Meteory. W blasku dnia 7

Rozdział 12

Zamek Ainay-le-Vieil     . Grudzień 2014
     Pierwszy grudniowy dzień zastał Majkę w bibliotece. Choć od spotkania ze Swenem minął prawie tydzień, wciąż nie mogła się pozbyć złych emocji, jakie w niej wyzwolił. Zupełnie, jakby kontakt z nim, nawet przez telefon, nawet przez grube drzwi, uwalniały zło drzemiące gdzieś w zakamarkach jej duszy. Powoli dochodziła do wniosku, że Oskar miał rację, mówiąc, że zarówno dobre, jak i złe emocje potrafią być źródłem siły. O ile on potrafił jednak wykorzystać jedne i drugie, o tyle ona zupełnie sobie nie radziła ze złem i nienawiścią. Potrzebowała spokoju, by móc przygotować się do dalszych poszukiwań, a tymczasem nic jej nie wychodziło. Nie pomagał również fakt, że śniąc nie mogła się prawie nigdzie ruszyć sama. Nie chodziło już tylko o troskę Oskara, ale sama odczuwała lęk. Świadomość, że może być obserwowana przez szpiega donoszącego Swenowi o każdym jej kroku, doprowadzała ją do szału i pogłębiała frustrację. Tymczasem Oskar stał się dziwnie drażliwy. Składała to na karb wyrzutów sumienia, obciążenia pracą i zbliżającego się ślubu. Chciała to tak odczytywać. Od chwili powrotu do zamku nie zbliżyli się do siebie i właściwie ich kontakty ograniczyły się do wymiany informacji na spotkaniach i kilku wspólnych posiłków.  
     Siedząc przed ekranem komputera, który wyświetlał jej mapy, zdjęcia klasztorów i zgromadzonych w nich artefaktów, zastanawiała się, jak długo ich życie będzie tak wyglądało.  
- Dość! - odsunęła gwałtownie krzesło i wstała – Mam dość. Manuela! - rzuciła w kierunku pochylonej nad stołem dziewczyny – Zostaw to. Idziemy przymierzać kiecki.    
     Twarz Manueli rozjaśnił szeroki uśmiech. Stroje dostarczono poprzedniego dnia wieczorem, ale jeszcze nie miały czasu ich obejrzeć. Zajmowały dwa pokaźne wieszaki i choć były stylizowane na to, co noszono w czasach antycznych, to zarówno projektant, jak i wykonawca popuścili nieco wodze fantazji. Lejące jedwabie, haftowane złotą i srebrną nicią, stanowiły zaledwie początek. Misternie plecione paski, brosze, zapinki i siatki na włosy przyprawiały o zawrót głowy. Wszystko utrzymane było w pastelowych odcieniach, ale i tak mieniło się wszystkimi barwami tęczy. Jednak największe wrażenie zrobiły na nich sandałki. To były właściwie dzieła sztuki same w sobie. Cieniutkie paseczki przepleciono i powiązano misternie, umieszczając gdzieniegdzie maleńkie kamyki, połyskujące przy każdym poruszeniu.  
- Ooo, czy to moja ślubna sukienka?! - Manuela przyjrzała się podejrzliwie jednemu ze strojów.
- Wiem, że zamierzałaś ją założyć, więc Margaret zabrała ją od twojej mamy i dobrała do niej szal – Majka odszukała właściwe pudełko – Mam nadzieję, że ci się spodoba?
     Szeroki pas jedwabiu mienił się ciepłymi barwami i połyskiwał złotą nicią. Kiedy Manuela z przejęciem wzięła go w ręce, na jej twarzy odmalowało się zdumienie.
- Nic nie waży – szepnęła, unosząc w górę materiał.
- Pochodzi z jakiejś ekskluzywnej wytwórni w Chinach – Majka przewróciła oczami – Margaret zorganizowała to wszystko dla mnie. Nie miałam pojęcia, że istnieją takie materiały!
- A twoja sukienka?
- No nie, sukienkę wybierałam ja. Właściwie, to przejrzałam projekty i razem z projektantem ustalaliśmy szczegóły – przyznała - Margaret i Julia tylko mi doradzały.  
- Mogę ją zobaczyć? - Manuela złożyła razem dłonie – Please...
