Oblicze łez - Część 8

Podniosłam się mimowolnie z kanapy, przechodząc do kuchni. Cokolwiek ode mnie mógł chcieć, wybrał najbardziej niewłaściwy na to dzień. Nalałam sobie szklankę wody, wypijając ją szybko, gdyż pragnienie doskwierało mi podwójnie.  
- Co się stało? - odezwałam się niespokojnym tonem.
- Osobiście nic do ciebie nie mam, ale jestem pod presją …
- Presją?
- Wybacz, ale zatrudniając cię, nagiąłem nieco wymogi. Ktoś wysłał twoje dane prosto do prezesa. Po twoim wyjściu dostałem telefon, będzie to dla ciebie trudne.
- Nie rozumiem.
- Powiem wprost, muszę cię zwolnić.
Dobrze, że siedziałam na krześle, bo straciłabym równowagę. Miałam podejrzenia, co do osoby, która mogła chcieć dla mnie jak najgorzej. Niestety nie spodziewałam się tak drastycznej reakcji.  
- Wybacz, ale obiecałeś, że mogę pracować, dopóki nie będzie na mnie skarg. Już teraz siedziałam jak na szpilkach …
- To nie moja firma, przykro mi.
- Powiedz mi to w twarz, miej odwagę. - dodałam roztrzęsionym głosem.
- W poniedziałek wszystko wytłumaczę.
- Chcę teraz.
Usłyszałam ciszę w słuchawce, po czym po krótkim westchnieniu, odezwał się ponownie.
- Dobrze, spotkajmy się w centrum handlowym przy Klonowej, będę za pół godziny.
- W porządku, do zobaczenia.
Rozłączyłam się, nalewając sobie kolejną szklankę mineralnej. Ręce mi się trzęsły, nie mogłam dojść do siebie przez dłuższą chwilę. Wbiegłam do pokoju, chwytając za pierwsze lepsze ubranie z półki. Wylosowałam koszulkę z krótkim rękawem i krótkie spodenki. Przebrałam się szybko, czesząc włosy na biegu i robiąc delikatny makijaż. Nie mogłam stracić pracy, co znów narobiłam. Niedługo jechałam już w stronę umówionego miejsca. Zastanawiałam się, czemu mówi mi to dziś, a nie dopiero w poniedziałek. Znalazłam się przed wejściem do budynku i wybrałam numer Tymona.  
- Jestem przed wejściem od strony placu, czekam.
- Idę, będę za parę minut.

