Meteory. Po zachodzie słońca 20

Meteory. Po zachodzie słońca 20Rozdział 37
Zamek Ainay-le-Vieil. Sierpień 2014
     Lady Margaret przemierzała szybkim krokiem zamkowy korytarz, nie zwracając uwagi na kłaniających jej się służących. Jej zachowanie było dla nich zaskoczeniem. Zwykle pozdrawiała ich z uśmiechem, albo zagadywała o drobne sprawy z ich życia. Coś musiało się stać, skoro tak się spieszyła.
- Max, przepraszam, że ci przeszkadzam, ale usłyszałam, że Oskar wraca, i że przywozi tu Mariannę – zaczęła od samego progu gabinetu.
     Mistrz uniósł głowę znad książki, którą trzymał na kolanach i wyciągnął do niej rękę, wskazując fotel, naprzeciw swojego.
- Doszliśmy do wniosku, że już czas. Swen depcze im po piętach, a członkowie Rady koniecznie chcą ją poznać – w jego głosie słychać było zadowolenie.
- Oskar nic mi nie powiedział – starała się ukryć rozdrażnienie – Kiedy tu będą?
- Być może dziś w nocy. Oskar nie chciał mnie wtajemniczać w szczegóły, ale musi zadbać o ich bezpieczeństwo.
- Jest aż tak ważna, że nie raczył poinformować własnej matki? - poczuła się nieco dotknięta.
- Margaret, tobie mogę powiedzieć – Mistrz odłożył książkę na biurko i pochylił się do przodu – Jest naszą jedyną szansą. Rosanna coś odkryła, albo była blisko... Tylko Marianna może dotrzeć tam, gdzie ona...  
- A jeśli nie zechce? Jest inna niż Rosanna – pokręciła głową z powątpiewaniem.
- Czy ty coś wiesz? - zmrużył oczy –  Ujrzałaś coś w jej duszy? Mów.
- Kocha wolność. Nie podporządkuje się tak łatwo – wypuściła głośno powietrze przez nos – I jest uczuciowo związana z rodziną. Pragnie jej.
- Nie zna swojej rodziny – odparował zniecierpliwiony -  A o panowanie nad jej temperamentem się nie martw. Oskar o to zadba. Obiecał, że jeszcze przed Wielkim Zgromadzeniem wszystko się wyklaruje.
- Tak powiedział? - w jej głosie pobrzmiewało zdziwienie – Ciekawe... Ale może masz rację? Ona go kocha. Widziałam to.
- Tym lepiej  - Mistrz zatarł dłonie – Marianna do nas przystąpi, Oskar się wreszcie ustatkuje... Już od dłuższego czasu upominam się o wnuka. Gdybyś widziała minę Raula. Lowrens górą nad Gonzagą! - jego twarz rozjaśnił uśmiech - Tak musiało być.  
- Ciekawa jestem, co byś zrobił, gdyby odmówiła?
- To niemożliwe.  
- A gdyby jednak...? - upierała się – Raul miałby przewagę.
- Odsunąłbym w czasie wybór Mistrza – stwierdził kategorycznie – Ale Oskar mnie nie zawiedzie. Przywiezie mi Dar Wiedzy, a potem zostanie Mistrzem.  
---
Poznań. Sierpień 2014
     Poznańskie niebo zasnute było chmurami, tak, że letnie popołudnie przypominało raczej początek zmierzchu. Powietrze przesycone było wilgocią, a nad ciemnoszarą powierzchnią ulic unosiły się kłęby pary. Kałuże pozostałe po niedawnym deszczu połyskiwały tu i ówdzie na granicach asfaltowego chodnika i prostokątów krótko przystrzyżonych trawników.  
- Naprawdę nie rozumiem, dlaczego nie mogliśmy polecieć do zamku, a tu zajrzeć po zachodzie słońca? - gderał Oskar.
- Bo moja rodzina składa się również z osób, które nie mają ani odrobiny Daru -  przypomniała mu, „zapominając” jednocześnie poinformować go, że ta część jej rodziny przebywała aktualnie za oceanem.  
---

