,,Mięso" cz. 31

Cz. 31

Starsza kobieta rzuciła swoją podomkę w kąt. Potem podniosła i podarła na strzępy i wyrzuciła do kosza. Jest wściekła na wszystkich i na wszystko. Nie potrafi sobie poradzić z uczuciami, które w niej buzują. Ma twarz opuchniętą od płaczu, a oczy, z dużych kamieni przeistoczyły się w maleńkie węgielki płonące gniewem.
Małe, czerwone węgielki…
Zastanawia się, co może teraz zrobić ze swoim życiem. Spogląda na silne, lecz zniszczone dłonie, które tyle pracy za nią wykonywały. Widać na nich każde zadrapania i każde z nich bardzo dobrze pamięta, w jaki sposób zostało zrobione.
To na palcu wskazującym powstało od gwoździa, na którego się nadziała w piwnicy u czterdziestoletniego mężczyzny.
To na kciuku było wielokrotnie rozdrapywane. Końcówka igły od akacji tkwi tam od dwudziestu pięciu lat. Zbyt mało boli, aby mogła teraz ją wyciągnąć. Zresztą, uważa, że skoro przez tyle lat tam siedziało i nic złego jej się nie stało, to może pobyć tam jeszcze trochę.
Tak jak ciało tej dziwki z ulicy, przez którą się tego kolca nabawiła. Do tej pory nikt nie odnalazł tych zwłoków. Najwyraźniej nigdy nikomu nie była tak naprawdę potrzebna…
Na prawej dłoni ma wiele innych śladów, które są pamiątką po jej ofiarach. Zupełnie jakby ktoś chciał, aby o nich wszystkich pamiętała.
Są stare, tak jak ona.
Za wyjątkiem kilku ostatnich.
Starsza kobieta nie wie jak długo leżała w ogromnym bałaganie, który w jakiś sposób powstał wokół niej. Ma jednak plan, co z nim zrobić, zanim zjawi się Kućko z Malasią. Zrywa się z podłogi i zmierza do łazienki. Bierze pilniczki do paznokci i ostrzy sobie każdego z osobna tak, aby powstał ostry kolec.  
Patrzy na siebie w lustro.
Widzi teraz to, co było, co jest i wie, co zaraz się stanie. Następnie kroczy do szafki ze szpilkami i zabiera stamtąd całe pudełko. Chowa je teraz do kieszeni spódnicy, bo nie ma już swojej podomki. Z zadowoloną miną wychodzi ze swojego mieszkania.
Zmierza do mieszkania Tadeusza.
Zamki bardzo łatwo otwiera swoją spinką do włosów.
Wchodzi i natychmiast zamyka za sobą drzwi przekręcając je od środka. Nie jest już zła, a jedynie zdeterminowana. Chce wykonać to jak najlepiej. W tej profesji nie można sobie pozwolić na najmniejszy błąd.
Pokój Tadeusza jest dość skromny. Kilka mebli pozostawionych przez starych właścicieli wciąż stoi na swoim miejscu. Dwie walizki wciąż tkwiły pod łóżkiem, jakby Tadeusz nie zdążył się jeszcze rozpakować. Tknięta ciekawością podeszła i wyjęła tą większą brązową.
Otworzyła się w mig.
Niby nic ciekawego tam nie było. Kilka par bokserek i do tego wszystkie w kratę. Trzy koszulki, dwie koszule, spodnie, krawaty i skarpetki. Nic, co przyciągnęłoby jej uwagę. Nie widząc nic nadzwyczajnego wsunęła ją z powrotem i wysunęła tą drugą. Co dziwne, zawierała wszystko to samo, co poprzednia. Wydawało jej się to bez sensu, bo kto wkłada do obu walizek to samo? Po co wkładać bielizny do dwóch walizek, kiedy można do jednej? Coś tu nie pasowało. Przejrzała wszystko dokładnie, lecz znów wychodziło na to, że wszystko było w porządku.
