Strażnicy cienia III część 33

– Postaraj się ubrać – powiedziała do narzeczonego. – Musimy przygotować się do drogi.
     – Zaraz – jęknął.
     – Wiesz, co to może być?
     – Mnóstwo różnych rzeczy… Zgniłe mięso, trujące grzyby i inne przysmaki, które podaje się ludziom, gdy nie życzy się im szybkiej śmierci… – Powoli zwlókł się z łóżka.
     Czarodziejka nie bez wysiłku przypięła miecz i schowała sztylet w bucie, po czym podeszła do okna.
     Obserwowała okolicę, gdy Gert się ubierał. W pewnym momencie dostrzegła mężczyznę siedzącego na koniu. Patrzył na zajazd.
     – Na drodze ktoś jest – wyszeptała. – Zabić go?
     – Jeszcze nie.
     – Może odjechać. Nie jestem pewna, ale chyba ma zasłoniętą twarz. To pewnie ten cholerny morderca – domyślała się.
     – Może nie być sam. Rozejrzyj się najpierw – poradził jej narzeczony.
     – Co z tego? – Przytrzymała się parapetu, gdy ból się nasilił. – Zabiję go i będzie jednego mniej.
     – Musimy się najpierw przygotować.
     – Jak się ruszy, zabiję go – zdecydowała.
     – Dobrze… Ja się rozejrzę.
     – Zdrada! – z korytarza doszedł ich ryk wściekłego krasnoluda. – Truciciele! Zdrada!
     – Kargun już nie śpi – powiedział słabym głosem Gert, przypinając broń. – Przepraszam, nie mogłem się powstrzymać.
     Veronika dostrzegła, że zamaskowany mężczyzna machnął ręką, najwyraźniej przywołując kogoś tym gestem.
     – Nie jest sam – poinformowała narzeczonego.
     – Ilu? – zapytał.
     – Jeszcze nie wiem.
     Dwóch mężczyzn podjechało do stojącego na drodze. Oni także mieli zasłonięte twarze. Veronika przeklęła i, nie czekając już na nic, wypowiedziała formułę zaklęcia. Rzuciła sztyletami w tego, którego zobaczyła jako pierwszego, bo zakładała, że właśnie on dowodził pozostałymi. Pociski pomknęły w jego stronę, ale on nawet nie drgnął. Na jego piersi coś błysnęło żółtawą poświatą.
     – Chyba ma ochronę przed magią – stwierdziła zaniepokojona.
     – Zaraz wypruję mu flaki… Nie pozwól im uciec.
     – Jest ich trzech. Gdzie ty idziesz? – Zorientowała się, że Gert był już przy drzwiach.
     – Wychodzę.
     – Czekaj na resztę – poleciła mu.
     – Oni z pewnością nie będą chcieli się pojedynkować. Nie pozwól im uciec – powtórzył.
     – A jak mam ich powstrzymać, jeśli zechcą uciec? – rzuciła zirytowana i po raz drugi wypowiedziała zaklęcie.
     Sztylety pomknęły w stronę mężczyzny znajdującego się po lewej stronie przywódcy. Niemal natychmiast spadł z konia. Pozostali popatrzyli na niego.
     Ten, który był na drodze jako pierwszy, bez pośpiechu sięgnął do siodła, wyciągnął włócznię i galopem ruszył w stronę zajazdu.
     Czarodziejka znów użyła magii, w wyniku czego z konia spadł drugi z jego pomagierów.
     Przywódca uniósł włócznię i rzucił nią w okno izby Veroniki. Zrobił to niezwykle precyzyjnie. Kobieta w ostatniej chwili odskoczyła w bok. Broń wpadła do pokoju i wbiła się w sufit.

     Z zewnątrz słychać było ryk Karguna. Gdy czarodziejka wyjrzała przez okno, zobaczyła, jak przed zajazdem zamaskowany mężczyzna tnie krasnoluda mieczem. Nie trwało to długo.
     Morderca wszedł do środka.
     Wychyliła się, by sprawdzić, gdzie jest Gert, ale go nie dostrzegła. Kargun leżał bez ruchu w kałuży krwi.

