Impossible (cz.15)

Obudziłam się w szpitalnym łóżku. Blask światła przebijającego się przez okno raził mnie. Nie mogłam otworzyć oczu.. w końcu je otwieram. Co się ze mną stało?  
Miałam wypadek, wpadłam pod koła samochodu, lekarze mówią, że jestem w ciężkim stanie, nastąpiły powikłania, stwierdzono u mnie tymczasową amnezję, nie mogę w to uwierzyć. Przecież pamiętam wszystko to, co muszę. Nie zapomniałam niczego, bynajmniej tak sądzę.
Przy moim łóżku siedzi pewien chłopak, wysoki brunet, piwnooki, naprawdę bardzo przystojny, po jego wyrazie twarzy, widać, że się czymś zamartwia, może czeka na kogoś? Ukradkiem widzę, że ma podbite oko, jestem wstrząśnięta, chcę mu jakoś pomóc, czuję jakby jakaś część mojego ciała jest z nim związana, a druga odtrąca go jak najdalej się da, dlaczego?  
-Hej. Czekasz na kogoś, wyglądasz na zasmuconego, coś się stało? -lekko mrugam oczami, żeby przyzwyczaić się do światła. Chłopak zerka na mnie, jest zaskoczony, uśmiecha się, ale w jego oczach widać ból. Żal mi go.  
-Uhm. -drapie się po karku. -Cześć, ta.. ja właśnie czekam na dziewczynę.. Miała wypadek i jest w śpiączce, strasznie się o nią martwię. -po jego twarzy zaczęły spływać łzy, naprawdę musiał być z nią związany.
-Bardzo mi przykro, widać, że bardzo ci na niej zależy, tylko.. -bąknęłam. -Dlaczego siedzisz tutaj? Powinieneś być przy niej, wspierać ją, sądzę, że potrzebuje tego. -próbuję mu pomóc. Nie znam go, nie wiem kim jest, ale chcę mu pomóc, tylko tyle mogę zrobić.
-Ja..-jąkał się. -Ona leżała z tobą na sali, ale ją gdzieś zabrali, czekam aż wróci. Przepraszam, jeśli ci przeszkadzam, będzie lepiej jak już pójdę. -wstał szybko, otarł z twarzy łzy i wyszedł.  
"Bardzo tajemniczy chłopak-pomyślałam sobie.”

