Jest piękny – powiedziałam kiedy uwolnił moje usta. Rozmawialiśmy jeszcze przez chwilę, gdy mama Jusa zawołała nas na dół. Okazało się, że przyjechał jakiś tam kuzyn.

-Cześć ciociu – krzyknął nieznany mi chłopak, który właśnie wszedł do domu.  

-Cześć Oliver. Chodź do kuchni – odkrzyknęła Pattie. Chłopak wszedł do kuchni i zrobił zdziwioną minę.

-Justin? - zapytał z otwartymi szeroko oczami.

-Nie – zaśmiał się mój chłopak łapiąc mnie za rękę. Oliver zwrócił wtedy mój wzrok na mnie.

-I tak wiem, że to ty. Bardzo dawno cię tu nie było, ale to nieważne. Kim jest ta piękna dziewczyna? – uśmiechnął się i zaczął iść w moją stronę.

-Ona jest moja – wszedł Jus między mnie a jego. Wtedy Pattie złapała Jusa za rękę i pociągnęła do siebie.  

-Jestem Oliver – podał mi rękę z uśmiechem.

- Karisma – zrobiłam to co on. Po tym usiedliśmy do stołu w między czasie pomogłam Pattie przynieść jedzenie.

-Mamo gdzie jest Victoria? – zapytał Justin spoglądając co chwila na mnie, a co chwila na Olivera.

-Wzięła sobie wolne – Pattie usiadła w końcu i zaczęliśmy jeść. Wszystko przebiegło dobrze. 3 godziny później wyszliśmy z domu mamy Justina i pojechaliśmy do siebie. Przynajmniej tak mi się wydawało do czasu kiedy Justin skręcił nie tam gdzie trzeba.

-Kochanie nie ta ulica – zaśmiałam się i złapałam jego rękę.  

-Wiem. Tylko, że jadę tu specjalnie – spojrzał na chwilę na mnie i ponownie wrócił wzrokiem na ulicę. Kilka minut później Justin zaparkował pod jakimś laskiem. Wysiedliśmy i trzymając się za ręce ruszyliśmy przed siebie. Doszliśmy do miejsca, gdzie było widać całe Los Angeles. To wyglądało tak pięknie. Przytuliłam Justina.

-To jeszcze nie koniec niespodzianek – uśmiechnął się i dał szybkiego całusa w policzek. Wskazał ręką na niebo. Spojrzałam tam. Po chwili zobaczyłam fajerwerki. Po chwili na dwóch linkach zobaczyłam długi materiał, na którym pisało "Kocham Cię Kar!!!”, a wokół niego były serduszka. Całość była podświetlona, żeby było wszystko widać. Moje serce było przepełnione uczuciem, którego nie da się opisać. Byłam tak bardzo szczęśliwa, że rzuciłam się na Justina i całowałam bez przerwy. Nie chciałam go puszczać. Miałam ochotę zatrzymać czas, by ta chwila trwała nieskończoność.  

-Ja ciebie też – powiedziałam puszczając go.

-Chodź jedziemy – uśmiechnął się i zaczęliśmy powoli wracać. Wróciliśmy do domu. Od razu wparowaliśmy do sypialni i się zaczęło. Kilka minut później byliśmy już w samej bieliźnie. Justin całował każdy skrawek mojego ciała. Usłyszałam telefon Justina. Marudnie zszedł ze mnie i chwycił telefon. Wyszedł z pokoju. Po chwili wrócił. Nie wyglądał dobrze.

-Stało się coś? – uśmiechnęłam się.

-Nie – powiedział kładąc się koło mnie. Zaczęłam go całować. Szybko wstał i zaczął na mnie krzyczeć – Nie mam ochoty! – wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami.

-Wystarczyło powiedzieć, a nie się wydzierać! – teraz to ja krzyknęłam.  

-Przepraszam – wrócił po chwili i przytulił się do mnie.

-Co się dzieje Justin? – zapytałam z przejęciem.

- Naprawdę nic – uśmiechnął się sztucznie. Widać to było. Jednak dałam mu już spokój.

