Lodowa wojowniczka - Część II - 16

Śnieg powoli opadał na zmrożoną ziemię, a król zmierzał do stajni, po lodowego rumaka. Wybrał odpowiedniego wierzchowca, dotykając go dłonią, żeby się uspokoił. Wyprowadził go na plac i zasiadając na jego grzbiecie, dał znak strażnikom, żeby otworzyli mu bramę. Ruszył galopem przez zmrożone pustkowie, aż lód iskrzył się spod kopyt. Nie uśmiechało mu się rozmawiać z Lirią, ale potrzebował jej wiedzy i doświadczenia jak nigdy przedtem. Nadjeżdżając w kierunku wulkanicznych szczytów, dał znak dłonią, że przybywa w pokoju. Podziemni wojownicy poznali go z daleka, odpowiadając mu ochoczymi machnięciami bronią. Zsiadł z konia, przywiązując go do pobliskiej czarnej skały.  
- Prowadźcie do Lirii, sprawa najwyższej wagi. Jeżeli jest zajęta, zaczekam.
- Panie Fero, zawsze czuj się tu jak w domu. - dodał strażnik, kłaniając się nisko.
Wprowadzono go do sali audiencyjnej, w której dawniej sam przyjmował gości. Wspomnienia wróciły jak żywe, ale szybko wrócił do rzeczywistości, kiedy do środka wbiegła rozbrykana Galma.  
- Wujku!
Fero złapał ją podnosząc wysoko w górę. Roześmiana dziewczynka, patrzyła na niego z zawadiackim spojrzeniem. Położył ją na kanapie, zaczynając łaskotać, aż zaczęła zanosić się od zabawnego rechotania. Wtem wbiegł jej stworek, przypominający jaszczurkę. Gymzi zaczął ziać ogniem, a król odruchowo odsunął się.
- Siad! Nie wolno! - krzyknęła Galma, a jej pupil od razu się uspokoił.
- Broni cię – zaśmiał się król lodu.
- Sama go tego nauczyłam. Gdy urośnie, będę mogła na nim podróżować. Kiedy Tenig przyjdzie?
Mężczyzna posmutniał, gdyż brakowało mu syna.  
- Niebawem powróci. Ciocia po niego poszła …
- A  ty wujku nie?

Fero nie wiedział co powiedzieć, zrozumiał, że siedząc bezczynnie traci czas.  
Wtem do komnaty wkroczyła dostojnym krokiem Liria. Po minie króla, poznała, że nie przybył na darmo. Wiedziała, że podziemne środowisko już mu nie służy.  
- Zbieraj się, jesteś potrzebna.
- Mam opuścić królestwo?
- Tak. Jak zobaczysz to, co ci mam do pokazania, sama zrozumiesz.
- Warto odwiedzić dawne kąty. Galmo, jedziemy do wujka.
- Super! - zawołała dziewczynka, biegnąc po płaszczyk.
Niebawem wyszykowana wulkaniczna królowa, razem ze swoją córeczką, dosiadła ognistego rumaka. Zmierzali wprost do pałacu Fero. Już od bramy została przywitana z honorami, chociaż jej wygląd się zmienił, nadal była tą samą osobą. Skierowali się wprost do pokoju Teniga, nie zatrzymując się nigdzie po drodze. Kiedy tylko dotarli na miejsce, Nular siedział na łóżku, gotowy podzielić się nowymi wiadomościami.  
- Witaj królowo – ukłonił się nisko uzdrowiciel, czując respekt przed dawną władczynią.
- Co odkryliście?
- Tenig był obserwowany przez wroga od dłuższego czasu, tam znajduje się tajemny tunel. - tłumaczył mężczyzna, podchodząc do ściany.
- Starożytne drogi ewakuacyjne …
- Rozumiem, że wiesz więcej niż my – podsumował Fero, widząc nieobecny wzrok kobiety.
- Oczywiście, ale ich nie używałam, matka mi o nich opowiadała. Prowadźcie do biblioteki, ta księga musi tam wciąż być.
- Księga? Pirus teraz tam urzęduje, chodźmy do niego. - dodał król, wychodząc z pomieszczenia.
- Mogę się tu pobawić? - spytała Galma, widząc kufer z zabawkami.
- Nie! - krzyknęła matka, jakby spytała czy może spaść w przepaść. - Lepiej, żeby nikt tu nie przebywał.

