Love me like you do cz. 18

takie "przejściowe" nudy tym razem...

    Niedzielny wieczór państwo Kietala spędzali w willi Lehtinenów, gdyż Hanna zaprosiła ich na kolację. Aleksi oczywiście początkowo rozważał odmowę, lecz Tanja wyperswadowała mu ją z uwagi na współczucie, jakie żywiła wobec teściowej. Podczas miesięcznej laby z uwagi na ciążę, ich stosunki uległy znacznej poprawie, toteż ponownie zapragnęła zbliżyć ją do męża.
    Jej stan ma jednak swoje prawa i tym samym najpierw musiała zdać sprawozdanie z tego, jak się czuje, oraz pozwolić Tahti „wygłaskać” rosnący brzuszek. Potem były standardowe pytania o płeć, imię, itd. Niewiele brakowało, by z tego powodu doszło pomiędzy nią, a „Aleksem” do kłótni (wiadomo, drażliwa kwestia), ale Hanna załagodziła sytuację oznajmieniem, iż kolacja gotowa.
    Podczas posiłku prym w rozmowie wiodły Tahti oraz Tanja. Eero był jak zwykle wycofany i właściwie jedyne, co powiedział, to „Gratuluję”, gdy młodzi weszli do salonu. Hanna natomiast wolała milczeć, gdyż na myśl nasuwał się jej jedynie okres, gdy sama była w ciąży po raz pierwszy, lecz z uwagi na syna nie chciała podejmować owego tematu – mógłby się przecież zdenerwować.
    Ona sama zazdrośnie spoglądała na synową, która raz po raz zerkała na swój brzuch i cierpliwie odpowiadała na pytania Tahti, czy maluch kopie? Woli chłopca, czy dziewczynkę? Zaczęła już kompletować wyprawkę, czy czeka na tą od państwa?  
    Od pani Kietala bił blask przyszłego macierzyństwa. Radości z tego wynikającej, choć tą równoważyła obawa o to, jak się sprawdzi w nowej roli. Ona pamiętała ten okres jako bardzo przykry: samotność, odrzucenie, rany psychiczne, oraz niechęć do rosnącego w niej życia. Gdyby nie to, rodzice nie wyrzuciliby jej z domu, bo nawet nie mieliby pojęcia o tym, co ją spotkało – nie powiedziałaby im przecież.  
    Teraz, gdy spoglądała na dorosłego już syna, żałowała owej złości, jaką żywiła do niego, gdy jeszcze nie było go na świecie. Oby tylko obdarzył to dziecko rodzicielskimi uczuciami i potrafił być dla niego dobrym ojcem. Tak, ona sama wmawiała mu, że tak po prostu być musi, ale była tylko człowiekiem i nieraz dręczyły ją takie wątpliwości. Nie miał przecież żadnego wzorca, może być mu więc o wiele trudniej, aniżeli tym mężczyznom, którzy pochodzą z pełnych rodzin. I wszystkiemu winna była ona, bo mogła zostawić go przy sobie i uczynić Eera ojcem dla niego. Bo była pewna, że ten pokochałby go, jak własnego syna.
    Tak, teraz się łatwo mówiło, ale gdzie by się wtedy podziała z małym dzieckiem? Nie, dałoby się to jakoś załatwić… Tylko, jakby go traktowała? Obdarzyła go matczyną miłością, czy też przelała nań całą frustrację za nieudany start w dorosłość? …Dość, bo chyba zwariuje.
- Mamo, a ty jak wspominasz swoją ciążę? – dobiegło ją pytanie Tahti.
- Którą? – odrzekła rozkojarzona.
- No tak – zaśmiała się – tą pierwszą – palnęła bez zastanowienia. Aleksi od razu utkwił w matce miażdżący wzrok, jakby tylko czekał na okazję, by poczęstować ją jakąś ciętą ripostą. Tanja spojrzała na niego z niepokojem, gotowa interweniować, jeśli zajdzie taka potrzeba. No i ten wyczekujący wzrok Eero. Lehtinen poczuła się, niczym w sądzie podczas przesłuchania.
- Cóż… - zaczęła z wahaniem – na pewno to coś niezwykłego… właściwie, to nawet nie wiedziałam, że jestem w ciąży… dopiero rodzice mnie uświadomili widząc, że źle się czuję, no i jak zaczął rosnąć mi brzuch… - przerwała pod wpływem spojrzenia syna, oraz męża. Ten pierwszy dawał do zrozumienia, iż nie chce o tym słuchać, zaś drugi ją krępował.
