LOVE ME TENDER || 16

– Chyba sobie żartujesz – prychnęłam z niedowierzaniem. Nie wierzę, że Justin zaproponował mi coś takiego. – Mam lecieć z tobą praktycznie na drugi koniec Stanów?

– Czy to coś złego?

– Oczywiście – przyznałam. – Mam szesnaście lat i nie polecę z tobą do Miami, Justin. Rodzice się nie zgodzą, a poza tym nie ufam ci – skrzyżowałam ramiona i już nic nie dodałam.

– Nie ufasz mi? – Justin spytał cicho, a ja wywróciłam oczami i westchnęłam. Może się wkurzył, ale miałam to gdzieś.

– Nie – przyznałam niemal od razu.

Justin zacisnął dłonie na kierownicy, a ja przełknęłam ślinę, bo wiedziałam, że tym go zdenerwowałam. Trochę było mi to obojętne, ale z drugiej strony nie chciałam aby on się mną przejmował. Miami to piękne miasto. Za każdym razem, gdy widzę coś z nim związane w telewizji, albo w gazecie to zazdroszczę ludziom, że mogą tam mieszkać. Tam jest wciąż ciepło, są ładne plaże, dużo imprez, a ludzie przyjeżdżający tam traktują pobyt jak dobrą zabawę.

Ale nie ma szans, że polecę tam sama z Justinem. Nie. Po prostu nie.

– Chcę jechać do domu – powiedziałam po jakimś czasie ciszy między nami, ponieważ nie chciałam już siedzieć z Justinem.

– Właśnie cię odwożę – przyznał, a ja zagryzłam wargi i spojrzałam za okno, gdzie każdy inny żył swoim życiem. W radio leciała jakaś piosenka i tylko to powodowało, że nie było niezręcznej ciszy.

Jakiś czas później Justin zatrzymał się pod moim domem, a ja westchnęłam i nacisnęłam klamkę.

– Cześć – pożegnałam się. W głębi serca naprawdę liczyłam, że Justin mnie zatrzyma, powie coś, ale tak się nie stało. Z piskiem opon odjechał, a ja w beznadziejnym humorze ruszyłam do domu.

– Gdzie byłaś? – to było pierwsze co usłyszałam, gdy weszłam do środka. Spojrzałam na mamę jak oparta o ścianę patrzyła na mnie z kamiennym wyrazem twarzy. Westchnęłam i zdjęłam torebkę, a potem podeszłam bliżej niej.

– A jak myślisz? – uniosłam wyzywająco brew, bo szczerze nie miałam nic do stracenia. Nawet kłótnia by mi nie przeszkadzała.

– Na pewno nie byłaś z Madison na ślubie – stwierdziła, przechylając głowę w bok. – Byłaś na randce, czuć od ciebie drogie męskie perfumy – dodała, mrużąc podejrzliwie oczy, a ja się tylko perfidnie uśmiechnęłam.

– Tak, byłam na nieudanym wyjściu z facetem – rzekłam odważnie. – I on nie jest w moim wieku, więc nie jest to nikt ze szkoły. A teraz, przepraszam, chcę iść na górę.

Kiedy tylko minęłam kobietę, mama chwyciła mnie za łokieć, więc odwróciłam się w jej stronę, starając się nie zrobić niezadowolonej miny, ponieważ wiem, że kiedy to zrobię ona zacznie krzyczeć. Nienawidziła, że miałam taki obojętny stosunek do świata.

– Mam nadzieję, że dobrze się bawiłaś – westchnęła i puściła moją dłoń, a ja w szoku rozchyliłam usta. – I, że to ktoś odpowiedni.

– Nie martw się – przerwałam jej szybko. – Już się z nim nie spotkam.

Chciałam znowu odejść, ale znowu mnie powstrzymała.

– Co znowu chcesz? – spytałam już zirytowana.

– Zerwałaś z nim?