Minęły dwa tygodnie odkąd mieszkamy w tym domu. Jednak od tygodnia codziennie kłócę się z Jusem o jakieś błahostki. Nie odzywa się on do mnie tak jak zawsze tylko tak jakby ze złością. Zawsze kończy się to tak, że mnie przeprasza i zabiera na randkę, albo lądujemy w łóżku. Dzisiaj jedziemy do domu Scootera. Ma urodziny i organizuje przyjęcie. Została nam godzina. Ja już jestem prawie gotowa. Tylko muszę wyprostować włosy. Natomiast Justin jest w proszku.

-Jus pośpiesz się – powiedziałam z łazienki.

-Daj mi spokój! Zdążę! – znowu to zrobił. Odezwał się jak do jakiejś rzeczy, która go nic nie obchodzi. To przykre. Nawet bardzo. Ja dłużej chyba tego nie wytrzymam.
W końcu się wyszykował. Pojechaliśmy do naszego przyjaciela. Całą drogę nie odzywał się słowem. Nie wiem co mu się stało. Pół godziny później byliśmy na miejscu. Zadzwoniłam dzwonkiem i po chwili drzwi się otworzyły. Ujrzałam Scootera. Rzuciłam mu się na szyję, a on zaczął mnie kołować. Złożyłam mu życzenia i wręczyłam prezent. Kazał mi iść do salonu. Tak też zrobiłam. Tylko najpierw poczekałam na Justina. Zobaczyłam Crawforda. Uśmiechnęłam się i po chwili znowu byłam kołowana. Poznałam również wiele nowych osób. Impreza się rozkręcała. Około 4 godziny później usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Scoot poprosił, żebym otworzyła bo sam musiał iść do łazienki bo ktoś nie zakręcił kranu i była powódź. Pobiegłam do drzwi i otworzyłam. Moim oczom ukazała się Selena. Wepchała się do środka popychając mnie. Po chwili zjawił się Scooter.  

-Musiałeś? – podeszłam do niego.

-Justin kazał ją zaprosić – zaśmiał się.

-Co?! – krzyknęłam i weszłam do salonu. Nie było ich tam. Zaczęłam ich szukać. Wchodziłam do każdego pomieszczenia. Wparowałam do gabinetu. Znalazłam ich. Całowali się. Nie mam więcej pytań.  

-Dlaczego?! – krzyknęłam podchodząc bliżej.

-Przestań się wydzierać – obrócił się do mnie plecami – Mam dosyć tego wszystkiego. To koniec. Nie mam zamiaru dłużej być królem pod twoją kontrolą. Chcę w końcu poczuć się wolny. Zawsze lubiłem być na krawędzi, a ty mi to odebrałaś. Koniec walki. Wyjdź stąd i opuść mój dom. Jedź się spakować. Jak wrócę ma cię tam nie być…






Jeszcze raz dziękuję za waszą obecność. Było mi miło mieć takich czytelników. Dziękuję, że broniliście mnie przed niewyparzonymi językami innych osób i za zgłoszenie ich. Budujecie jedną z małych rzeczy, która mi pomaga. Właśnie dla takich osób mam ochotę tu wrócić. Mam nadzieję, że mi się to uda.  

Żegnajcie :(

Night

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3399 słów i 18826 znaków, zaktualizowała 20 sie 2017.

7 komentarzy

 
  • Pytonek03

    Jesteś zajebista ;) musisz wrócić :*

    22 sie 2017

  • Nickiw

    Czekam kochana <3 uwielbiam to co piszesz <3

    22 sie 2017

  • Fanka

    Bede czekac cierpliwie na Twój powrot :) Wierze ze Ci sie uda :)

    21 sie 2017

  • Sołmades

    Urwałaś w najlepszym momencie :( Wracaj Night <3

    21 sie 2017

  • Tygryssse

    Czemu tak nagle rozstanie Kar i Justina? :'(

    21 sie 2017

  • Misiaczek0222

    Pa <3 czekam na ciebie noco :*

    20 sie 2017

  • SlodziaK

    Wracaj szybciutko <3

    20 sie 2017