Oblicze łez - Część 3

Wracając do mieszkania, zajrzałam do skrzynki na listy. Jak zwykle leżały tam rachunki, które przyprawiały mnie o szybsze bicie serca. Na końcu wydobyłam awizo, przeczytałam pobieżnie, spojrzałam na pieczątkę komornika. Wbiegłam szybko do domu, matka znów płakała, trzymając się za głowę.  
- Co to jest!? Komornik?- ryknęłam rzucając na stół awizo.
- Chciałam ci powiedzieć …  
- Ile mamy długu?
Rodzicielka podała mi pismo z banku, otworzyłam szeroko oczy, opadając na krzesło. Z jednej pensji nie była w stanie spłacić nawet odsetek. Moje leczenie dużo kosztowało, ale ojciec przed odejściem nabrał dodatkowe pożyczki.  
- Musisz iść do pracy, nie daję już rady.
- Chcę pracować, myślisz, że nie? Co mam zrobić, że jak mnie widzą, to za każdym razem słyszę „oddzwonimy do pani” .
- Zawsze się tak tłumaczysz. - dodała rodzicielka, chwytając za chusteczkę.  
- Przecież Natalia pracuje, nie może pomóc?
- Przynosi czasem parę złotych, ale musi opłacić swój czynsz.
- Zostawiła nas jak ojciec, ma to po nim! - krzyknęłam uderzając ręką w stół.
- Wiesz, że jest chory, wybrał butelkę, bo …
- Nie kończ! … Wiem co chcesz powiedzieć, jestem źródłem nieszczęść, waszym przekleństwem.
- To nie tak, Anita …
Wyszłam, zamykając się w małym pokoju. Łzy same pojawiły się nieproszone.  

Gdybym odeszła z tego świata, nie musiała bym dłużej słuchać przykrości. Czułam się jak głaz, który muszą ciągnąć za sobą. Rówieśnicy poszli na studia, pracowali, mieli chłopaków, dziewczyny, niektórzy nawet byli po ślubie. Nie poszłam do szkoły średniej, a wygląd niczym klątwa, niszczył moje życie. Chociaż skończyłam zawodówkę, jako sprzedawca, to nie chcieli mnie zatrudnić w sklepie. Bali się, że odstraszę klientów. Na praktykach odwalałam najgorszą robotę w magazynie, ale nawet tam nie miałam życia wśród pracowników.  
Przetarłam mokre oczy i wpadając do kuchni, zjadłam kanapkę. Wypiłam herbatę, przebrałam się i wyszłam na miasto, mówiąc, że idę szukać pracy. Na witrynach lokali widniały ogłoszenia, że szukają studentów. Próbowałam mimo to, byłam zdesperowana. Zajrzałam do osiedlowych marketów, poszukiwali sprzedawcy. Odprawiono mnie z kwitkiem. Po południu wycieńczona, wracałam z myślą, że chociaż próbowałam. Pogrążona w zadumie, nie zwróciłam uwagi na chłopaka, który szedł w moją stronę. Upadliśmy na chodnik, a mnie poniosły nerwy, po wszystkich usłyszanych tego dniach odmowach.
- Jak leziesz? Ślepy jesteś?
Wtem zauważyłam jak nieznajomy, podnosi się, szukając czegoś gorączkowo. Oświeciło mnie, gdy kątem oka zamajaczyła mi leżąca pod nogami biała laska. Podałam ją chłopakowi, patrząc na niego zakłopotana.  
- Przepraszam, trzymaj – podałam mu przedmiot, który pomagał mu się poruszać w ciemności.
- W porządku – odparł obojętnie. - jestem przyzwyczajony.
- Pomogę ci wstać …
Odepchnął mnie od siebie, jakbym zamiast mu pomóc jeszcze przeszkadzała.  
- Nie potrzebuję niczyjej pomocy – wycedził przez zęby.

