Lodowa wojowniczka - Część 5

W ciemności, która ją otaczała zaczęły zaświecać się złowieszcze purpurowe oczy. Z każdą chwilą ich liczba zwiększała się, a echo niosło ich pomruki, które stawały się coraz głośniejsze. Jej szybko bijące serce zdawało się niknąć w tych odgłosach. Spojrzała na bransoletkę, na której przygasał pierwszy z drobnych kamieni. Nie miała żadnej broni, poza swoimi zdolnościami władania lodem i zimnem. Szybko przypomniała sobie treningi, wiedziała, że najważniejsza jest koncentracja mocy. Wokół niej zajaśniała blada poświata, a powietrze lekko zawirowało. Czekała. Wiedziała, że czeka ją walka, gdyż napastnicy zbliżali się niebezpiecznie blisko. Jeden z potworów wykonał skok, wtedy zadała mu cios lodowym promieniem, zamieniając go w bryłę lodu. Uśmiechnęła się do siebie. Wtedy rozwścieczone bestie ruszyły na nią w grupie, teraz zmieniła taktykę. Przywołała lodowe groty, które uderzały we stwory raniąc je dotkliwie, aż wydawały z siebie strasznie głośne piski.  

Biegła dalej, musiała ominąć tę przeszkodę, nie mając wiele czasu. Nagle jeden z potworów zranił ją w nogę, syknęła czując piekący ból. W dali ujrzała niebieskie światło, kierowała się ku niemu, jak ku oazie na pustyni. Wbiegła do szerszego korytarza, który oświetlony kryształami wydawał się wybawieniem. Jakże się pomyliła. To nie był koniec, a początek jej przeszkód. Kiedy tylko zrobiła kolejny krok na przód, coś zaskrzypiało, jakby uruchomiła jakąś zapadnię. Podłoga zaczęła się kruszyć i zapadać w przepaść. Przed nią została tylko wąska droga, w dodatku zamarznięta i bardzo śliska. Nie mogła spaść, gdyż nie wspięła by się z powrotem po zamarzniętej ścianie. Na bransoletce zgasło kolejne światełko, wtedy ruszyła przed siebie. Ostrożnie stawiała stopy, starając się za wszelką cenę utrzymać równowagę. Zraniona noga nie ułatwiała jej tego zadania. Nagle poślizgnęła się. Krzyknęła. W ostatniej chwili na nowo odzyskała panowanie nad sytuacją. Przyspieszyła tępa. Wreszcie z dygoczącymi nogami i ciężko łapiąc powietrze dotarła do końca śmiercionośnej drogi. Chciała udusić Mawila i Nulara, że jej o tym wcześniej nie powiedzieli. W dodatku wysłali ją w sukience, która nie ułatwiała jej wyprawy. Wchodząc w kolejny tunel, który miał bardzo wysokie sklepienie, wydawało się, że nic jej nie grozi. Wtem coś oderwało się z sufitu. Wielki sopel lodu upadł koło niej roztrzaskując się na drobne części. Spojrzała w górę i oniemiała widząc najeżone podobnymi ostrymi kawałkami lodu sklepienie. Szybko przywołała lodową tarczę, którą trzymała nad głową jak parasol. Biegła przed siebie nie zwalniając ani na chwilę tempa. Słyszała tępe dźwięki uderzających zamarzniętych pocisków. Z oczu poleciały jej łzy, ale na szczęście udało się jej dobiec do końca. Usiadła pod lodową ścianą starając się uspokoić oddech. Kolejny bezlitosny koralik na bransoletce zgasł. Ruszyła dalej.  