- Dobra, ale nikomu nie zdradzisz, jak wyglądam – Majka wyszczerzyła do niej zęby.
     Kiedy z wypiekami na twarzy opuszczały apartament, obie z większym entuzjazmem i pogodą patrzyły na świat. Chichotały i przekomarzały się, jak nastolatki. Były tak rozszczebiotane, że Majka ledwie dosłyszała brzęczenie telefonu.
- Oskar? - wesołość mieszała się w jej głosie ze zdziwieniem.
- Słyszę, że się dobrze bawisz – jego głos brzmiał poważnie, ale bez wyrzutu - Właśnie skończyłem rozmawiać z Raulem. Czeka na nas w zamku el real zaraz po zachodzie słońca.  
     Natychmiast spoważniała. A więc miała ujrzeć trzecią skałę. Do czego mogła służyć? Miała nadzieję, że to również odkryje.
---

     Śnię. Dzięki temu, że mamy się poruszać razem, Oskar leży obok mnie, zamiast na kanapie w swoim gabinecie. Czuję jego ciepło i ogarnia mnie tęsknota. Mam ochotę mu powiedzieć, jak bardzo mi go brak. Nie lubię, kiedy sypialnia jest pusta.
- Ruszajmy - całuje mnie w czoło – Mamy dużo pracy i ograniczony czas.
     Manuela i Akos już na nas czekają. Razem zjawiamy się na dziedzińcu zamku Manzanares. Raul i Juan witają nas skinieniami głów. Odpowiadamy tym samym.
- Moje gratulacje – Juan zwraca się do Manueli i Akosa.
     No tak, zupełnie zapomniałam, że śniąc, wyczuwa się nowy Dar w łonie matki. Oboje natychmiast mu dziękują. Raul tylko kiwa im głową z delikatnym uśmiechem, ale i tak są zachwyceni. Zdumiewa mnie, jak Raul potrafi ukryć uczucia. Na pewno nie jest zadowolony z tego, co ma zrobić, ale nie daje niczego po sobie poznać. Oskar idzie tuż obok niego. Rozmawiają półgłosem.  
- Widziałam ostatnio Athinę – zagaduję cicho Juana – Margaret nie może się jej nachwalić.
- Bardzo się angażuje w to, co robi – stwierdza, nie patrząc na mnie – Prawie się ostatnio nie widujemy.
- Ty też jesteś bardzo zajęty – szepczę.  
     Posyła mi dziwne spojrzenie. Jakby szukał w moich słowach ukrytego znaczenia. Nie rozumiem. Nie mamy jednak czasu na dalszą rozmowę. Raul otwiera komnatę. Oglądam trzecią część skały. Teraz jestem już pewna, że one kiedyś stanowiły całość, albo część całości. Ktoś lub coś rozłupało ją na trzy fragmenty. Dotykamy jej po kolei: ja, Oskar, Manuela i Akos, Juan i Raul. Nic.  
- Co teraz? - Raul wygląda na sceptyka.
- Skała w domu Laury reaguje na parę połączoną miłością – mówię spokojnie – Ta w domu Timothy'ego na parę spodziewającą się dziecka. Musimy znaleźć wspólny mianownik i dopasować go do twojej – wyjaśniam.
- Zaraz – Juan wygląda na poruszonego – Skała wykrywa, czy kogoś kochasz, czy nie?  
- Daje wrażenie ciepła i staje się miękka, jeśli dotykają jej osoby zakochane – przytakuję – Tak się stało w naszym przypadku – spoglądam ciepło na Oskara.
- Tak było – potwierdza z powagą.
- Powiedzcie Juanowi, co czuliście – zwracam się do Manueli i Akosa.
     Starają się rzeczowo opisać stan w jakim się znaleźli. Słucham tego kolejny raz, ale znów się wzruszam. Przeżyli to chyba jeszcze mocniej, niż my z Oskarem. Juan marszczy czoło, jakby się nad czymś mocno zastanawiał, ale nic nie mówi.
