Czas na miłość. Teraz! cz 11

W samą porę się uporaliśmy, bo słyszę silnik samochodu taty. Wrócili. Zbiegam do piwnicy po dżem, a kiedy wracam, mama już zdejmuje płaszcz. Nawet nieźle wygląda.  
- Cześć – całuję ją w policzek - Jak Kuba?
- Lepiej – uśmiecha się – przespał całą noc. Rano usiadł i pozwolili mu zjeść trochę ryżu na wodzie. Ma teraz na sali kolegę i zgodził się mnie puścić do domu. Obiecałam, że do niego przyjdziecie, a ja wrócę po południu. Może jutro pozwolą go zabrać do domu? Strasznie chce pokazać Adamowi zabawki.  
- Tak szybko? Myślałam, że potrzymają go z tydzień. Czyli nie było to takie groźne? – cieszę się.
- No wiesz, tato rozmawiał z ordynatorem. Zajrzy do nas w sobotę wieczorem, żeby obejrzeć Kubę – mama robi wymowną minę.  
- Rozumiem – kiwam głową – ale to nie będzie niebezpieczne. Na pewno nie, bo przecież by go nie wypuścił, gdyby było – upewniam się.
- Dzień dobry – Adam schodzi już ubrany w dżinsy i T-shirt – jak się czuje Kuba?
- Dziękuję – mama uśmiecha się do niego uprzejmie – już lepiej. Obawiam się, że bardzo liczy na… Twoje odwiedziny.  
- Nie ma sprawy. Chętnie znów z nim pogadam. Podobno jest specjalistą od kolejki? – mówi to z taką samą powagą, jakby opowiadał o swoich studiach.
     Mam wrażenie, że śnię. Mama jest nim po prostu oczarowana! Mojej uwadze nie umyka fakt, że poprawia włosy, jakby zależało jej na zaprezentowaniu się z najlepszej strony.  
- Cześć kochani – tato wkracza do domu z torbą mamy i gazetami pod pachą – dziewczyny, śniadanie gotowe? Jestem głodny jak wilk!
     Siadamy do śniadania, a właściwie siadają wszyscy, poza mną, bo ciągle coś donoszę na stół. Wreszcie ja też mogę spokojnie coś zjeść. Adam dyskutuje z tatą na temat jakichś rozgrywek ligowych, cokolwiek to znaczy.  
- Podasz mi sól? – tato zerka na półkę za moimi plecami.
- Jasne – wyciągam się, jak struna, żeby dosięgnąć, bo półka jest wysoko, a krzesło mi przeszkadza. Niechcący ocieram się biodrem o ramię Adama, a on odruchowo odwraca głowę w moim kierunku. Wyraz jego twarzy, oczu, jest taki… wciąga ze świstem powietrze. Wiem, że chodzi o mój zapach. Dawno nie używałam perfum od niego, bo została mi już tylko odrobina, ale dzisiaj po prostu nie mogłam się oprzeć! Kątem oka widzę czujne spojrzenie taty. On też zauważył reakcję Adama. Reakcję mężczyzny, który pożąda kobiety… Niezależnie od tego gdzie jest, jak bardzo stara się ukryć swoje pragnienia… Obraz naszych połączonych ciał przelatuje mi przed oczami i wiem, że on myśli o tym samym… Nie, nie myśli, on po prostu poczuł to samo, co ja! To trwa sekundy. Podaję tacie sól i siadam. Mama i Julia nawet nie zwróciły na nas uwagi. Adam przełyka ślinę i wiem, ze gorączkowo szuka teraz sposobu na odwrócenie od nas uwagi, ale tato nie da się łatwo zwieść. Przygląda mi się badawczo, a ja robię się czerwona. Nóż w mojej dłoni zaczyna drżeć. Nagle Adam robi coś nieoczekiwanego. Po prostu wyjmuje mi nóż z ręki i odkłada go na stół. Kładzie swoją dłoń na mojej. Patrzą sobie w oczy. Dwaj najważniejsi mężczyźni mojego życia.  
- Muszę Was opuścić, robota czeka – tato patrzy na mnie dziwnie. Nie jest zły, ani smutny. Ma na twarzy wyraz tęsknoty, ale to trwa tylko chwilę. Całuje z czułością mamę – Prześpij się kochanie – mówi do niej półgłosem. Dziewczynki sobie poradzą.  
- Dobrze, dobrze – przewraca oczami, ale widzę, że troska taty ją rozczula.
     Kiedy godzinę później, zostawiamy mamę pod opieką babci i wychodzimy się powłóczyć po mieście, Adam kładzie nam obu dłonie na ramionach.
- Macie fajną rodzinę – mówi z tęsknotą w głosie – Jest was dużo i potraficie się wspierać w trudnych chwilach.
- Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma – Julia prycha, jak kot.  
