Za bardzo - Rozdział 18

Trochę mnie poniosło, więc rozdział +18 :)
________________________

Mija tydzień od ostatniej rozmowy z Szymonem. Oboje byliśmy zbyt zapracowani i ciągle się mijaliśmy. Z jednej strony pozwoliło mi to ocenić na chłodno całą sytuację, ale z drugiej... zaczęłam też tęsknić.

Kroję marchewkę i martwię się o tę pokręconą relację z Szymonem. Odczuwam strach, bo jeśli przyjaciółka ma rację, to zostanę z niczym. Znowu. Nawet nie wiem, czego mam się spodziewać. Mamy spróbować, ale co to tak naprawdę oznacza? Czy pocałuje mnie, gdy wróci do domu?

Zamieram, a nóż zawisa w powietrzu.

Nie wyskoczę z tym pierwsza ani nie uwieszę się mu na szyi. Nie będę też naciskać. Dla niego to coś nowego. Gdy poczuje się zbyt przytłoczony, próba dobiegnie końca. Prawie pokłóciłam się z Mają, więc tym bardziej nie mam zamiaru dawać jej żadnych argumentów.

Kiwam gwałtownie głową i wracam do krojenia.

Tak, będę cierpliwa. Przecież potrafię taka być. Dam mu tyle czasu i przestrzeni, ile będzie potrzebował. Sama mam złe doświadczenia z facetami, więc takie ostrożne podejście wyjdzie mi na dobre. A co do seksu... Cóż, to przecież nic takiego. Ludzie chodzą ze sobą do łóżka bez miłości. Dopóki moje serce nie będzie wykrzykiwać jego imienia, nie muszę się bać.

Oddycham ciężko. Za plecami słyszę dźwięk otwieranych drzwi. Od razu moje ciało się spina. Sięgam po paprykę i zaczynam ją szybko kroić – idzie mi to stanowczo za szybko. Zatrzymuję spojrzenie na cebuli, ale nagle czuję ciepłą dłoń na biodrze. Szymon odwraca mnie i całuje prosto w usta. Unoszę brudne dłonie, chociaż tak bardzo chcę go objąć.

– Hej – mruczy, a potem się odsuwa. Zerka przez moje ramię, a na jego twarzy pojawia się szeroki uśmiech. – Czyli jemy dzisiaj razem?

– Gulasz węgierski potrzebuję więcej niż pięć minut – odpowiadam rozbawiona.

– Ale ja już nigdzie się nie wybieram. – Puszcza do mnie oko. – Muszę trochę przeorganizować terrarium Smitiego. Możesz mi pomóc, jeśli... tylko chcesz.

Wpatruję się w niego szeroko otwartymi oczami.

– A może ty zajmiesz się swoim... pupilkiem, a ja dokończę gotowanie obiadu? – proponuję, próbując się nie wzdrygnąć.

Szymon łapie mnie za przedramię i przyciąga do siebie.

– To najłagodniejszy pająk, jakiego mam. Nie pozwoliłbym ci być przy innym.

Moje serce drga.

– Bo przez mój krzyk mógłby uciec?

– Nie, bo mogłabyś znowu przestać oddychać – odpowiada cicho.

Wtulam twarz w jego koszulkę i zaciskam mocno powieki.

– Możesz mnie objąć, wiesz?

Chcę zaprotestować, ale wtedy Szymon łapie mnie za dłonie i kładzie je sobie na plecach.

– Kroiłam...

– No i co z tego? – prycha. – Trochę marchewkowo–paprykowych plam nie zaszkodzi tej koszulce. Przeżyła gorsze rzeczy, uwierz mi!

Śmieję się krótko, a potem odchylam głowę i prowokacyjnie patrzę mu w oczy.

– Chcesz odwrócić moją uwagę od swoich pająków?

– Też. – Kiwa powoli głową. – Ale gdybym naprawdę chciał ją odwrócić, zrobiłbym coś innego. – Łapie mnie za biodra i sadza na szafce. W ostatniej chwili odpycham deskę razem z nożem. Dotyka moich ud i rozsuwa nogi, żeby po chwili stanąć między nimi. – Na przykład... to.