Rozłączył się, a mnie przeszły ciarki. Spojrzałam na siebie, czy aby na pewno to odpowiedni strój do spotkania z kierownikiem. Dotarło do mnie, że przecież chce mnie zwolnić, więc wydawało mi się to zupełnie obojętne. Pojawił się, poznałam go z daleka, po sposobie poruszania się. Miał specyficzny chód, który zdradziłby go w każdej sytuacji. Ubrany w luźną koszulę i jasne spodnie, nie wyglądał tak groźnie jak w firmie pod krawatem. Weszliśmy do środka, kierując się do jednej z kawiarni. Uczynna kelnerka przyjęła zamówienia. Skusiłam się tylko na białą kawę, a Tymon zamówił espresso.  
- Nie chciałem, żeby tak wyszło, ale komuś podpadłaś.
- Cała ja. - dodałam rozkładając ręce na boki. - Nie da się nic zrobić?
- Obawiam się, że nie mam na to wpływu. W dodatku wydało się, że nie masz matury.
- Czy wiadomo kto na mnie doniósł?
- Nie.
Chwyciłam się za głowę, starając się uspokoić. Zauważył moje zdenerwowanie, więc chwycił mnie za dłoń.  
- Wiesz czemu zadzwoniłem?
- Nie.
- Bo nie chciałem, żebyś znów się załamała. Lepiej, że wiesz o tym wcześniej.
- I co z tego, jak znów nie będę mieć pieniędzy. Matka pracuje ile może, ale ojciec … sam z reszta widziałeś. W dodatku siostra zaciążyła, dosłownie wszystko na raz.
- Uwierz mi, że twoje problemy nie są najgorsze. Znam kogoś kto ma o wiele trudniejsza sytuację.
- Dzieci w Indiach? Daruj sobie. - prychnęłam z ironią w głosie.
- A co jeśli jest ktoś, kto nie wie, czy doczeka następnego poranka? Co byś zrobiła na jego miejscu? Skakała z mostu?
- O kim mówisz?
- To nie istotne, ważne jest to, że nie możesz się poddawać, choćby nie wiem co się działo.
- Nie mam ochoty słuchać morałów. Muszę szukać zatrudnienia. - odparłam wstając od stolika.
Rzuciłam drobnymi na stolik, czując jak wzbiera we mnie frustracja. Utrata pracy, oznaczała zerwanie kontaktu z Fabianem i nowo poznaną koleżanką, która wydawała się zupełnie normalna. Szłam nie oglądając się za siebie, ale on dogonił mnie.  
- Czemu za mną idziesz? Już wiem na czym stoję, dzięki za sprowadzenie mnie na ziemię.
- Nie chcesz pogadać, pewnie nie masz z kim …
- Skąd wiesz? Może mam znajomych.
Spojrzał mi w oczy, jakby przejrzał mnie na wylot. Jego widok nie poprawiał mi teraz humoru.
- Gdybyś miała, nie spotkałbym cię tamtego poranka.
- Puść mnie, panie kierowniku. Życzę ci cholernie nudnej pracy, uważaj, żeby pewnego dnia ciebie nie zechcieli zwolnić, bo komuś się nie spodobasz! Poradzę sobie inaczej!
Ludzie patrzyli się na nas, a mnie to powiewało. Wyglądaliśmy jak kłócące się małżeństwo z długim stażem związku.  
- Anito …

Nie patrzyłam już za siebie, tylko szłam szybkim krokiem, wśród tłumu ludzi na zakupach. Nie poszedł za mną, chodź w momencie na to liczyłam. Czułam się jakby ktoś dał mi prezent, a potem przy mnie rozszarpał go na strzępy. Naiwnie wierzyłam, że moje życie się odmieni. Wróciłam do domu, miałam ochotę coś rozwalić. Wtem usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam, widząc siostrę, która ewidentnie nie tryskała humorem.  
- Co za wizyta, mamy święta? - spytałam zdenerwowana, czując że awantura unosi się w powietrzu.
- Kretyn, skończony krętacz …
- Kto taki?
- Darek. Widziałam go wczoraj z tą lafiryndą pod sklepem!
Najpierw chciało mi się śmiać, ale po chwili zobaczyłam, że wraca się po coś na korytarz. Wtoczyła się do środka z ciężką walizką i już wiedziałam o co chodzi.  
- Matka wie?
- Jeszcze jej nie mówiłam, zaczekam jak wróci z pracy. Widzę, że sofa nadal stoi, będziesz miała gdzie spać.
- Co?
- To chyba logiczne, że jestem w ciąży i potrzebuję komfortu. Rozpakuję swoje rzeczy …
- Hola hola, to początki twojego stanu, nie muszę przypominać, że to także mój pokój.
- To idź do matki, jak ci się coś nie podoba – odburknęła Natalia, otwierając walizkę i zaczynając organizować sobie przestrzeń.
Spodziewałam się co powie rodzicielka, z pewnością przyzna rację siostrze. Chwyciłam za malutki plecak, wzięłam ze sobą komórkę i portfel, po czym wybiegłam z domu, chcąc ochłonąć. W środku wręcz buzowało we mnie, pomyślałam, że ktoś mnie najpewniej przeklął. Udałam się na wzgórze, które było moją samotnią, w czasie trudnych chwil życiowych. Położyłam się na trawie, spoglądając w niebo, po którym przepływały leniwie chmury. Tak jak się spodziewałam, gdy tylko wróciłam do mieszkania, spełnił się mój scenariusz.  

