– Jedź do jakiegoś metalowego sklepu, muszę kupić nowy zamek. Zakupy zrobimy wracając – mruknął.
Wyjął chusteczkę ze schowka i przyłożył do krwawiącego miejsca. Zajrzał pod bandaż, myśląc, że typ porozrywał mu szwy. Wszystko było w porządku, bolało go tylko w miejscu zszycia.
Przez całą drogę nie odezwali się do siebie ani słowem. Chłopak po wejściu do domu od razu nalał szklankę alkoholu i klapnął na kanapie. Skrzywił się, bolały go żebra po tych ciosach.
– Może pojedziemy do lekarza? – Dziewczyna usiadła obok.
– Nie.
– Dlaczego go zaczepiłeś? Przecież nic się nie stało. Nie doszedłeś jeszcze do siebie, a już wdajesz się w bójki? – Uderzyła z pretensją, starając się to jednak zrobić bardzo łagodnie.
– Kurwa, ja go zaczepiłem?! – zagrzmiał Trevor, furiacko kopiąc w stół.
Dziewczyna momentalnie ucichła.
– Kurwa! – zaklął soczyście i wyszedł na zewnątrz, trzasnąwszy z całej siły drzwiami.
Wściekły usiadł na schodkach i odpalił Marlboro. Chciał się uspokoić, aby nie straszyć ukochanej. Nie udawało mu się to, zgasił więc papierosa i rozżarzył drugiego. Wciąż miał przez oczami uderzoną, padającą na podłogę dziewczynę, co nie pomagało w ukojeniu nerwów. Siedział tam dobry kwadrans i widząc, że Emma wciąż do niego nie wychodzi, wziął głęboki wdech i wstał.
– Przepraszam. – Delikatnie przytulił dziewczynę. – Po prostu nie mogę ścierpieć jego egzystencji na tym świecie. Ale już niedługo... – rzucił, nie zastanowiwszy się zupełnie nad tym, co mówi.
Emma nadal milczała, chyba jeszcze bardziej ją wystraszył.
– Kotku, przepraszam – powtórzył. – Jestem wkurwiony, pierdolę głupoty. – Przytulił jej głowę do swojego ramienia.
– Boję się, że zrobisz coś złego, dziwnie się zachowujesz – bąknęła dziewczyna.
– Kotku, daj spokój, a co ja mogę zrobić? Pobiłem się z nim, bo wkurza mnie jego zachowanie w stosunku do ciebie, to wszystko. A to, że sobie pogadam... – Trevor zaśmiał się sztucznie.
Emma mocniej wtuliła się w tors szatyna.
– Kotku, wrzuć na luz – uśmiechnął się. – Chcesz wina?
– Nie. Albo chcę, ale dużo lodu.
– Jak pani sobie życzy – rzucił wesoło chłopak i zniknął w kuchni.
Jednak wesoły wcale nie był, ale nie chciał już zagęszczać atmosfery i przy okazji nakręcać samego siebie. Po chwili wręczył Emmie Martini i delikatnie chwycił jej twarz – rumieniec zniknął.
– Muszę się wykąpać. Wino stoi w lodówce, ale jak chcesz lodu, mocno wciskaj guzik kostkarki. To stare gówno, nadaje się już tylko na złom – oświadczył Trevor, ucałował czoło dziewczyny i pokuśtykał do łazienki.
Noga wciąż bolała, ale uwinął się w kilka minut. Emma ledwie upiła alkoholu, szklanka była prawie pełna. Chłopak wziął swoją i znów poszedł po drinka, ale nalał tylko pół.
– Jesteś głodna? Może coś zamówić? – uśmiechnął się niemrawo.
– Niespecjalnie, ale jak chcesz coś zjeść, to dzwoń.
– Nie, zjemy na mieście.