     Na widok grupy mężczyzn, idących po wyłożonym granitową kostką podjeździe przed domem, Helena o mało nie dostała zawału. Dopiero kiedy na czoło wysunęłą się drobna kobieca postać, w której rozpoznała Majkę, otworzyła drzwi i wybiegła jej na spotkanie.  
     Oskar ze zdziwieniem patrzył, jak nie zważając na nich, rzuciły się sobie w ramiona. Przystanął zakłopotany, a wraz z nim przystanęli i pozostali, obserwując dwie ściskające się kobiety.
- Babciu, to jest Oskar Lowrens, a to jego współpracownicy – Majka specjalnie użyła takiego określenia, żeby nie umniejszać pozycji towarzyszących jej mężczyzn – Johan, Greg, Jean i Akos.
- Przepraszam, nie spodziewałam się was tak szybko – Helena spojrzała na swój „podomowy” strój, składający się z szerokich flanelowych spodni i miękkiego kaszmirowego swetra. Wyciągnęła rękę do Oskara, przyglądając mu się uważnie.
     Uścisnął jej dłoń, skłaniając z szacunkiem głowę. Pozostali uczynili to samo, kiedy Helena ich witała. Weszli do domu i skierowali się do jadalni, gdzie ich zaproszono.
- Pani Jadziu! - krzyknęła  Helena w stronę korytarza i po chwili z głębi domu dobiegł ich odgłos szybkich kroczków. - Proszę podać naszym gościom kolację.
     Oskar miał ochotę zaprotestować, ale Majka powstrzymała go wzrokiem. Pani Jadzia okazała się kobietą około sześćdziesiątki, o pełnych kształtach i zaróżowionych policzkach. Jak spod ziemi wytrzasnęła półmiski pełne wędlin i koszyk pieczywa. Po chwili na stole pojawiła się również zastawa herbaciana i trzy rodzaje ciasta.  
     Chcąc nie chcąc Oskar usiadł przy stole, a w jego ślady poszła z nieskrywanym zadowoleniem załoga. Ze zdziwieniem poczuł, że on też jest głodny.
- Zastanawiałam się, jak wyglądasz – zwróciła się do Oskara Helena, kiedy zaspokoił już pierwszy głód – Znam całą twoją rodzinę.
- Doprawdy? I jak wypadły oględziny? - spytał bez specjalnej sympatii w głosie, ale na tyle uprzejmie, żeby nikogo nie urazić.
- Chyba najbliżej ci do ojca – powiedziała z wahaniem – Ale głowy za to nie oddam, choć pamiętam go z czasów, gdy był mniej więcej w twoim wieku. Potem już go nie widziałam.  
- Naprawdę znasz Lady Margaret i Mistrza? - zdziwiła się Majka.
- Nawet nie należąc do Zgromadzenia, pewnych Obdarowanych należy znać – odparła Helena z zagadkowym uśmiechem.
     Majce wydało się, że oczy Oskara przybrały ciemniejszą barwę, a może tylko światło tak się odbiło od jego twarzy?
- Chciałaś porozmawiać – zwrócił się do niej.
- Tak. Babciu, czy możemy przejść do gabinetu? Tylko my troje?  
- Zapraszam – głos starszej pani zadrżał, ale nie dała po sobie poznać, jak bardzo zaniepokoiły ją te słowa.
     Kiedy znaleźli się sami, Majka spojrzała najpierw na Oskara, a potem na Helenę.
- Oboje macie swoje racje – zaczęła z przejęciem – Ty, babciu chcesz, żebym żyła z dala od Zgromadzenia – przeniosła wzrok na Oskara – A ty chcesz, żebym do niego wstąpiła. Nie wiem, co mam zrobić, ale wiem, że oboje jesteście dla mnie bardzo ważni. - odczekała chwilę i ciągnęła śmielej, zwracając się do Heleny - Wiem, czego się boisz. Przeczytałam kodeks, który mi dałaś. Wiem, że Mistrz może ode mnie zażądać wielu rzeczy, na które nie będę chciała się zgodzić, ale jestem pewna, że możemy się jakoś dogadać... - zawiesiła głos i spojrzała z nadzieją na Oskara – Możemy, prawda?
