Następnego dnia zjawił się czarodziej z Kolegium Światła.
– Dzięki bogom – powiedziała Veronika na jego widok.
– To bardzo miłe powitanie – przyznał z uśmiechem. – Nie spodziewałem się usłyszeć czegoś takiego.
– Jest pan najbardziej wyczekiwaną osobą w Imperium.
– Więc może zjawiłem się za wcześnie? – zapytał, odkładając swoją torbę na fotelu.
– Nie, w ostatniej chwili. Jeszcze jeden dzień w łóżku i chyba bym go użyła. – Skinęła w stronę pistoletu leżącego na szafce.
– Jak to wygląda? – Podszedł do niej.
– A o co pan pyta?
– O rany – doprecyzował.
– Goją się. Jestem unieruchomiona już ponad dwa tygodnie. Było kiepsko. Gorzej niż wtedy, gdy się poznaliśmy.
– Co się stało tym razem? – zapytał podczas badania.
– Wampiry.
– Hm, czarodziej Cienia, który mówi prawdę… Spodziewałem się innej odpowiedzi, ale nie szkodzi. Chętnie poznam szczegóły – powiedział, siadając na brzegu łóżka.
– A ja chętnie skorzystam z pańskiej pomocy. – Popatrzyła na niego wymownie.
– Jeszcze nie ustaliłem ceny. Może wyjaśnisz mi, co tu się wydarzyło?
– Przecież pan wie.
Hierofanta pokręcił głową.
– Ty wiesz więcej. Byłaś tam, spotkałaś te wampiry…
– Powalczyliśmy trochę – przerwała mu.
– Chcę znać szczegóły – naciskał. – Opuściliście miasto mniej więcej w tym samym czasie co one. Dziwny zbieg okoliczności, nie uważasz?
– Zdarza się. – Lekko wzruszyła ramionami i jęknęła, bo nawet taki ruch sprawiał jej ból.
– Tylko że wy wyjechaliście wcześniej.
– Mieliśmy pecha – stwierdziła.
– Chcę wiedzieć, co dokładnie stało się w tym mieście i jak się przygotować na ewentualną powtórkę.
– Szalony wampir, który przemieniał przypadkowe osoby, stworzył sobie armię. Potem napadał na pobliskie wioski i mordował ludzi. W końcu uciekł.
– Yhm. Te fakty znam. Ale dlaczego? – dopytywał. – Miał pewnie jakiś cel.
– Tego nie wiem – skłamała. – Myślę, że jest nienormalny.
– Szaleństwo mogłoby to wyjaśnić.
– Tak to wygląda, chociaż nie specjalizuję się w tej tematyce – powiedziała.
– Porwał jakąś dziewczynę, a twoi towarzysze za nim ruszyli – ciągnął czarodziej. – Kim ona jest?
– Owszem – potwierdziła Veronika. – To Estalijka. Chyba jest związana z wojskiem.
– A mi się wydaje, że to właśnie z jej powodu to wszystko się wydarzyło. – Uważnie przyglądał się kobiecie.
– Nie mam podstaw, by tak sądzić – zapewniła go.
– Więc twoim zdaniem szaleństwo wyjaśnia wszystko? – zapytał.
– Z tego co wiem, to tak – odparła.
– Cóż za wnikliwość, chęć dotarcia do prawdy…
– Na razie moja chęć wyzdrowienia przyćmiewa wszystko – przerwała mu. – Więc jaka będzie cena?
– Zależy za co.
– Za zupełne wyleczenie. – Veronika była już zirytowana, ale starała się tego nie okazywać.
– Sto sztuk złota.
– Dobrze – zgodziła się bez wahania, choć zażądał majątku.
– Nie powiesz mi, jak ustrzec się przed ponownym atakiem szalonego wampira? – wrócił do tematu.
– Gdybym wiedziała, nie robiłabym z tego tajemnicy – zapewniła go. – Walczyłam z nimi, chociaż miały przewagę. Starałam się zapobiec kolejnym atakom. Ten niestety uciekł. Jak pan się domyśla, nie byłam w stanie go ścigać.
