Lodowa wojowniczka - Część III - 7

Pod masywną górą, w mieście z kamienia, Gul prowadził przybyszy do swojej siedziby. Weszli przez wydrążoną jamę do płaskich wrót. Znajdowały się na nich symbole, które nieznajomy naciskał w odpowiedniej kolejności. Wreszcie coś zazgrzytało i drgnęły, ukazując wnętrze. Świecące kule zapalały się natychmiast, rozświetlając pokój. Wszystko wykonane zostało z metalu i kamienia. Rawo zaglądał za ogniem lub paleniskiem, gdyż we wnętrzu panowało przyjemne ciepło, jakby ściany coś podgrzewało. Weszli do kolejnego pomieszczenia, tu najwyraźniej przewodnik trenował, gdyż zauważyli misternie wykonany oręż, poukładany przy jednej ze ścian.  
- Wyćwiczę was, takie mam zadanie.
- Może porozmawiamy, miałeś nas nauczyć powagi. - wtrącił się odmieniony król lawy, obawiając się kolejnego spaceru na zewnątrz bez przygotowania.
- Nie, walka, a potem wyjście. - mruknął swoim basowym głosem Gul.
Rzucił im po mieczu, którego waga z początku przygięła ich do podłoża. Sam chwycił za podobny, zaczynając nim wywijał, jakby wykonano go z puchu. Nie potrafiąc się bronić, przyjaciele obrywali solidnie, czując skutki na całym ciele.  
- Zwariowałeś? Nawet nie mogę utrzymać broni, jak mam się bronić? - oburzył się Mawil.
- Nasi ludzie są silni, aktywuj moce.
- Co? Jak? Możesz zademonstrować? - dopytywał Rawo, zaciekawiony na wspomnienie o mocach.
- Proste, koncentrujesz się, czujesz wibracje, moc nadchodzi. - skwitował Gul, patrząc na nich z obojętnym wyrazem twarzy.
Generał próbował znaleźć w sobie siłę, ale mozolnie mu to wychodziło, gdy energia nadchodziła, nie umiał jej zatrzymać, po czym słabnął. Rawo walczył sam ze sobą, ale efekt był podobny. W końcu Mawil na nowo przypomniał sobie swoje pierwsze dni, gdy mistrz lodu, wprowadzał go w tajemnice walki. Zawsze mu powtarzał, że musi wierzyć w siebie i ciężko ćwiczyć. Idąc za tymi poradami, po wielu niepowodzeniach, ogarnęła go niespotykana moc, pomagając mu dzierżyć miecz, niczym ich trener. Uradowany, nie krył emocji. Dostał po głowie od Gula, jakby był małym dzieckiem.
- Co ty robisz, przecież się udało – oburzył się.
- Nie wolno śmiech, nie wolno złość. Walczysz, ale nie okazujesz co masz w środku.
Za chwilę Rawo również doszedł do tego samego, co generał. Tyle, że nie uśmiechał się, ani nie wściekał, stał jak niewzruszony słup soli.  
- Rawo, dobrze, Mawil źle. - pochwalił króla wędrowiec.
Wtedy odmieniony król lawy, uśmiechnął się, zapominając o słowach Gula. Dostał silny cios w plecy, aż padł jak długi na podłoże.  
- Rawo źle. Śmiać się, nie wypuścić z domu. - skwitował ponuro.
Mawil chciał się zaśmiać, ale szybko oprzytomniał, nie chcąc dostać za swoje. Zaczęli ćwiczyć różne uniki i ataki, szło im dość dobrze, jak na pierwszy raz w tym świecie. Kiedy skończyli, poczuli potworny głód, mieli ochotę zjeść smaczny obiad. Wyobrażali sobie potrawki, jakie jadali w swoim świecie, połykając ślinę, na samo wspomnienie.  
- Napełnimy brzuch, za mną. - dodał Gul, jakby wyczuwał ich intencje.

