Olivia, Victoria II - cz. I

W ramach wstępu;  
Szanowne Czytelniczki! Szanowni Czytelnicy! Pierwszy cykl opowiadań Olivia, Victoria zakończył się ślubem cywilnym Victorii i Roberta oraz ich wyjazdem, a właściwie zamiarem wyjazdu w podróż poślubną, czy raczej w podróż po zdrowie nowo poślubionej żony Roberta, Victorii, które doznało lekkiego uszczerbku w wyniku zaburzenia psychotycznego, wywołanego zabawą erotyczną w przeddzień ślubu. Na szczęście nie spowodowało to żadnych poważniejszych następstw i praktycznie już przed wyjazdem w tę podróż komfortowym samochodem turystycznym, Victoria czuła się w miarę dobrze.
    A więc czas zacząć drugą część sagi o młodym biznesmenie, jego świeżo poślubionej żonie Victorii oraz jej rumuńskiej rodzinie.  
                                        ***
Po podstawieniu przez firmowego kierowcę na podjazd przed jego domem, sprawdzonego pod względem technicznym, homologacyjnym i wyposażenia znanej marki komfortowego kampera, Robert w towarzystwie zachwyconej wyglądem i wyposażeniem samochodu Victorii, rozpoczął przegląd i zapoznawanie się z wyposażeniem oraz techniką prowadzenia tego typu pojazdu. Sprawdził też dokumenty związane z wynajmem i warunkami upoważniającymi go do prowadzenia i podróżowania kamperem. Był zbudowany, bo Rafał osobiście dopilnował, aby wszystko zostało przygotowane i załatwione tak, aby Robert wraz z Victorią mogli niezwłocznie rozpocząć swoją podróż, a to co było niezbędne do podróży, łącznie z zaopatrzeniem w niezbędne do życia produkty żywnościowe i napoje dla dwojga ludzi znalazło się w samochodzie. Już w obecności Małgosi i jej rodziny oboje z Victorią wybrali niezbędną do długiej podróży bieliznę, ubrania oraz obuwie na ciepłe i chłodniejsze dni, zestaw żeli, a także kosmetyków i wszystkich przedmiotów czy artykułów niezbędnych do kąpieli i pielęgnacji, co umieścili w przewidzianych do tego celu szafkach i pojemnikach. W tym samochodzie wszystko było dopracowane w najdrobniejszych szczegółach, tak aby podróżowanie nim było przyjemnością i wiązało się z beztroskim odpoczynkiem czy relaksem. Kiedy wszystko zostało zapięte na przysłowiowy 'ostatni guzik', pożegnali się z sympatyczną Małgosią i jej rodziną, zachwyconą możliwością mieszkania w domu Roberta i korzystania z jego bajkowego otoczenia wraz z całym wyposażeniem. Nie znali i nie wiedzieli wszystkiego, co znajduje się w basenie czy jego otoczeniu, ale Rafał obiecał, że ze wszystkim ich zapozna, więc nie zawracali głowy Robertowi i pożegnali ich, życząc im szczęśliwej, bezproblemowej drogi i niezapomnianych wrażeń w podróży. Minęła dziewiąta, kiedy Robert i Victoria zajęli miejsca w wygodnych, obrotowych, lotniczych fotelach samochodu i zablokowali je w położeniu podróżnym. Robert ustawił temperaturę klimatyzacji i włączył silnik, następnie zapięli pasy i ruszyli w niezapomnianą podróż poślubną, po zdrowie, słońce i wypoczynek. Usłyszeli przytłumiony, ledwo słyszalny odgłos pracy potężnego silnika i duży samochód żwawo ruszył z miejsca w kierunku głównej ulicy. Bajkowe oświetlenie deski rozdzielczej i lekkie drgania podłogi tworzyły wrażenie, jakby za chwilę mieli wzbić się w powietrze. Tylko przesuwające się za oknami drzewa, samochody, domy i ludzie idący chodnikiem, świadczyły, że znajdują się na ziemi i jadą drogą. Victoria wpatrzona przed siebie przez panoramiczną, przednią szybę samochodu, w pewnej chwili złapała się w myśli na tym, że są już w drodze, a ona właściwie nie wie, gdzie jadą. Zapomniała, czy nie słuchała, co Robert do niej mówił na ten temat. Odwróciła się w jego stronę, ale Robert zajęty sytuacją na drodze przed nim i czujący się jeszcze trochę nieswojo za kierownicą, tego łatwo prowadzącego się, ale dużego samochodu, nie zwrócił na nią uwagi. Poczekała, aż wyjadą poza ruchliwą ulicę i kiedy znaleźli się na mniej obciążonej, dwupasmowej drodze, ponownie odwróciła się w jego stronę. Zauważył, że patrzy na niego i odwrócił lekko głowę w jej stronę, uśmiechając się.
- Robert, kochanie, możesz przypomnieć mi, gdzie jedziemy?- zapytała cichym, prawie nieśmiałym głosem.
- Nie mam ci co przypominać, bo właśnie chciałem o tym porozmawiać i przedyskutować z tobą, gdzie byłoby najlepiej pojechać - odpowiedział pogodnie.
- Robert, czy ja dobrze słyszę? Opuściliśmy dom i ruszyliśmy w drogę, nie wiedząc, gdzie chcemy jechać, tak? - zapytała i roześmiała się, bo nie spodziewała się takiej spontaniczności po swoim Robercie.
- Bo to ma być podróż pełna niespodzianek, bez planowania, bez określonego celu. Ten samochód ma nam to zapewnić - oznajmił Robert pogodnym głosem.
- Tego na pewno nie mogłabym spodziewać się. Mój Robert, poważny, poukładany facet, co to lubi mieć wszystko zapięte na przysłowiowy 'ostatni guzik' wyrusza ze swoją nowo poślubioną żoną w podróż poślubną, bez zaplanowanego celu i trasy podróży. Pełny spontan. Robert, poślubiłam cię, a tak na prawdę cię nie znam. Zaskoczyłeś mnie teraz zupełnie i gdyby nie to, że prowadzisz, chyba bym cię udusiła z radości, nie mówiąc o innych rzeczach. Ale, ale, przecież ten samochód zapewnia nam możliwość kochania się wszędzie i kiedy tylko zechcemy. Jest tu gdzieś blisko jakiś parking czy inne miejsce, gdzie moglibyśmy się swobodnie zatrzymać? - zapytała, patrząc na niego figlarnym, wiele obiecującym wzrokiem.  
- A co byś powiedziała, gdybyśmy dojechali na nasz znajomy parking i zatrzymali się w miejscu, w którym staliśmy pierwszy raz? - zapytał, wiedząc, że na pewno to zaakceptuje.
- Robert. jedźmy tam, to będzie najlepsze miejsce na wypróbowanie możliwości tego samochodu. Twoich też - dodała, śmiejąc się z radości i szczęścia, że dysponują samochodem, który pozwala im praktycznie na wszystko, co się im zamarzy w tej podróży. A Robert chciał, a właściwie zamierzał omówić z nią trasę przez wschodnią część Polski południowej, pełnej niepowtarzalnych widoków i krajobrazów typowo polskich. Po dojechaniu do znajomego skrzyżowania, skręcił więc w prawo w stronę Puszczy Niepołomickiej. Victoria niesamowicie rozradowana, siedząc stosunkowo wysoko na wygodnym fotelu, oglądała mijane otoczenie przez duże panoramiczne szyby samochodu z całkiem innej perspektywy, niż wtedy, kiedy siedziała nisko w samochodzie osobowym.  
- Jednak jazda tym samochodem jest całkowicie różna od jazdy samochodem osobowym - powiedziała pogodnie, rozglądając się ciekawie na wszystkie strony.  
- Z samochodu osobowego nie widziałam nawet części tego, co teraz oglądam, a siedzi się nawet wygodniej, niż w twoim samochodzie - dodała i zamyśliła się, jakby coś rozważała.
- Robert, ile osób może jechać tym samochodem? - zapytała, rozglądając się po wnętrzu.  
- Tak jak widzisz? Jest sześć foteli, nasze dwa z przodu i po dwa fotele z boku za nami, czyli sześć osób. A dlaczego pytasz? - zadał jej pytanie. - Chcesz po drodze kogoś zabrać? - zaśmiał się, zaciekawiony, dlaczego ją to zainteresowało.
- Czyli miejsc do spania jest tyle samo, tak? - dopytywała go.
- Oczywiście! Dlatego ten samochód jest wyższy, szerszy, dłuższy i cięższy niż kampery czteroosobowe, ale jest też lepiej wyposażony i bardziej wygodny. A ja wyszedłem trochę z wprawy jazdy dużym samochodem, więc muszę się wdrożyć i oswoić z jazdą. Przyznaję jednak, że prowadzenie tego samochodu staje się dla mnie prawdziwą przyjemnością. W pewnych momentach czuję się jak pilot samolotu, a nie kierowca pojazdu. Do tego świadomość, że jedzie ze mną moja piękna żona i cieszy się z tej podróży, pogłębia tę przyjemność dodatkowo - dodał autentycznie szczęśliwy, że Victoria siedzi koło niego.
