Druga strona mgły - Część II - 17

Wyprawa do nieznanej krainy nie napawała Uli optymizmem. Dostała dokładną mapę miejsca do którego się miała udać. Wzięła również ze sobą magiczne lusterko, podarowane przez Marka. Talan mogła jedynie odwieźć ją ze sługami Falona na wyspę, którą zamieszkiwał czarnoksiężnik. Dalej miała radzić sobie zupełnie sama. Dziewczyny wystroiły ją jak najlepiej umiały, dostała prowiant i wodę na drogę. Każdy serdecznie pożegnał się z dzielną rusałką, Sulez prawie popłakał się w pewnym momencie, gdyż Luna wyglądała zjawiskowo. W jej brązowe włosy wplecione zostały białe kwiaty rosnące w ogrodzie u Falona. Delikatny makijaż i srebrna biżuteria ozdabiały ją podobnie jak piękna błękitna sukienka. Narzucony na wierzch jasny płaszczyk ozdobiony drobnymi kamieniami, dodawał jej uroku. Pomimo wielu obaw przypomniała sobie o dawnych naukach Czarnej rusałki, że strach nie jest na tyle silny, aby mógł przeszkodzić w osiąganiu celów. Spojrzała tylko ostatni raz na swoich towarzyszy, po czym udała się na wyznaczoną jej poważną misję.
Najpierw wyruszyli wiezieni na grzbietach podobnych do smoków stworzeń, ale mniejszych, które z łatwością pokonywały zdradliwy górski teren. Dzień zdawał się pogodny, gdyż zalegające ciężkie obłoki, usunęły się na czas ich podróży z nieboskłonu. Rusałka starała się podziwiać piękno przyrody, rozwiewając dzięki temu natłok nieprzychylnych myśli. Kiedy dotarli wreszcie nad brzeg morza, natychmiast wsiedli do łódki, którą nie raz podróżował dla relaksu czarnoksiężnik. Była ukryta pośród kamieni, ale słudzy doskonale wiedzieli gdzie szukać. Wiosłujące stwory raźno miarowym tempem, przenosiły ich dalej i dalej w morze. Droga się dłużyła, więc Ula postanowiła porozmawiać jeszcze z Talan.  
- Na mapie widzę, gdzie tamten czarnoksiężnik zamieszkuje, ale nie mam pojęcia jak wygląda, możesz uchylić rąbka tajemnicy?
Talan zaśmiała się.
- Powiem tylko tyle, że to całkowite przeciwieństwo zarówno Marka jak i Falona.  

Widziałam go tylko raz i to bardzo krótko. Mógł się w tym czasie zmienić, ale spotkasz go na pewno. Wkraczając na jego teren zostaniesz zatrzymana, powiedz dokładnie to co ci mówiłam, a zaprowadzą cię prosto do celu. Wiem, że nie krzywdzi kobiet, więc będę o ciebie spokojna.
- Pocieszyłaś mnie, o ile to prawda. Tylko jak mam wrócić?
- Sam cię tu przyniesie z powrotem, bo będzie ciekawy co się stało. Zaufaj mi.
Dziewczyna już o nic więcej nie pytała, pogrążyła się w zadumie. Płynęli miarowo mijając kolejne małe wysepki, aż Talan wskazała na jedną z nich. Wydawała się większa i bardziej zarośnięta zielenią. Na myśl o zbliżaniu się do celu podróży, Ulę przeszły ciarki, zamarła na chwilę. Miała więcej obaw niż kiedykolwiek, ale nie mogła teraz uciec przed przeznaczeniem. Marek dla nich ryzykował gdzieś w zapomnianym pustkowiu, więc i ona mogła zrobić coś dobrego. Wszyscy na nią liczyli, nie mogła ich zawieść.  
Z bijącym szybko sercem obserwowała jak łódka powoli dobija do nieznanego brzegu wyspy. Czekało ją wyzwanie i próba charakteru. Czy jemu podoła? Czy znajdzie odpowiednie słowa, aby przekonać urażonego maga? Tego musiała się dowiedzieć sama, stając oko w oko ze swoim strachem i nieznajomym czarnoksiężnikiem.

