Miłość sensem życia cz. 81

Miłość sensem życia cz. 81-Ty i nasze dzieci jesteście dla mnie największym szczęściem- Chrystian ucałował mnie w policzek, przytulając mocno Jakuba do swojej piersi. Malec patrzył na niego uśmiechnięty, jakby chciał powiedzieć, że cieszy się, gdy tata jest obok. Dwudziestopięciolatek nie mógł się doczekać dnia, w którym nasz syn postawi pierwsze kroki, powie „mamo, tato” i będą ćwiczyć walki na miecze. Pragnął, by nasz mały książę wyrósł na silnego, sprawiedliwego mężczyznę. Chrystian zapewnił mnie, że się o to zatroszczy. Nie chciał, aby, patrząc na Jakuba, widział morderców ze swojej rodziny…  
    Jego dziadek kazał zabić własnych braci, by nikt nie stanął mu na drodze do władzy i, aby mógł spać spokojnie, nie myśleć o tym, że może ktoś za chwilę przyjdzie i zacznie go dusić… Dla własnego bezstresowego życia, zamordował rodzinę... W oczach Chrystiana ten człowiek był okrutnikiem i nie potrafił poradzić sobie w życiu. Edward często wspominał ojca słowami: „Był słaby, dlatego jedyne, co przychodziło mu do głowy, to zabić kogoś. Jego zdaniem to najlepsza metoda na zakończenie zmartwień. Przez ojca byłem znienawidzony, mimo że wcale nie byłem taki, jak on. Nie wiem, czy mogę powiedzieć o nim coś dobrego…”.
    Niewątpliwie widok naszej czwórki pozwalał popłynąć łzom wzruszenia, gdyż mój ukochany zawsze miał pełne ręce roboty. W końcu byliśmy razem: my i nasze dzieci.  
-Kochamy cię najbardziej na świecie!- krzyknęła Antosia, siadając mi na kolanach.
-Ja was, również, córeczko. Cieszę się, że jesteście zdrowi. Tylko tego chcę od Boga-królewicz pogłaskał Tosię po policzku.  
    Nasza córka zawsze chodziła uśmiechnięta, nie zwracając uwagi na złe dni, które były wymalowane na naszych twarzach zmęczeniem i nienawiścią. Nie pamiętam, kiedy Antonina przeszła obojętnie, widząc nas w oddali, na końcu korytarza lub siedzących razem w ogrodzie. Wpadała nam w ramiona, piszcząc z radości i opowiadała ze szczegółami, co robiła na lekcjach, pokazywała malownicze rysunki, rozbawiała nas, próbując łapać motyle. Była radosnym dzieckiem. Ja i Chrystian marzyliśmy tylko o tym, by to szczęście nigdy nie umarło i, aby dwójka naszych dzieci była zdrowa. Choroba i widok cierpiącego, konającego człowieka to okropna męka. Piekło na ziemi, rozdzierające serce…
-Chrystianie…- zajrzałam mu w oczy, widząc, że coś jest nie tak. Był szczęśliwy, ale coś nie dawało mu spokoju. Znałam go bardzo dobrze i wystarczyło jego jedno niepewne spojrzenie.
-Nie teraz.- on również pojął, o co mi chodzi. Położył śpiącego Jakuba do kołyski i delikatnie okrył go pościelą.  
-Straż!- zawołałam, patrząc w stronę drzwi. Jeden z ochroniarzy wszedł i pokłonił się nam nisko.
-Gdzie Aleksandra?
-Jest tu, pani.  
-Zawołaj ją- uśmiechnęłam się lekko. Po chwili do mojej komnaty weszła Ola. Antosia od razu podbiegła do niej szybko i przytuliła ją mocno.- Zabierz ją na chwilkę. Chcę porozmawiać z księciem.  
-Tak jest, wasza wysokość- blondynka wzięła księżniczkę na ręce i wyszła z pokoju, cicho zamykając za sobą drzwi.  
