W Piekle cz. IV

Następne trzy dni w zakładzie karnym były dla mnie prawdziwym piekłem. Z sekcji sado-masochistycznej przeniesiono mnie do wydziału homoseksualnego, gdzie dokładnie sprawdzono moją orientację seksualną, następnie zostałam wysłana do wydziału delikatnego, gdzie kilku mięczaków obchodziło się ze mną niczym z jajkiem, z każdym mocniejszym pchnięciem pytając się o mój stan fizyczny, całując mnie po całym ciele podczas stosunku i szepcąc mi do ucha jaką cudowną rozkosz im daję. Zdecydowanie nie moja bajka. Ostatniego dnia postanowiono poddać mnie próbie różnego rodzaju fetyszom, z damską dominacją włącznie. Nie chcę wchodzić w szczegóły, gdyż żadne z tych dni nie przyniosło mi szczególnych wrażeń. Cieszyłam się nawet, że to już koniec mych kwalifikacji.  

Pierwszego dnia po zakończeniu pracy w zakładzie, przyszedł po mnie Samuel. Zdziwiłam się nieco, ale nie powiem; także ucieszyłam. Dopóki nie zauważyłam stojącego nieco dalej Darena. Postanowiłam jednak nie zwracać nie niego uwagi i prędko nakładając na ciało dziwkarski uniform, pośpieszyłam do wyjścia, obojętnie mijając drącego się łysola. Mojego nowego znajomego przywitałam szerokim uśmiechem. Starego nawet nie uraczyłam spojrzeniem.

- Przyszedłeś się pożegnać? - spytałam z przekąsem, stając koło niego i zadzierając mocno głowę do góry.

- Zawsze odprowadzam świeżo upieczone rekrutki na stanowisko – wyjaśnił oficjalnym tonem, ale zauważyłam na jego ustach majaczący uśmieszek. Kłamczuch!

- Ciekawe jakie ono jest. - zadumałam się. Dziewczyny z celi zdążyły mi wszystko dokładnie wytłumaczyć, zresztą nie szczędziłam im pytań. Każda nowa dziewczyna pod koniec kwalifikacji w zakładzie dostaje stanowisko z określonym opisem. Roxanne zdradziła mi, że jej opis brzmi: "Biseksualna, ze skłonnością do gangbangu i lekką tendencją do męskiej dominacji”. Nie oznaczało to jednak, że tylko i wyłącznie jest używana w wyżej wymienionym celu, ale zazwyczaj przychodzi do niej kilku facetów naraz, czasem jakaś kobieta, bądź mężczyzna, który mocniej pociągnie za włosy. W godzinach szczytu zdarzają się też jednak osoby, nijak nie pasujące do naszego opisu, ponieważ wedle więziennego, kobiecego motta: "To klient jest najważniejszy”.

- Nie martw się, suczko – poradził mi Daren, wesołym głosem, dorównując nam kroku – spodoba ci się.

Zerknęłam na niego zszokowana jego wypowiedzią. Spodoba mi się? Na stanowisku darmowej kurwy, z której może skorzystać dosłownie każdy? Która ma posłużyć jedynie jako spuszczenie z siebie nadmiaru emocji? Która gówno będzie kogoś obchodziła? Chciałam wybuchnąć gniewem i wygarnąć mu to wszystko, zaznaczając jakim jest draniem, ale powstrzymałam się resztkami sił i zasznurowałam usta. Nie dam się sprowokować.  

Resztę podróży spędziliśmy w ciszy, każdy pogrążony w swoich własnych przemyśleniach. Po kilki minutach stanęliśmy wreszcie przed wysokimi, strzelistymi drzwiami z prawdopodobnie mahoniu, które otworzyły się same, ukazując na m wnętrze pomieszczenia. Kiedy tylko go ujrzałam, z wrażenia zaparło mi dech w piersiach. Była to ogromna sala o tak wysokim dachu, że ledwie go było widać z dołu. Po jej obu stronach znajdowała się niezliczona ilość balustrad i drzwi, a każde z nich były inne. Jedne były zwykłe, drewniane, inne czerwone, przyozdobione miękką satyną, a jeszcze inne zaś szerokie i szklane. Na każdym wejściu widniała jednak tabliczka z imieniem i nazwiskiem, numerem oraz opisem.  