Naprawdę nie chciałam się z nią dzielić moim nieistniejącym życiem towarzyskim, a tym bardziej mówić jej, że to z Justinem spędzałam czas, bo już widziałam jak biegała po domu i szalona wrzeszczała, że jest za stary dla mnie.

– Nie, po prostu to trudne i nie chcę o tym rozmawiać – powiedziałam wymijająco, a ona widząc, że nie mam nic więcej do dodania puściła mnie i ze spokojem udałam się do swojego pokoju. Całe szczęście, że po drodze nie spotkałam taty, bo nie chciałam z nim także rozmawiać. Zakluczyłam drzwi i zdjęłam buty, a potem rzuciłam się na łóżko, chowając twarz w poduszce.

Wyjazd do Miami nie wchodził w grę, bo wiem, że moi rodzice się nie zgodzą, a tym bardziej mama, więc to już było skreślone. Wiedziałam też, że Justin nie zapyta o to mojego ojca gdyż wprawdzie to nie jego sprawa, a gdyby tak było tata domyślił by się czegoś, także wolał nie ryzykować.

*

W poniedziałek w szkole nie miałam siły na nic. Nie spałam praktycznie całą noc przez Justina, który wciąż mnie w myślach prześladował tym swoim idealnym głosem, który powtarzał mi w kółko i w kółko, że mam z nim jechać.

Nie ma szans.

Przysypiałam na zajęciach sztuki, angielskim i francuskim, a nawet na zajęciach, które mieliśmy z trenerem piłki nożnej, który uczył nas zasad przedsiębiorczości. Już miałam nadzieję, że da mi kartkę dzięki czemu trafię do kozy, ale jedynie dał mi upomnienie.

Do bani. Potem na stołówce jedzenie było ohydne, więc Matt zamówił pizzę, którą zjedliśmy na dziedzińcu, a potem prawie się rozpłakałam przez zbliżający się trening.

– Nie chcę – jęknęłam do przyjaciół. Zauważyłam Suzie jak paradowała już przebrana w strój cheerleaderki i aż chciałam się zerwać z treningu.

– Jezu, dasz radę – Kylie położyła mi dłoń na ramieniu, a potem niestety, Suzie do nas podeszła.

– Hejka – przywitała się, uśmiechając się szeroko i pokazując swoje idealnie białe zęby.

– Cześć – rzucił od niechcenia Cameron. Suzie chyba tego nie wyczuła, ponieważ mówiła dalej.

– Chciałam wam podziękować, że dzięki wam jestem w głównym składzie.

– Fajnie, że nie miałyśmy o tym pojęcia, a przez ciebie wywalili Malię – uśmiechnęłam się sztucznie. – Więc polecam ci zrobić dobre show, żeby trenerka cię już pierwszego dnia nie wyrzuciła.

A potem odeszła. Cała nasza trójka się roześmiała, widząc jak podchodzi do jednego chłopaka z drużyny, a następnie jak coś do niego mówi. Widząc nas, zagryzł wargę i szepnął jej coś do ucha. Ta przytaknęła i ruszyła do męskiej łazienki. Luke szybko do nas podszedł i z proszącą miną na mnie spojrzał.

– Via, wiesz jak zamknąć drzwi od łazienki tak, żeby nikt nie wyszedł, prawda?

I nie musiał nic więcej dodawać, bo wiedziałam co chce zrobić. Szybko przytaknęłam i bez żadnego obrzydzenia czy czegoś podobnego, weszłam do męskiej łazienki. Toalety, które należały do boiska były w naprawdę dobrym stanie tak jak szatnie. Razem z Lukie'em weszliśmy po cichu, a ja wyjęłam wsuwkę z włosów. Rok temu razem z Kylie zamknęłyśmy w damskiej łazience jakąś dziewczynę, która pobiła moją przyjaciółkę, więc teraz też się uda.

W dziurkę od klucza wsadziłam wsuwkę i ustawiłam ją tak aby była w poprzek, ponieważ dzięki temu drzwi nie ustąpią. Powstrzymując śmiech, wyszliśmy, a gdy byliśmy na murawie parsknęliśmy śmiechem, podobnie jak moi przyjaciele.