- Wydaje mi się, że skała sama z siebie nie przekazuje Daru, ale jedynie odsłania przed nami to, co jest niewiadome... - zastanawiam się głośno – Dar może się połączyć, jeśli ludzi łączy uczucie... – szukam potwierdzenia u Oskara – dziecko, które powstało z takiego związku ma Dar, ale my nie od razu to wiemy... - odwracam się w stronę Akosa i Manueli – Chyba potrzebujemy dziecka, które się urodziło z Darem, ale nie wiemy, czy jest pełny, czy nie... Albo... - mój wzrok pada na Raula i Juana – Spokrewnionych, którzy potencjalnie mogą przekazać swój Dar.  
     Juan pierwszy pojmuje moje intencje. Podchodzi do skały i kładzie dłonie na jej powierzchni.
- Ojcze? - zwraca się do Raula.  
- Jest ciepła? - trudno mi opanować emocje.
     Juan kręci głową. Raul kładzie dłonie na skale, ale nic się nie dzieje.  
- Z dzieckiem będzie problem, bo nie może śnić – spoglądam na Oskara – Musielibyśmy tu przyjechać.
- Do komnaty nie wchodzi się poza śnieniem! – Raul patrzy na mnie, jakbym dopuściła się świętokradztwa.
- To zabronione? - kurde, nie wiedziałam.
- Nie, ale... - Raul jest skonsternowany.
- Wskaż odpowiednią osobę, a my to sprawdzimy – Juan nieoczekiwanie oferuje nam pomoc, nie zważając na opory ojca.  
- Myślisz, że chodzi właśnie o to? - Oskar gładzi skałę, jakby starał się ją skłonić do ujawnienia tajemnicy.  
- To jedna z opcji... - zastanawiam się – A może to nie chodzi o przekazanie Daru kolejnemu pokoleniu, tylko konkretnemu dziecku? - wpada mi nagle do głowy – Manuela, czy możemy jeszcze raz poprosić cię o pomoc? Wasze dziecko jest spokrewnione z Michaelem...
     Manuela kiwa głową na zgodę.
- Akos, czy mógłbyś zaprosić tu twego dziadka? - pytam – Wyjaśnij mu wcześniej, o co chodzi, dobrze? Jeśli się nie zgodzi, zrozumiemy.
     Po wyjściu Akosa, korzystamy z tego, że Raul jest pogrążony w rozmowie z Oskarem i oglądamy uważnie puszkę z brązu. Takie same leżą w pozostałych komnatach. Ta pewnie też zawiera zwój zapisany greką. Jaka szkoda, że nie możemy się do nich dobrać. Na razie!  
- Jesteś pewna tego, co powiedziałaś? - głos Juana jest cichy, ale i tak podskakuję z wrażenia.
- Absolutnie – prostuję się – Zresztą... - waham się – Czułam coś podobnego już wcześniej. Dlatego wiedziałam, co skała mi pokazuje – czuję, że się czerwienię.  
- Ach tak? - Juan przygląda mi się uważnie. Jest w jego głosie coś dziwnego. Sama nie wiem...
- Słuchaj – nagle wpada mi do głowy pewna myśl – Ty masz Dar pamięci, a ja potrzebuję z niego skorzystać... - zawieszam głos, a on kiwa przyzwalająco głową – Czy spotkałeś się gdzieś ze stwierdzeniem „przeklęty” albo „klątwa”?
- Nie wiem... - zastanawia się – Musiałbym to sprawdzić na spokojnie.
- Mógłbyś? - ściszam głos – oczywiście bez rozgłosu.
- Oczywiście.    
- Witajcie – Michael zjawia się nadspodziewanie szybko. Rozgląda się zaskoczony – A więc to prawda.  
- Jak widzisz – Oskar zapraszającym gestem wskazuje skałę – To tylko próba. Oczywiście nie muszę ci mówić, że wszystko, co się tu dzieje, musi pozostać tajemnicą.
- Jak sobie życzysz, Mistrzu – Michael zwraca się do Oskara z takim samym szacunkiem, jak do jego dziadka.  
     To dla mnie takie dziwne doświadczenie. Dla mnie Oskar to Oskar. Po wyborze nic się nie zmieniło. A może jednak...?
- Połóżcie dłonie na skale – zwracam się do Manueli i Michaela, a Akosowi posyłam uspokajające spojrzenie. Serce chyba zaraz wyskoczy mi z piersi.
