Zakręty losu #50

– Siadaj tu i poczekaj, zapomniałem – nakazał młodzik, więc Lilly posłusznie przysiadła z brzegu łóżka. – Mam nadzieję, że coś zostawił – dodał, grzebiąc w szafce, z której po chwili wydobył białe pudełko.
Ośmiolatka obserwowała go z niemałym zainteresowaniem, wyglądał na bardzo przejętego tym, co robi.
– Pokaż tą rękę – chłopak usiadł obok.
– Po co? – od razu się zbuntowała.
– Dawaj, mówię. Ta blacha jest stara i brudna, trzeba umyć tą ranę – wyjaśnił Shawn z powagi najlepszej klasy lekarza.
– Ale tam nic nie ma – zapierała się Lilly, nie lubiła podobnych zabiegów, które zawsze mocno piekły i nie należały do przyjemnych.
– Spadaj z mojego łóżka, śpisz sama – wkurzył się małolat.
– Ale…
– Wypad!
Lilly widząc, że mina Shawna nie jest już tak miła i ciepła, niechętnie podwinęła rękaw i niepewnie spojrzała na nowego znajomego. Uśmiech powrócił, chłopak był wyraźnie kontent, że postawił na swoim.  
– Nie bój się, to wcale nie boli – rzekł łagodnie.
– Nie boję się – odparowała, nie zamierzała wyjść na tchórza.
Shawn wyjął z apteczki, lub czegoś, co apteczką miało być, wodę utlenioną i kawałek czystej waty, którą zaraz nasączył, po czym wymownie spojrzał na Lilly. Doskonale widział, że się boi.
– Będzie trochę piekło – rzekł.
Nie odpowiedziała, jedynie zacisnęła zęby.
– Uwaga – zaśmiał się chłopak i przyłożył watę do rany.
Dziewczynka głośno syknęła, lecz nie odezwała się słowem.
– Masz szczęście, to słabe zadrapanie. Mówiłem ci, żebyś uważała – fuknął.
– Spadaj.
Shawn szczerząc się pod nosem dokładnie umył ranę, po czym zawiązał kawałkiem znalezionego bandaża, który przykleił plastrem. Opatrunek oczywiście nie wyglądał zbyt profesjonalnie, jak na wykonującego go dwunastolatka przystało, ale przynajmniej jako tako trzymał się na ramieniu.
– Dzięki. Ale źle zawiązałeś, zaraz spadnie – skomentowała natychmiast Lilly, odgryzając się za wcześniejsze pyskówy.  
– To zrób lepszy – burknął Shawn, schował pudełko i bez słowa położył się od strony ściany.
Lilly było niesamowicie głupio spać obok nieznajomego chłopaka, ale wolała to, niż spać w nieznanym, ciemnym miejscu sama. Po chwili położyła się obok, odsuwając się jak tylko mogła najdalej od chłopaka, co wywołało natychmiastową reakcję w postaci śmiechu.
– Zaraz się zwalisz – chichotał Shawn, nakrywając się niezbyt ciepłym, brązowym pledem.  
– Nie.  
– Poza tym zmarzniesz, ten koc jest mały – dodał i zamknął oczy.
Miał rację, Lilly leżąc z brzegu zakryta była jedynie do połowy pleców. Nadal nie zmieniała pozycji, jednakże po kilkunastu minutach, gdy zaczęła marznąć, przysunęła się bliżej, dokładnie okryła kocem i dopiero wtedy, okrutnie zmęczona dzisiejszymi wydarzeniami, zasnęła.


