Miłość do nieznajomej cz.3

Nacisnął klamkę i drzwi ustąpiły. W ciemnym holu świeciła się tylko mała lampka. Podszedł do niego kelner:
- W czym mogę panu pomóc?
- Dobry wieczór. Nazywam się Mariusz Korin i byłem umówiony z kobietą. Tylko nie mam pewności czy ona tu jeszcze jest - nie chciał wgłębiać się o tym, że mogła zrobić go znowu oszukać.
- A tak kojarzę. Pewna pani mówiła, że czeka na pana. Proszę za mną. Zaprowadzę pana.  
     Mariusz odetchnął głęboko. "A jednak jest" pomyślał "tym razem mówiła prawdę". Przeczesał nerwowym ruchem włosy. Przechodząc przez sale zauważył, że przy stolikach są przyczepione takie małe światełka. A wszędzie panował mrok. Zastanawiał się skąd wzięła pomysł na wybranie tego miejsca na ich pierwsze spotkanie. W tym samym momencie kelner raptownie się zatrzymał i Mariusz wpadł na niego:
- Przepraszam - powiedział zawstydzony.
- Nic się nie stało. Proszę bardzo. Po prawo jest pana stolik - Znajdował się w rogu. Przy nim ustawiona była kanapa narożna. Miała jaskrawożółty kolor, żeby można było ją dojrzeć. Chciał coś powiedzieć gdy usłyszał ten głos:
- Witaj. Bałam się, że nie przyjdziesz - jej ton był melodyjny i czysty. Zastygł nie wiedząc co ma robić. - Proszę usiądź.
- Dzięki - zdołał tylko tyle wydukać - Jestem Mariusz.
- Wiem - roześmiała się nieśmiało. - Napijesz się czegoś?
- Może wódkę z sokiem.  
- Dobrze, poczekaj chwilę.
     Wstała z kanapy i usłyszał jej ciche kroki. Zadrżał. Ze zdenerwowania? Z podniecenia? Nie miał pojęcia. Dziwnie się czuł. Wszędzie było ciemno. Nie widział towarzyszącej mu kobiety. Pod sufitem uczepione były światełka. Zastanawiał się, jak wypije wódkę. Zagadka się zaraz rozwiązała gdyż ujrzał przed swoim nosem szklankę świecąca na ultrafiolet. "Właśnie tak wypijesz" - powiedział sobie w myślach a na głos rzekł:
- A więc?  
- Przepraszam.
- Za co?
- Za wczoraj. Nie chce, żebyś źle o mnie pomyślał. Po prostu kiedy stałam pod tą restauracją stwierdziłam, że się ośmieszam. Przestraszyłam się odrzucenia. I odeszłam robiąc to zanim ty to zrobisz.
- A dziś nie myślisz, że się ośmieszasz albo że ja to zrobię? - ugryzł się w język za ton jakim wypowiedział te słowa. - Przepraszam to nie tak miało zabrzmieć.  
- Nie przepraszaj, nie musisz. Masz rację. Pomyślałam o tym. Ale tu jest ciemno więc nawet nie widzisz jak się zawstydzam i robię czerwona jak burak.
- A szkoda, chciałbym ujrzeć czy do twarzy ci z tym burakiem- oboje się roześmieli. Pomyślał, że ich śmiechy to siebie pasują. - Nawet nie wiem jak masz na imię.
- A jakie imię lubisz?
- Słucham? - zdziwiło go jej pytanie
- Żartuję. To taki żart na rozładowanie zbyt napiętej atmosfery. Mam na imię Karolina. Ale zanim zadasz więcej pytań chciałabym coś powiedzieć.
- Dobrze. Więc mów.
- Nie rozmawiajmy dziś zbyt wiele o mnie.
- A o czym?
- O tobie.
- Czemu o mnie?
- Jestem ciekawa wszystkiego. Jak pisałam podobasz mi się i bardzo chciałabym cię bliżej poznać. Ale mogę obiecać, że następnym razem dowiesz się wszystkiego o mnie.
     Przez chwilę siedział i sączył w milczeniu swojego drinka. Zastanawiał się nad odpowiedzią. Miał przyjąć jej zasady czy nie?
- To jak zgadasz się?
- No dobrze. Przy najbliższej okazji odsłaniasz ty swoje mroczne sekrety.
- Dziękuje.
- Proszę. W takim razie pytaj co chcesz wiedzieć.
- Jaki lubisz kolor? - z wrażenia zakrztusił się drinkiem
- Kolor.... - "Dziwne pytanie" pomyślał jednocześnie - kolor lubię zielony. Czemu pytasz właśnie o to?
- W ten sposób cię lepiej poznam. Możesz mi powiedzieć jak to się stało, że twój tata jest właścicielem największej agencji reklamowej w całym kraju?
- Jasne. Kiedy miał 26 lat był rok po ślubie z matką. Ledwo wiązali koniec z końcem. Odmawiali mu w wielu agencjach ale się nie poddawał. Mama mu nie pozwoliła. Była przy nim. To ona doradziła, żeby otworzył własną...