- Możesz być pewna, że nigdy cię do niczego nie zmuszę. Zawsze będę się liczył z twoimi potrzebami. Przecież widziałaś, że starałem się poznać twoje dotychczasowe życie i dalej będę się starał. Chociaż nie ukrywam, że czasem cię nie rozumiem. Oczywiście, na razie Mistrzem jest mój dziadek, więc wiele będzie zależało od niego - Oskar ważył słowa – Porozmawiamy z nim razem. Jestem pewien, że osiągniemy kompromis.  
- Kompromis? - prychnęła Helena – Ty z nim dyskutujesz?  
- Czasami... - nie zabrzmiało to pewnie. Oskar przypomniał sobie, jak wiele razy wychodził z gabinetu dziadka wściekły. - Wiele razy jego decyzje okazywały się dla mnie dobre, choć na początku się nie zgadzałem – powiedział ostrożnie.  
     Majka zmarszczyła brwi. Nie tego oczekiwała.  
- Zostaniesz Mistrzem? - spytała.
- Prawdopodobnie tak. Wszystko na to wskazuje – przyznał.
- Więc będziesz mógł wiele zmienić.
- Zasad nie da się zmienić. Musimy postępować zgodnie z kodeksem. Już ci to wyjaśniałem.  
- Ale jako Mistrz mógłbyś dać większą swobodę, na przykład w wyborze partnera. Oskar, przecież to jest najważniejszy wybór w życiu! Tylko pomyśl, jakie to by miało znczenie – Majce aż zalśniły oczy – Przecież mówiłeś tyle o wolnej woli...
     Oskar spuścił głowę. Chciał zmian, ale ona mówiła o rewolucji!
- To nie takie proste... - próbował ją wyhamować – Ale przyznaję, że część twoich argumentów ma sens.
- To już coś – westchnęła, zerkając w stronę Heleny.
- A jeśli nie zostaniesz Mistrzem? - spytała ta ostatnia – Masz kontrkandydata, prawda?  
- Raula Gonzagę – Oskar posłał jej pochmurne spojrzenie. Wyczuwał w Helenie trudnego przeciwnika. - Ma szanse, ale moje są większe... - Za nic na świecie nie chciał się przyznać, że Majka była jego kartą przetargową. Nie w tej chwili!
- Duży tradycjonalista – stwierdziła Helena – Zgromadzenie już miało Mistrza o tym nazwisku.  
- Jesteś dobrze poinformowana – Oskar przybrał obojętną minę. Nie chciał otwarcie pokazać swojej wrogości, ale ta rozmowa zaczynała go irytować.  
- Rozwiązał małżeństwo mojego ojca, żeby mógł poślubić moją matkę – odpowiedziała powoli, jakby upuszczając słowa.
- Co takiego? - Majka zaniemówiła.
- To nie ma związku – zaczął Oskar, czując, że rozmowa idzie w złym dla niego kierunku.
- Przeciwnie – Helena posłała mu triumfalny uśmiech – Twoja prababka, Rosanna była drugą żoną, bo z pierwszą twój pradziadek nie miał dzieci i po dziesięciu latach Mistrz nakazał im rozwód.
- Nakazał rozwód? - Majka spoglądała to na Oskara, to na Helenę – Jak to nakazał? Nie było o tym w kodeksie.
- Bo to interpretacja – oczy Heleny zwęziły się do szparek – Kodeks mówi, że należy przekazać Dar, więc czekacie dziesięć lat, jeśli się to nie udaje, zmiana. To interpretacja Mistrza Gonzagi, a Mistrz Maksymilian Lowrens utrzymał ją w mocy. Prawda Oskarze?  
     Oskar pobladł. Jak mógł to przeoczyć? Oczywiście, że Helena wiedziała. Przecież prawie do dwudziestego roku życia należała do Zgromadzenia!  
- Oskar? - Majka wpatrywała się w niego z niepokojem.
- Z nami tak nie będzie! - powiedział z trudem hamując gniew. Czuł, że zaschło mu w gardle, a skronie pulsują rytmicznie – Majka, to stara historia. Teraz takie rzeczy się nie zdarzają.