Zrobiło to na mnie nie małe wrażenie, bo zawsze myślałam, że mam najgorzej ze wszystkich. Chłopak wydał mi się wyjątkowo przystojny. Jego krótko ostrzyżone włosy, w kolorze ciemny blond,  dodawały uroku szaroniebieskim tęczówkom. Delikatne rysy twarzy, przykuły dodatkowo moją uwagę. Ubrany przeciętnie, w jasnoniebieską bluzkę i szare spodnie, miał w sobie swego rodzaju urok. Mógł być w podobnym do mnie wieku, przynajmniej takie sprawiał wrażenie. Nie wiem co mnie podkusiło, ale poszłam za nim. Nie obawiając się, że mnie zobaczy, stawiałam kolejne kroki w nieznanym kierunku. Wtem po pewnym czasie, on zatrzymał się w miejscu.
- Idziesz za mną, czuję to.
Zszokowana nie rozumiałam jak to odkrył.  
- Skąd wiesz, że to ja? - spytałam wiedziona ciekawością.
- Używasz perfum z nutą wanilii i jaśminu.
Szczęka mi opadła, ale dobrze, że tego nie widział.  
- Chciałam jeszcze raz przeprosić, krzyknęłam, że jesteś ślepy, a ty …
- Trafiłaś w dziesiątkę – rzucił sarkastycznie.
Nie mogłam się zacząć śmiać, żeby jeszcze bardziej go nie zdenerwować.  
- Nie miałam na myśli …
- Dasz się porwać na kawę? - odezwał się nagle, jakby nic się nie stało.
Pomyślałam, że to nie taki zły pomysł, w końcu i tak mnie nie widzi.  
- W sumie mam czas.
On uśmiechnął się lekko i wyjął jakiś przedmiot z kieszeni, który pomagał mu lokalizować cele w terenie. - Więc chodź za mną, znam świetne miejsce, niezdaro.  
- Niezdaro?
On nic nie odpowiedział, tylko ruszył przed siebie. Cały czas myślałam, że zaraz na kogoś wpadnie, lub się wywróci. Nie wiedziałam jak mam postępować, żeby znów się nie skompromitować. Gdyby nie jego laska, która zdradzała, jaki ma problem, to na ulicy wtopiłby się w tłum.

Ludzie na nas dziwnie patrzyli, ale teraz spływało to po mnie jak po kaczce. Zadziwiająco dokładnie trafił do kawiarni, jakby znał drogę na pamięć. Kelnerka widząc niepełnosprawnego chłopaka, uśmiechnęła się kierując go w stronę stolika. Wyglądał, jakby nie raz tutaj bywał. Usiadłam naprzeciwko niego, a on od razu złożył zamówienie.
- Poproszę latte machiato.
- Dobrze, a dla pani?
- Białą kawę poproszę. - odparłam, a kobieta patrzyła na mnie z wymuszonym uśmiechem.
Siedział wyprostowany, nasłuchując otaczających go dźwięków. Kelnerka sprawnie podała nam zamówienie, odchodząc do innych klientów. Podniosłam cukierniczkę, dodając sobie łyżeczkę słodyczy do kawy.  
- Ile ci pocukrować?
- Nie potrzebuję, piję gorzką.
Chciałam odłożyć na miejsce cukiernicę, kiedy łokciem niechcący potrąciłam kartę z deserami. Nieznajomy z niezwykłym refleksem, złapał menu, kładąc z powrotem na stoliku.  
- Jak to zrobiłeś?
- Słyszałem, nasz mistrz karate, zawsze nam powtarza, żeby trenować ciało i zmysły.
- Co ty mówisz, ćwiczysz sztuki walki?
- A co w tym niezwykłego – zaśmiał się, ukazując rząd białych zębów.
Spojrzałam na niego wtedy i faktycznie musiał dbać o siebie. Nie wyglądał jak napakowany mięśniak, ale dało się zauważyć, że siłownia nie jest mu obcym miejscem.  
- Wybacz, że się nie przedstawiłem, jestem Fabian.
- Anita – odparłam spokojnie, przyglądając mu się nadal.
- I jak smakuje ci kawa?
- Piłam lepszą.
Spojrzał na mnie, unosząc mimowolnie brwi.
- Żartuję, jest smaczna i aromatyczna – dodałam, a on zaśmiał się znowu.
- To co robisz w życiu, poza wpadaniem na kaleki? - spytał ironicznie.