Suzie się nie pojawiła przez cały trening, więc Florence – jak kazała na siebie mówić – stwierdziła, że Suzie nie będzie już w składzie, a na jej miejsce wchodzi z powrotem Malia.  

Dwie godziny później nasza grupka czyli Kylie, Cameron, Matt, Luke i ja wyszliśmy ze szkoły, dopadła nas zapłakana Suzie.

– Wy idioci! – zawołała, patrząc na nas.

– Nie sądzę abyśmy byli idiotami, Suzie – powiedział szybko Matt, a ona rzuciła mu spojrzenie.

– Ty się nie wtrącaj! – warknęła na niego, a potem spojrzała na mnie, kiedy to się śmiałam. – Wiem, że to byłaś ty, Via, bo jesteś zdolna do wszystkiego.

– Ale nie na tyle aby zamknąć cię w męskiej toalecie – prychnęłam.

– Nie jestem tego taka pewna – skrzyżowała buntowniczo ramiona, a ja wywróciłam oczami. – Może jesteś lubiana w tej szkole i każdy chcę się z tobą przyjaźnić, ale ja po prostu wiem, że jesteś wstrętną i podłą suką – splunęła, a ja dosłownie słyszałam jak Kylie wstrzymuje powietrze.

– Serio – zaczęłam. – Smutne, że mówisz tak o mnie, kiedy ja ci nic nie zrobiłam. Twoja opinia jak i twoich durnych koleżanek mnie najmniej obchodzi i wiesz, co? – podeszłam bliżej, uśmiechając się łobuzersko. – Doskonale wiem, że sabotowałaś występ szkolnego teatru, bo nie dostałaś angażu, a to co wywinęłaś jest karalne.

A wtedy ona się na mnie rzuciła i jedyne co jeszcze zapamiętałam to jak bronię się, a potem jak przyjaciele mnie od niej odciągnęli.

*

Chyba jestem urodzonym szczęściarzem. No, może w niektórych sytuacjach, ale tym razem mi się naprawdę udało. Dyrekcja, to znaczy najnudniejsza nauczycielka, czyli pani Finnigan ucząca biologii widziała całą bójkę i natychmiast przybiegła.

Ale nie o tym. Dyrektor spróbował skontaktować się z moimi rodzicami, ale zarówno mama jak i tata nie odbierali, więc myślałam, że pozwolą mi wrócić do domu. Jednakże było inaczej i tutaj dobre wieści się skończyły. Gryzłam więc w tym momencie swoją wargę i nie wiedziałam co mam zrobić, bo Suzie siedziała u pielęgniarki, a jej mama była w drodze.

Kurwa mać.

– Jezu, Via, zaraz zacznie ci bardziej lecieć ta krew – jęknął Cameron i przyłożył mi butelkę coli do policzka. Miałam zadrapany policzek, z którego już nie sączyła się krew, bo miałam jakiś plaster. Wow, Suzie ma naprawdę długie i niebezpiecznie paznokcie. I z moich obrażeń to tyle. Mojej ,,koleżance” wyrwałam trochę włosów i podbiłam oko.

Byłam na przegranej pozycji, wiem to i już nic mnie chyba nie uratuje, bo przysięgam, że nie mam szans z mamą Suzie, a z niej była straszna kobieta.

– Mam to gdzieś – odpowiedziałam. Kylie gdzieś zniknęła, a Matt wraz z Cameronem siedzieli ze mną, czekając aż będę musiała iść do dyrektora. Poza tym spóźnię się do taty.

– Nie powinnaś i daj spokój – Cameron westchnął, a ja wywróciłam oczami.

– Co ty odjebałaś?! – usłyszałam wrzask, przez który dostałam chyba zawału. Przerażona rozszerzyłam oczy i nie wiedziałam co powiedzieć, bo całym moim ciałem zawładnął strach. – Kurwa, pobiłaś się? – przede mną stanął Justin, a ja powoli podniosłam na niego wzrok.