Wyszli kierując się do pomieszczenia, gdzie znajdowały się starożytne księgi. Zastali tam skupionego Pirusa, przewracającego kolejne karty w zakurzonej księdze. Szybko oderwał się od swojego zajęcia, kłaniając się dostojnej pani.  
- Królu, dotarłem do zapisków. To interesujące, nie spodziewałem się, że nasz ród ma taką wielką moc niszczenia.
- O czym mówisz? - zdziwił się Fero, nachylając się nad uczonym.
- Przodkowie nie należeli do tak potulnych istot jak my, byliśmy raczej najeźdźcami, na sam nasz widok uciekano w popłochu. Tu jest wzmianka o kamieniu, o wiele silniejszym, niż ten ze świata lawy.
Nular uśmiechał się tylko lekko, jakby zafascynowany młody człowiek, nie odkrył nic nadzwyczajnego.
- Matka opowiadała mi o dawnych czasach, w formie bajek na dobranoc. Zdaję sobie sprawę, że lud mrozu, potrafi mocno władać magią. Prowadźcie mnie do tego tunelu, nie ma czasu do stracenia.
- Lirio, ale tamtędy nie da się przejść – protestował władca lodu. - Jedno przejście jest zamknięte, a w drugim ciągną się kolejne tunele, można się zgubić i nie wyjść stamtąd.
Kobieta skierowała się do wysokiej półki, na której księgi zostały poukładane aż po samo sklepienie. Przechadzając się, szukała odpowiedniego regału, a potem wspinając się na kryształową drabinę, chwyciła za grzbiet książki. Nacisnęła na coś dłonią i w podłodze otworzyła się marmurowa płytka. Galma wyciągnęła stamtąd zwitek pergaminu, na którym namalowana była dokładna mapa korytarzy.  
- Pani,  nie przestajesz mnie zadziwiać – skwitował uzdrowiciel, pomagając jej zejść.
- Nie straciłam pamięci po przemianie, mój drogi pomocniku.
- Co oznaczają te symbole na końcach dróg? - spytał Fero.
- Zaraz wam wszystko wytłumaczę, tymczasem ruszajmy do tunelu.
Galma biegła pierwsza, bawiąc się po drodze śniegiem, a mężczyźni podążali za nią i Lirią. Sprawiała wrażenie pewnej siebie, więc nikt o nic nie śmiał spytać. Król lodu obserwował dawną rywalkę, zastanawiając się, jakie sekrety skrywa jeszcze w swojej głowie.  

*****

Przez dżunglę biegł Ulir, targając Lojan, jak upolowaną ofiarę. Zbliżali się do jej wioski, co sprawiło, że na twarzy pojawił się jej uśmiech. Gdy dotarli na miejsce, zostali otoczeni przez straże.  
- Jak śmiesz mi grozić – obruszyła się zielonowłosa przywódczyni.
- Wybacz pani, ale mamy rozkaz bronić osady.
- Nie ma czasu, prowadźcie do Rawo.
Uzbrojeni wojownicy, usłuchali od razu rozkazu, podporządkowując się władzy. Wkroczyli do głównej chaty, gdzie zebrani jedli posiłek. Spojrzeli z zaciekawieniem na przybyłych, mierząc ich wzrokiem.
- Co się stało, gdzie Selena?
- Zbierajcie się, musimy szybko dotrzeć do południowego plemienia. Po drodze wam wytłumaczę.
- Lojan, a to kto?
Wódz zachodniej wioski chrząknął, czując się urażony.
- Wybacz, to jest wódz z zachodu, Ulir.
- Witam, jestem królem wulkanicznych ludzi.
Mężczyzna o zielonkawej skórze zaśmiał się w głos.  
- Wybacz, ale już poznałem króla, kpisz ze mnie jawnie.
- Co? Przecież to ja jestem najważniejszy w mojej krainie, kto śmiał podawać się za mnie?
Lojan wiedziała, że nie powstrzyma upartego wodza, więc stała spokojnie, czekając co powie.
- Veldos jest władcą, sam mi to powiedział.
Rawo wręcz zagotował się w środku, jego dłoń ścisnęła się w pięść.  
- Dorwę tego żartownisia, niech tylko go złapię w swoje ręce.
- Królu, nie czas teraz na osobiste porachunki, Selena nas potrzebuje, robi się niebezpiecznie.
- Dobrze, tylko zabierzemy prowiant i wyruszamy, prowadźcie, bo kompletnie nie orientuję się w tym zielsku.

Wszyscy zaczęli się szykować, tylko Berl stał z boku, jakby niczego nie potrzebował. Mawil to zauważył, podchodząc do niego po chwili.  
- A  ty co? Nie będziesz nic jadł?
- Radzę sobie. - odburknął doradca.
- Nie oddam ci swojej porcji, więc zastanów się dobrze …
- Zostaw mnie! - krzyknął, jakby zrobił mu krzywdę.
- Co się dzieje? - spytał Rawo, odwracając się do nich.
- Nie wiem panie, spytaj Berla, nie bierze prowiantu.
- Nie będę dźwigał, zjem po drodze.
Mawil zmierzył go spojrzeniem, po czym podszedł do Fuldy.  
- Obserwujmy go – szepnął.
- Bez obaw, jeśli zrobi coś podejrzanego, od razu cię poinformuję.
Generał dotknął mimowolnie jej dłoni, a ona spojrzała na niego wymownie. Szybko jednak wróciła do pakowania, nie chcąc zdradzać, że mężczyzna zaczynał jej być coraz bardziej bliski.  
- Gotowi? Wyruszamy? - pieklił się Ulir.
- To ja powiem kiedy będę gotowy, rozmawiasz z królem.
- A  ty z wodzem – dodał uparty mężczyzna.
- Dość tego. Niech Rawo sam powie, czy jest gotowy. A ty uspokój się!
Wódz ustał z boku, zakładając ręce na piersi.  
- Już. Możemy wyruszać.
- Wreszcie – prychnął wódz zachodniej wioski. - Za mną.
Ruszyli szybkim krokiem przez gęstwinę, zostawiając na miejscu gotowych do ataku strażników. Rawo nie spuszczał wzroku z nowego kompana podróży, nie przypadł mu do gustu. Po drodze obmyślał, co ma zrobić z Veldosem, pierwszy raz tak drastycznie podważył jego pozycję w królestwie. Na samą myśl zbierała w nim dzika energia.  