Weszli do kolejnego pomieszczenia, zasiedli przed skalnym stołem, na siedziskach twardych i niewygodnych, ale myśl o jedzeniu ich podtrzymywała na duchu. Przewodnik zajrzał do dziury w ścianie, wyciągając z niej metalicznie mieniące się kamienie. Podał je przybyszom, a sam wziął sobie pokaźną porcję. Wziął do ręki jeden, rozgniatając go ustami na miazgę i połykając, jakby jadł jakieś łakocie. Rawo i Mawil spojrzeli po sobie, myśląc, że to dobry żart.
- Przepraszam, to jest obiad?
- Rawo jeść, mieć siła. - odparł nieznajomy, połykając kolejny przedmiot, mrucząc przy tym ponuro.
Mawil chwycił za głaz, wziął go do buzi, o dziwo pod wpływem jego szczęki, rozkruszył się, jakby był kruchy, jak ciasteczko. Smakował dziwnie, ale poczuł, że robi się coraz mniej głodny, więc wziął kolejny. Rawo skrzywił się, ale powtórzył za kolegą. Odniósł podobne wrażenie. Zjedli wszystko, czując że mogą przenosić góry.  
- Wychodzimy, pokażę wam królestwo. Tylko nie robić nic głupiego, bo was zabiją, za obrazę mieszkańców.
- Wreszcie jakaś odmiana, ty byłeś po prostu głodny, dlatego taki zmierzły. - zaśmiał się Rawo, chcąc poklepać Gula przyjacielsko, ale ten przyłożył mu mocno, aż padł twarzą w stół.
- Nie śmiać. Nie wolno.
Odmieniony król lawy, zebrał się obolały, po czym wstał od stołu.  
- Wiecznie się zapominam, ale nie rób tak więcej, bo ci oddam.
- Obawiam się, że jeszcze nie potrafisz. - dodał Gul, zbierając się do wyjścia.
- Panie, on ma rację, lepiej się powstrzymać. Inaczej nigdy nie odnajdziemy Hedosa ani dzieci.
- Mawilu, łatwo ci mówić, świat bez emocji jest do niczego. Dziwię się jak oni przetrwali do tej pory.
Gul odwrócił się do nich, świdrując ich metalicznymi oczami.  
- Idziemy, bo nie wyjdę.
Rawo machnął ręką, po czym podążyli za nim. Spacerowali po dziwnym mieście, starając się wszystko chłodno obserwować. Przy napotkanych kobietach, musieli odwracać wzrok. Rawo pomyślał, że jego żona byłaby zachwycona, że nie musi się martwić o ewentualną zdradę. Tutaj najwyraźniej groziło to kalectwem, poza jakimiś godami oczywiście. Trafili w miejsce, gdzie biegali mali mieszkańcy, niby się bawili, ale bardzo poważnie, jakby ktoś im odebrał radość z życia. Szli dalej, dochodząc na bardziej puste tereny, gdzie ze skał wypływały rdzawe wodospady, a światełek oświetlających było o wiele mniej niż w mieście.  
- Zawróćmy, tu nie jest bezpiecznie – odparł Gul poważnym tonem.
- Przecież to wasze królestwo, czego się obawiasz? - spytał Mawil, rozglądając się dookoła.  

Wtem Rawo miał dziwne przeczucie, że ktoś ich obserwuje. Odwrócił się, ale nikogo za nimi nie było. Wtem wysoko na skale, ujrzał zarys młodej dziewczyny, odzianej w ciemny płaszcz, dzierżącą w dłoni metaliczną różdżkę. Spod kaptura wystawały jej czarne włosy ze złotymi refleksami. Postać skoczyła na nich z góry, atakując ogniem. Odskoczyli, nie wiedząc kto to taki. Gul chwycił za miecz, ale nieznajoma wytrąciła mu go szybko z ręki. Rawo i Mawil nie umieli się jeszcze dobrze bić, więc i im dostało się nie lepiej od intruza. Odmieniony król lawy, leżał zszokowany, gdy kobieta zaczęła mierzyć do niego swoją bronią z poważną miną.  
- Intruzi! - krzyknęła na całe gardło, a po chwili zza skał wyłoniło się więcej kamiennych wojowników.
Rawo spojrzał w oczy dziewczyny, wydawała mu się znajoma, ale pomyślał że jest przewrażliwiony. W końcu ujrzał na jej szyi amulet, który w mig przywrócił go do świadomości.  
- Galma? - wycedził cicho.
Nieznajoma zmrużyła powieki z niedowierzaniem.
- Skąd znasz moje imię? Hedos cię wysłał, czy Tamula? Szpiegu.
Mawil patrzył jak zahipnotyzowany, nie wierzył w to, że księżniczka tak wydoroślała. Urodziwa wojowniczka lawy, zdawała się przypominać swoją matkę Lirię, którą znał bardzo dobrze. Smukła sylwetka, szlachetne rysy twarzy. Rawo chciał już wyznać, że jest jej ojcem, ale obiecał Nularowi, że się nie zdradzą, nie mógł więc nic wspomnieć.  
- Wysłano mnie, aby cię odnaleźć, ale nie od Hedosa. Twoja rodzina cię szuka, martwią się o ciebie. - odparł, czując się szczęśliwy, że odnalazł córkę.
- Nie wierzę ci, zabrać ich i pojmać! To szpiedzy! - krzyknęła dziewczyna, znikając w głębi skalnych korytarzy.
Ziemni wojownicy związali ich łańcuchami, niosąc ze sobą, jak upolowane trofea. Nie tak Rawo wyobrażał sobie spotkanie z córką.  