***
Czyste rozgwieżdżone niebo zdawało się ozdabiać pustynną krainę, niczym iskrzące się diamenty pośród czarnej pustki. Ognisko zapalone przed zmrokiem dogasało, tylko lekka smuga dymu unosiła się jeszcze pośród rosnących dookoła krzewów. Zrobiło się bardzo zimno, a uczucie przenikliwego chłodu sprawiło, że Marek delikatnie otworzył oczy. Przez krótką chwilę pomyślał, że znajduje się gdzieś na wycieczce i zasnął pod gołym niebem po zabawie przy ognisku. Przypomniały mu się czasy dzieciństwa, kiedy z grupą rówieśników wyjeżdżali na wyprawy pod namiot. Obowiązkowo biegał z aparatem, szukając najciekawszych ujęć na fotografie, a dziewczyny uciekały przed obiektywem, bojąc się jak wyjdą.  
Z rozmyśleń wyrwał go zimny wiatr, niosący drobinki piasku pośród panujących ciemności. „Co ja tutaj robię?” pomyślał w duchu przypominając sobie, że nawet nie jest w swoim świecie. Otaczało ich skalne pustkowie, które kryło śmiertelne niebezpieczeństwo, do którego właśnie mieli niebawem dotrzeć. Ena wyczuwała w Marku kogoś wyjątkowego, a może tylko chciała w nim wzbudzić wolę walki. Wstał bardzo powoli i wyjrzał poza zarośla. W oddali gdzieś za skałami zauważył łunę bladego światła. Niedługo miało świtać. Podszedł więc do Roany ostrożnie dotykając ją za dłoń. Kobieta otworzyła oczy, starając się przebudzić. Po chwili przeciągnęła się, poprawiła płaszcz i z całej siły klepnęła Falona po plecach. Ten zerwał się z miejsca i w tym samym momencie chwycił swoją broń gotowy do ataku.  
Marek wybuchnął śmiechem, a rudowłosa czarownica zakrywała się chustą, żeby również nie parsknąć głośno. Mężczyzna zorientował się w porę, że zakpiono z niego, po czym wyprostował się i odchrząknął głośno.  
- Bawi was to? Po Marku mógłbym się tego spodziewać, ale że ciebie imają się takie żarty? - odparł spoglądając na czarownicę marszcząc przy tym brwi.
- Śmiejmy się, bo nie wiemy co nas dzisiaj spotka. - skwitowała Roana zbierają rzeczy z podłoża szykując się do drogi, jakby nic się nie stało.
- Nie martw się, sprawdzała tylko twoją czujność i refleks. - dodał ironicznie czarodziej.
Czarnoksiężnik otrzepał się z pyłu, po czym schował broń wymownym gestem. Widać było, że tylko jego nie rozbawił żart. Przypomniał sobie jak na obozach szkoleniowych musiał się spodziewać dosłownie wszystkiego. Wystawiano go na tyle prób, że wszelkie poczucie humoru wydawało mu się nie na miejscu, w obliczu zagrożenia życia.  
- Dosyć śmiechu! Idziemy do źródła mocy tajemnej, sprawdzę tylko drogę. - odparł Falon.