Domyślam się, dlaczego Adam tak mówi. Mam ochotę powiedzieć mu, że u nas też nie jest tak idealnie, jak myśli, ale podświadomie, wiem, że nie zamieniłabym się z nim. Perspektywa dorastania samotnie, tylko z mamą, bez rodzeństwa i jeszcze śmierć kuzynki, napawa mnie smutkiem. Jednak, mimo takiego dzieciństwa, nie wyrósł na złego człowieka. Może jest trochę zamknięty w sobie, ale w końcu nie miał przy sobie nikogo z kim mógłby nauczyć się gadać o wszystkim, tak, jak ja z Julią. To tłumaczy, dlaczego są tacy nierozłączni z Arturem.
- Daj spokój – macham ręką – wszystko ma swoje wady i zalety, ale nie przeczę, że jest nas sporo. Dobrze, że nie ma brata naszej mamy, bo dopiero zobaczyłbyś, co to jest zjazd rodzinny. Zagadał by nas na śmierć.
- Ale wasz tato, to fajny gość. Macie z nim świetny kontakt. No i jest w Was zakochany.
- A Twój jaki jest? – Julia rzuca pytanie, którego ja nie odważyłam się zadać.
- Mój? – Adam zastanawia się przez chwilę – Jest mniej komunikatywny. Nie wiem, jak to powiedzieć, ale chyba jest bardziej ojcem niż tatą – wsuwa ręce do kieszeni i nad czymś się zamyśla, a po chwili dodaje – Jest starszy od Waszego taty.
- No, ale możesz z nim podyskutować, poradzić się, itd.? – Julia nie daje za wygraną.
- Nie bardzo. Rzadko się widujemy, a przez telefon to nie to samo. Poza tym, mówiłem wam, że on nie jest typem taty- kumpla.
- Nasz też nie jest - wzdycham – chociaż, czasem da się z nim dogadać.  
- Mnie, zdaje się, też czeka rozmowa z Waszym tatą – Adam patrzy na mnie, zabawnie przekrzywiając głowę – rano popatrzył na mnie tak, że zrobiło mi się gorąco.
- Nie zauważyłam – przygryzam wargę.
- Zauważyłaś, zauważyłaś – Adam dotyka ciepłą dłonią moich ust – na kogo był ten nóż?
- O czym wy mówicie? – Julia przygląda nam się podejrzliwie – coś mnie ominęło?
- Adam chce rozmawiać z naszym tatą – patrzę na Julię, przewracając oczami.
- Chyba zgłupiałeś! – Julia aż przystaje z wrażenia – Nawet nie próbuj! On nie ma pojęcia, co robiliście rano.
- Nie o to chodzi – Adam robi wielkie oczy – myślałem o wakacjach. Chciałem, żebyśmy pojechali razem do mojej mamy – patrzy na mnie z uśmiechem.
- Adam, musisz coś zrozumieć, zanim narobisz nam kłopotów – Julia patrzy na niego z pobłażliwym uśmiechem – Póki ludzie czegoś nie wiedzą, to można udawać, że też się o tym nie wie. Natomiast, jeśli powiesz, jak jest, to oni coś z tą wiedzą będą musieli zrobić i z pewnością Ci się to nie spodoba.
- Nie wierzysz? – mówię spokojnie ale dobitnie – Nasi rodzice są mistrzami świata w udawaniu, że czegoś nie ma. Nie wiesz jak to działa? – pytam, widząc jego minę - Zaraz Ci wyjaśnię. Jeśli jadę na obóz, to podejrzewają, że będzie tam chłopak, z którym potencjalnie mogę, no wiesz…, ale póki oficjalnie jadę na obóz z przyjaciółmi, wszystko jest OK.
- Więc uważacie, że to zły pomysł? – Adam unosi brwi – Ale mnie naprawdę na tym zależy. Moja mama może Cię zaprosić osobiście, może zadzwonić do Twoich rodziców…
- Zły pomysł – Julia kręci głową – chyba, ze zamierzasz się zdeklarować konkretnie.
- Julia! – tego już za wiele. Nie mogę tolerować takiego wtrącania się – coś wymyślę – dodaję ugodowo, widząc jej zaskoczenie moim wybuchem.
- No dobra, to dokąd idziemy? – Adam zgrabnie unika tematu deklaracji.
- Może na kawę, a potem do Kuby? – pytam.  
- To nawet wiem, gdzie tę kawę wypijemy – Julia posyła mi szelmowski uśmiech. - Co prawda lokal ma fatalny wystrój, ale kawę chyba już nauczyli się robić.
     Idziemy do pizzerii, w której rozstałam się z Robertem. Oczywiście, nasza obecność zostaje natychmiast zauważona przez właściciela, który jednak nie decyduje się na podejście do nas. Żeby nie było wątpliwości, z kim przyszedł Adam, Julia przeprasza nas na chwilę, pod pretekstem kupienia czegoś w sklepiku obok. Adam natychmiast się do mnie nachyla.
