Zakręty losu #19

Po wypiciu kolejnych dwóch szklanek Whiskey się skończyła i David czuł się już praktycznie bez zarzutu, ale znów załapał smaki, poza tym z Jamiem zawsze rozumiał się dobrze i lubił spędzać z nim czas, więc niezbyt śpieszyło mu się do domu.
– Co robimy? Wypiłbym coś jeszcze, ale już nie Whiskey, jest strasznie czerstwa – rzekł David.
– No dobra, ale jest problem. Ja mam tylko pięć dych, a nie zrobiłem jeszcze zakupów, nie mam nic w lodówce.
– Dobra, mogę kupić wódkę, i tak muszę iść na jakąś robotę. Mała nie ma już w czym chodzić, a ciuchy dla niej są droższe, niż dla mnie, czego nie rozumiem. Może przejdziemy się dziś po mieście, obcykamy coś?
– Przecież mówiłem ci, że mam lipę, jak się wjebię, odwieszą mi trzy lata.
– Kurwa, od kiedyś taki strachliwy? Czy ja mówię teraz? Mówię w nocy. Podjedziemy na Hope Street, tam mieszkają bogate dziady, zaraz jakiegoś capnę. Szczerze mówiąc to myślałem, żeby przyczaić się przy jakimś bankomacie, ale w centrum nie uśmiecha mi się rąbać frajerstwa, a nie mogę się wpierdolić, muszę pilnować chaty, bo chcą mi zabrać Lilly!
Jamie się zaśmiał.
– I co zrobisz, jak wpadną psy z opieką? Zamkniesz ją w szafie?
– Nie otworzę drzwi, wyważać przecież nie będą.
– I co, myślisz, że na długo wystarczy ci takie kombinowanie? Mój kumpel, jak zaczął pić i rozstał się z żonką, też na początku miał przyznaną opiekę, bo był zarobiony, ale jak zaczął wlewać w siebie coraz więcej i szmata to zgłosiła, zwinęli mu dzieciaka ze szkoły. Mało tego, dziwka się wyprowadziła i nie widział syna już rok, choć od sześciu miesięcy nie pije. Suka po prostu spierdoliła, nawet na alimentach jej nie zależało.
Po tych słowach David natychmiast się zdołował i po chwili wskoczył w buty.
– Idę po flachę, zrób jakąś kanapkę, jak masz z czego. Czy kupić coś?
– Możesz kupić, mam dwa plasterki sera i kamienny chleb, raczej ciężko będzie tym zagryźć – uśmiechnął się 24-latek i młodszy chłopak opuścił mieszkanie.
Po raz któryś z kolei wybrał numer brunetki, lecz kolejny raz się rozczarował, telefon nadal był wyłączony. "Kurwa, co się dzieje, może coś się stało? Nie wyłączyłaby przecież przeze mnie, ona nie jest z tych ludzi – pomyślał, zdenerwowany i spróbował jeszcze raz, z tym samym, niestety, skutkiem.
– Uważaj! – burknęła nagle jakaś dziewczyna, którą David niechcący potrącił, wytrącając jej butelkę soku, która rozbiła się na chodniku.
– Przepraszam, trzymaj – podał jej pięć dolarów.
– Obejdzie się.
– To spierdalaj, przecież przeprosiłem! Taka ładna, a taka jebnięta, kto by pomyślał? – zaśmiał się głośno i ruszył dalej.
– Kretyn! – warknęła jasnowłosa, dwudziestokilkuletnia panna, wściekłym, obrażonym tonem i David nagle zawrócił.
– Masz jakiś problem? – stanął przed nią, przeszywając ją dotkliwym spojrzeniem.
– Odwal się – kozaczyła, zdając sobie sprawę, że jest w środku miasta i chodzą tu jej mimowolni obrońcy.
– Taka z ciebie bohaterka? Wypierdalaj stąd, szmato, bo zaraz wyłapiesz! – chwycił ją za fraki  
– Puszczaj mnie, damski bokserze – szarpała się, ale pewność siebie już dawno ją opuściła.
– Nigdy nie byłem damskim bokserem, ale wiesz co...? Dla ciebie mogę zrobić wyjątek – ironizował z uśmieszkiem, nie wiedząc, czy dziewczyna zepsuła, czy wręcz poprawiła mu humor i zaraz dostała z liścia, lecz bardzo delikatnie, praktycznie jej nie uderzył, musnął ją tylko.