Przywołał płomień ognia, który oświetlił mu mapę, prowadzącą w znienawidzone miejsce. Po chwili wszyscy zebrani do drogi maszerowali pośród skalnego pustkowia, oglądając się wokoło. Wiedzieli, że tu nie będzie bezpiecznie, a im bliżej celu, tym ich zdolności będą wystawiane na kolejne próby.
Wstające powoli słońce zaczynało leniwie wyłaniać się coraz odważniej pośród skał. Prawie natychmiast ciepło jego promieni zaczynało rozgrzewać zmrożone nocą skały. Przyjaciele byli zmuszeni ponownie przebrać się w bardziej przewiewne stroje, a Roana kolejny raz poratowała towarzyszy pachnącym kremem. Czarnoksiężnik krzywiąc się skorzystał z daru, mrucząc coś pod nosem o kobietach. Po drodze zjedli część prowiantu i zaspokoili pragnienie, które dawało coraz mocniej o sobie znać, w miarę dalszej wędrówki. Stąpając po rozgrzanych skałach czuli się jakby ktoś kazał im pokonywać rozgrzane węgle z ogniska. Kiedy pokonywali kolejne wzniesienie, dotarli nad skraj ogromnej przepaści. Wyglądało na to, że nie mieli innego wyjścia, jak tylko zejść na sam dól ogromnego zapadliska.  
- Czy to koniec drogi? - spytała Roana wychylając się ze skalnego występu patrząc w dół.
- Musimy zejść, tak prowadzi mapa. Nie twierdziłem, że wyprawa należy do łatwych. Wszyscy wiedzieliście na co się piszemy. - odparł mężczyzna o ciemnych włosach, ocierając pot z czoła.
- Stromo. - powiedział Marek, przyglądając się zejściu.
- Trzymajmy się blisko, chodźcie za mną! - zawołała Roana, schodząc powoli po skalnych występach.
Szli tak w dół, ostrożnie stawiając każdy krok. Czarodziej czuł się jak na obozie przetrwania, albo na kursie alpinistycznym, a nie na niebezpiecznej przygodzie w nieznanym mu świecie. Dziwił się dlaczego nic im nie przeszkadza, chociaż każdy go przestrzegał przed niebezpieczeństwami i potworami.  
Nagle poczuł dziwne wibracje. Wodzony jakby szóstym zmysłem obejrzał się za siebie. Coś było nie w porządku, tylko nie potrafił określić zagrożenia. Wtem zauważył, że z góry lecą w ich kierunku głazy. Tak szybko jak tylko zdołał, przywołał czary obronne. Kryształowa bariera jak parasol odbijała spadające kamienie, jeden po drugim. Roana czym prędzej zlokalizowała skalne zagłębienie i od razu pociągnęła tam za sobą towarzyszy. Ciężko łapiąc oddech przykucnęli pod naturalnym dachem, starając się zebrać myśli.  
- Skąd się wzięły te kamienie? - gestykulował Marek, starając się uspokoić.
- Dziękuję, że nas obroniłeś. - wtrąciła się czarownica po chwili.
Czarnoksiężnik wzruszył ramionami, parsknął tylko na znak pogardy.
- Udało mu się przypadkiem, za co tu dziękować.
Marek w tym momencie nie wytrzymał, chwycił za koszulę mężczyzny i zaczął nim energicznie potrząsać.
- Dlaczego cały czas uważasz, że jestem nieprzydatny? Zrozum, że nie jesteś sam i inni tak samo jak ty, posiadają przydatne zdolności. Współpracuj wreszcie, a nie traktuj mnie jak wroga.
- Jak śmiesz do mnie tak mówić! - oburzył się Falon odpychając chłopaka od siebie. - Spójrz na to inaczej, toleruję cię tylko dlatego, że niektórzy mnie o to prosili. Jestem czarnoksiężnikiem od urodzenia, a ty? Dostałeś moc będąc zwykłym człowiekiem i śmiesz mi mówić co mam robić?

Obaj patrzyli na siebie z takim gniewem, że rudowłosa od razu wtrąciła się w ich kłótnie.  
- Spokój! Zapomnieliście po co tu przyszliśmy? Chcecie zobaczyć Semenę i Jasmin?
Nagle kłócący się zrozumieli, że ich spory tylko stopują wyprawę. Ochłonęli nieco, ale nie odzywali się do siebie obserwując, czy kolejne kamienie nie spadają w głąb przepaści. Falon nie darzył chłopaka sympatią, ale postanowił, że dopóki nie zdobędzie mocy powściągnie skołatane nerwy. Spojrzał na dno urwiska i zaczął dotkliwie żałować, że nie może wezwać Cienia, żeby ich sprowadził bezpiecznie tam dokąd zdążali. Zastanowił się chwilę, po czym wychylił się lekko w górę, starając się zrozumieć, skąd spadają odłamki skalne. Ledwo wystawił głowę, tak samo szybko został zmuszony zrobić unik przed trafieniem jednym z kawałków pokruszonego materiału skalnego. Nie zdążył zauważyć kto lub co kieruje na nich niebezpieczeństwo, próbując odebrać im życie.  
- Słuchajcie, trzeba odwrócić uwagę niewidzialnego wroga. Skały same nie spadają. Stworzę czarem iluzji jakiś twór, żeby w niego trafiały głazy, a wtedy szybko będziecie schodzili, nie ma innego wyjścia. - odezwał się czarnoksiężnik, po czym zaczął koncentrować moc.
Powietrze lekko zadrgało i nagle przed nimi pojawił się wytwór przypominający drapieżnego ptaka, szykującego się do lotu. Ten wzbił się wysoko w powietrze robiąc pętle, z drugiej strony skalnej stromej ścieżki. Od razu poleciały w jego kierunku kamienie, które dzielnie omijał lawirując w powietrzu.
- Teraz! - krzyknął mężczyzna i zaczął schodził ile sił w nogach po kamieniach w dół.
Nie czekając ani chwili czarownica i Marek dołączyli do niego. Biegnąc w panice Roana poślizgnęła się o jeden z poluzowanych stopni, po czym zaczęła osuwać się po gorącym zboczu.
- Roana, nie! - zawołał wystraszony chłopak, starając się ratować kobietę.
Nagle dostał nadludzkiej siły, zbiegał tak szybko, że sam Falon nie mógł go dogonić. Rudowłosa kobieta starała się łapać czegokolwiek, żeby tylko wyhamować okropną podróż po zboczu. Już zbliżając się nad samą krawędź, prowadzącą wprost na dno przepaści, zamknęła oczy przypominając sobie o całym życiu. Kiedy już traciła nadzieję na ratunek, poczuła jak ktoś łapie ją za rękę.
- Marek. - ucieszyła się widząc skupionego czarodzieja, starającego się jej nie wypuścić z rąk.