- Przypuszczam, że do końca weekendu nie będziemy mieć wielu takich okazji, jak dzisiaj? – trąca nosem mój policzek.
- Obawiam się, że nie będziemy mieć w ogóle takiej okazji – wzdycham.  
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że Ci tego brak – znów trąca mnie nosem i wpatruje się w moje usta.  
     Całuję go delikatnie, tylko samymi wargami, ale i tak przeszywa mnie przyjemny dreszcz. Wiem, że właśnie o to chodziło Julii. Mam wyrzuty sumienia, że nie powiedziałam Adamowi, dlaczego właśnie tu przyszliśmy. Zaraz po jej powrocie, wychodzimy. Kuba czeka na nas niecierpliwie. Oczywiście natychmiast zawłaszcza sobie Adama, nie zwracając na nas większej uwagi. Dopiero kleik, który przynoszą mu na drugie śniadanie sprawia, że przestaje mówić. Jest głodny i zjada wszystko, do ostatniego ziarenka ryżu. Chłopiec, który z nim leży, ma złamaną prawą rękę, więc pomagam mu zjeść kanapkę, którą dostał. Kuba patrzy na to z zazdrością.  
- Zapytam lekarza, czy możesz dostać coś więcej, niż kleik – obiecuję.
     Niestety dopiero na kolację będzie mógł zjeść bułkę bez masła i herbatę. Jednak otrzymuje też dobrą wiadomość. Kuba może w sobotę przed południem wrócić do domu. Zostajemy z nim aż do przyjazdu mamy, a potem wracamy do domu na obiad. Po południu włączamy sobie film, bo deszcz krzyżuje nam plany wyjścia do lasu. Oglądamy "Coctail” z Tomem Cruise’m. Adam siedzi zamyślony przez cały film. Podejrzewam, że już go oglądał. Wieczorem wszyscy schodzą się na kolację i znów mam okazję zobaczyć, jak Adam oczarowuje naszą mamę. Po kolacji przysiadam na oparciu fotela taty.
- Fajny chłopak – tato zagląda mi w oczy – bardzo poukładany i opiekuńczy – dodaje.
- Bardzo – zerkam na Adama ukradkiem, ale jest zajęty rozmową z mamą, więc nie zauważa, że go obgadujemy.
- Mamę zawojował – tato wznosi oczy do nieba.
- A Ciebie? – pytam ostrożnie.
- No cóż – wzdycha – wolałbym żeby tak na Ciebie nie patrzył, ale to chyba niewykonalne, co?
     Kulę się pod jego spojrzeniem, ale przygarnia mnie do siebie z czułością, więc zarzucam mu ręce na szyję i wtulam nos w szorstki policzek. Uwielbiałam to robić, jak byłam dzieckiem.  
- Kocham cię, Olusiu – mówi cichutko, żebym tylko ja mogła to usłyszeć – nie chciałbym tylko, żeby ktoś Cię skrzywdził.
- Nie skrzywdzi mnie – szepczę równie cicho jak on.
- Mam nadzieję, bo wtedy będzie miła ze mną do czynienia! – zaskakuje mnie ton, jakim to mówi. Patrzę mu w oczy i widzę w nich zimno stali. Boże, mój tato nie żartuje. Może by nie zabił, ale na pewno nie puściłby płazem krzywdy swoich dzieci.
- Nie skrzywdzi mnie – szepczę bezgłośnie – jestem tego pewna.  
     Przed snem idę do swojego pokoju pocałować Adama "na dobranoc”. Siadam na łóżku i wsuwam palce w jego ciemne włosy. Mogłabym się nimi bawić godzinami. Mruży oczy i wyciąga się, jak kot. Mam taką ochotę go pocałować. Schylam się i delikatnie dotykam ust, które natychmiast chciwie się we mnie wpijają. Czuję język Adama, wślizgujący się zdradziecko jak wąż do moich ust. Przyłączam się i jestem jednym wielkim pragnieniem. Przyciąga mnie, choć nawet nie podniósł rąk. Jego usta i język uwięziły moją wolę. Mój rozsądek na próżno się do mnie dobija. Otacza mnie obłok z doznań, jakich nie doświadczałam do tej pory przy pocałunku. Muszę się odsunąć, muszę stąd wyjść, bo zrobię coś szalonego. Resztką sił odrywam się wreszcie.
- Jezu, Adam, co to było? - staram się oddychać normalnie.
- Nie wiem – wpatruje się we mnie intensywnie, dysząc tak samo jak ja – ale jeśli to potrwa dłużej, to zwariuję.  