Victoria obdarzyła go za te słowa tak słodkim, przepełnionym uczuciem szczęścia uśmiechem, że Robert z trudem powstrzymał się od zjechania na pobocze i zatrzymania się, aby wziąć ją w ramiona i nie tylko. Był jednak za duży ruch i stosunkowo szeroki samochód tarasujący częściowo drogę bez widocznej przyczyny, mógł źle kojarzyć się kierowcom, poruszających się po drodze pojazdów. Jechali więc dalej z umiarkowaną prędkością, bo teren zabudowany, przejechali most na Wiśle i dojechali do skrzyżowania ze światłami. Mając zielone światło nie musieli się zatrzymywać, więc wkrótce dojeżdżali do rozwidlenia drogi i skręcili w lewo, a po chwili pojawił się wjazd na parking. Robert dojechał do końca parkingu i ustawił samochód w pozycji wyjazdowej. Zaciągnęli rolety i firanki w oknach, a Robert włączył nocne, bajkowe wręcz, ledowe oświetlenie wnętrza pojazdy oraz wyszukał w radiu nastrojowej muzyki, zamieniając wnętrze samochodu w komnatę arabskiego sułtana. Przeszli na tył samochodu i Robert przyciskiem opuścił na stolik i boczne siedziska, podnoszone, szerokie na prawie dwa metry łóżko z pościelą przypiętą do łóżka pasami. Po rozpięciu pasów mieli do dyspozycji wygodne miejsce do baraszkowania nie tylko dla nich dwojga, ale nawet dla trzech, czterech osób.
- Nie mogę wprost uwierzyć, w to co widzę, łóżko w samochodzie niemal jak łoże małżeńskie w sypialni. Robercik uszczypnij mnie, bo wydaje mi się, że śnię - wykrzykiwała zachwycona Victoria.
- Robercik, kocham, kocham cię! To jest jak bajka! - podskakiwała i wymachiwała rękami jak dziewczynka, obdarowana wymarzoną zabawką. Podeszła do Roberta i rozpięła mu pasek przy spodniach i wprost zdarła je z niego wraz ze slipami. To samo zrobiła z koszulą i nie czekając, aż Robert zrobi to samo z jej odzieniem, błyskawicznie pozbyła się wszystkiego, co miała na sobie, serwując mu w pełnej krasie swoje młode, kształtne ciało. Wyglądała w różnokolorowym oświetleniu jak nimfa wabiąca i zapraszająca do niebiańskich rozkoszy. Oboje ulegli czarowi chwili, odrzucili pościel, zsuwając ją na bok i Victoria położyła się na przyjemnie chłodnym prześcieradle, wyciągnęła ręce, zapraszając, aby położył się na niej. Oboje byli podnieceni, więc bez dalszej zwłoki, wspierając się na rękach, wszedł w nią. Przyjęła go głębokim westchnięciem, kiedy zanurzył się w niej całkowicie. Kochali się w ciszy, jakby bojąc się, że spłoszą nastrój, który zapanował w tym bajkowo oświetlonym pomieszczeniu. Słychać było tylko dźwięki muzyki i pojękiwania Victorii, osiągającej coraz wyższy stan podniecenia i regulującej piętami wspartymi na pośladkach Roberta tempo kopulacji. Oboje przyspieszyli, chcąc jak najszybciej zaspokoić swoje spragnione siebie ciała i zmysły. Po chwili Victoria dopchnęła ciało Roberta do siebie, nieruchomiejąc. Robert czując, że Victoria finiszuje, rozluźnił się i czuł jak jego pulsujący kutas, pompuje nasienie do jej wnętrza. Poczuła, że i on doszedł, więc drgnęła ponownie i dreszcz ekstazy rozlał się po jej ciele. Przytuliła go bardzo mocno i obcałowała w podzięce za doznania. Oboje odetchnęli i poczuli pragnienie jak po dużym wysiłku. Zsunął się z niej i podniósł.
- Przygotuję coś do picia - powiedział, zamierzając iść do pomieszczenia kuchennego..  
- Robercik, najpierw to przynieś ręcznik, bo za chwilę będzie pode mną jezioro, , a szkoda tej świeżej pościeli - przypomniała mu, czując, że za chwilę popłynie z niej to, co w nią wpompował. Na wyciągniecie ręki była szuflada z ręcznikami, więc sięgnął po jeden z nich, usiadł na łóżku i delikatnymi ruchami powycierał to, co z niej wyciekło i kiedy uniosła się lekko na rękach, podłożył ręcznik pod nią. Przysunął się twarzą do jej krocza i z uczuciem pocałował pachnącą nimi obojgiem szparkę.  
- Robercik, nie prowokuj, bo nie wyjedziemy dzisiaj z tego miejsca - oświadczyła, pocierając nogami o siebie.  
- Właściwie to nie musielibyśmy, ale nie chcę ryzykować postoju w takim miejscu, bo jesteśmy na początku, a nie na końcu podróży, a licho nie śpi - powiedział, bo stali w miejscu słabo widocznym, a tego typu samochód stanowiłby niezłą gratkę dla ewentualnych wandali czy amatorów podróży cudzym samochodem. Do Victorii też dotarło, że nocny postój w tak niewidocznym, bezludnym miejscu mógłby być zagrożeniem nie tylko dla samochodu, ale i dla nich samych.  
- Masz rację! Napijmy się i zabierajmy się stąd, abyśmy na noc mogli znaleźć bezpieczniejsze miejsce na postój - po słowach Roberta, to miejsce, do tej chwili zakodowane w jej myślach jako miejsce przyjemnych wspomnień, przestało nim być w jednej chwili.
- Spokojnie Victorio! Jeszcze nie ma południa, zaraz zerknę do internetu, gdzie będziemy mogli bezpiecznie zatrzymać się na noc - powiedział uspokajająco Robert i podał jej kubek z sokiem pomarańczowym rozcieńczonym lekko wodą mineralną. Taki sam napój przyrządził sobie.
- Robercik, chciałabym cię o coś prosić, ale powiedz, że nie będziesz złościł się na mnie, jeżeli nie przypadnie ci to gustu, proszę - zwróciła się do niego Victoria.
- Wiesz, że na ciebie nie gniewałem się prawie nigdy, więc jak mógłbym gniewać się na ciebie teraz, kiedy jesteś moją ukochaną żoną - odpowiedział, zastanawiając się, co ona może takiego chcieć od niego, prosząc go o przyrzeczenie z góry, że nie weźmie jej tego za złe, nawet jeśli mu się to nie spodoba.  
- Przyrzekam ci uroczyście, że nie będę się złościł czy gniewał na ciebie, nawet wtedy, kiedy nie spodoba mi się to, co powiesz czy o co poprosisz - odparł, godząc się na jej ultimatum.
Uśmiechnęła się do niego słodko.
- Powiedziałeś, że chciałeś przedyskutować ze mną trasę naszej podróży i pokazać mi kawałek Polski z jej widokami i krajobrazami, tak? - zapytała, cały czas uśmiechając się.
- Tak powiedziałem, ale tylko wtedy byłoby to możliwe, jeżeli ty byś się na to zgodziła - odparł Robert.
- Wiem, że tak to pomyślałeś i prawdopodobnie nie miałabym nic przeciwko temu, bo kawałek Polski już trochę poznałam i wiem, że Polska to duży, ładny kraj i teraz, kiedy jestem twoją żoną, jest to już również mój kraj. Ale pewnie ani ty, ani ja nie znamy też Rumunii, mojego dotychczasowego kraju i ojczyzny i być może, jest to może moja ostatnia szansa, aby z twoją pomocą poznać trochę i Rumunię. Czy mogę mówić dalej, czy masz już dość? - zapytała, bacznie śledząc fizjonomię Roberta, bo zauważyła już, że jego twarz w momentach, kiedy myśli i zastanawia się, odzwierciedla częściowo jego myśli.
- Mów, mów dalej! - odpowiedział pogodnie, zaintrygowany jej wypowiedzią.  
- Mam teraz mieszane uczucia odnośnie Olivii i Eleny. Moja choroba zrujnowała ich plany na wakacje. Miały w Polsce pracować przez sierpień, a przeze mnie musiały wrócić do domu - powiedziała z nieukrywanym żalem w głosie.
- Victorio, nie rób sobie z tego powodu wyrzutów. Przecież nie musiały już pracować, aby pomóc rodzicom. Uważam, że ani rodzice, ani obie siostry nie miały żalu do ciebie, że odjeżdżają - zauważył Robert.