– Spierdalaj, puść mnie – chyba lekko spanikowała.
– To wyrywaj stąd!  
Blondynka już bez słowa udała się w dalszą drogę, ale on nie skierował się tam, gdzie miał iść, tylko ruszył za nią. Odwróciła się i po chwili przyśpieszyła, więc on też, ciesząc się pod nosem.  
Szedł za nią dobre sto metrów, w końcu skręcił do pierwszego, lepszego sklepu, wielce zadowolony z faktu, że tak pięknie udało mu się ją nastraszyć. Nabył litra, napój, kupił cztery hamburgery i zaraz był z powrotem pod drzwiami kumpla.
– Kurwa, co za zjawiska ciągają się po twojej ośce, no kurwa! Mało jej nie przyjebałem, tak mnie podkurwiła – rzekł z radością. – Taka ładna dupa, a taka skrzywiona, skąd się takie biorą?
– Ponieważ laski myślą, że jak już mają twarz, to są nietykalne. Trzeba było jej wykurwić, nauczyłaby się nie fikać – drwił Jamie. – Polewaj! – nakazał i wrzucił kanapki do kuchenki mikrofalowej.
Wypili po jednym i zaraz po drugim.
– Dobrze, że kupiłeś hamburgery, jestem głodny jak pies, ale co z dwóch? To przystawka? – szydził szatyn.
– Kurwa, wziąłem ostatnie cztery, ten sklep na końcu ulicy to straszny syf. Nie dość, że nic tam nie ma, to jeszcze wszystko o dwa, trzy dolce drożej. Pierwszy raz tam byłem i kurwa, ostatni!
– Trzeba było iść do Marco, tam wybór jest zajebisty.
– No tak, ale poszedłem za tą laską, chciałem trochę poszarpać jej emocje. Wiesz, jak szybko spierdalała? – zaśmiał się David, któremu humor poprawiał się z minuty na minutę.
– To trzeba było zaciągnąć ja za winkiel i trochę nakłuć, to chociaż byś skorzystał, albo przyprowadzić ją tu, to skorzystałbym ja! – orzekł rozweselony Jamie.
– Człowieku, idź...! A czy ja ją znam? Jeszcze nabawiłbym się jakiejś choroby, albo jej wścieklica przeszłaby na mnie, i co? Dla takich przypadków nie ma już ratunku, nie chcę skończyć na oddziale! – zawył David, chłopakom jak najbardziej w tej chwili pasowało nabijanie się z nieznajomej.
Zadzwonił telefon 22-latka i ten szybko po niego sięgnął, lecz od razu się zawiódł, to nie była Amy. Nie miał chęci gadać z matką, lecz jednak odebrał.
– David, gdzie jesteś, czemu nie wracasz?! – usłyszał małolatkę. – Przespaliśmy z mamą szkołę! – panikowała, bliska płaczu.
Chłopak z miejsca się wkurwił i cały alkohol migiem z niego wyparował. Spojrzał na zegarek – 10:23.
– Daj mi mamę! – rozkazał.
– Śpi.
Zdenerwowanie momentalnie wzrosło, już wiedział, że coś jest nie tak. Od razu przeszedł go dreszcz i wyrzuty sumienia, że jak mógł zostawić Lilly z tą nieodpowiedzialną babą, przecież jej słowa nic nie znaczą.
– Zbudź ją! – zarządził.
Cisza chwilę trwała i zaraz usłyszał Sophie, której głos nie podnosił go na duchu.
– Kurwa, czemu nie wsadziłaś jej do autobusu?!!! – wydarł się, wściekły.
– Przepraszam, budzik nie zadzwonił – zlękła się.
– Kurwa, nie zadzwonił, czy nie słyszałaś?! Chlałaś!? Skąd miałaś alkohol, przecież jak wychodziłem, spałaś.
– David, nie chlałam.
– Kurwa, jak to nie?! Zawsze wstajesz przed ósmą, więc jak nie?! Masz mnie za debila, czy jak?! – grzmiał wkurwiony 22-latek, będąc już gotowym bić kobietę przez telefon, gdyby tylko mógł. – Daj mi Lilly! – nakazał, dziwiąc się przy okazji od czasu rozpoczęcia rozmowy, skąd młoda ma telefon, przecież go schował?