Znów zaczęłam zazdrościć mu uzębienia lub dobrego dentysty. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć, mój życiorys wołał o pomstę do nieba.  
- Mam teraz taką przerwę, dużo wolnego czasu i …
- Spoko, nie musisz mi się spowiadać. Szukasz pracy, prawda?
- No … w sumie tak, ale mają do mnie oddzwonić.
- Czasem można długo czekać, wiem coś o tym. U nas w firmie szukają pomocy biurowej, mogę wspomnieć o tobie …
- Nie kłopocz się, pewnie dostanę pracę.
Czułam wstyd, chociaż nie wiedziałam gdzie nieznajomy pracuje, to wiedziałam, że po zawodówce to mogę ewentualnie zostać konserwatorem powierzchni płaskich, taka ładna nazwa dla sprzątaczki.  
- To nie problem, zadzwonię tylko do …
- No dobrze,  tu mnie masz. Nie mam matury, nie zatrudnia mnie.
- W takim razie jakie masz wykształcenie? - drążył dalej temat Fabian.
Czułam się nie jak na spotkaniu w kawiarni, tylko na przesłuchaniu. Robiło mi się gorąco ze wstydu, wycierałam spocone ręce w serwetkę.  
- Zawodówka, sprzedawca, wiem to nie jest szczyt marzeń.
- Aha … daj mi pomyśleć.

Wychylił solidny łyk kawy, po czym wstał od stolika, chwytając za telefon. Podniósł białą laskę i odparł stanowczo.
- Przeproszę cię na moment, zaczekaj.
Patrzyłam za nim, jak skierował się do wyjścia. Pomyślałam, że zostawi mnie tu samą, a mnie każą zapłacić za niego rachunek i za siebie. Miałam nawet pomysł, że to ja ucieknę, ale jakbym mogła zrobić mu coś tak świńskiego. Na szczęście wrócił, siadając ostrożnie na krześle.  
- Co powiesz na staż w dziale marketingu?
Myślałam, że spadnę z krzesła, albo ze mnie okrutnie żartował, albo nie zdawał sobie sprawy z tego jak wyglądam.  
- Ty tak na poważnie? Wątpię, żeby mnie chcieli …
- Zarekomenduję cię, nie daj się prosić.
Nie miałam zbyt wielkiego wyboru, bo potrzebowałam zajęcia i pieniędzy. Przypomniałam sobie o komorniku i ciężkiej sytuacji w domu.  
- Okej, spróbuję, ale nie powiedziałam ci czegoś istotnego.
- Co masz na myśli?
- Miałam wypadek i mój wygląd nie jest idealny, to znaczy chodzę o własnych siłach, ale …
- To nie ma znaczenia, to firma informatyczna. - zaśmiał się Fabian.

Teraz dopiero byłam w prawdziwym szoku. Podczas, gdy chciałam skakać z mostu, z powodu blizn na twarzy, inni sobie radzą. Podziwiałam jego determinację i chęci. Nie widział, a robił o wiele więcej, niż ja w całym swoim życiu. Dopiłam szybko kawę, wyciągając drobne z kieszeni. On chwycił mnie za rękę, pewnie usłyszał brzęk monet.  
- Zapłacę, innym razem się zrewanżujesz. Zapisz sobie mój numer telefonu i adres firmy …
Chłopak z pamięci podawał mi wszystkie potrzebne informacje. Zapisywałam je w notesie, nie wierząc w to co mnie spotkało. Nadal nie dowierzałam mu, ale co mi szkodziło spróbować. Nagle zadzwoniła jego komórka, odebrał szybko.  
- … tak … jasne … w kawiarni na Słonecznej … przyjedź … czekam … ja ciebie też.
Kiedy się rozłączył, wszystko wyglądało w porządku, oprócz ostatniego zdania. Pewnie ktoś z rodziny się o niego martwi, pomyślałam w duchu.
- Zaczekasz ze mną chwilę? Ktoś ma po mnie przyjechać, ale jeszcze chcę zamienić z tobą kilka słów.
- W porządku – dodałam spokojnie, obserwując go jak niepoprawna małolata, której spodobał się chłopak.

