,,Mięso" cz. 58

Cz.58
Dzień, jak co dzień. Kobieta uważała, że mógłby być naprawdę dobrym dniem, gdyby nie jedna zmiana. Deszcz wciąż mógłby napawać ją do działania, a słońce pomogłoby snuć plany, aby wieczorem się dokonały. Gdyby nie jedna rzecz…
Gdyby, nie jego kłamstwa…
Kobieta w podomce zastanawiała się, co do południa robił Edward, kiedy twierdził, że dorabia sobie na boku. Przecież zważywszy na okoliczności mógł robić dosłownie wszystko. Mógł faktycznie być w pracy, ale i równie dobrze mógł być z kimś innym. Przecież nie miała pewności, że nie był u swojej żony. Nie wiedziała tak dokładnie, gdzie ona mieszka, a przecież niekoniecznie musiała być wciąż za granicą. Może nawet, kiedy mówił, że chodził do pracy, szedł do tamtej i… Wątpiła, że jego żona mogłaby przyswoić fakt, iż jej mężulek zarzynał ludzi po prostu dla samego mięsa. Wątpiła też, aby tak swobodnie mógł tamtej o tym opowiedzieć. Do tego nie potrzebowałby dużego domu z ogrodem i przestrzenną piwnicą. Bo piwnica była jego miejscem pracy.
Aż wzdrygnęła się, kiedy usłyszała trzask drzwi.
Przyszedł.
Teraz wystarczy tylko, że będzie zachowywała się tak, jak zazwyczaj.
- Cześć- przywitała go buziakiem w usta, choć może zbyt mocno je ścisnęła. Starała się rozluźnić, choć przemożona chęć walki narastała w niej z każdą chwilą coraz bardziej.
- Witaj- westchnął.- Nie mam dzisiaj na nic siły. Ta robota mnie wykończy.
- Robotę zawsze można zmienić- mruknęła i pomaszerowała do kuchni. Nieco utykała na jedną nogę, ale starała się jak mogła, aby nie było tego po niej widać.
Kobieta była pewna, że wszystko idzie jak po maśle. Nie zamierzała go przetrzymywać, jak innych ludzi, aby wydobyć z niego prawdę. To było dla niej zbędne. Nie była przecież zwykłą zazdrośnicą, tylko zdradzoną staruszką, która nie chciała tego przechodzić po raz drugi.
Edward, jak na sporego staruszka był całkiem inteligentną osobą. Nigdy nie wpuściłby do domu osoby, której nie mógłby być pewny.
A jej nie był pewny.
Nie po ostatnim dniu, kiedy ujrzał na kamerze jak grzebała w jego rzeczach. Zastanowiło go tylko to, dlaczego wcześniej tego nie zrobiła? Najwyraźniej niezbadane są kobiece intencje.
Wiedział nawet, jaki miała plan. Na kamerze, która byłą ukryta w kuchni doskonale było widać, jak dodawała czegoś do mięsa.
Żeberka.
A tak je uwielbiał…
Kto by przypuszczał, że od tej pory zawsze będą mu się kojarzyły z nią?
I jakąś trutką, którą chciała go uraczyć.
Edward zupełnie nie wiedział, po co to wszystko? Przecież i ona miała swoje tajemnice. Co prawda on znał je, ale to nie oznaczało, że nie szanował jej prywatności.
- Dzisiaj przyrządziłam twój ulubiony obiad- rzekła prowokująco.
- Mmm, czyżby to, co myślę?
- To zależy, co myślisz.
Nic, poza tym, że chciała go otruć.
Ile on miał lat? Dlaczego zachowywał się jak jakiś naiwny bachor, który nie ma odwagi przyznać się do błędu? Po co było mu to wszystko? Zastanawiał się, czy nie lepiej by było powiedzieć to prosto w twarz, że wie, iż coś dodała do mięsa.
Kobieta bacznie go obserwowała. Wyczuła, że coś jest nie w porządku. Normalnie, to już dawno doskoczyłby do garnka i próbował żeberek. Uwielbiał je. Lecz tym razem, coś ewidentnie było nie w porządku.
- Czy będziesz się ze mną bawił?- Spytała dając za wygraną. Obruszył się wyraźnie zdziwiony jej zapytaniem.
- Bawił? Ale, w co?
Westchnęła.
- Słuchaj, oboje nie mam po dwa latka, tak? Przecież widzę, że coś jest nie w porządku.