Ujmuje moją twarz w dłonie i całuje. Zarzucam mu ręce na szyję, a dłonie zaciskam w pięści. Wiem, co mówił, ale nie zamierzam go dotykać. Chyba nawet jestem skłonna podziękować warzywom – dzięki nim moje postanowienie jest możliwe do zrealizowania. Szymon ma inne zdanie, bo dosłownie po chwili wsuwa rękę pod moją bluzkę i dotyka skóry. Przyciągam go bliżej, pozwalając jego językowi robić wszystko, na co ma tylko ochotę. Zniecierpliwiona dłoń przesuwa się w stronę stanika. Moje ciało zaczyna drżeć. Lubię ten stan. Szymon rozpina stanik i obejmuję dłonią moją pierś. Jesteśmy tak blisko siebie, że zaczynam czuć go całą sobą.

– Myślisz, że obiad może poczekać? – pyta między pocałunkami.

– Myślisz, że twój pająk jest dobroduszny i...

Śmieje się cicho, wsuwa dłonie pod moje uda i podnosi. Oplatam go nogami w biodrach, cały czas całując jego natarczywe usta. Myślami krążę wokół ostatniej nocy. Pamiętam co czułam, gdy był we mnie. Pamiętam, jak moje serce szalało w piersi, gdy potem długo mnie przytulał. Chcę to wszystko poczuć ponownie, dlatego staję się jeszcze bardziej zachłanna. Nagle zamieram.

– Ale może...

– Hm? – mruczy, wciąż nie przestając mnie całować.

– Muszę...

– Nie będziesz potrzebowała rąk – mówi niskim tonem. – Sam się wszystkim zajmę. – Zasysa moją dolną wargę. – W takim momencie się nie przerywa, wiesz? Idziemy do ciebie. – Czuję, jak jego usta układają się w uśmiech. – Koniec dyskusji.

Nic więcej nie mówię i pozwalam się zanieść do mojego pokoju. Od razu kładzie mnie na łóżku. Prostuje się i ściąga koszulkę. Nie odrywam od niego oczu, a serce jest bliskie szaleństwa. Szymon obrzuca mnie jednoznacznym spojrzeniem, gdy pozbywa się spodni. Zasycha mi w ustach. Chcę się odezwać, ale nie ufam sobie w tym momencie.

W kuchni narzuciłam sobie jakieś zasady, ale chyba już o nich zapomniałam.

Szymon dobiera się do moich spodenek i ściąga je, nie odrywając ode mnie wzroku. Kiedy kładzie się na mnie, wszystkie myśli ulatują z mojej głowy. Chcę go dotknąć, ale wtedy odsuwa się, chwyta moje oba nadgarstki i unieruchamia ręce nad głową. Wolną dłonią dotyka mojej dolnej wargi, a usta automatycznie się rozchylają. Szymon wygląda na zamyślonego. Chcę go ponaglić, ale wtedy wreszcie decyduje się mnie pocałować.

Ten pocałunek wywołuje burzę w moim ciele.

Staram się zatrzymać uczucia, które próbują wypełnić moje serce. To tylko seks. Nieważne, co powiedział wcześniej. To tylko głupi seks.

Wmawiam to sobie dalej, gdy wsuwa dłoń w moje majtki, a ja cała płonę. Całuję go mocniej, żeby przestać analizować. Uścisk na nadgarstkach również się wzmacnia.

– Czekaj – rzuca szybko i sięga po swoje spodnie. Wyciąga portfel z tylnej kieszeni, a z niego – prezerwatywę.

– Ten moment mi ostatnio umknął? – pytam, starając się przezwyciężyć chęć przytulenia się do niego.

Podnosi na mnie wzrok. Zauważam błysk w orzechowych oczach, od którego cała mięknę.

– Przypominam, że obiad...

Szymon zamyka mi usta szybkim pocałunkiem. Ma głupi uśmiech na twarzy, gdy się odsuwa.

– No co? – prycham, bębniąc palcami o ramę łóżka.

– Jesteś bardzo grzeczna, jeśli tylko zechcesz.

Rozsuwam szeroko nogi, rzucając Szymonowi bezwstydne spojrzenie. Zamiera. Ucieka wzrokiem w stronę moich majtek. Trwa to tylko kilka sekund, potem ściąga bokserki i nakłada prezerwatywę. Ponownie okrywa mnie swoim ciałem, wspierając się na przedramionach. Wypycham biodra w górę, a Szymon wydaje z siebie jęk.

Chcę go poczuć, więc mam nadzieję, że wreszcie pozbędzie się moich majtek, ale tego nie robi. Znowu.

– Chyba o czymś zapomniałeś – jęczę, gdy jego penis wbija się w mój brzuch. Układa się niżej, więc jęczę jeszcze głośniej. – Szymon!