Matka zamknęła się w pokoju z Natalią, wysłuchując jej żale, niczym najlepszy psycholog. Na mnie jak zwykle spadło zmywanie naczyń. Zastanawiałam się , jak ona to robiła, że rodzicielka otaczała ją zrozumieniem. Jednak mnie przypadł zaszczyt spania na sofie, tak jak przypuszczałam. Następny dzień dłużył się okropnie, aż nadszedł poniedziałek. Szłam do pracy, jak na ścięcie. Na moim biurku leżały dokumenty, nie napawające mnie optymizmem. Miałam czarno na białym, że od jutra nie przychodzę. Ewa spojrzała na mnie, nie kryjąc zdziwienia.  
- Przykro mi, dowiedziałam się z rana.
- Trudno, komuś się naraziłam, ale nie umiem siedzieć cicho.
Chciałam już iść z papierami do kadr, kiedy do pomieszczenia wkroczył Fabian, badając teren swoją białą laską.  
- Anita, dlaczego cię zwalniają?
- Niezgodność kwalifikacji, ktoś życzliwy dba o dobro firmy – dodałam ironicznie. - Chciałeś dobrze, ale tak jak mówiłam, nie nadaję się na to stanowisko.
- Kto taki?
- Nie wiem, spytaj prezesa. Przepraszam cię, ale muszę przejść. - powiedziałam , omijając go.
Wtem na drodze do kadr natrafiłam na Julię, kserującą plik dokumentów. Nie mogłam wytrzymać, żeby się nie odezwać. Spodziewałam się, że tylko ona byłaby zdolna, do takich pomysłów.  
- Zadowolona jesteś? Teraz spokojnie będziesz pracować?
- O co ci chodzi, ostatnio mało ci było.
- Chyba tobie za mało, masz jakiś problem ze sobą?
- Nie mów tak do mnie, bo powiem tylko słowo, a ty wylatujesz.
Zdziwiło mnie to co powiedziała, gdyby to ona na mnie doniosła, to z pewnością wiedziałaby, co niosę ze sobą w teczce.  
- Mam radosną nowinę, wylali mnie. Widzisz, jak szybko spełniają się twoje marzenia.
Spojrzała na mnie osłupiała, jakby nie wierzyła w to co mówię. Położyła papiery na podajnik i zmarszczyła lekko brwi.  
- Myślisz, że to moja sprawka, co?
- Tego nie wiem, ale życzę miłego dnia. - dodałam w miarę spokojnym tonem.
- Uwierz, że gdybym to ja zadziałała w twojej sprawie, to wyleciałabyś tego samego dnia.
- Skoro tak mówisz.

Wtem do Julii podszedł mężczyzna w średnim wieku, ubrany w elegancki garnitur i pachnący na kilometr drogimi perfumami.  
- Julcio, znajdź dla mnie te dane, to ważne.
- Dobrze tato, ale nie tak szybko, muszę poszukać w bazie …
- Przepraszam panie prezesie – wtrąciłam się nie pytana przez nikogo.
Mężczyzna spojrzał na mnie groźnym wzrokiem, przejeżdżając ręką po brodzie.  
- Kim pani jest?
- Chcę o coś spytać, zabiorę dosłownie minutkę.
- Co za bezczelność – wycedziła niska brunetka.
- Zapraszam do gabinetu, ale mam dosłownie chwilę.
Weszłam do pokoju, urządzonego z przepychem, gdzie urzędowała sama głowa firmy. Korzystając z okazji, że mogłam porozmawiać, czułam jak podnosi mi się ciśnienie. Usiadłam na krześle, przestawiając się.  
- Proszę mówić.
- Panie prezesie, dostałam to pismo – podałam arkusz A4 w pieczątkami i podpisem.
Mężczyzna skojarzył o co chodzi.  
- Pan Tymon wykazał się zuchwalstwem, niech się cieszy, że zachował stanowisko.
- Chcę tylko wiedzieć, kto życzliwie zadziałał dla dobra firmy, jestem w tej sytuacji poszkodowana, gdyż myślałam, że odbędę staż.
- Nie mogę powiedzieć, rozumie pani, że to poufne informacje.
- Ale to nie pana córka? - wypaliłam bez zastanowienia.
- Ależ skąd, ona nie ma czasu na takie sprawy.  
- rozumiem. Powiem wprost, mam wykształcenie zawodowe, ale rozpaczliwie potrzebuję pracy. Czy nie ma dla mnie cienia nadziei na pracę w pańskiej firmie? Proszę spytać osób, z którymi pracowałam, że wywiązywałam się z zadań.
- Widzę, że jest pani bezpośrednia. Niestety nie mam co pani zaoferować, wszystkie stanowiska są obsadzone, chyba że … - mężczyzna spojrzał do komputera.
Siedziałam nerwowo uderzając nogą o dywan.  
- Jest wolne miejsce, ale to do pani nie pasuje.
- Co to za stanowisko?
- Porządkowanie, dbanie o czystość pomieszczeń. Tak więc, nie mam dla pani pracy …
- Może być! - zawołałam pod wpływem impulsu.