- No, nie wiem... – Manuela gładzi skałę – Na pewno nie tak, jak z nami – patrzy na męża – Jeśli się ogrzała, to tylko od naszych dłoni.
     A ja miałam nadzieję, że mi się uda. Jestem zawiedziona.  
---     
- Nie udało się – wciąż nie mogę w to uwierzyć – A tak dobrze nam szło.
- To nic. I tak mamy te dwie pierwsze skały – Oskar zagląda mi w oczy – Może to rzeczywiście chodzi o ujawnienie się daru u dziecka?
- Nie jestem pewna – krzywię się.
- Trudno...
     Czuję, że ma zamiar się obudzić.
- Zaczekaj – przytulam się do niego.
- Odpocznij trochę – gładzi mnie po włosach.
- Nie chcę odpoczywać! - wczepiam palce w jego włosy i przyciągam do siebie głowę – Skoro znów gdzieś znikniesz na całą noc, to chociaż zostań w sypialni. Poleżę sobie koło ciebie – czuję, że zaraz broda zacznie mi drżeć.
- Hej! Majka! - w oczach Oskara pojawia się czujność – Co się stało?
- Nic. Po prostu mi przykro – teraz już broda naprawdę mi drży – Prawie się nie widzimy. Za trzy dni przysięga, a ty się właściwie stąd wyniosłeś... - głupio mi prosić go o seks.
- Skarbie, jestem po prostu bardzo zajęty. Tyle się wydarzyło i ciągle pojawiają się nowe problemy... Ze wszystkich stron – zagląda mi w twarz - Myślisz, że lubię kanapę w gabinecie? Że wolę ją od łóżka i ciebie? - unosi w górę moją brodę – Chciałem się trzymać z daleka, żeby ci nie przeszkadzać...
- Nie przeszkadzasz – szepczę – Myślałam, że... - odwracam wzrok.
- Spójrz mi w oczy. Co myślałaś? -  zniża głos, a ja czuję przyjemne wibracje. Specjalnie to robi.
- Zrobiłeś się taki nerwowy... - zagryzam wargi.
- A ty nie wiesz, dlaczego? – w jego głosie pojawia się nutka rozbawienia.  
- Najpierw myślałam, że to przez Patrica i tamtą akcję, ale jest coraz gorzej! - wypalam -  Ty ciągle gdzieś znikasz, a ja tu tkwię! Po co mi Dar, skoro nigdzie nie mogę się ruszyć?  Wiem, że się o mnie boisz... Ja też się boję! Boję się o rodziców i Monikę, i Agę... - łzy napływają mi do oczu – Przepraszam, ale nie mam nawet komu tego powiedzieć, bo ciebie nie ma, a jak jesteś, to zawsze są inni...  
- Kochanie! – przygarnia mnie do siebie – Dlaczego mnie nie wezwiesz, albo nie powiesz „wynocha, muszę porozmawiać z Oskarem na osobności”? Jesteś zawsze na pierwszym miejscu!  
     Wbijam wzrok w podłogę. Chciałam tylko powiedzieć mu, że czuję się zaniedbywana, a wyszło, że mam pretensje do całego świata! Co się ze mną dzieje? A może ja też jestem rozczarowana niepowodzeniami?  
- Wiesz co? - zerka na zegarek – Obojgu nam się przyda chwila wytchnienia. Chodź – pociąga mnie za sobą – Weźmy tylko kurtki.
     Myślałam, że będziemy się kochać, a nie spacerować, ale nie grymaszę. Przecież jeszcze przed chwilą sądziłam, że go rozczarowuję...  
- Zamknij oczy i odpręż się – Oskar przytula mnie mocno i nagle tracę grunt pod nogami. Kiedy go odzyskuję, czuję na twarzy powiew zimnego wiatru – Otwórz oczy – szepcze mi do ucha.





Rozdział 13

Zamek Ainay-le-Vieil. Grudzień 2014
- Och!  
     Jesteśmy w górach. Wysokich. Pod nogami mamy śnieg, dużo śniegu, a przed sobą widok zapierający dech w piersiach. W dolinie u naszych stóp migoczą światła niewielkiej miejscowości. Drogą jedzie samochód. Gdzieś powyżej ratrak sunie po trasie narciarskiej, wydając miarowe pikanie.  