Sama sala była ciemna, tajemnicza, ale i kusząca, jak na piekło przystało. Ściany naturalnie były czerwone z domieszką czerni, a umeblowanie satynowe i mahoniowe. Wszędzie też kręciły się kobiety w skąpych, ale seksownych strojach, bieliznach, gorsetach i szpilkach. Każda wyrafinowana i piękna, choć wiek i urodę miały bardzo różną. W powietrzu fruwały też świstki podpalonego pergaminu, lecz pomimo to, nie czuć było swądu palonego papieru.  
Samuel poprowadził mnie do ogromnego, mahoniowego biurka, za którym stała młoda dziewczyna w stroju podobnych do reszty. Domyśliłam się, że jest kimś na kształt recepcjonistki.  

- Witam – przywitała nas, nawet nie podnosząc wzroku zza lady – Proszę wziąć numerek i zaczekać. Mamy spory ruch.

- Nie przyszedłem tu do ciebie – powiedział Samuel głosem tak uwodzicielskim, z genialną lekką chrypką, że aż MI zmiękły kolana. Dziewczyna natychmiast podniosła głowę i zarumieniła się gwałtownie, od razu łamiąc się pod silnym spojrzeniem mężczyzny. - Tylko na spotkanie z Panną Desir. Mamy świeżo upieczoną rekrutkę.

Dziewczyna drżącym ruchem ręki sięgnęła po czerwony guzik z jej lewej strony i delikanie przydusiła. Jednocześnie starała się obserwować mojego czarnoskórego towarzysza, przez co prawie dostała zeza rozbieżnego.

- Pan Samuel i Stróż Daren do Pani, Madame– jęknęła słabym głosikiem w przestrzeń przed siebie – Nie, nie są sami, Madame. - chwila przerwy - Tak, Madame.

Normalnie stwierdziłabym, że dziewczyna jest upośledzona umysłowo, ale wtedy zrozumiałam, że pomiędzy recepcjonistką, a Madame Desir, która zdawała się być chyba alfonsem, musiała istnieć jakaś pozawerbalna łączność.  

- Proszę za mną – powiedziała wreszcie dziewczyna, wychodząc zza lady i kierując się w głąb pomieszczenia. Po drodze mijaliśmy kolejne punkty obsługi, które obsługiwały podobnie ubrane kobiety. Ścieżka, którą nas prowadzono była jednak tak długa, że po jakimś czasie przestałam już je liczyć.

- Czy wszędzie trzeba tak piekielnie długo chodzić? - szepnęłam w końcu poirytowana i zniecierpliwiona.

Na reakcję ze strony panów nie musiałam długo czekać. Samuel nie zwrócił na to większej uwagi, ale za to Daren zatrzymał się gwałtownie i spojrzał na mnie tak morderczym wzrokiem, że powinnam była od razu paść trupem u jego stóp. W jednej milisekundzie moje serce zamarło ze strachu, ale jednocześnie zrodziła się we mnie satysfakcja, że udało mi się sprowokować Darena. Oczywiście, zamiast wbić wzroku w podłogę i udawać skruszoną, uniosłam bezczelnie podbródek i utrzymałam hardo spojrzenie. W dodatku uśmiechnęłam się z jawną premedytacją. Doskonale wiedziałam jak to może się dla mnie skończyć, ale ta świadomość nie była w stanie powstrzymać mnie od charakterystycznego dla mnie działania. Nie cierpiałam Darena z całego serca i za nic w świecie nie miałam zamiaru okazywać mu chociaż krzty szacunku. Ledwo powstrzymałam się od splunięcia mu w twarz.  

- Nie – syknął w odpowiedzi – Zawsze możesz iść dalej na kolanach.