Falon widząc co się dzieje, szybko przywołał broń magiczną, podając ją w stronę wystraszonej i poranionej czarownicy. Ona widząc ratunek starała się podciągnąć na tyle, by drugą dłonią chwycić zbawienną dla niej broń. Wtem kiedy już prawie udało się jej sięgnąć na rękojeść magicznego przedmiotu, kamienie trafiły w orła wyczarowanego wcześniej przez Falona i niewidzialny przeciwnik skierował swój gniew w stronę niespodziewających się tego przyjaciół.
- Szybko chwytaj! Ostatnia szansa! - wykrzyczał ostatkiem sił czarnoksiężnik, widząc lecące w ich stronę kamienie.
Czarownica w całym obolałym ciele, znalazła nagle tyle motywacji, że zamaszystym ruchem złapała za rękojeść i wtedy obaj śmiałkowie szybko podciągnęli rudowłosą na skalną ścieżkę. Kamienie przeleciały obok nich jak pociski. Marek przywołał kryształową tarczę, osłaniał towarzyszy od uderzeń kamieni. Falon podtrzymując syczącą z bólu towarzyszkę, kierował się ku końcowi ich drogi, na dnie urwiska. Gdy znaleźli się na równym podłożu schowali się za jednym z większych głazów, których było wiele. Ataki nagle ustały i zrobiło się dziwnie cicho. Wtem Marek usłyszał coś, co przypominało mu płynącą rzekę.
- Spójrzcie w tamtą stronę, czy to woda?
W istocie kiedy się tylko obejrzeli, zobaczyli rwącą rzekę. Falon spojrzał na mapę, byli coraz bliżej wejścia do miejsca, gdzie kryła się wielka moc. Czym prędzej pomogli Roanie podejść do wody, po czym kobieta starała się obmyć liczne otarcia na ciele. Syczała przy tym, gdyż szczypały ją poranione miejsca. Zawsze była twarda, więc starała się już tak nie pokazywać po sobie, że odczuwa ból.
- I jak, lepiej się czujesz? - odezwał się Marek, z miną pełną troski.
- Tak, ważne że żyjemy, to się liczy, możemy wyruszać dalej. - odparła w wymuszonym uśmiechu.
Nabrali wody do sakiewek i otrzepując z siebie skalny kurz, doprowadzali się do porządku. Falon ze zdenerwowania, czuł jak pot leje się mu po twarzy. Zdejmując z głowy chustę, która chroniła go przed palącym słońcem, poczuł chwilową ulgę. Namoczył spięte w kucyk włosy i z powrotem opasał głowę chłodnym materiałem. Teraz już nie tylko Roana miała śniadą cerę. Dwoje magów również poczęstowało słońce swymi promieniami na tyle mocno, że ich karnacja stała się wyraźnie ciemniejsza. Zjedli resztki tego co im zostało, po czym spojrzeli na zawiłą mapę.  
- Spójrzcie jesteśmy przy rzece. - mówił mężczyzna, wodząc palcem po ukazanym szlaku.
- Widzę, należy się udać do wejścia starej świątyni. Czuję, że tam skupiło się najwięcej strażników. - podsumowała czarownica, masując zbolałe mięśnie.
- Obawiam się, że przed zachodem słońca nie zdążymy tam dotrzeć. - zmartwił się Marek.
- Więc ruszajmy natychmiast. Szkoda czasu. - odparł Falon, idąc wzdłuż wzburzonej rzeki.

