Meteory. Przed świtem 15

Meteory. Przed świtem 15Rozdział 22
Ainay-le-Vieil. Październik 2014

- Jak to będzie? - Manuela podniosła na Akosa oczy. Gdzieś na ich dnie czaił się lęk.
- Myślę, że tak, jak za pierwszym razem we śnie – odgarnął jej kosmyk, zwijających się w luźną sprężynkę włosów i założył go za ucho.
- Nie o to pytam. To znaczy, o to też... - westchnęła, spoglądając w bok.
- Manu, spójrz na mnie – ujął w dłonie jej twarz o prawie dziecięcych rysach – Podoba ci się tu?       Spojrzał nad jej głową w okno, za którym rozciągał się widok na dolinę Cher, lewego dopływu Loary. Specjalnie wybrał hotel o takim usytuowaniu.  
- Bardzo – szepnęła, nie podnosząc wzroku.
- Więc wynajmiemy coś w pobliżu zamku. Będziemy mieć blisko do pracy... Rano będziemy schodzić do pobliskiej kawiarenki na croissanty i cappuccino, a wieczorami jadać kolacje, tak jak dziś... - urwał nagle, czując na dłoni wilgoć.  
     Po policzkach Manueli płynęły łzy.
- Oni mnie nie chcą – szepnęła.
- Ale ja ciebie chcę. Niczego na świecie nie pragnę tak mocno! Maryann to rozumie – pochylił się i delikatnie pocałował najpierw jeden, a potem drugi mokry policzek – Należę do ciebie i nic tego nie zmieni. Wiem, że się boisz – ściszył głos do szeptu – Ale przy mnie nic ci się nie stanie. Jesteś dla mnie najważniejsza na świecie. Chcę, żeby wszyscy wiedzieli, że tak jest! Powiedz, że jesteś moja i pozwól, żeby tak się stało...  
- Och, Akos, przecież wiesz, że jestem twoja. Kocham cię i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, ale...
     Akos położył jej palec na ustach.  
- Skoro należymy do siebie, to pozwól, że teraz ja zdecyduję, co dalej – zniżył głos i spojrzał jej głęboko w oczy – Chcę, żebyś została moją żoną, a to jest jedyny sposób. Zresztą... - jego twarz rozjaśnił uśmiech – dość przyjemny.
     Manuela zaczerwieniła się, aż po cebulki włosów.  Spróbowała pochylić głowę, ale Akos jej nie pozwolił. Sięgnął do jej pełnych ust i przez chwilę delektował się ich miękkością. Jęknęła cicho, a on pochłonął ten jęk i sięgnął głębiej. Poddała się potulnie, jak zawsze, przyprawiając go tym o zawrót głowy. Chwycił jej język i zaczął go ssać, czując, że właśnie przełamał ostatnią barierę. Manuela naprawdę należała do niego. Nie przerywając pocałunku, zaczął się przemieszczać w stronę łóżka. Podążała za nim, pozwalając mu przejąć dowodzenie. Akos nie czekał, aż strach znów ją sparaliżuje. Chwycił jej bluzkę i odrywając się na moment od ponętnych ust, pociągnął w górę. Równie sprawnie poszło mu ze spódnicą. Zawahał się przy cieniutkich rajstopach.
- Zdejmę je – szepnęła, ledwie dosłyszalnie.
     W czasie, gdy to robiła, Akos zrzucił z siebie większość ubrań, pozostając w obcisłych bokserkach. Nie były wstanie ukryć jego podniecenia.  
- Użyjemy tego – wyjął z kieszeni spodni paczuszkę prezerwatyw.
- Czy to jest...? - Manuela głośno przełknęła ślinę.
     Akos pokiwał głowa i znów wpił się w jej usta. Sprawnie odpiął stanik, uwalniając ciężkie, pełne piersi i sięgnął w dół, odchylając delikatną koronkę majtek. W tym momencie do Manueli dotarło w pełni, co zamierzają zrobić. Zadrżała, ale o dziwo, nie ze strachu. Świadomość, że już za chwilę Akos stanie się zgodnie z prawem jej Akosem, sprawiła, że na moment przestała się bać.  