- Co to za miejsce? - podnoszę na Oskara wzrok.
- Chamonix – uśmiecha się – Spójrz za siebie.
-Och!
     Dopiero teraz orientuję się, że stoimy przed wejściem do górnej stacji kolejki. Nad drzwiami widnieje napis. Jesteśmy u podnóża Mont Blanc!  
- Ojciec mnie tu zabierał – Oskar zapina mi kurtkę, choć wcale nie czuję zimna – Uczył mnie jeździć na nartach. Zawsze obiecywał, że jak już ujawni się mój Dar, to będziemy mogli zdobyć szczyt.    
- Nie zdążył... - szepczę.
- Nie, ale zaszczepił mi ciekawość świata. Zdobyłem szczyt, choć nie było go już przy mnie, a teraz pokażę go tobie – całuje mnie miękko  - A kiedyś może synowi? - dodaje i mruga do mnie.  
     Zanim odzyskuję głos, Oskar pociąga mnie za sobą i już lecimy! Pęd powietrza zapiera mi dech. Nigdy tego nie robiłam! Nawet sny nie są takie „odjechane”, myślę sobie, ale przecież ja właśnie śnię!
- Jesteśmy! - Oskar przekrzykuje wiatr – Spójrz! Cały świat u naszych stóp!
     Stoimy na białej płaszczyźnie. Nad nami nie ma już nic. Tylko rozgwieżdżone niebo. Rozkładam szeroko ręce. Oskar chwyta mnie wpół i zaczynamy wirować. Odchylam głowę i śmieję się na cały głos. Kocham tego wariata! Kocham go nad życie. Oplatam go ramionami.
- Pocałuj mnie – szepczę do jego ust. Patrzy na mnie tymi ciemnymi oczami, w których odbijają się gwiazdy – Pocałuj mnie – dzielimy się oddechem.
     Jego usta są gorące i spragnione. Przywierają do moich i rozpalają zmysły. Czuję język sunący po moim podniebieniu. Miałabym ochotę wessać go w siebie. Jęczę. Jestem na granicy utraty zmysłów, kiedy Oskar nagle przerywa. Co się dzieje? Nie wypuszcza mnie z objęć.  
- Lecimy dalej? - pyta.
- Dalej? - powtarzam nieprzytomnie.
     Otacza nas mgła, a potem nagle wyłania się z niej fontanna. Nie działa, ale i tak jest wspaniała. Podświetlono ją ze wszystkich stron.
- Co to...?
- Luwr! – Oskar odwraca mnie i widzę pałac. Szczęka mi opada. Gdzieś daleko z boku widzę jakiś ruch. To strażnik – Spokojnie. Nie widzi nas – Oskar pociąga mnie do jednej z altan – Wyobraź sobie te pary kochanków, ukrywające się tu przed wścibskimi spojrzeniami... - szepcze mi do ucha i szczypie ustami moją szyję – Przy odrobinie szczęścia, mogli się tu nawet kochać – mruczy – Chcesz to zobaczyć z góry?
- A możemy? - jestem oszołomiona.
- Jasne!
     Szybujemy pionowo w górę. Oskar cały czas trzyma mnie za rękę. Ogrody wyglądają stąd jak misterna układanka. Gdzieś z boku widzę łunę światła.  
- Paryż – Oskar wskazuje dokładnie ten kierunek – Chcesz tam lecieć?  
     Kiwam ochoczo głową. Co za noc? Najpierw rozpoznaję Wieżę Eiffela, a potem Sacre Coeur, i Montmartre, i Notre Damme. Oskar objaśnia mi, co mijamy. Jest zimno, ale wszędzie i tak pełno ludzi. Czy to miasto nigdy nie śpi? Całujemy się na szczycie Wieży Eiffela. Jestem taka szczęśliwa!  
- Powinniśmy wracać – Oskar szepcze mi do ucha – Mam jeszcze kilka spotkań, ale jak już wzejdzie słońce, to weźmiemy razem prysznic. Dobrze?    
- Poczekam – śmieję się do niego.
- Słowo, że nie będziesz żałować – łapie zębami moją dolną wargę i przygryza lekko. Czuję to gdzieś nieprzyzwoicie nisko.      