– Zaraz przyjadę, będę za dziesięć minut, więc się nie denerwuj – rzekł i małolatka po chwili się rozłączyła. – No kurwa, jebana suka, stary, ja już nie mam na nią siły i pomysłu! Kurwa, chyba naprawdę przykuję ją do grzejnika, bo innego sposobu nie ma. Mała została z nią w domu i dziwka chyba znowu się napiła, bo nie wysłała jej do szkoły, poza tym nie wiem, kiedy kupiła alkohol. Sklep do dwunastej, więc nie zdziwię się, jak przed północą, zostawiła Lilly i poszła po zaopatrzenie – rzekł David i polał kieliszek, który zaraz wypił.
– Spokojnie, może to nie było tak, może po prostu naprawdę zaspała?
– Taaak...?! Ja już nie wierzę jej za grosz, rozumiesz?! Jedziesz ze mną? Dawaj, bo jak pojadę sam, to jej napierdolę, poza tym nie skończyliśmy wódki.
Jamie wstał i bez słowa nałożył buty, zapakował alkohol do plecaka i trzy minuty później byli już na chodniku.
– Wypatruj taksówki – burknął David, rozglądając się wkoło.
– Ty, zaraz będzie pierdolić, przecież ona mnie zna i wie, co żeśmy kiedyś odpierdalali, nie chce mi się słuchać smętnej gadki – wspomniał 24-latek. – Zaraz powie, że znowu coś kombinujemy.
– Jebać ją, czym ty się martwisz? – oświadczył David, ponownie wybierając numer brunetki. – Kurwa, jeszcze ta szmata nie odbiera, wszystko jak na złość! – wkurwiał się.
– No, ładnie żeś ją określił, nie ma co. Więc może nie jest jeszcze z tobą tak źle – zaśmiał się szatyn.
– Bo jestem zły, to pierdolę głupoty. Od wczoraj nie mogę się dodzwonić i zaczynam się martwić.
Jamie właśnie machnął ręką i po chwili stanął obok nich srebrny Ford, do którego zaraz wsiedli. David pałał złością i nie odzywał się w trakcie podróży, dopiero, gdy dojechali, rzucił:
– Wbijaj się do mojego pokoju i nie zwracaj uwagi na to, co będzie się działo, chyba, że będę chciał ją lać, ona szybko potrafi wyprowadzić z równowagi.
– Czekaj chwilę – rzucił Jamie i zniknął w sklepie obok, z którego wyłonił się po kilku minutach z dużą, nadziewaną czekoladą.
– Ona woli chipsy – uśmiechnął się David i ruszyli do mieszkania.
Gdy tylko gospodarz otworzył drzwi, od razu przybiegła do niego Daisy, a za nią Lilly, która mocno przykleiła się do brata.
– Cześć, młoda. Pamiętasz mnie? – wyskoczył od razu Jamie, podając rękę dziewczynce.
– Tak – mruknęła nieco wstydliwie i zaraz otrzymała czekoladę, za którą natychmiast podziękowała.
– Czy pies był dziś na spacerze? – zapytał David.
– Nie.
– To leć, tylko nie chodź długo. I weź ciastko, leży w szufladzie pod zlewem.
8-latka wyszła z rudą, a David z kumplem schował się w pokoju.
– Nie zjedliśmy kanapek, będziesz miał cztery – rzekł 22-latek, wywołując głośny śmiech, po czym poszedł do kuchni i przyniósł kieliszki. – Daj się napić, muszę nastroić się psychicznie przed spojrzeniem na tą szmatę! – burknął i zaraz pił, a minutę później był już w salonie.
Sophie leżała jak kłoda, nie patrzyła na syna. Zawisł nad nią próbując poznać, czy ma kaca, czy jednak nie. Postał chwilę, po czym zajrzał za łóżko, a następnie do wszystkich szafek, ale żadnej kontrabandy nie znalazł.
– Gdzie butelki? – zapytał z zimną krwią.  
– Mówiłam przecież, że nie piłam – mruknęła.
– Czemu mała nie jest w szkole?  
– Zaspałyśmy.
– Od kiedy to przesypiasz jej szkołę? Mów prawdę, pókim dobry, bo gorzej będzie, jak się zdenerwuję – kontynuował bardzo spokojnie, lecz w środku chodził już cały.
