Impossible (cz.20)

Teraz, kiedy to powiedziałam.. od razu pożałowałam własnych słów. Właściwie, nie upijałam się przez niego, przez całą resztę. Jego jedynie chciałam wykorzystać, ale ze mnie egoistka. Nie wiadomo jak bardzo chciałam zapomnieć o dawnym życiu, to.. nie mogłam. Rafał miał w sobie coś tajemniczego, coś co skłaniało dawną mnie do krzyku, płaczu.. ale moje nowe oblicze poddawało się jego gierkom. Musiałam stłumić chęć zemsty i spróbować się odsunąć od tego chłopaka. On sprawia, że nie mogę sobie przypomnieć o niczym..  
-Rafał.. -mówiłam cichym głosem, nie chciałam go zdenerwować. -My chyba musimy porozmawiać.
-O czym? -burknął, nadal był nadąsany.
-O nas -pokazał łobuzerski uśmiech. -I o twoim bracie.. -jego mięśnie się napięły, ułożył ręce w pięści, byłam coraz bardziej zdenerwowana.  
-Kurwa, nie pamiętasz tego chuja, a nadal o nim myślisz? To, ja jestem cały czas tutaj, staram się jak głupi, a ty kochasz nadal jego. Niby jakim kurwa pierdolonym sposobem?! -krzyczał mi w twarz. Jeszcze nigdy nie widziałam go takiego.. -Ale ja wiem.. wiem, że gdzieś w głębi czujesz coś do mnie. -podszedł do mnie szybkim krokiem, stałam pod ścianą z założonymi rękoma, uniósł je i przygwoździł mnie do ściany. Złączył nasze ciała w szczelny uścisk, zaczął nachalnie całować moje usta. Nie chciałam odwzajemniać tego pocałunku, coś we mnie pękło..  

***
-Strasznie przepraszam, nie zauważyłem cię. -wydawał się być miły.
-Nic nie szkodzi, to ja przepraszam. Zamyśliłam się. -czułam zażenowanie.  
-Czym taka ładna dziewczyna może sobie zaprzątać głowę? -uśmiechnął się znacząco.  
-Uwierz, wieloma sprawami. -sprawiałam wrażenie jakbym nie była zainteresowana jego zalotami.
-Nie przedstawiłem się, jestem Rafał. -czułam jak mój oddech przyspiesza, to nie może być prawda. Czy jest to jedynie zbieg okoliczności? Przecież na świecie jest wiele Rafałów i to niemożliwe, żeby był to właśnie on, to niedorzeczne. To nie może być prawda, przyrodni brat Alana nie mógł mnie oczarować. Nie wierzę w to. Musiałam dowiedzieć się jak ma na nazwisko.  
-A dalej? -zapytałam ze sztucznym uśmiechem.  
-Anders, Rafał Anders. -podał mi dłoń.  
***
Miałam dosyć jego wstrętnego dotyku, odepchnęłam go najmocniej jak tylko dałam radę. Zatrzepotałam rzęsami.. łzy spływały z moich policzków strumieniami. Czułam wstręt do własnej siebie, że byłam taka głupia.  

