Pęknięcia mojego serca - rozdział piąty

To zdecydowanie była sytuacja awaryjna.
- Peter! – zawołałam. Kiedy nie usłyszałam odpowiedzi, zawołałam ponownie, już głośniej. – PETER!
Wpadł do mojego pokoju parę sekund później.
- Co się dzieje?? – spytał zadyszany, po czym wytrzeszczył oczy. No cóż, miał prawo - właśnie widział damską garderobę w całej swojej okazałości. Wszystkie przyzwoite ciuchy, które miałam w szafie, przeniosłam na łóżko i stałam nad nimi jak kat.
- Potrzebuję pomocy – zwróciłam się do niego z desperacją w głosie.
- O nie. –Podniósł do góry ręce w obronnym geście. – Jeśli chodzi o ubrania, to mnie do tego nie mieszaj.
- Proszę! Muszę teraz wyglądać perfekcyjnie w szkole, a ty jesteś facetem, więc musisz mi pomóc ocenić, co ci się będzie podobało.
- Czemu nagle tak ci zależy na super dobrym wyglądzie? – dziwił się dalej Peter, siadając na krześle przy biurku - jedynym meblu, który jeszcze nie był zawalony ubraniami.
Zdecydowałam, że to właśnie ten moment, by podzielić się z bratem całą historią. Jako że byliśmy kochającym się rodzeństwem, a ja byłam jego o piętnaście minut młodszą siostrzyczką, podbiegłam i wskoczyłam mu na kolana.
- Pamiętasz tego chłopaka z wesela? – zaczęłam.
- Tak.
- No więc… to będzie totalnie pokręcone… w sumie to nawet go nie znam, ale spotkałam go w kinie, gdy zgasło światło i pocałował mnie, a dziś się okazało, że będziemy się widywać codziennie i…
Brat patrzył na mnie wzrokiem świadczącym o tym, że nie rozumie ani słowa z mojego monologu. Zorientowałam się, że plotę od rzeczy.
- Powtórz to, tylko wolniej.
Zdystansowałam się i przedstawiłam całą sprawę najjaśniej, jak umiałam. Peter cicho wypuścił powietrze z ust i przeciągnął się tak mocno, że prawie spadłam z jego nóg.
- Siostra, twoje życie jest jak kiepska telenowela.
- Ej! – wkurzyłam się i pacnęłam go lekko w klatkę piersiową. – Bądź poważny! Muszę jutro wyglądać bombowo! Nie oceniaj sytuacji, tylko rusz się. – Pociągnęłam go siłą do mojego łóżka i kazałam patrzeć na ubrania. Wzbraniał się, jak mógł, ale po godzinie udało się nam dobrać moją stylizację na jutro. Dotychczas myślałam, że dobrze się ubieram i chyba tak było, lecz teraz, kiedy Nate pojawił się w mojej szkole, zamierzałam zadbać o każdy, nawet najmniejszy szczegół. Przedtem nie miałam dla kogo się stroić, ale teraz dopięłam wszystko na ostatni guzik.
W nocy mało spałam, podekscytowana perspektywą ponownego spotkania z Nate’m. Nawet nie czułam zmęczenia. Rano wyskoczyłam energicznie z łóżka i szybko założyłam to, co poprzedniego wieczoru wybraliśmy z Peterem - czarne dopasowane spodnie, przedłużoną zwiewną bluzkę w kolorze krwi, bez rękawów, z białym koronkowym kołnierzykiem, do tego srebrne iskrzące kolczyki i sandałki z cienkimi paskami. Włosy lekko natapirowałam i po dłuższym oglądaniu się w lustrze stwierdziłam, że wyglądam dobrze. Potrzebowałam chociaż dobrego wyglądu, bo wiedziałam, że kiedy tylko zobaczę Nate’a, mój mózg zrobi sobie wolne.
Krocząc szkolnym korytarzem obok Petera, czułam się pewnie. Aż do chwili, kiedy zobaczyłam Nate’a siedzącego przed salą i czytającego jakieś notatki. Choć zdziwił mnie zeszyt w jego rękach (zamiast telefonu) to nie mogłam pozostać obojętna na jego wygląd - włosy jak zwykle miał słodko poczochrane, granatowe spodnie, a śnieżnobiała koszula opinała mięśnie ramionach. Ojej. Gorąco.
Zatrzymałam się w pewnej odległości od niego, Peter przystanął obok mnie i dyskretnie pokazał palcem na Nate’a.
- To ten? –szepnął.
- Tak – odszepnęłam, czując znajome dreszcze.
- No to powodzenia, siostra – mruknął z uśmiechem. – Do zobaczenia – powiedział już głośno, po czym cmoknął mnie w policzek i odszedł. Z uśmiechem na twarzy spojrzałam za odchodzącym bratem i w tej samej chwili napotkałam wzrok Nate’a na sobie. W jego szarych oczach pojawiło się coś nowego, gdy na mnie patrzył. Minę miał zaciętą. Zastanawiałam się, co mogło wywołać taką zmianę, ale wtedy spojrzał za Peterem, który był już na końcu korytarza i ponownie na mnie. Musiałam się odwrócić, by nie zobaczył mojego uśmiechu.
Czy to była zazdrość? Bo nie wiedział, że to mój brat? To szalone, ale chyba tak było.
Tiffany pochwaliła moją stylizację, co odnotowałam w głowie jako komplement dla Petera. Dzisiaj lekcje szybko leciały. Niestety, musieliśmy umówić się na sprawdzian z matematyki. Nie byłam jakąś jej wielką przeciwniczką, nawet lubiłam ten przedmiot, ale wiedziałam, że - i tak, i tak - będę musiała trochę posiedzieć nad zadaniami. Za to Tiffany zaraz po dzwonku zaczęła strasznie narzekać.
- Znowu ta matma. Bóg mnie chyba nie lubi. Znowu ślęczenie nad tymi zadaniami, a potem i tak zawalę sprawdzian…
- Nie będzie tak źle – pocieszyłam ją.
- Będzie. Muszę to sobie odbić, już teraz. Chodź na lody – pociągnęła mnie za bluzkę.
- Teraz?
- Tak. Nie marudź.
- Nie ja z nas dwóch marudzę – wtrąciłam.
- Nieważne. Chodź.
- Chwilkę – usłyszałyśmy trzeci głos. Obie odwróciłyśmy się gwałtownie. Obok nas stał Nate i uśmiechał się łagodnie. – Tiffany – zwrócił się do mojej przyjaciółki. – Obrazisz się, jeśli Olivia dołączy do ciebie za chwilę? Chciałbym z nią porozmawiać. Nie zajmie to dużo czasu.
- Emm… jasne – wyjąkała Tiffany, rzucając mi spłoszone spojrzenie i odeszła chwiejnym krokiem. Widocznie Nate działał na nią tak samo, jak na mnie.
Odwróciłam głowę w stronę chłopaka, a on uśmiechnął się tym swoim uśmiechem, który tak lubiłam.
- Przepraszam, jeśli przychodzę nie w porę – zaczął, przytrzymując mnie lekko. Nawet nie zorientowałam się, że chwycił mój pasek od torebki. – Albo jeśli jestem zbyt nachalny, ale mam do ciebie prośbę.
Kolego, zbyt nachalny już byłeś, kiedy mnie pocałowałeś. Inna sprawa, że wcale mi to nie przeszkadzało, pomyślałam, a głośno spytałam:
- Tak? Jaką?
- Nie bardzo rozumiem ten temat na sprawdzian. W mojej poprzedniej szkole nie omówiliśmy go wystarczająco dokładnie. Nie uśmiecha mi się dostanie złej oceny, dlatego chciałbym… - znów się nachylił w moją stronę, tak jak poprzedniego dnia. - …prosić, żebyś udzieliła mi małych korepetycji. Z tego co widziałem i słyszałam na lekcji, jesteś całkiem dobra z tego przedmiotu.
Sama nie wiedziałam, co na to odpowiedzieć, więc postanowiłam zbadać, na ile rzeczywiście chodzi mu o matematykę.
- Sarah jest lepsza ode mnie – stwierdziłam, mając na myśli naszą koleżankę z klasy. – Ma same piątki i czwórki. Ona ci to wytłumaczy lepiej niż ja.
- Ale ja chcę, żebyś to ty mi wytłumaczyła – wzmocnił uścisk i przybliżył twarz tak, że czułam jego kędzierzawą czuprynę na czole.
- No… dobrze – wydukałam. – U mnie?
- Gdzie tylko chcesz. – uśmiechnął się promiennie. – Jutro?
Wychodząc ze szkoły doszłam do wniosku, że każde "jutro” staje się coraz ciekawsze.