- Wiem Robert, że to co dałeś rodzicom, wynagradza wszystko i zabezpiecza potrzeby mojej rodziny na poziomie daleko przekraczającym realny ich poziom, ale widziałam ich miny, kiedy odjeżdżały z rodzicami. To nie były miny szczęśliwych dziewczyn, a ja znam moje siostry. Dla nich ważniejsze było bycie z nami w naszym domu, ze mną, z tobą. Sam wiesz przecież, że Olivia cię kocha, a Elena podkochuje się w tobie. Dla nich nie były ważne pieniądze, one chciały być z nami i byłyby jeszcze przez miesiąc, a moja głupia choroba przekreśliła w jednej chwili wszystko - powiedziała to z pasją, jakby to ona zawiniła, że tak się stało.
- Pewnie masz jakiś zamysł, jeżeli mi to przedstawiasz w ten sposób - oznajmił Robert, nie bez podstaw domyślając się, że za chwilę Victoria wyjaśni, do czego zmierza jej wypowiedź.
- Tak i dlatego prosiłam cię, żebyś nie gniewał się na mnie za to, co teraz powiem - powiedziała. Widząc, że patrzy na nią z uwagą, przez chwilę zawahała się.
- Robert, chciałabym, żebyśmy pojechali do Tinca i zabrali Olivię i Elenę, a jeżeli też zechcą Mihaelę i Violettinę, a potem zwiedzili razem na tyle ile się da Rumunię - wypowiedziała to jednym tchem, aby jej nie przerwał. Spuściła wzrok i czekała na jego odpowiedź jak na wyrok. Przez chwilę obserwował jej smutną minę, bo nie ośmieliła się podnieść na niego oczu. Ona naprawdę boi się mnie, dlaczego? - przebiegło mu przez myśl. Ta najdroższa w tej chwili dla niego istota, jego ukochana żona, boi się go. Powiedziała mu, czego by pragnęła i teraz czeka na burę. A przecież tyle razy zapewniał, że ją kocha jak nikogo na świecie i to co jest dla niej drogie, jest drogie również jemu, jej marzenia staja się także jego marzeniami, a ona powiedziała mu swoje marzenia i teraz boi się, czy go nie rozgniewała.
- Victorio, popatrz na mnie, proszę! - powiedział prawie błagalnym głosem. Podniosła wzrok, w jej oczach pokazały się łzy. Objął ją i przytulił, a potem pochylił się i zaczął zcałowywać łzy z jej oczu.  
- Kochanie moje! Chcesz tego, mimo, że przez to rozchorowałaś się? - zapytał najdelikatniej jak mógł.
- Tak, teraz nic mi już nie grozi. Nikt mi ciebie nie odbierze, bo kochasz mnie i jesteś moim mężem. A to są moje siostry i ja je też kocham, a odebrałam im chwile szczęścia. W ten sposób bym im to wynagrodziła. Tak samo Mihaeli i Violettinie, oczywiście jeśli się zgodzisz - zastrzegła szybko, żeby nie myślał, że mu coś narzuca.
- Myślę, że taka podróż, takim samochodem razem z nami będzie dla nich nie mniejszą frajdą, niż pobyt w naszym domu w Krakowie - uzupełniła swoją wypowiedź.
- Victorio, wiesz jak cię kocham, więc nie ma rzeczy, której mógłbym ci odmówić, ale przemyśl to na spokojnie, Powiedziałem, że już nigdy nie dotknę żadnej kobiety ani dziewczyny, pamiętasz? - zapytał już pogodnie, neutralnym głosem.
- Tak, pamiętam! Ale to nie są dziewczyny czy kobiety. To są moje siostry i kuzynki, a o tym nie wspominałeś - odpowiedziała równie pogodnym i wyluzowanym tonem głosu.  
- Lubię patrzeć jak wodzą za tobą maślanymi oczami, myśląc pewnie przy tym, kiedy je przelecisz. Wiem, że żadna z nich mi ciebie nie zabierze, nawet gdy je bzykniesz, one spełnione, ty zadowolony, a ja cieszę się wtedy, gdy widzę to zadowolenie w twoich oczach. A potem bzykamy się oboje i widzę to samo zadowolenie, kiedy jest ci ze mną dobrze. I wiem wtedy, że jesteś mój - wyłożyła mu swój punkt widzenia na relacje jej sióstr i kuzynek z nią, a także Robertem.
- Victorio, zaprzeczasz w tej chwili wszelkim ustalonym czy zwyczajowym normom pomiędzy ludźmi, ale jak powiedziałem, nie jestem w stanie niczego ci odmówić, więc jeżeli takie jest twoje życzenie, jedziemy do Rumunii - ledwo to powiedział, a Victoria już go ściskała i całowała dziękując mu, jakby obdarował ją najmilszym i najbardziej oczekiwanym prezentem. Ponieważ dalej byli rozebrani i blisko siebie, nie wiele myśląc, pochyliła się i dotknęła ustami, będącego jeszcze w stanie spoczynku kutasa. Natychmiast drgnął i zaczął rosnąć w jej ustach. Robert nie wiele myśląc odwrócił się w stronę jej szparki i podobnie jak ona, zagłębił się ustami w jej kroczu, liżąc, skubiąc i suwając wargami wzdłuż szczeliny. Momentalnie zrobiła się wilgotna, a jej gruczoły produkujące wydzielinę zaczęły pracować na wysokich obrotach, wydzielając obficie 'soki', które ledwo nadążył spijać. Ona natomiast obrabiała sztywnego już kutasa z wyczuciem, którego wcześniej nie wykazywała.
- Robercik! Lubię twoje nasienie, ale moja cipka potrzebuje go bardziej, więc włóż mi go i zalej mnie nasieniem, bo teraz kolej na dziecko - powiedziała, czując, że zaczął lekko drgać i pulsować. Odwrócili się więc oboje i Robert wspierając się na rękach, niezwłocznie wsunął się w nią. Podniosła wysoko nogi i wsparła je na jego pośladkach, dopychając go do siebie, kiedy w nią wchodził. Zaczęła swój 'śpiew' i stękanie, kiedy dopychał się do niej. Wypełniał ją dość szczelnie, więc prawie czuła jego żyły na kutasie, kiedy napinał się i wtłaczał kutasa wraz z powietrzem. Była mocno napalona, więc po kilku minutach ostrego tarcia o ścianki, doszła i kurcząc mięśnie pochwy ścisnęła go tak, że poczuł. Wtedy poczuł znajome drganie i pulsowanie, kiedy zaczął pompować w nią nasienie. Też to poczuła, bo parę razy uruchomiła mięśnie pochwy, jakby chciała wyssać i wycisnąć z niego każdą kroplę. Sflaczały kutas wysunął się z niej, a za nim jego nasienie.
- Robercik, ręcznik! - usłyszał. Leżał obok, więc sięgnął po niego i zaczął delikatnie wycierać jej szparkę oraz okolice, w tym i swojego 'kolegę' w stanie spoczynku. Przesunął się w bok i podłożył pod nią ręcznik. Zabawił chwilę na sterczących dumnie do góry piersiach, a potem pocałował z czułością w usta. Odwzajemniła pocałunek, przyciągając do siebie jego twarz.
- To co, będziemy może powoli zbierać się kochanie, bo do Tinca mamy kawałek drogi? - powiedział, zrelaksowany i wyluzowany.
- Zapomniałeś, że mamy 'dom' ze sobą? Wystarczy, że dojedziemy do jakiegoś parkingu czy stacji benzynowej, gdzie będziemy mogli spędzić noc - przypomniała mu, równie jak on rozradowana i zrelaksowana.
- Właściwie to masz rację. Podjedziemy więc teraz do baru i zjemy obiad, a potem w drogę - powiedział. Opłukali kolejno swoje ciała pod prysznicem i ubrali się. Robert usiadł za kierownicą i powoli podjechał w pobliże baru. Wysiedli i udali się do baru, gdzie nieźle karmiono, o czym przekonali się już poprzednio, spożywając tu dwukrotnie posiłek. Po smacznym, pożywnym obiedzie i wypiciu dobrej kawy, po której znacznie poprawiły się ich humory, wsiedli do tego swojego domu na kołach, zamierzając udać się w dalszą drogę.  
Robert wyświetlił całą trasę do Tinca na 10 calowym ekranie GPS, podwieszonym w górnym prawym rogu przedniej szyby, na tle szerokiej osłony przeciw słonecznej, wizualizując jej poszczególne odcinki uwidocznione na mapie Europy Środkowo-Wschodniej. Ustawił pierwszy odcinek Parking Niepołomice - Preszów Słowacja, włączył muzykę i uruchomił silnik. Ruszyli w stronę Preszowa przez Bochnię, Brzesko, Nowy Sącz, Bardejów. Victoria w starym stylu nie ubrała majtek, obciągnęła spódniczkę tak, aby uwidocznić mu to co trzeba i zaczęła go kokietować obnażoną cipką, powodując, że jego kutasowi zaczęło być ciasno w krótkich spodniach.
- Victorio, zlituj się! W ten sposób nie dojedziemy do Tinca nawet w tydzień, a podobno zależy ci, żebyśmy dojechali jak najwcześniej - poprosił ją, aby go nie drażniła i nie rozpraszała, bo ten samochód wymagał więcej uwagi niż osobowe Audi.