-Książę, pomówmy. Co się stało?- podeszłam do niego i położyłam dłonie na jego ramionach. Westchnął ciężko. Czułam, że był spięty i coś go gryzło. Może sumienie?... Ależ, cóż on mógłby zrobić? Czym zaprzątałby sobie głowę? Przeszłością? Milion różnych pytań bez odpowiedzi krążyło w mojej głowie i czyniło zamęt, totalny chaos i spustoszenie. Często zastawałam ukochanego z szerokim, niezakłamanym uśmiechem na ustach, a bywały dni, gdy prawie w ogóle tego nie robił, spoglądał na mnie niepewnie i, nie chcąc mnie martwić, milczał, jak grób.  
-Hasan…- szepnął ledwo słyszalnie, patrząc w ścianę naprzeciwko. To jedno słowo wystarczyło. Nie potrzebowałam rozwinięć. Jego brat zawsze wyprawiał głupoty i był bardzo niezdecydowany, czym siał niepokój w sercach najbliższych. Nie sądziłam, że Chrystian tak bardzo go kocha. To, że byli braćmi nie oznaczało od razu wielkiej miłości, tak jak to wyglądało, gdy nie byłam jeszcze częścią tej rodziny. Chociaż… służące też wiedziały swoje.    
-Co znów zrobił?- masowałam jego ramiona, by trochę się rozluźnił i odpoczął.
-Tego właśnie nie wiem…- westchnął jeszcze ciszej niż przed chwilą.- Rozmawiałem z Otylią. Nic jej nie powiedział.
-A ty z nim rozmawiałeś?
-Po co?- prychnął pod nosem z kpiną, ale zarazem ze smutkiem. Był zrozpaczony, gdy słyszał z ust brata, że, gdy zostanie królem, na pewno go zabije i nie będzie miał wyrzutów sumienia. Zastanawiał się, co takiego zrobił, że Hasan traktuje go w ten sposób i tak o nim myśli.  
-Jak to po co? Może tobie powie, co go trapi. Potrzebuje rozmowy.  
-Gdyby tak było, powiedziałby o wszystkim Otylii.
-Zostawisz go w samotności?- nie mogłam wyjść z podziwu.  
-Samotności? W jakiej samotności? Ma Natalię, Basię… Jest szczęśliwy. Po prostu ma jakiś problem, o którym mi nie powie.
-Skąd wiesz?- przerwałam mu zaciekawiona i pewna swoich racji. Moim zdaniem, powinien pójść i na spokojnie z nim porozmawiać. Jeśli milczałby, przynajmniej mu potowarzyszyć w tej głębokiej ciszy zadumy.
-Nigdy nie mówił mi o swoich zmartwieniach- odparł oschle. Czułam, że jest mu z tego powodu przykro.
-Hasan na pewno cię kocha. Może po prostu chce mieć chwile prywatności… Nie zwątpił w ciebie i wie, że może na ciebie liczyć. Gdybyś go nie kochał, nie kazałbyś go ratować, gdy chciał targnąć się na swoje życie. Dobrze o tym wie. Nie zapomni- próbowałam go pocieszyć i powiedzieć to, jak najbardziej przekonująco. Królewicz odwrócił się do mnie z bladym uśmiechem na twarzy. Ujął moją twarz w swoje ciepłe dłonie i rzekł:
-Jesteś taka dobra, Duygu. Nawet nie wiesz, jak bardzo cię potrzebuję w takich chwilach. Nie potrafię ci podziękować w żaden sposób za to, co dla mnie zrobiłaś. Gdyby nie ty, dawno by mnie tu nie było…  
-Nie mów tak!...- wstrzymałam oddech, nie wiedząc, co na to powiedzieć.- Po prostu bądź ze mną i nie daj się wrogom. Bądź silny. Mamy dzieci, dla których musimy żyć, nawet, jeśli życie daje nam w kość.  
-Kocham was- przytulił mnie mocno i westchnął cicho, gładząc mnie po włosach.  

