Lodowa wojowniczka - Część II - 5

Odgłosy szemrającego deszczu i kropel odbijających się o zielone liście, zbudziły Selenę z odrętwienia. Unieruchomiona leżała na wilgotnym podłożu, a dookoła otaczały ją gęsto sztachety zrobione z twardych łodyg roślinnych. Były pokryte drobnymi jak igła kolcami, które nie wyglądały zachęcająco. Dach nad jej głową przeciekał, a woda zaczęła kapać coraz mocniej. Nie podobało się jasnowłosej w tym miejscu, więc rozejrzała się za innymi. W pobliżu zauważyła Fuldę, która w podobnym więzieniu siedziała ze spuszczoną głową. Reszta kompanów wyprawy znajdowała się nieco dalej, ale na tyle blisko, żeby móc zamienić z nimi parę słów.  
- Pojmali nas, czuję się okropnie, Fulda co to za igiełki na kratach?
- Nie dotykaj ich Pani, gdy zbliżyć coś do nich wydobywa się z nich biała substancja. Nie wiem jak działa, ale może być trująca. Czytałam dużo ksiąg od Nulara o pradawnych krainach.
- Mamy tego nie dotykać? - powiedział głośno Rawo z oddali, odsuwając się nagle od niebezpieczeństwa.
- Ja bym nie dotykała. - dodała Selena – przekaż innym, co są koło ciebie.
- Wszyscy żołnierze i strażnicy nie żyją. Tylko nas na razie trzymają w niewoli.
- Rawo, możesz używać swoich czarów? - dopytywała królowa lodu, nie potrafiąc się skoncentrować.
- Obawiam się, że nie dam rady. Jakby coś krążyło w moich żyłach, co zabiera mi moc.
Grupa pojmanych zaczęła ze sobą rozmawiać, każdy chciał podzielić się wrażeniami, tylko Berl bez słowa tkwił w swoim świecie. Jasnowłosa przypomniała sobie, że z nim nie zamieniła jeszcze ani słowa. Nawet nie widziała, żeby poza królem wulkanicznych ludzi, z kimkolwiek innym zamienił chociaż jakąś uwagę.  

Ciągła wilgoć unosząca się w powietrzu, doskwierała kobiecie, gdyby tylko mogła zamrozić ten deszcz. Zauważyła na skórze drobne nakłucia, pewnie od dziwnej siatki, która na nich spadła. Zupełnie jakby wpadła w kolczaste krzewy. Nagle zobaczyła kątem oka, jak zbliżają się do nich nieznane postacie. Kolor ich skóry wydawał się lekko zielony, jakby otaczające ich rośliny wycisnęły na nich swoje piętno. Na twarzach każdy miał inny wzór, namalowany jakimś barwnikiem, który nie zmywał się od deszczu. Ciemno – zielone włosy mieli splecione w ciasne warkocze, poprzeplatane wstęgami z podłużnych liści. Nie mieli na sobie wiele odzienia, ani zbroi. Na pierwszy rzut oka mogli sprawiać wrażenie bezbronnych. Z grupki dziwnych przybyszów, wyszedł na przód jeden mężczyzna, który nosił na szyi wisiorek z przezroczystym zielonym kamieniem, a na głowie miał coś w rodzaju korony, wykonanej z różnych rodzajów roślin.  
- Wasze potwory nie ruszają się. Wrzuciliśmy ich w wieczne zapomnienie.
- Co ty mówisz? Jakie potwory? - zdziwił się Rawo patrząc z niedowierzaniem.
- Te na dwóch nogach i te na czterech nogach. Jedne zimne, drugie ciepłe. Teraz wszystkie zimne.
- Zabiliście nasze wierzchowce i ludzi? - obruszył się Mawil chcąc się wyrwać z więzów.
- Wtargnęliście na nasz teren. Chcecie zabrać nasze skarby! - zawołała smukła kobieta o zielonych oczach.
- Nie chcemy nic od was. Wypuśćcie nas, a odejdziemy stąd. - odparła Selena podnosząc się lekko.
- Nie możliwe. Nie znamy was. Wysłali szpiegów, a potem przyjdą po nasz skarb.
- Skończ z tym skarbem. Mam w nosie co tu chowacie! - krzyknął Rawo, żałując, że nie może użyć kuli ognia.
- Jestem władcą tej ziemi i zniszczę wszystkich, którzy nas napadną. Gdybym wypuszczał jeńców, już dawno by nas nie było. Nie ma litości, zginiecie jak inni, ku przestrodze!