     Pospiesznie podeszła do drzwi i zamknęła je na klucz. Słyszała zbliżające się kroki. Wtedy zrobiło jej się słabo. Nagłe zawroty głowy sprawiły, że osunęła się na kolana. Z wysiłkiem wyciągnęła sztylet.
     Z korytarza doszedł ją jęk, a potem rumor. Po chwili usłyszała trzask wyważanych drzwi gdzieś niedaleko.
     Była przerażona, jednak zebrała wszystkie siły i stanęła pod ścianą. Spodziewała się, że wkrótce napastnik wtargnie do jej izby. Zamierzała go wtedy zaatakować. Rozejrzała się za pistoletem Gerta, ale najwyraźniej zabrał go ze sobą. Wtedy wpadła na pomysł, by użyć zaklęcia, którego ostatnio się nauczyła, i tak też zrobiła. Pod jego wpływem stała się niewidzialna. Nie trwało zbyt długo, ale liczyła na to, że zanim przestanie działać, zdąży rozprawić się z wrogiem.

     Zbliżał się. Zacisnęła dłoń na sztylecie, gdy usłyszała ruch w pobliżu. Nacisnął klamkę, a potem bez trudu wywarzył drzwi.
     Wszedł do środka z mieczem w ręku i zatrzymał się tyłem do niej. To była idealna okazja do ataku. Po cichu, ale zdecydowanie, podeszła do niego. Gwałtownie odwrócił się w jej stronę. Na jego ubraniu lśniła krew. Medalion z runą krasnoludzką znów świecił na jego piersi.
     Widział ją.
     Jego postawa zmusiła Veronikę do opuszczenia noża. Zdawała sobie sprawę, że w walce z tym człowiekiem nie ma żadnych szans.
     – To moja izba – powiedziała słabym głosem.
     Wtedy on kopnął drzwi tak, że się przymknęły.
     – Odwróć się – nakazał jej.
     – Słucham? – Próbowała grać na zwłokę. Liczyła na to, że znajdzie jakąś okazję na wyjście z tej sytuacji.
     – Odwróć się, to będziesz żyła.
     – Proszę natychmiast opuścić ten pokój. – Nic lepszego nie przyszło jej do głowy.
     – Pójdziesz ze mną – oświadczył ze stanowczością, ale i spokojem w głosie – czy tego chcesz, czy nie... – dodał. – Wybieraj.
     – A jaki mam wybór? – zapytała, starając się ukryć strach.
     – Jeśli się nie odwrócisz, to cię ogłuszę – zagroził.
     Zrobiła, co kazał. Nie miała wyjścia.
     – Upuść sztylet – usłyszała. – Nie próbuj więcej swoich sztuczek.
     – Już zauważyłam, że nie działają. – Wyrzuciła broń.
     – Spleć dłonie na plecach – rozkazał. – Założę węzeł. Jak tylko zwiążę ci ręce, podam ci odtrutkę.
     – Masz na imię Casimir? – zapytała, wykonując jego polecenie.
     – Nie. – Schował miecz do pochwy, podszedł bliżej i zaczął ją krępować.
     – Czego chcesz? – Próbowała dowiedzieć się jak najwięcej.
     – Mam cię stąd zabrać… Otwórz usta. Może zaboleć. – Stanął przed nią z fiolką i podał jej zawartość, po czym wyrzucił pustą buteleczkę. – Możesz iść?
     – Wampir cię wynajął?
     – Wkrótce wszystkiego się dowiesz… Możesz iść, czy mam cię nieść? – zapytał, patrząc na nią.
     – Poradzę sobie.
     Mężczyzna wypchnął czarodziejkę na korytarz, zabrał jej torbę i wyszedł za nią z mieczem w ręku. Potem mocno chwycił ją za ramię. Trzymał ją przed sobą.

