Najemnik cz. 7

Zaniesienie jej do łazienki w moim stanie, nie było prostym zadaniem. Żebra ciągle bolały, a i alkohol nie wyparował zupełnie. Ale co, ja nie dam rady? Może nieco niezgrabnie, jednak dokonałem tego, i jak kruchy kwiat postawiłem na podłodze.
- Wanna czy prysznic?
- Wanna.
Zacząłem przygotowywać kąpiel. Sprawdzając co chwila temperaturę wody łokciem, by nie poparzyć jej delikatnej skóry. Obserwowała mnie z zainteresowaniem. Czekała cierpliwie, licząc widać na pełną obsługę z mojej strony. W końcu wanna została wypełniona wodą w dostatecznym stopniu, przyszła pora by zając się moją szefową. Rozpiąłem kolejno guziczki eleganckiej bluzki, którą położyłem na podłogę niemal z szacunkiem. Zapięcie stanika łatwo ustąpiło pod wprawną dłonią. Pozwoliłem sobie na chwilę przyjemności przyglądając się jej jędrnym piersiom. Jeszcze tylko guziczek i zamek spódniczki, by stała przede mną ubrana jedynie w zapach i szpilki. Te jednak zrzuciła samodzielnie. Gestem nakazała wsadzenie się do wanny. Zanurzyłem ją w ciepłej wodzie, pokrytej gęstą pianą. Leżała spokojnie, a jej głęboki oddech zdradzał pełne rozluźnienie. Minuty mijały w ciszy. Podała mi gąbkę, więc zacząłem obmywać jej ciało. Wyciągała kończyny by ułatwić mi zadanie. Dużo uwagi poświęciłem jej piersiom, drażniąc z umiarem. Nie pozwoliła jednak dotknąć swojego skarbu. Gdy tylko zacząłem się tam zbliżać zacisnęła uda. Nie nalegałem.
- Teraz do łóżka i balsam -  zarządziła, wstając niespodziewanie.
Otuliłem ją grubym ręcznikiem, i lekko ociekającą wodą zaniosłem do sypialni. Ułożyła się wygodnie. Odpakowałem panią Dominikę z ręcznika niczym gwiazdkowy prezent. Balsam nie wymagał nawet specjalnego ogrzania w dłoniach, mogłem więc zacząć natychmiast. Dla odmiany tym razem od stóp, zmęczonych po całym dniu w pięknych, lecz jakże niewygodnych butach. Masowałem, ugniatałem, próbując sobie przypomnieć choćby najmniejszy detal z podręcznika akupresury. Daremnie. Z wyrazu twarzy widziałem jednak, że instynkt mnie nie zawodzi, i sprawiam jej odpowiednią rozkosz.  Smukłe łydki, jędrne uda, przyjmowała dotyk z lubością. Jednak znów zamknęła przede mną dostęp do skarbu, pozwalając jedynie zadbać o pachwiny, a każdą próbę dotknięcia płatków kończąc ostrym syknięciem sprzeciwu. Moje twarde dłonie zwiedziły prawie każdy zakamarek jej ciała. Zacząłem wręcz bawić się w próby wyszukiwania kłaczków, które umknęły depilacji. Te jednak zniknęły, nie dając mi satysfakcji. Pełny zabieg zajął mi prawie godzinę, po czym przykryła się cienką kołdrą i bez słowa zasnęła. Nie wiedziałem czego oczekuje. Czy znów mam po prostu ją przytulić, czy też nie? Wymknąłem się z sypialni, by zmyć z siebie ciężar dzisiejszego dnia. Wróciłem do łóżka, i otuliłem ramieniem, pozwalając jednak by dzieliła nas kołdra.
Nie usłyszałem budzika. Może go nie było wcale. Zszedłem do kuchni, skąd dobiegał zapach smażonej jajecznicy. Niechybny znak, że pani Krystyna wróciła do pracy. Gospodyni powitała mnie szerokim uśmiechem.
- A dzień dobry, jak miło tu pana widzieć o tej porze. Pani uprzedziła, że będzie kawaler na śniadaniu, ale że to pan. Kto by pomyślał? - roześmiała się serdecznie.
– Jak dla dużego chłopa, to śniadanie musi być solidne – powiedziała, nakładając zacną porcję jajecznicy na boczku na mój talerz.
- Kawusi?
- Nie, dziękuję. Herbatę jeśli byłaby pani tak miła.
- Oczywiście, oczywiście. Proszę jeść i pędzić do biura. Pani mówiła, że tam czeka na pana.
- Antosia nie je?
- Była raniutko. Zjadła byle co, zanim zdążyłam uszykować i poleciała. Torbę jakąś taszczyła, a jak się zapytałam po co, to mówi, że uczyć u koleżanki się będzie, więc rzeczy na zmianę zabiera. Jakby w domu miejsca nie było – obruszyła się pani Krystyna.