     Pospiesznie uciekam do Julii. Drzemie już, kiedy wsuwam się pod kołdrę. Nie mogę się uspokoić. On mnie doprowadza do szaleństwa! Jak to się stało? Kiedy postradałam resztki rozsądku? Wystarczy, że mnie dotknie a ja jestem gotowa mu się oddać. Mógłby zażądać czegokolwiek… Przychodzi mi do głowy Bogdan. On wiedział, że zrobiłabym dla Adama wszystko. Tak, taki człowiek mógłby mnie skrzywdzić. Mógłby mnie wykorzystać. Muszę się postarać lepiej ukrywać, co czuję. Dopiero teraz dociera do mnie, dlaczego Adam nie mówi o uczuciach, dlaczego nie chciał wtedy w łazience rozmawiać z chłopakami.
Adam
     Leżał patrząc w sufit. Sen nie przychodził, mimo, że w domu panowała absolutna cisza. Może właśnie dlatego nie mógł zasnąć? Przecież do jego pokoju zawsze docierały odgłosy ulicy, a Św. Anny prowadziła do Rynku, który żył nawet nocą. W mieszkaniu u pani Mai było ciszej, ale za to zasypiał słysząc oddech Oli. Nie, to nie dlatego nie spał. Pod czaszką kłębiły mu się myśli, nie pozwalając na odprężenie. Kiedy tylko zamknął oczy, widział Kubę na rękach ojca Oli. Wniósł go do domu i ułożył na kanapie w salonie. "Byłeś bardzo dzielny. Jestem z Ciebie dumny”. Tak powiedział i jego twarz i oczy mówiły to samo. Jego własny ojciec nigdy nie powiedział, że jest z niego dumny. Z pewnością był, ale nigdy tego nie wypowiedział słowami, podobnie jak tego, że go kocha. Kiedy poprzedniego wieczoru Ola siedziała u ojca na kolanach i tuliła się do niego, mógłby przysiąc, że ojciec powiedział jej, że ją kocha, że nie da jej skrzywdzić... Michael mówił tak otwarcie do Julii o swojej miłości, a ona przyjmowała to tak naturalnie i swobodnie… Na pewno obie słyszały to wiele razy wcześniej. Ola też pragnęła to słyszeć z jego ust. Tylko, czy on potrafił to wyrazić?  
Kiedy poszli na spacer i doszli na małą polankę…, nic specjalnego, ale instynktownie wyczuł w niej napięcie. To miejsce najwidoczniej było dla niej ważne. Całowali się. Gdyby był to wieczór, a nie widne popołudnie, wziąłby ją tam, na tej polanie. Wzbudziła w nim takie zwierzęce pożądanie, jak wtedy, gdy kochali się pierwszy raz. A potem ona na niego spojrzała. Nie jak dziewczyna, ale jak kobieta, która chce usłyszeć, że jest jedyna, że wszystko co dzieje się między nimi, dzieje się z miłości. Czekała na słowa, których nie był w stanie wypowiedzieć i… chwila minęła, uleciała…  
- Kocham Cię – wyszeptał bezgłośnie, jakby chciał sprawdzić, czy potrafi to powiedzieć.
     Przecież wszystko robił dla niej, dla nich. Pierwszy raz w życiu, czuł, że to jest chyba ta jedyna. Ta, której szukał. Kiedy pocałowała go "na dobranoc”, miał ochotę przyciągnąć ją do siebie i zanurzyć się w jej cieple. Wsunął w nią język, a ona go wchłonęła, ssała go, a jemu stanął na myśl, że mogłaby ssać jego... I nagle uderzyła go myśl, że gdyby ich nakryli, jej ojciec wyrzuciłby go z domu, a ona musiałaby wybrać między nimi dwoma… Poczuł to, jak uderzenie obuchem w głowę i zamarł ze strachu. Poczuł, że mięknie, porażony tą myślą.  
- Jezu, Adam, co to było? – wyszeptała.
     Nie pamiętał, co odpowiedział, ale zdał sobie sprawę, że musi nad sobą panować. To był "porządny dom” z szablą nad kominkiem i portretem dziadka-żołnierza, otoczonego szacunkiem. Mieszkańcy tego domu nie byli tak postępowi i nowocześni, jak jego rodzina, a przynajmniej jak jej znaczna część. Właśnie to miały na myśli dziewczyny, kiedy szli na kawę. Trzeba się z tym liczyć! Zakrył twarz dłońmi. Nigdy wcześniej nie był w takiej sytuacji. Nagle dotarło do niego, że zależy mu już nie tylko na Oli, ale też na tym, jak przyjmą go jej rodzice. Chyba nie jest tak źle, pomyślał i poczuł się raźniej. Ciekawe, kiedy poznałby jej rodziców, gdyby nie wyrostek Kuby? Była to ostatnia myśl, przed zaśnięciem.

