***
Po naszej długiej rozmowie w jego biurze, wyszedłem stamtąd zamurowany. On natomiast miał mały uśmieszek na twarzy. Cieszył się z tego, za to ja już nie. Zabrałem swoje rzeczy z szafki i wyszedłem z budynku. Gdy stałem przed wejściem, pomyślałem że na zakończenie mojej współpracy z właścicielem i supermarketem, zostawię przed wejściem mały prezent. Zdjąłem spodnie i zostawiłem małą niespodziankę przed wejściem. Rozejrzałem się czy nikt tego nie widział i poszedłem do samochodu. Czekałem w nim
aż do jego wyjścia. Idiota nie zauważył tego i wdepnął.
- Co do ku*wy nędzy?! – wykrzyczał wściekły.
W tym momencie odpaliłem silnik i podjechałem do niego, uchyliłem szybę i nacharchałem mu na jego elegancki garniturek. Po tym wcisnąłem gaz do dechy i udałem się do domu. Jeśli jeszcze się nie domyśliliście to zostałem wylany za poranny incydent. Pieprzyć go i cały ten supermarket, drugiego takiego pracownika nie znajdzie, chyba. Zaparkowałem samochód na parkingu pod blokiem i windą już po renowacji, udałem się na najwyższe piętro. Gdy stałem przed drzwiami do mieszkania, spojrzałem na zegarek – było po drugiej w nocy. Musiałem być bardzo cicho by nie obudzić królewny. Powoli i po cichu przekręciłem klamkę, lekko uchyliłem je i wystawiłem przez nie głowę. W jej pokoju, który leżał naprzeciwko drzwi było zgaszone światło. Wiedząc już że śpi, udałem się na palcach do mojego pokoju. Skrzypiący podłoga zaczęła działać mi już na nerwy. Spojrzałem się za siebie jeszcze raz. I szybkim krokiem udałem się do sypialni. Zmęczony rzuciłem się na łóżko. Usnąłem od razu. Cały sobotni poranek, myślałem nad swoją nową pracą. Chciałem zarobić a się nie narobić. Z moimi ambicjami, nic mi nie przyszło do głowy. Chociaż przez chwilę zastanawiałem się nad McDonaldem. Z moimi ambicjami, mogło to wypalić ale było też kilka rzeczy które mi w tej pracy nie pasowały. Zarabiał bym tam o wiele mniej niż poprzednio na kasie. Także byłoby trudno się tam dostać, trudniej niż na Harvard. Pomyślałem że na pewno znajdę coś w gazecie. Wyszedłem więc z domu i udałem się do pobliskiego kiosku. Po przyjściu do domu z gazetą w ręce, zasiadłem na krześle przy stole w kuchni i zacząłem szukać jakichś ogłoszeń. Szukałem, szukałem i nic. W końcu znalazłem, ogłoszenie o pracę w pubie jako barman. Poszperałem trochę w internecie na temat tego pubu który wystawił ogłoszenie. Dowiedziałem się że jest to jeden z najbardziej obleganych barów w Krakowie. Przy ogłoszeniu znajdował się numer przez który mogłem się skontaktować w sprawie pracy. Niestety musiałem poczekać kilka godzin, siedząc przed telewizorem by zadzwonić bo był przecież jeszcze ranek. W końcu zadzwoniłem,
odebrał telefon sam właściciel z którym odbył krótką rozmowę. Kazał zjawić mi się
jeszcze dzisiaj o równej trzynastej w pubie, czyli w tamtym momencie za godzinę
Wydaje się że godzina to mało, a tu takie coś. Na początku wziąłem prysznic i ubrałem
się elegancko. Potem zrobiłem zakupy i zjadłem śniadanie razem z Martyną, marudzącą pod nosem bo chleb jakiś czerstwy a to sałata zbyt gorzka. W końcu pojechałem i przy
okazji zawiozłem Martyną do sklepu z ubraniami. I to tyle co udało mi się zrobić przez
godzinę. Stanąłem na małym parkingu, obok budynku w którym znajdował się pub.