- A co mam zrobić, jak mnie tam swędzi i myślę tylko o tym, żeby ten twój rozbójnik zanurzył się w niej - powiedziała rozbrajającym tonem, suwając dłonią po cipce i słodko się do niego uśmiechając. No i gniewaj się na nią człowieku, jak jedzie ci z takimi tekstami - pomyślał.  
- Możesz powstrzymać się i poczekać chociaż do Nowego Sącza - poprosił ponownie.  
- No, nie wiem, czy tyle wytrzymamy, prawda cipeczko? - to mówiąc, błysnęła mu parę razy cipką, imitując gesty ryby, rozszerzając i zsuwając zewnętrzne wargi.
Na szczęście w ostatniej chwili zauważył niedużą zatoczkę w drodze. Zjechał i sprawdził w jakiej części wystaje na drogę. Minimalnie, czyli mogli stać bezpiecznie. Nawet nie zaciągał zasłon od strony przeciwnej do drogi. Ruch też był umiarkowany.
- I co teraz? - zapytał Victorię, zaskoczoną tak szybkim zjazdem i zatrzymaniem samochodu.
- Przecież wiesz! Więcej nie będziemy cię absorbowali, ani ja, ani moja cipka, więc teraz zerżnij ją tak, żeby jej się nie chciało więcej - powiedziała.
- A dlaczego to ja mam ją maltretować? - zapytał Robert.  
- Ja kocham twoją cipeczkę tak samo, jak ciebie, bo jest częścią ciebie, więc jeżeli chcesz jej dokuczyć, to zrób to sama - powiedział Robert i szybko zrzucił z siebie odzienie, kładąc się na łóżku na wznak, ze sterczącym do góry kutasem. Victoria bez zastanowienia, też zrzuciła z siebie błyskawicznie bluzeczkę i spódnicę, okraczyła go i przykucnęła. Pochwyciła kutasa i kilkoma szybkimi ruchami przeciągając nim po szczelince, nasmarowała go swoimi sokami, po czym naprowadziła go na swoją szparkę i czując, że lekko się w niej zagłębił, przysiadła, sykając lekko z bólu. Nie zważając, że nie jest jeszcze właściwie nawilżona, rozpoczęła ostry 'kłus'. Na szczęście jej gruczoły były dość sprawne i szybko zapewniły odpowiednie nawilżenie jej 'futeraliku', tak, że jej 'jazda' po chwili stała się przyjemnością, a nie bolesnym, brutalnym 'tarciem' o siebie dwóch narządów. Widać tego bardzo potrzebowała, bo jej stękania, dyszenie i nie mniej głośne pojękiwania, zlały się w jeden odgłos z 'mlaskami' ich ciał. Pochyliła się w stronę Roberta, umożliwiając mu 'zabawę' jej piersiami, co niebawem uczynił. Jej podniecenie zaczęło gwałtownie rosnąć, więc przyspieszyła swoją 'jazdę', przechodząc w galop, wykonując przy tym różne ewolucje swoim tyłkiem i nieźle się przy tym wydzierając. Robert tarmosząc jedną ręką piersi, przesunął drugą na jej łechtaczkę. Victorii widocznie niewiele było potrzeba, bo wystarczyło kilkakrotne podrażnienie 'guziczka' i po chwili wrzasnęła jakby przypieczona gorącym żelazem, wcisnęła się z siłą w krocze Roberta i znieruchomiała, przywierając do niego całym ciałem. Delikatnymi ruchami gładził jej plecy, a ona nabita na jego kutasa dyszała, jak po wyczerpującej, konnej jeździe. Otworzyła oczy i buzię opromienił uśmiech. Zaczęła dziko obcałowywać twarz Roberta.
- Mam ci go obciągnąć? - usłyszał cichym głosem wypowiedziane pytanie.  
- Wiesz, że nie musisz! Jestem nie mniej spełniony, widząc twoje zadowolenie, a to co zostało w zbiorniczkach, uznajmy za zapas na następny raz - odpowiedział z uśmiechem. Ponownie mu podziękowała buziakami i zsunęła się, kładąc się bokiem obok niego.
- Robercik, teraz możemy jechać, dopóki będziesz mógł. I nie bój się, że ponownie mnie dopadła psychoza, bo widziałam przez chwilę po twojej minie, że o tym pomyślałeś - powiedziała to poważnym tonem.
- Widzę z tego, że nauczyłaś się czytać z mojej twarzy moje myśli, tak? - zapytał z uśmiechem, chociaż nie było mu za bardzo do śmiechu. Faktycznie, w pewnej chwili, kiedy Victoria domagała się seksu, pojawiła się u niego myśl, czy przypadkiem u Victorii nie nastąpił nawrót psychozy pod inną postacią. Kiedy ona to odkryła? - zastanowił się.
- To nie był nawrót choroby, to była najprawdziwsza, zwyczajna 'chcica', bo pomyślałam sobie, jak będzie fajnie, kiedy będą już z nami dziewczyny, będziemy wszyscy nago, twój kutas będzie stał jak maszt, a one będą się zastanawiały jak nałożnice w haremie, którą z nich nadziejesz na ten swój rożen - powiedziała z rozmarzeniem na twarzy.
- Victorio, ty to uważasz za normalne? To, że chcesz oglądać, jak bzykam którąś z twoich sióstr czy kuzynek - zapytał spokojnie Robert, chociaż nie bardzo mógł to ogarnąć.
- Tak! Bo chcę wynagrodzić tak tobie, jak i im, spapranie przeze mnie i im, a także tobie ostatnich już takich wakacji. Przecież gdybyśmy byli wszyscy razem w domu, to nie tylko byś bzykał Elenę, Olivię, czy Mihaelę i Violettinę. Jestem pewna, że na możliwość kochania się z tobą liczyła także mama czy ciocia, oczywiście, gdyby nadarzyła się taka okazją. Trudno im się zresztą dziwić. Twój 'instrumencik' pamięta długo każda cipka, w której go zanurzyłeś. Ich cipki na pewno go pamiętają. A ja wyobraź sobie mój kochany mężu, wcale o to nie byłam i nie jestem zazdrosna, sama nie wiem dlaczego? Przecież kocham cię i uważam za najbliższą mi osobę, a sprawia mi radość myślenie o tym, że kochasz się z innymi. Myślę, że tu chodzi głównie o ciebie, nie o mnie. Wiem, że mnie kochasz i to co robiłeś czy jak martwiłeś się o mnie, tylko to potwierdziło i upewniło mnie w tym, więc wszystkie moje myśli skupione są teraz na tym, abyś ty był ze mnie zadowolony i cieszył się podobnie jak ja z tego, że cię mam i mogę cię kochać. Ty może tego tak nie odbierasz, ale ja jak widzę twoją zadowoloną minę, że spełniłeś się i zadowoliłeś tego kogoś, cieszę się nie mniej od ciebie - powiedziała to pogodnie, spokojnym, wyważonym tonem, jakby nie mówiła o seksie Roberta z inną partnerką, ale ogólnie o seksie i partnerach w tym uczestniczących. Robert nie skomentował jej wypowiedzi, bo nie bardzo wiedział, co jej powiedzieć. Dała mu już dowody, że potrafi odgadywać jego myśli na podstawie min czy grymasów na jego fizjonomii, wyrażających takie czy inne przeżycia czy emocje. Pewnie tak też odbierała wyrazy jego twarzy po seksie z którąś z sióstr czy kuzynek. Miał więc o czym myśleć. Wygląda na to, że nie zauważył, że Victoria kierując się uczuciami do niego, obserwuje każdy jego ruch czy gest, starając się przede wszystkim o to, aby to on miał zadowolenie i satysfakcję z takich czy innych relacji, zachowań, postępowań czy erotycznych kontaktów. No cóż, musi to przyjąć do wiadomości i nauczyć się skrywać czy ukrywać w jakimś tam zakresie swoje myśli i odczucia, aby nie można było z wyrazów jego twarzy odczytywać myśli, które nie powinny być uwidocznione, nawet przed Victorią, najbliższą mu w tej chwili osobą, bo nigdy nie wiadomo, do czego byłaby zdolna posunąć się w swoich poczynaniach, aby tylko zadowolić swojego Robercika. Ubrali ponownie na siebie stosowne do podróży ubiory i ruszyli w dalszą drogę. Ruch na drodze był taki sobie, więc i podróż przebiegała w prawie równym rytmie. Bez problemów dojechali do Bochni i skrótem, omijając centrum dojechali do głównej drogi w stronę Brzeska. Robert włączył na GPS funkcję powiadamiania o natężeniu ruchu, istniejących utrudnieniach, korkach i tym podobne. Bezkolizyjnie skierowali się na drogę w stronę Nowego Sącza i Robert wybrał trochę dłuższą drogę, ale bez dużych spadków czy ostrych zakrętów. W niecałe półtorej godziny dojechali w granice miasta Nowy Sącz i Robert podjechał na stację benzynową, zatankował do pełna obydwa zbiorniki, pozwalające na przejazd ponad tysiąca kilometrów. Wyciągnął zakupione przy poprzedniej podróży do Tinca winiety na drogi Słowacji, Węgier i Rumunii i stwierdził, że wszystkie