Roksana76

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 2873 słów i 15817 znaków.

9 komentarzy

 
  • an

    Nienawidze Bogdana. Utopilabym go w lyzce zupy. Ja nie wiem po co Ci on :/

    24 mar 2014

  • hgfdgbvc

    Owszem, bo piszesz tak fajnie o nich, a tu ma być koniec do ****, bo tak fajnie w dzisiejszych czasach pisać o nieszczęśliwej miłości? :)

    23 mar 2014

  • Roksana76

    Czy to groźba???

    23 mar 2014

  • hgfdgbvc

    Jeżeli Bogdan zniszczy związek Adama i Oli nie będę więcej czytać. :(

    23 mar 2014

  • kiniaa

    wlasnie tego sie obawiaam kurcze :/ kiedy kolejna czesc?

    23 mar 2014

  • Roksana76

    An, sorry, nie spodoba Ci sie to, ale obawiam się, że z Bogdanem to jeszcze nie koniec :(

    23 mar 2014

  • an

    No, i jestem przeszczesliwa :) Żadnych Bogdankow, Pawelkow, niepowodzeń, a Adam chyba jest coraz blizszy powiedzenia Oli tych ważnych dwóch słów na które czeka. Czekam z niecierpliwością na pojawienie się Ani, jestem bardzo ciekawa kim i jaka będzie ;)

    22 mar 2014

  • czytelniczka

    genialne :) dobrze że można czytać gdy tekst jest jeszcze w poczekalni xd

    22 mar 2014

  • an

    Uwielbiam to, ze tak szybko dodajesz nowe części :D najchętniej czytalabym to caly czas. I zwykle piszesz długo, to zdecydowany plus :) Też kiedyś pisałam i nie zawsze mi to wychodzilo, bo tak bardzo spieszylam się z fabułą. Zaraz zabieram się za czytanie :)

    22 mar 2014