– A odczep się w końcu, gówniarzu, mam dość twoich wykładów! – kobieta się wkurzyła.
Davida nieco zszokował ten wyskok, ale nie zdążył zareagować w sposób, który byłby dla niej zapewne przykry w skutkach, gdyż właśnie trzasnęły wejściowe drzwi i ruda wbiegła do pokoju, skacząc wesoło wokół chłopaka. Wziął ją na ręce i bez słowa wyszedł z salonu, z hukiem trzasnąwszy drzwiami swojego pokoju. Lilly już tam była, gadając sobie w najlepsze z Jamiem. David spojrzał na zegarek – 11:13.
– Mała, jadłaś coś?
– Nie, nie chcę.
– Nie chcesz, czy nikt ci nie zrobił?! – ciśnienie wzrosło.  
Spuściła głowę, nie wiedziała, co powiedzieć, miała świadomość, że go nie oszuka.
Wypił dwie kolejne działki i ruszył do Sophie. Był już mocno podcięty, co tylko wzmagało gniew.
– Kurwa, suko, nie dość, że nie wysłałaś jej do szkoły, to jeszcze chodzi głodna?! – chwycił matkę za fraki. – No powiedz, kobieto, co ja mam z tobą zrobić?! Zrozumiem wszystko, przełknę niewiele, ale kurwa, żeby przez chlanie nawet nie dać dziecku jeść?! Pewnie, lepiej leżeć w barłogu, bo kac wkurwia, nie?! No mów, jebana suko!!! – wydarł się i huknął kobietę w twarz. – Już nawet nie mam jak wyjść z domu, bo nie wiem, co mnie czeka po powrocie, tak?! I jak mam chodzić do pracy, no powiedz?!
Głucho.
– No mów, bo tak ci wpierdolę, że nie tkniesz alkoholu do końca życia, i wyślę cię przy okazji do szpitala! Gadaj, zajebana pijaczko!!! – zawył i zaczął okładać Sophie, ale przytomny jeszcze szatyn zaraz odciągnął go od zakrywającej głowy kobiety.
– Zostaw, jesteś pijany, a do niej i tak nic nie dociera – rzekł.
Sophie spojrzała na gościa, prawdopodobnie bardzo niezadowolona jego obecnością, ale bała się odezwać.
– Wyprowadzę się stąd i zabiorę młodą, rozumiesz?! Zobaczysz! – huknął wkurwiony 22-latek, ale posłuchał kumpla i zaraz wrócił z nim do sypialni.
– Co ci zrobić? – zapytał Lilly.
– Kanapkę z masłem orzechowym.
– Chodźcie do kuchni.
Po wejściu David od razu zajrzał do lodówki i szybko zrobił siostrze dwie kanapki, oraz nalał soku.
– Jesteś głodny? Mam jakąś zupę – zapytał przyjaciela.
– Nie trawię zup, potem coś wpierdolę. O, sorry... – ten bąknął po chwili, wskazując głową na 8-latkę. Lilly usiadła do posiłku, a chłopcy wzięli się za kończenie wódki, której było już coraz mniej i David był już dość mocno podcięty. Znów chwycił komórkę, ale kumpel w końcu zareagował.
– Kur..., ile razy zamierzasz do niej dzwonić?! Przecież widzisz, że na ciebie wywaliła! – zniesmaczył się, ale David mimo wszystko przycisnął guzik.
Rozbrzmiał sygnał oczekiwania i chłopak natychmiast się ożywił. Po chwili dziewczyna wymruczała niewyraźne "halo”.
– No, cześć – wybełkotał, plącząc wyrazy.  
Nadal był zły.
– Cześć – mruknęła dziwnie.
– Amy, no co jest, kurwa, z tobą? Dzwonię i dzwonię, a telefon wyłączony. Kurwa, obraziłaś się czy jak?! – klął jak szewc, drąc się na biedną dziewczynę.
– Nie obraziłam się i nie mogę teraz rozmawiać. Zadzwonię później – wypaplała dość osobliwym tonem i David od razu wyłapał, że coś jest nie tak.
– Co się stało?! – brzmienie jego głosu nakazywało udzielenie natychmiastowej, szczerej odpowiedzi.
– Nic, David, naprawdę, nie mogę teraz rozmawiać – gadała już tak, jakby ktoś ją dusił.