- Ech, ta młodzież … Gdybym wiedział, że takie pyszności pani szykuje, to miałaby mnie tu pani codziennie na śniadaniu.
- Pani coś mówiła, że tak będzie. Że jakieś specjalne zadanie ma dla pana. Prawda to?
- Prawda. Nie wiem jednak na jak długo.
- Oby długo, bo wreszcie będzie dla kogo ugotować. Mój mąż nieboszczyk, to i zjeść i wypić lubił. To i ugotowałam, i wino albo nalewkę zrobiłam, a te ptaszyny … dziubnie, skubnie i poleci. A o tym, że solidnego chłopa tu trzeba to nie wspomnę.
- Na mnie już czas pani Krystyno. Pani samochód zabrała?
- Tak mówiła, że taksówkę ma pan wziąć, a wieczorem razem wrócicie.
- Dziękuję i do zobaczenia.
- Leć synku, żeby nasza pani nie czekała zbyt długo.
Czas do wieczora minął standardowo. Bez wodotrysków, bez szaleństw. Mogłem tylko podziwiać kształty pani Dominiki podkreślone biznesową garsonką. Energiczność ruchu, pasję w działaniu. Licząc, że choć na chwilę mignie skrywana koronka pończoszki. Strzegła jednak swych tajemnic pilnie. Nawet wsiadając do auta nie dała mi na to szans.
Po powrocie czekało na nas dzieło pani Krystyny. Obiad, a właściwie uczta. Pani Dominika spojrzała na to z przerażeniem, ale serdeczność gospodyni zagłuszyła jej obawy.
- Ma pani teraz chłopa w domu, to musi zjeść, żeby pożytek z niego był – mrugnęła do tego rubasznie – i pani, i panience tego trzeba.
- Pani Krystyno, proszę dać spokój.
- Ja wiem co mówię, parę lat po tym padole już chodzę. Kobiecie też się coś od życia należy, a z jakiegoś chuchraka to co pani wydusi?
Uraczyła nas wybornie. Nawet pani Dominika zjadła solidnie. Domowe jedzenie, może nie zawsze wygląda pięknie jak na obrazku, za to smak, jedyny w swym rodzaju. Niedościgły dla większości knajpek i restauracji. Posprzątała szybciutko i wybiegła prawie tanecznym krokiem do wnuków, które miały przyjechać do niej wieczorem. Od kiedy ją poznałem zachodziłem w głowę skąd ona ma tyle energii, mimo swej znacznej tuszy i wieku. Zazdrość wręcz chwytała. Byłem jednak tak objedzony, że wieczorne obowiązki rysowały się jako bardzo trudne zadanie. Z opresji wybawiła mnie pracodawczyni.
- Jestem tak objedzona, że o niczym nie ma mowy. Proszę mi przygotować kąpiel. Wczorajsza była idealna, więc chcę powtórki, z balsamowaniem włącznie.
No tyle to dam radę, tym bardziej, że noszenie po schodach odpadło.
Pani Krystyna zadbała wręcz, by kolejne dni potoczyły się tym samym rytmem. W piątek jednak musiałem coś załatwić.
- Pani Dominiko, w wiadomej sprawie, jestem dziś wieczorem umówiony z kolegami. Znając ich zwyczaje nie ma szans bym wrócił dziś, i o własnych siłach.
- Dobrze niech pan jedzie i czekam na raport. Kiedy pan wróci?
- Stawiam na sobotę wieczór, może niedziela rano. Wcześniej raczej nie będę mógł prowadzić.
- To proszę wrócić taksówką.
- Bez obrazy, ale tęsknię za swoim autkiem
- Gdyby należał do mojej firmy już by był na złomie.
- Na szczęście jest mój i darzę go miłością wzajemną – dodałem zadziornie.
- Niech pan już lepiej idzie, jakoś poradzę sobie tu bez pana. Tośka ma też dziś wrócić.
- Do zobaczenia więc.
Odprawiła mnie skinieniem głowy.
Koledzy czekali, a jakże. Domek nad jeziorem, ognisko, no i pękło kilka flaszek. Dowiedziałem się ciekawych rzeczy. Chłopaki byli nawet źli, że powstrzymałem powstanie spółki, bo wiedzieli o tym i liczyli na łatwy medialny sukces. Gość dobrze się maskował, a szefowa była łatwym i co więcej znanym celem. Byłby medialny szum, skok w statystyce wykrywalności, a że efekt w sumie zerowy, kogo to obchodziło. Wódeczka ukoiła ich ból. Pogadaliśmy trochę, i obiecałem, że spróbujemy typa szarpnąć wspólnie. Było grubo. Jakimś cudem ktoś mnie odstawił do mieszkania, bo stało się to, że czasem jest taki piątek, że soboty nie ma. Doszedłszy nieco do siebie zadzwoniłem do pani Dominiki. Przywitała mnie nadzwyczaj miłym tonem.