- Ale prawo obowiązuje – słowa Heleny zabrzmiały jak oskarżenie.  
- Czy twój dziadek też rozwiązał czyjeś małżeństwo? - spytała cicho Majka.
- Nie wiem, ale wiem, że on postępuje zgodnie z kodeksem. To prawda, że musimy dążyć do przekazania Daru, ale to można teraz interpretować inaczej. Medycyna idzie do przodu... Jeśli ludzie nie chcą się rozstać...
- Co się stało z pierwszą żoną pradziadka? - Majka zwróciła się do Heleny, ignorując słowa Oskara.
- Została żoną Obdarowanego z II stopniem. Nie była z nim szczęśliwa, ale urodziła mu syna, a potem przekazała swój Dar jego córce. Miała więcej „szczęścia” niż twój pradziadek. Jego Dar przepadł.
- Och!  
- Zginął w katastrofie samolotu, kiedy miałam szesnaście lat. Wtedy dowiedziałam się wszystkiego od Julii, jego pierwszej żony. Była na pogrzebie. Nigdy nie zapomnę, jak rozpaczała - westchnęła – A moja matka ubolewała nad utraconym Darem. - dodała z przekąsem - Wtedy zrozumiałam, że nie jestem taka jak ona, i nigdy nie będę.  
- Heleno, masz za sobą przykre doświadczenia, ale nie możesz nimi obciążać Majki – Oskar postanowił odbić piłeczkę – Oskarżasz mojego dziadka i Rosannę o bezduszność, ale kiedy złamałaś zasady Zgromadzenia, nie poniosłaś kary, mimo że powinnaś. Przecież musisz to wiedzieć!  
- To prawda – przyznała – Złamałam zasady, kiedy wyszłam za mąż bez zgody Mistrza. Użyłam tego samego sposobu, co ty – spojrzała na Oskara ze złym uśmiechem – Ale nie wiedziałam, że to nie działa dla Nieobdarowanych – Przeniosła wzrok na wnuczkę – Powinni mnie ukarać i to baaardzo surowo, ale Mistrz może nagiąć Prawo, prawda? - znów spojrzała na Oskara.
- Nie może! - odparł z mocą – Heleno, co to ma do rzeczy? Chcę przywrócić Majce jej miejsce w Zgromadzeniu, Chcę, żeby została moją bratnią duszą. Nie rozstaniemy się. Poza tym, dlaczego zakładasz, że w ogóle będziemy musieli? - zwrócił się do Majki – Zaufaj mi. Nie skrzywdziłbym cię za nic na świecie. Ja też cię kocham...
- Nie ufaj mu – ostrzegła Helena, widząc, że Majka wpatruje się w Oskara ogromnymi oczami – Pamiętaj, że nie jest Mistrzem, jego obietnice niewiele znaczą. Ukrywał przed tobą tyle rzeczy...
- Wiedziałeś? - wyszeptała do Oskara Majka – Oskar, wiedziałeś o tym?  
- Nie wszystko... - zrobił krok w jej stronę.
- Żeby się pobrać, trzeba mieć zgodę Mistrza? Na co jeszcze trzeba ją mieć? - cofnęła się przed nim.
- Na różne rzeczy – starał się, by to zabrzmiało lekceważąco – Ty się o to nie musisz martwić. Majka, mówiłem ci, że jesteś wyjątkowa...
- Jasne, najwyżej znów trochę nagną zasady – burknęła Helena.
- Już ci powiedziałem, że mój dziadek nie nagina zasad! - tym razem Oskar podniósł głos.
- Czyżby? A dlaczego nie zostałam ukarana? Ty na pewno to wiesz! - wyciągnęła oskarżycielsko palec w jego kierunku.
- Byłaś w ciąży, a my szanujemy dzieci. Nasze zasady je chronią! – stwierdził, prostując się.
- Tyle, że Julia urodziła się jedenaście miesięcy po wydaniu tej decyzji! - krzyknęła mu prosto w twarz Helena.
     Oskar zaniemówił. Czytał dokumenty Heleny, czytali je razem z dziadkiem, sprawdzając, jaki jest status Marianny względem Zgromadzenia. Widział jego podpis.  