trzy są ważne jeszcze przez kilka dni, więc zapłacił za paliwo i ruszył w stronę centrum handlowego. Na parkingu sprawdzili oboje z Victorią stan zapasów jedzenia i napojów. Uzupełnili zapas pieczywa, bułek oraz wyrobów i napoi nabiałowych, soków cytrusowych i owocowych, wody mineralnej i piwa. Potem ruszyli dalej, kierując się do przejścia granicznego w Muszynce. Victoria tak jak powiedziała zachowywała się jak pasażer i kochająca żona, proponując i podając Robertowi od czasu do czasu jakąś smakowitą kanapkę czy napój w postaci soku pomarańczowego, soku z Tymbarka czy wody mineralnej. W dobrym tempie dojechali do przejścia granicznego w Muszynce i przez nikogo nie zatrzymywani ruszyli w stronę Bardejowa. Po wjechaniu w granice miasta Robert poszukał na mapie stacji benzynowej i ruszył w jej kierunku. Po dojechaniu na stację, Robert podjechał na parking i oboje z Victorią udali się do bistra. Robert poprosił kawę dla siebie, a dla Victorii lekkie, schłodzone piwo, które lubiła od czasu do czasu wypić. Potem wyszli na zewnątrz i przeszli do pomieszczenia toalet. Były czyste, pachnące, bez charakterystycznego zapachu dla tego typu pomieszczeń. Otoczenie parkingu też było dobrze oświetlone i monitorowane, więc mogliby zatrzymać się tu na noc, ale Robert nie czuł się jeszcze zmęczony, a do końca dnia pozostało jeszcze około dwóch godzin. Sprawdził więc na mapie GPS jak daleko mogliby dojechać przez dwie godziny i wyszło na to, że mogliby dojechać do ulubionej przez Roberta stacji benzynowej w Miszkolcu. Kiedy powiedział o tym Victorii, była zachwycona. To tam, gdzie chciałeś mnie nakrywać kocem, tak? - przypomniała sobie.  
- Tak, żebym cię nie zgwałcił - odparł ze śmiechem.
- A powiedziałeś, że ktoś inny mógłby mnie czy Olivię zgwałcić, to kiedy mówiłeś prawdę,  
wtedy czy teraz? - zapytała niewinnym głosem.
- Tak powiedziałem, ale dotyczyło to także mnie - potwierdził, bez zastanawiania się.
- Żartuję Robert, a więc jeżeli nie jesteś zmęczony, to jedźmy tam, bo jest tam dużo fajniej niż tutaj, chociaż tutaj też nie jest najgorzej - powiedziała, jakby nie mogła zdecydować się, gdzie i w jakim otoczeniu chciałaby spędzić noc. Robert, nie zastanawiając się dłużej, usiadł w fotelu i ustawił GPS; Bardejów - Miszkolc.  
- Jak chcesz, to mogę ustawić ci fotel w pozycji półleżącej i możesz drzemać - zaproponował Victorii.
- No co ty! Ty będziesz jechał, a ja mam spać? - zapytała, jakby poczuła się urażona jego propozycją.  
- Dobrze, dobrze! Cofam to, co powiedziałem! - oświadczył ugodowym tonem.
Kiedy zajęła miejsce w fotelu, uruchomił silnik i ruszył w kierunku Kosic na Słowacji. Jadąc z dozwoloną prędkością, mieli szansę dojechać do Miszkolca przed zmrokiem. Robert wyszukał i włączył dość rytmiczną muzykę dla kierowców, przez co jazda stała się bardziej atrakcyjna i mniej nużąca. Bez większych problemów minęli Kosice i zdążali w dość dobrym tempie do granicy słowacko-węgierskiej. Nie nękani przez nikogo przekroczyli granicę i znaleźli się na terenie Węgier. Do Miszkolca pozostało im trochę ponad godzinę jazdy. Victoria tak jak poprzednio, przygotowała Robertowi kilka kanapek i napoje, które mógł spożywać w czasie jazdy. Tak jak pokazywał GPS, po godzinie jazdy wjechali w obszar miasta Miszkolc w czasie, kiedy ostatnie promienie słońca chowały się za horyzont. Zapadał zmrok, kiedy wjeżdżali na znajomą stację benzynową. Robert ustawił samochód na parkingu w oświetlonym i monitorowanym miejscu. Na wszelki wypadek obszedł jeszcze dookoła parking i okolice. Nie stwierdził niczego niepokojącego, więc wrócił do Victorii.  
- Możemy spokojnie i bezpiecznie spędzić tu noc. Chcesz skorzystać z toalety tutaj czy na stacji? - spytał wesołym głosem.  
- Po to są toalety na stacji, żeby z nich korzystać - stwierdziła Victoria i wzięła kosmetyczkę oraz ręcznik i udała się do damskiej toalety. Robert uczynił to samo, tylko do męskiej. Po załatwieniu wieczornej toalety, zamknęli się w swoim domu na kołach. Nie obyło się oczywiście od pokochania się na dobry sen i wtedy spełnieni, zadowoleni, zapadli w odprężający i relaksujący niebyt. Obudzili się prawie równocześnie, kiedy słońce stało już dość wysoko nad horyzontem, zapuszczając do wnętrza samochodu wesołe, figlarnie migające promienie. Victoria wypoczęta, zrelaksowana przylgnęła do Roberta, wyciskając na jego ustach soczyste całusy na 'dzień dobry'.  
- Robert! To jest jak bajka! Jedziemy; stajemy, gdzie chcemy, śpimy; gdzie chcemy. Czy to nie wygląda na saint fiction? - powiedziała rozemocjonowana Victoria.  
- Dlatego w okresie letnim karawaning cieszy się tak dużym powodzeniem, tylko nie wszyscy mogą sobie na to pozwolić. Ale faktycznie; wyposażenie tego samochodu i komfort jaki zapewnia, można przyrównywać do opisów bajkowych - stwierdził Robert, zadowolony, że Victorii przypadła do gustu ta forma podróżowania.
- Robert, ja myślę, że dziewczyny kiedy dowiedzą się, że chcemy je zabrać w podróż po Rumunii tym samochodem oszaleją z radości, a kiedy zobaczą wyposażenie i poczują, jak się nim jedzie, to chyba cię zgwałcą ze szczęścia, że im to umożliwiasz - powiedziała, szczęśliwa, że może zafundować siostrom i kuzynką wspólne podróżowanie po ojczystym kraju, tak komfortowym samochodem.
- A dlaczego mają mnie gwałcić? Od razu im powiem, że to ty jesteś inspiratorką tej podróży i osobą, która o nich pomyślała, wprost zmuszając mnie, abyśmy je zabrali - oświadczył Robert. - To ty powinnaś się obawiać, bo mogą cię udusić i obedrzeć ze skóry, kiedy oszaleją z radości, jak im to powiesz - dodał śmiejąc się i biorąc ją w objęcie. Wyglądała cudownie, więc nie mógł się powstrzymać, aby jej nie popieścić na dzień dobry. Oboje spali nago pod lekkim przykryciem, więc nie namyślając się, pochylił się nad nią i zaczął pieścić to cudowne ciało.
- Robert, zapomniałeś o czymś! - szepnęła cicho. - A o czym? - równie cicho zapytał.
- Że za chwilę się zesikam! A ty mnie jeszcze dodatkowo drażnisz - dodała, śmiejąc się.
- Faktycznie, zapomniałem! Ale tak cudownie i apetycznie wyglądasz, że człowiek traci na twój widok głowę - usprawiedliwiał się przed nią wesołym głosem.  
- Mam rozumieć, że mogę skorzystać z naszego WC, tak? - zapytała.
- Oczywiście! Po to go tutaj zamontowano! - odpowiedział jej wesoło Robert.
- To znikam i wypróbuję to urządzenie - powiedziała i udała się do kabiny, zlokalizowanej za aneksem kuchennym i odgrodzonej od pozostałej przestrzeni samochodu przesuwnymi, szczelnymi drzwiami, zapobiegającymi przedostawanie się z kabiny jakichkolwiek zapachów czy pary wodnej. Skuteczna wentylacja kabiny zapewniała właściwy dopływ świeżego powietrza i usuwanie zużytego czy nieprzyjemnych woni. Robert też postanowił zrobić poranną toaletę, więc ubrał spodenki i szlafrok, po czym wziął ręcznik i udał się do toalety na stacji benzynowej. Zrobił poranną toaletę wraz z goleniem swojego wyjątkowo twardego zarostu i powrócił do kampera. Victoria, która poranną toaletę zrobiła, korzystając z kabiny toaletowej w samochodzie, już na niego czekała w części sypialnej.  
- Robert, to nie do uwierzenia! Czułam się w tej kabinie niemal jak na łonie natury i dość komfortowo co do przestrzeni. Świeże powietrze, zapachy leśno-łąkowe, czyściutka, letnia woda; po prostu bajka. Papier też jakiś inny; miękki, jedwabisto-aksamitny. Aż nie chce się stamtąd wychodzić - opisała swoje wrażenia z pobytu w kabinie toaletowej samochodu.