– Nie zamierzam cię bardziej rozbierać – mówi, odsuwając palcami materiał majtek. – Podniecasz mnie w takiej wersji.

Przymykam powieki, gdy czuję jego palce w sobie, które szybko zostają zastąpione czymś większym. Ignoruję napięty materiał majtek ocierający się o moje najwrażliwsze miejsca i odchylam głowę, a Szymon wtula twarz w zagłębienie mojej szyi. Jest tak blisko, że całkowicie tracę głowę. Jego ciepły oddech wytrąca z rytmu moje serce. Myślę tylko o tym, żeby być bliżej niego. Pragnę zniknąć w jego ramionach i już w nich zostać. To niepokojące uczucie, ale spycham na bok wszystkie obawy.

Jesteśmy tu razem, a on wtula się we mnie. Czy to naprawdę nic nie znaczy?

Pchnięcia stają się mocniejsze i szybsze. Drżę z podniecenia. Gdybym tylko mogła go dotknąć... Poruszam rękami, ale Szymon wzmacnia uścisk. Całuje mnie w bark, więc nieruchomieję.

– Leż spokojnie – mówi zachrypniętym głosem, a potem znowu całuje mnie w to samo miejsce. – Uwielbiam twój zapach.

Wypycham biodra, a on przyspiesza. Znowu go wyprzedzam. Zamroczona, pozwalam drżeć mojemu ciału i rozpadać się w ramionach Szymona, który dochodzi chwilę później. Biorę głęboki wdech, ale natychmiast krzywię się z bólu. Ostre zęby wbijają się w mój bark.

– Ugryzłeś mnie? – szepczę rozemocjonowanym głosem.

Zaczyna obcałowywać to miejsce.

– Ostatnio też to zrobiłem.

Przypominam sobie o siniakach.

– I to nie jeden raz – wypominam mu.

Całuje linię mojej szczęki, podbródek, a potem usta.

– Nie mogłem się powstrzymać.

Przez chwilę patrzy mi w oczy.

– Wracamy do kuchni? – pyta.

Nie chcę, żeby odchodził. Ostatnio tak długo mnie przytulał... Przygryzam wargę, bo przecież coś sobie obiecałam. Nie będę naciskać ani niczego wymagać, dlatego kiwam powoli głową.

– Gulasz sam się nie zrobi – mówię, panując nad swoim głosem, żeby nie zabrzmiało w nim rozczarowanie.

– Smiti sam nie posprząta swojego...

– Czy ty właśnie wspominasz o swoich pająkach, gdy...

Zamyka mi usta pocałunkiem i znowu czuję, że się uśmiecha.

– Dlatego jesteśmy w twoim pokoju. Raczej nie zniosłabyś pajęczej widowni.

Zaciskam mocno powieki.

– Musisz? – jęczę.

Wybucha śmiechem, ale szybko poważnieje. Całuje mnie w nos i wstaje. Czuję... pustkę, ale wmawiam sobie, że to wynik dobrego seksu. Otwieram oczy i patrzę na Szymona. Nie odrywa ode mnie wzroku. Nie spoglądam w dół całkowicie świadomie.

– Nie musisz się ubierać – mówi, podnosząc z podłogi bokserki i spodnie, które ubiera w pośpiechu.

– A co z tego będę miała?

Jego ręce nieruchomieją. Zerkam w stronę rozpiętego rozporka.

– Najlepszy orgazm w swoim życiu – odpowiada, oblizując dolną wargę.

Cała czerwona przewracam się na brzuch.

– Szymon!

Nachyla się nade mną i klepie w tyłek.

– Chyba wolę cię trzeźwą – rzuca rozbawiony, a potem odgarnia moje włosy i całuje mnie w kark. – Pijana... mnie przerażasz.

Obracam głowę i przewracam oczami, bo mina Szymona wyraża coś odwrotnego niż jego słowa.

– Idź już, bo muszę się doprowadzić do porządku i ugotować nam wreszcie obiad.

– Mogę ci pomóc – oferuje się Szymon.

– Obmacywanie mnie w niczym nam nie pomoże.

– Ale będzie przyjemnie. – Puszcza do mnie oko. – A teraz wstawaj. Mamy dużo do zrobienia.

Patrzę na niego zszokowana. Czy to na pewno jest Szymon? Co się z nim stało?

Nie komentuję jego zachowania, ale obieram je za dobrą monetę. Może wcale nie jest taki kiepski w te klocki? Może jednak to wina nieodpowiednich dziewczyn?