- Dużo pani utyła? – zapytała Tanja, by jakoś rozładować napiętą atmosferę, choć było to… głupie. Jednakże, jak wiadomo, owa kwestia bardzo ją dręczyła.
- Daj spokój, ledwie wiązała koniec z końcem, to czym się miała opychać? – wymruczał zniecierpliwiony małżonek.
- To ciekawe – podchwyciła Tahti – masz jakieś zdjęcie z tamtego okresu?
- Oj, przestańcie się zachowywać, jakby nic się nie stało. Była w niechcianej ciąży z bękartem, więc po co miałaby zachowywać takie wspomnienia? – prychnął Aleksi, rzucając sztućce na talerz o wiele głośniej, aniżeli pozwalały na to maniery. Matka poderwała się z miejsca i uciekła do toalety, natomiast obie damy pobladły, zakłopotane.
- Może nie odpowiadaj za nią, co? I nie używaj takich słów, jak „bękart” przy ciężarnej – Eero nareszcie zabrał głos.
- Ona dobrze wie za kogo wyszła – burknął, mając na myśli żonę.
- I na pewno nie mam o tobie takiego zdania – zmierzyła go wymownie. Nie odpowiedział jednak, przyjmując zamkniętą postawę.
    Tahti odeszła od stołu, by zobaczyć, co z Hanną, zaś gospodarz wyszedł do kuchni pod pretekstem wzięcia czegoś do picia – To było niegrzeczne, powinieneś ją przeprosić – Tanja zaczęła łajać męża.
- Za co niby? Ubliżyłem jej? Powiedziałem tylko prawdę – od razu się zjeżył.
- Głupstwa pleciesz! Zaatakowałeś ją, zrobiło się jej przykro.
- W jaki sposób? Nawiązałem do siebie, tak? A prawda jest taka, że mnie nie chciała, poniewierała się przeze mnie po Helsinkach. Głupio jej jednak było przyznać się do tego przy was, więc dopowiedziałem za nią – odparował zdenerwowany.
- No właśnie: może ona nie chce, żebyśmy o tym wiedzieli? Wstydzi się tego, jak było? Weź pod uwagę jej uczucia! Przecież widać, że tego żałuje. Próbuje się do ciebie zbliżyć, a ty ją odpychasz.
- Aha, czyli nagle mam udawać, że wszystko jest w porządku, tak? Trzymamy się za ręce i biegamy po tęczy! Żadnego gwałtu, ani domu dziecka nigdy nie było, co? – parsknął gorzko.
- Myślałam, że już od dawna biegamy? – udała zdziwienie, na co się wykrzywił – Aleks, rzuć przeszłość za siebie. Spróbuj myśleć, że to twoja mama, którą znasz od zawsze. Która cię kocha i gorąco oczekiwała twoich narodzin.
- Dobra, nie graj Tarji, bo mnie to nudzi – prychnął, wpatrując się w jakiś niewidzialny punkt przed sobą, by w ten sposób dać jej do zrozumienia, że rozmowa skończona.
- Nie mam zamiaru tłumaczyć dziecku, dlaczego jego tatuś nie dogaduje się z babcią – zauważyła znacząco.
- To ja wytłumaczę! – syknął poirytowany.
- Ale ty jesteś…!
- Tak, wiem: uparty. Koniec tematu!
- A idź ty! – założyła rękę na rękę.
- No idziemy, pewnie – poderwał się z miejsca.
- A ty gdzie?! Ja czekam na deser – zadarła głowę do góry.
- Mam cię tu zostawić? – zapytał spokojnie.
- Rób sobie, co chcesz. Myślałam tylko, że masz 33 lata, a okazuje się, że trzy – burknęła, nawet na niego nie patrząc.
- No patrzcie, czyli zamkną cię za pedofilię.
- Przestań, jak ty już coś powiesz – nie wytrzymała i wybuchła śmiechem na taką ripostę. W tym momencie do pokoju wróciła Hanna, toteż prędko się uspokoiła.
- Idziecie już? – zapytała widząc, że syn wstał z miejsca. Wyglądała na zawiedzioną. Jej makijaż był lekko rozmazany, a oczy „niewyraźne”, więc oznaczało to, że co dopiero płakała. Tanji – której hormony mocno teraz szalały – niewiele było trzeba, żeby się wzruszyć, toteż widok teściowej złamał jej serce.
- Nie, Aleks idzie tylko do toalety. Nie, miśku? – popatrzyła na męża niemal błagalnym wzrokiem, gdyż obawiała się, że znowu postawi jej kontrę.
- Tak… jakby co, to Tanja ma ochotę na deser – odrzekł, przy okazji jej dokuczywszy, gdyż bynajmniej nie miała zamiaru się o niego upraszać. W rezultacie prędko zaprzeczyła, z tego wszystkiego aż się zarumieniwszy.