Z tymi słowami złapał mnie brutalnie za włosy i pociągnął w dół tak mocno, że mimo woli przyklęknęłam. Kiedy próbowałam się podnieść, mężczyzna zdzielił mnie po twarzy z siłą, która z powrotem przyszpiliła mnie do podłogi. Pomimo bólu, jaki mi zafundował ten łajdak, zaczęła gromadzić się we mnie furia spowodowana tak jawnym upokorzeniem, w dodatku na oczach Samuela i dziewczyny – recepcjonistki.  

- Spójrz co mam – powiedział z sadystycznym uśmieszkiem na gębie, ściskając w jednej dłoni smycz, a w drugiej obrożę – Teraz będziesz wyglądać jak na rasową suczkę przystało.

Nie zdążyłam się nawet zastanowić, skąd do cholery ten idiota wytrzasnął w tym miejscu smycz i kolczastą obrożę, bo drzwi przed nami otworzyły się z cichutkim skrzypnięciem, a w ich progu zastukały wysokie, czarne lakierowane obcasy. Tyle wtedy byłam wstanie zauważyć z pozycji leżącej, lecz kierowana ciekawością, powiodłam wzrokiem wzdłuż długich, niesamowicie zgrabnych nóg, obcisłej, czerwonej sukienki do kolana i bardzo głębokim dekoltem, na którym spoczywał również średniej wielkości, bordowy rubin na srebrnym łańcuszku, by zatrzymać się na pięknej twarzy kobiety o oczach czarnych jak węgle i kaskadą kasztanowych włosów, które delikatną falą opadały jej na ramiona i plecy. Jej czerwone usta wykrzywione były w wyrazie lekkiego niesmaku i pogardy, w oczach iskrzyło się rozbawienie, ale też irytacja. Spojrzała na nas karcąco i oparła dłonie o boki.  

- Och, Darenie – westchnęła teatralnie, kręcąc delikatnie głową, co spowodowało płynny ruch jej miękkich, gładkich włosów – Wiecznie to samo. Czy ty nigdy nie nauczysz się samokontroli? Co ja z tobą mam!

Daren zamarł ze smyczą w dłoni, patrząc na kobietę z ognikami złości w oczach, ale zacisnął usta w wąską kreskę i wyprostował się powoli. Gwałtownie pulsująca żyła na jego szyi i czole zdradzała mi jak bardzo mężczyzna w tamtej chwili utrzymywał swój gniew na wodzy.  

- Witaj, Madame. - powiedział zdławionym głosem. Za plecami usłyszałam cichy i złośliwy śmiech Samuela. Ze względu na zaistniałą sytuację zupełnie zapomniałam o jego obecności. Madame Desir również z delikatnym śmiechem obróciła się na pięcie i weszła do środka, gestem ręki zapraszając i nas. Na niemy znak Samuela, podniosłam się z klęczek i otrzepałam nieistniejące pyłki ze skąpej szmaty, którą ktoś kiedyś ośmielił się nazwać ubiorem. Z jakiegoś powodu Daren przytrzymał mi drzwi i zaczekał aż wejdę do pokoju, którego zapach truskawek, czekolady i czereśni wypełnił moje nozdrza.

- Och, Darenie, dobrze wiesz, że możesz nazywać mnie mamą – oświadczyła kobieta wesoło. Ominęła zgrabnie ogromne, mahoniowe biurko z równie wielkim, satynowym fotelem za nim stojącym i zmysłowym krokiem podeszła do obszernej kanapy, zdaje się ze skórzanego obicia i usiadła, uwodzicielsko zakładając nogę na nogę, tak, że ołówkowa spódnica podjechała nieco do góry, ukazując nam skrawek swojego uda. Daren natychmiast odwrócił głowę i z szaleńczym zainteresowaniem zaczął przyglądać się ciemno czerwonej ścianie. Mnie też kusiło aby rozejrzeć się po pokoju i zaspokoić swoją wrodzoną ciekawość, ale nie byłam w stanie odjąć wzroku od Madame Desir, która również bez żadnego skrępowania, taksowała mnie od stóp do głów.

- Witaj, pokutnico – przywitała mnie znienacka, tym dziwnym określeniem. W jej ustach zabrzmiało to jak trucizna, którą starała się wypluć – Jak się zwiesz?

