Nigdy nie spoglądaj wstecz. cz.3

Wyciągnęłam komórkę z kieszeni i wysłałam Lauren sms‘a, z treścią że już jestem na miejscu. Wyjęłam torby z zakupami i poszłam w stronę domu. Nagle usłyszałam skrzypnięcie i w otwartych drzwiach stanęła moja przyjaciółka. Odłożyłam siatki na ziemie i poszłam w jej kierunku. Kiedy mnie zobaczyła jej oczy rozbłysły radośnie.
-Emily! –wykrzyknęła promiennie. Nareszcie jesteś! –dodała, po czym wpadła w moje ramiona i mocno mnie uściskała. Tak strasznie cieszę się że ją widzę i oczywiście odwzajemniam jej gest.
-Hej Lauri, też tęskniłam –mówię po czym zaczynam się śmiać.
-Lepiej chodź do środka, muszę Ci pokazać caaały dom –mówi z entuzjazmem w głosie.  
-Jasne, już nie mogę się doczekać –odpowiadam, biorąc torby. Kiedy jesteśmy już w środku, po prostu opada mi szczęka. Oczywiście wiedziałam że dom, w którym teraz zamieszkam jest piękny, ale nie sądziłam że aż tak. Cały jest bardzo jasny i nowoczesny. Co mnie bardzo zdziwiło, gdyż myślałam że dziadkowie Lauren gustują w bardziej staromodnym stylu. Po lewej stronie naprzeciwko wejścia, znajdują się ogromne szklane schody. Na ścianach wiszą naprawdę ładne obrazy, przedstawiające różnorodne krajobrazy. W około jest bardzo dużo kwiatów z czego jestem bardzo zadowolona. Na prawo znajduje się dosyć duży salon z ogromnym telewizorem, białą kanapą i niewielkim stolikiem. A w najbardziej oddalonym kącie stoi przepiękny czarny fortepian. W pomieszczeniu, naprzeciwko salonu znajduje się kuchnia, która jest naprawdę bardzo ładna. Wszystko jest równo poukładane i każda rzecz leży na swoim miejscu. Lauren prowadzi mnie na górę, gdzie znajdują się nasze pokoje. Jeden mój, jeden jej i co najlepsze każda ma własną łazienkę co naprawdę mnie cieszy. Na końcu korytarza, są drzwi prowadzące na taras, z którego widok jest przecudowny.  
-No, na dzisiaj już starczy tego zwiedzania. A jutro pokaże Ci ogród. Na pewno jesteś zmęczona –mówi uśmiechając się. Jeszcze zanim przyjechałaś, zamówiłam pizzę. Masz ochotę?
-No pewnie –odpowiadam szczerząc się do niej jak głupia. Schodzimy na dół do kuchni, Lauri nalewa nam soku do szklanek i zaczynamy jeść. Jestem naprawdę bardzo głodna. Moja przyjaciółka podnosi szklankę i mówi:
-Wznieśmy toast. Za Emily. Uśmiecham się.
-Za Lauren –odpowiadam.
-Za nowy początek –odpowiadamy jednocześnie i po chwili zaczynamy się śmiać. Kończymy jeść i razem z Lauri zabieramy się do przenoszenia moich rzeczy na górę. Jest ich niewiele, tylko kilka kartonów, więc idzie nam całkiem nieźle. Po około 10 minutach wnosimy ostatni karton. Razem z Lauren postanowiłyśmy obejrzeć jeszcze jakiś film, przy okazji zajadamy się naszymi ulubionymi lodami o smaku miętowym. Pod koniec filmu widzę że moja przyjaciółka przysypia.  Ja też jestem już naprawdę zmęczona i marze tylko o tym żeby wziąć prysznic i iść spać. Budzę ją, wyłączam telewizor, po czym razem wchodzimy na górę. Kieruję się w stronę swojego nowego pokoju, jednak w połowie drogi zatrzymuje mnie głos:
-Witaj w domu Em –mówi Lauren przytulając mnie. Po chwili każda z nas może w końcu iść do siebie.  
Mój pokój jest bardzo przytulny, stoi w nim średniej wielkości łóżko, obok została umieszczona mała szafeczka z lampką, jest też szafa z lustrem, komoda na której stoi mały telewizor, a także biurko. Jest tu wszystko czego potrzebuję. Jestem wyczerpana, więc rozpakowywanie zostawiam na jutro. Biorę długi, a zarazem bardzo przyjemny prysznic po czym przebrana w piżamę, wczołguję się pod kołdrę. Przez chwilę wpatruję się w ekran telefonu. Oczywiście mam kilka nieodebranych połączeń i sms’ów od Alexa. Notuję sobie w głowię, żebym jutro do niego oddzwoniła. Moją uwagę przyciąga leżący na podłodze mały papierek, dlatego schylam się po niego i od razu przypominam sobie że to numer telefonu, nowo poznanego dzisiaj chłopaka. Uśmiecham się na samo jego wspomnienie i chowam ową karteczkę do szuflady razem z telefonem, jednak na początku go wyciszając. Gaszę lampkę i przez jakiś czas spoglądam przez okno obserwując migające gwiazdy. Do mojej głowy po raz kolejny napływa obraz jego błękitnych oczu. Nie wiem dlaczego ciągle o nim myślę. Przecież przez ostatnie kilka godzin zapomniałam że w ogóle kogoś poznałam, a teraz znowu wspomnienia o nim, jego ustach, oczach zalegają mi w głowie. Chyba naprawdę jest ze mną coś nie tak –karcę się w duchu i zaczynam cicho chichotać. Zastanawiam się nawet, czy będzie okazja żeby do niego zadzwonić. Nadal patrząc w gwiazdy, moje oczy zaczynają opadać i nawet nie wiem kiedy, powoli zasypiam.  