**ALAN**
Czuję się jak skończony idiota. Naraziłem ją na niebezpieczeństwo. To przeze mnie teraz leży tutaj, walczy o własne życie.. A ja, nie umiem sobie z tym poradzić. Zdałem sobie sprawę, że jest dla mnie wszystkim, że to wszystko.. o Rafale, ona mówiła prawdę, przez ten cały czas próbowała mnie chronić, a ja.. jestem idiotą. Po tym jak się rozstaliśmy, po prostu musiałem odreagować. Emilia zawsze była uparta, stawiała na swoje bez względu na to, czy ma rację, czy nie. Miałem jej dosyć, nie chciała zaakceptować, że w końcu jestem szczęśliwy. Po tym, co mi powiedziała, byłem zdenerwowany, nie myślałem racjonalnie. Kiedy podjechałem autem pod dom, stała pod nim Marika, chciała "porozmawiać”, wpuściłem ją do auta.. i stało się. Chciałem jak najszybciej zapomnieć o Emilii, o tym, że to już koniec. Kiedy ona się tam pojawiła, natychmiast pożałowałem tego wszystkiego. Wyglądała tak bezbronnie, przypomniałem sobie, jak bliska mi jest i jak bardzo ją zraniłem. Zostawiłem Marikę samą w aucie, pobiegłem za moją dziewczyną, krzyczałem, prosiłem, żeby porozmawiała ze mną. Z impetem wybiegła na jezdnię, nie była ostrożna, chciała uciec.. nie zauważyła nadjeżdżającego samochodu, a kierowca jej.. zaczął szybko hamować, ale była zbyt blisko. Wpadła pod koła. Nie mogę sobie wybaczyć, to wszystko przeze mnie. Kilka minut później nadjechało pogotowie, nie chcieli mnie zabrać, mówili, że nie jestem nikim z rodziny. Zrozpaczony wróciłem do auta, Marika, najwidoczniej wyczuwając jakieś kłopoty, po prostu się ulotniła. Otworzyłem kopertę, którą we mnie rzuciła. Znalazłem kartę pamięci.. szybko podłączyłem ją do mojego laptopa w domu, było na niej nagranie udowadniające jej rację. Rozpłakałem się jak małe dziecko, nigdy nie czułem się gorzej niż w tamtym momencie. Byłem na siebie wściekły, że jej nie uwierzyłem, że kilka godzin później puściłem się z Mariką. Byłem cholernie zły. Przeze mnie jest teraz w szpitalu.. byłem jebanym egoistą, miała rację, że przejmowałem się tylko i wyłącznie sobą. Musiałem rozwiązać tą sprawę, dać nauczkę Rafałowi..
Wparowałem do jego małej kawalerki na przedmieściach. Udawał zatroskanego brata, musiałem przyznać, był diabelsko dobrym aktorem, sam się nabrałem na jego gierki. W końcu nie wytrzymałem:
-Jesteś chujem, myślałeś, że się nigdy nie dowiem?! Że to wszystko.. to twój podstęp, skłócić mnie z Emilią, zdobyć ją? Tego właśnie chcesz?! Jesteś zwykłym śmieciem i zawsze nim byłeś. -splunąłem mu w twarz.
-Uspokój się braciszku. -mówił z głupawym uśmieszkiem. -Ja śmieciem? Nie żartuj sobie. To ty ją zostawiłeś samą, gdyby nie ja, ktoś mógłby obrabować jej mieszkanie, zgwałcić ją.. znalazłem ją leżącą na podłodze, całą okaleczoną, nic jej nie zrobiłem, aż takim brutalem nie jestem. Niestety jedno nas łączy bracie.. -spojrzał na mnie.  
-Nic mnie z tobą nie łączy! -krzyczałem, byłem na skraju wytrzymałości. Miałem ochotę roztrzaskać mu tą śmiejącą się gębę!
-Mylisz się. Oboje szalejemy na jej punkcie. I nie powstrzymasz mnie, w końcu będzie moja, będzie się mną rozkoszować, krzyczeć moje imię, a ty nie będziesz mógł z tym nic zrobić. -nie wytrzymałem. Uderzyłem go pięścią w twarz. Otarł wierzchem kciuka krew i zaczął się śmiać.  
-Tylko na to cię stać? Mógłbyś się bardziej postarać. -prowokował mnie, wiedział, że nie przepuszczę takiej okazji. Miałem ochotę go zabić, że przez niego, że..przyczynił się do tego, że Emilia jest w szpitalu. Nagle wpadłem w szał. Zaczęliśmy się bić. W pierwszych sekundach to on górował, przypakował przez ten czas, ale adrenalina.. ona dodawała mi siły i chęć pomszczenia tego co się stało.  
Kiedy skończyliśmy.. Rafał leżał na podłodze, cały zamazany krwią, a ja.. o dziwo wyszedłem z tego prawie bez szwanku, mały siniak pod okiem. Trenowanie boksu przez dwa lata, opłaciło się. Może i był starszy, silniejszy, potężniejszy ale uderzał na oślep, dobrze o tym wiedziałem. Nic się nie zmienił. Był tą samą podrzędną kanalią jak kiedyś.  
-Słuchaj mnie teraz gnoju, nie waż się do niej zbliżać, bo skończy się to dla ciebie gorzej. Nie obchodzi mnie to, że jesteś moim przyrodnim bratem, dla mnie jesteś nikim. -uderzyłem go butem w brzuch, skulił się. Był bezbronny, miałem okazję, żeby z nim skończyć, ale Emilia.. ona nie wybaczyłaby mi tego. Uważała, że to nadal jest mój brat i chociaż jest najokrutniejszą osobą na świecie, to nie daje mi prawa, żeby go zabić-miała rację. Zostawiłem go, leżącego na podłodze, kaszlającego krwią, a sam udałem się do szpitala..  
Jestem tutaj, siedzę przy niej, czekam aż się obudzi. Jaka będzie jej reakcja, czy mnie odtrąci. Tak intensywnie o niej myślałem, że nie spostrzegłem się, że ktoś do mnie mówi, to była moja Emilia.