Wziął sklepową torbę i ruszył do drzwi. Zaczął wykręcać zamek, ale ciężko mu szło, śruby były dość oporne. Z każdą minutą robił to coraz bardziej nerwowo, ale milczał i pracował dalej. Gdy wreszcie udało się skończyć, włożył klucz i przekręcił dwa razy – sprzęt działał bez zarzutu. Poszedł do szopy, przyniósł niewielką drewnianą deseczkę i przybił prowizorycznie w miejsce wybitej szyby. Poszarpał nią jeszcze, sprawdzając, czy jest dobrze przymocowana i rzucił młotek na szafkę. Emma cały czas przyglądała się temu w ciszy i zdążyła już zauważyć, że jest zły. Przez te wszystkie dni poznała dość dobrze chłopaka i jego wyrazy twarzy. Usiadł przy niej, ciesząc się, że zamek nie wkurwił go do granic, i dał dziewczynie jeden z kluczy.
– Na wszelki wypadek – wyjaśnił. – Jedźmy coś zjeść?
– Tak.
Dał ukochanej kluczyki i władował się na miejsce pasażera. Zdziwiła ją decyzja chłopaka, ale nie skomentowała. Gdy tylko wyjechali na główną drogę, Trevor znowu zaczął uśmiechać się pod nosem. Emma w moment to wyłapała.
– Co znowu? – Nastroszyła się.
– Nic – odparł, z wymalowanym na twarzy zadowoleniem. – Tommy powinien nauczyć siostrę, jak się wciska pedał gazu – dowcipkował, któryś raz z kolei widząc ten zabawny kaprys, który wykwitł na obliczu dziewczyny i który zawsze poprawiał mu humor. Emma milczała.
– Przepraszam, nie złość się, jaja sobie robię – tłumaczył się rozweselony chłopak.
– Sama pójdę po zakupy – walnęła w odpowiedzi, nie patrząc na pasażera.
– Dlaczego?
– Nie chce znowu patrzeć, jak się bijesz.
– To już skończone.
– Nie, poczekasz w domu, tylko pożyczysz mi samochód.
– Nie.
– Trevor, proszę cię, nie kłóć się ze mną.
– Sama nie pójdziesz, powiedziałem! – Uniósł się chłopak.
– A jak znów go spotkamy i nie będzie sam, co wtedy? Nie chcę, żeby coś ci zrobili. – Emma nie ustępowała.
– Kotku, nie denerwuj mnie, dobrze? Bydlak kręci się po mieście i nie wiadomo, co mu strzeli do łba. Mnie nic nie będzie, ale tobie i owszem. Gnój ostatni raz cię uderzył, rozumiesz? Nie daruję mu tego – poinformował wściekle, dobry humor, który przed chwilą wrócił, został tylko wspomnieniem. I po chuj ta gadka? – fuknął w myślach, rozdrażniony zachowaniem dziewczyny. Emma odpuściła, wiedziała, że i tak nie wygra.
– Jedźmy do Jessicy, zjadłbym jakiegoś hamburgera – oświadczył Trevor.
– Czemu akurat tam? – Dziewczyna z miejsca się zaniepokoiła.
– Bo tam. Nie bój się, nie będzie go, a jak będzie, to nie wejdziemy – przekonywał chłopak; głos mu złagodniał.
Ustąpiła i podjechała pod feralny pub. Usiadła przy stoliku, a Trevor podszedł do lady. Zamówił kanapki i frytki. Sobie wziął podwójną porcję, od czasu, kiedy mniej się truł, miał coraz lepszy apetyt.
– Nie wiesz, co się dzieje z Tommym? Nie mogę się do niego dodzwonić – zapytała barmanka.
– Jest w szpitalu – odparł bez ogródek chłopak.
– Co się stało?
– Jakieś zasłabnięcie, chyba za dużo wypił. Jutro go wypuszczą – załgał.
– Czemu mnie nie powiadomił?
– Nie ma telefonu.
– Zaraz przyniosę wasze zamówienie – mruknęła niemrawo Jessica i zniknęła na zapleczu.
Wrócił do Emmy. Znów był wkurzony, poza tym ręka nie dawała mu spokoju. Dziewczyna zauważyła, że ma grymas na twarzy.
– Coś cię boli? – zapytała niezbyt odważnie.
– Nie.
– Weź tabletkę, nie męcz się.
– Nic mi nie jest.
– Trevor, przecież nie jestem ślepa. Dlaczego zawsze się wypierasz i mnie okłamujesz? Widziałam, jak ścisnął twoją rękę, pojedźmy do lekarza – nalegała dziewczyna.