-Em –słyszę za sobą głos. Nie bardzo wiem kto to może być, więc po prostu idę dalej. W około rośnie pełno drzew, a drogę porasta duża ilość kwiatów w najładniejszych odcieniach fioletu, zieleni i błękitu.  
-Emily! –ponownie słyszę ten głos i dla świętego spokoju, odwracam się. Kilka metrów przede mną stoi całkiem przystojny chłopak, który przygląda mi się z troską w oczach. Coś podpowiada mi że chyba go znam, a do głowy wpada mi jedno słowo. Shane. To chyba jego imię. Tylko skąd je znam? Chłopak podchodzi do mnie i słyszę jego szept:
-Emily, dlaczego mi uciekłaś? Patrzę na niego zdziwiona, ale za chwilę posyłam mu nieśmiały uśmiech.  
-Tęskniłem za Tobą –mówi po czym, bierze do ręki mój kosmyk włosów i zakłada mi go za ucho, a ja zerkam w jego stronę. Jedyne co widzę, to błękit jego oczu..

Budzę się tak nagle, czując jakby moje serce miało mi zaraz wyskoczyć z piersi. Powoli siadam i próbuję uspokoić oddech. Właściwie to nie pamiętam co mi się śniło, ale mam nadzieję że więcej nie powtórzy mi się taki sen, jeśli właśnie tak mam się budzić. Zamglonym wzrokiem patrzę przed siebie, po chwili kierując wzrok w stronę okna. Na zewnątrz jest już jasno, więc wyjmuję telefon z szuflady i sprawdzam godzinę. Dochodzi 9. Na szczęście jestem w miarę wyspana, więc postanawiam nie kłaść się dalej spać. Żwawym krokiem podchodzę do kartonów ustawionych pod ścianą. Szukam tego co jest mi teraz najbardziej potrzebne czyli bielizna, koszulka i krótkie spodenki. Udaję mi się wyłowić najzwyklejszy czarny t-shirt, jeansowe szorty i komplet czarnej bielizny. Na szczęście, ręcznik i kosmetyczka leżą już w łazience. Tym razem biorę szybki prysznic. Po wyjściu z łazienki, susze moje włosy. Są one z natury proste więc nie musze używać prostownicy. Wykonuję lekki makijaż i zakładam na siebie, wcześniej przygotowane ubrania, wkładam telefon do kieszeni, po czym schodzę na dół. Salon świeci pustkami więc idę do kuchni. Tam jednak też nie zastaje Lauren. Pewnie jeszcze śpi –myślę, jednak za chwilę dostrzegam małą różową kartkę leżącą na blacie. Biorę ja do ręki i czytam:
„Em, musiałam coś załatwić, ale nie martw się, góra 3 godziny i jestem z powrotem. Całuski, L.”
Odkładam liścik w to samo miejsce i pochodzę do lodówki, wyciągając mleko. Zamykając ją, dostrzegam małe zdjęcie podtrzymywane kolorowym magnesem w kształcie kwiatka. Na fotografii jestem ja razem z Lauren na obozie, na którym się poznałyśmy. Pamiętam że to zdjęcie zrobiła nam Maggie, nasza opiekunka z obozu. Od razu uśmiechnęłam się na samą myśl o starych czasach. Nagle zaburczało mi w brzuchu, więc czym prędzej zaczęłam szukać płatków w szafkach. Po śniadaniu poszłam na górę żeby rozpakować wszystkie swoje rzeczy. Zajęło mi to około godziny i kiedy już skończyłam poszłam