     Przy schodach leżał ranny, zamroczony bólem Filip, nad którym musieli przejść.
     Zdenerwowana Veronika co chwilę przeklinała pod nosem. Jej sytuacja wyglądała bardzo nieciekawie. Jedyne co ją pocieszało, to nieobecność Gerta. Miała nadzieję, że chociaż on wyjdzie z tego cało.
     – Co to była za trucizna? – zapytała, licząc na to, że jej narzeczony usłyszy odpowiedź i będzie w stanie sobie pomóc.
     – Łzy Orła.
     To nie była dobra wiadomość. Ta trucizna mogła doprowadzić do śmierci.

     Gdy morderca wyprowadził ją na zewnątrz, dostrzegła z prawej strony opartego o ścianę Gerta z nożem w ręku. Nie zdradziła go najmniejszym gestem.
     Udało się. Nie został zauważony.
     Po kilku krokach usłyszała szelest, a zaraz po nim jęk spowodowany wysiłkiem. Wtedy została gwałtownie pchnięta i przewróciła się. Gdy podniosła wzrok, zobaczyła, jak miecz zamaskowanego mężczyzny zbliża się do szyi zamroczonego Gerta leżącego na ziemi.
     – Nie! – wrzasnęła.
     Napastnik gwałtownie się zatrzymał i spojrzał na nią.
     – Błagam! Nie rób tego! – Niekontrolowane łzy spływały jej po policzkach. – Zostaw go!
     Mężczyzna wzruszył ramionami i kopnął sztylet, który leżał obok dłoni Gerta, a potem płazem miecza uderzył z całej siły w jego nogę. Czarodziejka usłyszała trzask łamanej kości i przeraźliwy krzyk narzeczonego, który po chwili stracił przytomność.

     Morderca bez pośpiechu podszedł do czarodziejki i złapał ją za ręce. Kopnęła go z całej siły i poczuła potworne palenie w żołądku.
     – Co ty robisz? – zapytał. – To nie ma sensu. – Podniósł ją i zaczął ciągnąć w stronę konia.
     Veronika nie odrywała wzroku od Gerta. Nie mogła uwierzyć w to, co się stało.
     – Masz jeszcze odtrutkę? – zapytała trzymającego ją mężczyznę.
     Przystanął i przez chwilę jej się przyglądał.
     – Dlaczego pytasz? – odezwał się w końcu.
     – Masz? – powtórzyła z naciskiem. – Jeśli tak, daj mu ją.
     Spojrzał na Gerta.
     – Dlaczego miałbym pozwolić mu żyć? Zaatakował mnie.
     – To ty na nas napadłeś… – Wzięła głęboki oddech, by nieco uspokoić swój głos. – Zrobię, co zechcesz… – obiecała.
     – I tak to zrobisz – stwierdził.
     – Więc czego chcesz?! – krzyknęła zrozpaczona. – Daj mu tę cholerną odtrutkę!
     Wyciągnął fiolkę z kieszeni i rzucił nią w nieprzytomnego Gerta, po czym pchnął Veronikę w stronę wierzchowca.
     Odwróciła się, by upewnić się, że buteleczka się nie rozbiła. To była nadzieja dla jej narzeczonego. Bała się jednak tego, że nie odzyska przytomności i nie zażyje odtrutki na czas…
     Wtedy pomyślała o Marcusie, którego nie widziała po drodze. Zakładała, że gdzieś się ukrył i żyje. Liczyła na to, że ocuci Gerta, poda mu lekarstwo i opatrzy jego rany.

     Zamaskowany mężczyzna poprzerzucał ciała swoich martwych kompanów przez ich konie, długą liną przywiązał zwierzęta do swojego siodła, po czym wsiadł na swojego wierzchowca.
     Veronika wpatrywała się w narzeczonego, który leżał na ziemi bez ruchu.
     Morderca chwycił ją mocno i bez trudu przerzucił przez konia przed sobą, po czym ruszył galopem. Czuła przeszywający ból. Nie była w stanie go wytrzymać w takiej pozycji.
     – Pozwól mi usiąść albo mnie ogłusz – poprosiła swojego oprawcę, z trudem powstrzymując łzy.
     – To długo nie potrwa – zapewnił ją, nawet nie zwalniając.
     – Cholernie boli – jęknęła.
     Ku jej zaskoczeniu wtedy się zatrzymał. Zsiadł z wierzchowca i zdjął czarodziejkę. Sięgnął do juków i wyjął kawałek płótna.
     – Otwórz usta – nakazał i zakneblował ją, gdy wykonała polecenie.
     Sprawdziła więzy na rękach i oceniła, że uwolnienie się potrwa sporo czasu.
     – Pomogę ci wsiąść – powiedział i tak też zrobił, przytrzymując ją, gdyż nie była w stanie utrzymać równowagi. – Tak dobrze? – zapytał, gdy był już na koniu za nią.  
     Skinęła głową na potwierdzenie.

