Miłość sensem życia cz. 48

Miłość sensem życia cz. 48-Ja...- zaczęła z wolna Sylwia-Nie mogę tego zrobić... Nie uda mi się...  
-Przestań marudzić!- warknął trzydziestoczterolatek- Zrobisz to i bez dyskusji!
-Nie będziemy tego rozgrywać w ten sposób- przerwałam mu poirytowana- Skoro dziewczyna nie chce, to nie będziemy jej zmuszać- puściłam jej oczko, po czym schowałam pieniądze do skrzynki- Droga wolna- wskazałam jej drzwi pomieszczenia, w którym się znajdowaliśmy- Możesz już iść.
   Nastolatka spojrzała na drewniane pudełko, w którym znajdowało się złoto. W jej oczach pojawiły się łzy bólu i żalu. Przeniosła na mnie pełne wstydu spojrzenie i szepnęła:
-Nie jestem godna, by zrobić co każesz, pani... Jestem nikim... Nie mam żadnego prawa... Zarabiam grosze swoim ciałem... Jestem bezwartościowa- zaczęła płakać.
    Przeszyły mnie zimne dreszcze. Stałam i nie wiedziałam co powiedzieć. Spojrzałam ukradkiem na Aleksandra, który jedynie westchnął ciężko, wiedząc roztrzęsioną dziewczynę. Jej rozpacz, szloch i łzy płynące strumieniami, nie dawały mi spokoju. Podeszłam do niej i zajrzałam w oczy:
-Sylwio... Nigdy nie myśl, że jesteś nikim. W życiu było wiele sytuacji, które nauczyły mnie jednego: nie możemy w siebie wątpić. Wiesz dlaczego? Wrogowie wyczują to. Oni czekają na jeden jedyny moment. Jeśli będziesz słaba, zginiesz. Chcę pomóc również tobie. Powiedz ile macie długu?
   Brunetka nic nie odpowiedziała. Miałam wrażenie, że tylko pogorszyłam sytuację, gdyż z jej oczu lało się coraz więcej łez. Trzęsła się, jak osika. Nie potrafiła się uspokoić, choć widziałam, że próbowała.
-Sylwio?- spojrzałam na nią pytająco, lekko szturchając ją za ramiona- Zaufaj mi. Nie będziesz już robiła tego, co robisz... To przeszłość. Jeśli to zrobisz, zostanie za tobą.
-Ile ma to trwać...?- załkała, patrząc na mnie nieśmiało.
-Kilka dni. Może trzy... Zgoda?
-A jeśli zrobię coś źle?- otarła mokre od łez policzki.
-Masz mu tylko tego dolać i wyjść. Napije się sam. Zgłoszę księciu Chrystianowi, że od teraz ty będziesz się zajmowała szambelanem.  
-Wybacz mi, jeśli zawinię.
-Liczę na ciebie. Jesteś mądra- uśmiechnęłam się, by dodać jej otuchy. Wyjęłam pieniądze- Tyle wystarczy?
-Nie wiem- odparła szczerze- Ojciec mi nie mówi o tych sprawach.  
-Rozumiem- pokiwałam głową i dałam jej woreczek z monetami- Jeśli będzie ich za mało, daj znać. Teraz idź do Fryderyka.