***     
     W jej głowie ciągle kołatały się te same myśli: "Przyjdzie czy nie przyjdzie". Spojrzała na zegarek. Było dobrze po jedenastej. Powoli zaczynała się zbierać kiedy usłyszała ten głos:
- Przepraszam - i wiedziała. To on. Mariusz Korin we własnej osobie.
- Nic się nie stało. Proszę bardzo. O to pana stolik. - odpowiedział kelner. "Powiedzże coś" upomniała siebie:
- Witaj. Bałam się, że nie przyjdziesz. Proszę usiądź.
- Dzięki - usłyszała nutkę niepewności w jego głosie - Jestem Mariusz.
- Wiem - roześmiała się nieśmiało. - Napijesz się czegoś?
- Może wódkę z sokiem.  
- Dobrze, poczekaj chwilę.
     Wstała i ruszyła w stronę baru. W myślach podziękowała Bogu za ciemność panującą w tym lokalu. Gdyby ją teraz ujrzał śmiałby się do końca życia. Odebrała drinki wzięła dwa głębokie wdechy i wróciła na miejsce. Podała mu szklankę i usłyszała zdawkowe:
- A więc?
     Pierwsze co zrobiła to przeprosiła go za wczoraj. A następnie poprosiła by coś o sobie opowiedział:
- Proszę. W takim razie pytaj co chcesz wiedzieć.
- Jaki lubisz kolor? - Usłyszała jak zakrztusił się swoim drinkiem i mimowolnie uśmiechnęła się do siebie.  
- Kolor.... kolor lubię zielony. Czemu pytasz właśnie o to?
- W ten sposób cię lepiej poznam. Możesz mi powiedzieć jak to się stało, że twój tata jest właścicielem największej agencji reklamowej w całym kraju?
- Jasne. Kiedy miał 26 lat był rok po ślubie z matką...
     Słuchała go z rozmarzeniem. Nie wiele o nim widziała, choć widywała go prawie codziennie. Był wysokim szatynem obciętym na jeża. Jego oczy były duże, wyraziste i brązowe. Nos był lekko zgarbiony co jeszcze bardziej dodawało mu urody. Ona natomiast miała krzywy. Czasami lubiła na niego spoglądać. Kiedy się uśmiechał cały promieniał. Śnił jej się praktycznie co noc. Podobało się jej to co opowiadał. Mówił przez nos ale jego ton był miły dla uszu. Dało się słyszeć ogromną dumę i miłość do rodziców. W pewnym momencie poczuła jak lekko się porusza kanapa. Nie zdążyła się zastanowić o co chodzi. Dotknął jej. Najpierw delikatnie palcem przebiegł po jej ustach.  
- Masz małe i bardzo miękkie usta w dotyku - powiedział. Chciała coś rzec, zrobić. Nie pozwolił. Przysunął się jeszcze bliżej. Delikatnie muskał swoim ustami jej usta, by po chwili dobrać się do nich z pasją. Całowali się kilka sekund a miała wrażenie jakby to robili od kilku tygodni bez przerwy. Kiedy odsunął się na chwilę zaczęła tęsknić. Jednak otrząsnęła się i skorzystała z okazji.

***
-... firmę. Bał się, że nie da rady. Początki były ciężkie. Musiał znaleźć nieruchomość na biuro. Następnie kontrahentów. Ale udało mu się - od 5 minut opowiadał o swoich rodzicach. Zaintrygowany i zarazem ciekawski chciał poczuć smak jej ust. Nie wiedział skąd ta myśl przyszła mu do głowy ale nie potrafił się jej oprzeć. Powoli przysunął się do niej i wyciągnął rękę. Był na tyle blisko by mimo ciemności dojrzeć rozmazany obraz jej twarzy. Przejechał palcem po jej wargach
- Masz małe i bardzo miękkie usta w dotyku - rzekł. Chciał je posmakować. Zaczął delikatnie je podgryzać a następnie pocałował ją. "Mmmm, słodkie, tak cholernie słodkie: - pomyślał. Potrzebował złapać trochę oddechu by móc za chwile kontynuować to co zaczął parę sekund wcześniej. Nachylał się i w tym samym momencie oberwał w nos. Nim się zorientował co i jak jej już nie było. Wybiegł za nią ale wkoło było pusto. Stał kilka minut zdezorientowany. Wyleciała jak poparzona, jakby kto ją gonił. Powolnym krokiem ruszył do samochodu. Na szczęście nie wypił nawet połowy drinku więc zasiadł za kierownicą. Popatrzył na zegarek. Był z nią przez jakieś pół godziny. Z kłębkiem myśli w głowie pojechał do domu.

malutenka52

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1491 słów i 8007 znaków.

3 komentarze

 
  • Pina

    Czytam, czytam i nie mogę skończyć. Wciąga

    31 sie 2015

  • malutenka52

    @Pina Cieszę się, że Ci się podoba

    1 wrz 2015

  • Paulaa

    Bardzo ciekawe ;) Świetnie się czyta :D

    13 kwi 2015

  • Jaga

    Intrygujące, ale dzięki temu chce się czytać więcej i więcej... Suuuuper  <3

    13 kwi 2015