     Przez jakiś czas jechali traktem wiodącym do Averheim, potem skręcili w stronę rzeki. Z czasem ból doskwierający kobiecie zelżał, ale nadal czuła się źle. Była bardzo słaba, miała zawroty głowy i mdłości. Trucizna zrobiła swoje.
     Jej myśli cały czas krążyły wokół Gerta. Wierzyła, że z tego wyjdzie. Przysięgła sobie, że się zemści i osobiście zabije człowieka, który im to zrobił. Musiała tylko poczekać na dogodny moment.

     Dojechali do rzeki. Tam z trzcin i krzaków zaczęli wychodzić ludzie, mierząc do nich z kusz i łuków. Było ich dziesięciu. Mieli na sobie kombinowane zbroje, a ich twarze zasłaniały chusty.
     – Opuśćcie broń – rozkazał im mężczyzna, który porwał Veronikę.
     Wykonali polecenie. Kilku z nich bez słowa ruszyło w stronę łodzi, która była ukryta w szuwarach.
     Przywódca zsiadł z konia i pomógł jej zejść, po czym złapał ją za łokieć i zaprowadził w stronę rzeki.
     – Załadujcie zwłoki – nakazał swoim ludziom. – Pieter, Hugo, przeprawcie konie. – Przytrzymał kobietę, gdy straciła równowagę, przechodząc przez nadburcie.
     Jeden z mężczyzn, którzy byli już na łodzi, zaprowadził ją w głąb i posadził. Wtedy przywódca wszedł na pokład.

     Czarodziejka obserwowała wszystko, co się działo. Starała się zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Korzystając z tego, że nikt nie zwracał na nią większej uwagi, próbowała choć trochę poluzować krępujący ją węzeł. Nie był skomplikowany, ale solidnie związany. Nie miała na tyle siły, by móc szybko się uwolnić. To musiało potrwać.  

     Dwóch mężczyzn pojechało w górę rzeki, zabierając ze sobą wszystkie konie. Pozostali odepchnęli łódź od brzegu i zajęli na niej swoje miejsca przy wiosłach. W milczeniu przepłynęli na drugi brzeg, gdzie czekały na nich wierzchowce.
     – Wysiadamy – powiedział do Veroniki porywacz, gdy pozostali opuścili pokład.
Podniosła się z trudem i powoli zeszła na ląd.
     – Ralf, sprawdź drogę – rzucił do jednego z podwładnych, który, rozglądając się, natychmiast ruszył w gęsty las.
     – W porządku – usłyszeli po chwili jego głos.
     – Otto, zajmij się tą łajbą – polecił komuś przywódca i poprowadził czarodziejkę w stronę koni.
     Mężczyzna wypchnął łódź na rzekę i ruszył za nimi, rozglądając się.

Fanriel

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 2206 słów i 12875 znaków.

1 komentarz

 
  • AnonimS

    Teraz to się dzieje...he,he. Nagroda za rozmowy Getta z Veroniką :P  ale na poważnie. Bardzo ciekawe poprowadziłaś akcję. Nowa postać truciciela i najemnika w jednej osobie. Tylko czemu oszczędził Gerta? Coś tu knujesz moja droga. Nic poczekamy, poczytamy dalej i zobaczymy co wyniknie. Pozdrawiam. P.S. kajś się zapedział ten emeryt co miał komentarze pisać  :ziober:

    9 sty 2018

  • Fanriel

    @AnonimS Dziękuję bardzo. :) Również pozdrawiam.
    Wierzę, że wkrótce zostawi obiecane komentarze. ;)

    9 sty 2018