- Żeby była jasność – zwróciła się do osłupiałej Majki – Obdarowani czują Dar. Nie wiedzą, czy jest on pełny, czy nie, ale go czują. Rozmawiałam z twoim dziadkiem, zanim ogłosił decyzję – zwróciła się do Oskara – Takie są te wasze zasady! Nie oddam wam mojej wnuczki, choćbym miała przypłacić to życiem – zacisnęła pięści.
- Zobaczymy – wycedził przez zęby.
- Babciu, zostaw nas samych – wyszeptała Majka pobladłymi wargami.
     Helena spojrzała na nią z niepokojem, nie ruszając się z miejsca.
- Zostaw nas. Nigdzie się nie ruszę z tego pokoju – uspokoiła ją Majka.
     Z ociąganiem, ale Helena wyszła z gabinetu, przymykając za sobą drzwi.
– Jest jeszcze jedna kwestia – powiedziała cicho, kiedy zostali z Oskarem sami. Nie chciała zadać tego pytania, ale dotarła do miejsca, z którego nie było odwrotu – Czy to, że posiadam Dar wiedzy miało wpływ na twoje postępowanie?  
     Oskar milczał, tylko jego oddech stał się nierówny, chrapliwy.
- Zapytam inaczej. Czy możesz zaprzeczyć, że kierowała tobą chęć przyłączenia mojego Daru do Zgromadzenia i twojej rodziny? - spytała, czując, że kończy jej się tlen. Chciała zaczerpnąć powietrza, ale zaciśnięte gardło nie pozwalało. Krew dudniła jej w skroniach. - Możesz? - nie wytrzymywała napięcia.
- Nie – odparł cicho. Tak cicho, że ledwie mogła go dosłyszeć. Tak bardzo chciałby móc skłamać.  
- Och, Oskar! - jęknęła z bólem – Zakochałam się w tobie – wyszeptała, ocierając niezdarnie łzy, płynące jej po policzkach – A ty to wykorzystałeś i nadal to robisz. Ja chcę tylko wolności! Chcę naprawdę podejmować decyzje, a nie spełniać rozkazy Mistrza! - krzyknęła – Nie wierzę, że tego nie rozumiesz. Masz taki niesamowity umysł... błyskotliwy, wrażliwy... Naprawdę chcesz mnie zmusić? Chcesz, żebym cierpiała?  
- Czy ja cię do czegokolwiek zmusiłem?!
     Majka wybuchnęła płaczem. Minęła Oskara i otworzyła szeroko drzwi.  
- Wynoś się stąd – załkała – I z mojego życia!
- Tego chcesz? Proszę bardzo! - Oskar ruszył przed siebie, jak obłąkany. W korytarzu napotkał Helenę i swoją załogę, stojących razem i czekających na jego decyzje. - Tym razem kara cię nie minie – wycedził przez zęby do pobladłej Heleny – Zostawiam  chłopaków do ochrony. Wiesz, że Swen szuka twojej wnuczki, więc lepiej jej pilnuj.
     Helena głośno przełknęła ślinę, ale nie odważyła się zaprotestować. Oskar był wściekły.  
- Greg, Jean! - warknął – Zostaniecie z Marianną.
- Nie – usłyszał cichy, zapłakany głos – Może zostać Akos. I zwolnij go z przysięgi.
     Zatrzymał się w pół obrotu. Chciał zaprotestować, ale napotkał spojrzenie, które go powstrzymało.
- Akos, zwalniam cię ze służby. Złóż przysięgę Mariannie - powiedział bezbarwnym głosem – Odezwę się – dodał ciszej, kładąc mu rękę na ramieniu.      
     Kiedy drzwi zamknęły się za Oskarem i jego ludźmi, Majka zawróciła do gabinetu i osunęła się na kolana, ukrywając twarz w dłoniach. Nie potrafiła już powstrzymać łez. Akos stał zszokowany  tym, czego był świadkiem.  
- Idź do jadalni – westchnęła Helena – Ona potrzebuje teraz spokoju – dodała z troską i ruszyła do wnuczki.
     Ciałem Majki raz po raz wstrząsał szloch i ani ciepłe słowa, ani opiekuńcze ramiona Heleny,  nie były w stanie jej uspokoić. Sama już nie wiedziała, co byłoby gorsze. Czy to, że Oskar był gotów ją zmusić do związania się ze Zgromadzeniem, czy to, że miał zniknąć na zawsze z jej życia.     