– Kurwa, mów kobieto, co się stało?! – wydarł się.
– Muszę kończyć – oznajmiła i chłopak po chwili usłyszał w telefonie ciągły dźwięk.
– Kurwa!!! – ryknął, ponownie wybierając jej numer, ale telefon był już wyłączony. – Kurwa mać! – wkurzał się coraz bardziej, dziewczyna brzmiała bardzo unikatowo, była ni to była smutna, ni to wystraszona... nie wiadomo, jaka.
– Wiesz, że nigdy nie bronię cipek, ale jeśli naprawdę ci na niej zależy, to swoim zachowaniem na pewno nie wzbudzisz u niej sympatii – wtrącił Jamie. – Aleś się na nią wydarł, po jaki chuj?
– Zrobisz jeszcze jedną? – zapytała Lilly, która wchłonęła śniadanie w okamgnieniu.  
Davida zdziwił jej dzisiejszy apetyt, ale zaraz zrobił dziewczynce kanapkę.
– Sam nie wiem, wkurwia mnie ta szmata – wskazał na salon – i wyżyłem się na księżniczce... niepotrzebnie. Kurwa, chyba coś się stało, strasznie dziwnie gadała. Ale co?
– Amy wczoraj tutaj była – wyjechała nagle Lilly i David postawił oczy w słup. Jego mina po tym oświadczeniu była niepojęta.  
– To dopiero mówisz?! Jak była, przecież późno wyszedłem z domu, po jedenastej?!
– Ty, kurwa, nie drzyj się na nią! – wkurwił się Jamie, widząc, że małolatka jest już wystraszona.
– Przepraszam, zdenerwowałem się – przytulił ją brat. – Mów, kiedy była, czy coś mówiła? Kto w ogóle podniósł domofon? Czy zaszła tu?
– Nie wiem, o której, bo mnie zbudziła domofonem, ale chyba była noc. Mama spała. Bałam się odebrać, ale odebrałam, bo dzwoniła trzy razy. Pytała, czy jesteś i chyba płakała, bo dziwnie mówiła. Powiedziałam: "chodź”, ale powiedziała, że jak cię nie ma, to przyjedzie innym razem.
– Kurde, mała, czemu sama podnosisz słuchawkę, jak mnie nie ma, a mama śpi? Tyle razy prosiłem! – chłopak się zdenerwował.
– Budziłam mamę, ale nie wstała. Myślałam, że to ty – Lilly się spłoszyła.
– Ja mam klucz!
– Ej, kurwa, dosyć tego! Przestań się na nią drzeć! – wtrącił się zniesmaczony Jamie.
– No jak mam się nie drzeć, jak jest taka nieostrożna?! Tyle razy powtarzałem!
– Przepraszam – rzuciła Lilly i się rozpłakała.
– Mała, tu nie ma co płakać, trzeba słuchać, co się mówi – powiedział David, nieco już spokojniej. – Jedziemy. Jedziesz z nami? – spojrzał na kumpla.
– Gdzie?
– Do jej sklepu, muszę się dowiedzieć, co się dzieje?
– Dobra, jedźmy.
– Wychodzę i zabieram Lilly, a ty co zrobisz, to szczerze mówiąc – mam to w dupie! – krzyknął 22-latek do Sophie i wyszli z domu. – Łap taksówkę, nie pojadę wypity – rzekł do kumpla, który rozejrzał się w koło, lecz żadna, jak na złość, nie jechała.
Transport złapali dopiero po dwudziestu minutach i David był już maksymalnie nabuzowany ciężką irytacją, zwłaszcza, że ukochana nie dość, że nie wiadomo czemu, wpadła w środku nocy, to jeszcze płakała. W głowie miał tysiące wyobrażeń i perspektyw, do tego chciało mu się jeszcze wódki, co mu się nigdy wcześniej nie zdarzało. Niedługo potem dojechali w okolicę sklepu i David od razu zauważył przy nim jakieś zamieszanie. Zapłacił i ruszyli w jego stronę, ale gdy podeszli już wystarczająco blisko, chłopak zdębiał! Stał zbaraniały i gapił się na market, nie wierząc w to, co widzi!...

agnes1709

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat, użyła 3039 słów i 17786 znaków, zaktualizowała 11 lip 2017.

Dodaj komentarz