- Zróbmy to – wyszeptała – Akos, zróbmy to szybko, zanim wróci mi rozsądek!
- Moja maleńka, moja piękna, nie bój się – szeptał gorączkowo, pokrywając jej twarz i szyję pocałunkami – Zaopiekuję się tobą. Nikt nie odważy się krzywdzić mojej najdroższej! Nikt!
     Manuela zarzuciła mu ręce na szyję i przyciągnęła do siebie, ocierając się o jego nabrzmiałą męskość. Spróbowała przełamać nieśmiałość. Przecież we śnie już to robili. Zaraz jednak zdała sobie sprawę, że świadomość udziału ich ciał i nieodwracalność tego, co miało się stać, zmieniały wszystko. Akos przechylił ją i oboje łagodnie padli na łóżko. Pozbycie się bielizny zajęło mu chwilę.  
- Zamknij oczy – szepnął jej, czując, że się spina.
     Objął dłonią pierś i zaczął ją ugniatać. Ciemna brodawka z dużą aureolą stwardniała, przybierając jeszcze intensywniejsza barwę. Akos objął ją ustami i zaczął delikatnie ssać. Po chwili do jego uszu dotarł przeciągły jęk rozkoszy. Nie przestając, wolną ręką powoli zsuwał w dół koronkowe majtki, ostatnią zaporę... Rzucił je w kąt łóżka. Położył dłoń na ciemnych gęstych włoskach. Zaboli ją, przemknęło mu przez myśl. Wypuścił z ust ciemnoczerwoną, podobną do wisienki brodawkę.
- Kochanie, nie otwieraj oczu, dobrze? - poprosił łagodnie.
     Kiedy Manuela kiwnęła mu głową, zabrał się za drugą pierś, rozchylając jednocześnie kolanem jej uda. Nie opierała się, poddając mu się całkowicie. Poczuł, że twardnieje jeszcze bardziej, a jądra zaczynają mu ciążyć. Przesunął dłoń po pulchnym wzgórku w dół i głębiej. Manuela westchnęła głośno. Wiedział, co lubi. Zaczął głaskać jej obrzmiewające wargi sromowe, krążąc jednocześnie językiem wokół sutka. Uda Manueli  rozsuwały się powoli, ale systematycznie. Jej oddech spłycił się i przyspieszył. Kiedy poczuł na palcach wilgoć, ostrożnie zagłębił palec.  
- Och!  
- Jesteś taka słodka  - szeptał do jej rozchylonych ust.
     Manuela ugięła kolana, otwierając się szerzej na pieszczotę. Akos sięgnął po prezerwatywę.  
- Będzie dobrze – aksamitnie miękki ton jego głosu podziałał na nią jak balsam.  
     Spod półprzymkniętych powiek obserwowała, jak nakłada cienką błonkę na sterczący pionowo członek i pochyla się nad nią. Ugięła mocno kolana i rozłożyła je szeroko.
- Oddałam ci duszę, więc ciało też weź... – szepnęła.
- Moja mała dzielna dziewczynka – uśmiechnął się do niej – Teraz już na zawsze będziesz moja.
     Ustawił się odpowiednio i pchnął. Manuela wydała krótki nieartykułowany okrzyk i zamarła. Dopiero po dłuższej chwili wypuściła z płuc powietrze z głośnym świstem.
- Już? - stęknęła.
- Już. Zabolało – stwierdził, przyglądając się jej z delikatnym uśmiechem.  
- Nie tak bardzo... - przyznała niepewnie – To ze strachu...
- No, to pozwól mi dokończyć – pocałował ją w usta.
     Roześmiała się. Na jej zaróżowionej twarzy odmalowała się ulga.
- Nie mów mi, że już ci dobrze – zażartował – Dopiero zacząłem.
- Jest mi teraz najlepiej na świecie! Chyba nie może być lepiej...
- Zobaczymy!