***

Pochylam się nad garnkiem, w którym znajduje się ten cały Smiti. Trzymam dłoń na gardle, bo przy każdym ruchu odnóża zaczyna brakować mi powietrza. Jestem nienormalna, skoro jeszcze stąd nie wyszłam. I chyba żałuję, że najpierw zjedliśmy obiad. Zerkam przez ramię, ale Szymon jest zbyt zajęty sprzątaniem terrarium, żeby zwrócić na mnie uwagę – może tylko sprawia takie wrażenie.

– Dobrze, że kupiłeś nowe garnki – mówię na głos.

– Nie chcesz go potrzymać?

Mrugam nerwowo, a moja twarz robi się czerwona.

Szymon na krótką chwilę skupia na mnie wzrok, więc od razu dostrzegam złośliwy uśmiech. Mrużę oczy, a on parska śmiechem.

– Nie wiem, jakie myśli chodzą ci po głowie, ale ja pytałem o pająka.

– Przecież wiem – burczę, zawstydzona, obracając się w stronę Smitiego. – Jest całkiem okej, gdy się nie rusza.

– Okej?

– Za wcześnie bym nazwała go przystojniakiem, ale... – Kiwam wolną głową. – Może jednak nie wygląda jak potwór.

– Ani włochata bestia? – dopytuje.

Obracam gwałtownie głowę i wbijam wzrok w rozbawionego Szymona.

– Przeciągasz strunę! To nie była miłość od pierwszego wejrzenia, więc... – Przełykam z trudem ślinę, zerkając kątem oka na pająka. – Smiti musi się postarać, żeby mnie do siebie przekonać.

– Dobrze, że nie zna takich sztuczek jak ja.

Kręcę głową z niedowierzaniem.

– Ktoś tu jest zbyt pewny siebie.

Nagle marszczy brwi i opiera się dłońmi o stół.

– Dalej jestem stukniętym dupkiem?

– Czasami – odpowiadam z wahaniem.

– To nie ma źle – rzuca lekko i wraca do porządkowania terrarium.

Właśnie wrzuca piasek do torfu i miesza wszystko palcami, potem wrzuca kawałek kory i co chwilę przenosi go w inne miejsce. Przechylam głowę, przyglądając się temu z zaciekawieniem.

– Co robisz? – pytam.

– Ozdabiam.

Unoszę brwi.

– Ozdabiasz? – Podchodzę bliżej. – Ten kawałek kory wygląda marnie. Jeśli wszystkie twoje terraria tak kiepsko wyglądają, to ja się wcale nie dziwię, że Smiti uciekł.

– Przecież już je widziałaś – mówi oskarżycielsko.

– Nieprawda! – obruszam się i krzyżuję ramiona na piersiach. – Skupiałam się na tej ogromnej, włochatej bestii, która chciała mnie pożreć!

Szymonowi drgają kąciki ust.

– Czy ty się znowu ze mnie nabijasz? – naskakuję na niego.

– Jeszcze przed chwilą...

– Smiti nie jest zły, ale nie mogę tego samego powiedzieć o reszcie – wyjaśniam.

– Dobra. – Szymon unosi dłonie w poddańczym geście i robi krok do tyłu. – Pokaż, co potrafisz, skoro jestem taki kiepski.

Mrużę oczy, podchodząc do terrarium. Zerkam na wszystkie dziwne rzeczy, które leżą wokół niego. Dotykam palcem ust, układając w głowie projekt. Szymon milczy. Skrępowana, staram się odgonić pokręcone myśli i zaczynam działać. Dodaję do marnej kory jeszcze dwa takie kawałki, tworząc prowizoryczną jamkę. Przed nią kładę kamień, który trzyma całą konstrukcję w całości. Chcę sięgnąć po rośliny, ale Szymon łapie mnie za nadgarstek. Podnoszę na niego wzrok i zauważam, że ma nieciekawy wyraz twarzy, jakby coś mocno nim wstrząsnęło.

– Rośliny to nie jest najlepszy pomysł – mówi zachrypniętym głosem.

– Dlaczego?

– No cóż, Smiti nie jest najbystrzejszym osobnikiem swojego gatunku. – Marszczy czoło. – Ani najzwinniejszym – dodaje. – Rośliny mogą nakłonić go do wspinaczki, a będzie lepiej, jeśli zostanie na ziemi.

Spoglądam w kierunku garnka i czuję smutek, chociaż to dziwne, bo przecież zdzierałam sobie gardło, gdy postanowił zwiedzić kuchnię.