- Słuchaj! - nagle wpada mi do głowy szalona myśl – Zajrzyjmy do Meteorów. Tylko jeden klasztor. Proszę – składam ręce jak do modlitwy.
- Nie! - marszczy brwi – Ustaliliśmy, że dopiero w przyszłym tygodniu...
- No właśnie! - gorączkuję się – Wszyscy myślą, że tak będzie, a my po kryjomu tam pomyszkujemy!    
- Majka, to głupota, wystawiać się na takie niebezpieczeństwo!
- Będziesz ze mną, więc nic mi nie grozi. Tylko pół godzinki. Proszę!
- Jesteś niemożliwa – kręci głową z dezaprobatą i wzdycha – Uprzedzę Johana...
- Nie! Nie mów nikomu - powstrzymuję go - Kto wiedział, że byłam z tobą w zamku w noc przed atakiem Swena?  
- Johan, moja matka... dziadek – Oskar przygląda mi się z rosnącym niepokojem – Dlaczego o to pytasz?  
- Bo Swen o tym wiedział. Powiedział mi to!  
- Oni są poza podejrzeniami. Ale... jak się dowiemy, gdzie to poszło dalej, to mamy źródło informacji... - oczy Oskara ciemnieją.
- Tak, ale póki nie wiemy, kto to, lepiej się nie zdradzać z zamiarami – wpadam mu w słowo.
- To logiczne – zgadza się ze mną.  
- Więc...? - szczerzę do niego zęby.
     Przecież widzę, że nie jest zachwycony, ale nie mogę się oprzeć. Chcę jakiegoś sukcesu! Chociaż malutkiego.
- No dobrze – Oskar bierze mnie za rękę – Prowadź.
- Kocham cię! - całuję go w policzek i skupiam się na monastyrze św. Mikołaja Anapawsa.  
     Przed nami rozpościera się równina Tesalska, usiana rzadko światełkami, które choć nie rozpraszają mroku, ale sprawiają, że nie czujemy się zawieszeni w próżni. Niebo nad tą częścią Grecji nie jest takie czyste, jak nad Mont Blanc. Nie widzę krajobrazu, ale wyobrażam sobie, że jest surowy, nieprzyjazny. Kastraki, niewielka wioska, w której mieszkała Rosanna powinna być gdzieś niedaleko. Pewnie to jedno z zagęszczeń świateł. Powiewy zimnego wiatru szarpią nasze ubrania. Kulę się, choć nie jest tu zimniej niż w górach. Nagle uświadamiam sobie, że właściwie tu też jestem w górach.  
- Do środka? - Oskar pociąga mnie za sobą do bramy i na dziedziniec.  
     Monastyr w pierwszej chwili sprawia wrażenie opuszczonego, ale przecież wiem, że tak nie jest. Sprawdziłyśmy to z Manuelą. Przedostanie się do wnętrza nie nastręcza nam trudności.  
- Szukamy ściany z czarnego kamienia z cyrkoniami – szepczę – Takiego, jak ten, z którego zrobiono klucz.  
     Odprężam się, nie wyczuwając w pobliżu nikogo poza Oskarem. Miałam rację, żeby się tu zakraść dzisiaj. Oskar też oddycha z ulgą. Ależ on się przejmuje!  
- Ty prawą stronę, a ja lewą – proponuje – Spotkamy się przed głównym ołtarzem.
     Choć panują ciemności, ja i tak nieźle widzę. Zalety śnienia, cieszę się w myślach, sunąc rękami po ścianach. Wnętrze świątyni nie jest duże, więc po kilku chwilach natykam się na Oskara.  
- Nic – kręci głową.
- Jest jeszcze piętro – zachęcam go.  
     Tak naprawdę, to jest jeszcze masa innych pomieszczeń, chociażby klasztor i kaplice. Przemieszczamy się na piętro, do katolikonu i znów to samo. Ja prawą, a on lewą...
- O kurde! - staję jak wryta – Co jest?  
     Mniej więcej w połowie pomieszczenia natykam się na coś, co nie pozwala mi iść dalej.
- Azyl! - Oskar natychmiast przyskakuje do mnie – Schowaj się za mnie!
     Dopiero po dłuższej chwili orientujemy się, że nic się nie dzieje. Nikogo nie ma. Oskar głośno wypuszcza powietrze z płuc.
