Strażnicy cienia część 7

W zajeździe jak zwykle był spory gwar. Magowie znów zajmowali prawie wszystkie miejsca. Veronika omiotła salę wzrokiem i skierowała się do góry. Zapukała do Gerta, by sprawdzić, czy już wrócił z przyjęcia. Nie było go, więc zostawiła płaszcz w swoim pokoju i zeszła na dół, by zamówić kolację.  
Czekała przy barze, gdy podszedł do niej czarodziej z Kolegium Ognia, którego już znała z widzenia.
- Dobry wieczór – przywitał się, przyglądając jej się z nieskrywaną fascynacją.
- Dobry wieczór – odpowiedziała z uśmiechem.
- Słyszałem, że miałaś dziś nieprzyjemną wizytę.
- Nie było tak źle. – Wiedziała, że miał na myśli łowców czarownic.
- Gdybyś były z nimi jakieś kłopoty, zawsze możesz zwrócić się o pomoc do Kolegium.
- Nie bardzo. Jestem w czasie wędrówki.
Czarodziej pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Więc możesz nam o tym powiedzieć. W razie czego coś zaradzimy – zaproponował. – Łowcy często przesadzają, szczególnie w przypadku młodych magów.
- Dziękuję, zapamiętam. Na razie wszystko jest w porządku – zapewniła go Veronika, po czym zabrała swoją kolację do pokoju.

Tego dnia miała już dość wrażeń i chciała pobyć sama. Musiała przemyśleć kilka kwestii, także tych osobistych, dotyczących przyszłości. Zgodziła się wyjechać z Gertem na trzy miesiące, ale co dalej? Ciągle wracało do niej wspomnienie tego okropnego uczucia, gdy sądziła, że ich znajomość jest zakończona. Zastanawiała się, czy nie spróbować stworzyć z nim normalnego związku. To zdawało się być możliwe, gdyby oboje byli skłonni do pewnych wyrzeczeń.

Rozmyślania przerwał jej Gert. W wejściu wręczył jej bukiet kolorowych kwiatów i obdarował długim pocałunkiem.
- Jak poszło? – zapytała.
- Zgodnie z planem – odparł, siadając na łóżku. – A tobie?
- Kapłan poprosił mnie o ochronę. Chcę zająć się tą sprawą, więc będę musiała jakiś czas tu zostać.
- Jak długo?
- Trudno powiedzieć. Gdy znajdę tych kultystów, przyjadę do ciebie na plantację. – Uznała, że to rozsądne rozwiązanie.
- Wykluczone – zaprotestował. – Nie zostawię cię tu samej z kultystami.
- To moja praca. Nie chcę, żebyś przeze mnie zmieniał plany.
- Nie zamierzam. Zaplanowałem zabrać cię do domu. Nie wspominałem o tym?
Uśmiechnęła się i nalała im wina. Gert pociągnął ją za rękę i posadził u siebie na kolanach. Odgarnął jej kosmyk włosów z twarzy i pocałował w skroń. W tym geście było tak wiele uczucia.
- Więc jakie mamy plany? – zapytał.
- Przede wszystkim, gdy tylko to będzie możliwe, muszę zniknąć z oczu temu łowcy. Chcę, żeby myślał, że wyjechałam z miasta. Dopiero wtedy będę mogła swobodnie działać.
- Jutro wynajmę jakieś mieszkanie. Czy może masz dla mnie inne zadania?
- Nie, ale mieszkanie to świetny pomysł. Od rana będę zajęta. Pójdę na dwie msze, które poprowadzi Tolzen. To ten kapłan, którego próbowali zabić – wyjaśniła Veronika. – Muszę się jeszcze rozejrzeć w północnej dzielnicy, bo wybiera się tam pojutrze.
- Po co?
- Nawraca tam ludzi. Myślę, że zamach może się tam powtórzyć.
- Wieczór też już zaplanowałaś?
- Jeszcze nie. – Uśmiechnęła się do Gerta.
- Więc pozwól, że przygotuję dla ciebie małą niespodziankę.
- Pozwalam – powiedziała z udawaną powagą i zaczęła go całować.

- Chcesz, żebym już poszedł? – Gert zapytał dobrze po północy, gdy leżeli razem w łóżku.
- Zostań, jeśli chcesz.
Ucieszył się, bo czuł, że coś się między nimi zmieniło. Nigdy wcześniej nie spędzili razem nocy. To wiele dla niego znaczyło. Objął ją, pocałował i mocno do siebie przytulił. Chyba po raz pierwszy czuł się naprawdę szczęśliwy.

Ranek był równie miły, jak miniony wieczór. Gert przyniósł Veronice śniadanie do łóżka, a potem wspólnie wzięli kąpiel.
Przed dziewiątą czarodziejka pojechała do świątyni Sigmara. Była jedną z pierwszych, więc miała czas, by się rozejrzeć i zająć najdogodniejsze miejsce do obserwacji zebranych ludzi i kapłana.
Na nabożeństwo przyszło wielu wiernych. Porządku strzegli uzbrojeni akolici. Duchowny okazał się być niezwykle charyzmatycznym mówcą. Ludzie pod jego wpływem opuszczali świątynię natchnieni. Dla kultystów to mógł być powód, by się go pozbyć.

