**Oczami Huberta**
Najgorsze co mogło mnie spotkać dzisiejszego ranka to pójście do warsztatu już o 5 rano, ze względu na wczesne dostarczenie części samochodowych...gdy wychodziłem z domu Gosia jeszcze przewraca łatwo się na drugi bok mrucząc coś pod nosem. Nienawidzę poranków, gdy nie mogę podziwiać swojej żony podczas snu i przygotować dla niej chociażby śniadania. Ale cóż interes musi się kręcić...moją chwilę spokoju po odebraniu towaru, przerywa dźwięk telefonu firmowego.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc?
-Cześć mężu bardzo chętnie skorzystam z jakiejkolwiek twojej pomocy – słyszę śmiech mojej ukochanej, na co się uśmiecham.
- Jak tam skarbie wyspałaś się? Dopiero dochodzi 7 rano to za wcześnie jak na ciebie – tak, tak ona by mogła przespać cały dzień gdyby nie budzik lub ja budzący ją zapachem śniadania albo pocałunkami.
- Oj tam, jakoś nie mogłam spać, przyzwyczaiłam się chyba, że kiedy się budzę jesteś blisko mnie – mruczy, jak kotka do telefonu.
- Możliwe, tak w ogóle czemu dzwonisz na telefon służbowy?
-Głuptasie zostawiłeś w domu swój prywatny.
Przeglądam szafkę w biurku i kieszenie no i tak ma rację, bo jak inaczej.
-No fakt, a co ci tak szumi w tym telefonie? – pytam się, chyba wyszła do ogrodu i to wiatr tak wieje ale wolę się zapytać.
- Nie wiem, skarbie muszę kończyć, pa – wypala szybko i kończy połączenie.
-Pa – odpowiadam już sam do siebie, pewnie poszła się myć.
Czas się brać do roboty w takim razie. Kiedy przebierać się w robocze ciuchy, słyszę jak ktoś wchodzi do gabinetu, dlatego krzyczę że już wychodzę. To co zastaje w gabinecie dziwi mnie... Moja żona rozsiadła się wygodnie na kanapie, wystukując na niej palcami rytm. Gdy mnie widzi, podnosi się i momentalnie znajduje się w moich ramionach.
- Nigdy więcej nie zostawiaj mnie samej rano, nie witając się że mną nawet... następnym razem masz mnie chociaż obudzić żebym cię zobaczyła – mocniej się we mnie wtula.
-Nigdy więcej – szepcze – no ale pokaż się moja piękna mamusiu – wyciągam ją na długość moich ramion. Ubrana jest w swoją niesmiertelną fioletową grubą i za dużą chyba o tysiąc rozmiarów, bluzę i luźne spodnie jeansowe. Typowy zestaw gdy ma zły dzień lub jak to ona mówi „mam wyjebaneee” – aż taki zły ten dzień?
- A żebyś wiedział, następnym razem nie wypuszczę cię z domu, albo odbiorę z tobą to zamówienie – robi naburmuszoną minę, kocham te jej miny, a szczególnie jak porusza tymi łukami brwiowymi, ma je tak wyćwiczone. Śmieje się sam na tą myśl.
-Dobrze, dobrze skarbie – całuję ją krótko w usta i biorę za rękę prowadząc do miejsca mojej pracy, mam do skończenia dzisiaj jeden samochód, sprzęgło musi działać jak nowe.
-Zostaje dzisiaj z tobą. Wzięłam że sobą książkę, ty sobie pracuj, a ja zajmę się sobą. Po za tym mam twoją komórkę – oddaje mi moją własność, którą od razu chowam w kieszeń.
- Dziękuję. Na pewno nie chcesz wracać do domu? – pytam no bo przecież powinna się oszczędzać i siedzieć w domu w jej stanie.
-Nie namówisz mnie, dobrze że wstawiłeś tu tą kanapę to sobie na niej posiedzę wygodnie i będzie git.
-Dobrze, dobrze w takim razie biorę się do roboty – całuję ją w czółko.
-Bierz, bierz – mruczy na mój gest i zagłębia się w swoją lekturę.
****************
Praca idzie mi chyba wyjątkowo szybko, gdy wiem konkretnie gdzie jest moja żona, a jest obok mnie. Jest już 18 nie taka zła godzina jak na koniec mojego urzędowania w warsztacie.
-Kochanie, odezwij się od tego telefonu – staje przed Gosią, która pisze coś na telefonie już przebrany w swoje zwykłe ciuchy – mam nadzieję że nie romansujesz tam z nikim – poruszam sugestywny w brwiami.
-Romansować mogę tylko i wyłącznie z moim mężem Panie Hubercie – uśmiecha się kpiarsko, chowając do plecaka telefon.
- W takim razie droga żono w ramach romansowania, zapraszam cię na późny obiadek – wystawiam swoją dłoń w jej stronę, którą przyjmuje i wstaje z kanapy.
- W takim razie przyjmuje zaproszenie, gdyż, iż, ponieważ, jest Pan moim mężem – śmiejemy się oboje z jej słów.