- To dobrze, mam w zanadrzu ciasto – gospodyni uśmiechnęła się lekko i zawróciła do kuchni po ów wypiek, pomimo zaprzeczeń synowej, iż nie trzeba.  
    Aleksi udał się za nią, gdyż żona „wysłała” go przecież do łazienki. W sumie, może i faktycznie powinien z niej skorzystać? W drodze bił się jednak z myślami, obserwując sylwetkę matki, aż wreszcie zaczepił ją pytaniem, czy mogą porozmawiać. Przystanęła więc, mierząc go wyczekująco. Jednakże ten dobrą chwilę oglądał się do tyłu, raz po raz wzdychając, gdyż sam nie był pewien, czy to dobry pomysł. W rezultacie zdziwiona kobieta uniosła brew – To o co chodzi? Stało się coś? – zapytała wreszcie.
- Ja chciałem… no… - pomasował się nerwowo po karku – przepraszam, że tak wyskoczyłem – wyrzucił w końcu z siebie.
    Na twarzy Hanny od razu zarysował się uśmiech.
- Nie szkodzi, to drażliwa kwestia… po części miałeś rację… z tym, że było mi ciężko, bo reszty nie żałuję. Tylko tego, że… że cię wtedy oddałam – jej usta wykrzywił niebezpieczny grymas, oznaczający, iż może w każdej chwili się rozpłakać.
    Nie wiedział, co na to odpowiedzieć, bo z pewnością nie byłoby to nic przyjemnego. Nie mógł przecież odrzec, że nic się nie stało, gdyż wiadomym było, jak tamten krok Lehtinen wpłynął na całe jego życie. I tak by mu zresztą nie uwierzyła. Wszak, tutaj nie chodziło o to, że przed laty nie pozwoliła mu iść na szkolny bal, a o ODRZUCENIE. No, ale rozklei się – też będzie źle, bo nie to było jego celem.
    Niewiele myśląc zrobił więc to, czego nauczył się od Tanji: wyciągnął ramiona i przytulił do siebie kobietę.
    Hanna wpadła w osłupienie. Pozytywne, rzecz jasna. Był to przecież pierwszy raz, gdy syn wyszedł doń z taką inicjatywą. Jej wnętrze zalała radość. Nie, euforia. Nieskończona euforia, której nawet nie umiała opisać! Prędko odpowiedziała na gest, wkładając weń wszystkie siły, jakie tylko miała. Zaraz też odsunęła się i ucałowała go w policzek, po czym wróciła do ściskania go.
    Zza futryny wyjrzała Tanja, a widząc ich w uścisku, szeroko się uśmiechnęła. Jej łajanie nie poszło jednak na marne i mąż, jak (prawie) zawsze, jej posłuchał.  
- To dlatego, że masz mądrego i dobrego tatusia – szepnęła do brzucha, a następnie wycofała się do tyłu, by „Aleks” jej nie dostrzegł. Inaczej by się speszył.
    Aleksi miał już dość tych (niezręcznych) czułości, więc chętnie by się wysmyknął, lecz Hanna jeszcze nie chciała wypuszczać go ze swych stęsknionych objęć. Jakby obawiała się, że taka sytuacja więcej się nie powtórzy. Ponieważ stali w przedpokoju, w pewnym momencie otworzyły się drzwi wejściowe. Do środka wszedł Kalle, a ujrzawszy takowy widok, ironicznie klasnął w ręce.
- No proszę! Widzę, że sielanka rodzinna trwa – zauważył sarkastycznie.
- Też się „cieszę”, że cię widzę – „przywitał go” przyrodni brat.
    Zwabiona dodatkowym głosem Tanja, dołączyła do towarzystwa. Szwagier (oczywiście nie uznawał owego pokrewieństwa) od razu utkwił wzrok w jej lekko zarysowanym brzuchu. No tak, i w tym „znajda” był lepszy od niego – ustatkował się i wystarał o potomstwo, podczas, gdy on nie miał nawet „stałej” sympatii. Teraz jeszcze to doszło do listy zachwytów matki nad „synalkiem”: zostanie babcią, och, ach!  
    Owszem, nie powinien był mieszać „żonki tego przybłędy” do ich własnych sporów, ale to było silniejsze od niego.
- Witam towarzyszkę życia doskonałego pana prokuratora! Miejmy tylko nadzieję, że dziecko nie zostało poczęte w wyniku przestępstwa, jak to się miało w przypadku jego tatka? – ukąsił zjadliwie, mając na celu wyprowadzenie „wyrzutka” z równowagi. I nie pomylił się:
