,,Mięso" cz. 72

Cz. 72
Jeden z policjantów, który miał na imię Kacper, nieprzypadkowo został tak nazwany. Był ostatnim dzieckiem Kućki, z jedną z kochanek, która tuż po porodzie zmarła. Kućko nie zamierzał rozpaczać i bardzo szybko wrócił do poprzedniej żony, z którą miał już dwójkę nastoletnich dzieci. Nie można było powiedzieć, że przyjęła ich z otwartymi ramionami, lecz kiedy tylko ujrzała bladą twarzyczkę, z mocno niebieskimi oczkami, która dodatkowo wciąż się uśmiechała, przyjęła ich z powrotem.
- Jak mam do niego mówić- pytała, kiedy była zła na Kućkę. Często przypominała sobie, że przecież odszedł od niej, do dużo młodszej kobiety, lecz jak można było nie kochać takiego maleństwa?- No jak to sobie wszystko wyobrażasz? Jak mam się zając obcym dzieckiem?- Pytała, kiedy mały w niekontrolowany sposób ruszał rączkami, aby tylko się czegoś uczepić.
- Normalnie. Będzie nasze.
Kućko nigdy nie wytłumaczył jej, w jaki sposób pozostała matką Kacperka i to na dokumencie prawnym. Najważniejsze, że go pokochali.
- Kućko, niech będzie miał na imię Kacperek. Jak ten duszek z bajki, bo sam przyznasz, że przybył do mnie w dziwny sposób. Że już nie wspomnę o dokumencie, na którym to ja jestem jego biologiczną matką.
- Kacper- powtórzył Kućko.- Masz rację. To będzie prawdziwe imię dla prawdziwie śmiejącego się synka.
I tak mianowano go oficjalnie Kacprem. O dziwo, nikt nie wyśmiewał się w szkole z jego imienia. I sam Kacper polubił swoje imię, na które potem, nie jedna kobieta leciała.
I z każdym potrafił się zaprzyjaźnić.
I to on podrzucił kubek ze świeżym sosem z przedramion. Miał tylko nadzieję, że Amanda go nie zauważyła, kiedy wychodziły z więzienia.
Tego dnia Kacper musiał przeprowadzić jednego z więźniów do więziennej kuchni. Był to cel zamierzony, choć więzień został poinformowany, że ma tylko ostrugać ziemniaki na obiad. W głębi duszy, więzień był jednak przekonany, że albo w magiczny sposób zniknie, albo policja będzie próbowała coś z niego wyciągnąć. Nie bardzo jednak wiedział, dlaczego pretekstem miał być wypad do kuchni na obierkę, lecz w sumie tutaj, to nigdy nic nie było wiadomo.
Kiedy przeszli przez dwanaście krat, za którymi było dodatkowe zabezpieczenie, Kacper przyjaźnie położył mu dłoń na ramieniu.
- Nie bój się. Masz tylko ostrugać ziemniaki na obiad, to wszystko.
Więzień odpowiedział nie patrząc mu w oczy.
- Tak, a potem zniknę, jak pozostali- rzucił z aluzją.
- Znikniesz?- Zdziwił się Kacper, a potem roześmiał.- Co to za nowa bajeczka, co? Nie rozumiem jak u nas można zniknąć. Nikt tu nie jest Copperfieldem.  
Przeszli przez ostatnie zabezpieczenia. Kacper pokazał mu trzy garnki pięćdziesięciolitrowe wypełnione po brzegi ziemniakami i włoszczyzną.
- O matko!- Zatrwożył się Rudy.- I ja mam to wszystko ostrugać?
Wzrokiem ogarną kuchnię i rzeczy, które leżały na blacie stołu. Były tam dwa duże noże i kilka mniejszych, starannie odliczanych przez wszystkich dyżurujących policjantów każdego dnia.
- Nie boisz się, że zanim zniknę, to wcześniej wsadzę ten nóż w twoje uda?- Spytał z chytrą miną Rudy.
Kacper jak zwykle zaśmiał się ze słów więźnia. Był bowiem pewien, że zanim Rudy miałby chęć sięgnąłby po jakikolwiek nóż, wbudowany w przepaskę na nodze paralizator skutecznie odciąłby tą chęć. Rudy nie wiedział, że te noże były tam ustawione specjalnie, aby tylko dać więźniowi pretekst do ataku.
A w razie ataku na policjanta więzień rażony był paralizatorem, a potem stawał się strawą dla innych więźniów.
W taki oto sposób więźniowie znikali.
- A po co masz to robić? Jeśli dobrze będziesz się sprawiał, wyjdziesz na warunkowym za miesiąc.
- Pieprzenie- nie uwierzył mu.
- Posłuchaj kawalerze, popieprzysz dopiero wtedy, kiedy wyjdziesz. A teraz masz sprawdzian- kiwaną głową w stronę garnków, z czego jeden wydawał się być pusty. Dopiero, kiedy podeszło się bliżej, widać było, że do połowy wypełniony był parującą wodą.
- No i gdzie mam je kłaść? Czym strugać?
Kacper rozkuł mu dłonie. Specjalnie odwrócił się do niego tyłem, udając, że sięga po strugaczkę do ziemniaków. I nie musiał długo czekać, aby po chwili rozległ się znajomy dźwięk drgania i pukania w podłogę.
- No i się nie pomyliłem- rzucił do siebie obracając się w stronę Rudego, który wciąż jeszcze telepotał się z wyrazem niedowierzenia na twarzy.- A nie mówiłem?- Zapytał tracącego przytomność Rudego.
Po chwili w drzwiach kuchennych pojawiła się twarz Dawida.
- Jak oni cię wszyscy kochają- rzucił, zaczynając się śmiać.
- I to na zabój- dodał Kacper sprawdzając termometrem gotująca się już wodę w garze.
- No to jak? Co dzisiaj nam przygotujesz?- Spytał się Dawid oblizując się na widok warzyw, choć jeszcze nieobranych.
- Pieczone mięso z warzywami- odparł dumnie Kacper zdejmując buty z nóg Rudego.- No dalej, bracie, pomożesz mi?
Oboje podnieśli rozebranego Rudego i przenieśli je do pomieszczenia sąsiadującego z kuchnią, gdzie czekał już na nich Lucek, najstarszy brat.
Z brzytwą w prawej dłoni.
- Przedstawienie rozpocząć już czas!

Ewelina31

opublikowała opowiadanie w kategorii thriller, użyła 960 słów i 5316 znaków.

1 komentarz

 
  • AnonimS

    ........ Słów mi brakuje. Tak wstrętne że aż fascynuje. Końca waćpanna bo wegetarianinem zostanę. He.he. :bravo: pozdrawiam

    12 kwi 2018

  • Ewelina31

    @AnonimS Mocium panie i koniec nastanie... ;)

    13 kwi 2018