W blasku księżyca cz.2

Zadzwonił dzwonek na lekcję. Nie chciałam iść do klasy, chciałam dalej szukać Oliviera. Bardzo się martwiłam. Od wczoraj go nie widziałam. Nie dosyć, że miałam to na głowie to jeszcze teraz była matematyka. Nie żebym miała coś do tego przedmiotu ale nauczycielka była po prostu nieznośna. Nie dawało się z nią wytrzymać. Całe lekcje krzyczała na uczniów. Wyżywała się na nich, jednak był powód, przez który tak strasznie się zachowuje. Nie potrafi się odnaleźć w rzeczywistym świecie. Niekiedy całe lekcje poświęca na opowiadanie nam o najróżniejszych historiach. Sądziła, że sama je przeżyła lecz my nie wierzyliśmy jej w ani jedno słowo. Te opowiadania były wprost śmieszne, chociaż czasami troszkę się bałam. Chłopcy rzucali w nią ogryzkami jabłek, butelkami ( czasami jeszcze były w nich płyny), więc szczerze mówiąc nie dziwiłam jej się zbytnio, prawdę mówiąc współczułam jej. Jest to kobieta drobniutkiej postawy, jednak jej długie blond włosy wywoływały wrażenie. Nie ubiera się jak stara panna ani jak jakaś gwiazda porno, dlatego też miała całkiem duże powodzenie u nauczycieli w naszej szkole. Katia, która jest moją koleżanką z klasy mówiła kiedyś, że nawet przyłapała panią Teresę i nauczyciela od biologii pana Wiktora na stosunku. Oczywiście każdy jej uwierzył poza mną. Jestem dziewczyną, która ma wielu przyjaciół ale jednak jestem zamknięta w sobie osobą. Uwielbiam słuchać smutnych piosenek, chociaż wcale nie jestem smutna, chyba.  
- Selest! Do tablicy! - z moich myśli wyrwała mnie pani Teresa.
Posłusznie podeszłam do tablicy i zaczęłam rozwiązywać zadanie. W połowie rozwiązywania zadania naszedł mnie ogromny ból w klatce piersiowej, zaczęłam mieć duszności i widziałam mrok. Czułam, że umieram. Nie wiedziałam po raz kolejny co się ze mną dzieje. Znowu! Chciałam przeklnąć tą sytuację ale nie mogłam. Ból za bardzo się nasilał. Słyszałam w oddali głosy mojej nauczycielki i uczniów. Wywnioskowałam z nich, że wygląda to naprawdę przerażająco. Nie dziwiłam im się, sama byłam przerażona! Że też byłam zdolna jeszcze myśleć. Nagle z tej ciemności wyjawił się Olivier.  
- Nie chciałem żeby to tak wyszło Sel ( tak na mnie mówili moi przyjaciele i znajomi).
Przepraszam Cię! Proszę wybacz mi. Już nie będziesz taka sama jak kiedyś. Proszę abyś uważała, pojawię się niebawem.  
Po tych słowach mój organizm jakby się wyłączył i zapadłam w błogostan.