– Nigdzie nie pojadę, samo przejdzie. Poza tym nie wiem, gdzie zostawiłem prochy, pewnie są u ciebie – syknął nieuprzejmie.
Po chwili się jednak opamiętał i wziął dziewczynę za rękę.
– Wybacz, nie powinienem warczeć. To przez tego chuja. Poszarpał mi nerwy na cały dzisiejszy dzień. Ale to nie jest wytłumaczenie. Przepraszam – jęczał, poczuł się jak kompletny idiota.
– Nie gniewam się, tylko nie rozumiem twego uporu – odparła spokojnie Emma.
Dostali jedzenie.
– Czy o piątej mogę go jeszcze odwiedzić? – zapytała Jessica, patrząc na blondynkę.
– Raczej tak.
Barmanka odeszła, a oni wzięli się za posiłek. Trevor był tak żądny jedzenia, że skończył w okamgnieniu. Znów przypatrywał się ukochanej, chłonąc każdy jej ruch.
– Przestań w końcu! – Emma uderzyła wesołością. – Rozśmieszasz mnie.
Trevor się rozweselił.
– Lubię patrzeć, jak jesz. Już nie będę, jeśli ci to przeszkadza.
– Nie przeszkadza, tylko nie rozumiem, co w tym takiego ciekawego.
– Nie wiem, już tak mam.
Odezwała się komórka chłopaka. Spojrzał na wyświetlacz: Mama. Uśmiech w okamgnieniu zniknął z jego twarzy. Potraktowałem ją jak sukę, a ona jednak dzwoni? Czego znowu chce? – pomyślał zły.
Melodia w telefonie ucichła, ale za chwilę rozbrzmiała ponownie. Trevor się zerwał i wyszedł na zewnątrz.
– O co chodzi? – burknął w słuchawkę.
– Cześć, synku. Wszystko dobrze? Martwię się o ciebie – wydusiła ciężko kobieta.
– A czemu miałoby być niedobrze? – mruknął nieprzyjaźnie chłopak.
– Po naszym ostatnim spotkaniu boję się, żeby coś głupiego nie przyszło ci do głowy.
– Wszystko jest w porządku.
– Widziano cię z jakąś kobietą. Kim ona jest? – wyjechała matka.
To przelało czarę goryczy.
– To tak się martwisz?! – wrzasnął Trevor. – Mów, że dzwonisz, żeby się wypytać!
– Martwię się, pytam przy okazji. To taka wielka tajemnica? – kontynuowała kobieta.
Trevor jeszcze bardziej się wściekł. Słysząc barwę jej głosu, odniósł wrażenie, że matka nic sobie nie robi z jego zdenerwowania.
– Tak, tajemnica – odparł zimno.
– Czy to twoja dziewczyna?
– Nieważne.
– Mogę ją poznać?
– Nie.
– Dlaczego?
– Kurwa, bo nie! I nie dzwoń więcej, jak masz zamiar naciskać! – ryknął chłopak i wyłączył rozmowę.
Nie dał rady dłużej, matka doprawiła jego „wspaniały” humor, doprowadzając go do szewskiej pasji. Emma za chwilę do niego wyszła.
– Co się stało? – Zapytała od razu, widząc jego zaciętą minę.
– Muszę zapłacić – mruknął Trevor, ruszając do lokalu.
– Już zapłaciłam. – Zatrzymała go. – Trevor, co się stało, co się znowu dzieje? – uparcie wyciągała prawdę, gapiąc się błagalnie na ukochanego.
– Nic.
– Kurwa, Trevor, kto dzwonił, do jasnej cholery?! – zagrzmiała nagle, w końcu puściły jej nerwy.
– A co cię to, kurwa, obchodzi? – fuknął Trevor, wcisnął kluczyki w dłoń dziewczyny i ruszył przed siebie. Ani trochę nie przejął się jej krzykiem, miał to w głębokim poważaniu.
– Trevor!
Nie odwrócił się, tylko przyśpieszył kroku. Za moment go dogoniła.
– Trevor, wsiadaj – apelowała przez otwartą szybę jadącego samochodu.