*#*#*#*#*#*#*#*#*#*#*

   Hasan powoli otwarł oczy, lecz po chwili je zamknął, gdyż oślepiło  go światło słońca. Czuł czyjąś obecność, lecz nie miał siły spojrzeć na tę osobę. Był wyczerpany i nie pamiętał co się stało. Lekko poruszył dłonią, na co Otylia krzyknęła radośnie:
-Straż! Książę się obudził! Obudził się! Bracie!
-Co się stało?- spytał cicho, patrząc na nią półprzytomnym wzrokiem.
-Nic nie mów, dobrze że nic ci nie jest!- szepnęła, po czym ucałowała jego dłoń. Mocno ją ścisnęła.
-Gdzie jestem?
-U siebie- wzruszyła ramionami, oglądając się za siebie, jakby chciała się upewnić, że są w jego komnacie- Coś cię boli?
-Głowa...- jęknął, opierając się o poduszki.
-Nie wstawaj!- blondynka zaprotestowała natychmiast- Leż, musisz wypoczywać.
-Mam dość!- nie wiadomo skąd miał siłę, by krzyknąć.
-Nie denerwuj się, to ci nie służy...
-Nic nie wiesz!- przerwał jej zbulwersowany. Zaczęły mu się trząść dłonie- Nikt mnie nie rozumie...!
   Otylia głośno przełknęła ślinę, widząc dziwne zachowanie brata. Poderwała się z łoża, nalała wody do pucharku i podała królewiczowi. Patrzyła przerażonym wzrokiem, jak wypił wszystko jednym tchem. Zmarszczyła brwi, czując że nie jest dobrze. Coś jej nie pasowało... Gdzie był brakujący element układanki?
-Już dobrze- szepnęła królewna, odstawiając przedmiot na blaszany stolik- Uspokój się. Musisz odpoczywać, bo jesteś słaby. Próba samobójcza nadal daje się we znaki. To była silna trucizna, ledwo cię uratowali. Zrozum, musisz o siebie dbać. Szczególnie teraz- na jej twarzy pojawił się uśmiech.
-Nie mam sensu żyć- burknął pod nosem- Mam tylko Natalię... Fryderyk umiera... Chrystian mnie nienawidzi... Ojciec traktuje mnie, jak powietrze...
-Właśnie dla niej musisz żyć!- przerwała mu, łapiąc go za dłoń- Ona...
-Tylko ona trzyma mnie przy życiu! Gdyby nie to, że ona żyje, dawno bym ze sobą skończył! Ale jeśli tak dalej pójdzie o nawet Stwórca mnie nie powstrzyma!- wrzasnął sfrustrowany siedemnastolatek.  
-Ona jest w ciąży!- przerwała mu szesnastolatka.
   Hasan momentalnie zamilkł. Otwarł usta i patrzył na siostrę niedowierzająco. Jego oddech już się uspokoił. Sztorm opuścił morze, za dużo już zniszczył. Furia opuściła jego ciało, dłonie przestały się trząść. Teraz, jedynie setce trzepotało radośniej i ciszej. Zastanawiał się, czy dobrze usłyszał... Zamrugał, by powrócić do rzeczywistości. Chciał spytać, ale czuł, że coś odebrało mu mowę. Może... wstyd? Ból? Jak mógł coś takiego powiedzieć na głos? Powinien zachować swoje wstrętne, szatańskie, pełne złości, myśli dla siebie. Dręczył swoją bezsilnością i bezradnością innych, najbliższych. Rodzina. To coś, co w życiu Hasana niby było, ale nie do końca... Tego mu brakowało. Słowa, przytulenia, miłości i zrozumienia. Kiedy usłyszał, że Natalia nosi pod sercem ich dziecko, przepełniły go nadzieja i spokój. Radość zastąpiła smutek, choć na te kilka sekund. Już nie chciał wyjeżdżać. Czuł, że wyzdrowiał. Zapomniał o bólu głowy, utracie matki, próbach samobójczych.  
-Co... Co powiedziałaś...?- szepnął, patrząc jej w oczy.
-Będziesz miał dziecko, Hasanie- uśmiechnęła się Otylia.  
   Królewicz ukazał lśniące uzębienie w szerokim uśmiechu. Zaśmiał się, wpadając siostrze w ramiona:
-Otylio! Jestem taki szczęśliwy! Będę miał dziecko...
-Cieszę się razem z tobą- rzekła uradowana blondynka.
    Spojrzeli sobie ze szczęściem w oczy. Łza spłynęła po policzku następcy tronu. Różniła się od tych, które do tej pory wylał królewicz. Była dowodem na radość, nie na gniew i cierpienie.  