- Od mojej żony, to ty się odwal! – Aleksi natychmiast do niego wystartował, lecz Hanna w ostatniej chwili chwyciła go za ramię. Tanja była w zbyt wielkim szoku, by na to zareagować. Od bardzo dawna nie słyszała tak obrzydliwej uwagi. Mógł śmiało konkurować z Perttu.
    Z kuchni wyszedł równie oburzony Eero.
- Przeproś ich w tej chwili! – nakazał stanowczo.
- No chyba żartujesz, tato? – parsknął kpiąco.
- Powiedziałem coś! Przeproś, już! – powtórzył z naciskiem.
- Bo co?! – prychnął z wyższością. W najgorszych snach nie spodziewał się takiej reakcji ojca. Przecież on także nie znosił tego „typa”!
- Obejdzie się bez. Bardzo dziękujemy za interwencję, ale nie potrzebujemy jego fałszywych zapewnień. Tanja, chodź – Aleksi wystawił dłoń w jej kierunku, toteż posłusznie ją chwyciła. W takim wypadku i ona zapragnęła jak najszybciej opuścić owo domostwo, choć gospodarze nie byli przecież niczemu winni.
- Nie tak go wychowałem! Nie wyjdziecie, dopóki nie przeprosi! – upierał się Lehtinen.
- Zmuś mnie! Co ja, dziecko jestem?! – syknął zdenerwowany Kalle, po czym przepchnął się obok matki i chciał iść dalej, lecz ojciec przytrzymał go za fraki. Przerażona Tanja chwyciła się za usta, zaś Hanna krzyknęła na męża. Jedynie Aleksi zachował spokój, ot tak wywracając oczami. Naprawdę niczego nie oczekiwał od tego „buca”. Wystarczyło, że sam niszczył się „swoim żałosnym jadem”. Zarzucił żonie kurtkę na ramiona, a sam chwycił za klamkę.
- Ubliżasz tym, co to nie mają ojca, a sam zachowujesz się, jakbyś wychował na ulicy! Wstyd mi, że mam takiego syna! Przepraszaj! – ciągnął tymczasem Eero, potrząsając pierworodnym.
    Młodzi właściwie już wyszli, gdy dobiegło ich wycedzone przez zęby „Przepraszam!”. Zaraz też Kalle wyrwał się, mierząc Lehtinena destrukcyjnym spojrzeniem. Stwierdzenie ojca mocno go ubodło. Dobrze, że jeszcze nie dodał, iż wolałby, by to tamten był jego potomkiem. Phe!
- Było nam bardzo miło gościć, do widzenia – mruknął tymczasem Aleksi i zatrzasnął za sobą drzwi.
    Hanna podeszła do młodszego syna i bez namysłu wymierzyła mu siarczysty policzek. Zaraz też, nawet nie czekając na jego reakcję, udała się za młodym małżeństwem.
- Wyprowadzam się! – wysyczał poniżony Lehtinen i niemal potrącając zaskoczoną Tahti, uciekł do swojego pokoju.
- A idź! Nareszcie! – krzyknął za nim ojciec.
- Co tu się stało? – wybąkała pobladła córka.
- Z twojego brata wyszedł cham, jak zawsze. Ale to moja wina, źle go wychowałem – wymruczał do siebie Eero i ot tak wrócił do salonu, zostawiając młodszą pociechę samej sobie.
    Tymczasem Hanna dogoniła już starszego syna. Na szczęście nie zdążyli jeszcze odjechać.
- Zaczekajcie! Strasznie mi wstyd… to moja wina, okropnie go rozpieściłam i teraz ciężko mu przywyknąć do faktu, że musi dzielić matkę z jeszcze jednym bratem – wyłożyła, kładąc dłonie na masce pojazdu, gdyż z tego wszystkiego aż się zadyszała.
- Pani wybaczy, ale on musi mieć coś z głową. Nikt normalny nie mówi takich ohydnych rzeczy – mruknęła Tanja.
- Naprawdę za niego przepraszam! Nie idźcie jeszcze, mieliście przecież zjeść deser – jęknęła zawiedziona teściowa.
- Innym razem, ja i on wykluczamy się pod jednym dachem. Ewentualnie… przyjdźcie do nas. To na razie – odparł Aleksi, po czym zanurzył się w pojeździe. Synowa bezradnie uniosła ramiona i rzuciwszy „Do widzenia”, poszła za jego przykładem. Hanna jęknęła do siebie, ale mimo to pomachała im na pożegnanie.