*****

W południowej wiosce panowała smutna atmosfera, Selena nie mogła przełknąć kolejnego kęsa potrawki, którą do tej pory jadła ze smakiem. Przypominając sobie przyjaciółkę, aż serce jej się krajało. Gdy zginął Wendyks nie uroniła za nim nawet łzy, ale Kasja była kimś drogim, zupełnie jak siostra.  
- Jedz, proszę, bo opadniesz z sił. - dodała Herba, widząc stan królowej lodu.
- Potem.
- Nie martw się, niedługo wróci Lojan. Znów będziemy silniejsi. - pocieszał ją Veldos.
- Nie wzięłam Nulara, co mnie podkusiło, że pozwoliłam mu zostać …
- Przestań się obwiniać. - dodała znów pani generał, poklepując ją po plecach.
Niestety Selena nie potrafiła wykrzesać z siebie teraz entuzjazmu. Wydawało się jej, że zawiodła przyjaciół, męża i własnego syna, swoimi decyzjami. Chwyciła się za głowę, odchodząc od drewnianego stołu. Zbliżyła się na skraj wioski, rozglądając się dokładnie po koronach drzew. Gdzieś musiał być ukryty szpieg, ale jak go wywabić. Potrzebowała złapać kolejnego pustynnego człowieka, ale nie zamierzała go teraz wypuścić za nic w świecie. Specjalnie oddaliła się samotnie w stronę zarośli, z bijącym szybko sercem, starała się zachować pozory spokoju.  Udawała, że pije wodę ze strumienia, gdy do jej uszu dobiegł cichutki szelest.

Nie przerywała, rozumiejąc, że to niepowtarzalna okazja na kontakt z wrogiem. Nagle koło niej spadł okruch piasku, już wiedziała, że dobrze postąpiła. Koncentrowała się w tym czasie, czekając na atak, jak przynęta. W góry coś leciało prosto na nią, odsunęła się szybko, widząc przed sobą znienawidzonego żołnierza Hedosa.   Natychmiast w dłoni pojawiła się opalowa różdżka. Dostała silnym ciosem z kwasowej kulki, ale zrzuciła ją szybko z ramienia. Kiedy mężczyzna znów nacierał, przebiła mu nogę bronią, aż krzyknął ze strasznego bólu. Zaczęła go zamrażać, nie mając litości. Zatrzymała proces, w momencie, kiedy chłód dotarł do jego szyi. Za chwilę przybiegli do niej towarzysze niedoli, słysząc dzikie wrzaski.  
- Pomóżcie mi. Mam jednego!
Veldos i Zulem pilnując dobrze jeńca, nieśli go do wioski. Od Elaji dostał truciznę, która skutecznie unieruchomiła go. Pomimo tego, że lód się roztopił, nie był w stanie wykonać najmniejszego ruchu.
- Pilnujcie go, tym razem nie ucieknie. Wstrzykujcie mu jad co godzinę, nie obchodzą mnie jego jęki, żadnej litości.
- To na nic wariatko! Nic wam nie powiem.
- Powiesz i to więcej niż myślisz! - zawołała Selena, z iskrą zemsty w oku.
Veldos nachylił się nad Herbą, szepcząc jej do ucha.
- Takiej jej jeszcze nie widziałem.
- A co się dziwisz, Kasja nie żyje, nie ma syna …
- Zawsze litowała się, a teraz?
- Teraz wreszcie poszła po rozum do głowy, to wojna a nie zabawa – syknęła Herba.
Zulem wraz z Elają umieścili jeńca w zatrutej klatce, krępując mu kończymy.  
- Im szybciej zaczniesz mówić, tym lepiej. - dodał wódz wschodniej wioski.
- Prędzej umrę …
- Nie tak szybko – zaśmiał się szyderczo Veldos.
- Nie chcę się chwalić, ale mam mieszankę ziół, po której wyśpiewasz nam wszystko co chcemy wiedzieć – dodała Elaja, znikając w jednej z chat.
- Nie ma czegoś takiego – syknął przez ból pustynny człowiek.
- Zdziwisz się – zaśmiał się Zulem. - Czasy litości już dawno minęły. Poznasz ludzi z dżungli od mrocznej strony.

AuRoRa

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 2178 słów i 12253 znaków. Tag: #fantasy

1 komentarz

 
  • AnonimS

    Coraz ciekawiej się dzieje.... czekam niecierpliwie co dalej. Pozdrawiam

    18 lip 2018

  • AuRoRa

    @AnonimS dzięki, jednoczą się w walce :)

    18 lip 2018