*#*#*#*#*#*#*#*#*#*

   Aleksandra leżała w łóżku, przykryta grubymi kocami. Przez zdenerwowanie i ostatnie ciężkie sytuacje w jej życiu, zachorowała. Dostała wysokiej gorączki , nie mogła spać, praktycznie nic nie jadła, z nikim nie rozmawiała. Osądzała samą siebie w swoich myślach. Nie miała pretensji do nikogo innego, jak do Fryderyka i siebie samej. Powtarzała sobie cicho, że gdyby do niego nie poszła, do niczego by nie doszło. Mogła być posłuszna, pokorna, ale rodzice nie przekazali jej tego w genach. Miała przed oczami drwiący uśmiech szambelana, słyszała jego drażniący głos i nadal czuła nieprzyjemny dotyk na swoim ciele... Nie potrafiła mu tego wybaczyć i nie wybaczy...
   Złapała się za głowę. Chcąc stłumić myśli od godziny układała nierealne, za późne do zrealizowania scenariusze. Wyobrażała sobie, jak wychodzi dumna, niczym paw z komnaty tego bezwstydnika i idzie do Duygu z promiennym uśmiechem na twarzy. Wchodzi do jej komnaty, mówi że szambelan uwierzył w kłamstwo... Za posłuszeństwo płaci się często największą karę.
   Usłyszała, jak otworzyły się drzwi do jej małego pokoiku. Pociągnęła nosem i rzekła słabym głosem:
-Chcę być sama...
   Nie usłyszała odpowiedzi. Nie dziwiła się przybyłemu człowiekowi. Kto chciałby rozmawiać z osobą o tak bladej cerze, roztrzęsionym, obolałym ciele, spuchniętych oczach, potarganych włosach i sinych ustach? Ten widok odstraszał. Ola uważała się za kościotrupa. Zmarłą...
   Ta grobowa cisza spowodowała u niej zaciekawienie. Wstała i spojrzała w stronę wejścia... Otwarła usta z zaskoczenia. Czuła, jakby ktoś przywarł ją do łóżka, gdyż nie mogła się ruszyć.  
-Wa... Wasza miłość...- zerwała się na równe nogi, widząc Chrystiana. Zakręciło się jej w głowie.
-Usiądź- powiedział łagodnie, pochodząc do niej powoli. Spojrzała na niego niepewnie. Nie wypadało siadać, gdy on przyszedł do niej i stał.
-Ja...
-Źle się czujesz, usiądź- nie dawał za wygraną. Dziewczyna spoczęła na tapczanie. Książę usiadł nieopodal niej.
-Wybacz, książę... Źle się odezwałam, źle wyglądam i mam nieposprzątane w komnacie...- jęknęła bezsilnie, uświadamiając sobie do jakiego stanu się doprowadziła.
-Nie szkodzi- odrzekł szczerze, następca tronu- Duygu powiedziała mi, że nic nie jesz. Martwi się o ciebie. Nie rozmawiacie ze sobą od...- urwał i westchnął ciężko.
-Wybacz, wasza wysokość. Nie chciałam sprawiać przykrości księżniczce. Zawiodłam ją...- powiedziała ledwo słyszalnie.
-Nie mów tak. Jesteś bardzo mądra. Dobrze zajmujesz się moją córką.
-Zawstydzasz mnie, książę. Twoje słowa są dla mnie największą nagrodą.
-Potrzebujesz czegoś?
-Nie, królewiczu. Mogę o coś spytać?- spytała nieśmiało.
-Chodzi o Antoninę?- uśmiechnął się lekko- Zajmuje się nią moja służąca, nic nie dolega mojej córce.  
-Postaram się jak najszybciej wrócić do pracy.
-Na razie odpocznij. Należy ci się wypoczynek- wstał z łóżka. Widząc, że Aleksandra chce wstać, powstrzymał ją gestem dłoni. Skierował się w stronę drzwi i chwycił za klamki. Coś, jednak go powstrzymało i odwrócił się do dziewczyny:
-Pan Fryderyk otrzymał trzydzieści batów. Jest w ciężkim stanie.
   Aleksandra głośno przełknęła ślinę i spuściła wzrok w podłogę.
-Chciałem, żebyś to wiedziała- dodał następca tronu, po czym majestatycznym krokiem opuścił pokój służącej.