***
Na szczycie góry, wysoko wśród chmur, Selena szła przed siebie, ciągnąc za sobą Veldosa. Pośród mieszkańców nie wyróżniali się zbytnio, ale bez przeszkolenia mogli sobie poważnie zaszkodzić. Nie potrafili lewitować, ani używać odpowiednio swojej nowej mocy. Szybko zgubili się w nowym miejscu, trafiając na peryferia królestwa. Warstwa chmur, niczym mgła zaczęła ich dezorientować, znaleźli się na nieznanym terenie. Wtem odmieniona królowa lodu potknęła się, poczuła że traci grunt pod nogami. Veldos zareagował błyskawicznie, łapiąc towarzyszkę w ostatniej chwili. Trzymając kobietę za ręce, starał się wciągnąć w górę, sapiąc przy tym porządnie. Selena spojrzała w dół i zakręciło się jej w głowie od wysokości. W końcu zaparła się nogami o skały, wspinając się w górę, przy pomocy wojownika. Gdy znalazła się z powrotem na płaskiej powierzchni, odetchnęła z ulgą, ale serce wciąż niespokojnie biło.  
- To nie był dobry pomysł, trzeba wrócić do Iryta, bo zginiemy.
- Nie potrafię się z nim dogadać, jest taki niedostępny. - żaliła się Selena, czując jak wzbiera w niej złość na swoją decyzję.
- Jeśli chcesz odnaleźć Teniga, to musimy współpracować, o mało nie spadłaś, nie umiemy latać, pomyśl.
- W porządku, przyznam ci rację. Tylko że, to on nie chce mnie widzieć. Wszystko przez to, że pomogłam tej niewieście, nie wiem co ich łączy, ale wydawał się taki pewny siebie. Może lepiej, jak odnajdziemy tą Wirę?
- Pani, chcesz ryzykować? Nie znamy tej kobiety, może zechce nas zabić? Iryt zna naszą motywację. Zrozum, nie możemy błądzić po omacku.
Królowa usiadła na trawie, chmury zaczęły odpływać powoli, ukazując małe domki w oddali. Mieszkańcy zrywali coś z ziemi, zbierając owoce swojej pracy do koszy. Postanowili do nich się zbliżyć, aby spytać o drogę do miasta. Na ich widok wszyscy przerwali swoje zajęcia, przyglądając się im bacznie.  
- Jak dotrzeć do miasta? - spytał Veldos, chcąc jak najszybciej wrócić.
- Elita tutaj? - zdziwił się mężczyzna, odsuwając się znacznie w tył.
- Chcemy tylko wrócić, w którą stronę iść? - powtórzył pytanie, czekając na odzew.
- Nie z nami takie numery! Nasze dzieci są zdrowe, nie oddamy! - zawołała kobieta, chwytając swoje pociechy bliżej siebie.
- Nikt nie mówi nic o dzieciach, co z wami? - zdziwił się Veldos, chcąc się do nich zbliżyć, ale dostał czymś w głowę.
Mały chłopczyk rzucił w jego stronę kamieniem. Ojciec struchlał, a matka padła na kolana, błagalnie patrząc na oboje wędrowców.
- On nie chciał, prawda synku? Nie zabijajcie go, błagam uniżenie. - odparła kobieta.

