Zakręty losu #62

– Co z Amy? Nadal niczego się nie dowiedziałem – rzekł David.
– Lekarz mówi, że jest w śpiączce, ale jej stan nie jest poważny. Ale ja czuję, że on nie mówi nam całej prawdy. Może się boi, albo nie chce nas martwić?  
– Gadasz głupoty.
– Głupoty?! – Polly podniosła głos. – To dlaczego jest w śpiączce, co? Żeby to nie było poważne, odzyskałaby przytomność. Wiem, oglądałam filmy, ludzie potrafią tak spać latami – dodała płaczliwie.
– Wyluzuj, będzie dobrze, lekarz nie miałby powodu ściemniać – uspokajał ją chłopak.
– Dawaj tu – Polly wskazała dwa szerokie pieńki, spadek po wyciętych, dorodnych sosnach.
– Fajnie tu, czemu Amy nie pochwaliła się miejscówką? – zapytał David.
– Bo ona tu nie chodzi, raczej ja z ekipą – Polly markotnie wygięła usta.
– No dobra, to teraz powiedz mi, co to za gnój? Ten były. Jednego już widziałem, jak zaczepiał ją pod sklepem. Cienki w uszach frajer, czy to przypadkiem nie ten sam? Miał straszne parcie na Am. I ma szczęście, że był na środku ulicy, bo inaczej zrobiłbym mu dokładne braki w uzębieniu… Duże braki – syknął chłopak.
– Tak, to ten sam. Nigdy go nie lubiłam. Jest bogaty i kurewsko zarozumiały, rzygać mi się chce, jak o nim pomyślę. Fakt, nasi starzy też na brak pieniędzy nie narzekają, ale poza tą pojebaną prokuratorką uważam nas za ludzi normalnych, nie chorujących na rozdymane ego – rzekła nieco luźniej blondynka, choć wydawała się odrobinę skrępowana.
– A możesz mi powiedzieć, czemu twoja rodzinka tak do mnie nastawiła? O co chodziło w tym szpitalu, przecież pierwszy raz widzieli mnie na oczy.
– Prokuratorka cię widziała… wcześniej.
– Co? – chłopak wybałuszył oczy.
– Widziała cię na ulicy jak rzekomo szarpałeś jakąś lalę – sprostowała nastolatka.
– Lalę…? Aha, już wiem – zaśmiał się chłopak.
– I co, to naprawdę tak STRASZNIE wyglądało? – Polly odpowiednio zaakcentowała. – Bo suka już tak ukoloryzowała, że teraz jesteś kryminałem, patologią i damskim bokserem w jednym – rozweseliła się.
– Tak? Aaaa, to spoko, dobrze, że mnie uświadomiłaś. Więc, kurwa, jak mam teraz do niej wejść? Przecież nie będę się tłukł z twoim braciszkiem – warknął David.
– Coś wymyślimy. Oni nie będą tam siedzieć dwadzieścia cztery na dwadzieścia cztery, chociaż z tą rurą nigdy nic nie wiadomo. Nie zdziwię się, jak wykombinuje tak, żeby cały czas ktoś tam był, ona nie jest zdrowa. W sumie od zawsze była dzika, ale jej chora nadopiekuńczość nasiliła się po urodzinach Amy.  
– Urodzinach? – David uniósł brwi, nie rozumiejąc, co mają urodziny do takiego zachowania.
– Am pojechała z kumpelą na dyskotekę. Nie wiem, co się tam stało, bo Amy nic nie pamięta, w każdym bądź razie w środku nocy zadzwonili ze szpitala, że Amy jest u nich. Okazało się, że ktoś dał jej jakieś prochy, nie wiem dokładnie, jakie, i znaleźli ją półnagą, nieprzytomną na tyłach budynku. Do niczego nie doszło tylko dlatego, że dali jej za dużo i Amy powyginało w każdą stronę. Kurwa, co za gnoje. A gdyby ona tam umarła? Chuje, skurwiele, zobaczyli, że coś złego zaczyna się dziać i uciekli. Kurwa! – wkurzała się dziewczyna, wspomnienie tamtych wydarzeń ewidentnie wyprowadziło ją z równowagi.
David milczał, gapiąc się na nią z rozdziawioną gębą.
– Tylko David, błagam, nie wygadaj się, że wiesz, bo Am urwie mi łeb. W ogóle to nie powinnam ci tego mówić, ale cholernie wzbudzasz zaufanie i mam wrażenie, że poszedłbyś za nią w ogień.
– I dobrze myślisz – syknął chłopak, którego oświadczenie nastolatki jeszcze bardziej rozdrażniło.
– Długo jesteście razem? – zapytała Polly. – Jak w ogóle się spiknęliście? Am mówiła, że nigdy nie przychodziłeś do jej sklepu. Ale jak zacząłeś robotę u siebie, od razu mi o tym powiedziała i stwierdziła, że niezła dupa z ciebie, a potem dość często o tobie wspominała. A ten koleś dziś to, a ten koleś dziś tamto – zaśmiała się. – Nie wiem, czemu pierwsza nie podbiła, nie należy raczej do osób nieśmiałych.
– Naprawdę? – David nieco się zszokował, nie spodziewał się, że przykuł uwagę dziewczyny.
– Pewnie. Mówiłam jej: "zagadaj”, to nie, bo: "aaa tam, na pewno ma laskę”, "nie ma sensu, bo chyba jesteśmy z innej bajki”, i takie tam pierdoły.
Davidowi uśmiech okupował już całą twarz i właśnie zaczął żałować, że wcześniej nie wyszedł z inicjatywą. Gdyby tylko wiedział… Ale skąd mógł wiedzieć?
– Jak? Uratowałem ja przed tumanami – chłopak wesoło odpowiedział na pytanie nastolatki.
– Uratowałeś?
– Przyszła do Black z jakimiś debilami. Kurwa, skąd ona wytrzasnęła takich infantylnych wycieruchów? – ironizował chłopak.
– Tak, zna kilku takich, znalazłoby się, gdyby poszperać w jej życiorysie – zadrwiła radośnie Polly. – Też jej tłumaczyłam, co do niektórych, ale Am jest taka, że czasem pobłaża… zbyt często pobłaża i nie widzi oczywistych oczywistości.
– Zauważyłem – mruknął David.
– Ale ja tam się nie wtrącam, jest dorosła i niech robi sobie, co chce – rzekła Polly i przyssała się do butelki, która po chwili była już pusta. – Fajny – wskazała pająka. – Kiedy zrobiłeś?
– A bo ja pamiętam? Kilka lat temu – odparł.
Nie wspominał, gdzie go zrobił, nie chcąc płoszyć dziewczyny, lecz nie miał pojęcia, że ona wszystko wie. Otworzył kolejne piwo, trzecie już z kolei i podał butelkę dziewczynie.
– Amy mnie zajebie, że upijam jej niepełnoletnią gówniarę – zaśmiał się.
– Amy tu nie ma – zachichotała Polly, lecz w moment spoważniała.
– Młoda, wszystko będzie dobrze. Zaufaj lekarzowi – David objął dziewczynę, której już błyszczały oczy. – Szkoda, że nie mam ziółka, wrzuciłabyś trochę na luz.
– Nie pomogłoby, wkręciłoby tylko jeszcze większego doła – mruknęła Polly i łapczywie przyssała się do piwa.