Reszta kompanów natychmiast za nim podążyła, nie protestując. Szli w miarę szybkim krokiem po kamienistym podłożu, a wartki nurt rzeki wtórował im szumem. Jedyne co im pomagało, to obecność wody i lekki chłód od niej bijący oraz orzeźwiająca mgiełka unosząca się od pryskającej o skały cieczy. Nie rosło tam dużo roślinności, ale niektóre przypominały kaktusy i były najeżone wieloma kolcami, więc nieustannie musieli na nie uważać. Chłopak miał rację, gdyż słońce powoli obniżało się na nieboskłonie. Po dłuższej drodze w oddali zauważyli dziwną budowlę, jakby wybudowaną przez cywilizację, która już dawno przestała istnieć. Obsypana z wierzchu pomarańczowym piaskiem wyglądała na bardzo starą i zniszczoną. Jej nieregularne kształty i skruszone sklepienie mogły świadczyć o tym, że dawniej działały tu potężne siły.  
Po boku wyróżniała się tajemnicza dziura, która prowadziła w głąb tego specyficznego miejsca. Z każdym krokiem zapadała coraz bardziej przenikliwa ciemność. Wszyscy czuli, że omiata ich coraz większy chłód, nie czekając ani chwili narzucili ciepłe ubrania. Każdy zaczął się koncentrować na tyle, aby przywołać źródło światła, które chociaż trochę pomoże im iść dalej. Zapanowała absolutna cisza, słychać było jedynie kroki wędrowców, którzy powoli zbliżali się do wejścia w magiczne i przeklęte miejsce. Czuli jak adrenalina zaczyna pulsować w ich żyłach. Pozorny spokój wydawał się zbyt nierealny, gdyż skoro we wnętrzu kryło się źródło o tak wielkiej mocy, dlaczego nikt nie próbował im nadal przeszkodzić? Znajdując się już prawie o krok od czarnej czeluści prowadzącej w głąb budowli, nagle Falon zatrzymał się, stopując przyjaciół.  
- Co się dzieje? - zaniepokoiła się czarownica, obserwując mężczyznę.
- Nie jestem tchórzem, ale nikt jeszcze nie wyszedł cało z tego miejsca. Nie wiem co czeka nas w środku. Z relacji mojego kolegi, wyglądało na to, że przed samym wejściem miały nas przywitać różne stwory i pułapki. A widzicie, że jest za spokojnie, coś jest nie w porządku.
- Nie marudź, to dobrze, że nikt nam nie przeszkadza. - odezwał się Marek.
Stali tak chwilę pełni wątpliwości, ale w pewnym momencie Roana nie wytrzymała i przywołała różdżkę.
- Broń w dłoń i wchodzimy! Nie robimy tego dla siebie. - odparła zatapiając się coraz dalej we wnętrzu budowli.

Czarnoksiężnik za przykładem dzielnej rudowłosej koleżanki, również wraz z bronią wkroczył tuż za nią, a Marek krok za nimi. W bladym świetle ognistej kuli, Falon zauważył na ścianach pochodnie, które można było zapalić. Dmuchnął czarem ognia w jedną, a potem w kolejne jakie ujrzał po drodze. Korytarz rozświetlił blask płomieni, a ściany wykonane z tworzywa, które odbijało światło, dokonały reszty pracy. Już mieli przesuwać się dalej, gdy Marek zauważył dziwny wzór ułożony z kamieni na podłodze. Każdy miał inny symbol i coś musiał oznaczać. Falon starając się przypomnieć podstawy dawnych języków, których uczył się za młodu, zaczął powoli rozumieć co tam napisano.  
- Słuchajcie, nie możemy przejść swobodnie po tym korytarzu, bo zginiemy. Na każdym skrawku kamiennych płyt jest instrukcja. Pokażę wam o co chodzi, patrzcie. - odparł czarnoksiężnik koncentrując energię.
Wywołał lekki wir wiatru, który skierował precyzyjnie na jeden z nich, zwiał z niego leżący na nim pył, po czym delikatnie postawił stopy na jego powierzchni. Następny spalił płomieniem i po zwęglonym pyle przeszedł dalej.  
- Teraz rozumiem, a co jeśli nie zrobi się tego co potrzeba? - spytał Marek.
- To patrz! - krzyknęła Roana i tam gdzie powinien uderzyć wiatr rzuciła ogniem.
Nagle ze ściany jak błyskawica w ogromnie szybkim tempie wyleciał ostry jak brzytwa pocisk, który wbił się w przeciwną ścianę korytarza jak w masło. Marek aż odskoczył na bok.
- Bez odpowiedniej wiedzy nie da rady, ja i Roana znamy ten język, więc będziemy prowadzić. Idź dokładnie za nami i tylko po tych płytach, które są odczarowane. - odparł Falon po czym rzucił kolejny czar.