Stanąłem przed nim i zacząłem rozglądać się po nim przez duże okno. Zauważyła to pewna osoba, będąca w środku. Wyszedł spytać się mnie czego chcę. Okazało się że jest to menadżer tego pubu. Wszedłem z nim do środka. Nie było to jakieś wykwintne wnętrze ale muszę przyznać że osób tam było co niemiara. Zadał mi kilka sporadycznych pytań i kazał wypełnić formularz który przyniósł z zaplecza. Więc wypełniłem, on go sprawdził i powiedział do mnie że zostaję na okres próbny. Zaprowadził następnie do baru gdzie dał mi krótką lekcję, co i jak mam robić.
By sprawdzić czy podołam zadaniu, kazał stawić mi się o dwudziestej na imprezę na
której mam być barmanem. Po tym rozeszliśmy się w swoje strony. Nie mając nic
więcej do zrobienia, udałem się do domu. Barman nie ma dużo do roboty ale musi
się sprawdzić. Po dosyć długiej podróży, wreszcie dojechałem. Do mojego piętra dojechałem jak zawsze windą. Stanąłem przed wejściem i miałem już wejść gdy stanęła przede mną Martyna w samym szlafroku.
- Marcin, mógłbyś ulotnić się na kilka godzin? – pyta zdenerwowana moją obecnością.
- Dlaczego? – odpowiadam zdziwiony jej pytaniem.
- Idziesz czy nie? – wykrzykuję jakiś mężczyzna, znajdujący się w naszym mieszkaniu.
- Kogo ty sprowadziłaś do mojego mieszkania?!
- To mój chłopak, Sebastian i nie twojego a naszego! – odpowiada.
W tamtym momencie mnie zamurowało. Czas przestał płynąć naprzód. Poczułem
w głębi siebie jak filary podtrzymujące moje życie, niszczą się. Odszedłem bez
słowa. Nie wiedząc co ze sobą zrobić, udałem się na drugi koniec Krakowa do
mojego brata – Klemensa. Mieszkał on w małym domku, chociaż zajmował się
prawem. Obejmował on jakiś wysoki urząd. Nie rozmawiałem z nim od dawien
dawna. Co miałem mu powiedzieć? Że jestem nieudacznikiem bez pracy i
dziewczyny? Ale musiałem w tamtej chwili gdzieś się zadomowić. Zastałem go
w domu. Ucieszył się na mój widok. Widok swojego nędznego brata. Zaprowadził
mnie do salonu gdzie odbyliśmy długą rozmowę. Trwała ona aż do dziewiętnastej.
Ta rozmowa wywlekła na światło dzienne, wiele moich prywatnych spraw, tak samo
jego. Trochę tego żałuję ale musiałem to kiedyś zrobić. Spotkać się z moim ukochanym
bratem. Postanowiłem przyjechać do pubu wcześniej by zapoznać się z innymi pracownikami.
Pożegnałem się z Klemensem i pojechałem. Została jeszcze godzina do rozpoczęcia
imprezy, a lokalu był już pełny. Moją obecność zauważył Karol, menadżer który wiedział
od razu dlaczego przyjechałem wcześniej. Zaprowadził mnie on na zaplecze, gdzie
siedziało większość pracowników. Zapoznałem się z nimi a oni ze mną. Była ich
piątka. Michał, był kucharzem. Marek i Renata, oni zajmowali się sprzątaniem.
Hubert i Zygmunt, byli kelnerami. Panowała tam miła atmosfera, nie to co tam.
Pomogłem im w pewnych sprawach, po tym w końcu zaczęła się impreza.
Było dosyć spokojnie. Impreza trwała do północy. Po niej zaczęliśmy się rozchodzić.
Karol, wezwał mnie jeszcze na chwilę do swojego biura. Powiedział mi że się
spisałem i najprawdopodobniej zostanę na dłużej. Ucieszyłem się bo w krótkim
czasie znalazłem fajną pracę. Nie mając nic do roboty, pojechałem do mieszkania.