    W tym czasie Tahti zajrzała do pokoju młodszego brata i bardzo się zaskoczyła widząc, że ten w istocie pakuje do walizki swoje rzeczy. Co prawda, już nieraz „groził” odejściem z domu, ale kończyło się jedynie na słowach. Tym razem musiał naprawdę się zdenerwować, skoro postanowił ucieleśnić niewygodne dla siebie plany. Mimo wszystko było jej to nie w smak, bo przecież była do niego przywiązana. Tyle lat obok siebie, a teraz tak nagle…?  
- Co się stało?! Czemu się tak nagle wyprowadzasz? – zapytała jękliwie.
- Na moje miejsce będziecie mogli sprowadzić sobie waszego ulubionego prokuratorka! – syknął wściekły Kalle. Dłonie drżały mu tak bardzo, że podczas przenoszenia ubrań z szafy do walizki, niewiele brakowało, by upadły mu na podłogę.
- Rany, a ten dalej swoje! – wywróciła oczami – czego ty od niego chcesz?! To jego wina, że wychowywał się z dala od nas?
- Mógł zostać tam, gdzie był! A tak odebrał mi wszystko! Teraz to już oboje rodziców! – odpysknął z wyrzutem.
- Co ty bredzisz?! Co ci takiego zrobił?! Mieszka tu? Zajął twój pokój? Przyjdzie raz na jakiś czas, a ten tragedię robi! – zauważyła zniesmaczona siostra.
- Wystarczy, że jest obecny duchem! Non stop! „Aleksi to, tamto”…! Rzygać się chce!
- Imienia może też mu zazdrościsz? – w progu stanęła Hanna, przyjmując zamkniętą postawę. Kalle nic na to nie odpowiedział, tylko kontynuował wciskanie rzeczy do walizki – wiesz, jaki jest twój problem? Nie możesz pogodzić się z tym, że ktoś osiągnął to, czego ty nie potrafisz. Albo czego ci się nie chce zrobić, nie wiem – kontynuowała, wchodząc w głąb.
- Nie każdy marzy o żonce z brzuchem! – syknął, nawet na nią nie patrząc.
- Nie o tym mówię – odrzekła chłodno – dobiegasz 30-tki, ale nadal mieszkasz z rodzicami, bo tak ci wygodnie. Nie możesz znieść tego, że on się wykształcił, chociaż nie miał nic. Ale czy naprawdę chciałbyś zamienić się z nim miejscami? Czuć się niechcianym i porzuconym? Wyśmiewanym, samotnym…
- Próbujesz wzbudzić we mnie litość? – burknął, siadając na łóżku.
- Mówię ci, jakby było. A mianowicie tak, żebym cię nie chciała, słyszysz? Nienawidziła! – podeszła doń, podnosząc głos.
- Mamo, uspokój się – wykrztusiła Tahti, której uszy nie chciały słuchać tak szokującej mowy.
- Nie, nie uspokoję się, dopóki ten… dureń nie zrozumie, jak to jest żyć z wyrzutami sumienia! Być rodzicem! Ale nie, nie pojmie tego, dopóki nie założy własnej rodziny, więc jeśli tak mu źle z tym, że chcę być dla waszej trójki dobrą matką, choć nie wiem, czy w ogóle zasługuję na takie miano, to niech się wynosi! Może, gdy zakosztuje biedy i samotności, przekona się, jak to jest budować wszystko od zera, czegoś się wreszcie nauczy! No idź! Wynoś się w tej chwili! – wykrzyczała, celując palcem w drzwi. Kalle jednak ani drgnął. Siedział naburmuszony, patrząc gdzieś przed siebie – co? Nie chcesz tego? To nie wtrącaj się do moich spraw! Nie utrudniaj mi bycia rodzicem, bo coś ci się nie podoba! – dodała, mierząc go z pogardą. Nadal nie reagował. Stała tak nad nim jeszcze przez chwilę, jakby oczekiwała od niego przeprosin, aż wreszcie przetarła twarz, po której pociekły łzy, i skierowała się do drzwi.
- Mamo… - Tahti próbowała ją zatrzymać, lecz wyrwała się i czym prędzej odeszła do siebie. Dziewczyna powiodła wzrokiem po pokoju, po czym zatrzymała go na milczącym bracie – to jak? Wyprowadzasz się, czy zostajesz? – bąknęła nieśmiało.
- Idź stąd – mruknął odpychająco – no spadaj! – widząc, że ta nadal stoi w tym samym miejscu, cisnął w nią poduszką.
- Chyba jednak powinieneś się stąd na jakiś czas wynieść – syknęła obrażona i trzasnęła za sobą drzwiami.
    Prychnął pod nosem, kopiąc leżące pod stopami ubrania. Następnie objął się rękoma za głowę, ciężko przy tym dysząc. Pragnienie opuszczenia rodzinnego domu jakoś cudownie go opuściło.