*#*#*#*#*#*#*#*#*#*#*

   Fryderyk leżał w ciasnej lecznicy. Małe pomieszczenie mieściło w sobie jedynie niewielkie łóżko i ciemne biurko, na którym stało mnóstwo flakoników z przeróżnymi substancjami, bandaży i woda w dużym pojemniku. Szambelan oddychał z wyraźną trudnością. Jego obolałe, pokryte krwią plecy, spoczywały na grubej warstwie płótna. Głowa leżała na miękkich poduchach. Zamknięte powieki ukazywały ogromne zmęczenie piekielnymi torturami, które jakimś cudem przeżył. Stracił dużo krwi. Medycy jeszcze nie podjęli się zszycia ran, gdyż były zbyt świeże. Blondyn był nieprzytomny od dwudziestu czterech godzin. Na jego szczęście, bo po przebudzeniu czułby ból nie do opisania...  
   Szambelan westchnął ciężko i poruszył palcem u prawej ręki. Przechylił głowę na drugą stronę. Otworzył zmęczone od płaczu oczy... Zamrużył je, gdy zauważył blade ściany, białe bandaże i oślepiające słońce. Wszystko biło po oczach. Delikatnie ruszył ramionami, chcąc usiąść, lecz ból mu na to nie pozwolił. Zawył z okropnego bólu. Fala gorąca przeszyła jego ciało od stóp do głowy. Westchnął ciężko i położył się powoli na łóżku. Zorientował się, że nie ma na sobie nic prócz podartych spodni.
   W tym momencie przypomniał sobie swoje bezczelne zachowanie: w stosunku do Aleksandry i strażników księcia Chrystiana.  Próbował im się przeciwstawić, wyrwać, lecz to nie pomagało. Zmusili go do klęknięcia na zimnej posadce, siłą. Ochroniarze brutalnie zdarli z niego szaty. Związali mu ręce, wykręcając je boleśnie do tyłu. Nagle poczuł to, czego czuć nie chciał i żaden człowiek nie ma takich marzeń: uderzenie bata. Ten przedmiot rozciął mu skórę trzydzieści razy. Kilka razy w to samo miejsce bolało niemiłosiernie. Fryderyk błagał o śmierć. Lał się z niego pot w postaci wody i kropel krwi. Rozmazany obraz, dawał mu nadzieję, że może jednak pójdzie po jego myśli... Ludzie księcia Chrystiana, jednak mu na to nie pozwolili. Królewicz rozkazał przysłać medyków i przytrzymać go przy życiu. Każdy oddech był dla niego karą. Wstydził się spojrzeć w oczy swemu księciu i Leokadii. Wiedział, że Emma od przedwczorajszego wieczoru drwiła z niego bardziej, niż wcześniej... Nie miał czasu się nad tym zastanawiać, rozmyślać co w sobie naprawić. Wiedział, że jego dni są policzone. Pragnął śmierci już teraz, tak jak sługi przychodziły na jego klaśnięcie. Nie wyobrażał sobie, jednak, że on będzie tańczył, tak jak ktoś mu zagra. Nie tak miało być...
   Otworzyły się drzwi do lecznicy. Weszła do niej Sylwia. W  roztrzęsionej dłoni trzymała flakonik z substancją, która miała osłabić organizm... Cicho zamknęła za sobą odrzwi i spojrzała na chorego. Zaniemówiła...
-Kim jesteś?- spytał słabym głosem dwudziestoczterolatek.
-Ja...- wydusiła dziewczyna, mocniej ściskając buteleczkę- Medyczką- uśmiechnęła się lekko, wzruszając ramionami.


***********************
Tak, tak, żyję! :) Wybaczcie, że nie było mnie dosyć długo, bo mija piąty dzień. Miałam w tym tygodniu sporo ważnych testów. Takie moje wytłumaczenie :D Mam nadzieję, że moją nieobecność wynagrodziłam Wam tą częścią. Dosyć burzliwa, ale jakieś plusy każdy znajdzie :) Całuski, kochani! Do następnej części!  :*

Duygu

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda i miłosne, użyła 2337 słów i 13191 znaków.

4 komentarze

 
  • Margerita

    Łapka w górę czy ja dobrze zrozumiałam Sylwia ma otruć Fryderyka?

    12 lut 2019

  • Duygu

    @Margerita Dziękuję :) Tak, takie miała zadanie... ;)

    13 lut 2019

  • AuRoRa

    Natalia spodziewa się dziecka. Hasan chociaż odżyje.  :)

    22 cze 2018

  • Duygu

    @AuRoRa Prawda, w końcu chwila radości  :)

    22 cze 2018

  • Somebody

    Bardzo podobała mi się ta część. Wątek Hasana - idealnie poprowadzony. Fryderyk... Niech gnije dalej  ;)

    8 gru 2017

  • Duygu

    @Somebody Dziękuję, słońce  <3 Hasan to chyba jedna z najbardziej intrygujących postaci w tym opowiadaniu. Ach, nie masz litości  :whip:  :kiss:

    9 gru 2017

  • Fanka

    :bravo: Piękna część ;) Ciekawe jak Duygu zareaguje na wieść iż Hassan spodziewa się dziecka ;)

    8 gru 2017

  • Duygu

    @Fanka Dziękuję, słoneczko  :rotfl: Ahh, zobaczymy...  :D

    9 gru 2017

  • Fanka

    @Duygu  :kiss:

    9 gru 2017