- Angela – odpowiedziałam po prostu. Natychmiast poczułam silne szturchnięcie w bok od stojącego za mną Samuela – Angela, Madame Desir.

Madame Desir rozciągnęła szkarłatne wargi w olśniewającym uśmiechu i poklepała puste miejsce na kanapie obok siebie. Ruszyłam w jej stronę i zasiadłam we wskazanym miejscu.  

- Doskonale – zapewniła mnie, możliwie jak najbardziej przekonująco – Uwielbiam paradoksy. Mój mały aniołek... - Madame Desir popadła chyba w lekki letarg, zastygając w bezruchu niczym kamienny posąg, ze wzrokiem utkwionym w jedno miejsce. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji, jakby w jednej sekundzie pozbawiono jej życia. Zmarszczyłam brwi zdumiona, ale korzystając z porad kontrolowania swoich ziemskich zapędów, typu zadawania bezsensownych pytań, siedziałam razem z nią w krępującym milczeniu. Po pewnej chwili, Madame Desir poruszyła delikatnie głową.

- Kim był Seth, pokutnico? - pytanie kobiety było tak niespodziewane jak śnieg w środku sierpnia. Osłupiałam z wzbitym w nią wzrokiem. Chciałam się ruszyć, zadać oczywiste pytanie, spojrzeć w inną stronę, ale zorientowałam się, że moje kości zastygły w kamiennym bezruchu. Obraz przed oczami zamigotał i spowił się gęstą mgłą, aż zaczął zupełnie się zmieniać. Teraz, zamiast pokoju rozpusty ze wszechobecnym zapachem afrodyzjaków rozciągały się przede mną znajome cztery ściany, z wielkim, niepościelonym łóżkiem na środku i przytłumionym przez ciężkie zasłony, słonecznym światłem. Po całej podłodze walały się różne rzeczy, zaczynając od ubrań i buty, poprzez brudne naczynia, niekiedy z resztkami jedzenia, a kończąc na zużytych prezerwatywach. Po lewej stronie widniały lekko uchylone, drewniane drzwi, zza których dobiegał szum wody.

Ciche skrzypnięcie po prawej zwróciło moją uwagę. Odwróciłam się i spojrzałam na drobną postać,  z rozczochranymi włosami i w zbyt obszernej męskiej koszuli, kucającą plecami do mnie i z zawziętością przeszukującą zawartość czyjejś szafy. Otwarte drzwiczki wszystkich szafek, komód i szuflad zdradzało mi, że dziewczyna przekopała już tamte rejony. Wreszcie wstała, z triumfem ściskając coś w dłoni i odwróciła się tak, że mogłam ujrzeć jej twarz.  

Wstrzymałam oddech, czując jak głęboka czerń wysysa z mojej duszy wszystko co wartościowe. Dziewczyna stojąca przede mną i z uśmiechem satysfakcji na ustach wystukująca numer na telefonie komórkowym, to... ja. Z zimnych oczu wpatrujących się w ekran aparatu ziała pustka. Długie szkolenie wyżłobiło we mnie wielką, głęboką dziurę, która natychmiastowo pochłaniała wszystkie emocje i niepożądane uczucia, tworząc ze mnie niewzruszoną i bezwzględną maszynę do zabijania. Pozwoliło mi to stworzyć maskę, która, jak teraz widzę, była formą obrony przed światem, i która praktycznie towarzyszyła mi przez całe moje ziemskie życie.  

- Mam to – oświadczyło moje lustrzane odbicie do komórki – Seth nie jest zbyt sumienny, jeśli chodzi o przechowywanie wartościowych dokumentów.

- Doskonale – w mojej głowie rozgrzmiał nagle głos, zniekształcony poprzez telefoniczne połączenie – Chłopak nie jest nam już potrzebny. Posprzątaj po sobie.

Po czym rozłączył się.  

Momentalnie wciągnęłam się w wir wspomnień. Przypomniałam sobie, jak wtedy, dosłownie na krótką chwilę zrzuciłam z siebie maskę i pozwoliłam fali uczuć uderzyć w moje serce. Ogromny żal i smutek ścisnął mnie za gardło, u normalnego człowieka wyciskając łzy z oczu. Tyle, że ja nie była ani normalna, ani nawet ludzka. Wmawiano mi, że miłość to słabość, której nie można ulegać. Ona czyni nas podatnych na ciosy, na kruchość. A ja nie chciałam być słaba, czy krucha.  