***
Mam ochotę zniszczyć Rafała.
-Zastanowię się nad tak ciekawą propozycją, ale dla mnie nie ma w tym za wiele plusów. Wiesz, czego najbardziej chcę.. ciebie. I zdobędę to. -puścił mi oczko.  
-Wynoś się stąd, ostrzegam cię! -miałam już go dosyć, miałam dowody na nagraniu, więc już nie musiałam z nim rozmawiać.
-Bo co? Pobijesz mnie? -zaśmiał mi się twarz. -Już cię nikt nie uratuje, Alana tutaj nie ma. Sama z nim zerwałaś, więc sama jesteś sobie winna. Przemyśl to co ci powiedziałem, wiem, że też mnie pragniesz, tylko jeszcze nie zdajesz dobie z tego sprawy, to tylko kwestia czasu, zanim będziesz cała moja. -miałam odruchy wymiotne.  
-Chyba po moim trupie. Wynoś się stąd raz na zawsze. I wiesz co? Moja propozycja nie jest już aktualna, chciałam być miła, ale widzę, że z tobą się nie da. Zrobię wszystko, żebyś to ty cierpiał, żebyś się stąd wyniósł i nigdy nie zrezygnuję z Alana, nigdy, rozumiesz? -i znów nie poznawałam samej siebie. Miałam odwagę grozić takiemu chłopakowi jak Rafał, adrenalina uderzyła mi do głowy. Wiem, że już niedługo będę żałować tych słów, ale teraz nie obchodzi mnie to. Uratuję mój związek z Alanem za wszelką cenę, czy mu to się to podoba, czy nie.  
-Śmieszna jesteś, chciałbym jeszcze z tobą pogawędzić, ale mam kilka spraw do załatwienia, do zobaczenia mała. -po chwili zniknął. Odetchnęłam z ulgą. Wyciągnęłam spod poduszki telefon, cała rozmowa z Rafałem się nagrała. Przechytrzyłam go, już nigdy nie skrzywdzi nikogo, dopilnuję tego.
***
-Emilia.. -podszedł do mnie, ale ja wreszcie otrzeźwiałam. Musiał się zezłościć i zrobić coś wbrew mojej woli, żebym przypomniała sobie jego prawdziwą naturę. Teraz wiem, dlaczego chciałam spędzać tylko z nim czas, bo zachowywał się zupełnie inaczej i nie dawał mi szans na odzyskanie pamięci. Otarł łzy z moich policzków, poczułam, jak moja skóra się pali. Obrzydzał mnie jego dotyk.  
-Ty skurwielu! -uderzyłam go w twarz. Odwrócił się zdezorientowany, ale wiedział, że sobie przypomniałam..  
-O, w końcu wróciłaś! -szczerzył się do mnie. Był coraz bliżej, miałam ochotę go zabić.
-Tak, wróciłam i znów cię nienawidzę! -splunęłam mu w twarz.  
-Ale kochanie, nie tak ostro. -chwycił mocno moje nadgarstki. Ukazał swoją prawdziwą twarz. Był dzikim, wulgarnym, napalonym frajerem, którego za wszelką cenę chciałam pozbyć się z mojego pokoju.
-Mogę ostrzej gnoju, wynoś się. Mam cię dosyć.  
-Nie dawno mówiłaś coś innego.. wiem, że tego chcesz. Przecież nie zostaniesz dziewicą do końca życia-zaczął mnie obmacywać. Czułam się strasznie źle. Wiedziałam, że jest zdolny do wszystkiego, bałam się o własne życie.  
-Wolę zostać dziewicą do końca życia, niż się z tobą przespać! -kopnęłam go w krocze. -I po co mnie ratowałeś w klubie, huh?! Żebyś ty mógł mnie teraz zgwałcić? -wszystko we mnie buzowało, czułam, ze zaraz wybuchnę.  
-Dobrze wiesz, że gówna nie tykam.. -mierzył mnie wzrokiem, wręcz mnie nim rozbierał. Poczułam się jak tania dziwka, jak szmata. Niby nie było między nami coś więcej, ale świadomość, że chciałam go wykorzystać przeciwko Alanowi, że zaufałam mu, była okropna. Te wspomnienia chciałam wymazać z pamięci jak najszybciej.  
-Myślisz, że możesz mieć wszystko? Mylisz się.. tak naprawdę żadna cię nie chce, bo jesteś napalonym, wulgarnym, złym człowiekiem. Nigdy nie zaznałeś miłości, więc się mścisz, a tak naprawdę jesteś jedynie tchórzem, który boi się spojrzeć prawdzie w oczy. Jesteś nikim. -poczułam jak mnie uderza, zrobił to dosyć mocno. Upadłam na podłogę obok łóżka, nikt nie był w stanie mi pomóc. Moja mama miała nocną zmianę w szpitalu, była pielęgniarką. Nagle zauważyłam mój telefon obok siebie, musiał mi spaść z łóżka. Szybko wybrałam znów znajomy mi numer, numer do Alana, nie chciałam być wykorzystana. Odezwał się jego zaspany głos. Poczułam uścisk w żołądku, teraz kiedy przypominam sobie znacznie znacznie więcej aspektów z mojego życia sprzed wypadku, już nie jest mi obojętny.  