- Musimy więc przyznać, że ten samochód zapewnia nam pełny komfort, tak co do jazdy, jak i warunków bytowo-socjalnych - stwierdził Robert, po wysłuchaniu Victorii.
- Dokładnie! A teraz Robercik oczekuję, że na dzień dobry dokończysz to, co zacząłeś, kiedy ci przerwałam z obawy, że się zesikam - śmiejąc się, przypomniała mu o jego powinnościach mężowskich w podróży poślubnej. Ponieważ nie straciła, ale zyskała na powabności swojego ciała po wykonaniu porannej toalety, Robert nie tracąc ani chwili czasu, zabrał się z zapałem do wywiązania się ze swoich powinności względem młodej żony. Ich rozkoszne baraszkowanie i odgłosy przy tym wydawane głównie przez Victorię, wypłoszyły pewnie wszelką zwierzynę z okolic parkingu i mogły przywabić wszelkiej maści podglądaczy. Ani Robertowi, ani Victorii to pewnie nie przeszkadzało, bo kochali się z pasją i pełnym zaangażowaniem, aby dać sobie nawzajem maksimum przyjemności. Po dość długich zmaganiach i wypróbowaniu wytrzymałości łóżka oboje doszli do finału prawie równocześnie. Kiedy zwiotczały kutas wysunął się z Victorii, usłyszał znajome; - Robert, ręcznik! Ponieważ trzymał go już w pogotowiu, po słowach Victorii rozpoczął celebrować czynność wycierania jej cipki, nie omieszkał przy tym całowania jej za każdym przetarciem.  
- Robert! Robercik! - próbowała go powstrzymać, ale nie robiło to na nim wrażenia.
- Pewnie, rób tak dalej, mamy czas - mruknęła do siebie, rezygnując z protestu.  
- Dzień dopiero się zaczął, więc i śniadanie może poczekać. Jazda też! - śmiejąc się, dogadywała mu Victoria, bo i jej jego zabiegi zaczęły ponownie sprawiać przyjemność, a gruczoły od nowa zaczęły produkować 'soki'. A Robert, którego kutas jeszcze przed chwilą sygnalizował, że na razie ma dość, poczuł, że za chwilę będzie gotowy do dalszych zmagań. A póki co, zaczął od nowa pieścić apetyczne ciało swojej młodej żony, wywołując jej piski, pojękiwania i dyszenia, w momentach kiedy jej było szczególnie dobrze, Kiedy uznał, że jest już dobrze 'rozgrzana' i niewiele jej brakuje do finału, nasunął się na jej ciało i wspierając się na rękach, wszedł w nią bardzo głęboko, co zasygnalizowała głębokim westchnięciem i podniesieniem nóg do góry. Wysuwał się z niej na całą długość kutasa i dopychał do końca, wywołując stękanie. Było jej dobrze, bo ponownie piętami wspomagała ich połączenie, coraz mocniej dysząc i pojękując, 'obmacując' mu przy tym kutasa mięśniami Kegla. Kiedy pochylił się nad nią i wsunął język w jej usta, momentalnie go zassała, okrążając go swoim języczkiem i tocząc przepychanki. To spotęgowało jej podniecenie, więc po kilku mocnych 'wjazdach' doszła. Mocniej zajęczała, dopchnęła go do siebie piętami i 'odleciała', nieruchomiejąc. Będąc mniej od niej rozgrzany, a przede wszystkim nie mając za bardzo co w nią pompować i będąc wyluzowany, pozwolił aby 'napięcie', które w nim powstało 'uszło' na sucho. Victoria powracając do realu, poczuła, że Robert jest nadał w niej i sztywny.
- Robert, nie spuściłeś się! - stwierdziła. - Nie mogłeś czy nie chciałeś? - zapytała po chwili.
- Sam nie wiem! Po prostu, uszło ze mnie powietrze! - powiedział żartobliwie.
- Jeżeli nie miałabyś nic przeciwko temu, moglibyśmy podejść do bistra i zjeść śniadanie oraz napić się dobrej kawy - zaproponował, czując jak jego sprzęt flaczeje wewnątrz niej. Victoria też to poczuła, więc uznała to za sygnał, aby zakończyć zabawę, tym bardziej, że została na 'dzień dobry' obsłużona przez Roberta dość solidnie.
- Mój kochany mężu! Uważam, że wywiązałeś się ze swoich mężowskich powinności więcej niż dobrze, więc wypada ci tylko podziękować i iść na śniadanie - to mówiąc ujęła twarz Roberta i wycisnęła soczystego całusa, a następnie zsunęła się z łóżka, sprawdziła czy jej coś ze szparki nie cieknie i na chwilę weszła do kabiny, aby lekko opłukać ciało i usunąć ślady miłosnych zmagań. Potem zaczęła się ubierać. Robert uczynił to samo i kiedy ubrali się odpowiednio do letniej pory, poszli do bistro. Zastali tam sympatyczną pracownicę, która widząc ich oboje, natychmiast stanęła za ladą. Oboje podeszli do tablicy z menu, na którym w pozycji; breakfast (angielski), Frühstück (niemiecki) i reggeli (węgierski) - wymieniono kilka potraw śniadaniowych. Wybrali i zamówili; 2 razy zupa gulaszowa z pieczywem i 2 razy duża kawa z ekspresu. Dziewczyna z za lady przyjęła zamówienie i po chwili na stoliku pojawiła się waza z parującą zupą, łyżki, dwie małe miski i białe pieczywo w koszyczku.
Victoria napełniła miski zupą, bardzo smaczną jak się wkrótce okazało, więc po niedługim czasie waza i miseczki były puste. Pracownica natychmiast podała im w pomarańczowych filiżankach z logo Shella gorącą kawę presso oraz cztery porcje śmietanki i cukier. Robert uregulował należność w forintach z doliczeniem sowitego napiwku za szybką, sympatyczną obsługę. Wypili kawę i żegnani serdecznie przez pracownicę, opuścili bistro. Po powrocie uporządkowali wnętrze, pochowali do pojemników orasz szafek elementy bielizny i garderoby, po czym zajęli miejsca w fotelach podróżnych i po ustawieniu GPS ruszyli w kierunku granicy węgiersko-rumuńskiej. GPS wskazał im trasę w wariantach z drogami płatnymi i niepłatnymi. Robert wybrał znaną już sobie trasę przez Debrecen, Hajdusoboslo, Oradea. Utrzymując nakazane przepisami tempo jazdy od Debrecen dzieliło ich około 80 minut jazdy, czyli dokładnie taki sam czas, jak od Debrecen do Oradea. Oznaczało to, że za około trzy godziny, czyli jeszcze przed południem, o ile nie zajdą inne okoliczności czy utrudnienia, mogą znaleźć się w Tinca. Robert przedstawił to Victorii, za co odebrał gorącego całusa. Widział już radość w oczach Victorii, bo miłość miłością, a tęsknota i miłość do rodziny zawsze będzie tlić w sercu jego żony. Brał to pod uwagę, biorąc za żonę Victorię, ale że i on polubił, a nawet pokochał jej rodzinę, więc nie widział w tym nic złego. Będzie robił wszystko, żeby chociaż częściowo wypełnić tę lukę w jej sercu, zapewniając przy tym w miarę częsty kontakt ich obojga z jej rodziną w Rumunii. Tymczasem każda minuta przepisowej jazdy przybliżała ich do celu. Pogoda dopisała i zmniejszony znacznie urlopami czy wakacjami letni ruch, umożliwiał im podziwianie, przesuwających się przed ich oczami malowniczych krajobrazów, roztaczających się po obu stronach drogi.
- Robert, a będziemy mogli zatrzymać się chociaż na chwilę w naszym zakątku? - usłyszał ciche pytanie.
- Oczywiście, jeżeli jest takie twoje życzenie! Ta podróż ma być dla ciebie relaksem połączonym z przyjemnością, więc twoje każde życzenie jest dla mnie prawem i obowiązkiem - wyrecytował żonie formułkę prawie że urzędową o jego względem niej powinnościach i obowiązku.  
- Robercik, nie mów tak do mnie! Jesteś moim mężem a nie sługą, a twoje powinności względem mnie mają być przyjemnością tak dla mnie jak i dla ciebie, a nie obowiązkiem czy przymusem - powiedziała, bo nie była pewna, kiedy Robert żartuje, a kiedy mówi poważnie.
- Wiesz jak cię kocham, więc nie pora na żarty. A zakątek jest dla mnie tak samo drogi, jak dla ciebie, więc skąd te wątpliwości? A twoim sługą zostałem z chwilą, kiedy ci się oświadczyłem i niech tak zostanie, tym bardziej, że w tej chwili jesteś moją ukochaną żoną - uzupełnił swoją wypowiedź poważnym tonem, aby nie miała już wątpliwości, że nie żartuje...cdn....