Postanowił zagrać w jej grę.
- Te żeberka. Co do nich dosypałaś?
Zaśmiała się.
- Przyprawy.
Stała podparta o blat stołu. Wciąż w dłoni trzymała pokrywkę, którą teraz z powrotem odłożyła na garnek.
- Cyjanek, czy trutka na szczury?
- Koperek i suszony czosnek. Nie doceniasz mnie.
- Po co to robisz?
Oboje stali bez ruchu. On w wejściu do kuchni, a ona wciąż oparta o blat stołu.  
- Co robię? Co robię takiego złego? Że ci gotuję? Że opowiedziałam ci, co robiłam przez całe swoje życie? Ż traktuję cię jak kogoś, kogo przez dłuższy czas nie miałam?
- Teraz on się zaśmiał.
- Grzebałaś w moich rzeczach- powiedział poważnie.
- A ty zataiłeś przede mną wiele istotnych rzeczy.
- Ty też masz tajemnice.
- Ale nie takie, że mam żonę i dzieci.
- Przestań. Nigdy się przed nikim nie tłumaczyłem i teraz też nie będę.
Chciał jej pokazać, że albo zaakceptuje ten fakt, albo może odejść. Nie bał się, że zdradzi jego tajemnice, co do ,,mięsa”, bo sama tkwiła w tym przez wiele lat. Wsypanie go nic by jej nie dało.
Zresztą, nie o to jej chodziło.
Rozkleiła się. Usiadła przy stole i zaczęła pociągać nosem. Potem niespodziewanie wyjęła paczkę papierosów z kieszeni podomki.
- Będziesz palić?- Spytał, nie bardzo wiedząc, do czego dąży.
- Nie. Powdycham tylko trochę kojącego dymu. Fajka pokoju, czy coś tam.
Zapaliła. On wciąż patrzył jak zaciąga się dymem. Początkowo zaczęło go to denerwować. Sam palił dwanaście lat temu, ale potem rzucił. Sam nie bardzo wiedząc, dlaczego. Jednak z każdą chwilą, kiedy zapach nikotyny przedostawał się do jego nozdrzy, zaczęła go ogarniać nieodparta chęć zaciągnięcia się, choć raz.
- Daj- powiedział podchodząc.
- To ty palisz?
- Tak jak i ty.
- Ja z nerwów.
- A przecież ja nie z rozkoszy.
Poczęstowała go jednym papierosem. Potem rzuciła na stół zapałki.
- Chyba za tym tęskniłem- stwierdził, kiedy zaciągnął się drugi raz. Trochę zakręciło mu się w głowie, ale to było normalne, kiedy długo się nie paliło.
- I co teraz zrobimy?- Spytał wyraźnie rozluźniony.
- Nie wiem. Już sobie nie ufamy- odparła wydmuchując dym w jego stronę.
- A czy kiedykolwiek ufaliśmy?
Pytanie pozostało bez odpowiedzi. W obojgu żyłach krążyła teraz adrenalina i każde słowo, jakie wypowiadali sprawiało, że wciąż byli spięci.
- O cholera- powiedział Edward łapiąc się nagle za serce.
- Co ci jest?- Zapytała zaskoczona, bo nie tak miało to wyglądać.
- Nie wiem…
Zaczął z trudem oddychać. Staruszka mimo wcześniejszych zamiarów podbiegła do niego starając się wybadać, co się stało.
- Zadzwoń- powiedział podając jej swoją komórkę. Zdesperowana kobieta niczego nie rozumiejąc wzięła ją do ręki. Kiedy tylko nacisnęła jeden z przycisków, coś nagle zawibrowało i zaczęła się telepotać na wszystkie strony. Strasznie rozbolały ją wszystkie mięśnie, które miała wrażenie, że się kurczyły. Nie zdążyła nawet nic powiedzieć, kiedy po chwili straciła przytomność.
Zadowolony Edward schował paralizator do kieszeni.
Zawsze wolał dmuchać na zimne.
Nie spodziewał się tylko, że sam po paru minutach legnie jak długi. I to tuż przy maszynie rozdrabniającej mięso…

Ewelina31

opublikowała opowiadanie w kategorii thriller, użyła 1302 słów i 6973 znaków.

1 komentarz

 
  • AnonimS

    Ale akcja , pełna zakrętasów i wygibasów. Masz wyobraźnię moja droga.

    21 mar 2018

  • Ewelina31

    @AnonimS  :dancing:

    21 mar 2018