na dół i weszłam do ogrodu. Rozejrzałam się w około. I mogłam stwierdzić tylko jedno. Że jest naprawdę piękny. Wszędzie rośnie dużo kwiatów i to we wszystkich kolorach. W lewym rogu stoi niewielkie drzewo i jeżeli się nie mylę, jest to wierzba, zaś po prawej stronie znajduje się śliczne oczko wodne z małym wodospadem. W środku pływa kilka złotych rybek. Obok znajduję się ławeczka, na której przysiadam. Nie minęło kilka sekund, a słyszę dzwonek telefonu. Oczywiście od razu odbieram nawet nie patrząc kto do mnie dzwoni.
-Halo?
-Emily, no w końcu. Dlaczego ode mnie nie odbierasz? –słyszę po drugiej stronie zirytowany głos Alexa. Martwiłem się. Czy już jesteś na miejscu? –mówi, nie dając mi nawet odpowiedzieć.
-Hej Alex, też Cię miło słyszeć –odpowiadam lekko rozbawiona.
-Em to nie pora na żarty, czy możesz mi odpowiedzieć –słyszę że się niecierpliwi więc mówię:
-Naprawdę Cię przepraszam, Alex. Ale byłam wczoraj padnięta i zupełnie wyleciało mi z głowy, żeby do Ciebie zadzwonić. Tak, jestem już u Lauren. Nie musisz się martwić,
-Uh to dobrze, bo już się bałem że coś Ci się stało. Naprawdę nie wiem po co Ci komórka, jeżeli prawie nigdy jej nie odbierasz –odpowiada  z wyrzutem. Zaczynam się śmiać.  
-Oj no wiesz że zawsze, mam coś na głowie, albo po prostu zapominam odebrać, ale obiecuję że od dzisiaj to się zmieni. Będę odbierać każdy telefon od Ciebie, co Ty na to? –pytam żeby go udobruchać.
-Trzymam Cię za słowo Em –słyszę jak mówi i wzdycha.  
Między nami nastaje cisza, a ja słyszę w oddali swoje imię. To Lauren już wróciła.
-Słuchaj Alex, muszę już kończyć.
-Naprawdę? Nie możesz poświęcić nawet chwili, swojemu najlepszemu przyjacielowi? –pyta ze smutkiem w głosie.
-Emily, gdzie jesteś? –głos Lauri słychać coraz bliżej, widocznie szuka mnie po całym domu.
-Alex, nie teraz –odpowiadam czym prędzej.
-Tęsknie za Tobą, Em –mówi, a mi robi się strasznie smutno.
-Wiem, ja za Tobą też, ale muszę już kończyć, Zadzwonię wieczorem, obiecuję, kocham Cię Alex –mówię i rozłączam się, tym samym nie dając mu czasu na odpowiedź. Chowam telefon do kieszeni i idę w stronę domu. W kuchni czeka na mnie uśmiechnięta przyjaciółka. Na mój widok wstaje i mówi:
-Zupełnie zapomniałam.  Wczoraj coś Ci obiecywałam. –mówi, a jej oczy świecą się radośnie.
-Czas na niespodzianki. Gotowa? –pyta, spoglądając na mnie z szerokim uśmiechem.






Witam ponownie, oto trzecia część ;) Mam nadzieję że się spodoba. Czekam na wasze, pozytywne i negatywne komentarze, które na pewno zmotywują mnie jeszcze bardziej do pisania :)

luvhope

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1885 słów i 10490 znaków.

1 komentarz

 
  • Dream

    Część świetna :P Pisz szybciutko, bo ciekawość mnie zżera co to za niespodzianki  :D :D

    11 mar 2016