***

    Przez całą drogę do domu Tanja rozwodziła się nad chamstwem szwagra, przy czym Aleksi zawzięcie milczał. Przywykł już do wyskoków „braciszka”, toteż nie miał siły, ani ochoty strzępić sobie na niego język. Na wspomnienie jego kąśliwej uwagi tylko ironicznie uśmiechał się pod nosem, potrząsając przy tym głową.
- Gdyby nie atakował ciebie, mógłbym mu nawet przyznać rację – rzucił, gdy już opuścili peugeota. Tanja uniosła pytająco brwi – jestem z przestępstwa, nie? Tutaj trafił w sedno – uzupełnił.
- Przestań… - skrzywiła się – patrząc na niego i ciebie, to jego można by śmiało posądzić o patologiczne korzenie – zauważyła zgorszona, na co mąż parsknął lekkim śmiechem – jestem z ciebie dumna – rzekła po chwili, biorąc go pod ramię, gdy już zmierzali do klatki.
- Dobra, dajmy już temu spokój. Koleś ma problemy psychiczne, co nam do tego? – odrzekł z grymasem zniecierpliwienia na twarzy.
- Nie wiesz, o co mi chodzi! Potrafisz się zachować – ciągnęła podniosłym tonem.
- No rzeczywiście! Zwłaszcza jeździć po Hannie.
- Mam na myśli to, jak zakończyłeś ten spór. Przeprosiłeś ją.
- Skąd wiesz? – przystanął, marszcząc brwi. Matka przecież nie miała kiedy jej tego „wypaplać”… - ty mała wiedźmo, podglądałaś nas! – dodał, udając oburzenie.
- To było przypadkiem, naprawdę – odrzekła speszona.  
- Taa, tobie wszystko zdarza się „przypadkiem” – przedrzeźnił, na co zaczęła się burzyć – to w takim razie… urosłem trochę, czy dalej mam trzy lata? – zapytał, ignorując jej wyrzuty.
- Powiedzmy, że zachowałeś się, jak dorosły – wystawiła język, po czym przytuliła się do jego ramienia.