Część tych myśli odbiła się na mojej twarzy. Tak dawno nie czułam się tak wyniszczona od środka. Na kilka następnych sekund pozwoliłam sobie na odrobinę człowieczeństwa, po czym na powrót przybrałam maskę z kamienia. Ruszyłam w stronę drzwi do łazienki. Nóż zostawiłam w pokoju, jakoś nie widziało mi się wtedy sprzątanie jego krwi z kafelek. Weszłam do środka, więc podążyłam za sobą. Seth zauważył moją obecność, dopiero kiedy otworzyłam drzwiczki prysznica. Spojrzał na mnie najpierw z zaskoczeniem, a potem z uśmiechem, myśląc zapewne, że przybyłam spragniona seksu. Przełknęłam ślinę, widząc nieodwracalną zaciętość w moich oczach. Jak mogłam być tak martwa w środku?

- Mogę się przyłączyć? - zapytałam zmysłowym głosem. Seth wyszczerzył lubieżnie zęby w odpowiedzi. Uznając to za zgodę, prędko zrzuciłam z siebie ubranie i wskoczyłam prosto pod gorącą wodę. Odetchnęłam głęboko, czując na sobie jego parzący dotyk. Momentalnie odszukał ustami moich warg i wpił się w nie z mocą, przygwożdżając mnie jednocześnie do ściany. Nie bawił się w subtelności, kiedy z prawdziwym głodem zaczął błądzić dłońmi po moim ciele. Masował gwałtownie moje piersi, od czasu do czasu z premedytacją zahaczając o twarde sutki, z łatwością odnalazł drogę do mojego skarbu i nieco sadystycznie przycisnął palce do łechtaczki, co wyrwało z mojego gardła zdławiony jęk. Najwidoczniej spodobało mu się, bo błyskawicznie podniósł mnie za pośladki i posadził na wąskiej półce oryginalnie przeznaczonej dla kosmetyków. Wtargnął swym twardym, nabrzmiałym członkiem do gorącego wnętrza jednym, stanowczym, głębokim ruchem. Oboje zamarliśmy na sekundę, delektując się rozlewającą po ciele rozkoszą, po czym rozpoczął się nasz wariacki taniec. Seth dosłownie oszalał. Przykrył moje ciało swoim ciałem, z twarzą tuż przy szyi, tak, że czułam na karku jego przyspieszony oddech. Raz po raz jego penis dobijał do samego końca, wypełniając mnie całą, każda komórka mojego ciała nasiąknięta była przyjemnością dostarczoną przez chłopaka, którego zamiar miałam zabić. Otworzyłam usta w niemym krzyku, orając paznokciami jego plecy, starając się wypychać biodra jak najdalej aby wyjść mu na spotkanie.

W pewnym momencie Seth odchylił się do tyłu i oparł swoje czoło o moje. Jedną rękę zacisnął na moim karku, nie dając mi możliwości wywinięcia się z intymnej pozycji. Ścigana jego wzrokiem spojrzałam wreszcie głęboko mu w oczy i dokładnie pamiętam jak przeżyłam prawdziwy szok. Nie tylko dojrzałam w nich szczerość, ale także szczęście, beztroskę i zdawało by się, że uczucie. Czując, że dłużej moja maska nie byłaby w stanie wytrzymać, przyciągnęłam go do siebie i złączyłam swoje wargi z jego, starając się zapamiętać każdy, nawet najdrobniejszy szczegół. Jego usta, w nieco brutalny sposób napierające na moje. Ciężar ciała przyszpilający mnie do chłodnej ściany. Lubieżne dłonie, zachłannie zwiedzające każdy zakamarek mego ciała. I wreszcie jego penis, penetrujący moje wnętrze z taką siłą i z takim oddaniem jakby chciał jednym numerkiem zaspokoić mnie na całe życie. Palce prawej ręki wplotłam w jego ciemne, kręcone włosy, a drugiej zacisnęłam na słuchawce prysznica, kiedy poczułam zbliżający się finał. Seth również musiał być bliski końca, bo ciężko dyszał w moje usta i jeśli to możliwe jeszcze bardziej przyspieszył swoje ruchy, aż w końcu jęknął gardłowo i wpompował we mnie całe morze spermy. To właśnie jego wybuch zainicjował najlepszy orgazm w całym moim dotychczasowym życiu. Zdawało mi się, że rozpadam się na kawałki, a przed oczami wybuchają tysiące, jak nie miliony malutkich, kolorowych gwiazdek. Odruchowo mocniej ścisnęłam słuchawkę.  