Ktoś pociągnął mnie za włosy, wrzasnęłam, bolało jak cholera.  
-Wstawaj suko, jeszcze nie skończyliśmy. To prawda, może jestem tchórzem, ale mam już dosyć tych gównianych podchodów z Tobą, już za dużo czasu straciłem na ciebie. Zaliczę cię tu i teraz, choćbyś nie wiadomo jak bardzo tego nie chciała. Chociaż byłam strasznie przestraszona, to ucieszyłam się na to wyznanie, bo Alan odebrał telefon, najprawdopodobniej usłyszał wszystko. Powiedziałam ciche, prawie niesłyszalne pomocy i kopnęłam telefon pod łóżko, żeby Rafał nie mógł go dojrzeć.  
Teraz musiałam grać na zwłokę, aż pojawi się Alan, bo on przecież się pojawi, prawda? Miałam taką nadzieję..
-Nie zrobisz tego, wtedy będziesz miał do czynienia z Alanem. -uśmiechnęłam się na myśl o nim. Wciąż go kochałam.
-Chcesz się przekonać? -przełknęłam gulę w gardle, szybko wstałam na nogi i uciekłam w najbardziej oddalony kąt w pokoju, nie mogłam poddać się tak łatwo.
-Mała, nie uciekaj. Przecież będzie fajnie, widziałem jak na mnie patrzyłaś w szpitalu, chciałaś tego samego. -bipolarny gnojek, wykorzystuje fakt bycia "nieprzytomną” do wykorzystania mnie.  
-Wtedy jeszcze nie wiedziałam, przepraszam.. nie pamiętałam, jaki jesteś naprawdę. -wywróciłam oczami.  
-A jaki jestem twoim zdaniem, huh? -oparł się o brzeg półki i udawał zainteresowanego. Chciał mnie pognębić, zanim ze mną skończy. Niech przekłada to jak najdłużej, przecież zaraz ktoś mnie uratuje.  
-Jesteś cholernym dupkiem, zadufanym w sobie chujem, lubisz wszystkich wykorzystywać, nie słuchasz innych, liczy się tylko to, co ty powiesz albo zrobisz. Nie widzisz świata poza sobą i to cię kiedyś zgubi. -starałam się być jak najbardziej spokojna jak umiałam. Nie mogłam pozwolić, żeby przyspieszył swój plan zhańbienia mnie.
-O, jak bardzo mnie znasz.. ale zapomniałaś o jednym. -moje serce zaczęło coraz bardziej bić. -Jestem cholernie spragniony twojego pięknego ciała. -z moich oczu wydarły się kolejne łzy. Wiedziałam, że to już koniec. Zbliżał się.. nie wiedziałam co zrobić. Wzięłam pod ręką to co miałam najbliżej i cisnęłam w nim szklanym wazonem. Z impetem rozbił się na jego głowie pozostawiając czerwoną plamę z krwi. Kiedy byłam bliska ucieczki, podłożył mi nogę. Upadłam na ziemię. Nie mogłam się ruszyć. Rzucił mnie na łóżko. Wymachiwałam rękoma, nogami, ale nic nie zdało się pomóc. Zaparł mnie swoim ciałem. Krzyczałam, byłam bardzo zrozpaczona. W duchu zaczęłam żegnać się z własnym życiem. Powoli rozpoczął rozbieranie mnie. Najpierw rozpiął moje spodnie, odpiął suwak, zsunął je z moich nóg szybkim ruchem. Leżałam pół naga na łóżku. Byłam przestraszona. Zaczął mnie obmacywać, nachalnie całować mnie. Miałam dosyć, czułam wstręt. Miejsca gdzie mnie dotykał, strasznie paliły, chciałabym wyciąć je z mojego ciała. Byłam przygotowana na najgorsze, z przerażenia zamknęłam oczy. Cicho szlochałam. Nagle ktoś z kopniaka otworzył zakluczone drzwi do mojego pokoju, to był mój wybawca. Czułam jak życie na nowo we mnie się rodzi, resztkami sił zrzuciłam mojego oprawcę z siebie.
-Ty chuju! Wiedziałem, że jesteś gnidą, ale nie, że aż taką. Mówiłeś, że jej nie skrzywdzisz! -spojrzał na mnie. -Emilia, ubierz się i schowaj gdzieś, znajdę cię później. -patrzyłam na niego w osłupieniu, nie mogłam się ruszyć. -No dalej! -wykrzyczał przez zęby.  
Szybko zebrałam moje spodnie i wybiegłam z pokoju. Odetchnęłam z ulgą, ale martwiłam się o Alana.  