Nie reagował. Jechała za nim kilkanaście sekund, w końcu wyskoczyła z auta i zatrzymała chłopaka, łapiąc go za ramiona.
– Proszę cię, jedźmy do domu. Już nie będę o nic pytać – nalegała łagodnie.
Stał chwilę w milczeniu, w końcu wsiadł do wozu. Zatrzymali się przy jakimś sklepie i Emma opuściła pojazd. Ruszył za nią. Nie protestowała, nie chciała go bardziej podburzać. Weszli i rozejrzeli się po wnętrzu. Trevor skierował się na koniec lokalu i zaczął przewalać półkę. W końcu po przeczytaniu oznaczeń, wziął jeden z ołówków i czarny cienkopis. Nie zwracał uwagi na to, co robi ukochana, tylko podszedł do kasjerki.
– Czemu w tym burdelu nie ma szkicowników? – zapytał chamsko, kładąc rzeczy na ladzie.
– Nie ma na półkach? Niech pan poczeka, zobaczę w magazynie – odparła dziewczyna, nic sobie nie robiąc z jego bezczelności.
Trevor podszedł do Emmy i odebrał jej koszyk, który był już pełny i dość ciężki.
– Coś jeszcze? – wycedził, chwytając sześciopak piwa.
– Nie… chyba nie – bąknęła dziewczyna.
– Jeszcze dwie paczki czerwonych Marlboro – burknął do ekspedientki, stawiając zakupy obok leżącego już na ladzie szkicownika.
Emma wyjęła portfel.
– Zapłacę – syknął szatyn.
Nie sprzeciwiała się, i tak był zły.
3 komentarze
Klari
Słabe
agnes1709
@Klari Trudno, jakoś będę z tym żyć.
Iga21
Trevor mimio, że jest psycholem, to jednak jest w spoko ziomkiem i też mu kibicuje
Tylko musi z jednym się ogarnąć, a w zasadzie z dwiema.
Jedna, to przestać gadać, te swoje gadki, którymi straszy Emme no i wrzeszczeć na nią tylko dlatego, ze sie na cos tam wczesniej zdenerwował.
Taka dziewczyna jaką ma, to skarb
agnes1709
@Iga21 I brać swoje leki
Iga21
@agnes1709 moze ale Emma też podziałała jak lekarstwo
agnes1709
@Iga21 Owszem
Duygu
"Po prostu nie mogę ścierpieć jego egzystencji na tym świecie. Ale już niedługo..."- czuję to, przyjacielu. Ja też mam takie uczucia co do niektórych...
"– Widziano cię z jakąś kobietą. Kim ona jest? – wyjechała matka."- Trevor, ziom, teraz jeszcze bardziej cię rozumiem. Mam to samo
agnes1709
@Duygu Ale on ma 27 lat
Duygu
@agnes1709 Pogadaj z moją rodziną, może Ty im przemówisz do rozsądku i przestaną mnie nękać pytaniami typu: "Masz kogoś?"
agnes1709
@Duygu Powiedz im, że masz... dziewczynę.
Duygu
@agnes1709 Nie wpadłam na to
Iga21
@agnes1709 @Duygu .Trevorek to chyba wczesniej żadnej dziewczyny do domu nie przyprowadził i matka moze chcę poznać, jak juz sie dowiedziała, ze jakąś ma. Moze ma nadzieję, ze się w konicu wnuków doczeka
agnes1709
@Iga21 No dziwi się, skoro całe życie dzikus, a tu nagle panna
Duygu
@Iga21 Ta kobieta to też zagadka, przynajmniej dla mnie
Duygu
@agnes1709 Rozbawił mnie ten 'dzikus'
agnes1709
@Duygu Innego adekwatnego określenia dla tego poj... nie mam Coś dobry humorek przed perspektywą dzisiejszych lekcji. Tak trzymać! I z nauczycielką matematyki to wiesz, co masz zrobić...
Duygu
@agnes1709 Dziś będę miała okazję, to sobie z nią porozmawiam... Nic ani nikt nie zepsuje mi dzisiaj humoru!
agnes1709
@Duygu Brawo!