Selena przyjrzała się mieszkańcom, ich stroje różniły się od tych, jakie dostali od Iryta. Mieli poszarpane ubrania, żadnej zbroi. Nie przypominali ludzi, widzianych w pobliżu domostwa przewodnika.  
- Darujemy wam! - odparła władczym tonem Selena, wczuwając się w nową rolę.
- Dziękujemy, to więcej się nie powtórzy, wyćwiczymy dzieci, wychowamy odpowiednio, ale ich nie zabijajcie. - odpowiedział ojciec, oddychając z ulgą.
- Mówcie, którędy do miasta? Poważnie się pytam. - odparła odmieniona królowa lodu, patrząc na nich z groźną miną.
- W tamtą stronę – wskazała matka pociech, trzęsąc się jeszcze ze strachu.
- Mam jeszcze jedno pytanie, ale nie wolno wam skłamać.
- Cokolwiek zapytasz, odpowiemy.
- Czy widzieliście tu cudzoziemców, co władali magią inną niż znacie?
W rodzinie zapanowało poruszenie, patrzyli po sobie, w końcu mężczyzna odezwał się niepewnie.
- Widzieliśmy, ponury wędrowiec maszerował tędy, sypały się z niego pomarańczowe okruchy. Za nim szedł młody chłopak o jasnych włosach …
- Dokąd poszli? - spytała wojowniczka zaaferowana.
- Nie wiem, zniknęli za tamtymi wzgórzami. - odparł, pokazując dłonią w dal.
- Idziemy, wracajcie do swoich obowiązków. - powiedziała władczym tonem, ciągnąc za sobą Veldosa.
Kiedy oddalili się na bezpieczną odległość, odmieniona królowa lodu odezwała się.
- To musiał być Tenig, Hedos nim rządzi, mam nadzieję, że wciąż tu jest. Biegnijmy do miasta, Iryt musi nam pomóc, nie obchodzą mnie jego powody. Chcę uratować syna, to ostatnia okazja.
- Dobrze, ale sama go przeprosisz, podobno masz zdolności dyplomatyczne – rzucił obojętnie odmieniony wojownik lawy, spoglądając na zachodzące w dali słońce.
- Zrobię to, ale pośpieszmy się. Wydaje mi się, że nasze stroje nie noszą zwykli mieszkańcy, trzeba porozmawiać z Irytem, mam setki pytań.  
Zapadał zmrok, a oni byli zupełnie sami na obcym terenie. Musieli wrócić do miasta, nie znając nowego świata. W trawie coś się poruszyło, nocne stworzenia wychodziły na żer. Musieli się spieszyć, zanim okolicę ogarną całkowite ciemności, w których nie będą mieli żadnych szans. Na szczęście w oddali majaczyło światło z kolejnego domostwa, zaczęli biec w jego kierunku, niczym statek płynący w stronę latarni morskiej. Groźne pomruki nie brzmiały zachęcająco, tu wszystko mogło stanowić potencjalne zagrożenie.

AuRoRa

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 2287 słów i 12946 znaków. Tag: #fantasy

2 komentarze

 
  • mydream2017

    Jedzenie zawsze podtrzymuje na duchu... Czy Selena pogodzi się z Irytem? Chyba tak bo ma dobre serce i mały chłopiec powinien być jej wdzięczny za to  do końca swoich dni. Magicznie i pomysłowo jak zawsze bajka w te szare dni to niezła odskocznia od codziennego zgiełku. :bravo:

    15 paź 2018

  • AuRoRa

    @mydream2017 dzięki, miło czytać, że się podoba. Selena będzie dążyć do ugody, widziała jak ciężko jej bez pomocy. Syn może być niedaleko, nie może stracić takiej okazji.

    16 paź 2018

  • AnonimS

    Ciekawe te kolejne krainy. Masz wyobraźnię. Pozdrawiam serdecznie AnonimS

    13 paź 2018

  • AuRoRa

    @AnonimS dzięki, staram się zmieniać w słowa to co widzę, chociaż to tylko ulotne projekcje. ;)

    15 paź 2018