– Ej – doszło do jej uszu. – Ej, wstawaj – chłopak szarpał jej obojczyk.
Niemrawo otworzyła oczy, zła, że ją budzi.
– Jeszcze n…  
– Cicho – Shawn natychmiast zatkał jej usta. – Cicho – powtórzył, patrząc w stronę drzwi baraku.
Teraz dopiero Lilly załapała, z zewnątrz dochodził gwar męskich głosów i dźwięki silników. Momentalnie usiadła, przerażona.
– Mówiłam, że ktoś przyjdzie – szepnęła, patrząc na Shawna w nadziei, że coś wymyśli. Wyglądał trochę jak łobuz, który to wygląd mógł sugerować, że mimo młodego wieku poradzi sobie w każdej sytuacji. Poza tym z tego, co wywnioskowała spał tu nie pierwszy raz, do tego zna budkę jak własną kieszeń i skoro nic mu się nie stało, wie, co i jak. No i wczoraj nie bał się ani trochę, co także w jakimś stopniu uspokajało małolatkę.
– A jak tu wejdą? – zapytała cichutko Lilly.
– Nie wejdą. Josh jest na urlopie, a nikt inny nie ma klucza… chyba.
– Jak to "chyba”? Czyli sam nie wiesz? Idziemy stąd – spanikowała dziewczynka.
– Wyluzuj, zaraz pójdziemy. Oni zaraz się stąd zabiorą, wezmą tylko materiały i pojadą na prawą stronę, tam, gdzie jest remont mostu.
– Skąd wiesz?
– Wiem, zawsze tak robią.  
– Daj mi pić – poprosiła Lilly.
Dał jej napój i zajrzał do rany.
– Boli?
– Nie, ale trochę piecze.
– Nic ci nie będzie – uśmiechnął się.
Coś stuknęło w ścianę baraku i oboje zamarli, po chwili jednak Shawn się rozluźnił.
– Spoko, zawsze stukają – poinformował.
– A jak nie? Chodźmy stąd, boję się – wyjawiła szczerze Lilly.
– Jak? Teraz nie wyjdziemy, musimy poczekać, aż pojadą. Nie dygaj, jesteś ze mną, ja znam tą dziurę na wylot, miasto też, więc nie panikuj, dobra?
– Tak, znasz całe miasto? Bujda – odparła Lilly, zezłoszczona przechwałkami chłopaka.
– No może nie całe, bo jest za duże, ale znam dużo miejsc, gdzie można się umyć, coś ukraść i się schować.
– I tak ci nie wierzę – skwitowała Lilly, która koniecznie chciała, aby jej było na wierzchu.
– Ale jesteś uparta, wiesz? I denerwująca – burknął Shawn.
– Wcale nie, ja tylko mówię prawdę – odparła Lilly, która nie zamierzała tak łatwo się poddać.
Głosy zaczynały cichnąć.  
– Nie idź za mną – nakazał Shawn, wstając, po czym przyłożył ucho do ściany i za chwilę wczołgał się pod stół.
Lilly ogarnął niepokój i od razu pomyślała, że go zdenerwowała, że wyjdzie i zostawi ją tu samą. Nie martwiła się jednak długo, bo chłopak zaraz wrócił i pośpiesznie zaczął pakować do plecaka swoje rzeczy.
– Pojechali, zostało tylko dwóch czy trzech, więc możemy wyjść. Ale masz się mnie słuchać, rozumiesz? Nikt nie wie, że tu czasem śpię i jeśli przez ciebie Josh będzie miał kłopoty, popamiętasz – rzekł sucho.
Lilly pokornie przytaknęła.
– Dobra, tylko teraz już uważaj, dobra? Wyjdę pierwszy, a ty od razu za mną, ok?
– Tak.
– Tylko staraj się być cicho, ok?
– Tak.
Shawn wprawnie wyślizgnął się przez dziurę, a przestraszona Lilly natychmiast za nim. Gdy się wyprostowała, chłopak przyłożył palec do ust, nakazując dziewczynce ciszę, niemal bezszelestnie zasunął blachę i machnąwszy głową, ruszył przed siebie, bacznie rozglądając się na boki.
Trzymała się go jak ogon i przemknąwszy w okamgnieniu między budkami, za chwilę kryli się już w alejce palet, niewidoczni wścibskim oczom.
– Dobra, luz, tu już nawet jak nas zobaczą, mogą się pocałować – rzekł dumnie Shawn.
– Masz zegarek? – zapytała Lilly.
– Trochę po dziewiątej, oni przychodzą na ósmą. I co robimy? Trzeba chyba coś zjeść, nie? – chłopak uśmiechnął się cwaniacko. – Wracasz do domu?
– Nie wiem, boję się, ale… ale chcę wrócić. Ale… ale może potem? – wydukała Lilly, która sama już nie wiedziała, co robić.
Przespała się i nerwy nieco opadły, lecz nie zniknęły, Emily od samego przebudzenia dała o sobie znać, podobnie jej najbliżsi. Panicznie bała się konsekwencji za ucieczkę, miała świadomość, jak bardzo się o nią martwili.
– Nie wymiękaj, nic ci nie zrobią – rzekł Shawn, widząc jej spłoszoną minę. – Idziemy – dodał i skierował się w kierunku widocznych z oddali budynków.
– Zrobią, nie było mnie całą noc. Mój brat na pewno jest zły – odparła, idąc za nim jak cień.
– Masz brata? Ile ma lat?  
– Dwadzieścia dwa.
– Co? Tak dużo? Kłamiesz – Shawn był szczerze zdziwiony.
– Nie kłamię, dobra? Ma tyle – oburzyła się dziewczynka.
– Fajny jest?
– Tak.
– To czemu uciekłaś?
– Nie wiem, to przez tą koleżankę.
– Za co ją zlałaś? – zaśmiał się młodzik.
– Bo obraża moją mamę.
– O kurde, żeby ktoś obraził moją, nawet bym palcem nie kiwnął – rzekł chmurnie chłopak.
– Moja mam też pije – wyjechała nagle Lilly i Shawn natychmiast skierował na nią zaskoczony wzrok.
– Powaga? A leje cię?
– Nie. A twoja?
– Też nie, ale nic nie robi, jak stary mnie tłucze. Nienawidzę jej – syknął Shawn i przyśpieszył kroku.
Lilly już się nie odzywała, mina chłopaka nie zachęcała do dalszej rozmowy. Gdy byli już w połowie drogi Shawn skręcił w prawo, w kierunku kilku stojących nieopodal pustostanów.
– Gdzie idziesz? Przecież bloki są tam – zapytała od razu Lilly.
– Tędy jest bliżej. Chodź i nie marudź.
Miał rację, po zaledwie dwóch, może trzech minutach byli już między dwiema kamienicami przy samej głównej ulicy.
– Dobra, a teraz słuchaj. Widzisz ten sklep? – chłopak wskazał stojący nieopodal, mały market.
Pokiwała potakująco głową.
– Ok, więc zrobimy tak. Ty tu czekasz, a ja idę po żarcie – oznajmił Shawn, wyciągając z plecaka zapakowane w reklamówkę rzeczy. – Pilnuj tego, bo bo plecak będzie mi potrzebny i stój tu – postawił torbę koło małolatki. – Jak zobaczysz, że wybiegam, idź tam i szybko schowaj się za tamten kontener, ok? – pokazał Lilly duży, czerwony, metalowy pojemnik.  
– Ale jak? A jak cię złapią? – dziewczynka się spłoszyła.
– Nie złapią.
– A jak złapią?
– Masz – chłopak zdjął zegarek i wręczył Lilly. – Jak nie będzie mnie za góra dziesięć minut, to znaczy, że wpadłem i będziesz musiała poradzić sobie sama. A reklamówkę zostaw za kontenerem.
– Nie idź – dziewczynka złapała go za koszulkę.
– Wyluzuj, będzie dobrze, nie pierwszy raz to robię – uspokajał ją Shawn.
– Ale ja się boję. I co zrobię, jak nie wrócisz? – Lilly już mało nie płakała.
– Młoda, wrócę, obiecuję, ok? OBIECUJĘ – powtórzył twardo, kładąc ręce na ramionach dziewczynki.
– Ale…
– Dobra, czekaj tu – chłopak już nie dał jej dojść do słowa, tylko biegiem ruszył w kierunku sklepu.  
Lilly mocno ścisnęła zegarek i lekko wychyliła się zza budynku, aby być na bieżąco. Miała złe przeczucia, ale co mogła zrobić?
Nie minęło nawet pięć minut, jak chłopak wyskoczył ze sklepu i niczym światowej sławy biegacz zaczął gonić przed siebie, obejrzawszy się jeszcze po drodze. Chwilę później za młodzikiem wybiegł starszy, siwy facet, ale jedyne, na co było go stać to grożenie ręką i głośne krzyki. Lilly dopiero zrozumiała, dlaczego Shawn wybrał akurat ten sklep – stał on na uboczu i wkoło nie było żywej duszy, obok spacerowała jedynie kobieta z wózkiem, ale i ona nie zwracała uwagi na uciekającego łobuza.
Młodzik w okamgnieniu schował się za budynkiem i dopiero wtedy przystanął, sapiąc ciężko i śmiejąc się sam do siebie.
– Miałaś się schować – fuknął, chcąc zabrzmieć groźnie, lecz było mu wyraźnie za wesoło i nic z tego nie wyszło.
– Przepraszam, zagapiłam się – mruknęła Lilly, zawstydzona faktem, że nie posłuchała chłopaka.
– Dobra, chodź – rzekł młodzik i w towarzystwie spokojniejszej już dziewczynki skierował się w kierunku, z którego przyszli.