Rozpaczliwie potrzebowałam pieniędzy, a w domu znów suszyli by mi głowę o wizytę w pośredniaku. Widok urzędniczek, które niby szukają zatrudnienia, przyprawiał mnie o jeszcze większą odrazę, niż zaproponowane stanowisko.  
- Dobrze, skoro jest pani przekonana, wypisze pani pismo, które zaniesie pani do kadr. To nie jest skomplikowana praca, a kwalifikacje są w tym wypadku w porządku.
- Dziękuję – dodałam, myśląc, że żadna praca nie hańbi.
Wyszłam spokojniejsza, niosąc dokumenty. Panie w biurze, spojrzały na mnie dziwnie, ale uśmiechnęłam się tylko do nich, starając się udawać, że wszystko gra. Pomyślałam, że sprzątanie w biurze, nie będzie takie straszne, jak bym miała robić to w markecie lub fabryce. Stawka nie powalała na kolana, ale na dobry początek mogła być. Następnego dnia stawiłam się w tej samej firmie, ale w całkiem innym miejscu i w dodatku o wcześniejszej porze. Dostałam odpowiedni strój, wyposażenie wyruszając na wojnę o czystość. Na szczęście miła pani, która mnie wprowadzała, wytłumaczyła mi co mam robić. Wszystko szło świetnie, dopóki nie przyszli do pracy pracownicy. Czułam się dość niekomfortowo, zwłaszcza, że musiałam spiąć włosy, przez co moja twarz była bardziej widoczna. Żałowałam, że nie mogę chodzić w masce, jak superbohater, tylko z mopem. Skryta obrończyni lśniącej podłogi nadchodzi. Zachciało mi się śmiać, dopóki nie zostałam skierowana do dawnego miejsca pracy, aby uprzątnąć śmieci.  
- Anita? - odezwała się Ewa, próbując coś mądrego powiedzieć.
- Wróciłam, hurra.
- To nie jest praca dla ciebie …
- Zgodna z kwalifikacjami, a do tego w ruchu, same plusy.
- Nie żartuj sobie, nie mogę na to patrzeć.
- Ktoś w końcu musi to robić, nie martw się, jest w porządku. Nie mam za dużo pracy.
Wtem z biura wyszedł Tymon i o mało nie przewrócił się, kiedy ujrzał mnie z wózkiem z różnymi przyrządami do polerowania powierzchni płaskich.  
- Witam panie kierowniku – rzuciłam grzecznym tonem.
Widziałam na jego twarzy zmieszanie, jakby czuł się winny całej sytuacji. Szybko wyszedł z pomieszczenia, udając że się spieszy.  
- Widziałaś jego minę?
- Co masz na myśli?
- Wyglądał, jakby ujrzał ducha.
- Tak, wróciłam was nawiedzać i szybko się mnie nie pozbędziecie – zażartowałam wychodząc na zewnątrz.
Praca szła dość gładko, dopóki nie musiałam pójść po śmieci do Fabiana. Zapukałam i weszłam ostrożnie, nie chcąc się odzywać. Informatyk coś klepał po klawiszach, a ja chciałam wziąć śmieci i wyjść jak najszybciej. Wtem jego kolega zaczął do mnie mówić.
- Nowa? Czy ja cie gdzieś nie widziałem?
- Może – odparłam od niechcenia. - Zabieram śmieci i już mnie nie ma.
- Anita? - odezwał się Fabian, odrywając się od swojego zajęcia.
- O i wiesz jak ma na imię, znacie się? - zagaił znowu współpracownik.
- Znamy się, ale jak to się stało, że zabierasz śmieci?
- Życie takie jest – dodałam czując się zmieszana.
- Ty żartujesz, prawda?
- Nie, mówię poważnie, pracuję tu, ale jako kto inny.
Chwycił mnie mimowolnie za dłoń, a mnie przeszedł dreszcz po ciele. Po ostatnim pocałunku, nie wiedziałam co mam myśleć. Nagle do pomieszczenia weszła Daria, a mnie zamurowało.  
- Przywiozłam ci …