     Powoli, upewniając się, że nie sprawia jej bólu, Akos zaczął się poruszać. Najpierw płytko, zaledwie kilka centymetrów w górę i w dół. Dopiero, kiedy przymknęła oczy i zaczęła cicho pojękiwać, natarł mocniej. Kochając się we śnie, nie czuł ograniczeń. Lubił dominować, a Manuela poddawała się z ochotą jego dominacji. W realnym świecie było podobnie, ale jednak odrobinę inaczej. Podniecał go fakt, że musiał walczyć o jej zaufanie. Podniecał go tak dalece, że teraz z trudem nad tym panował. Znał jej pragnienia, wiedział, co sprawia jej przyjemność, ale reakcje jej ciała były dla niego zaskoczeniem. Wszystko było jakby pełniejsze, bardziej soczyste i wyraźne. Manuela jęczała, prężyła się, odpychała go i przyciągała na zmianę, jakby nie mogła się zdecydować, co ma odczuwać. Wstrzymywała oddech, kiedy wchodził w nią głęboko i zastygał w bezruchu, i wypuszczała głośno powietrze, gdy się wysuwał. Pochłaniał jej reakcje, upajał się nimi, jakby naprawdę kochali się pierwszy raz. Do diabła, kochali się pierwszy raz! Pierwszy raz w pełni!  
- Akos, ja... - jęknęła nagle.
- Już, maleńka, już – przyspieszył, czując, że doprowadził ją prawie do szczytu.
- Oooo! - wyprężyła się, na moment otwierając szeroko oczy.
     Chwycił jej dłonie i przycisnął do materaca, nie przestając poruszać biodrami. Manuela jęczała głośno.  
- Już praaaawieeee! -zawtórował jej.
     Doszedł gwałtownie, drgając w ciepłym pulsującym wnętrzu. Osunął się na swoją kochankę bez tchu, zagłębiając się w nią aż po nasadę. Stęknęła głucho, ale nie protestowała. Dopiero po dłuższej chwili uświadomił sobie, że ona drży. Ogarnął ją ramieniem i przekręcił na bok, przyciskając do siebie.  
- Jesteś moja, moja! – powtarzał, jak mantrę.
- A ty jesteś mój – szeptała drżącym głosem.  
- Nie wiedziałem, że można tak kochać.  Do szaleństwa!  
     Manuela uśmiechnęła się przez łzy.  
- Nie na darmo zakochani i wariaci... mają... tego samego patrona – wyrzuciła z siebie, z trudem panując nad emocjami – Ja chyba zwariowałam?
- Nie. Nie zwariowałaś! - spojrzał jej w oczy - Wariactwem było czekanie tak długo.
     Sięgnął między nich i wysunął się, przytrzymując zakrwawioną prezerwatywę. Uniósł ją na moment w górę jak trofeum, zanim wylądowała na foliowym opakowaniu.  
- Och, Akos, co ja zrobiłam?! - Manuela wtuliła się w niego, drżąc jak przerażony ptak.
- Ty? Chyba my?! A właściwie, ja! – zamknął ją w objęciach – Nie bój się. Złożyłaś swój los w moje ręce i teraz to już moje zmartwienie.  
     Dziewczyna tuliła się do niego, szukając schronienia w silnych ramionach.
- Wszystko przemyślałem – gładził jej ciemne loki – Tę noc spędzimy razem. Tylko my dwoje, aż do świtu. Jutro pojedziemy na zamek do Maryann, a po zachodzie słońca powiem rodzicom i dziadkowi, że jesteśmy połączeni przysięgą. Jeśli chcą, mogą przyjść na nasz ślub. Weźmiemy go tuż po ogłoszeniu wyboru Mistrza. Co ty na to?
- Och, Akos... byłoby cudownie...
- Więc postanowione! Ja powiem moim, a ty twoim. Nowy Mistrz nas połączy.
- A jeśli Oskar nie zostanie Mistrzem?
- Połączymy się przed Mistrzem, ktokolwiek nim będzie! - rzucił z zaciętą miną – Ale stawiam na Oskara, Gonzaga nie dorasta mu do pięt!

Roksana76

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 1810 słów i 10093 znaków.

1 komentarz

 
  • Katka

    Fajne  <3

    22 kwi 2016