***ALAN***
-Mówiłeś, że jej nie skrzywdzisz! -okładałem go pięściami. Dawno o tym marzyłem, ostatnim razem musiałem się powstrzymać, żeby nie zrobić mu zbyt dużej krzywdy, teraz już nic mnie nie obchodzi. Chcę się zemścić. Nikt nie będzie traktował tak mojej dziewczyny.  
Teraz zdałem sobie sprawę, że jest dla mnie naprawdę wszystkim i zniszczę każdego kto stanie mi na drodze do szczęścia, nawet własnego brata.. a raczej, szczególnie jego.
-Ostatnie życzenie kanalio. -groziłem. Tak, to prawda. Miałem w tym momencie ochotę go zabić, on też to wyczuł, ale już mam dość problemów, muszę być przy Emilii.  
-Pierdol się, Alan. -zakrztusił się krwią. Widziałem, że ma dosyć. Wykonałem ostateczny ruch. Zwinął się z bólu. Nie musiałem nic więcej robić, przyjechała policja. Zawiadomiłem ją będąc w drodze tutaj. Do sądu pozostaje ostateczne wymierzenie kary temu sukinsynowi, za to wszystko co zrobił. Wskazałem funkcjonariuszom przestępcę, a sam udałem się na poszukiwanie najważniejszej osoby w moim życiu-Emil.
Wiedziałem gdzie się schowa. Zbyt długo ją znałem. Wszedłem po starych drewnianych schodach na strych, uwielbiała takie klimaty.. Zastałem ją skuloną, przy małym okrągłym oknie. Była przerażona.. i to wszystko przeze mnie. Gdybym jej wtedy nie zranił. Czasu cofnąć nie mogę, ale chcę sprawić, żeby już nigdy nie musiała cierpieć z mojego powodu.  
Podszedłem do niej i mocno ją objąłem. Jej mięśnie się rozluźniły, wiedziałem, że tego jej brakuje. Nie wiedziałem, czy cokolwiek sobie przypomniała, ale musiałem to powiedzieć.
-Kocham cię maleńka, już nigdy nie pozwolę cię skrzywdzić.

natalllkaaa

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2115 słów i 12077 znaków, zaktualizowała 19 sie 2016.

5 komentarzy

 
  • sewwtsani

    Mam nadzieje, że za parę lat zobaczymy twoją książę na półkach kaięgarni !!!

    30 cze 2015

  • TakiKtosiek

    Kurde...zakochałam się w tym opowiadaniuu!!!! Czekam na kolejną część! Lovki <3

    30 cze 2015

  • xmisiax

    Alan kurde jak jakiś chuck norris ^^ kopniaki z pół obrotu xd

    28 cze 2015

  • sajsasrajsa

    Kurde.. jaki zwrot akcji ;o jesteś najlepsza w tym co robisz Natalia i oby tak dalej! Ja ci mówię, za kilka lat chcę zobaczyć twoją książkę! :D świetnie po prostu <3

    28 cze 2015

  • ala12345

    Super !! Czekam na nastepna ;)

    28 cze 2015