Seth opadł na mnie ciężko, oddychając nierówno, z mięknącym członkiem nadal w mojej pochwie. Ja nadal przeżywałam kosmos, czując spazmatyczne skurcze mięśni kegla. Seth czule pocałował mnie w szyję.  

- To było cudowne, maleńka – wyszeptał mi do ucha i cmoknął jego płatek – Dziękuję.

- Nie – zaprotestowałam także szeptem, z lekko widocznym smutkiem patrząc mu w oczy – To ja dziękuję. I przepraszam.

Zanim Seth zdążył się mnie spytać co miałam na myśli, błyskawicznym ruchem ściągnęłam słuchawkę z rączki, oplotłam jego szyje wężem i ścisnęłam mocno. Chłopak charknął i chwycił za narzędzie jedną ręką. Przed drugą zgrabnie się uchyliłam, korzystając również z szansy by wymknąć się spod prysznica. To mi dawało lepsze podparcie i pewniejszy grunt. Widząc jego silną wolę walki, postarałam się bardziej rozszerzyć ramiona, aby wzmocnić uścisk. Po dłuższej chwili wściekłej szamotaniny i panicznego charczenia, Seth nieco opadł z sił. Widziałam jak ulatuje z niego życie, pochwyciłam smutne spojrzenie dwojga oczu, w których zamiast gniewu i nienawiści dostrzegłam żal. Jego wargi jeszcze zdążyły ułożyć się bezszelestnie w moje imię, zanim zastygły w bezruchu. Normalnie przytrzymałabym węża nieco dłużej, aby zdobyć stu procentową pewność, że cel nie żyje, ale wtedy wystarczyło mi zerknąć na jego puste oczy, by wiedzieć, że to już koniec. Narzędzie zbrodni bezwiednie wypadło mi z rąk i cicho upadło na kafelki. Przez krótki moment przyglądałam się martwemu chłopcu, który jeszcze zaledwie kilka minut temu przysporzył mi tyle przyjemności. Niechętnie dostrzegłam na jego szyi brzydki, siny ślad. A potem z pokerowa twarzą i zamrożonym sercem ubrałam się i wyszłam z mieszkania, z hukiem zatrzaskując po sobie drzwi.  

Głośny odgłos zatrzaskujący drzwi przywrócił mnie do rzeczywistości. Na powrót siedziałam na czarnej, skórzanej kanapie, w dziwkarskim uniformie, siedząc obok wyraźnie zachwyconej Madame Desir.  

- Mój mały, piekielny aniołek – rzekła, niemal z czułością – Tyle w tobie sprzeczności!

Sięgnęła do stojącego nieopodal stolika i wyjęła listę, na której z łatwością znalazłam swoje imię. Madame Desir nakreśliła w mojej rubryce jakieś wzory, po czym odłożyła kartkę na stół i wstała, a ja wykręciłam głowę, chcąc zobaczyć co na niej widnieje i dostrzec dwa słowa:

Stanowisko 9.

oliviahot17

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 3641 słów i 20720 znaków.

4 komentarze

 
  • Szarik

    Rozkrecasz się z każdym odcinkiem :) będę czekał na kolejne :)

    14 maj 2015

  • prf

    Po prostu świetne :)

    13 maj 2015

  • Ingrid

    Dla mnie rewelacja :)

    12 maj 2015

  • nienasycona

    I jeszcze mój ulubiony egipski bóg... ja chcę do piekła...

    12 maj 2015