– Inne pająki są mądrzejsze? – zadaję pytanie, wracając spojrzeniem do Szymona, który drapie się po głowie.

– To jest bardzo skomplikowany temat – odpowiada. – Może wprowadzimy Smitiego do jego odnowionego lokum?

Kiwam wolną głową, odsuwając się na bezpieczną odległość. Szymon sięga po garnek, zbliża się do terrarium i delikatnie podnosi pokrywkę. Przechylam się na bok, próbując dostrzec wędrówkę pająka, ale widzę tylko poruszające się odnóża. Czuję dyskomfort. W końcu trudno lubić takie włochate istoty.

– I jak? Podoba mu się? – pytam, bo już nic nie widzę.

– Podejdź bliżej, to sama zobaczysz.

Przewracam oczami.

– Nie możesz zrobić mu zdjęcia? – jęczę.

– Nie – mówi rozbawiony.

Biorę głęboki wdech i bardzo wolno podchodzę do terrarium. Ku mojemu zaskoczeniu... Smiti jest w środku jamki, którą sama stworzyłam.

– Chyba mu się podoba – mówię drżącym głosem.

Szymon obejmuje mnie w talii i całuje w skroń.

– Jestem pewien, że jest zachwycony.

***

Restauracja jest pełna ludzi. Poruszam się niespokojnie na krześle, chociaż absolutnie nikt nie zwraca na mnie uwagi. Mały stolik przy oknie w rogu sali jest wszystkim, o co mogłam dzisiaj prosić. Czuję się tu bezpieczna, ale i samotna. Nie zaproponowałam wyjścia Szymonowi, bo nie wiedziałam jak zareaguje. Ostatnio znowu nie mamy dla siebie czasu. Spędziliśmy miło jedno popołudnie i tyle. Wiem, że jest zajęty – sama również nie narzekam na brak pracy, ale jednak wciąż mi czegoś brakuje.

Rozgrzebuję widelcem resztki twardych polędwiczek, które chyba nie były pierwszej świeżości. Nawet wino smakuje tutaj kiepsko. Lokal nie wygląda źle, ale jedzenie mogłoby być lepsze.

Słyszę krótki dźwięk. Marszczę brwi i odwracam telefon. Na wyświetlaczu zauważam ikonkę powiadomienia.

„Urodziny Kuby!”

Wzdycham ciężko i wchodzę w wiadomości, ale automatycznie czuję ciężar rozczarowania. Kuba nie odpisał na moją ostatnią wiadomość. Odsuwam od siebie talerz i dopijam wino. Przecież nie będę udawała, że zapomniałam! Wystukuję szybkie życzenia: „Wszystkiego najlepszego!” i wysyłam. Stać mnie na więcej, ale nieprzyjemny ucisk w żołądku w niczym nie pomaga.

Wpatruję się wyczekująco w ekran, całkowicie ignorując otoczenie. Cisza.

Kelner dolewa mi wina. Komórka wciąż milczy.

Słońce chyli się ku zachodowi. Ekran telefonu pozostaje czarny.

Kuba wcale nie zamiaru odpisać.

elorence

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i dramaty, użyła 2866 słów i 17120 znaków.

2 komentarze

 
  • Domiii

    super rozdział, czekam na więcej 😘

    25 lis 2020

  • elorence

    @Domiii dziękuję ❤

    25 lis 2020

  • Speker

    Czy naprawdę ludzie, a zwłaszcza kobiety wierzą w sex bez miłości? Każde zbliżenie coś znaczy, każdy pocałunek, każde spojrzenie, każdy szept...
    Ciekawe co z Kubą? Czy jego uczucia mogą, aż tak długo być ukrywane?

    24 lis 2020

  • elorence

    @Speker są ludzie, którzy tak potrafią, ale jest ich niewiele :( A co do Kuby, no to trzeba trochę na niego poczekać :)

    25 lis 2020

  • elorence

    @KontoUsunięte nie taki był mój zamysł, raczej chodzi mi o coś zupełnie innego :) Wiadomo, każdy patrzy na historię inaczej i widzi coś innego. Nie mam zamiaru wtrącać się ze swoimi pierwotnymi założeniami. To super, że czytelnik analizuje po swojemu :)

    25 lis 2020

  • elorence

    @KontoUsunięte tak naprawdę sens jest ukryty w poprzednich rozdziałach :) Na pewno niebawem będzie to bardziej widoczne.

    27 lis 2020