Tajemnicza kobieta, która stała koło władcy zielonych terenów, skinęła tylko głową i oddaliła się za nieustępliwym mężczyzną. Kilku strażników z bronią i strzałkami, w których kryła się śmierć, nie ustępowało ich na krok.  
- To nie pojęte! Jak mój ojciec tędy przeszedł i to nie raz. W dodatku z całą armią. - obruszył się Rawo marszcząc brwi.
- Królu, to było dawno, teraz rządzi tu inne pokolenie, mogą nawet twojego ojca nie pamiętać – odezwała się Herba, cały czas próbując pozbyć się więzów.
- Co mamy robić? Przecież nie będziemy grzecznie czekać, aż nas zabiją. - dodał Veldos, aż gotując się ze złości.
- Fulda, umiesz pozbyć się tej trucizny z krwi? Nular musiał cię tego nauczyć, przypomnij sobie. - powiedziała Selena do młodej uzdrowicielki.
- To nie jest takie proste, ale dajcie mi szansę, spróbuję.
Dziewczyna zrozumiała, że musi działać i wszyscy na nią liczą w tej chwili. Sama czuła się poważnie osłabiona, ale zaczęła sobie przypominać jedną z nauk swojego nauczyciela. Uspokoiła się i zaczęła koncentrować siły. Czuła jak cała obca substancja wypływa z jej ciała w postaci drobnych kropelek na skórze. Za chwilę jej samopoczucie uległo poprawie. Niestety pozostały jeszcze zatrute kraty. Z radością odkryła, że z powrotem może zamrażać. Promieniem zimna poczęstowała kolczaste przeszkody. Następnie lodowym podmuchem uderzyła w roślinne więzienie. Pozbawiona obaw o zatrucie, wyłamała gałęzie, jakby były zwykłymi patykami.

Selena widząc udaną próbę ucieczki uśmiechnęła się do uzdrowicielki.  
- Idę po ciebie Pani.
- Szybko, bo zaraz mogą wrócić.
Fulda zaczęła koncentrować na nowo energię, lekko osłabiona, kiedy ktoś zaczął zbliżać się w ich stronę. Młoda uzdrowicielka odskoczyła nagle, żeby nie dać się złapać.  
- Łapać ją! - zawołał pilnujący terenu mężczyzna o zielonkawej skórze.
Skoczyła w zarośla, niczym kocica, unikając sprytnie lecących w jej kierunku strzałek. Napastnicy pognali za nią, znikając w gęstwinie tropikalnego lasu.  
- Nie mogło być gorzej, skąd oni się nagle wzięli – pomstowała Selena oglądając się za siebie.
- Oby im uciekła, w niej cała nadzieja. - odparł Rawo poważnym tonem.
Minuty mijały niczym godziny, a uzdrowicielka się nie pojawiała. Niebawem wrócili uzbrojeni strażnicy, którzy ją gonili. Ich miny mówiły same za siebie. Selena uśmiechnęła się lekko, wiedząc, że jej nie pojmali. Powoli zapadała noc, a niewygodna pozycja w trującej klatce, dawała się wszystkim we znaki. Nie mogli się o nic oprzeć, w obawie przed sparaliżowaniem tajemniczym sokiem z rośliny. Z ciemności wyłoniła się pochodnia, którą trzymała w ręku poznana niedawno kobieta. Co mogła od nich chcieć w środku nocy. Zatrzymała się przed uwięzioną jasnowłosą królową lodu i przykucnęła zbliżając do niej ogień. Gorąco ją osłabiało, ale nie miała wyboru, bo nie miała jak odsunąć się od źródła ciepła.  
- Nie jesteście pierwszymi, którzy chcą nas okraść.
- A skąd pomysł, że coś od was chcemy?
- Wszyscy chcą – szła w zaparte kobieta, na której twarzy malowało się cierpienie.
- Nie znasz mnie, dlaczego oceniasz?
- Nikt nie podróżuje tak daleko, żeby nie mieć z tego korzyści. Widzieliśmy waszą mapę.
- Nie jechaliśmy do was, tylko dalej. Kojarzysz Królestwo Piasków?