Żartowaliśmy, mówiliśmy dosłownie o głupotach, ale tak dobrze się bawiliśmy. Wtem zgrabna dziewczyna, o krótkich włosach w tonacji orzecha, wkroczyła do środka, rozglądając się dookoła.
- Fabian? Gdzie siedzisz?
Chłopak podniósł do góry rękę, wołając ją do naszego stolika. Pomyślałam, że to nie może być jego mama, w żadnym wypadku.  
- Kochanie, poznaj Anitę.
Nieznajoma spojrzała na mnie z tym samym wyrazem twarzy, jaki wprost uwielbiałam u ludzi. Podałam jej dłoń, a ona uścisnęła ją od niechcenia.  
- Daria … kochanie, kto to jest?
- Namówiłem ją na staż w firmie, szuka pracy.
- Niesamowite … , możemy już wracać, jest późno, martwiłam się o ciebie.
- Już idę, daleko zaparkowałaś?
Słuchałam ich rozmowy i z każdym słowem coraz bardziej mnie wszystko dobijało. Poznałam wreszcie kogoś, kto jest przystojny, nie patrzy na mój wygląd, a on jest zajęty. Nie mogłam mieć większego pecha. Wyszliśmy z lokalu, a on uśmiechnął się, przytulając mnie na pożegnanie po przyjacielsku. Poczułam zapach jego perfum, który wprawił mnie w trans. Odeszli w stronę parkingu, a ja szłam jak duch na przystanek. Może mi się to śniło, ale nie, kartka z adresem była jak najbardziej realna. Wpadło mi na myśl, że mój anioł stróż, musiał mieć pokręcone poczucie humoru.

AuRoRa

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat i miłosne, użyła 2084 słów i 11404 znaków. Tagi: #miłość #dramat

4 komentarze

 
  • Somebody

    Ze wszystkich twoich opowiadań to lubię najbardziej. Chociaż troszkę nie chce mi się wierzyć, że ludzie na etapie szkoły średniej, czy pracy mogliby wciąż zachowywać się tak infantylne. U mnie w technikum mieliśmy koleżankę, której wygląd także odbiegał od ogólnie przyjętych norm i nikt jej nie robił żadnych problemów, wręcz przeciwnie - chętnie spedzaliśmy z nią czas. Wracając do Anity, oby los dalej jej sprzyjał.

    28 cze 2018

  • AuRoRa

    @Somebody Dzięki za cenne spostrzeżenia i za przeczytanie. Bohaterka wyolbrzymia swój problem na wyrost, trzymając się wspomnień z przeszłości. ;)

    28 cze 2018

  • Mmakao

    Daria?
    @AuRoRa ty tak specjalnie czy przez przypadek.
    Bo to imię nie pasuje do mężczyzn raczej.

    27 cze 2018

  • AuRoRa

    @Mmakao już wiem , nie dałam przecinka jak się przedstawiała ;) stąd wyszło śmiesznie , że z Fabiana wyszła Daria, a to przecież jego dziewczyna :D

    27 cze 2018

  • dreamer1897

    Rozkręca się imponująco, do ulubionych natychmiast!

    27 cze 2018

  • AuRoRa

    @dreamer1897 dzięki :)

    27 cze 2018

  • AnonimS

    No i mamy światełko w tunelu.... pozdrawiam

    27 cze 2018

  • AuRoRa

    @AnonimS dobre i światełko :)

    27 cze 2018