Wtedy usłyszała przekręcanie klucza w zamku.
Wrócił. Tylko, czy sam?
Pospiesznie schowała się za zasłonką. Jeśli dobrze pójdzie, nie znajdzie jej tak szybko. Wstrzymała oddech, kiedy wyczekiwała dalszych hałasów, które potwierdzałyby jej, że przyszedł sam. Lecz, kiedy wszedł, nie powiedział nic. Usłyszała jak zdejmuje z siebie ubrania i zauważyła, jak rzucił je na łóżko.  
Niedbaluch.
Głupiec rozebrał się do slipek na widok, których zachciało jej się śmiać. Były w identyczną kratkę jak te, które widziała w walizkach. Czerwono- czarne i czarno- szare. Nieco skrzywiła się, kiedy dostrzegła dwie duże blizny na jego plecach. Zupełnie, jakby kiedyś ktoś zaatakował go nożem.
Zadzwonił telefon. Aż podskoczyła, kiedy usłyszała melodię Przeklnę cię. Skądś znała ten utwór, ale nie pamiętała wykonawcy. I kiedy myśli zaczęły krążyć w wyznaczonym kierunku on nagle odebrał. Była mu wdzięczna, że odebrał na głośnomówiący.
- Halo?
- Berni? Jesteś wolny?
- Tak. Mów- westchnął.
- To ty lepiej mów. Znalazłeś ją?
Głos w słuchawce należał do jakiegoś staruszka.  
Czyżby to był on?
- Taa. Wiem gdzie mieszka- zaśmiał się.
- To czemu się śmiejesz?
- Aaaa, bo najwyraźniej coś ją do mnie ciągnie.
- Co? Żarty sobie robisz? Nawet nie masz pojęcia jak jest niebezpieczna.
- Daj spokój- usłyszała jak spaceruje po pokoju.- Widziałem się z nią. To oschła staruszka, które chyba coś do mnie czuje- znów się zaśmiał.
- Hej! Bądź ostrożny. Chyba, że chcesz być następny.
Serce kobiety na moment się zatrzymało. Teraz była już pewna, że mówili o niej. Tylko, jakim sposobem się dowiedzieli, gdzie przebywa? Przecież była taka ostrożna!
- Dobra, skończmy. Jutro to załatwię. Bądź spokojny. A kto wie? Może nawet trochę sobie poużywam- zaśmiał się nikczemnie łapiąc się za krocze, co dobrze widziała. Zupełnie, gdyby jego rozmówca mógł go teraz widzieć.
- Powodzenia.
- No.
Staruszka zauważyła, jak rzucił telefon na łóżko. Potem podszedł w stronę innych drzwi. Z tego, co się zorientowała, to miał zamiar wziąć prysznic.
Odetchnęła raz, a potem drugi raz. Musiała się uspokoić. Z tego, co zrozumiała, to najwyraźniej jej piękny i uroczy Tadeusz próbował ją zabić! Tego nie mogła mu darować. Strzeliła paznokciami w zasłonkę. A kiedy się upewniła, że dość długo już leci woda z kranu wychyliła się i wyszła z zasłonki. Szła cicho, metodycznie. Zapamiętała, że nie może sobie pozwolić na zostawienie żadnych swoich śladów.
Przekręciła klucz w drzwiach chowając ręce w sweter, który miała na sobie. Bardzo cichutko podeszła do drzwi, za którymi znajdował się Tadeusz. I pomyśleć, że to jemu ofiarowała swoje serce…
Głupia cipa! Teraz zrozumiała, że gdy coś jest zbyt piękne, to na pewno nie jest prawdziwe. Prawdziwe jest tylko cierpienie i to, co dzieje się teraz. Reszta nie ma najmniejszego znaczenia.
Kiedy nacisnęła klamkę, drzwi nawet nie zapiszczały…

Ewelina31

opublikowała opowiadanie w kategorii thriller, użyła 1177 słów i 6299 znaków.

1 komentarz

 
  • AnonimS

    Nieoczekiwany zwrot akcji.

    20 lut 2018

  • Ewelina31

    @AnonimS Heh, musiało to w końcu nastąpić... ;)

    20 lut 2018