- Witam. Wrócił już pan do żywych.
- Dzień dobry. W zasadzie tak, ale jeszcze chwilę muszę poczekać z prowadzeniem.
- Dowiedział się pan czegoś ciekawego.
- W dużym skrócie, nowa spółka miała zostać pralnią kasy dla łańcuszka VAT, oraz po rozpędzeniu zrobić kilka przerzutów papierosów na Zachód. Mój ulubieniec miał wyjść z tego czysty jak łza, a pani … no cóż miała za to wszystko zapłacić, gdyby coś poszło nie tak.
- Czyli chciał mnie wpierdolić na minę, kurwa mać
Nigdy nie słyszałem aby się tak wyrażała, więc musiałem mieć głupią minę.
- Mniej więcej właśnie tak, szczegóły znajdzie pani w raporcie, który właśnie piszę.
- Dobrze. Jeśli da pan radę to proszę przyjechać, choćby w nocy.
- Oczywiście.
Rozłączyła się raptownie, jak miała w zwyczaju rozmawiając ze mną. Dokończyłem spokojnie raport. Pozbierałem do torby, kilka rzeczy, których tam mi brakowało. Ubłagałem sąsiadkę by spróbowała odratować moje kwiatki, z których usilnie próbowałem zrobić wersje pustynne. Jeszcze tylko kontrolne dmuchnięcie w alkomat, i zadowolony, późną nocą dotarłem do „Babińca”.
Wnętrze domu spowijał mrok. Zostawiłem torbę w holu i poszedłem wprost do sypialni pani Dominiki. Pod drzwiami pokoju Antosi zauważyłem jednak nikłą smugę światła. Uchyliłem ostrożnie drzwi i zacząłem ją obserwować. Leżała na łóżku, w takiej samej koszulce, jak pamiętnego ranka, w towarzystwie notebook'a. Na którego ekranie był jakiś tekst, który pochłonął ją całkowicie. Gdy tylko skończyła go czytać, jego miejsce zajął film, na którym dojrzały facet ostro kochał się z młodą dziewczyną. Paluszki Tośki zaczęły bawić się kędziorkami, by po chwili zniknąć w wilgotnej szczelince. Zaledwie kilka ruchów wystarczyło by doszła. Spektakl trwał tak krótko, że aż byłe oszołomiony jego gwałtownością. Wszedłem do pokoju. Wystraszyła się początkowo, jednak jej twarz szybko rozpromieniła się.
- Wystraszył mnie pan.
- Przepraszam, nie powinienem cię nachodzić o tej porze. Wiesz …
- Coś się stało?
- W zasadzie tak. Czuję się winny, za tamten poranek, i choć nie wiem jak chciałbym to jakoś wynagrodzić.
- Może to głupie, ale ja chyba podświadomie tego chciałam – spuściła zawstydzona oczy.
Podniosłem jej brodę do góry. Z oczu ciekły łzy. Pocałowałem ją delikatnie, ale za cholerę nie wiedziałem co powinienem zrobić więcej. Nie potrafiłem postępować z kobietami, a z takimi delikatnymi zupełnie. Wzrok przypadkowo spoczął na jej paluszkach ciągle lśniących od soków. Uklęknąłem odruchowo między jej nogami, próbując łagodnie przekazać żar, który się we mnie tlił. Pocałunki okryły cały jej skarb. Paluszek lewej dłoni penetrował powoli wnętrze, a prawej szukał sposobu na jej rozkosz pieszcząc kuleczkę. Język dostarczał wilgoci we wszystkie miejsca, które tego potrzebowały jeszcze. Wsunąłem dodatkowo drugi palec w rozgrzaną cipkę, kierując nacisk na górną jej ściankę. Powolne posuwiste ruchy, przeplatały się z rozwieraniem i złączaniem palcy. Pocieranie kuleczki i warg, z kolistymi ruchami w obu kierunkach. Pocałunki z zasysaniem i przygryzaniem. Eksplodowała. Uniosła biodra wysoko nad łóżko, by opaść w spazmach. Nie chcąc sprawić dyskomfortu podrażnionemu wnętrzu wycofałem się z niego.
Leżała z głową na moim torsie wsłuchując się w oddech.
- Idzie pan teraz do mamy?
- A chcesz tego?
- Wolałabym aby pan został.
- Ok, zostanę. Teraz śpij.
Zasnęła ufnie wtulona. No i masz babo placek. Przez tę moją słabość, chyba nie wyjdę z tego wszystkiego z honorem. Pomartwię się tym jutro. Też odpłynąłem w niebyt.