Obudziłam się w szpitalu. Teraz już w ogóle nie wiedziałam co się stało. Chciałabym aby jakiś człowiek wytłumaczył mi to wszystko. Zaczęłam szukać kogoś bliskiego. Rozglądałam się po sali, ale nikogo nie zobaczyłam. Z moich oczu popłynęły łzy. Jestem w szpitalu do cholery! A tu nawet nie ma moich rodziców! Mój cichy płacz przeobraził się w głośne łkanie, które usłyszała pielęgniarka.
- Co się stało kochanieńka? Czemu płaczesz? - zapytała troskliwym głosem.
- Gdzie są moi rodzicie? Co się ze mną stało? - mówiłam jeszcze płacząc.
- Powiadomiliśmy ich o twoim stanie i powinni za 5 minut się już pojawić - odpowiedziała uśmiechnięta.
Te słowa dodały mi otuchy i przestałam płakać. Zaczęłam ją więc wypytywać.
- Proszę pani. Chcę wiedzieć co się ze mną stało? Dlaczego tutaj jestem i po co? Długo tutaj będę? Ja chcę wracać do domu!  
- Spokojnie słoneczko - powiedziała troskliwie - Przywiozła ciebie tutaj twoja nauczycielka bardzo przestraszona. Opowiadała, że straciłaś puls oraz nie oddychałaś. Jednak gdy trafiłaś do nas twoje oddychanie było miarowe a puls dobry ale woleliśmy się upewnić czy aby na pewno nic ci nie jest i jesteś tutaj na obserwacji. Prawdopodobnie za dwa dni już wrócisz do domu. Nie martw się.  
- Dziękuję pani za informację - odpowiedziałam.
- Nie ma za co kochana - powiedziała i odeszła ze swoim uśmiechem nie schodzącym jej z twarzy.  
Kilka minut po tym gdy pielęgniarka wyszła, weszli moi kochani rodzice. Na ich widok bardzo się ucieszyłam. Mama na mój widok podbiegła i mocno przytuliła, tata zaś przybił ze mną "piątkę". Bardzo kochałam obojga moich rodziców. Moja mama była troszkę wyższa od mojego taty. Miała krótkie brązowe włosy i zielone oczy. Gdy byłam mała uwielbiałam się w nie patrzeć, dosłownie jakby mnie hipnotyzowały. Długie nogi i zgrabna talia dodawały mojej mamie seksapilu, dlatego też mój tata był bardzo zazdrosny o moją mamę, ponieważ gdy tylko gdzieś razem wychodzili zgraja facetów zaczęła się koło niej wałęsać. Raz mój tata jednemu "spuścił łomot". Taki, że miał sprawę w sądzie i musiał zapłacić karę grzywny w wysokości 3 tys. zł. Jednakże moja mama też miała o co być zazdrosna. Mój tata był umięśnionym facetem. Niebieskie oczy i włosy koloru blond dobrze ze sobą współgrały. Ogólnie mówiąc moi rodzice byli ładną parą.
- Cześć wam! Tęskniłam! Czemu was tak długo nie było? - zapytałam.
- Ależ córeczko, staraliśmy się być tu jak najszybciej - odpowiedziała mama.
Nagle zza szyby ujrzałam jakiegoś faceta. Był tajemniczy i od razu przykuł moją uwagę. Na jego widok poczułam straszny głód. Miałam ochotę na tonę jedzenia. Nagle przestałam mieć ochotę na rozmowę z rodzicami i chciałam jak najszybciej ruszyć do sklepiku w szpitalu by kupić jakieś jedzenie. Nagle mój tata poślizgnął się. Z jego ręki zaczęła płynąć krew i natychmiast przestałam się przejmować swoim głodem. Wstałam z łóżka by pomóc tacie. Odruchowo złapałam się za miejsce gdzie miałam ranę w postaci dwóch maleńkich dziurek. Co najdziwniejsze nie znalazłam ani jej ani bandaża. Znów miałam mnóstwo najróżniejszych pytań. Gdy poszłam umyć ręce z krwi, głód powrócił. Mężczyzna znów się ujawnił i patrzył się na mnie zdziwionym wzrokiem. O co mu chodziło? Gdy wypowiedział coś mój głód spotęgował się jeszcze bardziej. Wyszłam na korytarz bez słowa po jakieś jedzenie. Przeszłam koło sali dziewczyny, której podawali dożylnie krew. Na jej widok zwariowałam. Chciałam ją wziąć i wyssać z niej. Co się ze mną do cholery dzieje?! Poszłam przed siebie. Nie chciałam czuć tego głodu ale to i tak brało nade mną górę. Kurdę! Nie mogłam się powstrzymać. Napadłam na sklepikarza i przyssałam się do jego tętnicy. Bałam się. Chciałam przestać lecz nie mogłam. Gdy już czułam, że ten człowiek umiera jakiś facet odtrącił mnie od niego i wstrzyknął mu jakąś substancję w szyję.  
- Dziewczyno prawie go zabiłaś! Jednak te świeżaki zawsze muszą coś odwalić! - krzyczał naburmuszony mężczyzna.
- Jakie świeżaki o ci chodzi? Co się ze mną działo przed chwilą? Ja prawie kogoś zabiłam? Co?! Ja nigdy nawet nie myślałam o morderstwie! - krzyczałam na niego.
- Morderstwo stanie się teraz twoją codziennością. Zamknij się i chodź ze mną - odpowiedział.
- Nigdzie nie idę!  
- Nie? Owszem pójdziesz i to teraz. Olivier się tobą zajmie.
Co proszę? Olivier?! Skąd on go w ogóle zna? To wszystko jest śmieszne!
- Zostaw mnie popaprańcu! - krzyknęłam.
Nagle on złapał mnie za biodra i naprawdę szybko wyprowadził ze sklepiku, a potem szpitala i kazał wsiąść do samochodu. To był koszmar.

wampireczka11

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1390 słów i 7429 znaków.

3 komentarze

 
  • kiciukiciu

    Cudne!!!

    29 mar 2014

  • mamamijaa

    superrr! <3 pisz więceejj!

    20 gru 2013

  • love

    Hmm.. ciekawe

    1 gru 2013