PS. Szanowne Czytelniczki, Szanowni Czytelnicy! Uprzejmie proszę o potraktowanie tego opowiadania, jako zwiastuna kontynuacji 'Sagi o Victorii, Robercie i rumuńskiej rodzinie Victorii'. Wszelkie komentarze i opinie Państwa są mile widziane. Będą przy tym wskazówką dla mnie czy w ogóle istnieje zainteresowanie dotyczące kontynuacji i czego Państwo oczekujecie w tym nowym cyklu. W pełni wznowię ten nowy cykl, o ile oczywiście będzie zainteresowanie, po zakończeniu ' Mogło być i tak'. Pozdrawiam serdecznie wszystkich Państwa, którzy czytali poprzedni cykl i dziękuję za zainteresowanie. Franek/domator - franco/domestico

franek42

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 8466 słów i 47805 znaków, zaktualizował 25 sie 2017. Tagi: #kamper #wyjazd #erotyka #podróż

13 komentarze

 
  • WiernyCzytelnik

    doczekałem się :)

    7 wrz 2017

  • franek42

    @WiernyCzytelnik Witam. Nie mogłem cię zawieść, jak wiele innych. Pozdrawiam

    8 wrz 2017

  • kisiel

    prosze dodaj nastepne opowiadanie jak najprędzej nie moge sie doczekać dalszych losuw rodzinki sprawdza codzienje czy są nowe opowiadania :sad:

    4 wrz 2017

  • franek42

    @kisiel Witam. Moja wydolność też ma swoje granice. Mogę publikować po jednej stronie dziennie, ale chyba nie o to chodzi. Pozdrawiam

    8 wrz 2017

  • napalony1968

    Nie mogę się doczekać dalszych części  :bravo:

    2 wrz 2017

  • kisiel

    super oby tak dalej :jupi:

    27 sie 2017

  • hermes50

    Pomysł kontynuacji tej Sagi jest dla mnie interesujący i będę cierpliwie czekał na jej ciąg dalszy. I nie zaniedbuj  Mogło być i tak, jest warte czytania

    26 sie 2017

  • Marcin386

    Bardzo fajnie że wróciłeś do tego opowiadania :) . Powodzenia i fajnych pomysłów  :)

    26 sie 2017

  • franco/domestico

    @Marcin386 Witam. Dziękuję, a jak wyjdzie? Zobaczymy. Pozdrawiam

    26 sie 2017

  • emeryt

    Tylko jedno mogę napisać: dziękuję za ciąg dalszy.