Po ceremonii, na której nie wydarzyło się nic nieprzewidzianego, Veronika udała się na główny rynek. Tam kupiła znoszone ubranie i skierowała się w stronę zrujnowanej części miasta. Po drodze przebrała się w ustronnym miejscu i przybrudziła sobie twarz, by na miejscu nie rzucać się w oczy.
Gdy dotarła do celu, zdziwiła się, jak wiele osób tam przebywa. Na pierwszy rzut oka było to naprawdę nieciekawe towarzystwo. Większość napotkanych przez nią mężczyzn było już pod wpływem alkoholu. Ich domy były zrujnowane, a niektóre zdążyły się już zawalić. Rynek, na którym zwykle przemawiał kapłan Fabian, był niewielkim placem, pomiędzy kilkoma zaniedbanymi kamienicami. Przy kilku prowizorycznych straganach zaniedbane kobiety sprzedawały warzywa, owoce i starocie, które pewnie zostały znalezione na śmietnisku. Dla niepoznaki Veronika kupiła u nich dwa jabłka i spacerując, rozglądała się dyskretnie po okolicy, szukając ewentualnych kryjówek dla zamachowców. Szybko doszła do wniosku, że to miejsce daje im duże pole do popisu. Bramy prowadzące na puste podwórza, opuszczone mieszkania, dachy, zaułki. Strzelec nie miałby najmniejszych problemów, by się ukryć. Poważnie ją to zmartwiło.

W drodze powrotnej Veronika znów się przebrała i obmyła twarz w miejskiej studni. Przed kolejną mszą dotarła do świątyni Sigmara. Wewnątrz było wielu czujnych akolitów. Nawet niepoinformowany domyśliłby się, że działo się tam coś niepokojącego.
Wkrótce zaczęli przybywać wierni. Wyglądało na to, że ta godzina przeznaczona jest dla zamożniejszych ludzi. Czarodziejka uważnie przyglądała się każdemu wchodzącemu. Wśród nich dostrzegła Arthura Ecksteina. Zatrzymał się w drzwiach, częściowo zagradzając innym drogę. Omiótł wzrokiem zebranych i pewnym krokiem ruszył w jej stronę.
- Co tu robisz? – zapytał ostro, stając blisko niej.
Uniosła głowę, by spojrzeć mu w oczy. Był od niej znacznie wyższy, choć i jej nie brakowało wzrostu. Musiała przyznać, że był bardzo męski.
- Dzień dobry, panie Eckstein. Przyszłam na mszę – odpowiedziała mu z uśmiechem.
Lekko zmrużył swoje ciemne oczy.
- Po co? – drążył.
- A po co się przychodzi do świątyni?
- Czarodzieje cienia mogą mieć wiele powodów.
- Doprawdy? Ja chciałam się tylko pomodlić.
Przysunął się do niej jeszcze bliżej i nieco się pochylił, co było już niestosowne.
- A twój sprzedawca kwiatów jest niewierzący?
- Skąd ten pomysł? – zapytała z zaskakującą swobodą.
- Nie ma go tu z tobą. Na jego miejscu, gdybym miał taka kobietę, bardziej bym jej pilnował.
- Musiałaby być nieszczęśliwa, gdyby nie mogła pójść sama nawet do świątyni – odpowiedziała mu z uśmiechem.
Łowca czarownic wyprostował się i rozejrzał, bo rozpoczęło się nabożeństwo. Na szczęście znów nic się nie wydarzyło. Veronika i Arthur czekali aż zebrani opuszczą budynek. Oboje zachowywali czujność i pełną gotowość do działania.
- Do widzenia – powiedziała do Ecksteina czarodziejka, gdy ruszyła do wyjścia.
- Możesz już wyjechać, tylko przedtem masz się u mnie zameldować.
- Po co? – zaskoczyło ją to.
- Powiedzmy, że chcę się pożegnać. Nie mieszaj się w tę sprawę. Nadal mam cię na oku. – Jego słowa nieco ją zdenerwowały, ale nie miały wpływu na dalsze plany. Po prostu musiała być bardzo ostrożna.

Fanriel

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 1402 słów i 7881 znaków.

3 komentarze

 
  • Margerita

    super

    17 lis 2016

  • Fanriel

    @Margerita Dziękuję.  :)

    17 lis 2016

  • Margerita

    @Fanriel  
    Bardzo proszę :))

    17 lis 2016

  • Fanriel

    @Margerita  ;)

    17 lis 2016

  • EloGieniu

    Nie zastanawiało cię nigdy by napisać co wydarzyłosię przed dołączeniem bohaterki do magów? Bo ja z chęcią bym się zagłębił w jej historię. ;)

    18 paź 2016

  • Fanriel

    @EloGieniu Mam krótki szkic tej historii. Być może kiedyś do tego wrócę, ale na razie skupiam się na dalszym ciągu.

    18 paź 2016

  • EloGieniu

    @Fanriel Będe czekał :cool:

    18 paź 2016

  • Fanriel

    @EloGieniu  :)

    18 paź 2016

  • BlackBazyl

    Czekam na następną część z niecierpliwością :)

    18 paź 2016

  • Fanriel

    @BlackBazyl Witam  :) Będzie jutro.

    18 paź 2016