Szarik

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 2172 słów i 11830 znaków.

7 komentarzy

 
  • cipkarolina

    :boobs:

    21 paź 2015

  • Szarik

    @cipkarolina no nie, tylko tyle? :D

    21 paź 2015

  • cipkarolina

    @Szarik Wszystko już zostało powiedziane, więc nic innego mi chyba nie pozostało :P Oczywiście dołączam się do poniższych pozytywnych komentarzy - bardzo mnie się podobało, poprzednie części też dobre:) Drobne literówki mi osobiście w czytaniu w ogóle nie przeszkadzają, ale jakbyś je wyeliminował, to było by perfekt:)

    21 paź 2015

  • Szarik

    @cipkarolina chodziło mi o coś innego, że tylko ;) a już serio, to dziękuję. Powoli smaruję kolejną część, może uda mi się tam uniknąć tych błędów :)

    22 paź 2015

  • nienasycona

    Oj, Szariku, oj, oj:*

    19 paź 2015

  • Szarik

    @nienasycona oj, oj? martwić się, czy cieszyć? ;) Ale :kiss: z przyjemnością przyjmuję i odwzajemniam :)

    20 paź 2015

  • nienasycona

    @Szarik, Wilczku, toż wiesz, że bardzo mi się podobało:)

    21 paź 2015

  • Szarik

    @nienasycona uff, bo już się wystraszyłem ;)

    22 paź 2015

  • nienasycona

    @Szarik, Takiś strachliwy?:P

    22 paź 2015

  • Szarik

    @nienasycona strasznie :D

    22 paź 2015

  • kluseczka

    Pisz !!   :P  
    Czekam na kolejną część  :yahoo:  :bravo:

    19 paź 2015

  • Szarik

    @kluseczka zbieram myśli powoli, bo lekkiej zadyszki dostałem ;) Coś zapewne będzie za czas jakiś :)

    20 paź 2015

  • gabi

    Byłam przeczytałam i nie mam nic do dodania moi poprzednicy powiedzieli wszystko. Cudo.

    19 paź 2015

  • Szarik

    @gabi Dziękuję :)

    20 paź 2015

  • Noname

    Z jednej strony niemal niewolnicza służalczość w stosunku do własnej szefowej, z drugiej zaś facet pokazuje, że i w stosunku do młodej dziewczyny zachować się odpowiednio potrafi. Nie jest więc takim zimnym draniem, za jakiego zaczynałem go uważać (po tym epizodzie na stole). Postać naszego bohatera ma (lub zaczyna pokazywać) głębię i nie ulega stereotypom, za co wielkie brawa dla Ciebie, Szariku. Ps. Uwaga na zjadanie liter (to tak na marginesie, żeby zbyt różowo nie było   :)  ).

    19 paź 2015

  • Szarik

    @Noname dziękuję,  widać pęd wichru klawiatury je porwał,  muszę zwiększyć czujność :)

    19 paź 2015

  • ver

    Świetne  :cmoczek:

    19 paź 2015

  • Szarik

    @ver Dziękuję :) Ta część mego cielska zarezerwowana jest wyłącznie dla Pań :D

    19 paź 2015

  • nefer

    Ach te kobiety... Kąpiel ewentualnie z masażem największym życzeniem  :rotfl:  A dialogi z kucharką świetne. Gratulacje.

    19 paź 2015

  • Szarik

    @nefer dziękuję, jak to mówią: żarcie to podstawa ;)

    19 paź 2015