Gadali jeszcze dość długo, gdzie blondynka sporo opowiedziała chłopakowi o siostrze, o innych rzeczach niekoniecznie chciał wiedzieć. Poznał również i historię samej Polly, dowiadując się, jaka niegrzeczna potrafiła być, i jaka jest teraz dumna z tego, że rodzice o niczym nie wiedzą. Poznał także tajemnicę Amy, a mianowicie – że ma drugi tatuaż, małego zielonego smoka "narysowanego” za kostką na prawej stopie. Zdziwił się, że go nie zauważył, tyle razy widział przecież jej stopy.
Rozmowa aż za dobrze się kleiła i czas mijał bardzo szybko, w końcu David spojrzał na telefon i wstał.
– Młoda, już po piątej, kurwa, siedzimy tu chyba ze dwie godziny. Muszę spadać, mam trochę draki w chacie – oznajmił.
– Spoko. Zadzwonię po taksówkę – Polly się nie sprzeciwiała.
Chłopakowi ulżyło, widząc jej postawę. Głupio mu było tak ją zostawić i zwiać, cieszył się więc, że nie nalega, aby jeszcze pogadać.
– Chodź ze mną na przystanek.
Nie protestowała.
– Młoda, przestań strzępić sobie mózg, z Amy będzie wszystko ok. "To twarda zdzira", jak to powiedziała jej kumpela – zaśmiał się chłopak, ku swej radości, zmuszając Polly do chichotu.
Na przystanek doszli po niecałej pół godzinie, wymienili się numerami telefonów i David po kolejnych trzech minutach już siedział w autobusie, żarliwie myśląc o tym wszystkim, co usłyszał od Polly.
I ten cholerny tatuaż, że też go nie zauważył…

agnes1709

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat, użyła 1325 słów i 7671 znaków, zaktualizowała 30 gru 2019.

2 komentarze

 
  • iamnaughty1990

    Małolaty są jak raty nie zawsze masz pewność czy opłacisz następną...

    25 gru 2018

  • agnes1709

    @iamnaughty1990 ::lol2:

    25 gru 2018

  • AnonimS

    Nie ma to jak potraktować małolatę jak dorosłą. Wszystko wypaple.... :P

    22 gru 2018

  • agnes1709

    @AnonimS. A jak:lol2:

    22 gru 2018