Nagle zatrzymała się widząc przed sobą wodę, która nie zamarzła. Dotknęła ją ręką, po czym zbliżyła ją do ust, spróbowała jej smaku, był okropnie słony. Wyglądało na to, że przejście dalej znajdowało się pod wodą. Nagle poczuła jakąś wewnętrzną blokadę. Przebłyskiem wspomnień przypomniał się jej sen, o tym jak tonie w lodowatej wodzie. Chciała wracać. Nagle coś w jej wnętrzu zaczęło ją motywować, żeby jednak zanurzyła się w cieczy. Zimno jej nie przeszkadzało, bardziej bała się, że braknie jej powietrza. W końcu wskoczyła w nieznane. Poczuła pieczenie w nodze, ale nie zatrzymało jej to. Korytarz podwodny niestety rozwidlał się. Zamknęła oczy, skoncentrowała się, żeby znów usłyszeć ten sam głos, który przed chwilą ją dopingował. Otworzyła oczy i skierowała się w prawo. Za chwilę wypłynęła na powierzchnię. Ujrzała przepiękny korytarz, który wydawał się wykonany z przezroczystych kryształów. Ustała przed zamkniętą bramą, która broniła dalszego przejścia. Znajdowały się na niej dziwne symbole. Nagle przypomniała sobie jedną z mądrych ksiąg i już wiedziała co ma zrobić. Dotknęła pierwszego symbolu, zaświecił się, potem kolejnego, znów się udało. W końcu zapaliła wszystkie i wrota drgnęły. Odsunęła się w obawie przed tym, co mogło się znajdować za nimi. Gdy zapanowała cisza wkroczyła ostrożnie do środka. Nie wiedziała gdzie ma patrzeć, znajdowało się tam mnóstwo bojowych różdżek. Każda wyglądała inaczej i czymś się wyróżniała od pozostałych. Którą ma wybrać? Tego nie wiedziała, spojrzała na bransoletkę, na której świeciła się już tylko połowa koralików.  
- Która z was jest dla mnie, no dalej dajcie mi jakiś znak. - zawołała z bijącym sercem.

Zaczęła oglądać każdą po kolei, nic nie czuła. Wtem minęła jedną z nich i doznała takiego uczucia, jakby przeszedł przez jej ciało prąd. Wróciła się i podniosła broń do ręki. Różdżka wyglądała, jakby była wykonana z opalu. W zależności pod jakim kątem ją ustawiła, mieniła się chłodnymi kolorami. Na szczycie broni znajdował się ostro zakończony przezroczysty kamień. Rękojeść pięknie wyrzeźbiona idealnie leżała w jej dłoni. Koniec laski mógł służyć do trafiania wrogów. Ten przedmiot nie był lekki, ale nie tak ciężki jak broń Mawila, z czego bardzo się ucieszyła. Spróbowała różnych ciosów zadając je nieistniejącym przeciwnikom. Zaaferowana nową zdobyczą nie zauważyła kiedy kolejne koraliki traciły światło. Nagle spojrzała na rękę, zostało ich już tylko pięć. Wybiegła z pomieszczenia, a wielka ciężka brama zatrzasnęła się za nią z hukiem. Trzymając w dłoni bojową różdżkę wskoczyła do wody. Płynęła dobrze jej znaną drogą. Teraz musiała pokonać spadające sople. Używając nowej broni przywołała jeszcze większą lodową tarczę, która lepiej chroniła ją przed pociskami. Przebrnęła i przez to miejsce. Kiedy stanęła na skraju wąskiej lodowej drogi, ogarnął ją strach. Teraz musiała utrzymać dodatkowo niesiony przez siebie przedmiot. Zrobiła pierwszy krok, potem drugi, szło gładko. Różdżką starała się łapać równowagę, jak akrobata chodzący po linie. Wtem potknęła się i czując, że spada ze ścieżki chciała się złapać za krawędź, ale przypomniała sobie, że nie może wypuścić z rąk zdobytej broni. W ostatniej chwili zdecydowała wbić się ostrym końcem broni w skalną ścianę. Wisząc nad przepaścią trzymając się kurczowo, czuła jak serce wyrywa się jej z piersi. Dwa koraliki pozostały zaświecone, nie miała czasu do stracenia. Skoncentrowała energię i wymyśliła jak może się uratować. Zamroziła pod swoimi stopami lodową ścianę, zaczął tworzyć się pod nią gruby lód. Ustała na nogi, czując, że nie zapada się utworzyła kolejny schodek, potem następny. W ten sposób ostrożnie wydostała się z pułapki.  