Na mój widok wypadło jej zamawiane jedzenie wprost na podłogę. Azjatyckie danie, pięknie przyozdobiło podłogę, robiąc swego rodzaju mozaikę, której nie powstydzili by się artyści sztuki nowoczesnej. Zaczęłam zbierać resztki do wiadra, kiedy znów odezwała się.
- A ona co tu robi?
Spojrzałam na nią, jakby chciała przez to powiedzieć, że powinnam zniknąć.  
- Pracuję – odparłam zachowując pozorny spokój.
Widziałam jak wychodzi, dzwoniąc do kogoś przez telefon. Wydało mi się to podejrzane, ale zbagatelizowałam to co ujrzałam.  
- Fabianie, musisz znów zamówić. Myślałem, że ona ci coś ugotowała, ale po opakowaniu widzę, że z tym słabo.
- Nie musi gotować, zawsze możemy zjeść coś na wynos.
- Jako przyszła żona, to chyba w domu gotuje co?
- Skąd, nie ma na to czasu, zniszczyłaby sobie tipsy – zaśmiał się informatyk.
Wyszłam z pomieszczenia, a wtedy Daria przestała rozmawiać, odprowadzając mnie wzrokiem. Oddaliłam się, nie wiedząc co mam o tym myśleć. Znów natknęłam się na Tymona, który wracał z przerwy. Nasze oczy spotkały się, a on zbliżył się do mnie ukradkiem.  
- O której kończysz?
- Po co ci to wiedzieć?
- Chcę pogadać.
- Wybacz, ale nie mam ochoty.
Dodałam wymijając go wózkiem, chyba gryzło go sumienie, czy coś innego. Czasem wydawał mi się taki zabawny, ale to tylko na moment. Nie miałam zamiaru znów z nim rozmawiać. Złapałam się na tym, że myślę o Fabianie, aż mnie zmroziło. Tymon musiał zobaczyć, że wycierając podłogę patrzę tęsknym wzrokiem na gabinet informatyka.  
- I tak zadzwonię – usłyszałam głos byłego kierownika, ale nie zwracałam na niego uwagi.

AuRoRa

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat i miłosne, użyła 2911 słów i 15766 znaków. Tagi: #miłość #dramat

4 komentarze

 
  • AnonimS

    Emocjonalny odcinek. Twarda sztuka, żadnej pracy się nie bój. Pozdrawiam

    29 lip 2018

  • AuRoRa

    @AnonimS dzięki, dobrze, że potrafi się dostosować, chociaż nie jest to jej marzeniem . ;)

    29 lip 2018

  • dreamer1897

    Wzruszająco :cray:

    25 lip 2018

  • AuRoRa

    @dreamer1897 dzięki

    26 lip 2018

  • Somebody

    Ciekawe, co dalej wymyślisz  :przytul:

    25 lip 2018

  • AuRoRa

    @Somebody postaram się dalej prowadzić tę opowieść, a co wyjdzie po drodze, to się zobaczy ;)

    26 lip 2018

  • Mmakao

    Ciekawe są koleje losu bohaterów.

    24 lip 2018

  • AuRoRa

    @Mmakao dzięki :)

    25 lip 2018