Był dosłownie wkurwiony, a ja nie miałam pojęcia skąd on się tu wziął.

– Co tu robisz? – wykrztusiłam wreszcie, a potem spojrzałam w stronę z której przyszedł i zobaczyłam Kylie. – Zadzwoniłaś po niego? – natychmiast wstałam.

– A co miałam zrobić? – podeszła bliżej. – Pozwolić, abyś płaciła jej odszkodowanie?

Chciałam coś powiedzieć, ale Justin przejechał palcem po policzku, ale szybko się odsunęłam, aby nie zrobił czegoś jeszcze.

– Co ci się stało? – spytał cicho.

– Via, się broniła – rzekł Cameron, a Justin na niego spojrzał. – Suzie się na nią rzuciła i przecięła jej policzek swoimi paznokciami.

– Dzięki – warknęłam zła, ponieważ liczyłam, że będą cicho.

– Trzeba było coś zrobić, Via – obronił się Cameron. – Justin coś z tym z robi.

– Jak to się stało? – ponownie zapytał.

– Idź sobie, poradzę sobie – zwróciłam się oschle w jego stronę, a on rzucił mi spojrzenie.

– Suzie nazwała Vię suką, a ona ją sprowokowała, a tamta ją uderzyła – wyjaśnił Matt, a ja wywróciłam oczami i usiadłam na krześle, patrząc na stojącego nade mną Justina i moich przyjaciół po jego bokach.

– I kto ma większe obrażenia?

– Via.

– Nieprawda – obroniłam się szybko, a oni z politowaniem na mnie spojrzeli.

– Po tym jedziemy z tym do szpitala, bo może potrzebne będzie szycie.

– Nie ma mowy – prychnęłam. – Rodzice mają się nie dowiedzieć o tym co się stało.

– Wiesz, wydaje mi się, że jak zobaczą cię ze szwami na policzku to będą zadawać pytania – prychnął Justin i skrzyżował ramiona. – Teraz tam wejdziemy i nie ma mowy, kurwa, żebyś ty była winna – warknął i odwrócił się w stronę gabinetu dyrektora. Szybko za nim wstałam i chwyciłam go za ramię, aby tam jeszcze nie wchodził, ale było za późno.

Dyrektor przerwał to, co mówił i spojrzał na naszą dwójkę. Wstrzymałam oddech, a serce mi się nie uspokoiło, a tymczasem puściłam jego ramię.

– Dzień dobry – Justin przywitał się swoim firmowym głosem i nonszalancko poprawił swój krawat. Suzie patrzyła na niego jak zaczarowana, a matka jej nie dowierzała. Dyrektor wstał i oniemiały podszedł do Justina i podał mu dłoń.

– Pan Bieber – przywitał się z uśmiechem. – Co pana tu sprowadza?

Skąd on go zna?

– Przyszedłem wyjaśnić to nieporozumienie, które miało miejsce na szkolnym boisku – chrząknął i kątem oka spojrzał na mnie.

– To nie było żadne nieporozumienie! – uniosła się jej mama.

Wolałam się chociaż teraz nie odzywać i pozwolić działać Justinowi.

– Pańska córka zraniła Vię tak, że będzie konieczne szycie, więc będę wymagał w tej sprawie odszkodowania od szkoły, a jakbym chciał wniósłbym oskarżenie na pani córkę za napaść.

– Widział pan Suzie? Ona ma podbite oko!

– A Via rozcięty policzek! – zawołał z niedowierzaniem, albo chociaż udawał. – Przyjaciele Olivii widzieli to i powiedzą, że to Suzie nazwała Vię suką.

Mama jej zachłysnęła się powietrzem i spojrzała na dziewczynę, siedzącą obok niej.

– To prawda?! Nie tak cię razem z ojcem wychowałam!

– Zamknęła mnie w łazience!

– Widziałaś to? – zadała pytanie jej mama, a Suzie się zamknęła. – No właśnie, nic nie widziałaś.