candy

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1310 słów i 7221 znaków.

12 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • KAROLAS

    15 <3

    24 sie 2016

  • candy

    @KAROLAS <3

    24 sie 2016

  • Landrynka77

    Boski :D

    24 sie 2016

  • candy

    <3

    24 sie 2016

  • kaay~

    Suuper:D

    24 sie 2016

  • candy

    @kaay~ <3 dziękuję

    24 sie 2016

  • okano1

    Super czekam a następne :)

    24 sie 2016

  • candy

    @okano1 <3

    24 sie 2016

  • Xsara94

    Rozkręca się:) czekam na więcej <3

    24 sie 2016

  • candy

    @Xsara94 <3

    24 sie 2016

  • Czarodziejka

    Boskie, kiedy next? *-* <3 :kiss:

    24 sie 2016

  • candy

    @Czarodziejka 13/14 :*

    24 sie 2016

  • jaaa

    Subcio. Czekam na nexta xd

    24 sie 2016

  • candy

    @jaaa dziękuję ;)

    24 sie 2016

  • Olaa

    Super! :*

    24 sie 2016

  • candy

    @Olaa dziękuję :*

    24 sie 2016

  • Oliwia

    Kiedy next? ????

    24 sie 2016

  • candy

    @Oliwia 13/14 ;)

    24 sie 2016

  • ksiezniczka69

    Super ;) czekam na następną część <3

    24 sie 2016

  • candy

    @ksiezniczka69 dziękuję <3

    24 sie 2016

  • Lolisss

    <3 <3

    24 sie 2016

  • candy

    @Lolisss <3

    24 sie 2016

  • Misiaa14

    Boskie *-*

    24 sie 2016

  • candy

    @Misiaa14 dziękuję :*

    24 sie 2016