    Rozdział 14

    Jesień zaczęła przybierać swe brzydsze oblicze – z drzew obleciały prawie wszystkie kolorowe liście. Mgła coraz częściej przykrywała miasto, a niebo szczelnie zakrywały ołowiane chmury. Od morza wiał przenikliwie zimny wiatr. Dni były coraz krótsze, a zmiana czasu na zimowy ucięła je jeszcze bardziej.
    Tak ponury okres niejednego potrafi wpędzić w depresję, ale nie Tanję – oto przecież przeżywała niezwykłą przygodę. Oczekiwała przyjścia na świat cząstki samej siebie, która zaczynała być niesforna – zaczęła bowiem odczuwać pierwsze, na razie nieśmiałe ruchy. Toteż z radością pozwalała przyszłemu ojcu dotykać swego brzucha, mówić do niego i całować. Jej samej zdarzało się śpiewać dziecku, ale tylko wtedy, gdy nikt nie słyszał. Zdawała sobie bowiem sprawę z tego, jak bardzo niemelodyjny jest jej głos, choć ze słuchem muzycznym niby wszystko było u niej w porządku. Mimo że wolała rockowe klimaty, wyszukiwała w Internecie muzykę relaksacyjną, jaką często włączała niemal na cały regulator. To stąd, że wyczytała w sieci, iż będący w brzuchu maluch słyszy to, co dzieje się poza nim, a muzyka działa nań kojąco.
    Co do imienia, to nadal pozostawało ono kwestią drażliwą (i nierozwiązaną w dodatku). Może dlatego, że Tanja proponowała głównie te, zaczynające się na „A”, a Aleksi był uczulony na ową literę. Do tego mały, bądź mała, postanowił zrobić psikusa swoim rodzicom i lekarce aż dotąd nie udało się ustalić, jakiej jest płci. Po prostu obracało się, skutecznie zasłaniając „to i owo”. Pani Kietala cisnęła więc męża, że należy ustalić imię żeńskie, oraz męskie. Koniecznie szybko, bo zostały jeszcze „tylko” trzy miesiące! O ile maluch nie postanowi przyjść na świat troszkę szybciej. Nie tam, żeby wcześniak, bo przecież starała się zdrowo odżywiać, trochę ruszać, a i powodów do zmartwień nie miała prawie wcale (w te wliczała się obawa o wagę, rozstępy, z którymi dzielnie walczyła, oraz to, jak Aleks przyjmie małego członka rodziny). No, ale dzieci „lubią” rodzić się ten tydzień, dwa wcześniej, a to już dużo.  
    Enni obdarowała ją stosem ubranek, Kaari nie mogła się oprzeć kilku uroczym maskotkom, tak, jak i Tarja, oraz przyszli dziadkowie malucha. Tak to zabawek i ciuszków dziecko miało już pod dostatkiem. Łóżeczka, póki co, nie, gdyż Aleksi zdecydował, iż to zakupią dopiero pod koniec siódmego miesiąca. Miało stanąć oczywiście w tym drugim pokoju, który z chwilą narodzin małego, bądź małej, miał się stać jego „królestwem”. Nie wymagał remontu, a ściany były koloru jasnożółtego, więc raczej neutralne, jeśli o płeć chodziło. Zresztą, państwo Kietala nie należeli do tych, co to przypisują płci konkretną barwę. Nie tam, że gender, czy coś. Ot, kolor i już.
    Ich progi często odwiedzali państwo Venerinen, oraz Lehtinen (jak zawsze głównie Hanna), ciekawi samopoczucia przyszłej mamy. Matka wraz z teściową dzieliły się z nią radami odnośnie macierzyństwa, oraz wspominały ten czas, gdy same spodziewały się dziecka. W razie konieczności wyręczały ją w domowych obowiązkach. Próbowały też łagodzić dolegliwości ciężarnej, jak dokuczliwe bóle pleców, wspomniane już puchnące stopy, czy zgagę. Ku swojemu niezadowoleniu Tanja musiała zrezygnować też z noszenia obrączki, oraz pierścionka zaręczynowego, gdyż palce były za bardzo obrzmiałe. Ale i tutaj pani Krystyna okazała się niezawodna – sprawiła córce łańcuszek na szyję, na jaki mogła tymczasowo zawlec ulubioną biżuterię tak, by nadal była zawsze z nią.
    Kaari cieszyła się razem z siostrą i jednocześnie jej zazdrościła. Ona sama ledwie opierała się jesiennej chandrze. Jej życie stało się monotonne – praca, dom, kilka razy w tygodniu wizyta u Tanji. I tak w kółko.  
    Ulubionym momentem dnia stała się przerwa w pracy. Wyzbyła się oporów i chadzała z Kaisą do bufetu. Tam zajmowała miejsce przy jednym ze stolików i obserwowała po cichu Jyrkiego. Jego podejście do pracy, swojej dziewczyny i współpracownika. Analizowała, jak się danego ubrał, jaki miał humor, jak zaczesał włosy. Te zdążyły urosnąć mu do tej długości, jak za czasów starego „Fairy Tales”.  