Używali tak różnych rodzajów magii, aż w pewnym momencie mężczyzna zrozumiał, dlaczego Ena prosiła, żeby wzięli go ze sobą. Zatrzymali się przed kolejnym stopniem i wtedy czarnoksiężnik zwrócił się do czarodzieja.  
- Masz szansę się wykazać. Czar światła rzuć dokładnie w to miejsce. - wskazał różdżką jakby od niechcenia na kolejną płytę.
- A czemu ty nie możesz? - dodał z przekorą w głosie młodzian.- Niech zgadnę, nie jesteś czarodziejem.  
Mężczyzna wzruszył ramionami i odsunął się do tyłu, żeby zrobić miejsce towarzyszowi. Marek z uśmiechem na twarzy przywołał świetlisty krąg i skierował go prosto we wskazaną płytę. Jej powierzchnia zmieniła się, jak pozostałe odczarowane wcześniej.  
- I bez Marka nie doszlibyśmy dalej. - podsumowała kobieta, patrząc na Falona, który udawał, że nic go to nie interesuje.
Przewrócił tylko oczami, w duchu przyznał im rację. Nie miał jednak zamiaru przyznać się do tego głośno, duma mu nie pozwalała.  
Stanęli nagle przed ogromnymi wrotami. Na nich również umieszczone były dziwne symbole, o których znaczeniu młody czarodziej nie miał żadnego pojęcia. Mężczyzna wyjął sakiewkę z wodą i odlał nią powierzchnię pokrytą napisami, po czym koncentrując siły magią mroku pchnął ogromne drzwi, które ustąpiły na tyle, że zaczęły się otwierać coraz szerzej. Nie wiedzieli co ich czeka, ale nie mogli zawrócić, zbyt wiele mieli do stracenia. Z bijącym sercem czekali, co się wydarzy za chwilę.

AuRoRa

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 3689 słów i 20726 znaków. Tag: #fantasy

3 komentarze

 
  • dreamer1897

    Brawa dla Uli za podjęcie się tak ciężkiej misji, wielka odwaga. Nie ładnie, że Roana tak sobie pogrywa z Falonem. Zejście mogła przypłacić życiem ale całe szczęście, że Falon się nie obraził i pomógł ją ocalić. W końcu Marek pokazał, że jest im potrzebny.

    3 sty 2019

  • AuRoRa

    @dreamer1897 Ula potrafi pomóc, zwłaszcza w takiej sytuacji, gdzie grozi im niebezpieczeństwo. Marek miał dość spychania go na bok, w końcu zna takie czary, których nie poznał Falon. Ruda daje radę, choć czasami nie pomyśli ;)

    4 sty 2019

  • AnonimS

    Chyba najciekawszy odcinek. Podróż trójki pokazana z wszystkimi cechami rywalizujących z sobą osób.  Pozdrawiam

    3 sty 2019

  • AuRoRa

    @AnonimS dzięki, wyprawa różnych osobowości w jednym celu potrafi napsuć nerwów. Trochę pułapek jeszcze będzie na nich czyhało ;)

    3 sty 2019

  • AnonimS

    @AuRoRa też się tak domyślam

    3 sty 2019

  • emeryt

    @AuRoRa, dziękuję i przy okazji życzę Tobie dużo, dużo zdrowia, oraz samych szczęśliwych chwil w tym roku. Tylko nie zapomnij o nas. twoich czytelnikach i fanach twoich opowiadań.

    2 sty 2019

  • AuRoRa

    @emeryt dzięki, wzajemnie, zdrowia na pierwszym miejscu :) Pamiętam o czytelnikach, nadrabiam zaległości po świętach :)

    3 sty 2019