- Spadamy stąd – cofa się, zmuszając mnie do zrobienia kroku w tył.
- Zaczekaj! To może być właśnie to! - usuwam się, żeby nie mógł mnie złapać i ściągnąć z powrotem do zamku – Myślisz, że to pułapka?
- Tak. Nie... Nie wiem... - odwraca się do mnie plecami i podchodzi do azylu – To zbyt proste!
- Dlaczego? Może tym razem mieliśmy szczęście?
- Ten azyl... - Oskar rozkłada szeroko ręce.
     Co on robi? Czuję energię, która od niego płynie. O kurde, on próbuje przełamać barierę azylu. Próbuje tam wejść! Podchodzę do niego i robię to samo. Z całych sił staram się wniknąć do środka.  
- Nie tak – szepcze do mnie – Razem ze mną.  
     Nagle czuję, jakby przeszył mnie prąd. Zerkam na Oskara zdumiona. O cholera, ależ on ma siłę! No, Swen, nie chciałabym być na twoim miejscu. Choć próbujemy, nic z tego jednak nie wychodzi. Oskar pierwszy się wycofuje.
- To nie ma sensu. Tego azylu nie stworzył jeden Obdarowany – mówi powoli.
- Więc nie mógł tego zrobić Swen – cieszę się.
- Nie, nie mógł – Oskar stara się przynajmniej z daleka zobaczyć, co jest w głębi pomieszczenia – Teraz przynajmniej wiemy, dlaczego Rosanna musiała tu zamieszkać.
- Och, Oskar – chwytam go za ręce – Jestem taka podniecona! Wszystko pasuje! Ten klasztor jest położony najbliżej domu, w którym mieszkała. Mogłabym też w nim zamieszkać, albo gdzieś w pobliżu. Kamil mógłby być moim przewodnikiem...
- Nie tak szybko – Oskar studzi mój zapał – Najpierw przygotujemy przedstawienie dla Swena. Ja też potrafię zrobić zasłonę dymną.  
- To znaczy? - nie do końca rozumiem.
- Nikomu ani słowa. Nikomu! - patrzy mi w oczy – Zaraz po ślubie zespół ludzi pojedzie do któregoś z klasztorów. Wynajmiemy hotel, samochody, itd. A my pojedziemy w podróż poślubną, np. na Karaiby.  
- A tak naprawdę tu! - teraz wszystko układa mi się w całość.     
     Wracamy do zamku. Oskar zostawia mnie w łóżku obok siebie, a sam znika gdzieś, gdzie ja nie mogę za nim podążyć. Ale już jestem spokojna.  
---     
     Do świtu pozostało zaledwie kilka minut, kiedy Oskar przeciągnął się i otworzył oczy.  
- No, czekałeś do ostatniej chwili – Majka pokręciła głową z dezaprobatą.
- Od ponad godziny jestem w zamku – uśmiechnął się szelmowsko – To jak, gotowa?  
- Jeszcze jak! - zsunęła się zgrabnie z łóżka – Daj mi trzy minuty – zatrzymała się przed drzwiami do łazienki, ściskając nogi.
     Oskar roześmiał się na ten widok, ale zaczekał cierpliwie. Po kilku minutach Majka stanęła przed nim ze strapioną miną.
- Że też musiało się zacząć dzisiaj! – skrzywiła się, kładąc ostentacyjnie dłonie na podbrzuszu. Przynajmniej wiedziała, skąd ten zły nastrój i rozdrażnienie.
- Co? - Oskar przyglądał jej się przez chwilę w skupieniu, jakby nie rozumiejąc, o czym mówi, aż nagle jego twarz rozjaśnił uśmiech – Myślisz, że to mi przeszkodzi? - ruszył do łazienki, zagarniając Majkę do środka – Przynajmniej będę dotykał ciebie, a nie jakiegoś tworzywa.  
- Ale... - jej protesty nie wypadły zbyt przekonująco.
- No chodź, zanim ktoś znów będzie czegoś ode mnie chciał...

Roksana76

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 4236 słów i 23789 znaków.

1 komentarz

 
  • KAROLAS

    Super.  Kiedy kolejne?  ;)

    7 wrz 2016