agnes1709

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat, użyła 1900 słów i 11061 znaków, zaktualizowała 27 wrz 2018.

4 komentarze

 
  • Amyyy

    Jej jestem pełna podziwu ❤ super piszesz kiedy kolejna część ? Już nie mogę się doczekać ❤❤❤ kocham i czekam z niecierpliwością ❤❤

    27 wrz 2018

  • agnes1709

    @Amyyy Powstaje w... bólach, nie mam ostatnio chęci i motywacji, chyba się starzeję:lol2: Dzięki za miłe słowa, a co do 51 - mam nadzieję, że będzie jutro;)

    27 wrz 2018

  • Mikki

    Kocham twoje opowiadanie kontynuuj proszę ❤  :*

    10 wrz 2018

  • agnes1709

    @Mikki Dzięki. Jak czas pozwoli.

    14 wrz 2018

  • Anny

    Kiedy kolejna część ? Fantastycznie piszesz :*

    8 wrz 2018

  • Anny

    Kiedy kolejna część ? Fantastycznie piszesz :*

    5 wrz 2018

  • agnes1709

    @Anny :redface: Trochę z czasem kiepsko, ale w toku, powolutku:lol2: Piszę trzy na raz i ciężko mi się czasem zdecydować, co powoduje chaos w głowie:D Piękne dzięki:kiss:

    5 wrz 2018