Trochę mi to zajęło ale przynajmniej dojechałem w jednym kawałku. Byłem już
zmęczony. Tamten dzień był dla mnie intensywny. Myślałem że to koniec wrażeń
na dziś ale się myliłem. Stojąc przed drzwiami, usłyszałem krzyki Martyny wołającej
o pomoc. Chciałem otworzyć drzwi ale były one zamknięte od środka. Postanowiłem
je wyważyć. Nie byłem za bardzo umięśniony więc chwilę to zajęło ale w końcu
się udało. Zastałem Martynę szarpiącą się z Sebastianem w jej pokoju. Zaczęła
się nasza bójka. Kilka ciosów w twarz i klatkę piersiową go powaliło. Wezwałem
policję która zabrała tego typka. Martyna, załamana i cała w łzach siedziała w swoim
pokoju, w ciszy. Wolałem nie pytać co się stało że doszło do ich szarpaniny.
Siadłem koło niej na krawędzi łóżka i przytuliłem ją by nie myślała że jest w tym bagnie sama. Po chwili pocałowała mnie i powiedziała że jest to prezent za jej ratunek z rąk
tego bandyty. Jej nienawiść do mnie przerodziła się w miłość...
***
7 komentarzy
crazykajka
Fajnie się to czyta. Tak lekko czekam na kolejną część
DziecieChaosu
Miejże litość człowieku dla moich oczu i pamiętaj o akapitach. Tekst będzie bardziej przejrzysty. Nie mówi się "spojrzałem się za siebie", bo jakoś dziwnie brzmi. Nie wiem czy to już błąd, ale lepiej by było, gdybyś napisał "obejrzałem się za siebie" albo "spojrzałem za siebie" - bez tego "się". Napisałeś: "Barman nie ma dużo do roboty ale musi się sprawdzić"... Barman ma mnóstwo roboty w zatłoczonym pubie Brakuje sporo przecinków. Akcja toczy się trochę szybko i brakuje emocji i uczuć targających bohaterem Sam tekst jest lekki i przyjemny, osobiście mi się spodobał Zostawiam łapki i dużo weny życzę
Kortyński
Autorze! Jesteś "miszczem" pióra:
"Nie mając nic do roboty, pojechałem do mieszkania. Trochę mi to zajęło ale przynajmniej dojechałem w jednym kawałku."
"Mieszkał on w małym domku, chociaż zajmował się prawem. Obejmował on jakiś wysoki urząd."
Zapoznaj się z pojęciem koherencji. I pisz więcej i więcej. Nie mogę się doczekać następnych opowiadań.
Aequor
@Kortyński Wyczuwam tu sarkazm.
Somebody
Lepsza niż poprzednia
Aequor
@Somebody Przy niej bardziej postarałem się nad fabułą.
agnes1709
@Aequor
Aequor
@agnes1709 No co?
agnes1709
@Aequor Nothing
agnes1709
"Pomogłem im w pewnych sprawach" ??? To dosyć podejrzane. Ogólnie - stylistyka, że tak powiem, nadal daje dupy!
Aequor
@agnes1709 Ale się stylistyki przyczepiłaś.
agnes1709
@Aequor Nie przyczepiłam się, ale ok. Jeśli nie przeszkadza Ci, że masz pomieszanie z poplątaniem, spoko. Więcej się już OBIEKTYWNIE NIE WYPOWIEM!
Aequor
@agnes1709 Heh.
Black
@agnes1709 Obiektywizm w tym miejscu nie jest mile widziany
agnes1709
@Black Probably...
Margerita
łapka w górę
Black
Super, świetnie, podoba mi się, czekam na więcej
Aequor
@Black No i na to liczyłem.
Black
@KontoUsunięte Nawet czekoladki nie pomogą....
agnes1709
@KontoUsunięte
agnes1709
@KontoUsunięte Ten typ tak ma Rozkochał w sobie Blackie, no cóż... "Serce nie sługa"
Aequor
@agnes1709 Co?!
agnes1709
Kiedy @Aequor Źle się wyraziłam - rozkochałeś Black w swoich opowiadaniach! Kiedy czwórka, bo nie mam kogo opieprzać!
Masz, łobuzie, żebyś nie walił fochów
Aequor
@agnes1709
agnes1709
@Aequor - to nie jest odpowiedź na moje pytanie, no... chyba, że nie rozumiem przekazu. Czasem ciężko nadążyć za myślicielami