Teraz tylko wystarczyło pokonać czające się w ciemności potwory. Z bronią w ręku poczuła przypływ sił. Tym razem miała swoje źródło światła, dzięki nowej zdobyczy. Biegła ośmielona wprost na czające się bestie. Trafiała je celnie, jakby walczyła w wielkim boju. Krzycząc głośno podążała do celu, jakby wiedziona niewidzialną wewnętrzną energią. Wreszcie dobiegła do wrót, przy których czekali na nią zniecierpliwieni mężczyźni. Wypadła jak szalona, a ciężkie płyty zamknęły dostęp do tajemnego traktu. Wyszli z ciemnego pomieszczenia i oślepiła ich biel panująca w budynku. Dziewczyna chwyciła za zdobytą różdżkę bojową i unosząc ją wysoko do góry w jednej ręce krzyknęła.
- Udało się!
Widząc jej uśmiech, który zdawał się promieniować od jej osoby jak dobra energia, Mawil podszedł do swojej uczennicy.  
- Gratulacje. Teraz nie będziesz mnie ciągle nudzić na temat tego przedmiotu. I co? Moje nauki przydały ci się w środku? - dopytywał zaciekawiony.
- A nie widać? - zaśmiała się jasnowłosa.
- Jesteś niemożliwa. Przyznam, że miałem wątpliwości, kiedy długo nie pojawiałaś się we wrotach. A tu proszę, jaka porządna broń. Wysoka kategoria mocy. - odezwał się Nular
Nagle dziewczyna odwróciła się i szybkim kopnięciem trafiła obydwu mężczyzn, tak niespodziewanie, że padli na podłogę. Strażnicy patrzyli na nich śmiejąc się pod nosem.  
- Co to miało być!? - zawołał Mawil – Bijesz swoich sojuszników?
- To za to, że nic mi nie powiedzieliście. Żebym wiedziała dokąd idę nawet bym tam nie weszła.
- Właśnie dlatego ci nie powiedzieliśmy – zaśmiał się Nular podnosząc się.
Spojrzał na jej zranioną nogę i przykładając dłoń zadziałał mrożącym czarem. W pewnym momencie rana zaczęła się zasklepiać.  
- Dziękuję – odparła czując ulgę.
Uzdrowiciel obdarował ją szerokim uśmiechem.  

Nagle ktoś zaczął zbliżać się w ich kierunku. Zelda zjawiła się w fortecy w odświętnej sukni i jak zawsze wystrojona od stóp do głów. Widząc nową broń dziewczyny ścisnęła kurczowo pięści, nie spodziewała się, że uda się jej zdobyć tak cenny przedmiot. Zrozumiała, że nie może lekceważyć jasnowłosej.  
- Zapraszam do pałacu. Władczyni już jest w sali audiencyjnej. - odparła wyniośle kobieta.
Wyszli za nią wiedząc, że lodowa Pani na nich czeka, a jej nie wolno denerwować.  
- Mawilu, teraz nie będziesz się za mnie wstydził, co? - napomknęła dziewczyna.
- To się jeszcze zobaczy. - odburknął jakby nic wielkiego się nie wydarzyło.
Selena czuła na sobie świdrujący wzrok kobiety, która podziwiała przedmiot trzymany przez wojowniczkę. Nie mogła zrozumieć skąd taka pogarda do jej osoby. Nigdy nic złego nie zrobiła Zeldzie, nawet jej nie znała. Ciekawiło ją czemu ciągle znikają gdzieś z Mawilem. Tak rozmyślając szła przez dostojny pałac z wysoko podniesioną głową. Rozpierała ją duma i nawet nie chciała tego ukrywać. Kiedy wkroczyli do głównej sali, gdzie czekała na nich władczyni, przywitała ich miła niespodzianka. Służące podały im lodowe kulki, które mogli zjeść. Smakowały wyśmienicie, jak najlepsze słodycze, w dodatku rozpływały się w ustach. Zbliżyli się przed oblicze najważniejszej osoby w królestwie. Po ukłonie pozwolono im wstać, wtedy kobieta przemówiła spokojnym tonem.
- Widzę Mawilu, że mnie nie zawiodłeś. Twoja uczennica wreszcie dzierży wspaniałą broń.
- Dziękuję Pani, starałem się jak mogłem.
Jasnowłosa zaśmiała się w duchu. Bawiło ją zachowanie mężczyzny w tym pomieszczeniu. Zawsze taki grzeczny, oficjalny, a gdzie jego okrzyki.  
- Zeldo, podejdź. Przyniosłaś to o co cię prosiłam?
Kobieta zbliżyła się niosąc w ręku jakieś małe pudełko.  
- Tak. Oto amulet.
- Znakomicie, załóż go Selenie, żeby mogła cieszyć się swoją nagrodą za odwagę.
Kobieta zmierzyła wzrokiem dziewczynę, myślała, że to nie ona będzie wręczać jej przedmiot, a jakiś sługa. Z pogardą założyła jasnowłosej na szyję ciężko wytworzony w pocie czoła przedmiot. W istocie jego wygląd zadziwiał, przypominał kroplę wody, która zamarzła. W środku został zatopiony drogocenny granatowy czarodziejski kamień.  