Postać zmieniła wyraz twarzy, jakby zastanawiała się nad czymś głębiej.  
- Tam nic nie ma, żadnego królestwa.
- Jest. Porwali mi syna! - krzyknęła Selena marszcząc brwi.
- Kłamiesz. Przybyliście do nas, ale zginiecie za waszą chciwość. O świcie nastąpi egzekucja. - dodała nieznajoma podnosząc się i odchodząc. Lodowa wojowniczka nie mogła uwierzyć, że to plemię było tak uparte. Co mogli mieć za skarby, że zabijali wszystkich za nie. Zdenerwowana zawołała za kobietą tak głośno, że musiała to usłyszeć.
- Dla mnie skarbem jest syn, ale ty nie masz dzieci, nie rozumiesz …
Postać zatrzymała się w pół drogi, a za chwilę zaczęła iść z powrotem w jej kierunku.  
- Mylisz się. Mam córkę – odparła nieznajoma świecąc ponownie w oczy ogniem z pochodni.
- A jednak, gdzie ona jest?
Kobieta pokazała na ziemię dłonią, robiąc wymowny gest, który dopiero po chwili trafił do świadomości Seleny.  
- Czyli jest pod nami, tak? Nie żyje?
- Żyje tu – pokazała ręką na wysokości serca. - dla mnie nie umrze nigdy.
- Jak zginęła? - drążyła temat jasnowłosa.
Niestety nie uzyskała już żadnej odpowiedzi. Zniknęła wśród zarośli, a padające z nieba krople, niczym kurtyna zasłoniła jej sylwetkę.

Wtem jakiś szmer wśród krzewów wybił się z monotonnej piosenki deszczu. Iskierka nadziei pojawiła się na myśl o tym, że to wraca Fulda, żeby ich uwolnić. Zamiast niej w bladym świetle palących się dalej pochodni zobaczyła pomarańczowo- żółte sylwetki skradające się do domostw ludzi z dżungli. Nie miała zamiaru ich ostrzegać przed niebezpieczeństwem. Skoro nie wierzyli w ich istnienie, to teraz się dowiedzą na własnej skórze. Za chwilę usłyszała krzyki i piski przestraszonych mieszkanek tego dziwnego miejsca. Wtem zza zarośli wyłoniła się młoda uzdrowicielka. Zaczęła mrozić klatkę Seleny i mocnym kopnięciem rozwaliła kraty. Wyciągnęła królową na mokrą ziemię i koncentrując moc wydobyła z niej toksynę.  
- Jesteś, czekaliśmy na ciebie.
- Musimy uciekać Pani, zrobiło się zamieszanie, nie zorientują się, że nas nie ma.
- Uwolnię pozostałych, a ty ich lecz, rozumiesz?
Fulda pokiwała potakująco głową i zabrała się razem z władczynią lodu za oswabadzanie reszty druhów wyprawy. W pośpiechu i z przyspieszonym biciem serca, Selena wyciągała kolejne osoby na wolność. Kiedy wszyscy byli już zdrowi i pełni swoich dawnych sił magicznych, przywołali swoje bronie. W oddali słychać było odgłosy walki i krzyki ginących nieświadomych istnienia wroga z pustyni.  
- Uciekamy w gęstwinę, niech giną głupcy. - powiedział spokojnie Rawo.
- Należy im się, chcieli nas zabić, to teraz ktoś inny napadł ich. - dodał Veldos kierując się za królem w gęstwinę tropikalnego lasu.
Wszyscy zaczęli za nim podążać uradowani, że są wolni, tylko Selena stała w miejscu moknąc zamyślona.  
- Pani, uciekajmy! - krzyknęła Kasja ciągnąc ją za ramię.
Kobieta odepchnęła ją ostro i zaczęła jaśnieć, jak przed bitwą.  
- Seleno, co ty robisz, musimy uciekać, zapomniałaś po co tu przyszliśmy? Twój syn … - odezwał się Mawil patrząc na nią z szeroko otwartymi oczami.
- Trzeba im pomóc! Nie będę tak stała słysząc krzyki umierających …
- Chcieli nas zabić, po co im pomagać – dodał Rawo zniecierpliwiony.
- To idę sama, wy uciekajcie.