– Więc ta dziewczyna była jego przypadkową ofiarą i może się to zdarzyć wszędzie, dopóki nie zostanie schwytany?
– Tylko zabicie go, da nam pewność, że to się nie powtórzy – stwierdziła. – Wojsko ruszyło we właściwym kierunku. Miejmy nadzieję, że…
– Wojsko już wróciło – przerwał jej. – Nie znaleźli go. Żołnierze spotkali twoich towarzyszy. Wiem, że w górach urwał im się trop, ale mimo to nie zamierzali zrezygnować.
– A gdzie ich ostatnio widziano? – zainteresowała się.
– Pod górą Gryfa w pobliżu wioski pasterzy – poinformował ją. – Pewnie wybierzesz się w tamtą stronę… Nie zapominaj, że gramy w tej samej drużynie.
Według Veroniki dziwnie to zabrzmiało z ust kogoś, kto zażądał od niej przed chwilą stu sztuk złota za pomoc.
– Doskonale o tym wiem – odparła.
– A jeśli on wróci? – zapytał.
– To nie jest ode mnie zależne – zapewniła go. – Ja nie decyduję o tym, gdzie on jest.
– Na pewno? Raz ci się to chyba udało. Niejaki Edgar Szulc przewidział, że von Carstein opuści miasto. Zanim wampir wyjechał z Nuln, udał się do władz i prosił o wsparcie wojska.
– Słabo znam tego człowieka – powiedziała kobieta, ukrywając zaskoczenie.
Nie wiedziała, że Edi tak to rozegrał. Popełnił błąd. Powinien był zaczekać, aż wampiry opuszczą miasto i dopiero wtedy zacząć działać.
– To wspólnik twojego narzeczonego – zauważył.
– Owszem, ale ja go słabo znam. Nie mam pojęcia, jakimi darami dysponuje.
– Więc chyba powinienem spotkać się z nim – stwierdził czarodziej.
– Jeśli już…
Hierofanta pokręcił głową.
– Wszyscy doceniamy wasz wkład w utrzymanie jedności Imperium i tylko dlatego nie użyję przeciwko tobie zaklęcia Prawdomówności. Uważam jednak, że odrobina zaufania i wola współpracy pozwoliłaby skutecznie zwalczyć naszego wspólnego wroga – powiedział, wstając.
– Jak uda mi się ustalić coś konkretnego, to z pewnością podzielę się tymi informacjami – obiecała.
Popatrzył tylko na nią i zaczął wypowiadać zaklęcie. Znów światło rozproszyło cień. Pomimo, że była ubrana i przykryta kocem, poczuła się naga. Na szczęście trwało to tylko krótką chwilę.
Gdy światło zniknęło poczuła ulgę. Ból nareszcie ją opuścił. Od razu wstała i z niechęcią spojrzała na łóżko, w którym była zmuszona spędzić tak wiele czasu.
Rozliczyła się z magiem, a gdy tylko ten opuścił pokój, przebrała się i zaczęła przeglądać swoje rzeczy. Stwierdziła, że powinna zrobić zakupy, bo znów potrzebowała nowych ubrań.
Zerknęła w okno. Było dopiero koło południa, więc postanowiła wyruszyć na poszukiwania Jose jeszcze tego wieczoru. Zabrała swoją torbę i pieniądze, po czym wyszła z sypialni.
Na dole Gert rozmawiał z czarodziejem. Obaj spojrzeli w jej stronę, gdy pojawiła się na parterze.
– Gdzie mój koń? – zapytała narzeczonego.
– W stajni na końcu ulicy – odparł nieco zaskoczony.
– Aha… Chociaż teraz nie będzie mi potrzebny. Idę do miasta – oznajmiła.
– Pójdę z tobą – zaproponował.
– Nie trzeba. Poradzę sobie.
Obaj odprowadzali ją wzrokiem, gdy opuszczała dom. Gert zdawał się być nieco zmieszany.
1 komentarz
Margerita
łapka w górę ależ ona jest uparta a jak znów ją zaatakuje wampir to Gert jej nie pomoże
Fanriel
@Margerita, dziękuję.