    25 sie 2017

  • franco/domestico

    @emeryt Witam. Brakowało mi ciebie, więc dobrze, że jesteś. Pozdrawiam

    26 sie 2017

  • jag

    Najlepsze, bo najśmieszniejsze są komentarze do tej pisaniny.

    25 sie 2017

  • franco/domestico

    @jag I bardzo dobrze, że coś cię jednak śmieszy, a pisanina jak to pisanina, dla mnie zabawa i sam się dziwię, że zainteresowałeś się na tyle, że aż chciało ci się coś napisać. Pozdrowienia

    26 sie 2017

  • Lordvader

    Aż mi wyrósł na twarzy wielki banan jak zobaczyłem tytuł :jupi: . Bardzo fajnie,że postanowiłeś kontynuować to opowiadanie. Przeczytałem jednym tchem i nie mogłem się oderwać. Wiem, że pisanie dwóch równocześnie jest awykonalne żeby nie pomieszać wątków i postaci. Kontynuj "A mogło być tak" a Victorię zostaw na deser. Oba opowiadania są super. Czekam na dalsze odcinki jednego i drugiego. Oby Ci Granku weny twórczej nie brakło bo co będziemy czytac? :bravo:  :rotfl:

    25 sie 2017

  • franco/domestico

    @Lordvader Ale fajnie, tylko że nie zarobisz, bo banany teraz tanie. A tak na poważnie, cieszę się, że tak podchodzisz do sprawy. Taki właśnie mam zamiar, dokończyć jedno, aby zacząć drugie. Pozdrawiam

    26 sie 2017

  • stoper

    cieszę się że wróciłeś do tego opowiadania super się czytało wszystkie przygody tej rodzinki i już nie mogę się doczekać kolejnych. a co do tego czy będzie zainteresowanie to powiem tak 3h 400 wyświetleń 10 like to mówi samo za siebie

    25 sie 2017

  • franco/domestico

    @stoper Witam. Dawno cię nie było, ale cieszę się, że jesteś, tylko, że nie możesz być tak niecierpliwy. To jest na razie zwiastun, nie wiem czy dam radę pisać dwa opowiadania. Pozdrawiam

    25 sie 2017

  • stoper

    @franco/domestico ale ja nie jestem niecierpliwy tylko mówię że zainteresowanie będzie i przygody tej rodzinki były super i w chęcią będę je czytał dalej a co do tego że dawno mnie nie było bo tak jakoś wyszło że te twoje drugie opowiadanie mi za bardzo nie podpasowało i stąd brak moich komentarzy u ciebie

    25 sie 2017

  • franco/domestico

    @stoper Przyjmuję do wiadomości i rozumiem

    26 sie 2017

  • Bogu

    Chcę zapytać, co to za Paweł się wkradł?

    25 sie 2017

  • stoper

    @Bogu pomyłka z drugiego opowiadania która pewnie szybko zostanie poprawiona

    25 sie 2017

  • franco/domestico

    @Bogu Witam. Jesteś jak grozny Jowisz. Zresztą twój nick mowi sam za siebie. Przepraszam, że wkradł się ten Paweł, ale inni nawet nie zwrócili uwagi, ale i tak cię lubię. Pozdrawiam

    25 sie 2017

  • gepi

    Witam. Drogi Franku, nie wyobrażasz sobie jaką sprawiłeś radość moim panią powracając do pisania o dalszych losach Viktorii i Roberta. Jak kiedyś pisałem, czytających jest tysiące, np. gdy to piszę nie minęła godzina a jest ponad sto osób. Świadczy to o potrzebie takich opowiadań, a o komentujących się nie martw gdyż znając polskie obyczaje jest lepiej czytać niż pisać. Nie wiem dlaczego Santa się obraziła i przestała komentować opowiadania (nie tylko Twoje), ale to jej sprawa, znając ją wiem że jej "przejdzie".  Powiem inaczej "wszędzie jest dobrze, ale najlepiej w domu", ona musi poznać nasz dom jakikolwiek by on był. Widzę że powoli zaczyna się zmieniać, wiele rozumie i dyskutuje bo niestety musi ; niestety życie daleko od kraju zrobiło swoje. Tam żyje się jakoś inaczej, weselej, przyjaźniej, noże trudniej, ale podświadomie tęskni się za Polską.  Sorki za wynurzenia. Pisałeś kiedyś o kontynuacji tego opowiadania. dziękuję za dotrzymanie obietnicy, opowiadanie jak pisałem SUPER tak trzymaj. Pozdrawiam.

    25 sie 2017

  • franco/domestico

    @gepi Witam cię serdecznie. Brakowało mi twoich komentarzy, a przede wszystkim wyważonych, ciepłych słów. Co do twojej córki Santy, rozumiem ją i tak myślę, że i trochę zawiodłem. To mądra, wrażliwa dziewczyna i jak sama napisała kiedyś, losy Victorii były jej bliskie, a ja je trochę wypaczyłem. Tak naprawdę wznowiłem tę opowieść z myślą o niej i tych czytelniczkach czy czytelnikach, którzy mieli mi za złe, że tak 'spaprałem' końcówkę tamtej części. Spróbuję to naprawić chociaż częściowo. Aby poświęcić się kontynuacji tego opowiadania muszę dokończyć 'Mogło być i tak' i nie spaprać tego. Chcę jeszcze dodać, że to pod wpływem Santy zmieniłem całkowicie koncepcję losów Pawła i z bezdusznego 'macho' zmieni się w kochającego, wrażliwego męża Ani i jej partnera także w zawodzie. To tyle na ten temat. Pozdrawiam serdecznie ciebie i twoją rodzinę, a Sancie oprócz pozdrowień przesyłam buziaki. Nie burmusz się na mnie i napisz kilka słów. franco domestico

    25 sie 2017

  • POKUSER

    Ale numer, zaglądnąłem czy coś na mój poranny komentarz odpowiedziałeś, a tu nie dość że jest odpowiedź, to jeszcze zapowiedź kontynuacji w postaci pierwszego odcinka z nowej serii. Ale miałem rano wyczucie z tym pytaniem o ciąg dalszy pod drugim opowiadaniem, chyba totka nadam :) Dziękuję za kolejną część i już siadam wygodnie i zaczynam czytać. Łapka w górę już w ciemno poszła, bo z pewnością uczta dla ducha będzie wyśmienita :)

    25 sie 2017

  • franco/domestico

    @POKUSER Witam, Jesteś jak wąż kusiciel w raju. Sprowokowałeś mnie do opublikowania tego zwiastuna i teraz nie wiem, jak sobie poradzę z dwoma opowiadaniami, tym bardziej, że moje możliwości prawie stoją w miejscu, a wasze oczekiwania wzrosły wielokrotnie. Ale i tak dziękuję ci, że jesteś i że tak ciepło oceniasz to moje grafomaństwo. Pozdrawiam równie ciepło.

    25 sie 2017