    To było trzy lata temu. Wtedy go poznała. Pamięta, że niemal bez przerwy żuł wówczas gumę, co ją strasznie denerwowało i odrzucało. Wyzbył się jednak tego nawyku i teraz już tak nie było.
    Musiała spodobać mu się od razu, od początku przecież patrzył na nią „inaczej” – to było wyczuwalne. Zaraz też rozpoczął starania o jej serce, lecz ona nie traktowała go poważnie. Z początku zamierzyła sobie, że będzie jedynie substytutem i tym też był do końca. Bo można powiedzieć, że ta znajomość umarła. Bo właściwie z nim nie rozmawiała. Ot przychodziła popatrzeć i powspominać.
    Uwielbiała zamykać się w tym swoim małym świecie, gdzie była tylko ona i on. Nic wtedy do niej nie docierało. Kaisa mogła „paplać”, ile chciała – ona kiwała tylko głową, udając, że jej słucha. Kątem oka spoglądała jednak w upatrzonym kierunku, szukając obranego celu.  
    Chwile wytchnienia wykorzystywała do tego, by słuchać muzyki, jaką oczywiście on jej polecił. Utwory stwarzały kolejną okazję do tego, by wspominać, analizować, co by było, gdyby, itd. A jakże sprawdzały się, gdy szła pobiegać dla rozładowania negatywnych emocji! Dodawały jej sił i energii, pomagały się zrelaksować. Do momentu, w którym uświadamiała sobie, że bardzo by chciała, żeby zagrał je dla niej. I tylko dla niej.
    Kaisa wspominała, że ze dwa razy był na spotkaniu z jakimś młodym, aspirującym zespołem, co to zauważył go podczas występu w „Tavastii”. To zapewne o nim mówił podczas tego spotkania w lecie, gdy rozmawiali o… tatuażach. „Młoda” miała nadzieję na to, iż na nowo zacznie grać dla szerszej publiki, bo, póki co, zachowywał ułożone przez siebie melodie tylko dla siebie. A brzmiały fajnie, naprawdę.
    „Fajnie”… znalazła się znawczyni, phe! Nigdy nie potrafiła należycie ocenić muzyki, nie znała się na niej. Ona, Kaari, wprost ją uwielbiała, więc gdyby to ona posłuchała… Nie, nie miała zamiaru wpychać się do ich życia, bo mogłaby w ten sposób wyrządzić krzywdę nie tylko im, ale i samej sobie. Po co prowokować sytuacje, której pozostawiają po sobie jedynie ból?
    Owszem, obserwowanie z boku kogoś, z kim chciałoby się porozmawiać, pośmiać, objąć… tak, jest równie bolesne. Lecz cierpi się w samotności. Nie narażając nikogo na podobne odczucia. Bo on już chyba nie cierpiał? A przynajmniej na takiego nie wyglądał – rzucił uprzejme „Cześć” i przestawała dla niego istnieć. Skupiał uwagę na swojej sympatii, oraz pracy. Nie było ukradkowych spojrzeń, ani uśmiechów, jak jeszcze za czasów, gdy była z Arvo. Może wtedy sądził, że może sobie na to pozwolić, bo jest zajęta, a on wystarczająco silny? A może po prostu wtedy jeszcze czuł to, czego teraz już chyba nie? A może się myli? Jakby nie było, postanowił być wierny swojej dziewczynie i chwała mu za to. Szanowała to i jak najbardziej popierała.
    Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, ilu mężczyzn codziennie obserwowało ją, skupioną na wybranym przez siebie obiekcie. Była przecież ładną kobietą. Gdyby nie nieśmiałość, czy inne powody, z pewnością by ją zaczepili. Niektórzy przychodzili tam właśnie przez wzgląd na nią. Ona jednak uparła się, że będzie ignorować cały otaczający ją świat. Sprawiać wrażenie zimnej i wyniosłej. Cierpieć w milczeniu, zamknięta na wszelkie zaloty, czy umizgi. To była kara, jaką sama na siebie nałożyła.
    Któregoś dnia jakoś tak niefortunnie się zdarzyło się, że gdy wchodziły akurat do środka, oto na ich drodze wyrósł Arvo – on, dla odmiany, wychodził. Obie panny bezradnie rozdziawiły usta, aż wreszcie Kaisa wykrztusiła „Cześć”. W odpowiedzi wdowiec coś tam mruknął pod nosem i nawet na nie nie patrząc, uciekł na hol. Kaari poczuła, że pieką ją policzki. Mimo wszystko było to bardzo niezręczne spotkanie. Koleżanka zaczęła się rozwodzić nad tym, jak to rzekomo zmizerniał, choć jej zdaniem wyglądał tak, jak zawsze. Jego zachowanie pokazało jednak, że jeszcze nie pogodził się z ich rozstaniem.

nutty25

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 5292 słów i 29847 znaków.

2 komentarze

 
  • Beno1

    coś mi się wydaje , że jednak Kaari i yrki nie będą razem

    31 sty 2017

  • xxxy

    :bravo:

    31 sty 2017