**************
-Czy wspominałam jak bardzo cię kocham – mruczy szarooka gdy kończy już swojego wielkiego Burgera. Zabrałem ją do jej ulubionej małej knajpki z wypasionymi burgerami, czym po prostu ją zachwyciłem.
-Ciesz się że nie ma żadnych przeciwwskazań na te twoje duże kanapeczki – mówię minąć na myśli przekazane przez Panią ginekolog wytyczne jedzeniowe dla Gosi.
- Bardzo się cieszę z tego powodu, ale wiesz z czego jeszcze bardziej się cieszę? Z tego że jesteś obok – odwraca wzrok od jedzenia i patrzy na mnie z uśmiechem.
- Romantico skarbie, normalnie jak nie ty – prowokuje z kpiarsko uśmieszkiem na twarz, ale wiem że mówi prawdę, łatwo odczytać po jej szklistych oczach. Teraz w 5 miesiącu ciąży zaczyna być coraz bardziej wrażliwa na to co ją otacza...w tym na cokolwiek związane ze mną.
-Och ty małpo! – uderza mnie pod stołem w łydkę – ja tu próbuje być miła, a ty to niszczysz moją dobrą passę.
-Nie no podziwiam cię za tak silną wolę – śmieje się z niej, za co znowu powtarza uderzenie – No kocham cię, kocham – wysyłam jej całusa w powietrzu.
- Burgerze moja jedyna miłości – szarooka zaczyna wygłupiać się i mówić do swojego posiłku. Na co i tak pić chwili reagujemy
- O cześć! – nagle słyszymy i podnosimy oboje wzrok na osobę... którą jest Mateusz.. ten skurwiel Mateusz. Szczerzy się jak jakiś pojebus. Boże rozniósłbym go za samo istnienie.
-Cześć – odpowiada moja żona, a ja tylko burczę pod nosem przywitanie, co od razu nie ulega uwadze mojej pięknej.
-Widzę że humor już lepszy – zwraca się do Gosi.
-Tak, mój mąż potrafi mnie udobruchać – uśmiecha się do niego, po czym posyła mi pokrzepiające spojrzenie – chyba pora na nas – wstaje od stolika, a ja wraz z nią.
-To teraz już wiem czemu odmówiłaś na moje zaproszenie – znowu zabiera głos ten dupek. Idź sobie już...ile można patrzeć na tą mordę. Ale kurna jak to na jego zaproszenie!!?? – no cóż innym razem się spotkamy na kawę.
- Wybacz, ale śpieszymy się do domu, muszę udobruchać moją żonę również w inny sposób, chyba wiesz co mam na myśli – posyłam mu typowy uśmiech „wypierzaj stąd” – po za tym ta kawa odpada, może zaszkodzić naszemu dziecku – zaznaczam swój teren i łapie Gosie za dłoń.
-No tak....racja... no to.... w takim razie miłego wieczoru – plącze się w swoich słowach ten mały obdartus i dobrze mu tak. Wreszcie doczekuje się jego oddalenia od naszej dwójki. Bogu dzięki!
W tym momencie patrzę na moją żonę, która patrzy się na mnie z ogromnym uśmiechem na twarzy.
- No co? – pytam.
- Ładnie zaznaczyłeś teren – śmieje się że mnie.
- Oj kobieto, co ja z tobą mam. Gdyby nie to że odmówiłaś mu spotkania, to wyniósłbym cię stąd i już dobrze wiesz jak zaopiekował w domu – klapie ją w tyłek, na co piszczy.
-Mój zazdrośnik – wspina się na palce i obdarza moje usta pocałunkiem.
- Chodź już malutka do domu, muszę cię przecież jakoś udobruchać - puszczam do niej oczko.
- Skaaaarbieee – mruczy – a kupisz mi jeszcze burgerka, tak wiesz na drogę – szczerzy się do mnie. Bóg mi świadkiem, jak bardzo kocham tą istotę.
Nic już nawet nie mówię, a ona chyba sama wie to od początku, że godzę się na wszystkie jej zachcianki.
**************
Hej kochani! <3
Nowy rozdział dla was!
Jak tam wakacje wam mijają? Mam nadzieję że wszystkim jak najlepiej 😊
Pozdrawiam i lecę dalej tworzyć dla was
Gocha <3
2 komentarze
czarnyrafal
Następna perełka napisana przez Ciebie. Zastanawiam się skąd się to w Tobie bierze i z utęsknieniem czekam na cd. Pozdrawiam.
szalona123
@czarnyrafal ❤️Jak zawsze dziękuję że zajrzałeś do mnie
blondeme99
Pochłonęłam całe to opowiadanie jeszcze raz i uwazam ze im wiecej to czytam to tym bardziej jest ono wyśmienite. Tak trzymaj!
szalona123
@blondeme99 Cieszy mnie to bardzo! Już się bałam że nikt tego nie czyta Dzięki ❤️
blondeme99
@szalona123 Lajki mówią, że nie tylko ja jestem wierną czytelniczką