*#*#*#*#*#*#*#*#*#*#*#*

    Hasan czuł, jak krew płynie szybciej i wręcz szaleje w jego żyłach i tętnicach. Zacisnął pięści na kołdrze, jakby chciał przelać na nią swe negatywne emocje. Zarazem pragnął rzucić się na człowieka, który stał przed nim i powiedział bez wahania o tej sprawie, w którą nie mógł uwierzyć. To nie mogło się tak skończyć. Niemożliwe. Nie. Książę kręcił przecząco głową, aż wszystko wokół zaczęło mu wirować, ale nie przestawał. Nadal protestował. Nieważne, że już było po wszystkim… Fakt. Okrutna prawda. Znowu… Głęboko wciągnął powietrze, gdyż zaczęło mu brakować tlenu, świeżego, prawdziwego powietrza. Przynajmniej ono nie kłamało. By się uspokoić miał ochotę wypić całą butelkę opium. Ale i to by nie pomogło. Nie uśmierzyłoby psychicznego bólu, który przejął nad nim kontrolę i zapomniał, jak się nazywa, co tu robi, kim jest i jak wygląda naprawdę… Liczyło się tylko to, o czym się dowiedział. To było najważniejsze. I chęć… zemsty… Na kim?...
-Kto to zrobił?- spytał następca tronu, nie wierząc w to, co usłyszał. Wpatrywał się w Dawida bez mrugnięcia okiem i w milczeniu oczekiwał na odpowiedź. Nic nie mówił, ale w jego wnętrzu grzmiała bezlitosna burza, niszcząca całe dobro, jakie napotkała na drodze.  
-Już powiedziałem, królewiczu. Twoja nałożnica, księżniczka Natalia- odparł eunuch, czując znużenie tą samą odpowiedzią po raz trzeci z kolei.  
-Jak śmiesz?!- Hasan zerwał się z łoża i podszedł do sługi. Szarpnął go najmocniej, jak umiał, chwytając za koszulę.- Natalia nigdy nie kazałaby tego zrobić!
-Księżniczka znalazła list, który dziewczyna położyła na twoim biurku. Napisała, gdzie mieliście się spotkać. Jej wysokość pojechała tam i kazała wtrącić Różę do lochu. Każdy milczał.
-Ty też?!- wrzasnął, uderzając go w policzek. Nie panował nad sobą. Był gotów zabić go w każdej chwili, nawet natychmiast!- Jak śmiałeś?! Ona jest niewinna!  
-Książę, nie wiedziałem o niczym. Nie wiedziałem o wyjeździe księżniczki.
-Milcz, łotrze!  
-Spytaj strażników. Potwierdzą moje słowa.  
-Zejdź mi z drogi!- następca tronu wybiegł wściekły ze swojej komnaty, odpychając od siebie wszystkich ludzi, którzy torowali mu długie korytarze.  
    W mgnieniu oka dotarł do pokoju Natalii. Szybko przekroczył próg tego pomieszczenia, w którym spędzili wiele pięknych chwil. Co teraz? Coś z tego pozostało? Tylko wspomnienia, czy może jednak będą mogli wybaczyć sobie to, co złe?
-Wstań.- powiedział ostro, widząc, że jego ukochana leży zwinięta w kulkę, okryta jedynie cienkim kocem. Nie ruszała się. Milczała. Mimo tego stanowczego rozkazu, nic się nie zmieniło. Wyglądała, jak martwa…- Wstań!- krzyknął Hasan, tracąc cierpliwość. Natalia powoli podniosła się z łóżka i wstała, patrząc na niego zmęczonymi oczyma. Nie miała siły powiedzieć ani słowa, lecz wydusiła cichutko:
-Co się stało?
-Nie wiesz? Więc, to nie ty?- spytał z nadzieją w głosie, podchodząc do niej.  
-O co chodzi?
-Róża została stracona na czyjś rozkaz… Dawid twierdzi, że to ty kazałaś ją zabić.
-Ma rację- odparła beznamiętnym tonem, patrząc mu w oczy.- Ja wydałam ten rozkaz.
-Nie wierzę w to…- pokręcił przecząco głową.
-To ja. Nie żałuję tego.
-Nie masz wyrzutów sumienia?
-A ty?- spytała ze łzami w oczach.- Nawet nie wiesz, jak okropnie się czułam, gdy ją tam zobaczyłam. Czekała na ciebie, mimo chłodu…  
-Jak mogłaś…
-Masz mi to za złe? Nie mogłeś powiedzieć?
-Wiem, że łatwo cię zranić.
-Zraniłeś mnie bardziej, bo nic nie powiedziałeś!
-Chciałem…
-Więc ci nie wyszło!- krzyknęła, przerywając mu wypowiedź.- Wiele chcesz i co? Nic! Zraniłeś mnie! Nasza córka wie o wszystkim!  
-Wiem o tym. Sama do mnie przyszła. Nie rozumiem, jak mogłaś zabić Różę…
-Chcę być twoją jedyną.
-Więc jesteś zazdrosna…- pokiwał głową, z kpiącym uśmiechem na twarzy.
-Więc ty kochałeś ją bardziej niż mnie- stwierdziła zasmucona i zrezygnowana.
-Nata…- nie dokończył, bo ponownie mu przerwała:
-Miłowałeś ją bardziej niż mnie? Dlaczego? Co takiego miała? Co ci dała? Kim była? Miała ładniejsze włosy? Lepiej się zachowywała? Co cię do tego skłoniło?
-Natalio…
-Okłamałeś mnie, mówiąc, że jestem najważniejsza! Powiedziałeś mi to nieraz! Pamiętam… jak urodziłam Basię, wtedy też to powiedziałeś…  
-Ja…
-Nie! Nic już nie mów! Zabiłam ją, jestem gotowa umrzeć, bo zabiłam człowieka! Zabij mnie tu i teraz!
-Jak śmiesz?
-Tak, uduś mnie! Zrób ze mną wszystko, co zechcesz! Odbierz mi życie w jaki tylko chcesz sposób! Niech ci ulży. Skoro ona była ważniejsza ode mnie i naszej…- zamilkła, bo Hasan niespodziewanie złączył ich usta w namiętnym pocałunku.

*************
Kochani!  
Cieszę się, że przeczytaliście 81 część. Sporo tego ;)  I właśnie o tym, chcę napisać. Krótko i na temat: ta historia dobiega końca. Przed nami jeszcze- dosłownie- kilka części. Napisałam o tym, bo jakoś tak chciałam Was o tym powiadomić. Może ktoś jeszcze doczyta, jeśli ma zaległości  :D Nie spieszcie się :)  Do następnej części!  :*

Duygu

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda i miłosne, użyła 2142 słów i 11733 znaków.

2 komentarze

 
  • Margerita

    łapka w górę z Christiana jest wspaniały ojciec

    13 lis 2020

  • Somebody

    Och nie! Ja nie chcę końca  :sad: Ta historia jest moim ulubionym tasiemcem tutaj i będę bardzo tęsknić.

    23 maj 2018

  • Duygu

    @Somebody Moja kochana, dziękuję za miłe słowa  :kiss:  To nie koniec mojego pisania :) Hah, dobrze powiedziane z tym tasiemcem  :lol2:  Sama nie sądziłam, że to opowiadanie będzie aż tak długie.

    24 maj 2018

  • Somebody

    @Duygu Ale do 100 musisz dobić  :przytul:

    24 maj 2018