Królowa nie słuchała już nikogo, tylko uszykowała swoją opalową różdżkę i przywołując zimną barierę wokół siebie szła w kierunku krzyków. Towarzysze podróży nie rozumieli jej postępowania.  
- To ta trucizna pomieszała jej w głowie, prawda Fuldo? - odezwał się Rawo, ale uzdrowicielki koło niego już nie było.
Młoda dziewczyna biegła za lodową wojowniczką, niczym za Nularem, który ją trenował i uczył. Za chwilę Mawil również pobiegł w kierunku swojej władczyni, a za nim Kasja.  
- Panie, uciekajmy. - dodał Berl.
Król jednak zacisnął mocno pięść i przywołując swoją złotą broń, jaśniejącą bursztynowym blaskiem, dał znak swoim ludziom, żeby za nim podążyli. Herba uradowana na myśl o bitwie, zaczęła uśmiechać się do siebie, podobnie Veldos, który przywołał w dłoni płomień. Berl nie miał innego wyjścia, jak podążyć za nimi.  
- Jak ich uwolnimy i będą znów chcieli nas zabić, to usmażę ich własnoręcznie. – powiedział jakby do siebie Rawo, rzucając się w wir walki.
- Królowa jest nieprzewidywalna – dodał Veldos
- Mój brat też, dobrali się idealnie.
Niechętnie zaczęli pomagać ludziom z dżungli, w obliczu ich wspólnego wroga. Napadnięci z zaskoczenia truciciele, nie radzili sobie tak dobrze. Mijali leżące bez tchu ciała poległych, wśród których byli przeważnie zwykli mieszkańcy, którzy wyrwani ze snu spotkali ciemność i śmierć. Przyjaciele od lodu i wulkanów, kładli piaskowych ludzi bardzo szybko. Zimnem zamrażali ich, a ogniem zmieniali ich ciała w szklane posągi. Wtem okropny krzyk dobiegł zza okazałej chaty, która była siedzibą najważniejszą w tym miejscu. Selena wpadła jak błyskawica do środka i jej oczom ukazała się kobieta, z która rozmawiała przy swoim więzieniu. Stał nad nią piaskowy żołnierz, chcąc wbić w serce ostrą jak brzytwa broń.

Lodowa wojowniczka poczęstowała go zimnym promieniem, który trafił go w plecy. Za nią wparował Veldos smażąc kulą ognia napastnika z uśmiechem na twarzy. Podbiegł do szklanej bryły rozbijając piaskowego wojownika na drobne fragmenty, które rozsypały się nad przerażoną kobietą o zielonkawej skórze.  
- Dlaczego nam pomagacie? - wycedziła podnosząc się lekko z drewnianej podłogi.
- Bo to oni zabrali mi syna.
- Kto to jest?
- Ci ludzie z pustyni, którzy według was nie istnieją – dodała triumfalnie Selena wybiegając z pomieszczenia, żeby walczyć z innymi.
Zdezorientowana uratowana zielonowłosa, podniosła się nie wierząc temu co się stało. Ojciec jej zawsze powtarzał, że wszyscy są ich wrogami. Tym razem zwątpiła w jego słowa, pierwszy raz w życiu. Król leżał bez oddechu w kącie pomieszczenia, trafiony ostrym narzędziem, nie zdążył nawet zareagować. Łza popłynęła jej z oczu, zdjęła mu z szyi czarodziejski naszyjnik i zakładając go zmarszczyła brwi. Chwyciła za długą broń, która wisiała na ścianie, jako dekoracja, wzięła ze sobą strzałki i za chwilę dołączyła do walki, niczym rozjuszona pantera. Gdy lodowa wojowniczka zobaczyła ją u swego boku, uśmiechnęła się lekko do siebie.

AuRoRa

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 2536 słów i 13749 znaków. Tag: #fantasy

2 komentarze

 
  • Almach99

    Powrocila dawna Selena, jak zwykle kieruje sie sercem I intuicja.

    26 maj 2018

  • AuRoRa

    @Almach99 :)

    28 maj 2018

  • AnonimS

    Bardzo ciekawy odcinek. I te zielone ludziki niby ufoludki ale może powinowaci elfów lub nimf. Selena jak zwykle po swojemu ale dobrze że pomogła tym ludziom. Oni tylko nie chcieli obcych. Pozdrawiam

    26 maj 2018

  • AuRoRa

    @AnonimS dzięki, takie nawiązanie do dżungli z tym kolorem skóry, żeby się maskowali.

    28 maj 2018