- Dziękuję o Pani za prezent. - powiedziała Selena kłaniając się. - Dziękuję ci Zeldo. - dodała
Blond włosa spojrzała na nią takim spojrzeniem, że prawie czuła go na swojej skórze. Za swoją oficjalnością starała się ukryć swoje niezadowolenie, ale dziewczyny nie zwiodła. Czuła dystans między nimi.  
- Zasłużyłaś. - odparła władczyni, po czym dodała – ten amulet będzie cię chronił. Gdy kamień zajaśnieje wiedz, że czyha na ciebie niebezpieczeństwo. Pomoże ci przewidzieć następny krok.
Wtem do sali audiencyjnej wpadł jak burza jeden ze strażników. Padł na zimną posadzkę ciężko łapiąc powietrze.  
- Co to ma oznaczać? Mówiłam, żeby nie przeszkadzać! - zawołała kobieta z diademem na głowie.
- Wybacz … o Pani – wykrztusił wreszcie – Napadli … są ofiary. Wulkan aktywował!
Kobieta wstała z tronu, po czym podbiegła sama do okna. Otworzyła je i ujrzała straszny widok. Góry, które zwykle spokojnie dymiły w oddali, wyglądały jakby płonęły żywym ogniem. Gęsty czarny dym spowijał nieboskłon.  
- Mawil, Nular! Zwołujcie armię! Posłać po Wendyksa i Kasję! Natychmiast! - zawołała kobieta nie mogąc uwierzyć w to co widzi.
Wokoło zapanowało nerwowe poruszenie. Dziewczyna podbiegła do okna i ustała obok władczyni, na której twarzy pierwszy raz malowało się przerażenie.  
- Pani. Ja też wyruszam im pomóc. Nie wymieniłaś mojego imienia.
- Nie! Ty zostajesz tu. - krzyknęła kobieta.
- Dlaczego? Przecież zdobyłam broń, mam amulet. - protestowała Selena.
- Nie jesteś gotowa! Nie wolno ci wyruszać na bitwę! To jest rozkaz!
Widziała szyderczy uśmiech na twarzy Zeldy. Dziewczyna wybiegła z sali targana mieszanymi uczuciami. Widząc biegających w panice strażników nie mogła uwierzyć, że nie pozwalają jej pomóc. Wpadła z impetem do fortecy. Wszyscy uszykowani w pełnym rynsztunku zbierali się do wyjścia.  
- Zaczekajcie na mnie! - zawołała jasnowłosa.
- Nie! - warknął Mawil. - Masz zakaz wyruszania za mury. Wracaj do siebie i nie przeszkadzaj!
Selena poczuła jak łzy zbierają się jej w błękitnych oczach. Pognała na szczyt wieży, gdzie często medytowała. Patrzyła bezradnie jak armia wyrusza poza mury. Nagle jej amulet zaczął jaśnieć. Zauważyła jak zbliża się w ich stronę pokaźna armia mieszkańców podziemi. Teraz zacisnęła dłoń na swojej bojowej różdżce. Musiała udowodnić, że potrafi walczyć. Ignorując rozkazy wybiegła z wieży wprost do pokoju, gdzie trzymano zbroje i oręż. Przebrała się do walki nie patrząc na nic. Jeżeli mają ją za to ukarać, niech to zrobią. Ona została powołana do obrony królestwa. Nikt jej nie powstrzyma. Wybiegła na lodowe pustkowie czując przypływ adrenaliny.

AuRoRa

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 2611 słów i 14194 znaków. Tag: #fantasy

1 komentarz

 
  • AnonimS

    Pakiet na tak. Ciekawe to opowiadanie , przyjemnie się go czyta. Powodzenia

    28 lut 2018