-Hej. Czekasz na kogoś, wyglądasz na zasmuconego, coś się stało? -lekko zatrzepotała swoimi długimi, czarnymi rzęsami. Nie wiedziałem co mam odpowiedzieć. Ona mnie nie pamięta, lekarz, mówił, że może mieć tymczasową amnezję, ale nie chciałem w to wierzyć, aż to tej pory. Nie mogę jej powiedzieć kim jestem i tak mi nie uwierzy. Nie pamięta mnie, więc jest bezpieczna. W końcu odważam się wykrztusić coś:
-Uhm. -drapie się po karku. -Cześć, ta.. ja właśnie czekam na dziewczynę.. Miała wypadek i jest w śpiączce, strasznie się o nią martwię. -mam nadzieję, że może po tych słowach, pozna mnie, że chociaż coś sobie przypomni. Wygląda tak słodko, niewinnie.. mam ochotę wycałować każdą część jej ciała, błagać o wybaczenie na kolanach, zdałem sobie sprawę, że gdyby ona... umarła, nie pogodziłbym się z tym. W końcu doceniam to, co między nami jest, naszą miłość. Ludzie mówią, że nie można tak w krótkim czasie, kogoś tak mocno pokochać, bzdura! Faktem jest, że uzależniłem się od niej, od jej cudownego uśmiechu, pięknych oczu, które czarują mnie każdego dnia, kiedy jest zła.. wychodzi jej na czole malutka zmarszczka, wygląda wtedy bardzo zabawnie, nie da się na nią złościć.. jej czułość, obecność, ona sprawia, że mam ochotę żyć. Zawsze myślałem, że jestem typem, który nie bawi się w "uczucia”, utrzymywałem się w takim przekonaniu, dopóki jej nie zobaczyłem. Zauroczyłem się w niej od pierwszego wejrzenia, później nasza relacja stopniowo się polepszała. Wyczuwałem jej strach, była taka delikatna, bałem się ją skrzywdzić, to jak rumieniła się na mój widok albo odruchowo chowała kosmyk włosów za ucho, sprawiało, że stawała się jeszcze bardziej piękniejsza, idealna i była tylko moja. Nigdy nie umiałem określić, ubrać w słowa tego, jak mocno ją kocham, może przez to teraz czuję, że ją tracę..  
Leży tutaj, jest na wyciągnięcie ręki, ale nie mogę jej dotknąć, przypatruję jej się. Jest zagubiona, widzi we mnie zwykłego chłopaka, nie pamięta jak spędzaliśmy ze sobą czas, jak się we mnie zakochiwała, nie pamięta nic.  
Te wszystkie emocje, to, że mnie nie pamięta.. sprawiły, że z moich oczu wyleciały łzy. Nie płakałem od odejścia matki, wyrobiłem sobie opinię "twardego” chłopaka, ale przy niej diametralnie się zmieniam. Moje mięśnie, rozluźniają się pod wpływem jej dotyku, sprawia, że nie mogę o niej zapomnieć, zawsze pozostanie w mojej pamięci.  
Zbyt się rozczuliłem, jak najszybciej muszę stąd wyjść, zanim rzuca się jej w ramiona i zacznę się obwiniać o jej wypadek. To jeszcze nie czas, żeby mówić jej prawdę, jeszcze nie..
-Bardzo mi przykro, widać, że bardzo ci na niej zależy, tylko.. -mówi ściszonym głosem. -Dlaczego siedzisz tutaj? Powinieneś być przy niej, wspierać ją, sądzę, że potrzebuje tego. -"nawet nie wiesz jak bardzo”-myślę sobie. Jestem przy niej, jestem tutaj. Gdyby tylko wiedziała, jak bardzo mi jej brakuje.  
Od momentu wypadku minęły trzy dni. Siedziałem tutaj dzień w dzień, łudząc się, że opinia lekarza, na temat jej amnezji, to jakieś nieporozumienie. Czekałem jak głupi, żeby ją przepraszać, żeby usłyszeć jej głos. A teraz? Czuję, że nie mogę już nic zrobić.  
-Ja..-nie wiedziałem co powiedzieć. -Ona leżała z tobą na sali, ale ją gdzieś zabrali, czekam aż wróci. Przepraszam, jeśli ci przeszkadzam, będzie lepiej jak już pójdę. -skłamałem, nie byłem w stanie już dłużej na nią patrzeć, na jej obojętność w stosunku do mnie.  
Wybiegłem z sali. Musiałem znaleźć jej matkę. Opowiedziałem, jak doszło do wypadku. Stwierdziłem, że oszczędzę jej historii o Rafale, bo i tak już była mocno przejęta. Otworzyłem się przed nią, opowiedziałem co czuję, a ona.. stwierdziła, że nie chce, żeby Emilia cierpiała. Powiedziała, że będzie lepiej jeśli.. nie powiemy jej, co się naprawdę wydarzyło. Jej matka chce, żeby córka prowadziła normalne życie, jak pół roku temu. Mówiła, że słyszała jak przez ostatni czas Emilia płakała w nocy, przeze mnie, byłem nieprzewidywalny, tyle razy ją skrzywdziłem, a ona wybaczała mi, zawsze mnie kochała. Teraz to już wszystko skończone. Nikt mi się nie pyta o zdanie, zresztą jak zwykle. Jestem zmuszony zostawić ją, chociaż na jakiś czas, ale nigdy z niej nie zrezygnuję.

natalllkaaa

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2060 słów i 11387 znaków, zaktualizowała 23 maj 2015.

4 komentarze

 
  • mysza

    Płakałam przy tym jak bóbr i mimo, że to tylko opowiadanie, ja czuję to we własnych kościach. Jeżeli oni się rozstaną na zawsze to będzie normalnie rozpacz. Czekam na kolejną i mam nadzieję, że im się mimo wszystko jakoś ułoży.

    25 maj 2015

  • kamila55

    Mam nadzieję ze to się tak nie skończy ...Nie daj nam długo czekać

    24 maj 2015

  • kamila12535

    To koniec ??

    23 maj 2015

  • natalllkaaa

    @kamila12535 niee:) mam zamiaar jeszcze to kontynuować, szybko się nie skończy, spokojnie :D

    23 maj 2015

  • kamila12535

    @natalllkaaa to dobrze

    23 maj 2015

  • mysza

    Smutne :'(

    23 maj 2015