– Poza tym to nie jest powód aby tak się wkurzać i robić takie rzeczy – jestem pewna, że dyrektor podlizywał się Justinowi przez jego słowa.

– Nie jestem już w drużynie! – Suzie wstała i podeszła do nas.

– Mówiłam ci, że masz w ogóle nie brać w tym udziału! Dosyć szkód wyrządziłaś ostatnio, a poza tym mam szlaban!

– Przepraszam – przerwał im Justin tę wymianę zdań. – Chciałbym się dowiedzieć co dalej, ponieważ chcę wziąć Vię do szpitala.

– Oczywiście – matka Suzie podeszła do mnie i złapała za moją dłoń. – Przepraszam za moją córkę i naprawdę strasznie mi przykro z tego powodu. Nie wiem co w nią wstąpiło i jeśli to będzie coś poważnego oczywiście poniesiemy wszelkie koszty – tutaj zwróciła się do Justina, a ten pokiwał głową.

– Dobrze – dyrektor klasnął w dłonie. – Więc po problemie. Nie dam żadnej z was kozy ani nagany, ale nie chciałbym aby coś takiego się jeszcze raz powtórzyło.

– Możemy stąd iść? – odezwałam się po raz pierwszy, a reszta, oprócz Suzie się zgodziła toteż chwilę potem wyszliśmy. Suzie słuchała jak mama prawiła jej kazanie, a ja cieszyłam się, że to wyglądało tak, a nie inaczej.

Całe szczęście.

Na zewnątrz nie było nikogo, więc może po prostu Kylie, Matt i Cameron wrócili już do domu. Także byłam skazana w tym momencie na Justina. Poprawiając plecak na ramieniu, czekałam aż się z nim pożegna, a gdy tak się stało prawie biegłam za Bieberem, bo wiem, że był na mnie wkurwiony, ale nie musiał tego tak bardzo pokazywać.

Dogoniłam go przed samochodem i chwyciłam za ramię, tym samym chcąc aby odwrócił się do mnie. Niechętnie to zrobił, a ja wzięłam oddech i schowałam moją dumę do kieszeni.

– Doceniam to, że przerwałeś swoją pracę i przyjechałeś obronić mi dupę, więc – przerwałam i wzięłam oddech, a potem podeszłam jeszcze bliżej. – Dziękuje – przyznałam, a potem pocałowałam go w policzek.


a/n: jeśli rozdział jest dziwnie chaotyczny to przepraszam, ale nie miałam pojęcia jak mam to spisać hahaha. byłby on wczoraj, ale miałam problem z dodaniem go, a poza tym z powiadomieniami coś mi się dzieje, ponieważ nie mogę w nie wejść, eh. a poza tym miałam szlaban hahahha.

livney

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2859 słów i 15770 znaków.

9 komentarzy

 
  • Julcia5463

    love <3

    19 wrz 2016

  • ????

    Dodasz jeszcze dziś kolejną :D

    18 wrz 2016

  • livney

    @???? piszę, więc jak uda mi się skończyć to na pewno dodam :-)

    18 wrz 2016

  • Malutka

    Aż miło, że pojawiła się kolejna :D Czekam na next i aż jestem ciekawa  dalszych losów...

    18 wrz 2016

  • Pola2516

    Boskie :*

    18 wrz 2016

  • Misiaa14

    Jezus! !! Dodaj dzisiaj kolejną kocham *-*

    18 wrz 2016

  • livney

    @Misiaa14 aaa postaram się coś dodać!

    18 wrz 2016

  • Nataliiia

    Czekam na następne części

    18 wrz 2016

  • kaay~

    Czekam na next!!!:D

    17 wrz 2016

  • Ania13477

    <3 <3 <3 <3 bedzie coś jutro? :CCC

    17 wrz 2016

  • livney

    @Ania13477 taaak, powinnam cos dodac :-)

    17 wrz 2016

  • Olifffka&lt;3

    KC !!!????

    17 wrz 2016