Epilog
Poznań. Wrzesień 2014
     Przy jasnej plamie światła padającej na podwyższony kuchenny blat siedziały dwie kobiety i mężczyzna. Milczeli, zerkając na siebie od czasu do czasu i pociągając małymi łyczkami wino z pięknych kryształowych kieliszków. Podobieństwo między starszą i młodszą było tak duże, że od razu nasuwała się myśl, iż to matka i córka. Siwiejący mężczyzna podniósł butelkę i dolał sobie resztkę wina, po czym wstał i ruszył do przeszklonej chłodziarki, ustawionej w przejściu między kuchnią i jadalnią. Nagle od strony jadalni zbliżył się czwarty uczestnik spotkania, ciemnowłosy  przystojny mężczyzna około czterdziestki. Na skroniach miał pierwsze siwe włosy, a jego oczy nosiły ślady niewyspania. Poza tym jednak trzymał się doskonale.  
- Śpi? - młodsza z kobiet uniosła głowę na jego widok – Na pewno?
- Śpią obie, jak susły – odparł ze smutnym uśmiechem – Julio, przez tyle lat już się nauczyłam odróżniać, kiedy jesteś przy mnie ciałem i duchem, a kiedy tylko ciałem.
- Przepraszam – westchnęła – Ale tak się o nią martwię. Ledwie ją odzyskaliśmy, a teraz mielibyśmy stracić?
- Po moim trupie – starsza z kobiet ściągnęła nerwowo usta – Jeśli przyjdą, to po mnie. Ja ją ukryłam i zrobiłam to z premedytacją. Oskar jasno dał mi do zrozumienia, że tym razem nie będą się patyczkować. Zresztą – machnęła ręką – Od początku wiedziałam, że kiedyś będę musiała za to zapłacić.
- Jeszcze czego! - odezwał się z kuchni starszy mężczyzna – Ja się nie boję ani tego twojego Oskara, ani mistrza. Jeśli włos ci z głowy spadnie, to ich zrujnuję. Wiesz, że nie cofnę się przed niczym, kiedy chodzi o moją rodzinę.
- Janku! - westchnęła – Nie masz pojęcia, o czym mówisz. Ożeniłeś się z czarownicą i musisz się z tym pogodzić – roześmiała się gorzko.  
     Oto Helena, Julia, Jan i Piotr zebrali się całą rodziną, jak wtedy, przed blisko dwudziestu jeden laty, żeby podjąć kolejną ważną dla nich wszystkich decyzję.
- A nie możemy jej ukryć po raz drugi? - spytał młodszy z mężczyzn – Zorganizujmy coś takiego, jak program ochrony świadków, tylko nasz prywatny.
- Piotrusiu – załamała ręce Helena, zerkając to na niego, to na córkę – A ci dalej swoje! Myślicie, że jak jesteście prawnikami, to potraficie zapanować nad wszystkim?  
- Mamo, daj spokój – Julia położyła dłoń na jej dłoni – Chcą dobrze. Ty też... - dodała – Ale jak na nią patrzę, to mam wrażenie, że nie o to nam chodziło. Popatrz tylko, co narobiliśmy - westchnęła –  Nawet jeśli teraz odtrąciła tego chłopaka, to cierpi tak strasznie, że aż mi serce pęka. Chcieliśmy ją chronić przed Zgromadzeniem, a nie przed miłością.
- Aż tak? - głos Piotra zabrzmiał posępnie.
- Skoro jest moją córką, to nie będzie nikogo pytać, kogo wolno jej kochać – Julia uśmiechnęła się smutno – Zresztą, ty też nie pytałaś – spojrzała wymownie na matkę.
- Oj, nie! - roześmiał się pod nosem starszy z mężczyzn.
- Tylko, że ja cię nie oszukiwałem – Piotr ujął dłonie żony i przycisnął je do ust – I szanowałem twoje decyzje. Nawet wtedy, gdy o mało nie pękło mi serce, jak oddawałem Mariannę.  
- Wiem, Piotr, wiem... – walczyła ze łzami.
- Więc, co? To wszystko pójdzie na marne? - Helena wzniosła ręce w górę – Całe nasze cierpienia? Niepokój? Chroniliśmy to dziecko, a teraz mamy je oddać tym bezdusznym istotom? Bo się zakochała w jednym z nich? - zawiesiła dramatycznie głos.
- Mamo, nic nie poszło na marne. Zobacz, jaka jest samodzielna i silna. To nie wynikło tylko z Daru, ale z jej charakteru i wychowania. Poznała inny świat, chce być niezależna, nie pozwoli sobą sterować. Nie mamy wpływu na to, kogo pokochała, a zachowujemy się trochę jak Mistrz i Zgromadzenie. A jeśli to jest miłość jej życia?  
     Wszyscy troje: Helena, Jan i Piotr wpatrywali się w Julię, jak zahipnotyzowani.  
- Nie mówię, że mamy ją do niego popychać, ale też nie możemy wywierać na nią presji. Powinniśmy jej pomóc, niezależnie od tego, co postanowi – zakończyła.
- Nie wiem, czy nie jest za późno? – zaczęła ostrożnie Helena.  
     Pozostali spojrzeli na nią zaskoczeni.
- Dwa tygodnie ciszy. To niepodobne do Maksymiliana Lwrensa, którego znam. Obawiam się, że Oskar wyrzekł się Majki, po tym, co powiedziałam... i co ona mu powiedziała – przełknęła głośno ślinę – Mistrz wie, że do czasu jej dwudziestych pierwszych urodzin, nie ma szans, bo ja się nie zgodzę, więc czeka. Potem będzie próbował ją przekonać. Na razie ma na głowie przekazanie władzy wnukowi...  
- Czyli nie może jej zmusić? - upewnił się Piotr.
- Nie wiem. Chyba nie... - zastanowiła się, po czym westchnęła ciężko – Wiem, że rozpacza, ale może tak jest lepiej? Oni należą do dwóch różnych światów. To się nie może udać.
     W kuchni zapanowała cisza.

Roksana76

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 3984 słów i 22277 znaków.

5 komentarzy

 
  • Sensi11

    Muszę przyznać, że nie takiego zakończenia sie spodziewałam. No ale i tak mi sie podobało. Udało Ci sie mnie zainteresować tą historią, bo ja raczej nie czytam fantasty, jak dotąd przeczytałam tyko jedna taka książkę, a to proszę takie mile zaskoczenie. Historia naprawdę wciągająca. :)

    13 mar 2016

  • Wiktor

    @Sensi11 Witaj. Sensi to jest wspaniałe opowiadanie Roksany.  Czytam je już 2x , teraz na lol. Fajnie jest przypomnieć to opowiadanie Roksany.  
    Sensi, ale twoje opowiadanie jest naprawdę dobre i świetnie piszesz i czekam z utęsknieniem na następną część.
    Roksano  nie gniewaj się na mnie, ale przy okazji skomentowałem też opowiadania Sensi.  
    Pozdrawiam Wiktor

    13 mar 2016

  • ono

    To było świetne :)

    13 mar 2016

  • Roksana76

    Witajcie! Jest dalszy ciąg i mam zamiar zamieścić go na lol-u . To będą Meteory. Przed świtem. Pozdrawiam, Roksana ;D

    10 mar 2016

  • majli

    Ale, że to już niby koniec? Nie może być. :smh:

    9 mar 2016

  • grafoman

    Nie, powiedz że to niemoże być prawda! Na epilog jeszcze nie czas. Oni muszą być razem! Takie fajne opowiadanie stworzyłaś, a teraz będę mieć doła. Proszę w pokorze o kolejną część.  :bravo:

    9 mar 2016

  • Wiktor

    @grafoman Witaj. Na blogu u Roksany jest następna część przygód. Świetna jest. Jakbyś nie chciał czekać na części na lol

    12 mar 2016